sobota, 17 kwietnia 2021

Tacy, jak inni…

 



   Czy myślimy o sobie, że jesteśmy tacy sami jak inni? Czy może w danej sytuacji, która budzi nasze moralne wątpliwości zachowalibyśmy się inaczej, powiedzielibyśmy coś innego, niż ci, w których gronie się znajdujemy, z czyim zdaniem – nawet nieświadomie się liczymy?  Czy milczelibyśmy aby nie podpaść nikomu, czy też nie wierząc, by nasze słowa mogły kogokolwiek przekonać do czegoś, ponieważ już wiele razy próbowaliśmy dyskutować i zniechęciliśmy się, gdyż nie przyniosło to żadnych rezultatów? A może poszlibyśmy owczym pędem za innymi, odrzucając precz swoje przekonania, wiedzę, podszepty serca i sumienia? Czy bardziej liczy się dla nas -  wierność samym sobie i idące za tym zachowanie szacunku dla siebie, czy konformistyczne trwanie w grupie, która zapewnia nam poczucie akceptacji, bezpieczeństwa, przynależności, mimikry? Czy odrzucamy przynależność do owej grupy ponieważ czujemy się od niej mądrzejsi i czy dopuszczamy możliwość, iż w istocie to ta właśnie grupa może mieć słuszność? Czy autorytety mają wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości i działanie? I czy robimy coś, nawet gdy budzi to nasz wewnętrzny sprzeciw albo wymaga od nas bezwzględnego podporządkowania się innym? Czy mieliście okazję zastanowić się już nad tymi zagadnieniami i czy znaleźliście się w sytuacji, która taką refleksję mogłaby wywołać? 

 

    …Ja przypominam sobie wiele takich sytuacji. Ale opowiem Wam o jednej z nich dotyczącej akurat naszego blogowego poletka.  Odwiedzam różne blogi i często zdarza się tak, iż z sympatii dla ich autorów, albo w ramach rewanżu staram się skomentować ich posty, nawet gdy niewiele wiem na dany temat albo gdy jest on daleki od moich zainteresowań. Jednak ostatnio po wielu namysłach nie zdecydowałam się napisać u pewnej osoby ani słowa, mimo, iż poruszany przez nią temat wywołał we mnie żywy odzew. Dlaczego tak postąpiłam? Otóż by być w zgodzie ze sobą musiałabym napisać tam zupełnie coś innego, niż reszta komentujących, coś kompletnie przeciwnego niż oni. Wszyscy tam jak jeden mąż dodawali komentarze zgodnie z tą samą, obcą mi melodią, wszyscy grali w tym samym chórze pod dyktando i upodobanie autora bloga jako dyrygenta. A widziałam nieraz, pod starymi postami tego autora, iż wszystkich piszących w innym tonie, wyszydzano i ośmieszano, próbowano zdyskredytować lub twardo przekonać do jedynie słusznego myślenia.  Zrezygnowałam zatem z komentarza, nie chcąc stać się obiektem drwin, a przede wszystkim nie mając przekonania, iż moje słowa spotkają się z czyimś zrozumieniem i poparciem. Czy świadczy to o mym tchórzostwie, czy o rozwadze? Czy postąpiłam właściwie? Coś w moim sercu mówi mi, że jednak nie. Mam bowiem wrażenie, że coraz więcej jest takich zrezygnowanych wśród nas, uciekających w milczenie lub cenzurujących swoje wypowiedzi, separujących się od osób mających inne poglądy, zakładających otwarte tylko dla wybrańców blogi, wątpiących by próby znalezienia porozumienia z innymi miały jeszcze jakikolwiek sens. A brak rozmowy, rezygnacja z dyskusji, wycofanie się na bezpieczne pozycje zdaje mi się drogą donikąd, ponieważ to, co dzieje się na blogach, jest zwierciadlanym odbiciem tego, co rozgrywa się w realnym świecie dookoła nas. Dzielimy się. Odgradzamy. Nastawiamy nieufnie i wrogo do innych. Stajemy po dwóch stronach barykady. Jakbyśmy mówili dwoma różnymi językami. Jakby nie nosiła nas ta sama ziemia, jakby nad naszymi głowami nie trwało to samo niebo, jakbyśmy nie byli tacy, jak inni…

 


    Szukając wiedzy związanej z tymi i  pokrewnymi tematami bliskimi psychologii społecznej poczytałam kilka ciekawych artykułów opisujących pewne znane eksperymenty psychologiczne.  Odniosę się tutaj do dwóch z nich.

 

1.       Eksperyment Salomona Ascha.

 

   Salomon Asch, polsko amerykański psycholog w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku zrobił ciekawe badanie na młodych ludziach, w którym udowodnił jak wielką rolę w kontaktach międzyludzkich odgrywa konformizm.

   Zgromadził on w pokoju grupę świadomie odgrywających swe role studentów oraz niczego nieświadomego studenta, nazwijmy go X. Asch pokazywał im dwie plansze. Na jednej widać było jeden odcinek, na drugiej trzy. Prosił studentów o odpowiedź, który z tych trzech zbliżony jest długością do tego z pierwszej planszy. Odgrywający swe role aktorzy udzielali błędnych odpowiedzi, wskazując odcinek o wiele krótszy albo o wiele dłuższy niż ten z pierwszej planszy. Ostatni na to samo pytanie odpowiadać miał student X. I choć po jego mimice widać było, iż kłóci się to z jego wewnętrznym przekonaniem, że tak naprawdę chciałby powiedzieć coś innego, bo na własne oczy widzi jaka jest prawda, to jednak mimo wszystko udzielał takiej samej odpowiedzi jak większość. Ten sam eksperyment wykonano później wiele razy na innych grupach ludzi – w każdym wypadku wyniki były podobne.

   Co zatem ma wpływ na nasze decyzje, jeśli nie jest to wiedza, własna tożsamość? Tym czymś jest zazwyczaj potrzeba akceptacji grupy, lęk przed śmiesznością, jeśli odważylibyśmy się powiedzieć coś innego, niż reszta, nasze kompleksy wobec tych, którzy być może mają jakąś szerszą wiedzę, albo znaczą więcej niż my. Kiedy  stajemy przed presją otoczenia większość z nas woli bezmyślnie się do niego dostosować, niż ryzykować odrzucenie, wyszydzenie. Wolimy się upodobnić, niż ryzykownie czymś wyróżniać. Otoczenie skłania jednostki do dostosowywania się nawet wówczas, gdy jednostka czuje, iż to otoczenie nie ma racji.

   Salomon Asch przeprowadzał swe badania w czasach szalejącego w Ameryce makkartyzmu, w trwającej kilka lat atmosferze strachu i podejrzeń,masowego oskarżania obywateli o sympatyzowanie z ruchem komunistycznym, czyli swoistego polowania na czarownice. Bezpieczniej było wówczas nie wychylać się, udawać, iż myśli się tak jak większość, uczestniczyć w nagonce na innych by tym samym uniknąć oskarżenia siebie o współudział we wrogiej działalności czy w myślozbrodni (patrz – Orwell). Wiadomo jednak, iż wszelkie totalitaryzmy sprawiają, że jednostki aby przetrwać dostosowują się do większości, ponieważ to im się opłaca. Że głosy ludzi odważających się mówić coś innego, niż większość nie mają zazwyczaj wpływu na tę większość. A jeśli nawet się pojawiają to są zakrzykiwane, wykpiwane, przemilczane albo nawet usuwane w ramach służącej, rzecz jasna, dobru społecznemu cenzurze. 

 

2.       Eksperyment Stanleya Milgrama

 

   Stanley Milgram, amerykański psycholog żydowskiego pochodzenia na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku przeprowadzał badania mające pokazać jaki wpływ mogą mieć działające wbrew moralności autorytety na posłuszeństwo innych ludzi i czy większość z nas w danej sytuacji odrzuci swoje zasady etyczne, poczucie empatii i sprawiedliwości ślepo wykonując rozkazy tych, którzy nami rządzą.

   Do eksperymentów, rzekomo dotyczących mechanizmów uczenia się Milgram pozyskał wielu ochotników. Losowo podzielił ich na dwie grupy. Nauczycieli i uczniów. Oddzielił ich od siebie tak aby słyszeli się, ale nie widzieli. Uczeń został posadzony w osobnym pokoju a do jego nadgarstków podłączono przewody elektryczne. Do nauczyciela należało zadawanie prostych pytań danemu uczniowi. Do dyspozycji nauczyciela postawiono na stole maszynę służącą do porażania prądem. W razie, gdy uczeń udzielił złej odpowiedzi nauczyciel miał karać go szokiem elektrycznym (na początek bardzo lekkim a w miarę zadawania pytań, coraz silniejszym, maszyna miała 30 poziomów intensywności, od lekkich jak ukłucie komara po bardzo bolesne a na koniec śmiertelne). W pomieszczeniu razem z nauczycielem siedział ubrany w biały kitel naukowiec i w momencie, gdy nauczyciel zgłaszał jakiekolwiek wątpliwości, co do sensu zadawania dalszych pytań i stosowania coraz silniejszych dawek elektryczności wobec ucznia (słyszał z sąsiedniego pokoju płacz, krzyki, jęki bólu wydawane przez ucznia po kolejnych rażeniach prądem), naukowiec odpowiadał, że wszystko przebiega normalnie i że ma kontynuować wypytywanie oraz karanie.

Gwoli wyjaśnienia – krzyki bólu, jęki i płacz były tylko udawane, puszczane z taśmy. Tak naprawdę uczniów nikt nie torturował, jednak nauczyciele nie mieli o tym pojęcia. Myśleli, iż uczniowie cierpią naprawdę. W związku z tym narastał w nich coraz silniejszy stres oraz opory moralne. Do dalszego działania zachęcał ich obecny w tym samym pokoju naukowiec, który beznamiętnym głosem oznajmiał, iż eksperyment wymaga aby go kontynuować, że nie ma innego wyjścia.

   Niewielu „nauczycieli” zdecydowało się na szybkie przerwanie tego przerażającego eksperymentu. Do samego końca, czyli do fazy śmiertelnej dawki prądu dla ucznia w dotrwało aż 25% nauczycieli. S.Milgram powiadomiwszy w końcu uczestników swego badania o tym jak naprawdę ono wyglądało i jaki miało cel dowiedział się, że 84 % było zadowolonych z uczestnictwa w badaniu i tylko 1% żałował, iż wziął w nim udział.

   Nasuwa się pytanie: Dlaczego tak wiele osób podporządkowało się woli  i instrukcjom naukowca? Czy z powodu swego wrodzonego okrucieństwa? Upodobania do zadawania innym bólu? Braku empatii? Nic z tych rzeczy. Najważniejsza dla nich była siła autorytetu naukowca. Wiara w to, że on wie, co jest słuszne, zatem należy mu być posłusznym i nie kwestionować jego nakazów. Że ostatecznie, to przecież ów naukowiec bierze na siebie odpowiedzialność za przeprowadzenie i wyniki eksperymentu a odgrywające rolę „nauczycieli” osoby są tylko ślepymi wykonawcami jego „światłych” nakazów, że skoro ludzie wyrazili na początku zgodę na uczestnictwo w tymże eksperymencie, to nie wypada im go przerwać i tym samym okazać się głupim, niehonorowym, gorszym niż pozostali uczestnicy owego badania.

 


   No cóż. To tyle, jeśli chodzi o eksperymenty amerykańskich naukowców. Jednak czy nie przyszło Wam do głowy, że być może my wszyscy  bierzemy teraz udział w ogólnoświatowym, przerażającym eksperymencie?  I może komuś zależy byśmy się nawzajem nie rozumieli, byśmy byli skłóceni ze sobą, bezwolni, osamotnieni i bezsilni? Człowiek to brzmi dumnie, jednak to jacy jesteśmy naprawdę, do czego jesteśmy zdolni,  do czego skłonni,  okazuje się niespodziewanie w różnych momentach naszego życia.  Coraz częściej historia, czy też zwyczajna codzienność stawia nas wobec bardzo trudnych wyborów. Czy mamy w sobie na tyle odwagi, siły i pewności, by w obecnych czasach ośmielić się działać inaczej, niż inni? By nie wikłać się w coś, nad czym nie będziemy mieć żadnej kontroli? By szukać odpowiedzi na stale pojawiające się wątpliwości? By nie zrażać się porażkami i uparcie odnajdywać między ludźmi nici porozumienia, tego co nadal łączy a nie dzieli? By mimo kamieni pod nogami stale wędrować za głosem prawdy? By nie brać na wiarę wszystkiego, co mówią nam tzw. autorytety?  A może wolimy nie zadawać sobie pytań i po prostu idziemy przed siebie poddając się temu, co jest, licząc na to, że będzie dobrze, ponieważ musi być dobrze, bo większość nie może się mylić, a autorytety specjalnie nas oszukiwać. No a w ogóle człowiek, jako jednostka, tak niewiele przecież znaczy i na tak niewiele rzeczy ma wpływ… Płyniemy więc z prądem, czerpiąc pociechę z tego, że obok, w tym samym nurcie płyną inni, nie przyjmując do wiadomości, że nurt ów zmierzać może ku Niagarze…

 

55 komentarzy:

  1. Ostatnie czasy dobitnie pokazują jak łatwo manipulować społeczeństwem, ludzie we wszystko uwierzą, wszystkiego się wystraszą wystarczy im pewne sprawy nieustannie wbijać do głowy.Mam masy idące ramię w ramię- bo tak ktoś kazał!!!
    Odnośnie komentarzy, doskonale Cię rozumiem, są osoby, których misją wręcz jest wyśmiewać się z inaczej myślących. Trzeba byłoby mieć dużo czasu i sił, by wdawać się w polemikę, chociaż, gdy ktoś zieje jadem to syzyfowa praca.Tymczasem każdy powinien mieć prawo napisać to, co myśli, oczywiście z zachowaniem ogólnych zasad szacunku wobec każdego człowieka. Gdybyśmy mogły usiąść przy kawie i pogawędzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografie, jak zawsze, cudowne.

      Usuń
    2. Mnie też sie w głowie Basiu nie mieści, że masy tak dały się zmanipulować. Ot, co robi siła strachu i sączącej sie stale zewsząd propagandy! A przecież pamiętamy jeszcze czasy socjalizmu i wiemy, jakie było wówczas zakłamanie, jaka dyktatura, jaka cenzura. Historia lubi sie powtarzać, niestety a ludzkosc nie lubi, czy moze nie potrafi wyciągać wniosków.
      Tak, gdy ktoś zieje jadem rozmowa z nim nie ma sensu. Trzeba chronic swój spokój, przeznaczać siły na inne rzeczy niż bezproduktywne udowadnianie swoich racji. Tyle, że smutkiem i zgrozą napełnia mnie fakt, że coraz wiecej ludzi nie potrafi sie ze sobą porozumieć. Że ci, co sie dotąd rozumieli a nawet lubili, nagle stają sie sobie obcy i nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego i przez to jako społeczeństwo stajemy się słabi, poprzez brak wspólnoty nieodporni np. na atak z zewnątrz. I komuś taki stan rzeczy moze być na rękę...
      Fotografie, których użyłam w tym poście zrobiłam dawno temu , ale wydały mi sie adekwatne, by tutaj je zamieścić.Coś ważnego dla mnie symbolizują i to miasteczko górskie w dole i to niebo ponad mgłami i te drzewa z czerwoną łuną w tle...
      Myślę Basiu, że bardzo dobrze rozmawiałoby sie nam przy kawie albo np. podczas górskiej wędrówki. Może kiedyś, kto wie?!:-)*

      Usuń
  2. Myślę, że poruszyłaś tu co najmniej dwie sprawy, a może i więcej, nie sposób omówić wszystkie.
    Zatrzymam się więc przy ostatniej, wypowiem się, bo uważam, że warto rozmawiać.
    Każdy z nas miewa wątpliwości, szuka, czyta, rozmawia, autorytety bywają różne, ale różny jest tez tzw. zdrowy rozsądek, bo to, co dla jednego jest bzdurą, dla innych jest bardzo prawdopodobne.
    Wyśmiewać, ani obrażać nie powinno się nikogo, trzeba tez rozmawiać i każdy ma prawo do swej opcji, byle nie narzucał jej innym.
    Nie jestem naukowcem, nie wiem często, co mam myśleć, ale czymś trzeba się kierować w wyborach i nie wiadomo czy wybór będzie trafny, nikt z nas nie wie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja uważam, że warto rozmawiać, Jotko. Tym bardziej, gdy traktuje sie swoich interlokutorów z szacunkiem i uwagą, nawet gdy mają inne od nas zdanie, a nawet tym bardziej, gdy mają inne, bo zawsze można czegoś ciekawego sie od nich dowiedzieć. Bardzo dużo zależy od poziomu rozmówców. A propos - czy widziałaś może ostatni, z 12 kwietnia program Jana Pośpieszalskiego "Warto rozmawiać"? Jesli nie, to bardzo zachęcam do obejrzenia. Naprawdę mozna otworzyc szerzej oczy na wiele spraw. Ten program na pewno jest do obejrzenia na vod.pl. To chyba jedyny program z przesiąkniętej propagandą TVP, który da sie jeszcze obejrzeć.
      Oczywiście, że każdy z nas słucha, czyta, stara sie dowiadywać jak najwięcej, miewa wątpliwości. Powinno sie je mieć a nie łykać medialnych przekazów bez żadnej refleksji. Powinno sie stale szukać odpowiedzi w miarę rodzenia sie nowych pytań. Ale trzeba przy tym korzystać z różnych źródeł. Poszerzać krąg swoich zainteresowań, nie być jednostronnym i czytać tylko to, co potwierdzałoby nasze oczekiwania, natomiast nie zgodne z naszymi oczekiwaniami wiadomosci - ignorować.
      I nikogo, kto ma inne zdanie i osmieli sie je wyrazić nie wyśmiewać, bo to zamyka ludziom usta, zniecheca do kontaktu, oddala od siebie. I trzeba też pamiętać, że skoro w każdej legendzie kryje ziarno prawdy, tak i w różnych teoriach (zwanych dla ośmieszenia spiskowymi) takie ziarno może sie kryć.
      Tak, czymś trzeba sie w wyborach kierować. Wiedzą, intuicją, wiarą, ciekawością, sympatią czy antypatią. Nie wolno tylko twierdzić, że nasz wybór jest jedynie słusznym a wszyscy, co wybierają inaczej są głupsi, gorsi itp.Żyjmy i dajmy żyć innym.

      Usuń
  3. Obydwa eksperymenty sa mi znane od dosc dawna albo nawet bardzo dawna.
    Nie potrafie zachowywac sie "pod publiczke" jestem zawsze soba i to jest dla mnie najwazniejsze, czyli wiernosc moim wlasnym idealom/wartosciom/opiniom.
    Jak wiesz rok temu otworzylam zamknietego bloga dla bardzo waskiego grona. Mam po prostu dosc blogowego jadu, walki z wiatrakami... po co mi to? szczegolnie teraz na stare lata?
    A zaczelo sie od momentu kiedy ktos z czytelnikow mojego otwartego bloga Bez Odwrotu "pozyczyl" sobie zdjecie mojej lysej glowy wykonane w czasie kiedy chorowalam na raka celem wyludzenia darmowej peruki. Ten ktos wyslal MOJE zdjecie bez mojej zgody do kobiety, ktora dala ogloszenie ze odda za darmo peruke osobie chorej na raka.
    Tak mnie to ruszylo, ze oczywiscie zamknelam bloga, bo ja nie potrafie miec do czynienia z takimi ludzmi nie wazne czy na zywo czy wirtualnie.
    Takie zachowanie jest moim zdaniem ponizej wszystkich mozliwych poziomow podlosci i chamstwa.
    Komus sie moze nie podobac moje slownictwo w tym momencie, no coz jestem soba i nie mam zamiaru przepraszac.
    Na tym zamknietym blogu bylo w miare fajnie do czasu "pandemii" i znow sie okazalo, ze albo moge byc soba albo tanczyc pod publiczke. Dla mnie to nie jest wybor, ja nie musze wybierac, bo z gory wiadomo, ze nie moge byc nikim innym czy tez zachowywac sie inaczej niz byc soba.
    W zwiazku z czym znow zamknelam tamtego bloga i zaczelam pisac "w podziemiu" dla bardzo waskiego grona. W ciagu roku nie raz mialam takie momenty kiedy myslalam "a wlasnie powinnam to otworzyc dla publiki tak jak kiedys bylo Bez Odwrotu" I nawet nie tak dawno bo chyba tydzien temu juz mialam palec na tym przycisku... ale sie wycofalam.
    Dlaczego?
    Bo dotarlo do mnie, ze to moje miejsce w podziemiu jest wazne nie tylko dla mnie, ono jest wazne rowniez dla tego waskiego grona czytelniczek, ktore od czasu do czasu pisza w komentarzach "jak dobrze, ze chociaz tu moge powiedziec prawde, podyskutowac z innymi, ktorzy mysla jak ja".
    I te slowa sa dla mnie najwyzsza wartoscia, najwazniejszym uznaniem w oczach innych.
    Tak jak rok temu w dawnym miejscu zamieszkania otworzylam podworko za domem dla obcych dzieci zeby sie mogly bawic bez masek i byc po prostu dziecmi. Tak teraz stworzylam podobme miejsce dla doroslych.
    Co mnie najbardziej bulwersuje w zachowaniach innych w dzisiejszych czasach?
    Juz mowie.
    Jeszcze kilka miesiety temu kobiety w Polsce wyszly na ulice broniac prawd do decyzji o swoim ciele okrzykiem "WYPIERDALAC" co mialo ni mniej ni wiecej oznaczac "MOJE CIALO - MOJA DECYZJA"
    I wszystkie te kobiety byly bardzo dumne ze swojej postawy, pisaly o tym z duma na blogach i ja im nawet w pewnym sensie zazdroscilam, bo przeciez jestem Polka ale mnie tam nie bylo, bo ja tam nie mieszkam.
    I teraz te same dumne kobiety na swoich blogach o takich jak ja czyli osobach, ktore chronia swojego prawa do oddychania czystym powietrzem a nie przez szmate pisza "MORDERCY" co w tym momencie odbiera MOJE prawo do decydowania o MOIM ciele.
    I to jest kurestwo najwyzszego stopnia.
    Olu wybacz, ale nie potrafie pisac o tym w sposob delikatny... nazywam rzeczy po iminiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorry za literowki.... a w ogole to jest nowa notka w podziemiu:))

      Usuń
    2. O tych eksperymentach kiedyś tam czytałam i wówczas nie wywarły na mnie dużego wrażenia (pewnie dlatego, że nie mogłam ich wtedy jakos odnieśc bezpośrednio do chwili obecnej), natomiast niedawno obejrzałam je w filmikach na YT i naprawde mocno mną wstrząsnęły. Poczytałam wiec o nich wiecej i zrozumiałam jak bardzo, niestety, odnoszą sie do czasów, w których żyjemy, do naszej sytuacji i zimny dreszcz przeszedł mi po plecach...
      Teraz o idei istnienia zamkniętych blogów. Z jednej strony to świetny pomysł, bo rzeczywiscie można sie w takim wolnym od krytyki miejscu poczuć bezpiecznie, swojsko, można oczekiwać, że ludzie mysląc podobnie będą traktować sie tam z szacunkiem i sympatią. Ale z drugiej strony osoby myslące nieco inaczej, nie mają szans tam wejsc i dowiedzieć sie czegos wiecej, otworzyc oczy na coś, zmienic dotychczasowe zdanie albo sprawić byśmy my je pod wpływem tego, co oni mówią zmienili. Zamknięty blog ogranicza niestety wymiane poglądów, napływ świeżej krwi. Jednak rozumiem, że po przykrych doświadczeniach z blogami otwartymi, gdzie ich autorów czy czytelników spotykały nieprzyjemne sytuacje, gdzie mocno dotykały czyjeś złośliwości ma sie prawo i ochotę aby znaleźć sobie takie bezpieczne i wolne od frustracji oraz wzajemnych podejrzliwości miejsce. Blog, to trochę jak dom. Nie zaprasza sie do niego wrogów ani złodziei. Ale tym samym takze np. wędrowni filozofowie nie maja tam niestety wejścia. Coś za coś!:-)
      No i w końcu tyle ma sie stresów w życiu, że niechże chociaż blogi ich ludziom nie przysparzają nawet, gdy mówi sie na nich o trudnych sprawach, o ważnych problemach, które każdego z nas dotyczą.Ale jeśli rozmówcy potrafią traktować sie z szacunkiem, uwagą i sympatią, wtedy nie strach być szczerym i otwartym.
      I ja uważam, że każdy powinien mieć prawo decydować o swoim ciele. I że ci, którzy wymagaja tolerancji dla swoich poglądów, powinni je mieć dla innych a nie zwalczać ich, wyszydzać, zakrywać płaszczykiem cenzury.
      Traktujmy innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. To chyba najważniejsze.
      Marylko, drugiej takiej jak Ty nie ma. Walisz prawdę prosto z mostu, dosadnie nazywasz rzeczy po imieniu, jesteś szczera do bólu, ale na tym polega Twój urok. Zatem, nie zmieniaj sie nigdy!:-)*

      Usuń
    3. Wiem, taki zamkniety blog to generalnie mowiac "kolko wzajemnej adoracji":)) I tak, i nie, bo ja od poczatku mialam tam kilka osob, ktore wiedzialam, ze maja odmienne zdanie od mojego. I ciagle tak jest, ze oni swoje, ja swoje i wymieniamy sie argumentami, watpliwosciami. Tu nikt nikogo nie musi przekonac, bo nie o to chodzi, ja sobie nie uzurpuje prawa do ksztaltowania cudzych przekonan, ale nie pozwalam szkalowac moich. I to jest cala roznica. Jesli chodzi o nowe osoby, to tez mam juz w ostatnim doslownie tygodniu czy dwoch 4 nowe osoby. Nie biore ich ze tak powiem z "lapanki" ale jakos sie odnajdujemy i tylko kwestia odpowieniego momentu zeby sie znajomosc potoczyla w odpowiednim kierunku.
      Ja wiem, ze idealnie byloby gdyby kazdy blog mogl byc otwarty i gdybysmy umieli sie wzajemnie szanowac. Ale jak zycie dowodzi to jest niemozliwe.
      Nie bede dyskutowac z kims kto uwaza, ze moj brak maski czyni mnie MORDERCA i krzyczy NIE ZABIJAJ... no nie moge, bo ja bez wzgledu na to jaki raptus jestem to nikogo od mordercow nie wyzywam.
      W zasadzie to mam pytanie do tych co krzycza o zabijaniu czy jesli ktos nie jest dawca krwi to tez jest MORDERCA? przeciez krew ratuje zycie i na to sa dowody w przeciwienstwie do masek na ktorych skutecznosc nie ma dowodow.
      Znaczy ktos kto nie jest dawca krwi to automatycznie zabija innych. tak?
      No i jeszcze jedno pytanie jak sie ma ta misja ratowania zycia przed smiercia covidowa w porownaniu z domaganiem sie prawa do aborcji ktora przeciez jest moderstwem?
      Tu moje dawne kolezanki blogowe nie widza konfliktu pogladow?
      Pytam z nadzieja, ze moze sie ktoras wypowie w koncu nie u mnie czy u niej ale na neutralnym gruncie moze bedzie mozna podyskutowac.
      Czekam na odpowiedzi na moje pytania, grzecznie i cierpliwie ale ze szczera nadzieja czekam.

      Usuń
    4. Star, ja w poruszanych przez Ciebie kwestiach mam podobne do Twojego zdanie, o czym wiesz, więc chyba niczego tutaj już dopisywać ani dowodzić nie muszę. Uważam tylko, że mysleć trzeba, szukać odpowiedzi na swoje pytania, bawic sie w detektywa, jesli cos nie daje nam spokoju, nie zadowalać sie gotowymi formułkami, przekazami medialnymi, wypowiedziami pseudoautorytetów czy opłacanych przez prywatne firmy farmaceutyczne fachowców, jesli cos w środku nas mówi nam, że nie wszystko jest takie, jak sie nam wmawia, jak sie większosci wydaje...

      Usuń
    5. Olenko, ja znam Twoje zdanie.
      Te pytania zadalam osobom, ktore pisza o takich jak ja MORDERCA, ktore pisza o takich jak ja "im wiecej ich umrze tym lepiej"
      Te osoby wiedza kim sa, ja u nich nie komentuje, czasem czytam ze zwyklej ciekawosci, ale szanujac ich prawo do ich zdania milcze i wychodze. Jednak powyzsze przytoczone przeze mnie tu slowa bulwersuja.
      Dlatego zadalam te pytania, bo moze tu zdobeda sie na szczerosc i odwage i odpowiedza mi dlaczego w ich oczach jestem morderca? Dlaczego to dla nich bedzie lepiej jak ja umre?
      Mieszkam tak daleko, ze chyba raczej moja obecnosc czy jej brak nie powinien robic dla nich roznicy... a jednak zycza mi smierci i to "najlepiej w cierpieniach" jak sie jedna z nich wyrazila.
      Mimo wszystko byloby mi milo gdyby choc jedna napisala tu szczera odpowiedz na moje pytania.

      Usuń
    6. Minal tydzien, chetnych do rzeczowej rozmowy z argumentami nie ma.... spodziewalam sie tego niemniej jest to przykre, ze ludzi nie stac na nic wiecej niz bezpieczne pokrzykiwanie na wlasnym podworku, zza wlasnego plotu. Trudno nie pierwszy to raz i zapewne nie ostatni... takich odwaznych inaczej jest pelen swiat.

      Usuń
    7. Ano właśnie, Marylko. Rzeczowej rozmowy czy jakiejkolwiek debaty brak. I na blogach i w TV i w ogóle wszędzie. Jest szalejąca cenzura, jest obwinianie i nienawistne wyszydzanie a w najlepszym razie milczenie.I rzeczywistosć, co coraz bardziej skrzeczy i przypomina tę orwellowską. Przygnębiające...

      Usuń
  4. O komentowaniu na blogach - dobrzy ludzie myślą, że wszyscy są dobrzy. Niestety, tak nie jest. Blog to miejsce kreacji. Autor może być prawdomówny ale nie musi. Może kierować się uczciwością ale może też pisać notki o charakterze plotkarskim, i wtedy wszyscy wiedzą o kogo chodzi choć nazwisko nie pada. Takie wojenki blogerskie uważam za obrzydliwe bo jeśli ktoś przeczytał posta to niechże się odniesie do jego treści u autora lub milczy. Dlatego często milczę, prawda i tak obroni się sama. Szkoda zdrowia i czasu, życie nie jest za karę i wolę poczytać książkę. Są też blogi, które są ostoją i bezpieczną przystanią. Nie boję się (tak właśnie jak u Ciebie) napisać komentarza choćby był w opozycji do wszystkich bo wiem, że dyskusja nie będzie przemocowa lecz inspirująca. Przesyłam uśmiechnięte życzenia dobrej niedzieli. Wiosna i tak przyjdzie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Klarko. Blogi są różne, jak różni są ich autorzy. Nie można ufać każdemu, nie mozna przed każdym się szeroko otwierać.
      Dlatego i ja często milczę, bo coraz wiecej jest miejsc, gdzie przestaję sie czuć bezpiecznie. Ale smutno mi, że tak jest, że tak sie to zmieniło, że moje patrzenie na blogi, jakie miałam parę lat temu, okazało sie patrzeniem przez różowe okulary.Cóż, całe zycie się czegos uczymy. Szkoda tylko, że coraz częściej to taka gorzka nauka...
      Nie da sie chyba żyć bezboleśnie. Widocznie upadki i kamienie na drodze też nas czegoś uczą i są przez to potrzebne.Na szczęście poza kamieniami pojawiają sie też promienie słońca oraz jasne, bezkresne drogi, którymi warto i chce sie isć w towarzystwie osób czujących podobnie.
      Pozdrawiam Cię ciepło Klarko w tę kwietniową, coraz bardziej wiosenną, na szczęście, niedzielę!:-)*

      Usuń
  5. Poruszyłaś ważne obecnie tematy, trudne w zrozumieniu. Skupię się na jednym - autorytet. Każdy z nas mimo woli szuka autorytetów. Chociaż kiedy wnikliwie zastanowię się mam wrażenie, że takich ludzi jest coraz mniej. Każdy twierdzi, że jego jest najważniejsze. Przypomniały mi się wydarzenia z dzieciństwa. Co wakacje jeździłam na wieś w rzeszowskie. I tam wiekowa już Ciocia mówiła mi, że powinnam być dumna bo rodzice (urzędnik i nauczycielka) zostali zaproszeni w gości, gdzie będzie sołtys, nauczyciel i ksiądz. Wtedy ja miastowa - śmiałam się z tego. Jednak teraz jak pomyślę, że coś w tym było. Obecnie obserwując ludzi sprawujących te zawody, funkcje społeczne mam wiele obiekcji co do tych autorytetów. Mam ogólne wrażenie, że prywata i zakłamanie w danej chwili króluje. Wiadomo nie można wszystkich do jednego worka wrzucać.
    Ja staram się trzymać własnego zdania, unikałam poglądu "a dla świętego spokoju przyznam komuś rację wbrew sobie". Niestety im więcej mam lat nie chcę nadwyrężać swojego psychicznego zdrowia i częściej unikam takiego towarzystwa, albo milczę.
    A to się rozpisałam. Pozdrawiam Was wiosennie, chociaż aura za oknem mało o tym świadczy, ale ja będę przy swoim wiosenne ciepłe pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomina mi sie lektura z liceum: "Rozmowa miedzy panem, wójtem a plebanem. Każdy miał swoje interesy i to one były dla nich najwazniejsze a nie dobro zwykłych ludzi, niestety. I myśle, że do dzis niewiele sie w tej kwestii zmieniło.
      Autorytety zmieniają sie nam całe zycie.Jedne spadaja z piedestału, inne tam wchodzą. Niewiele jest takich, które mogą przetrwać tam na zawsze. Każdy ma inne autorytety i wzorce. Potrzebujemy ich zwłaszcza wtedy, gdy rzeczywistosć wokół staje sie coraz bardziej niepewna, niejasna, trudna do życia. I przykro jest, gdy nas nasze autorytety zawodzą. A niestety, coraz wiecej jest teraz osób, które choc mogłyby być autorytetami nie potrafia nimi być.
      Trzeba liczyć przede wszystkim na siebie, na swój rozum oraz na ludzi bliskich, tych którym możemy ufać, którzy nas nie zawiedli.I trzeba sie starać stale uczyć, dowiadywać nowych rzeczy, szukać odpowiedzi na swoje wątpliwości.Choćby po to, by móc innym coś wytłumaczyć, wskazać drogę, jesli ja zgubili...
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Oleńko w tę wiosenną, jeszcze troche śnieżną, ale coraz zieleńszą niedzielę!:-)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłam moje wynurzenia, ale pozdrowienia zostawiam.

      Usuń
    2. A zamiast tego dzielę się linkiem do filmu usuniętego przez cenzurę na YT. Może coś w tym jest?

      https://www.bitchute.com/video/HClhxGJCNboK/

      Usuń
    3. Droga Maksiuputkowa, chce Ci bardzo podziekowac za ten link. Co prawda jakims dziwnym cudem nie udalo mi sie go skopiowac ale nie wiedziec czemu uparlam sie i go ze tak powiem literka po literce przerysowalam. Najwidoczniej musialam ten film obejrzec i stwierdzam, ze warto bylo.
      Poza askpektami biblijno-religijnymi do ktorych nie potrafie sie ustosunkowac ze wzgledu na moj osobisty brak wiary to jest to najlepszy film w jezyku polskim jaki obejrzalam. Jest to doskonale tlumaczenie tego co ja od roku ogladam po angielsku ale nie potrafie ze wzgledu braku naukowego slownictwa w jezyku polskim wyjasnic moim polskim znajomym czy nawet u mnie na moim "podziemnym" blogu.
      Dziekuje Ci bardzo i z przyjemnoscia obejrze inne filmy nagrane przez te kobiete.
      Jedno jest pewne jesli ktos zostal usuniety przez cenzure z YT to ten ktos na pewno mowi PRAWDE. Tego jestem pewna na 100%.
      Jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Iwonko Maksiuputkowa! Bardzo dziekuje Ci za pozdrowienia i ów filmik. Właśnie go obejrzałam. Oj, daje on do myślenia, daje! Zwłaszcza ta jego końcówka o prawej części mózgu, o symbolice prawej strony w ogóle i o tym, co przepowiada ksiega Apokalipsy, gdy sie tę prawą stronę naruszy. Może naprawdę coś w tym jest? Czasy sa tak dziwne, wydarzenia tak straszne a ludzie tak otumaniani, że naprawdę wszystko jest możliwe.Tak czy siak, podobnie jak Star uważam, że skoro coś zostało poddane cenzurze, to widocznie, ktoś uznał, iż maluczcy nie powinni mieć do tego dostępu, gdyz zaburzało by to ich jedynie właściwy ogląd rzeczywistosci. W ogóle uważam, że zgrozą jest, skandalem i koszmarem fakt, iż ktoś na coś nakłąda cenzurę. A coraz częsciej sie to zdarza. Tyle ciekawych stron poznikało z YT. i co dzień znikaja kolejne. Bylebyśmy nie wiedzieli, bylebyśmy nie myśleli zanadto.
      Iwonko, i jeszcze wspomnę o tym Twoim usunietym komentarzu. Przeczytałam go zanim usunęłaś. Przeczytałam z duża uwagą. I bardzo dałas mi nim do myślenia, bo w sposób bardzo oryginalny i trafny poruszyłaś w nim ważne tematy. I już zaczęłam dyskutować na ten temat z Cezarym i juz zaczęłam planować, że temat jest tak ciekawy, że moze zrobie o nim następnego posta...A tu hop, patrzę - nie ma komentarza. Szkoda bardzo! No ale dobrze, że chociaż zdązyłąm go przeczytać. I bardzo Ci za niego dziekuję, Iwonko!***

      Usuń
    5. Ciesze się, że link znalazł odzew. Nie sądzę, że ten film zawiera całą prawdę, ale jest w nim sporo cennych punktów, na których warto dłużej skupić uwagę.
      Jeśli jeszcze coś mogę polecić, to rozmowę z Renatą Engel "Idealny czas na zmiany - Renata Engel(odcinek Specjalny) na kanale Each One Teach One. Przed chwilą obejrzałam ponownie żeby odwrócić uwagę od bólu po ekstrakcji zęba...
      Pani Renata wyraźnie akcentuje, jak ważne jest w rozwoju takie przejście od podświadomego kierowania się lękiem do kierowania się miłością. Taki skok kwantowy w rozwoju człowieczeństwa. Bo pomimo tego, że na zewnątrz wyglądamy jak ludzie, to lęk może zrobić z nas potwora.

      Usuń
    6. To ja sie przyznam, ze tez zdazylam przeczytac tamten komentarz zanim go usunelas i bardzo dziekuje :***

      Usuń
  7. Nie wchodzę w blogowe przepychanki, szkoda życia i zdrowia; swoje zdanie wyrażam tylko mężowi, bo nie wiadomo, na kogo dziś trafi się w rozmowie, a już temat religii i polityki omijam jak ognia. Jeśli coś mi się nie podoba, zostawiam i wychodzę, a raz zrażona nie umiem obdarzyć zaufaniem ponownie. Dyskutować? bić pianę? szarpać nerwy? po co? i tak trzeba rano wstać i zabrać się do pracy, nikt nigdy nie dał mi nic za darmo:-) może jestem letnia, nie zadziorna, nie przebojowa, żadna tam wojowniczka, i tak zostanie. Pozdrawiam Olu serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie ma sensu wchodzić w blogowe przepychanki. Czesto nawet takei blogowe kłótnie zdają mi sie to sztuką dla sztuki.Sztucznym kreowaniem problemu po to by zwiększyć poczytność i ilośc komentarzy na blogu.
      Są jednak blogi, których autorów lubimy i cenimy, wiec jeśli zajmuja sie jakims ważnym takze dla nas tematem chcemy sie wypowiedzieć, chocby po to by wiedział, że rozumiemy cos podobnie, czy też zupełnie inaczej, żeby wiedział, że poruszył cos w naszym sercu czy rozumie.
      A z zaufaniem mam podobnie. Jak ktoś mnie zawiedzie, rozczaruje, zrani czy nawet upokorzy, to zazwyczaj długo do niego nie wracam, bojac sie powtórki z rozrywki. Spokój ducha jest czymś najwazniejszym.
      Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu!:-)

      Usuń
  8. Całe życie się nad tym zastanawiam, kiedyś często nadstawiałam karku i stawałam w obronie swojej i innych. Idealistka reagująca zawsze na każda niesprawiedliwośc obrywałam strasznie, bo czasy w jakich przyszło mi dorastać nie sprzyjały buntowi i swobodnemu wyrażaniu opinii. Teraz mam satysfakcję, że wyszło namoje, ale nie juz z kim świętować.
    w internetowych dyskusjach zdarzało mi się mieć inne zdanie i czasami ktos z ulgą się przyłaczał. Ale bywałam też boleśnie wyśmiana, ot tak, bez refleksji, że mnie publicznie rani- patrzcie- taka niby wrazliwa, a co tutaj wypisuje. Nie znoszę, kiedy ktoś robi osobiste wycieczki, zamiast się trzymać dyskusji. Ucichłam, nie walczę, unikam konfliktów. Tak, mam odwagę działać inaczej niż inni, ale już nie mam potrzeby tłumaczyć się z tego. Zrozumiałam, że jak coś dzieli, to nie ma co na siłę szukać zrozumienia, niektórzy ludzie są jak telewizory, kompletnie pozbawieni empatii.
    Denerwują mnie podsyłane mi informacje i filmy, mające na celu pokazanie "prawdy", jkbym była idiotką zyjąca nieświadomie w czasach jednego wielkiego spisku. Mam swoje zdanie i trzymam je dla siebie, raczej nie wchodzę w dyskusję, ostatnio uslyszalam- w jakim ty swiecie zyjesz? Ech, w swoim wlasnym.
    Wspaniale jest rozmawiac, wymieniac się myślami i lękami, ale tylko z szacunkiem. Zawsze coś się z tego wynosi wartościowego. rozmawiać, a nie przepychać, ja się nie przepycham, znikam. Trudny temat wybrałas Olu, myslałam o tym cały dzień. wierzę w dobro w ludziach, ale życie kopie po kostkach i to dlatego wolimy się zamknać w skorupce i poczekać. Uściski kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marylko - idealisci zawsze maja pod górkę, zawsze najmocniej czują, a co za tym idzie takzę cierpią ,gdy ich coś albo osoby na których im zależy dotknie, ale to nie znaczy, że nie należy być idealistą. Idealisci, choc wyśmiewani często, choć krzywdzeni przez innych mają za zadanie nieść światło. I choć w pewnych okolicznosciach to światło zdaje sie nie oswietlać mroków jaskini, to jednak z czasem okazuje się, że ktos je jednak dostrzegł, że dzieki temu swiatłu, takze w nich obudził sie jakiś promyk, który pozwolił im wydostać sie z ciemnej jaskini.
      I tu nie jest ważne, czy wyszło na moje, czy na cudze - ważne jest czyste sumienie, ważne by nawet po latach nie wstydzic sie siebie, wiedzieć, że podjęło się jakąs próbę - nawet, gdy w tamtym momencie zdawało się, iz przegraną.
      Co do tych przesyłanych sobie wzajemnie filmików, to też róznie to z nimi bywa. Myślę, że nie zawsze ślący je ludzie chcą kogos na siłę uświadamiać, czy oświecać. Po prostu coś, co zobaczyli wywarło na nich takie wrażenie, że chcą sie nim z kimś podzielić, bo trudno trzymac w sobie wszystko, co nas boli, cieszy, zaskakuje.Jest to jakaś forma wymiany wrażeń i opinii. Przesyłania sobie wzajem tego ,co zdaje sie nam w jakis sposób ważne, cenne. W takich żyjemy czasach, że wiele z tych filmików jest bardzo szybko usuwanych z sieci przez cenzurę - dlatego sądzę, iz nie raz ludzie śpieszą sie z wzajemnym ich przesyłaniem, żeby zdązyć, zanim sie to stanie.
      Oczywiscie, ze wspaniale jest rozmawiać, gdy mozemy traktować sie wzajemnie z szacunkiem i zaufaniem. A coraz mniej jest ludzi, którzy to potrafią. Coraz wiecej ludzi sie zacietrzewia, obrusza, irytuje a nawet ośmiesza myslących inaczej. I co gorsza, robia to niestety takzę Ci, co do któych do niedawna nie mogliśmy sie takiego zachowania spodziewać. Smutne to i przykre...Na szczęście nadal można znaleźć niczym świecące w mroku perły tych, co dobrem odpłacaja za dobro a szczeroscią za szczerość!*
      Ja tez cały czas wierzę w dobro w ludziach. W to, że ono jest i będzie, że w końcu wygra.Ale po drodze do osiągnięcia jego tryumfu duzo jest cierpienia. Widocznie to cierpienie byc musi.Widocznie ono też czegos ludzkosc uczy. Z bólu rodzą sie najpiękniejsze wiersze, w cierpieniu wykuwaja sie najsilniejsze charaktery i postawy. Czasem jednak jest go tak duzo, że na jakis czas (tak jak napisałaś) chowamy sie niczym ślimaki w skorupce. Nie da sie jednak stale w tych skorupach tkwić, wiec w końcu znowu wystawiamy czułki i odważamy sie wyjsc na światło dzienne, bo moze tym razem juz tak nie zaboli...?
      I ja ściskam cie mono i bardzo serdecznie, kochana Marylko!

      Usuń
  9. Kiedy czytałam Twój tekst Olu, to pomyślałam, że zawarłaś w nim bardzo wiele ważnych pytań, ale też udzieliłaś na nie odpowiedzi z którymi się zgadzam. Czytałam o obu opisanych przez Ciebie doświadczeniach, jest ich zresztą więcej, ostatnio słyszałam o kolejnym. Pomyślałam wtedy, tylko po co były one przeprowadzane, z ciekawości i czystej chęci poznania natury człowieka czy po to, żeby wykorzystać je przeciwko nam, co przecież właśnie teraz się robi.
    Co do autorytetów...ach te autorytety. Od dziecka nie cierpiałam autorytetów, byłam buntownikiem, ciągle słyszłam, że jestem jakąś dziwaczką, że wiecznie staję w poprzek. Podobno nieposłuszeństwo jest podstawą utrzymania wolności, posłuszni są tylko niewolnicy (George Orwell). Nie lubiłam tłumów ani podążania za tłumem, chociaż lubię ludzi. W obliczu skomasowanej ludzkiej agresji zawsze odczuwałam silny lęk, wyczuwając narastającą siłę i niszczycielską moc takiej zwielokrotnionej agresji. Wobec tłumnego naporu złości i nienawiści usuwam się, nie podejmę w pojedynkę takiej walki, bo wiem, jaką cenę mogłabym zapłacić za głoszenie poglądów odmiennych i całkiem niezgodnych z obrońcami przeciwnego poglądu. Do walki z takim wahadłem potrzebne jest drugie wahadło, bo w pojedynkę niczego się nie uzyska, a wiele straci.
    Staram się żyć i działać zgodnie z własnym credo, o ile jest to możliwe, a ostatnio jest to coraz trudniejsze, bo chce się nas na siłę grożbami i manipulacjami ujednolicić, spacyfikować, pozbawić tak istotnej dla nas różnorodności w myśleniu, odczuwaniu i podejmowaniu własnych decyzji. Odnoszę wrażenie, że chce się nas zwyczajnie odczłowieczyć. A najbardziej boli to, że wielu i zdawałoby się rozumnych ludzi zupełnie tego nie dostrzega. Ale może ja nie mam racji? Czas okaże, tylko jeżeli ja i wielu myślących podobnie ludzi mamy rację to wtedy może być już za późno:(
    Pozdrawiam serdecznie z pierwszymi zielonymi listkami na drzwwach i krzewach jak z rodzącą się nadzieją, że może nie wszystko jeszcze dla nas ludzi stracone:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko - z tych i innych eksperymentów przeprowadzanych na ludziach widać niestety, jak przewidywalne są ludzkie zachowania, jak łątwe do zmanipulowania. I na pewno tak jest, że to, co naukowcy badają i w dobrej wierze odkrywają a potem przekazują światu ktoś potem wykorzystuje dla własnych interesów. Czy M.C. Skłodowska ogłosiłaby światu odkrycie promieniotwórczego radu, gdyby wiedziała w jaki sposób zostanie kiedyś wykorzystanie promieniowanie pierwiastków takich jak uran i pluton? Obawiam się, że takie rzeczy dzieją sie cały czas a inzynieria społęczna ma sie coraz lepiej.
      Ja, tak jak Ty, od kiedy pamiętam buntowałam sie przeciwko narzucanym autorytetom. I wciaz cos robiłam po swojemu, choć często źle na tym wychodziłam. Pytałam o to, o czo nie powinnam pytac, pytałam, nawet, gdy moje pytania wydawały sie innym głupie, podczas gdy inni przytakiwali albo milczeli, pewnie nie chcąc sie wychylać. Myślę, że buntowniczosć, to cecha twórcza, że trudnosci z podporządkowywaniem sie ogólnie obowiązującym wzorcom postępowania i znanym (a niekoniecznie prawdziwym) autorytetom, powinny cechować jak najwiecej ludzi, by nie zachowywali sie jak podobne do siebie jak krople wody automaty, mrówki w masie innych mrówek. Oczywiscie w walce z napastnikiem dobrze mieć za sojuszniczki inne mrówki, choćby jedną, wiedzieć, że nie jest sie jakimś oodosobnionym dziwakiem, ale że inni czują i myslą podobnie i w razie czego wesprą nas dobrym słowem czy czynem.
      Dobrze zauważyłaś, że ostatnio chce sie nas coraz bardziej ujednolicić, zamknąc drogę do innego, niż ogólnie obowiązującego postępowania, a poprzez coraz bardziej szalejacą cenzurę zamknac też drogę do wiedzy. Już tego kiedys w czasach socjalizmu doswiadczyłuśmy. Tylko, że kiedyś, moim zdaniem było łatwiej odróżnić, kto jest kim, widać było jasno co jest propagandą a co nie.Dzisiaj dla wielu to sie rozmywa i coraz trudniej jest obstawać przy swoim zdaniu, mając naprzeciwko tłumy przerażonych (a specjalnie wczesniej nastraszonych) ludzi.
      Dziekuje za podzielenie sie Twymi spostrzeżeniami, Marytko i za zielone pozdrowienia. Niechze ta zieleń zacznie wreszcie królować za oknem i w sercach. Budzić w nas nową siłę, świadomosc i nowe pokłady dobra.
      A ja póki co budzę znanego Ci zielonego, pogodnego smoka, smoczunia życzliwego, wszystkim przyjaznego i poprzez mgłę, którą okryte jest teraz Pogórze głośne cmoki od niego przekazuję!:-))

      Usuń
    2. Hmmm...Cześć smoku złotooki. No jak tam samopoczucie? Że co? Że może być?:-) Tiaaa, łapkę podaj, pazurki schowaj. Że co? Że pedicurek był zrobiony i pazurki obcięte. A to co ? Lakier amarantowy? Na smoczych pazurkach? Ty mnie tak tym spojrzeniem niewinnym nie czaruj i rzęsami nie zamiataj. AAaa! Że śniadanko było. Uhm, pewnie z dziewicy jakiejś niewinnej. Co, że nie, że dziewic nie jadasz!? Jasssne:)) Ą, że tylko świeżutki chlebuś z twarożkiem. A niech Ci będzie. A co tam tak majtasz ty ogonem zielonym? Aaaa, że chciałbyś mnie uściskać i buziaka dać! Nno, nie wiem, trochę nie mam odwagi...A ząbki umyłeś?! Że tak, i pastą miętową? I czy chcę żebyś chuchnął???! Nie, nie, co to, to nie! A skądżeś ty tę pastę wziął? Że od Oli. Acha... No dobra smoczuniu życzliwy, wszystkim przyjazny:)) jak pisze Ola, no to cmok, cmok smok:))

      Usuń
    3. A smok rozsiadł sie na lipie
      Gdzie radośnie mleczko chlipie
      Co wychlipi, to sie śmieje
      Mleczko się mu z pyska leje
      I zamienia w mgłę dokoła
      Co okrywa lasy, sioła
      Smok odrzuca pusty dzbanek
      Rzecze - czas rozjaśnić ranek!
      Czas uśmiechnąć sie do słonka
      Co sie za chmurami błąka
      I tabaki żażyć pora
      Kichnąc głośno - przegnać stwora
      Co fałszywie w dudy duje
      I humory ludziom psuje
      Smok zjadł chlebuś już z twarożkiem
      A że schrupał czosnku troszkę
      To pomimo pasty z miętą
      Troszkę czuć tę woń niepiękną
      Ale smok, co w górze siedzi
      Mówi - czosnek to niedźwiedzi
      A od niego siła przecie
      Niechże niesie sie po świecie
      Niech zielona siła działa
      I ożywia dusze, ciała
      Byśmy wszyscy tak jak smoki
      czuli jak w nas krążą soki
      Jak na nowo sie budzimy
      Nie lękając sie już zimy!:-)))




      I

      Usuń
    4. Marytko i Olu, musze sie do Was przytulic dziewczyny:)))
      Marytko masz racje, niewolnik jest zawsze posluszny, albo przynajmniej w 95% dlatego jest niewolnikiem.
      Czy Wy macie pojecie, ze mnie wyrzucono z liceum 4 razy (tak cztery razy) za nieposluszenstwo, za stawanie zawsze w poprzek, za wyrazanie swojego zdania itp.
      Zawsze mnie przyjmowano z powrotem, tak serio to moja mama wyplakiwala te moje powtorne przyjecia co bylo latwe, bo mama lubila plakac a z kolei dyrekcja szkoly lubila fakt, ze poza zachowaniem i jak to kiedys powiedzial pan dyrektor "niekontrolowanym otworem gebowym":))) bylam jedna z najlepszych uczennic w szkole.

      Usuń
    5. A to dobre Star:)) Mnie zagrożono, że matury nie zdam, że na bank obleję za ten pyskaty jęzor. No, ale on był grzecznie pyskaty i zawsze w obronie uciśnionych. O siebie niekoniecznie umiałam zadbać. Do szkoły latał ojciec żeby mi tyły ratować. Co on tam opowiadał nie wiem, ale skutkowało do następnego razu:))
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    6. Przytulam Was, waleczne dziewczyny i dobrego dnia życzę! U mnie słonko nareszcie cudnie przyświeca. Nareszcie więc będę mogła powalczyć w ogrodzie!:-))

      Usuń
  10. Trudny i nie trudny temat Olu.
    Kwestia decyzji i konsekwencji na które jesteśmy gotowi, a na które nie. Na ile chronimy siebie, na ile idziemy na bój. U mnie to płynne, czasem domek ślimakowy, czasem chytrze niby nic a coś, a czasem jak ziachnę pazurem :)
    Trzeba rozmawiać, ale też i mam pewność, że niektórzy muszą posiedzieć w tym czym siedzą i nie muszę tam się pchać. Wszyscy my tacy sami. Bywałam na miejscu tych ludzi i wiem, że wtedy nic nie dociera. Do mnie nie docierało. Dopiero Wszechświat mnie ogarnął za pomocą paru, niestety, kopniaków :)
    Zdecydowanie gdy uczeń gotowy, nauczyciel się znajdzie i to nie muszę być koniecznie ja.
    Ale mówię częściej niż milczę, bo tego potrzebuję. Bo mi trochę zależy jednak. Na sobie i innych. Na świecie, który zostawiam dla moich dzieci i wnuków. Więc się rozglądam i komentuję ;)
    A teraz idę obejrzeć film Maksiuputkowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też jest płynne to, czy jestem gotowa do otwartego mówienia o tym, co mnie gryzie, czy też zostawiam to dla siebie i bliskich. Myślę, że czasem w człowieku sie po prostu coś przelewa, kończy mu sie wytrzymałość psychiczna i nie daje juz rady milczeć, cichutko siedzieć w swoim bezpiecznym świecie, chocby nawet wiedział, że jego głos do nikogo nie dotrze albo będzie zakrzyczany. Myślę, że wszyscy mamy pod tym wzgledem podobnie. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości. I nawet nie chodzi tu o przyjmowanie roli nauczyciela, tylko o wypowiedzenie tego, co nam na wątrobie leży.Ot, taka chwilowa erupcja, potrzebna do rozładowania emocji. A potem znowu można odetchnąć, stulić skrzydła, wcisnac sie w swoją bezpieczną norkę.
      Mamy prawo mówic i mamy prawo milczeć. A wiec róbmy to, co czujemy, iż chcemy i powinniśmy w danej chwili robić. I pozwólmy innym zachowoywać się z zgodnei z ich potrzebami - byleby nie było to oparte na wzajemnym braku szacunku, ale na gotowosci do wysłuchania, do przyjmowania ludzi takimi, jakimi są. Tylko tyle i aż tyle.
      Pozdrawiam Cie ciepło, Aniu o słonecznym dzisiaj (nareszcie) poranku!:-)*

      Usuń
  11. Jak swiat swiatem podzialy miedzyludzkie istnialy zawsze, teraz jednak mam wrazenie ze wracamy do sredniowiecznej inkwizycji... Mojego obecnego bloga zalozylam, by nadal utrzymywac kontakt z wirtualnymi znajomymi, postanowilam pisac o neutralnych sprawach, zeby dodatkowo nie psuc sobie zdrowia i nerwow (o to doskonale troszcza sie glowne media).
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Elisabetto - bardzo dobrze to zauważyłaś, że obecne czasy coraz więcej maja wspólnego z czasami królowania średniowiecznej inkwizycji. Niszczy się ludzi myslących i działających inaczej, niż podoba sie to rządzącym. Zakrzykuje sie tych, co odważaja sie mówić coś innego. Cenzuruje się strony w Internecie albo nawet usuwa, gdy uzyją okreslonych słów, albo powiedzą o czymś, o czym wg władcó Internetu mówic nie wolno. Do czego doszlismy? Powtórka z socjalizmu?
      Nie dziwie Ci się, że chcesz na swoim blogu miec świety spokój. Gdzieś trzeba móc odpocząc od tego harmidru medialnego, od wzajemnych wrzasków i szyderstw. Trzeba miec swój włąsny, dobry swiat. Ocalać go póki sie da. A nie wiem, jak długo się jeszcze da...
      Pozdrawiam Cie równie serdecznie!:-)

      Usuń
    2. Pieknie to ujelas Olu "trzeba miec swoj wlasny, dobry swiat i ocalic go poki sie da"...

      Usuń
  12. Olu, juz wszystko tu zostalo powiedziane, lepiej tego nie moglas ujac, a czytelniczki masz madre, co widac po wypowiedziach... Nasunela mi sie jeszcze jedna mysl : otoz wielu naukowcow pracuje nie tylko " z dobrej woli", ale po prostu dla pieniedzy, " na zlecenie" , a ich sponsorami sa w wiekszosci grupy i firmy, ktorym zalezy , aby osisgnac wynik , ktory albo pomoze im wypromowac ich produkty ( chocby byly szkodliwe), albo pomoze osiagnac dalekosiezne cele, do ktorych potrzebna jest wlasnie znajomosc zachowan ludzkich, przewidywanie tych zachowan i ukierunkowywanie. Taka inzynieria spoleczna zajmuja sie od lat i to nie jest nic nowego. Nic sie w tym wzgledzie od czasow nazizmu nie zmienilo. Tylko czesc prac sponsoruja rzady ( badania naukowe przy uniwerytetach, akademiach medycznych, wojskowych itp), przewazajaca czesc wszelkich badan odbywa sie na zlecenie koncernow - ktore zatrudniaja i sowicie oplacaja naukowcow, ktorzy w zamian " produkuja odpowiednie wyniki'. Nauka i medycyna ( farmacja) nigdy nie byly tak zaklamane jak obecnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak, droga Kitty. Wielu naukowców pracuje tylko dla kasy i za te kasę są w stanie udowodnic najbardziej absurdalne tezy albo trwać przy swojej opinii, choćby w tym czasie nawet wielu innych fachowców mówiło coś kompletni przeciwnego.Kilka osób w radzie medycznej funkcjonującej przy rządzie polskim czerpie (lub czerpało w przeszłosci) korzyści z pracy dla koncernów medycznych. Tych samych koncernów, których szczypawki teraz promują. Bardzo im sie opłaca ta medialna propaganda. Zachodzi tu oczywisty konflikt interesów, ale co z tego? te osoby nadal wypowiadaja sie w mediach, nadal są traktowane jako nieomylne autorytety. Ech!Pewnie podobnie jest w innych krajach. Ot, co znaczy siła pieniądza!
      Serdecznie ściskam Cię Kitty!:-)*

      Usuń
  13. Witaj :)
    Z moich doświadczeń towarzyskich to Polacy nie umieją rozmawiać na sporne tematy. Albo się od razu frustrują, wręcz kłócą albo przypłacają to rozluźnieniem kontaktów czy relacji przyjacielskich. Czasy się zmieniają, uczymy dzieci rozmowy, wypowiadania swojej myśli, posiadania własnego światopoglądu, ale nie jestem pewna czy gdzieś nie zawieruszył się takt, rozpoznanie sytuacji. Wydaje mi się, że teraz jest pęd to prawa wypowiadania się bez względu na jego efekt. Nieważne, co kto myśli, czuje, ważny jestem Ja i moje zdanie. Kij ma dwa końce i tu jest tak samo. Papugujemy po innych krajach wiele rzeczy bez zastanowienia się, że my jako naród kłótliwy musimy wiele się nauczyć. Uważam, że bardzo dobrze zrobiłaś nie wypowiadając się w tamtym temacie. Moim zdaniem są rzeczy ważne i ważniejsze. :))) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Agatku!:-)
      To prawda - Polacy mają problem z umiejętnością wyważonej, taktownej rozmowy. Bardzo łatwo ferują swoje sądy i apodyktycznie chcą je narzucać innym, jako jedynie słuszne, podczas gdy wszelkie inne wyśmiewają albo zażarcie negują. Spotkałam sie z takimi postawami nie raz, nie tylko rzecz jasna, na blogach. Myślę, że duzo ma tu do rzeczy sposób wychowania dzieci w domach - czy rodzice dopuszczaja je do głosu i pozwalają pytać o wszystko, wyrazać swoje zdanie, czy też ucinaja wszystko gniewnym parsknieciem, że "dzieci i ryby głosu nie mają". Co wyrasta z takich dzieci? Sfrustowane istoty, które albo powielaja zachowanei swoich rodziców albo na siłę udowadniają swoje zdanie, bo juz nie chcą milczeć jak w dziecinstwie, bo nareszcie wolno im mówić. No i to samo w szkole. Za mało jest dyskusji, swobodnego zadawania pytań, uczenia dzieciaków tolerancji wobec cudzych wypowiedzi (zazwyczaj nauczyciel nie reaguje,albo śmieje sie z innymi, gdy klasa gremialnie wyśmiewa kogoś, kto odwazył sie powiedzieć cos innego, niz reszta). Z takich dzieciaków wyrasta armia dotknietych kompleksem niższosci osób. A kompleks niższosci niestety często rodzi w ludziach gniew, poczucie odegrania sie, chęc bycia górą za wszelka cenę.
      Bardzo szkoda, że tak jest. Bo jesli ludzie ze sobą nie rozmawiają i każdy obstaje przy swoim, wówczas tworzą sie wrogie sobie obozy, bez szans porozumienia, przyjecia jakiegos kompromisu, próby zastanowienia sie nad racjami innych ludzi.
      Czy da sie zasypać jakos tę przepaść miedzyludzką, czy w koncu wszyscy do niej powpadamy i zginiemy?
      Ech, trudne czasy, trudne tematy.
      Pozdrawiam Cie serdecznie i dziekuje za wypowiedź!:-)

      Usuń
  14. potwierdzę Twoje przemyślenia i pytanie dokąd zmierzamy owczym (w stadzie) pędem i otaczani jakąś pajęczą siecią. Często przychodzi mi na myśl, ze oto opowieści sf właśnie stają się realne. Dziękuję ślicznie za pozdrowienia i również pozdrawiam serdecznie.

    Zgadzam się z Twoimi przemyśleniami i są mi bliskie, nie tylko potwierdzając je aby się przypodobać. do komentarzy nie zdążyłam zajrzeć, ale planuje wrócić, bo ciekawi mnie zdanie innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam wrażenie, że sf staje sie coraz cześciej realną rzeczywistością. A najbardziej to mi sie zdaje, że żyjemy w dziwacznym śnie albo matrixie. Tylko jak sie z niego wydostać? Czy to w ogóle możliwe...? Ech, ciekawych czasów dożyłyśmy, Alis. Niestety. I zdaje mi się, że te nieciekawe, zwyczajne jak jeszcze dwa lata temu już nie wrócą.
      Cieszę się, że znalazłaś odrobine czasu by tu zajrzeć, że sie odezwałaś. Ściskam Cię mocno!:-)

      Usuń
  15. Ależ pozytywnie zamieszałaś Oleńko i dałaś wiele do myślenie. Jak Marysia tematy religii i polityki staram się omijać, nie piszę i nie komentuję. I jak Anna uważam, że gdy uczeń gotów, nauczyciel się znajdzie ale to nie ja muszę być nauczycielem. Raczej wolę być zadowolona niż mieć rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Krystynko, troche zamieszałam, bo zdaje mi sie, że warto mówić i pisać o tym, co człowiekowi na wątrobie leży, bo okazuje się, że innym leża podobne rzeczy. A wymiana poglądów, pomaga pozbyć sie niektórych emocji, cos zrozumieć, cos przemyśleć.Wymiana poglądów, rozmowa a nie pouczanie, nie wmawianie, że posiadło sie jakas wyższą mądrosć. A to wszystko z taktem, cierpliwością i uważnoscią dla interlokutora.

      Usuń
  16. Ostatnio zauważam Olu, że okazji do namieszania między ludźmi jest coraz więcej i co najgorsze z tego wszystkiego, to ludzie bezwolnie się temu poddają. Rozumiem Twój dylemat. Czasem człowiek chciałby wykazać się odwagą i powiedzieć to, co czuje - tylko z drugiej strony - tak jak piszesz - byłoby to nakręceniem spirali dla hejtu i nienawiści, na którą tylko pewne jednostki czekają. I szczerze mówiąc - nie wiadomo jak postąpić , aby było dobrze. Bo po co później marnować swój spokój i energię na rozpatrywanie tego, co ktoś będzie miał do zarzucenie - to jest TYLKO wirtualny świat Olu i nie ma sensu się angażować do tego stopnia, by przypłacić to swoim spokojem. Przekonałam się o tym nie raz , gdy rozpoczęłam jakąś dyskusję w grupie - na fb mając inne zdanie - na początku cała się angażowałam i przejmowałam - a potem sama się z siebie śmiałam. Tyle czasu, tyle emocji... a tu świat prawdziwy odłogiem leży :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak szybko sie ludzie denerwują w dyskusjach internetowych, tak samo dzieje sie to w realnym, codziennym naszym żyiu. Mozna tego do pewnego stopnia unikać, wycofywać się, milczeć i nie uczestniczyć, ale bywa, że jakis temat jest dla nas tak ważny, trzeba sie odezwać, wyrazic swoje emocje i uczucia. Mam zważenie, że świat internetowy i rzeczywisty coraz mocniej się przenikają, upodabniają. Jesteśmy tu i tam. I wszędzie chcemy być prawdziwi...
      Bzuaki, gabrysiu droga!:-)

      Usuń
  17. Oleńko! Wpadłam na chwilkę:-) Może juź oglądałaś na yt, jeżeli nie to w wolnej chwili wpisz na yt - Jerusalema i zobacz jak cały, dosłownie cały świat tańczy do piosenki "Jerusalema" Master KG i Nomcebo Zikode. To największy muzyczny wiral zeszłego i tego roku.
    Tak trochę wyskoczyłam jak Filip z konopii, ale mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze i moja propozycja nie przyszła nie w porę:-)
    Pozdrawiam serdecznie***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko! Dziekuję za podpowiedź w kwestii tej piosenki "Jerusalema", o której wcześniej nic nie słyszałam i nie miałam pojęcia, że cały świat jej słucha i tańczy. Rzeczywiscie niezwykła i wciągająca. Przesłuchałam ją kilkukrotnie, przeczytałam tłumaczenie. Matko ziemio - ocal nas wszystkich! - chciałoby sie zakrzyknąć razem z wokalistką śpiewającą w dziwnie pięknie brzmiącym afrykańskim języku Zulu.
      A w ogóle to lubię, jak wyskakujesz niczym Filip z konopii. Lubie spontanicznosć i szczerość!:-)
      U nas wszystko ok. Po prostu pracy w ogrodzie sporo, jak to na wiosnę. Dobrze jest pobyć na wolnym powietrzu, poczuć od nowa więź z ziemią...
      Pozdrawiam Cię gorąco o deszczowym poranku!:-)***

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost