sobota, 3 sierpnia 2024

Iskra…

 


 


   Na początku sierpnia wybraliśmy się z naszymi pieskami na cudownie rzeźki, poranny spacer po lesie. Spacer nieplanowany, ale nagle bardzo chciany, bo pragnieniem ożywionych psiaków spowodowany. A było to tak…



   Pewnego późnego popołudnia, tuż przed zachodem słońca wyszliśmy z mężem na sąsiednią łąkę by zobaczyć jak została skoszona. To ta sama łąka, po której wędrowałam ostatnio i podziwiałam na niej niezliczone kwiaty i zioła. Teraz wszystko leżało w długich, ściętych pokosach. Cudnie pachniało skoszoną trawą. Ta woń zawsze kojarzy mi się ze słodkim, soczystym arbuzem i  beztroskim dzieciństwem a więc automatycznie wprawia mnie w dobry, bliski serdecznemu wzruszeniu nastrój, przywraca odrobinę dawnej energii. Spokojnie doszliśmy z Cezarym aż do ściany lasu a wtedy dostrzegłam, iż od strony domu co sił w nogach biegnie ku nam duży, szary pies a konkretnie nasza Hipcia. Jakże z daleka do nieodżałowanej Zuzi podobna. Mamy kiepsko działający skobelek w furtce i najwidoczniej sprytna Hipcia jakoś otworzyła ją sobie łapą po czym skorzystała z okazji i pognała w naszą stronę. Ależ była szczęśliwa gdy do nas dopadła! A oczy świeciły jej się radośnie, całe były roziskrzone i widać było, że chętnie pobiegałaby sobie dłużej, pogoniłaby hen, hen po leśnych ścieżkach. Tylko czekała na znajome hasło. Było jednak za późno na taki spacer. Już za chwilę miało zacząć się ściemniać a chodzenie po ciemku po lesie moim zdaniem nie należy do przyjemności. Toteż szara psinusia wróciła z nami grzecznie do ogrodu, lecz w jej spojrzeniu znać było spore rozczarowanie.



   Radosne oczekiwanie a nawet nadzieję kilka chwil potem dojrzeliśmy także w oczach Jacusia oraz w niecierpliwej postawie Misi. Najwyraźniej, na skutek swobodnego wymknięcia się z ogrodu Hipci także stojącym przy płocie i przypatrującym się nam piesuńkom przypomniało się o leśnych przechadzkach. Obudziły się marzenia i chętki na odrobinę nieokiełznania oraz dzikiej wolności. A dawno już z psami nigdzie się nie wybieraliśmy głównie z uwagi na kiepskie samopoczucie Jacusia. No bo jakże tak? Hipcia z Misią miałyby wyruszać z nami na spacery podczas gdy biedny, niedołężny Jacuś musiałby potulnie siedzieć w domu? Byłoby to wielce wobec niego niesprawiedliwe. Zapłakałby się przecież biedaczek. Toteż od jakiegoś czasu w ogóle przestaliśmy na spacery z psami chodzić. Ogród jest wszak na tyle duży, że psy mogą się swobodnie wyhasać a Jacunia trzeba oszczędzać, żeby się nam staruszek całkiem nie rozsypał. Tak myśleliśmy oboje z Cezarym usprawiedliwiając też tym samym poniekąd naszą własną niechęć do dalszych wędrówek. Gorące lato, oblepiająca wszystko wilgoć oraz gryzące owady nie zachęcały wszak do zanurzenia się w knieje. Do tego, jak zdołaliśmy stwierdzić ostatnio kompletnie nie było w sąsiednim lesie grzybów. Mimo deszczowej pogody, mimo tropikalnego ciepła na naszych sekretnych miejscach nie rósł nawet najmniejszy prawdziwek, najlichszy kozaczek, najdrobniejszy maślaczek ani nawet muchomorek.  Nic dziwnego więc, że kilkukrotnie wróciwszy do domu umęczeni i zapoceni a do tego z pustymi koszykami w końcu daliśmy za wygraną i zrezygnowaliśmy z tak jałowych i frustrujących grzybobrań.



   Ale przede wszystkim Jacuś był głównym powodem naszego niechodzenia. Bo przecież kulał, ledwo chodził, szybko się męczył, widać było, że ogromnie trapią go reumatyczne dolegliwości. Bo po spacerach z wielkim trudem dochodził do siebie, coś go bolało i utykał na tylną nogę jeszcze mocniej. Do tego patrzył na nas ze smutkiem i cierpieniem w oczach tak jakby mówił, że przyszła kryska na Matyska i nic nie można już na to poradzić. No cóż…Każdego w końcu to dopada. Ta niemoc, ta słabość, ta bezradność, rezygnacja i boleść związana z wiekiem.



   Jednak, o dziwo, ciepłe lato sprawiło, że Jacusiowi najwidoczniej się polepszyło. Wygrzał stare kości, zregenerował się, przypomniał sobie o dawnych przyjemnościach i zapragnął znowu ich zażyć. Owa ochota do brykania nie mijała mu i trwał przy niej także następnego i jeszcze następnego dnia. Tańczył wokół nas niczym młodzieniaszek, dając do zrozumienia, że jest gotowy, że bardzo, ale to bardzo chce znowu wyruszyć w las, odwiedzić dawne dróżki i bezdroża, szybko biec przed siebie zapominając o wieku i przeszłych dolegliwościach. Nie sposób było tego ignorować, tym bardziej, że zarażał on swoim pragnieniem pozostałe psy i już wszystkie trzy namolnie skakały wokół nas prosząc o to samo.



   No więc dobrze. Postanowione! Chcieliśmy się przekonać, czy rzeczywiście Jacuś odzyskał siły. Czy wyprawa do lasu przyniesie mu więcej przyjemności, niż trudu. Czy stał się cud i biały piesek znowu był taki, jak niegdyś?




   Dlatego wczesnego sierpniowego poranka daliśmy naszym czworonożnym przyjaciołom sygnał do wymarszu. Wypowiedzieliśmy magiczne słowo: „Idziemy!”. Choć psy już wcześniej doskonale wyczuwały, że coś się święci. Wszak telepaci z nich znakomici. Podekscytowane natychmiast zaczęły biegać wokół nas jak oszalałe, popiskując i dysząc radośnie. Ich oczy zdawały się mówić: Nareszcie, nareszcie idziemy do lasu! Och, jak wspaniale! Jak cudownie! Jak się cieszymy! Niech to twa wiecznie!

   I wyruszyliśmy jak za dawnych czasów. Jacuś od razu pognał przed siebie. I biegł tak swobodnie, tak lekko jakby znowu miał nie kilkanaście, ale kilka lat. Za nim w szalonym biegu pruła Hipcia a na końcu nieco zdezorientowana Misia, której pomyliły się kierunki i najwidoczniej zapomniała, w którą stronę idzie się do lasu. Ale błyskawicznie sobie wszystko przypomniała, gdy tylko dobiegła do owej świeżo skoszonej łąki, gdy poczuła znajome zapachy i kiedy mogła napić się wody stojącej zawsze w wyjeżdżonym przez traktory rowie. 



   Hipcia nie omieszkała oczywiście wytaplać się w owej bajorowatej kałuży. I znowu przypomniała mi się Zuzia. Ona tak samo lubiła włazić do każdej wody i kłaść się w mule, błocie, w cuchnącym szlamie. I ziając uśmiechać się stamtąd szelmowsko. Natomiast Misia, jak to Misia choć czasem odbiegała kilkanaście metrów za psami, choć też z lubością brodziła po kałużach, to na ogół wolała być blisko mnie i Cezarego, najwidoczniej czując się wówczas pewnie i bezpiecznie.






   Tymczasem Jacuś biegał niestrudzenie dalej. Był taki jak dawniej. Ożywiony, niezmordowany, młodzieńczy. Z upapranymi błotem łapami, ale za to rozświetlony wewnętrznie. Jakby czas znowu stał się dla niego łaskawy. Jakby jego niedawna starcza niedołężność tylko nam się przyśniła. Oglądał się na nas i znowu gnał wwąchujac się co i rusz w jakieś interesujące tropy albo z ciekawością wsadzając biały łeb w chaszcze. Aż radość brała patrząc na to jego odmłodzenie, na przywróconą czarodziejsko energię i żywotność. Piesek nie omieszkał wykąpać się w kałuży, wytarzać w jakiejś padłej żabie, pogryźć ze smakiem pysznych trawek. I przybiegać do nas co jakiś czas by podzielić się swoim zadowoleniem i powiedzieć: Widzicie, kochani? Nie jest ze mną jeszcze tak źle! I świat jest taki piękny!



   Zgodziłam się z Jacusiem w zupełności. Sierpniowy las, pełen bujnej zieleni, pachnący butwiejącymi liśćmi, igliwiem i wodą otaczał nas tkliwym spokojem,  otulał pieszczotliwie, nie dając do nas przystępu dokuczliwym komarom i gzom. Gorąc nie dokuczał. Przyjemnie się chodziło i naprawdę dobrze było popatrzeć na szczęśliwe pyski naszych psiaków. Ucieszyć się ich radością. Zarazić ich młodością. Nie stawiać także i na sobie za wcześnie krzyżyka, bo przecież nawet spoglądając na tak pełnego werwy Jacusia można uwierzyć, że wszystko jest jeszcze możliwe…



   Po niespełna godzinnej przechadzce najwidoczniej mocno już zmęczone, ale nadal bardzo szczęśliwe psie towarzystwo grzecznie dało sobie przypiąć smycze i spokojnie powędrowało w stronę domu. Od razu po powrocie opłukałam psy prysznicem z węża ogrodowego, żeby zmyć z nich najgorsze błoto i brud. A one zadowolone otrzepały się energicznie a potem pokładły się w cienistych miejscach ogrodu żeby odpocząć po wędrówce i być może śnić o kolejnych, dalekich spacerach…








   A oto kolejny poranek. Za oknem monotonnie siąpi. Przyjemny chłodek zawiewa od ogrodu. Psy odsypiają wczorajszą wędrówkę. Także wczoraj większość dnia przespały. Wieczorem dostrzec było można, że kondycja Jacusia mocno spadła. Zmęczony po porannym spacerze nie miał siły ani ochoty biegać z Misią i Hipcią po ogrodzie. W ogóle nic mu się nie chciało i niestety, znowu trochę kulał. Najwidoczniej wrócił dawny, stary Jacuś…Cóż! Można się było tego spodziewać. Wszak na spacerze dał z siebie wszystko i dziwne byłoby, gdyby nie pojawiły się konsekwencje tak niezwykłego zrywu. Ale nie sądzę by Jacuniek żałował wczorajszych biegów po lesie, pojawienia się tej wspaniałej iskry beztroskiej młodości. Był przecież ogromnie szczęśliwy. Uwierzył w siebie. Poczuł znowu blask i smak życia. Myślę, iż takie chwile są bezcenne i dla nas ludzi i dla psów. O nich właśnie się pamięta i z tęsknotą je wspomina. Chociażby nawet miały się już nigdy więcej nie przydarzyć, choćby były tylko łabędzim śpiewem…




42 komentarze:

  1. Przepiękne pieski i spacerek 💚💚💚
    Cudowne zdjęcia takie napawające optymizmem! 🌳🌲🌿

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kocurku! Nasze pieski są dla nas źródłem wielu uśmiechów i radości!:-)♥

      Usuń
  2. Wspaniały spacer i piękne pieski, aż miło się czyta o tym jak o nie dbacie. Ja też jestem jak Jacuś, jeden dzień lepszy, a następne gorsze, ale trzeba starać się wykorzystać siły, które się dostaje. Przesyłam głaski dla psinek i moc serdeczności dla Was,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to wiek, czy to choroby sprawiają, że prawie każdy z nas odczuwa coś podobnego jak Jacuś. Czasem nie ma sił na nic a czasem przychodzi nagły przypływ energii i nagle ma się siły na coś, na co jeszcze wczoraj sie ich nie miało. Oby takich dobrych chwil, iskierek w naszym zyciu było jak najwięcej.
      Pozdrawiamy Cie serdecznie, Lenko!:-)

      Usuń
  3. Ależ beztroska bije z Waszych zdjęć. Nie dziwię się psiakom, że są takie szczęśliwe. W ich sytuacji chyba też bym była. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacer rzeczywiscie był bardzo radosny.
      Pozdrawiam serdecznie, Karolinko!:-)

      Usuń
  4. Mamusiu!

    Piękny wpis. Cieszę się, że Jacuś miał fajny spacerek mimo podeszłego wieku, a zdjęcia poprostu piękne! Istna idylla!

    Kocham, pozdrawiam!

    Anita Jawor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córeńko! Cieszę się, że spodobał Ci się post o naszych pieskach. Tak, Jacuś był taki szczęsliwy, taki młodzieńczy. Aż radosc brała patrząc na niego!
      I ja kocham Cię i pozdrawiam!:-)*

      Usuń
  5. Takie iskry to uroda życia, człowiek i pies chcą żeby trwały jak najdłużej. Też nie sądzę żeby Jacuś żałował że tu łamie a tam strzyka, co wybiegał to jego. No a że troszki słabujący, zmiana pogody też się pewnie dołożyła a co się w lesie pobiegało to się pobiegało. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Tabo. Uroda zycia, jego blask...Każdy pragnie przynajmniej od czasu do czasu poczuć coś takiego, dostać taki cudowny prezent od codzienności. Oby sie to nam przydarzało.
      A pogoda rzeczywiscie ma duzy wpływ na samopoczucie - i psów i ludzi. Oj, jak mnie czasem w stawach cos boli i strzyka, gdy idzie na deszcz...

      Usuń
  6. Widocznie nawet u naszych przyjaciół i domowników pojawia się co jakiś czas ta iskra!
    Piękna opowieść pisana sercem:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta magiczna iskra pojawia sie chyba czasem u wszystkich istot żywych. I każdemu z nas jest potrzebna. Dzięki niej czuje się, że sie zyje, że życie może być piękne!:-)

      Usuń
  7. Cóż za pięknie przedstawiłaś Olu tą psią radość, mimo późniejszych kłopotów Jacusia. Każde z nas chciałoby jeszcze raz pójść na szlaki dawnych wędrówek i robi to, nawet jak wie, że będzie cierpieć. Te szczęśliwe chwile są potrzebne nawet naszym psim przyjaciołom. Psom jak i ludziom te zmiany aury dają w kość. Pozdrawiam Was całą gromadkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Olu! Psia radość jest piękna i zaraźliwa. Pieski tak prosto i szczerze wszystko odczuwają i pokazują. My, ludzie tak często chowamy swe emocje, nie potrafimy się otworzyc, śmiać sie całym sercem. Łatwiej nam narzekać, powątpiewać, zachowawczo milczeć, chować sie za jakąś maską.
      Pozdrawiamy cię serdecznie, Olu!:-)

      Usuń
  8. Tak, trzeba chwytać chwile, żeby potem zostały cudowne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam psy, taki spacer to dla nich zawsze spora frajda :) Cudowny opis, warto doceniać takie chwile :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacer z psami dostarczyć moze człowiekowi bardzo dużo radości.Tak, wydawałoby się proste, zwyczajne rzeczy są najcenniejsze.
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  10. Alez piekny spacer , jak z filmu. Widzac wasze cudowne psiaki przypominajace biale wilki, wyobraznia zawsze podrzuca mi obrazy z Alaski, albo z ksiazek Jack'a Londona... Zew krwi, zew natury, piekne sa 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacer zwyczajny, ale właśnie w tej zwyczajności, w tej wspólnej radosci tkwi jej urok.
      Pieski i my to jedna drużyna!:-)*

      Usuń
  11. Też tak mam jak Jacuś, nóżka pobolewa przy wyjściu na zakupy ale jak się wyrwę z psinką na spacer to zapominam o bólu i gapię się w niebo i na węszącą Bajkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, Krystynko! Czasem pojawiają sie takie dobre chwile, że nie czuje sie bólu, zmeczenia, zapomina się o troskach. I wtedy jest pięknie!:-)

      Usuń
  12. Nie tylko ludzie pragną znowu poczuć młodość, w psach też siedzą wspomnienia harców z młodości. Bardzo miło mi się spacerowało z Wami i radosnymi psami. Od zwierząt można się uczyć radości z istnienia. Wczoraj przypomniałam sobie jak bardzo lubiłam konie. Cmoknęłam, przybiegł, powąchał moją pustą rękę i okropnie wkurzony prychnął. Zrozumiałam i szybko podałam garść koniczyny. Do dzisiaj jest mi tak miło na to wspomnienie. Uściski. Maria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiele można wyczytać z oczu zwierzęcia, z jego postawy i w ogóle zachowania. Zwierzaki nie mówiąc ludzkim głosem mówią cos przecież swoim głosem. Czują mocno i mówią cały czas. I może wiele z tego zrozumieć. Mozna poczuć te cudowną nitkę wspólnoty i porozumienia.Pies, kot, koń, koza, myszka...Tacy jesteśmy do siebie podobni!
      Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-)

      Usuń
  13. Ależ Wy kochacie te swoje pieseczki....
    Stokrotķa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochamy, Stokrotko. Są przecież częścią naszej rodziny!:-)

      Usuń
  14. Hej Oli 😘
    Jak tam Acuś, po spacerze? Spacer udany, pięknie opisany, będzie co wspominać w zimowe wieczory.
    Pozdrawiam serdecznie, uściski posyłam, buziaki serwuję 🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Hanusiu!
      Acuś czuje sie dobrze. Odpoczął porządnie i mam wrażenie, że znowu ma chęć na brykanie i hasanie. To lato jest dla niego łaskawe!:-)
      Pozdrawiam cię równie serdecznie i uśmiech o poranku zasyłam oraz życzenia dobrego tygodnia!:-))

      Usuń
  15. Fajnie mają wasze pieski. Tak się mogą wybiegać, poczuć wolność.
    Bardzo lubię spacery po lesie. Dobrego tygodnia, serdecznie pozdrawiam.🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie pieski powinny móc się swobodnie wybiegać. Jest to im to bieganie potrzebne jak tlen. Wiele jest jednak psów, które żyją w kojcach albo na łańcuchach - jak więźniowie, którzy wszak w niczym nie zawinili. Widuję takie psy i aż serce pęka...
      Pozdrawiam Cię serdecznie i także życzę Ci dobrego tygodnia!:-)

      Usuń
    2. Myślę, że dużo ludzi ma świadomość, że tak nie powinno być i nasi pupile potrzebują przestrzeni oraz odpowiednich warunków, aby godnie żyć. Mnie rozczula widok zwierzaków, które są "zaopiekowane" i szczęśliwe. Obecnie nie mam żadnych zwierzątek, ale z czasem pewnie coś przygarnę.

      Usuń
    3. Tak, wiele ludzi ma taką świadomość, jakie potrzeby mają zwierzęta, rzeczywistość jednak nadal bywa inna, raczej niewesoła. Wiele lat minie zanim się to zmieni. Dzieci i zwierzęta powinni mieć tylko ci, którzy potrafią odpowiednio sie nimi opiekować. Ale w praktyce bywa przecież różnie.
      Dobrego tygodnia Ci życzę!:-)

      Usuń
    4. Tak, to prawda. Dobrego tygodnia Olgo! 🤗

      Usuń
  16. Olgi, chętnie dołączyłabym do Waszego spaceru. Zatęskniłam za sierpniowym lasem, jego zapachem...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Olgo... Samo mi poprawiło, nie zauważyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latem najlepiej wybierać się na spacery o poranku. Wtedy nie jest jeszcze w lesie gorąco i owady gryzące nie atakują. Rzeźko i lekko człowiekowi na ciele i na duszy. Podobnie jest w parku. Zieleń dookoła to oaza spokoju i wolności.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Ismeno!:-)

      Usuń
    2. Uwielbiam sierpniowe poranki
      Pozdrawiam przygotowaniami do wyjazdu

      Usuń
  18. Cudowne psiaki i tyle przestrzeni wśród drzew. Mam to szczęście, że też wkoło mam lasy chociaż my to częściej wybieramy się na rowerze do lasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przestrzeni do spacerów, ale także do przejażdżek rowerowych mamy tutaj sporo. Jest gdzie poczuć wiatr we włosach!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost