„Inteligentny, lecz zły człowiek to najgorszy rodzaj potwora moralnego” - zdanie, które gdzieś niedawno przeczytałam mocno zapadło mi w pamięć i pobudziło do refleksji. No bo tak właśnie jest. Niestety najczęściej tacy właśnie ludzie pchają się do władzy pragnąc rządzić innymi a najlepiej całym światem. Tylko władza ich raduje, syci, podnieca. Tylko całkowita kontrola nad bliźnimi satysfakcjonuje i uspokaja. I to w równym stopniu dotyczy obu płci, choć jak wiadomo do tej pory o wiele mniej kobiet niż mężczyzn sprawowało realną władzę. Jednak wszystko się zmienia. Dzisiaj (jak prawią poprawne politycznie media) płci jest znacznie więcej a do tego coraz więcej kobiet zarządza krajami, organizacjami, ministerstwami. I niestety, wiele z nich pokazuje jak mało różnią się od mężczyzn w jakości sprawowania owej władzy. Jak bardzo potrafią być autorytarne, bezlitosne, mściwe, zaborcze i zazdrosne…
Tego typu ludzi nie skłoni się do pełnej wzajemnego szacunku rozmowy czy chociażby autorefleksji. Wydają się niereformowalni. Zabetonowani w poczuciu swojej wyższości i lepszości. Zachwyceni sobą. Pogardzający słabszymi i biedniejszymi. Nie uznający żadnych autorytetów. Zawsze pewni siebie, przekonani do swych racji, cyniczni i niezdolni do współczucia, pójścia na kompromis czy spontanicznej bezinteresowności. Na nic uderzanie do ich serc, do wspólnych doświadczeń, do tradycji, moralności i honoru. To dla nich puste słowa. Słowa godne wyszydzenia. Nie da się z nimi porozumieć, przekonać do czegoś, co stałoby w sprzeczności z ich doświadczeniami i interesami. Są zamknięci wewnętrznie i jak gdyby oddzieleni od reszty bliźnich pancerną szybą. Pełni tłumionej agresji, pasji i gniewu. Zaborczy i nieprzewidywalni. Potrafiący jednak dla własnych korzyści udawać kogoś zupełnie innego. Na pokaz uśmiechać się serdecznie, tryskać dobrym humorem, emanować wdziękiem, elokwentnie i ze swadą zabierać głos na niemal każdy temat, wywoływać podziw widzów i słuchaczy, porywać za sobą innych. I nie przestawać przy tym kontrolować sytuacji, wytrwale tkając swą sieć, na zimno oceniając kogo należy zniszczyć a kogo nagrodzić i jaka maska jest dla nich w danym momencie najbardziej przydatna...
Skąd biorą się tacy ludzie? Czy są z gruntu źli? Czy tacy już się urodzili, czy może jakieś traumatyczne doświadczenia w dzieciństwie wywarły na nich tak destrukcyjny wpływ? Co można by było odkryć, gdyby dostać się do samego ich jądra, do najbardziej mrocznych czeluści ich duszy? Być może byłby tam lęk przed uczuciami i przed ich zranieniem, obawa przed obnażeniem swych emocji, głęboko skrywane poczucie niższości i niezabliźnionej krzywdy…Pewnie można by im współczuć, można by nawet starać się im pomóc, gdyby nie to, iż robią wszystko, by nie przyznać się do tego, że jakiejkolwiek pomocy potrzebują, że coś jest z nimi nie tak. Wręcz przeciwnie. Za wszelką cenę starają się sprawiać jak najlepsze wrażenie. Nie odkrywać nigdy swoich słabości. Tego typu ludzi zdarza nam się spotkać na co dzień i przez jakiś czas nie rozpoznać w nich potworów moralnych, bo przecież wyglądają i zachowują się jak każdy z nas. Dopiero przy bliższym poznaniu okazuje się, kto zacz.
Niestety, cała historia ludzkości pokazuje nam, że do władzy najczęściej dochodzili właśnie tacy diabelscy osobnicy z przerośniętym ego. Władza zawsze nieodmiennie przyciąga do siebie istoty wyzute z empatii i pozytywnych emocji a umiejętnie udające upragnionych zbawców oraz miłosiernych samarytan. Cały czas jednak uparcie kroczące po trupach do celu. I tu przychodzi na myśl cała galeria takich postaci: Neron, Caryca Katarzyna II, Stalin, Hitler, Mao Zedong, Pinochet, Kim Ir Sen…A jest przecież mnóstwo innych, nieznanych z imienia, bo zawsze schowanych w cieniu bezwzględnych zarządców. Szarych eminencji, mających być może jeszcze większą władzę, niż ci widoczni na świeczniku…
A skoro tych potworów moralnych tylu było kiedyś, znaczy to, że i dziś ich nie brakuje. Nie będę tu wymieniać konkretnych nazwisk, bo pewnie każdy z nas ma kogoś takiego na myśli. Niestety, w chaosie codziennych wydarzeń i sprzecznych wiadomości coraz trudniej określić jednoznacznie, kto jest kim. Za kim rzeczywiście warto iść a przeciwko komu należałoby powstać. Podzielonymi, ogłupionymi czy też zobojętniałymi narodami znacznie łatwiej jest rządzić. Dlatego jedyną bronią zwykłego człowieka może być tylko jego rozsądek, intuicja i moralność, a przede wszystkim odwaga swobodnego, niezależnego myślenia i mówienia na głos tego, co się myśli. Bardzo ważna jest też wierność własnym tradycjom i przekonaniom oraz dystans do tego, co się dzieje. Coraz trudniej dzisiaj jednak o takie wartości. Najtrudniej zaś zachować ów dystans bo historia cały czas się toczy i tworzy, stale nas dotyczy, zahacza coraz mocniej i rani. Zresztą, nie zawsze ów dystans jest dobry. Oznacza on bowiem najczęściej próbę nie zwracania uwagi na zło, które się dzieje, chowanie głowy w piasek, bierność. A skoro ktoś jest bierny, to ktoś inny czynnie podejmuje za niego decyzje. I zło rozrasta się swobodnie dalej przez nikogo nie powstrzymywane.
A tymczasem w mateczniku dziejów rodzą się wciąż kolejni zdemoralizowani, żądni władzy osobnicy wymyślający nowe sposoby na złupienie i skrzywdzenie zwyczajnych ludzi. Nieustannie prą do rządów albo jeśli już je mają, to za żadne skarby nie chcą możliwości ich sprawowania stracić. A pod pozorami czynienia dobra dla ludzkości czy planety ciemiężą słabszych od siebie, napadają na inne narody, przejmują cudze ziemie. Inni mają nieco odmienne, bardziej wysublimowane sposoby działania. Trudniejsze do jednoznacznej oceny, bo sprytniejsze, bo prowadzone pod płaszczykiem pozytywnych reform. I to oni wprowadzają kuriozalne przepisy, restrykcyjne prawa, autorytarne doktryny i szalone ideologie niszczące spokój oraz codzienność człowieka. Niezwykle sugestywnie wmawiają wszystkim jakie to szczytne ideały nimi powodują a tak naprawdę, jak zwykle chodzi im tylko i wyłącznie o dobry interes, o zysk i władzę. Prą do przodu niczym tarany niszcząc głos sprzeciwu na swej drodze, skrzętnie cenzurując wszystko i wszystkich, co by im mogło ową władzę odebrać. Dbają aby propaganda ukazywała ich wyłącznie w pozytywnym świetle, by na ich idealnym wizerunku nie pojawiła się najmniejsza rysa, mogąca dać podległym im istotom nieco do myślenia. Świat wprost roi się od okrutnych, lecz uśmiechających się niby gwiazdy filmowe caryc, czy też ubranych w drogie garnitury bezwzględnych Kilkujadków oraz ich wiernych pomagierów. A my co? My siedzimy grzecznie w swoich szufladkach, naciągając mocno czapkę na uszy oraz oczy i pokornie przyjmując swój los pragnących jedynie świętego spokoju dobrych krasnoludków. I tak to się toczy niczym w baśni…