poniedziałek, 4 lutego 2013

Cz.2 - Lubieżne kobiety i bezbronni mężczyźni



   Pokój z sześcioma metalowymi łóżkami pochłaniał jej głos. Szept rozchodził się pomiędzy metalowymi prętami łóżek i jeszcze bardziej przycichał na gołych ścianach. Była rozbrajająca z walizką w jednej ręce, torbą podróżną w drugiej i bezbronnym uśmiechem, który rozlewał się samoistnie, aż do z lekka opadających włosów na policzki.

   Zakłopotany John z niedowierzaniem patrzył na objawienie. Na pozornie krótką chwilę przymknął powieki, a nieco przydługie rzęsy oparły się o szczerą krawędź wyobraźni wiodącą do rzeczywistej abstrakcji materializującej się pomimo wewnętrznego oporu. Postacie zmieniały twarze w zawrotnej szybkości, sytuacje były dla nich tłem ich różności.

   Doskonale pamięta wieczorek taneczny, ten i inne. Grzanie ławy było dla niego wystarczająco dobrym zajęciem. Lubił patrzeć na wirujące pary w poświacie rozlewających się uśmiechów, zalotności i nabrzmiewających pragnień. Nic nieznacząca odległość pomiędzy spiętymi ciałami potwierdzała przełomowość tego, co mogłoby być początkiem oraz kontynuacją. Wyrwany został zdecydowanym głosem z hipnozy. „Masz zatańczyć ze mną!”. Dziewczyna z rozpuszczonymi włosami stała tuż przed nim. Wbrew swojej naturze zawahał się. Po chwili, pod kontrolowaną intensywnością spojrzenia wziął ją za rękę i wmieszali się w tłum tańczących. Miała mokre dłonie. Kolejno wycierał je w białą koszulę. Tańczyli na linii spojrzenia przenikającego na wskroś. Musiała poczuć skraplające się opary na jego dłoniach. I tak, jak on poprzednio brała dłoń i wycierała w swoją białą bluzeczkę zupełnie okrywającą kształtność wezbranych piersi. Suchą już dłonią pieściła sterczące sutki, by po chwili wziąć drugą i ponownie nie gasząc napięcia dopieszczała swój instynkt. Taniec przeistaczał się w taniec niepokornej bliskości. Rytm ich własnych pożądań wyznaczał kroki. Kroki ku sobie.

   Ich samotność została przerwana głosem dyżurującego nauczyciela. Nagłe polecenie: „Proszę zachować odstęp!” nie zachwiało wzajemnej infiltracji. Postawili na esencjonalność spojrzeń, która miała pozostać łączącym je elementem przez kolejne chwile. Przecież nie wymienili niepotrzebnych słów. Nieprzydatne pomiędzy trwającym porozumieniem budowały przyszłościowe wyobrażenia.

   Dziewczyna mieszkała na obrzeżach miasta. Prawie wioska z dymiącymi kominami przysiadłych domostw. Chrzęst zmrożonego śniegu pod nogami grał im własną melodię. Cichą, przyciszaną rozpromienionym biciem serc, a głośne rozmowy przeplatane wybuchami śmiechu dawały czas rozprężenia, tak im potrzebny. Zatrzymywali się nazbyt często, a dociskane policzki dogrzewały pragnienia i wzajemną chęć czegoś jeszcze bliższego.

   Przed bramą zamykającą obszerny podjazd nadszedł czas pożegnania. Widoczność zakłopotania znalazła odbicie w przeciąganym milczeniu. Nie odmówił, kiedy zapytała czy wejdzie na chwilę. John nie wiedział, czy chęć ogrzania ciała czy duszy była dominująca. A może to jej wdzięk i powabny uśmiech sprawił, że po wąskich schodach prowadzących na poddasze poszedł za zjawą wpasowaną w jego wyobraźnię?

   Typowo dziewczęcy pokój jawił swój urok ilością porozwieszanych ozdób i ozdóbek. Wypośrodkowana tonacja jednoznacznie określała rozmarzenia, tu rozwieszone pomiędzy podłogą, a sufitem. Długo analizował znaczenie obecności takich, a nie innych dystynkcji misternie wplecionych w całość.

   Zaczęła od rękawiczek. Zsuwała je powoli, palec po palcu czekając na reakcję. Była. W szalejącej wyobraźni tulił pragnienia. Napięcie wszystkich mięśni sięgało szczytu. Przechodziło w lekkie drżenie. Podeszła i niby obejmując szyję, kocim ruchem zsunęła kurtkę. Miękko upadła na podłogę nie niepokojąc względnej ciszy. John patrzył, z jaką zręcznością błyskawicznie stanęła przed nim naga. Wzięła go za rękę i przysiadła na krawędzi łóżka w znacznym rozkroku. Zachęcony przyklęknął przed nią. Z namaszczeniem dokonywała aktu oddzielania klejącej się odzieży, od pulsującego ciała. Wcale nie sporadyczne pocałunki jątrzyły jego ciało.

   Ułożona na rozpiętości łóżka z dumą wypinała piersi. Piękne kształtem, tryskające jędrnością zdominowały dzielącą ich przestrzeń. John niecierpliwie przesuwał wzrok, tylko na trochę dłużej zatrzymując spojrzenie na czerniejącym zagłębieniu pomiędzy podbrzuszem, a nieznacznie podciągniętymi udami.

„No chodź!” -  usłyszał po chwili, a jej blado drżące usta pozostawały nieruchome w miejscu.


Wejdź powiedział John do kobiety z pociągu.

14 komentarzy:

  1. No nareszcie coś dla dorosłych! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz rozumiem czego oczekują kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  3. A dalszy ciag bedzie, czy mamy go sobie wyobrazic?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witojcie Gospodarzu!Jużesmy nanosili słomę ze stogu na podściółka, to możem se odsapnąć i ździebko poczytoć ksionżki. Ale żescie rychtyk pikny erotyk narychtowali! A Gospodyni obaczyła, jak Wy se z obcom babą poczynacie w ty ksionżce?
    A tak w ogóle pośpieszyłeś się i jednak poszło w kierunku erotyki. Chociaż to tylko retrospekcja, a całość ujęta w ramy. Czy ten głowny bohater to nie lekarz (no bo te łóżka...)? Kiedy ciąg dalszy? Fajnie to tak czytelników za nos wodzić?
    Trza mi już kończyć. Idę se sznekę z glancem pośrupać.

    OdpowiedzUsuń
  5. No... no... hmmmm... czekam na dalsze:))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Cezary, chyba zapomniałeś napisać cdn :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie bez powodu powiadaja, ze mezczyzni sa wzrokowcami:)

    OdpowiedzUsuń
  8. nieee no musi być ciąg dalszy..;0

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciąg dalszy oczywiście będzie. Natchnienie na „pstrym koniu” jeździ. Na razie ucichło. Jak wróci to dam znać. Dziękuję za dotychczasowy doping i pozdrawiam serdecznie wszystkie czytelniczki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super to wycieranie mokrych dłoni.
    Wolę czytać rano:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Od razu mi choroba przeszła....czekam na ciag dalszy ..bardzo wciągające....

    OdpowiedzUsuń
  12. Cholera, jak nie konduktor, to dyżurujący nauczyciel!
    Szczęśliwie łóżko nie zarwało się...

    Bezbronni mężczyźni... tak, tak, oczywiście ;))

    Trzymam kciuki, Cezary, za powrót weny!

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost