wtorek, 15 sierpnia 2023

Grill na wiele chwil…

 


 

   Od dawna marzył nam się duży, solidny grill. A właściwie coś więcej, niż grill. Kuchnia letnia! Ponieważ ciepłe miesiące spędzamy w większości w ogrodzie, naturalnym było dla nas, że także i tam przygotowujemy oraz jadamy często posiłki. Latem nikomu nie chce się siedzieć w domowej kuchni i palić w piecu, od czego robi się człowiekowi jeszcze goręcej. No chyba, że zdarzają się jakieś pochmurne i chłodne dni. Wówczas palenie w piecu staje się nawet przyjemnością. Ale powróćmy do lata i naszych potrzeb. Do tego lata mieliśmy grilla skonstruowanego przez Cezarego z bębna od starej pralki automatycznej.  Takie okrągłe grille są bardzo popularne w naszych okolicach. Nie dość, że w ramach recyklingu daje się drugie życie bębnowi od pralki, to jeszcze całkiem dobrze się na nich piecze. Jednakże taki „bębnowy” grill ma pewne ograniczenia. Są nimi mała powierzchnia grillowania oraz skłonność blachy, z której jest zrobiona do rdzewienia i rozpadania się. Takoż i nasz pralkowy grill po kilku latach użytkowania ledwo już się trzymał. Trzeba było koniecznie zrobić coś nowego. I oto Cezary, jako znany już z wielu wcześniejszych wynalazków pomysłowy Dobromir postanowił własnymi rękami wykonać coś, co przetrwa wiele lat i będzie o wiele bardziej użyteczne, niż ów stary, rozpadający się grill.



   Najpierw myślał o wymurowaniu w ogrodzie jakiegoś piecyka. Podstawa miała być z cegieł a góra ze starej płyty kuchennej z pieca, który rozebraliśmy zaraz potem, gdy się tu wprowadziliśmy przez trzynastu laty. Taki murowany grill wymagałby jednak sporo roboty oraz poniesienia kosztów. Łączyłby się bowiem m.in. z wycementowaniem placyku, będącego podstawą pod taki grill, zakupu specjalnych, drogich cegieł szamotowych.  No i musiałby być umiejscowiony w jednym konkretnym i stałym miejscu w ogrodzie. A trudno się było na takie miejsce zdecydować. Bo oboje lubimy przesiadywać w różnych zakątkach ogrodu. Zależy to głownie od cienia, który o różnych porach dnia znaleźć można to tu, to tam. Jak zatem połączyć naszą skłonność do przemieszczania się z wybudowaniem nowego grilla?



   Cezary myślał, myślał  i wreszcie zmienił swoją pierwotną koncepcję. Otóż postanowił skonstruować grill w miarę lekki a do tego mobilny, łatwy do przemieszczania. Zorientował się, że w sklepie metalowym w pobliskim miasteczku kupić można na kilogramy ( niestety, wcale nietanią ) metalową blachę o grubości dwóch milimetrów. A sympatyczny sprzedawca gotów jest pociąć ją na żądany wymiar.  Teraz trzeba było tylko wszystko zaplanować, wyrysować, zwizualizować i policzyć. Wielkość grilla musiała bowiem odpowiadać owej blasze ze starego pieca, której Cezary wcześniej zrobił solidną, żelazną ramę, spawając ją ze znalezionych na złomowisku kątowników. Potem zaczęła się zasadnicza, konstrukcyjna robota. Cierpliwe, wielogodzinne spawanie, wiercenie, przykręcanie, docinanie, mierzenie i malowanie.  Było to pod koniec maja albo na początku czerwca. Nie pamiętam dziś tego dokładnie, bo sporo od tamtego czasu się u nas działo.




   Tak czy siak po wielu Cezarowych udoskonaleniach i modyfikacjach oraz moich uwagach grill gotowy był w lipcu. Powstał nieco podobny do kredensu albo kasy pancernej spory, metalowy wehikuł, pomalowany matową, niepalną farbą na czarno, z drzwiczkami, ozdobnymi zawiasami i uchwytami, oparty na czterech kółkach. Cudo owo posiada spore palenisko, gładką, żeliwną blachę, kratkę do pieczenia oraz metalową, zamykaną, zdejmowaną nadstawkę, umożliwiającą  np. wędzenie.


   Teraz zaczęła się zabawa z wymyślaniem tego, co mianowicie można przy użyciu takiego pieca przyrządzić. I okazało się, że bardzo dużo. Począwszy od grillowania klasycznych steków, kotletów, kurzych skrzydełek, szaszłyków i kiełbas, skończywszy na pieczeniu ziemniaczanych czipsów, plastrów cukinii, pomidorów, bułeczek czosnkowych i proziaków. A to nie koniec możliwości. We wnętrzu pieca da się upiec pizzę albo i chleb. Da się też wspaniale uwędzić szynkę czy rybę. A w powstałym popiele smakowite ziemniaczki.



   Od kiedy mamy ów ogrodowy piec nieomal codziennie sobie coś na nim przyrządzamy. Miło jest usiąść sobie wieczorem w ogrodzie i w towarzystwie łakomych piesków, pośród upojnych zapachów grillowanych potraw odpoczywać, oczekując na kolejne smakołyki. Słońce w tym czasie chyli się ku zachodowi, świerszcze cykają rytmicznie dokoła, żaby w stawiku kumkają chóralnie a my siedzimy sobie wygodnie i wpatrujemy się w rumieniące się na grillu potrawy albo w żarzące węgielki. Głaskamy psy, co chwilę namolnie podstawiające do pieszczot główki i grzbiety.  Jest nam spokojnie, bezpiecznie i swojsko. Roztaczają aromaty ogrodowe kwiaty i zioła. Pachnie płynące od łąk i lasów powietrze. Takie grillujące, długie wieczory są wspaniałym ukoronowaniem dnia. Dlatego na pewno, także i z powodu owego nowego grilla będziemy z tęsknotą obecne lato wspominać.



   Dodatkowo pojawia się jeszcze dla mnie pewna zasadnicza zaleta, takiego ogrodowego biesiadowania. Nie dość, że nie muszę tak często jak np. zimą wymyślać, przygotowywać i warzyć zwyczajnych, domowych obiadów, to jeszcze naczelnym szafarzem tych pieczonych, letnich przysmaków jest mój osobisty kucharz, Cezary. To on rozpala ogień, dogląda pieca oraz przygotowanych przy jego użyciu pyszności. To jemu łzawią oczy od dymu, który wydobywa się z pieca na początku rozpalania. Przynosi z drewutni kawałki śliwkowych, pachnących cudownie gałęzi. Dorzuca drew, przewraca zrumienione steki na drugą stronę i ostatecznie też decyduje, kiedy wszystko jest gotowe. Do mnie należy zazwyczaj wcześniejsze przygotowywanie wszystkiego do takiego wieczornego grilla. Zabejcowanie mięsa w przyprawach albo w marynacie. Pokrojenie na cienkie plastry umytych kartofelków. Zrobienie jakiejś sałatki albo surówki pasującej do takich potraw. Wyniesienie na dwór talerzy, sztućców i wszelkich przydatnych utensyliów a po wszystkim zebranie ich i umycie.



   


   A co należy do Misi, Hipci i Jacusia, naszych psich, wiernych towarzyszy? Machanie ogonami oraz niecierpliwe oczekiwanie na smakowite kostki i kurze korpusy, pieczone specjalnie dla nich. A potem gremialne zajadanie, chrupanie i proszenie się o kolejne i kolejne, albowiem tak u nich, jak i u nas apetyt rośnie w miarę jedzenia…

  






49 komentarzy:

  1. To jest rzeczywiscie absolutne cudo Olu! Fantastyczny ten grill , s w dodatku sliczny 👌👌👌Brawa dla Cezarego , ach zebym mogla jakos dyplomatycznie podpowiedziec mojemu podobny pomysl 😂Co prawda mamy grilla i to na kolkach i calkiem spory prostokat, ale pd kilku lat stoi nieuzywany... M sie juz nie chce rozpalac i tym zajmowac, skoro prosciej wrzucic kielbaski do piekarnika - i nie on ma robote 😂Ach, narobilas mi smaku na te grillowane przysmaki, nic nie smakuje wyborniej od miesiwa pieczonego na prawdziwym ogniu 👏 Pozdrowienia dla Was i jeszcze raz wyrazy podziwu nad zdolnosciami Cezarego 👌👌👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrawy z grilla, pod którym pali się drewnem z drzew owocowych rzeczywiście mają inny smak i zapach, niż te pieczone na grillach gazowych, elektrycznych, czy nawet takich, gdzie uzywa sie brykietów z węgla drzewnego. No i w ogóle dym z takiego grilla jak nasz bardzo ładnie pachnie. A co do smakołyków wypiekanych przy jego użyciu, to akurat ja najbardziej lubię te ziemniaczane czipsy. Kroję w cieniutkie plastry kilka wielkich ziemniaków, które wspaniale smażą sie na chrupko.Wiem, wiem, ziemniaki niezbyt są wskazane. Ale takie pyszne!:-)
      I ja jestem pełna podziwu dla zdolnosci Cezarego. Gdy już wehikuł grillowy był skończony i mój mąż zaprezentował mi go w całej okazałości aż dech mi zaparło z zachwytu!
      Oboje pozdrawiamy Cie serdecznie, kochana Kitty!:-))

      Usuń
    2. Olu, ja bym tez kroila jablka w plastry i robila z nich chipsy jablkowe - cos pysznego i w zimie do chrupania zamiast ciasteczek sa fantastyczne 👌Gruszki chyba tez mozna xxx Kitty

      Usuń
    3. Ilekroc mam tu wysyp jabłek, to w kuchennym piecu suszę je właśnie w formie takich jabłkowych czipsów. W tym roku raczej jabłek mało. Ale mam jeszcze troche suszonych z zeszłego roku!:-))

      Usuń
  2. Rewelacyjny pomysł z takim przydomowym grillem (aż mi się zachciało kiełbaski z grilla). Życzę Wam abyście spędzili przy nim wiele wspaniałych i niezapomnianych chwil. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że Ci sie zachciało kiełbaski z grilla. Mnie na samą myśl też ślinka leci!:-)
      Pozdrawiam serdecznie, Karolinko!:-)

      Usuń
  3. Twój Cezary to prawdziwy artysta! grill wyszedł porządny i ładny jednocześnie, a te sklepowe, to czasem takie na raz.
    Ile razy bywałam u rodziny na wsi, to takie letnie kuchnie były na porządku dziennym, w domu wtedy było chłodniej i czyściej, mnie much itd.
    Nawet pieski oblizują się na te wszystkie zapachy!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jotko za życzliwe słowa dla mego uzdolnionego konstruktora! :-) Mam nadzieję, że jego dzieło będzie nam słuzyć przez wiele kolejnych lat a ja wymyślę przez ten czas jeszcze wiele potraw, które da sie przy użyciu owego pieca ogrodowego wykonać!:-)
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  4. Wspanialy grill... jedyny w swoim rodzaju i wielofunkcyjny...Jestem pewna ze oprocz dobrego uzytku przyniesie Wam wiele radosnych chwil... Wszystkiego najlepszego...
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę ten grill jest jedyny w swoim rodzaju. Każdy z sąsiadów, który miał okazje go zobaczyć był pełen zdumienia i zachwytu!
      Dziekuję za serdeczne słowa Marylko i pozdrawiam Cię ciepło!:-)

      Usuń
  5. Genialny grill!
    Aż się chce grilla :D
    I piękne pieski! ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kocurku!:-)♥
      Pieski bardzo lubią to nasze grillowanie! Szkoda, że nie ma już Zuzi. Ona też to bardzo lubiła...

      Usuń
  6. Bez grilla czy ogniska nie wyobrażam sobie wiosny, lata czy jesieni i to też był argument dla przeniesienia się do siostry bo u niej to możliwe i często stosowane. U góry jabłka a w popiele ziemniaczki. Ależ wtedy pachnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak grill albo ognisko w ogrodzie dodają specyficznego nastroju, aromatu oraz w ogóle możliwości spędzania czasu. Pieczone jabłka? Mniam, mniam...Ale najpiękniej dla mnie pachną pieczone ziemniaczki...
      Pozdrawiam serdecznie, Krystynko!:-)

      Usuń
  7. Super grill, wieloczynnościowy :) Kiedyś poleciłaś filmy z Babą i Dziadem w Azejberdżanie. Wkręciłam się. Oni mają mnóstwo sposobów na palenie ognia. To teraz wy trochę jak Baba i Dziad :DDD
    A grillować można cały rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! I my nadal oglądamy z zainteresowaniem fimy Baby i Dziada z Azerbejdżanu. I bardzo podobają mi sie ich przeróżne piece, pomysły na potrawy, życie codzienne w ogóle. Odpoczywam i odprężam sie zupełnie przy oglądaniu tych filmików. I myślę, że wiele osób odczuwa podobnie, stąd ta duża ich oglądalność.
      A grillować mozna chyba rzeczywiscie cały rok. Będziemy z tym eksperymentować, póki sie da, bo i nas kusi zimowe grillowanie! Dziadowi i Babie nic nie powinno być przecież straszne!:-))

      Usuń
    2. Podajcie linka na Babe i Dziada z Azerbejdzanu - uwielbiam takie kanaly ! Kitty

      Usuń
    3. Masz Kitty :)
      https://www.youtube.com/watch?v=_qxmDD6mZko

      Usuń
    4. 👏dla Cezarego i gosppdyni❤

      Usuń
  8. Wspaniałe jest takie planowanie i realizacja według własnego pomysłu. Masz zdolnego i kreatywnego męża Olu, jestem pewna, że kupno nowego, gotowego nie sprawiłby takiej radości i dumy z własnych umiejętności. Jak to miło, że współpracujecie przy robieniu posiłków, wtedy smakują jeszcze lepiej. Szczęście odbija się w psich mordkach. Cudownych chwil przy Waszym udanym projekcie😘 Jestem pewna, że znajdziecie mnóstwo pomysłów jeszcze. Może nada się do suszenia grzybów? Pozdrawiam serdecznie. Maria❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Planowanie i samodzielne zrobienie potem czegoś według tego planu przynosi sporą satysfakcję. Ja to lubię i lubi to Cezary. A jesli zdrowie nam dopisze, to ten grill będzie nam służył przez lata. A propos zdrowia, to robimy sobie niekiedy przerwy od grillowania, bo wiadomo, nie zawsze pogoda pozwala, no i nie wszystkie potrawy z grilla są zdrowe a poza tym czasem chce się jakichs zwyczajnych, domowych potraw. Wczoraj np. byliśmy na grzybach. I na domowym piecu udusiliśmy je w sosie własnym a potem jedliśmy z makaronem. Pycha! Nie było tych grzybów na tyle by je suszyć. No i większosc niestety byłą robaczywa. Do suszenia najlepsze są grzyby późnojesienne. Miejmy nadzieję, że pojawią sie w tym roku.
      Pozdrawiam Cie serdecznie i dziekuję za życzliwe słowa!♥

      Usuń
    2. Ale zazdroszczę grzybów, u nas w Georgii to tylko kurki jak robaki wczesniej nie zjedzą. Uściski😘 Maria.

      Usuń
    3. No właśnie, Marylko! Grzyby teraz bardzo robaczywe. Przyjemnie się je zbiera, ale mniej przyjemnie potem obrabia, wykrawa. Coś tam z tego da sie zjeść, ale w porównaniu do ilości zebranych grzybów, to jakis marny procent! Tak czy siak ludzie wciaz na grzyby chodzą. Nie zrażają się, bo grzybów teraz mnóśtwo - pogoda sprzyja!
      Serdecznosci dla ciebie, Marylko!:-)*

      Usuń
    4. Ja tak miałam z kurkami, wielka radość i potem połowa do wyrzucenia. Następnym razem przecinałam i sprawdzałam na miejscu. Marzę o powrocie do Polski właśnie dla tego, czego tu nie mam. Chce mieć jabłonkę, porzeczki, wyprawy do lasu, zimę i płot🙂 Ściskam serdecznie Oleńko🙂 Co teraz czytasz? Uwielbiam Twoje polecajki😘

      Usuń
    5. Marylko!Rozumiem Twoje marzenia i tęsknoty za tak zwyczajnymi tu a niezwyczajnymi w USA rzeczami. Ach, tak to niestety jest, że człowiekowi zawsze czegoś brakuje i za czymś rozpaczliwie tęskni. Dlatego myślę, że jeśli wrócicie, to po początkowej radości na pewno zatęsknisz za czymś, co masz tam....Tak czy siak życie to zmiana i podejmowanie kolejnych ryzyk. Trzeba isc do przodu by nie żałować, że sie czegoś nie zrobiło.
      Co czytam? Zajmuje mnie literatura związana z drugą wojną światową. Ostatnio np. przeczytałam przejmującą powieść Mario Escobara pt. "Nauczyciel z getta". To o Januszu Korczaku. I jeszcze dokumentalne, historyczne opracowanie Jarosława Molendy pt. "Sadystka z Auschwitz. To o psychopatycznej a przy tym pięknej nadzorczyni Marii Mandl. Wiele czytałam w swoim zyciu ksiązek o życiu w obozach koncentracyjnych, ale wciaz dowiaduje sie czegoś nowego. Lubie też oglądać filmy na kanale "Polska okupowana" na YT. Bardzo dobrze zrobione, profesjonalnie i ciekawie. Polecam, jesli ktoś zainetersowany jest tymi tematami. Tu np, masz linka do filmu o procesie komendanta Auschwitz Rudolfa Hossa na tym kanale ( https://www.youtube.com/watch?v=8Vr2tt9vBiU)

      Usuń
    6. Dziękuję Olu, ja trochę też ostatnio takie ciężkie tematy przerabiam. Wszystko jest teraz przedstawione w inny sposób, albo ja patrzę inaczej, dojrzalej na ludzką naturę i wciąga mnie jej poznawanie. O pieknej bestii słyszałam, chętnie poczytam. Uściski i dziękuję za odpowiedz😘😘😘

      Usuń
    7. Mamy podobne zainteresowania, Marylko. Nie pierwszy raz już to stwierdzam. A ludzka natura rzeczywiście jest bardzo interesująca. A w ekstremalnych sytuacjach ujawniają sie jej nieprzewidywalne wcześniej cechy. Cóż, sami siebie też przecież zaskakujemy. Nie zawsze niestety pozytywnie...
      Ściskam Cię serdecznie!:-)♥

      Usuń
  9. Super grill!!! Naprawde doskonaly pomysl i taki wielofunkcyjny. Masz zdolnego meza Olenko. Moj Wspanialy grillowal nawet jak padal snieg 😂😂 serio, parasIol i juz szlo grillowanie. Junior owszem lubi ale nie az tak jak Wspanialy lubil. No coz, kazdy jest inny. I tak jalk piszesz, mnie sie tez w grillowaniu podoba to, ze ja mam mniej roboty, zwlaszcza, ze zmywanie naczyn tez spadlo na Juniora tak jak bylo kiedys obowiazkiem Wspanialego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Marylko!:-) Jestem dumna z Cezarego, że cos takiego wymyślił i samodzielnie skonstruował. Nie pierwszy zresztą raz.
      Myślę, że grilowanie czy też palenie ogniska ma w sobie coś pierwotnego, coś, co pozwala nam nieświadomie nawet poczuc się wolnymi i dzikimi, zespolonymi z naturą, jako nasi przodkowie sprzed tysiecy lat. Dlatego też obcowanie z ogniem, samo patrzenie na niego sprawia tak duża przyjemnosc. Człowiek szykuje sobie pachnace jedzonko, patrzy na ogień i czerwone węgielki i tym samym oddala sie od całego tego zwariowanego świata. Tak jakby on w ogóle nie istniał. Jakby sie było na jakiejś wyspie zaklętej w czasie, gdzie nie dzieje sie nic złego, nic niepokojącego, a za sprawą magicznego ognia istnieje tylko to zbawcze "tu i teraz". O tym wszystkim rozmyślam sobie nieraz grillujac wieczorami...

      Usuń
    2. O matko, ognisko!! Uderzylas w odpowiednia strune, kochana zarowno Wspanialy jak i Junior uwielbiaja ogniska. Jeszcze jak mieszkalismy w Astorii (NYC) to kiedys palili najpierw drewno specjalnie zakupione w tym celu, potem jak braklo to sie wzieli za jakies galezie. Na koniec obydwaj stwierdzili, ze stolik jaki mialam od wielu lat to juz sie na tyle rozlatuje, ze mozna go spalic 😂😂 Poszla w ruch siekierka i mlotek i po chwili stolik wyladowal w palenisku. Pamietam, ze jak szlam spac, bo oni mogli tak siedziec do rana to prosilam, zeby wiecej mebli nie palili 😂😂 Teraz Junior ciagle namawia mnie na palenie w tzw. fire pit, czesto sie zgadzam bo to jak piszesz fajnie tak z talerzem jakichs przysmakow ktore mozna jesc palcami bez uzycia niepotrzebnych sztuccow czy talerzykow, do tego lampka wina i jest fajnie. Tyle tylko, ze po lampce wina to ja sie nadaje tylko do lozka.... i to szybko 🤣🤣

      Usuń
    3. To, co piszesz o Wspaniałym i Juniorze Marylko, o tym jak lubili ogniska potwierdza moją teorię o pierwotnych instynktach, które ogień w nas, ludziach wzbudza. O poczuciu wolności i dzikości.
      Stolik Ci spalili? A to gagatki!:-)
      A co do wina, to w takie upały jak teraz panują w Polsce nie da sie pic w ogóle alkoholu. Bo od tego człowiekowi jeszcze goręcej. Najlepsza jest woda z sokiem albo jakis ziołowy napar na zimno!:-)

      Usuń
    4. No gagatki jak nic :)) Wiesz ten stolik to ja chcialam wyrzucic, ale Wspanialy jak Wspanialy deklarowal, ze stolik jest OK tylko trzeba go troche tu przykrecic, tam posmarowac czyms tam i bedzie jak nowka.
      Tymczasem zanim sie stolik doczekal odnowienia to go gagatki spalily:)))

      Usuń
    5. No cóż, Marylko! Często mężczyźni mają coś w sobie z wiecznych chłopców, z takich pełnych wdzięku gagatków, którym przychodzą do głowy szalone pomysły i którzy je radośnie natychmiast realizują!:-) Już wyobrażam sobie ich łobuzerskie miny, gdy brali sie za palenie tego stolika!:-)))

      Usuń
  10. Witaj sierpniowym popołudniem Olgo
    Świetny pomysł z tym grillem. Już poczułam zapach pieczonych jesienią ziemniaków. Zazdroszczę tych chwil przy nim spędzanych.
    Pozdrawiam festiwalem hortensji w ogrodzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ismeno!
      Tak, pieczone ziemniaczki rzeczywiście pachną wspaniale - i to już teraz, latem!:-)
      U mnie też łądnie kwitnie krzew hortensji.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  11. Widzę, że pełno tam u Was amatorów takiego biesiadowania. :) Myślę, że taki porządny grill na kółkach to super sprawa. Twój Cezary ma złote ręce. Pozdrawiam, życzę smacznego grillowania! 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Nasi ogoniaści, czteronodzy amatorzy są bardzo entuzjastycznie do grillowania nastawieni!:-) Lato ma w sobie mnóstwo urokliwych chwil. Tylko kapkę za gorąco, za duszno teraz. Dlatego najmilej jest wczesnymi rankami i późnymi wieczorami.
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  12. Mobilny kombajn wędzarniczo - grillowy😄 my dalej na bębnie od pralki pracujemy, jest wytrzymały. Kolega podarował nam, wbił rurkę w ziemi, osadził bęben i w tym samym miejscu trwa do dziś 😊 we wtorek robimy kociołek rodzinny tym razem w ognisku. Jest tak gorąco i parno, że nie nadaję się do życia, tęsknię za chłodem, serdeczności Maria z PP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie to okresliłaś, Marysiu - "mobilny kombajn wędzarniczo-grillowy"!:-) Bębęn od pralki też nam dobrze słuzył, ale w koncu sie zużył, niestety. A teraz czas na kombajn!:-)
      O tak! Strasznie jest parno i gorąco. Jakiś chłód ma podobno nadejśc pod koniec sierpnia. Oby!
      Pozdrawiam Cię ciepło!:-0

      Usuń
  13. Gratulacje dla Konstruktora, zdjęcia wywołały u mnie lekki ślinotok... bo my na sanatoryjnym wikcie z NFZ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, Gabrysiu!:-)
      Na sanatoryjnym wikcie Wasze zołądki sobie należycie odpoczną i zregenerują się a jak wrócicie do siebie będziecie mogli znowu sobie dogodzić róznymi mniej zdrowymi smakołykami!:-)

      Usuń
  14. Świetny grill i zakątek. Idealny klimat do biesiadowania pod chmurką. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej Olu, jeszcze raz obejrzałam sobie z bliska wszystkie zdjęcia i zdjęcie waszego psiaka obligującego się różowym jęzorem i wpatrującego się rozmarzonym wzrokiem w te piekące się smakołyki - bezcenne ! :) Ha ha , czy to Jacuś ? :) Buziaki Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kitty! Ta psina łakomie oblizująca się w pobliżu grilla to Hipcia, córeczka Jacusia. Hipcia kolorystycznie podobna jest bardzo do zmarłej dwa lata temu Zuzi. Natomiast Jacuś (równie łakomy) jest cały biały z odcieniami żółci, jako i jego druga córeczka ,bardziej od niego bieluśka Misia!:-)
      Buziaki dla Ciebie, Kitty!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost