czwartek, 22 listopada 2018

Wewnętrzne dziecko w nas…





   Potupawszy na mrozie kilkanaście minut i biegając wokół domu z zawsze chętnymi do zabawy pieskami doczekałam się wczoraj wieczorem przyjazdu kuriera z przesyłką ze Śląska a konkretnie z Mysłowic. Ucieszyłam się, że dał radę wjechać pod naszą górkę, bo ślizgawica tutaj straszna!Ozdobne pudełko, które wręczył mi ów dzielny kurier zawierało kilka ciekawych przedmiotów. Pierwszym i najważniejszym była nagroda za wygraną w konkursie zorganizowanym przez Gabrysię Kotas, autorkę bloga "Pogodna dojrzałość".
  Otóż Gabrysia w jednym ze swoich postów poprosiła czytelników o rozwinięcie takiego oto zdania: „Moje wewnętrzne dziecko najbardziej lubi, gdy...” 

Po dłuższym namyśle napisałam tak:

 

   Dziś mogłabym jeszcze dopisać, że moje wewnętrzne dziecko lubi dostawać upominki, gdy chęć ich podarowania wypływa ze szczerego, dobrego serca, zwłaszcza gdy darczyńca jest tak sympatyczną, wrażliwą i pełną pogody ducha osobą jak Gabrysia. Ale o Gabrysi napiszę więcej za chwilę. Teraz czas aby pochwalić się podarunkami z kolorowej paczki. 


   Dostałam książeczkę autorstwa Gabrysi pt. „Lekcje przyjaźni”, wykonaną przez nią szydełkiem piękną chustę w odcieniach jesiennych liści oraz  będące także dziełem jej utalentowanych rąk maskotki przedstawiające misia i aniołka. Sama nie potrafię szydełkować ani robić na drutach dlatego podziwiam osoby, którym tak pięknie to wychodzi, które potrafią swoimi zdolnymi dłońmi wyczarować istne dzieła sztuki.



   W paczce znalazłam także dwa ręcznej roboty ślicznie przyozdobione mydełka zrobione przez jej przyjaciółkę, Aldonkę oraz stroik świąteczny i bombkę ozdobioną metodą decoupage’u, autorstwa kolejnej jej przyjaciółki, Bernadetki (na poniższym zdjęciu można obejrzeć więcej dzieł jej czarodziejskich rąk).




 Jestem zachwycona wszystkimi prezentami i wzruszona, że te utalentowane, nieznane mi osobiście osoby pomyślały o mnie. A dlaczego przyjaciółki Gabrysi chciały mnie czymś obdarować? Otóż wszystkie one zamówiły w tym roku mnóstwo przetworów z mojej spiżarki i były nimi zachwycone (Bernadetka zamawiała nawet kilkukrotnie, ponieważ dzieliła się konfiturami i sokami ze swoją rodziną i musiała potem odnowić swe zapasy!:-). Przyjaciółki Gabrysi także zapragnęły dać mi coś co same zrobiły. Coś,  co jest cząską nich samych a zarazem wyrazem życzliwości dla mojej osoby.  Tak właśnie odebrałam prezenciki od nich. I bardzo za nie jestem wdzięczna!:-)

   Moje wewnętrzne dziecko bardzo lubi sprawiać ludziom przyjemność i cieszyć się ich radością!


   Moje wewnętrzne dziecko lubi spotykać na swojej drodze osoby pokrewne duchowo, takie z którymi od razu, przy pierwszym spojrzeniu, komentarzu, liście albo rozmowie łapie bliski, serdeczny kontakt, takie, z których płynie pozytywna energia, ale też sporo mądrości życiowej i umiejętności wczucia się w serca innych ludzi.
   Taką właśnie osobą jest Gabrysia Kotas.  To widać w jej twórczości dla dzieci (jest autorką trzech książeczek: „Lekcje przyjaźni”, „Gabrysia dzieciom”, „Misie Gabrysie – leśna przygoda”) oraz  poezji dla dorosłych („Pogodna dojrzałość”, „Uśmiech codzienności”). Od kiedy mam tomik jej wierszy w domu lubię do niego sięgać, aby znaleźć tam ciepło, spokój,  dojrzałość przemyśleń, pochwałę codziennego, prostego życia, jego pogody i niepogody i przede wszystkim aby spotkać w nim wewnętrzne dziecko mieszkające w Gabrysi. 

 Oferta spotkań autorskich
  
    Gabriela Kotas od kilku lat jeździ po bibliotekach i księgarniach rozsianych po całej Polsce na spotkania z dziećmi zainteresowanymi jej książkami oraz wydzierganymi przez nią na szydełku misiami. W okresie przedświątecznym owe książeczki i misie cieszą się szczególnie dużym zainteresowaniem, ponieważ są świetnym pomysłem na prezent pod choinkę. Mięciutkie, przytulańskie misie schować można do kieszonki albo tornistra i tym sposobem zawsze mieć przy sobie swojego małego, miłego przyjaciela!:-)

   Dodam jeszcze, że lubię też telefoniczne rozmowy z Gabrysią, moją krajanką ze Śląska, bo słyszę w jej głosie ten charakterystyczny akcent z tamtych okolic, z krainy mojego szczęśliwego dzieciństwa, bo rozmawiamy o znanych mi miejscach, bo nitki naszych losów plotą się tak podobnie…

   Wszystkich zainteresowanych osobą i twórczością Gabrysi Kotas odsyłam do jej bloga "Pogodna dojrzałość". Na tym blogu można się poczuć swojsko i bezpiecznie. Znaleźć uśmiech i łzę wzruszenia. Wszystko, co najważniejsze.

A poniżej jeden z pięknych wierszy autorstwa Gabrieli Kotas:


Dobro

Dobrym być
Chociaż przez chwilę zapomnieć
o sobie
Być dobrym
Dobrocią nieprzymuszoną
Objąć ramieniem,
Uśmiechem ogrzać
zziębnięte serce
drugiego człowieka.
Napisać na kartce parę dobrych słów,
żeby przerwać milczenie
Być dobrym
to nic wielkiego
To nie jest zadanie ponad ludzkie siły
Dobro przecież nic nie kosztuje
Najtrudniej jest w sobie
dobro zobaczyć
A potem to już
jakoś samo

 ___________________________________



wtorek, 20 listopada 2018

Widok z naszego okna…


 


   Zimno i ślisko. Pochmurno. Kto nie musi z domu wychodzić ten nie wychodzi. Niewiele samochodów decyduje się dziś na wyruszenie do centrum wsi i dalej, do miasteczka. Czeka ich tam bardzo stromy zjazd a pewnie nikt nie zadbał o posypanie drogi solą czy żwirem. Na szczęście zrobiliśmy wczoraj spore zakupy, odnowiliśmy zapasy w zamrażarce i lodówce a więc przynajmniej przez dłuższy czas nie musimy ruszać się z naszego siedliska.Do południa palimy w kuchennym piecu rozkoszując się ciepłem, które rozlewa się na kuchnię i przyległy do niej pokój. Po południu rozpalamy w piecu centralnego ogrzewania żeby w całym domu zrobiło się przyjemnie i żeby była w kranach gorąca woda. Pierwszy śnieg, który spadł wczoraj nadal cienką warstwą leży na drogach i łąkach. Przytupujący na mrozie, okutani w czapki, szale i kaptury uczniowie doczekują się wreszcie przyjazdu spóźnionego szkolnego autobusu. Kilka stopni na minusie wystarczyło aby tym brzuchatym, czerwonym pojazdem tak zakręciło na oblodzonej szosie przez naszym domem, że omal nie wpadł do rowu. Samotny motocyklista wyłaniający się zza zakrętu podpiera się lewą nogą, żeby nie przewrócić się na tym lodowisku.  Jadąc powoli i ostrożnie autobus oraz motocyklista znikają w oddali. I znowu droga pusta. Okolica bezludna i cicha.




  Sikorki na dobre rozpoczęły już ucztowanie w karmniku zawieszonym na młodej lipce. Widzę jak jedna z nich z apetytem dzióbie tam słoninkę. Obserwująca ją Hipcia próbuje doskoczyć jak najwyżej aby capnąć ptaszka. Na szczęście bezskutecznie. Reszta psów szaleje na śniegu. Nawet tak mizerna jego ilość je cieszy. Drzewa zupełnie już bezlistne tworzą w oddali ciemną, mroczną w nastroju ścianę lasu. Niewiele na razie na dworze bieli, która dodałaby pejzażowi światła i tego specyficznego, zimowego, dziewiczego piękna. Dominuje szarość i czerń nagich gałęzi drzew, wyblakła rudość traw, gdzieniegdzie spod cienkiej pierzynki śniegu przebłyskują kolory ostatnich, jesiennych liści.







   Nic nadzwyczajnego. Nic wyjątkowego. Ale każda chwila ma znaczenie. Każda warta jest dostrzeżenia czy nawet opisania. Powoli, ale bezustannie dokonuje się kolejne, maleńkie przeistoczenie. Jutro ten widok choć podobny, będzie jednak odrobinę inny, bo zmiana jest treścią i sensem życia, nawet gdy żadnych zmian wokół siebie i w sobie nie dostrzegamy, nawet gdy się przeciw nim buntujemy…




   Do posłuchania proponuję dzisiaj kolejną piękną piosenkę Stanisławy Celińskiej „Już nie trzeba mi”, z tekstem jej autorstwa a muzyką Macieja Muraszki.



Mijają noce, dnie
Życie mknie obok nas.
Tak rzadko możesz rzec
Czasie stój! Chwilo trwaj.
 
W problemach życia gubisz się
I czasem nie wiesz, czy żyć chcesz
Żal tego, co przeszło już
Dlatego teraz proszę cię
Myśl o tym, że masz tylko mnie,
A ja, że tylko ciebie mam.

Już nie trzeba mi wielkich słów pośród nocy
Zatrzymałam czas żeby znów z tobą być.
Jutro znikniesz gdzieś, życie dalej się potoczy
Choć tych kilka chwil podarował nam los.

Być może przyjdzie dzień
Zejdą się drogi dwie
To będzie ten nasz czas
Życie zmieni swój bieg.

Czy uda nam się, czy też nie
Nie od nas to zależy, wiem
To los, tylko los rządzi, więc…
Zamykam oczy, kryję łzy
Ty pochylony szepczesz mi
To, przez co serce moje drży.

Już nie trzeba mi wielkich słów pośród nocy
Zatrzymałam czas żeby znów z tobą być.
Jutro znikniesz gdzieś, życie dalej się potoczy
Choć tych kilka chwil podarował nam los






P.S.
A na "Karczmie na rozstaju dróg" do poczytania kolejny odcinek. Powoli ta toczona przeze mnie od prawie roku opowieść zbliża się do końca...

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost