Kilka razy już
na tym blogu pisałam o poznanych na Pogórzu Dynowskim ludziach. Są to osoby w bardzo
różnym wieku, o prostych albo skomplikowanych drogach życiowych, miejscowi albo osiedleńcy, jednak łączy ich
wszystkich kilka bardzo ważnych dla nas cech – szacunek i miłość dla tej ziemi,
pracowitość, otwartość oraz ciepło emanujące z ich serc.
Dziś chciałabym opowiedzieć
Wam o mieszkającym parę kilometrów od naszego gospodarstwa Maćku, osiadłym w
tych stronach rok wcześniej niż my, dużo młodszym od nas farmerze. Maciek na
początku był dla nas dość tajemniczą, budzącą ciekawość personą. Widywaliśmy go
niekiedy, gdy przejeżdżał obok naszego domu i wiózł na swoim zdezelowanym
pickupie jakieś materiały budowlane, narzędzia, ziemię, worki pełne nasion albo
inne niezbędne w świeżo urządzanym siedlisku rzeczy. Mijaliśmy się w pobliskim
miasteczku. Pozdrawialiśmy z dala i biegliśmy do swoich zajęć. Maciek nie miał
czasu do stracenia. Pędził aby zdążyć wykonać u siebie jak najwięcej robót
zanim zmieni się pogoda albo zanim skończą się niezbędne fundusze. Dwoił się i
troił aby wykarczować zbyt gęsto porosłe młodniaki, założyć biodynamiczne uprawy, obsiać pola, doprowadzić
wodę z potoku w dolinie do swej starej chaty, zbudować szklarnię i piwniczkę ziemną,
zrobić przetwory, przygotować drewno na zimę. Maciek na zaledwie kilkanaście
tygodni pojawiał się w naszych stronach a potem na parę długich miesięcy wyruszał
do pracy za granicą. W dzisiejszych czasach bowiem trudno utrzymać się tylko z pracy
na roli, choć jest to marzeniem wielu
młodych rolników. Większość
zamieszkałych na naszym Pogórzu farmerów wyjeżdżało w przeszłości i nadal wyjeżdża
na saksy, by potem przez pozostałą cześć roku mieć za co żyć i spokojnie obrabiać
swoje pola. Takoż i nasz młody sąsiad, ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero
wtedy, gdy w końcu przy jakiejś okazji zagadaliśmy do siebie i bliżej się poznaliśmy.
Polubiliśmy się. Zaczęliśmy
się wzajemnie odwiedzać. Spotykać na wieczornych ogniskach przy gitarze.
Zajadać w naszej kuchni proste potrawy i popijać swojskie wino z czarnego bzu. Znaleźliśmy
między nami pokrewne zainteresowania i mnóstwo ciekawych tematów do dyskusji. Ciągnęło
nas do siebie choćby z tej racji, że i my i on byliśmy tu obcy a nasze gospodarstwa
i ziemie potrzebowały takiego ogromu prac porządkowych, remontowych i
rekultywacyjnych, że zajęcia wystarczyłoby dla armii wojska na długie lata. My
tymczasem staraliśmy się ogarnąć wszystko własnymi rękami i w jak najkrótszym czasie.
Mieliśmy zatem podobne usposobienia, refleksje
i potrzeby. Doradzaliśmy i pomagaliśmy sobie wzajemnie w wielu sprawach. Chcieliśmy
jak najlepiej zagospodarować te nasze miejsca na ziemi, znaleźć dla siebie
sposób na godne życie i przeżycie. My z Cezarym z racji tego, że mieliśmy do
dyspozycji duży budynek gospodarczy i ogrodzony ogród wymyśliliśmy sobie prowadzenie
hodowli zielononóżek kuropatwianych, ale
Maciek długo zastanawiał się nad tym jak mógłby najlepiej wykorzystać swoje
kilkanaście hektarów łąk, lasów i malowniczych wzgórz. Pamiętam, że wiele razy rozmawialiśmy
z nim na ten temat. Przychodziła nam do głowy hodowla koni albo owiec, uprawa
ekologicznych warzyw albo ekoturystyka. Jednak nasz młody sąsiad wciąż szukał, wciąż
łamał głowę nad tym, co zrobić by wreszcie nie musieć już wyjeżdżać do harówki
zagranicę, ale móc zostać tu na stałe i każdą chwilę poświęcić swej ziemi, w
pełni cieszyć się pogórzańskim żywotem osiedleńca.
W końcu w zeszłym
roku wykrystalizowała się Maćkowi ostateczna koncepcja i od tej pory robi
wszystko by zrealizować swój śmiały plan. Pomaga mu w tym jego przyjaciółka, angielska
psychoterapeutka i pisarka Sarah (artykuł Sarah pt. "Matki bliskie ziemi" i dzikie kobiety" ) . Razem tworzą niezwykłe wizje a potem wcielają
je w życie wierząc, iż znajdą się ludzie chcący uczestniczyć czy też partycypować w kosztach realizacji ich
wyjątkowego projektu.
Otóż Maciek wraz
z Sarą postanowili stworzyć na swojej ziemi mały raj, miejsce, gdzie żyje się w
zgodzie z naturą, gdzie przy uprawie warzyw i owoców nie używa się żadnej
chemii. Mają zamiar wykopać studnie, postawić ekologiczną oczyszczalnię
ścieków, założyć pole namiotowe wraz z sanitariatami i wybudować kilka chatek
dla gości, osób chcących odpocząć w tak pięknych okolicznościach przyrody, odetchnąć
od cywilizacji i znaleźć spokój ducha. Zapraszać ludzi gotowych prowadzić szkolenia na tematy takie jak: rolnictwo
ekologiczne, budowa domów z gliny i słomy, zdrowe żywienie, bioenergoterapia, zielarstwo,
muzyka, medytacja itp.
W codziennej
pracy naszemu sąsiadowi pomagają przyjeżdżający do niego z całego świata
wolontariusze, którzy zachwyceni unikalną urodą Pogórza Dynowskiego, dziką
przyrodą, czystym powietrzem, omalże bezludną okolicą z entuzjazmem pomagają mu
w realizacji jego planów.
Obecnie bardzo
ważne jest dla Maćka wybudowanie porządnej drogi dojazdowej wiodącej do jego
siedliska, ponieważ dotychczasowa, gliniasta i wyboista droga w okresie
wiosennych albo jesiennych roztopów staje się całkowicie nieprzejezdna. Maciek
zbiera na ten cel fundusze. Jest zdeterminowany by jeszcze przed zimą zebrać
potrzebną sumę. Od tego czy uda mu się poprawić stan tej trzystumetrowej drogi
zależy powodzenie dalszych, zaplanowanych przez niego projektów.
Maciek wraz z
Sarą założyli stronę internetową, na której opisują swoje wizje, dotychczasowe
działania oraz plany. Zachęcam do
zajrzenia tutaj:( Terrealuma ). Można się tam dowiedzieć m.in. tego, ze poza pracą na ziemi
pasją Maćka jest komponowanie muzyki i gra na gitarze a jednym z ulubionych
zajęć Sarah śpiew oraz malowanie. Oboje jednak przede wszystkim cenią sobie
spokój, niezależność i wolność a na zielonym, pełnym lasów bukowych i rozległych
łąk Pogórzu Dynowskim można to wszystko znaleźć, można starać się żyć po swojemu.
Oboje z Cezarym
kibicujemy Maćkowi w realizacji jego wspaniałych zamierzeń. Chcielibyśmy by
tutejsza, zasługująca na wszystko co najlepsze ziemia mogła dawać wystarczające
do godnego życia źródło dochodu jego mieszkańcom oraz przynosić radość,
odpoczynek i powiew nadziei wszystkim odwiedzającym te okolice przyjezdnym ze
świata. Urokliwe, położone w malowniczej dolinie siedlisko Maćka ma w sobie
ogromny potencjał. Leży z dala od reszty wsi i głównych dróg. Panuje w nim niezwykły
spokój. Pachnie czystym powietrzem, dzikimi łąkami i lasami. A sarny, jelenie,
zające i lisy biegają swobodnie po tej ogromnej przestrzeni nie niepokojone
przez rolników i myśliwych.
Sarah i Maciek nazwali to swoje ukochane
miejsce na ziemi TERREALUMĄ, czyli
rezerwatem światła. Ilekroć odwiedzamy Maćkowe siedlisko i spoglądamy na niebo
mamy wrażenie, że promienie słońca prześwietlając tutejsze, kryształowe
powietrze wydobywają z otaczających je krajobrazów coraz to nowe piękno…
P.S.
Od dawna miałam już ochotę by napisać o Maćku, ale jest
on skromną, nie łaknącą żadnego rozgłosu
osobą, więc ilekroć pytałam go o to, czy nie miałby nic przeciwko opisującemu
go postowi na blogu wzruszał ramionami, nie widząc w tym jakiegoś większego sensu.
W końcu jednak zgodził się a ja mam nadzieję, że ten tekst niczego nie zmieni w
jego życiu a jeśli już, to na lepsze…
A tutaj link do YT, gdzie można obejrzeć filmik o wiosennych pracach u Maćka (https://www.youtube.com/watch?v=CiUEvkBmW9Q
P.S.2
Jeśli ktoś z czytelników tego bloga chciałby pomóc Maćkowi w realizacji jego wspaniałych zamierzeń i wesprzeć go finansowo podaję poniżej linka strony, na której można dokonać wpłaty na rzecz rozwoju TERREALUMY.
Projekt TERREALUMA
A tutaj link do YT, gdzie można obejrzeć filmik o wiosennych pracach u Maćka (https://www.youtube.com/watch?v=CiUEvkBmW9Q
P.S.2
Jeśli ktoś z czytelników tego bloga chciałby pomóc Maćkowi w realizacji jego wspaniałych zamierzeń i wesprzeć go finansowo podaję poniżej linka strony, na której można dokonać wpłaty na rzecz rozwoju TERREALUMY.
Projekt TERREALUMA
Piękna idea i nazwa, życzę Maćkowi aby udało się całe przedsięwzięcie, budowa drogi też. Dobrze, że jeszcze takie miejsca są, gdzie można odetchnąć od zapowietrzonego blokowiska w mieście.
OdpowiedzUsuńEwo!Dziękuję w imieniu Maćka. On na pewno przeczyta tego posta i będzie mu miło, że ktoś nieznany dobrze mu życzy!:-)*
UsuńŁadny projekt Sary i Maćka, taki niszowy, fajnie będzie jeżeli się uda. Kibicuję im i może jeszcze kiedyś napiszesz Oleńko jak im się udało ten projekt zrealizować.
OdpowiedzUsuńNiech im się uda!
No, ale zdjęcia, Oluś, jakie zdjęcia! Jestem w zachwycie, tylko ja tam śnieg widzę, czy to już tegoroczny? Niee, chyba nie, patrzę na mapy pogody to u Was o kilka, a nawet dziesięc stopni cieplej niż u nas, no to ten śnieg nie tegoroczny:-) Ale się przyczepiłam, hihi:-))
Uścisków moc, całusa serdecznego dla smoka zielonego:-)***
Maciek ma spory kawałek ziemi a do tego położony w przepięknym miejscu. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać pożytecznie, nie zagospodarować, światu nie pokazać. Najważniejsze, to wiedzieć, czego sie w życiu chce. Maciek wie i robi wszystko by zrealizować swoje marzenia. Jestem pewna, że mu się to uda!:-)
UsuńMarytko, zdjecia do tego posta wybrałam z kilku ostatnich lat. Prawie za każdym razem, gdy odwiedzamy Maćka nie mogę sie powstrzymać od fotografowania, tak bardzo mi sie tam podoba. Zimą jest tam chyba najpiękniej.
Nie ma oczywiscie jeszcze u nas śniegu, ale zdaje się, że w poniedziałek cos spadnie - tak przynajmniej mówia w prognozach na przyszły tydzień. Ale nic to! Najważniejsze, że i my i Maciek mamy zapas drewna na zimę oraz sporo kolorowych naleweczek na serdeczne, wieczorne spotkania sąsiedzkie!:-)
Zielony smok cmoka wesoło i serdecznie macha skrzydłami do Ciebie!:-)***
Ludzie z pasja i wielka determinacja z pewnoscia osiagna zamierzony cel. Smiale projekty, dwoje mlodych pelnych energii zapalencow, miedzynarodowe towarzystwo do pomocy, wiec jakze mogloby sie nie udac? Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńMaciek jest tak pracowitą i upartą osobą, że na pewno zrealizuje swoje plany. Juz wiele mu sie udaje. W tym roku było u niego kilkanaścioro gosci z zagranicy. I choc warunki są tam na razie spartańskie wszyscy byli zachwyceni i Pogórzem i siedliskiem Maćka a przede wszystkim jego projektem. Takie osoby jak on na nowo zaogopodarowują te ziemie. Wnoszą tu życie i powiew młodosci oraz zasiewaja modę na ekologiczny styl uprawy ziemi. Pokazują naszą polską krainę światu.I to im sie chwali!:-)
UsuńOj, jak Maciek przypomina mi Marcina z Kalpapady, też blisko Was bo w Nieważce koło Manasterza. Ta ziemia ściąga pasjonatów. Też ekologiczne, permakulturalne, samo-wystarczające siedlisko i chęć dzielenia się wiedzą i pasją.
OdpowiedzUsuńhttps://kopianieba.blogspot.com/2018/07/kalpapada-swiat-i-dziki-i-naturalny.html
Niech młodzi kontynuują co my kochamy!
To prawda, ta ziemia ściąga pasjonatów. Poznaliśmy juz tutaj kilkoro ciekawych osób, którzy właśnie tutaj zobaczyli swoje miejsce na ziemi.
UsuńMarcina z Kalpapady jeszcze nie znany - ale moze kiedys poznamy!:-) Czytałam u Ciebie opis Twego pobytu w Kalpapadzie i pamiętam, że bardzo Ci sie tam podobało!:-)
Weszłam na ich stronę ale tam tylko po angielsku. To mnie niestety zniechęca, jestem zwolenniczka hasła: w polskim kraju tylko po polsku.
OdpowiedzUsuńNie, Krystynko - nie tylko po angielsku. Zauważ, że tam po prawej stronie u góry tej strony są dwie flagi, angielska i polska. Trzeba kliknąć na biało-czerwona flagę i pokazuje sie ta strona po polsku.
UsuńMaciek tworzy tę strone razem z Sarą, Angielką a czytają ja osoby z całego świata. Odwiedzaja ich tu na miejscu takze osoby z wielu krajów, które łączy to, że znaja jezyk angielski przynajmniej w stopniu podstawowym. Dlatego język angielski jest i na tej stronie i w funkcjonowaniu siedliska Maćka tak ważny.
Weszłam Olu jak radziłaś a tam napis: "strona w przygotowaniu. Prosimy korzystać w wersji angielskiej" Ale pooglądałam obrazki i filmy, wygląda nęcąco więc pojadę tam wiosną, lubię pasjonatów.
UsuńZ powodu natłoku zajeć farmerskich nie wszystko jest tam jeszcze przetłumaczone na j. polski, ale część podstron po polsku już jest ("strona główna", "o nas", "projekty"). Pewnie zimą Maciek będzie miał wiecej czasu i przetłumaczy resztę.
UsuńJak wpadniesz do nas, Krystynko (słoiki czekają!:-) to przy okazji będziemy mogły przespacerować sie w Maćkowe rejony!:-)
Olu, może jeszcze w listopadzie wpadnę, zakręciłam wodę na skraju, zakończyłam sezon więc będzie więcej wolnego czasu. Dam znać mailem kiedy to będzie. Do rychłego zobaczenia.
UsuńDobrze, Krystynko. Będę czekała na maila. Do zobaczenia!:-)
Usuń💗 trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńDzięki, Kocurku kochany!:-)♥
UsuńPasja w tym, co robimy jest w istocie najważniejsza :) Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBez pasji życie nie ma smaku. Jest jak rosół bez soli.A okolice tutejsze są dla mnie nieustającym źródłem inspiracji do robienia kolejnych fotografii, a fotografia to jedna z moich pasji!:-)
UsuńCiekawa osoba z tego Maćka. I widać, że głowę też ma na karku. Życie w zgodzie z przyrodą - coś wspaniałego. Mam nadzieję, że uda mu się zrealizować swój cel!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Maciek realizuje swoje marzenia poparte duża wiedzą na temat ekologicznej uprawy ziemi, znajomością roślin, zdrowym żywieniem itp. Robi dla swojej ziemi wszystko, co najlepsze. Coraz więcej jest na wsiach takich, jak on zapaleńców. To ,moim zdaniem, dobrze rokuje naszej polskiej ziemi.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Karolinko!:-)
Trzymam kciuki za udaną realizację pomysłu.
OdpowiedzUsuńA Twoje zdjęcia Oleńko potwierdzają piękno Waszego zakątka, więc pomysł musi się udać.
Dziękuję, Basiu!
UsuńPomysł jest dobry i ma duze szanse powodzenia. Tutejsze okolice sa przepiekne, a klimat ostry, górski. Nie wszystkie rośliny mozna tu uprawiac. Jednak Maciek zna sie na rolnictwie i wie, co warto tu sadzić.
Pozdrowienia z zamglonego Podkarpacia zasyłam!:-)
Olgo Kochana, taki wymóg czasów. Działalność niszowa, ale potrzebna rekomendacja i dobre słowo. Konieczna wręcz. Sama mam takie miejsce 158 km stąd. Starali się bardzo, bez zbędnych opisów- najlepsza okazała się współpraca ze szkołami (nauczycielkami, biwaki, zielone szkoły, warsztaty w początkowym okresie działalności zapewniały przetrwanie. I ta reklama (Twój cudowny, rzeczowy i mądry opis -zaprocentuje. Jeśli możesz edytować, to kilka zgrabnych opisow z nazwą możesz jeszcze dorzucić. Również trzymam kciuki, i popieram pomoc w realizacji marzeń. Każde wsparcie jest ważne. :D
OdpowiedzUsuń15 km, bliziutko, jesli możesz to podmień- bo 158 to kosmos :D
UsuńMłodzi szukają dzisiaj swojej drogi. Powracaja do korzeni, czyli do ekologicznej uprawy ziemi, to traktowania jej z należnym szacunkiem. Wielu z nich długo pracowało za granicą by spełnić swoje marzenia. Wielu porzuciło prace w korporacjach, szukajac dla siebie nowej drogi, pragnac robic cos z sensem. Odnaleźc radosć, wolnosć i spełnienie w pracy na swojej ziemi. Odrodzić ją. Oby tym mądrym, młodym ludziom starczyło zapału, wytrwałosci i sił. Oby znaleźli sie chetni skłonni pomóc im w tym szczytnym dziele.Oby nasze państwo im pomagało.
UsuńAlis kochana, nie mogę edytować cudzych komentarzy, ale sama napisałaś sprostowanie, więc już wiadomo, że chodziło Ci o 15 km.
Ściskam Cię serdecznie!:-)
Pojawia się coraz więcej ludzi takich jak Maciek i Sara. Potrzebujemy tego. U nas, na Podlasiu, gdzie naprawdę mało kto widzi potrzebę zmiany stylu życia, a głównymi wytycznymi jest pieniądz, telewizja i kościół (smutne, ale tak jest), ostatnio też pojawjają się inni ludzie. Z nowa energią, z nowymi pomysłami. Mam taką parę czytelników, zbudowali siedlisko, robią to co twój Maciek. Moi to Maciek i Dorota ;-) Już byłam latem na warsztatach u nich. Było cudnie. Strasznie się cieszę, że nie będę musiała jeździć przez pół Polski, by coś nowego, coś cennego się nauczyć, czy poznać ;-) Jestem pewna, że twoi Maciek i Sara mają w domku serię książek o Anastazji, moi mają :-) Się dzieje...
OdpowiedzUsuńCudownie, że wszędzie pojawiają sie ci młodzi ludzie z nowymi pomysłami. Są jak ożywczy prąd powietrza. Przynoszą zmianę i zarażaja swym stylem życia innych młodych. Są nadzieją dla naszej ziemi. Twoi Maciek i Dorota na pewno świetnie dogadaliby sie z tutejszym Maćkiem i Sarą!:-) Tego typu ludzie maja w sobie jakąż zaraźliwą iskrę entuzjazmu i odwagi. Oby więcej takich, oby sie działo i działo!:-)
UsuńPooglądałam filmik, wszyscy tak zaczynaliśmy, od wycinania, porządkowania, wypalania gałęzi, a już samo przygotowanie grządek to wielki wysiłek, żeby z trawy, korzeni, zielska oczyścić trochę czystej ziemi i posadzić pierwsze rośliny; mizernie rosły, a ile zadowolenia:-) Maciek ma dobry start, widzę, że jest tam stara chałupa, a więc nie będzie musiał ponosić niemałych kosztów za pozwolenie na budowę domu; choć remont też niemało kosztuje, więc zamiast wydawać pieniądze na papiery, przeznaczy je docelowo; moi młodzi sąsiedzi stawiają na kozy, już mają powiększone stadko, a planują do 40 sztuk i na tym się skupić; ale jak do tej pory i tak trzeba wyjeżdżać "na saksy"; z kolei sąsiedzi poniżej też "wyjechani" już dosyć długo, trzeba dokończyć remont przeniesionej chałupy, a potem odnaleźć się w nowej rzeczywistości; podziwiam młodych ludzi, że szukają sposobu na życie w otoczeniu natury, z dala od wyścigu, wariackiego pędu, niech im się uda i darzy; pozdrawiam serdecznie zza Sanu.
OdpowiedzUsuńP.s. Olu, kiedyś również opisywałaś dwójkę młodych ludzi, którzy również osiedli gdzieś w Twojej okolicy, co u nich słychać, jak sobie radzą?
Może Maciek niech spróbuje porozmawiać w gminie, może coś pomogą, trochę kruszywa rozrzucić na drodze już poratowałoby sytuację w błotniste dni.
Właśnie dlatego dołączyłam ten filmik z prac gospodarskich u Maćka, bo dokładnie tam widać ile to wszystko wymaga roboty, czasu, wysiłku i zdrowia. Tak, wszyscy którzy osiedlili sie na swoim wymarzonym kawałku ziemi (będącym zazwyczaj zarośniętym chaszczami ugorem) musieli na początku wykonać ogrom pracy. Zreszta zasadnicza część takiej pracy nigdy sie nie kończy. Powtarza sie co roku. Ziemia jest jak dziecko, który wymaga nieustannej troski, pracowitości i cierpliwosci.
UsuńTak, Maciek ma starą chatę, która wymaga remontu. Ale wszystko po kolei.Jak nie będzie miał wystarczająco dużo funduszy na swoje projekty, znowu będzie musiał wyjechac i znowu sie wszystko odwlecze.A im jest starszy, tym bardziej niechetnie rozstaje sie ze swoja ziemią. Tutaj jest przecież cała istotność. Na ojczyźnie jest tymczasowość i wyrobnictwo. Póki człowiek zdrowy jakos daje radę to pogodzic. Im starszy, tym jest trudniej.
P.S.
Losy tej dwójki młodych osiedleńców, o których pisałam kilka lat temu (Kuba i Ania), niestety, bardzo sie od tamtej pory skomplikowały.
Gmina pomogła Maćkowi, ile mogła, ale t owszystko kropla w morzu potrzeb.Droga do jego siedliska jest długa i potrzeba na nią strasznie dużo kamieni...
Pozdrowienia serdeczne zasyłam Ci Marysiu!:-)*
Miało być oczywiscie "na obczyźnie" a nie "na ojczyźnie"! Przepraszam za błąd!
UsuńMam nadzieję, że Waszym znajomym uda się zachęcić do swojego pomysłu wielu wolontariuszy. Podziwiam wszystkich pracujących na roli, tak zależnych od natury. To ciężka walka każdego dnia, ale też i ogromna satysfakcja, gdy spełnią się marzenia :)
OdpowiedzUsuńWolontariusze zjeżdżaja się do Maćka z różnych zakątków świata i razem z nim ciezko pracują. Szlachetnych młodych ludzi porywają takie światłe, pozytywistyczne idee. Tylko z funduszami wciąz jest problem, bo za coś jednak trzeba kupować materiały budowlane, maszyny rolnicze, narzędzia itp. Mam jednak nadzieję, że znajdą sie tacy, którzy zechcą wesprzeć Maćka, żeby nie stracił impetu, żeby jego ziemia mogła wydawać wspaniałe plony i pokazywać światu swoje piękno, uświadamiać że właśnie taka ciezka praca na kawałku ziemi jest czymś ze wszech miar sensownym i wartym naśladownictwa.
UsuńJestem tak jak pani Pellegrina zwolennikiem polskiego na polskiej ziemi. Oprocz braku czasu jak wspomniala Ola, sa bardzo konkretne powodu dlaczego nie rozwijamy polskiej wersji strony. Jest to temat na dluzsza rozmowe, i nie chce w to teraz wchodzic, Moze poruszymy ta kwestie podczas zblizajacej sie rozmowy miedzy gospodarzami bloga, a mną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajnie będzie znowu się spotkać i pogadać, Maćku! Mam na tę okazję przygotowane pyszne naleweczki z pigwy, wiśni albo głogu!:-)
UsuńDroga Olgo, podczytuje Twojego blog od jakiegos czasu, probowalam nawet komentowac , ale cos mi google robi pod gorke.
OdpowiedzUsuńA propos poprzedniego posta – przepieknie to napisalas, a ja chcialam sie podlaczyc z piesnia, na ktora mam odruch Pawlowa od dziecka:
Jak tylko ktos zaintonuje “ Nie rzucim ziemi “… oczy pelne lez! Dla mnie Rota jest ta najwazniejsza z wszystkich.
To ta ziemia wlasnie – ta nasza ziemia skad pochodzimy , skad nasze korzenie, to ona jest dla mnie symbolem i do niej przynaleze calym sercem.
Do ziemi i do tych poprzednich pokolen , ktore z niej wyrosly i nie daly jej zaprzepascic.
A teraz takie osoby jak Maciek – az mi serce rosnie czytajac o nim i jemu podobnych ludziach.
Ziemia znowu sie o nas upomniala, ona nie daje zapomniec – i my tez nie mozemy zapomniec o niej.
Wspanialy projekt, mam zamiar wspomoc go od siebie , chocby drobna cegielka.
Wielki szacunek , podziw i taka wielka pokora mnie ogarania wobec Macka, wobec Was - za to co robicie, jak zyjecie, jacy jestescie.
Dziekuje Olgo, dziekuje Macku !
Witam Cię Kitty bardzo serdecznie na tym blogu!:-)Cieszę się, że jakos wyłuskałaś ten blog spośród milionów innych i uznałaś, że wart jest czytania oraz komentowania! Uśmiecham sie do Ciebie szeroko i oczy mi lśnią z radosci!:-)
UsuńA propos poprzedniego posta, to cudownie, że pomyślałaś o dodaniu Roty do listy wybranych przez czytelników utworów, bo i dla mnie to bardzo ważna, wzruszajaca pieśń. Bardziej nawet niz nasz oficjalny hymn.
Za chwilę odnajdę jakąś piękną wersje Roty na YT i dołączę do poprzedniego posta. To wspaniale, że ta lista wciąz sie rozrasta, że temat miłości do naszej ojczyzny jest wciaz aktualny i nieskończony.
I właśnie dlatego, aby kontynuować niejako ten temat napisałam posta o Maćku, jego pracy i projekcie. Bo uważam, iż poprzez swoją codzienną, cięzką pracę, poprzez cheć odrodzenia tej ziemi Maciek wyraża w najlepszy z możliwych sposobów miłosc do tego kawałka ziemi, do naszej ojczyzny.Jest młodszy od nas i ma czas by naprawdę bardzo dużo dobrego dla niej zrobić. Byleby starczyło mu sił i zdrowia. Byleby żadni biurokraci na jego drodze nie podcięli skrzydeł, nie zaburzyli wiary w sens tego co robi. Piszę o tym, a propos głosnego teraz w Polsce zdarzenia z mechanikiem samochodowym, który po godzinach z dobrego serca wymienił dwóm proszącym go o pomoc kobietom żarówke w samochodzie. A one okazały sie urzędniczkami skarbówki i zażądały od niego mandatu w wys. 500 zł za niewystawienie rachunku za ową żarówkę i wykonaną czynność. Jestem tak wzburzona na myśl o tej niewdziecznosci, fałszu, usankcjonowanym przez prawo podłym zachowaniu owych kobiet, że aż mi serce mocniej bije. Zgroza! W jaka strone zmierza ten swiat? Za dobro kara a nie nagroda? Kto wobec tego waży sie jeszcze pomagać komuś bezinteresownie, skoro wokół roi sie od prowokatorów, donosicieli i tępych zawistników?
Uff! Wylało sie ze mnie, co musiało sie wylać. Wybacz, Kitty. My tu zyjemy niby na końcu świata, z dala od hydry biurokracji, ale i ona czasem potrafi siegnąć nas tutaj swymi ohydnymi mackami.Niestety.
Tym bardziej wiec cieszę się i doceniam, że poruszył Cię mój tekst o Maćku, że potrafisz właściwie ocenić to, co robi on dla tej ziemi, i że chcesz go wspomóc. Dziękuję Ci w imieniu swoim i Maćka. Dziekuję też za Twoje ciepłe słowa.To dla nas ważne, wzruszające i budujące.Dobrze, że dzieki blogowi mogę poznawać takich ludzi, jak Ty!:-)*
Ściskam Cie mocno raz po raz, wszystkiego dobrego Ci życząc!:-)***
Pięknie, a i patrząc na Maćka i jego działania, budzi się nieśmiało nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone. Chętnie wsparłabym inicjatywę, jednak dużo łatwiej byłoby, gdyby ten projekt funkcjonował w polskim wydaniu na stronie PolakPotrafi.pl. Kilka lat temu udało się pomóc Joli z bloga "jolinkowo" wybudować koziarnię.
OdpowiedzUsuńTechnicznie, nie ma zadnej roznicy pomiedzy wplata pieniedzy na PolakPotrafi.pl, a kazdym innym serwisem tego typu. Naciskasz przycisk i wpisujesz dane, kto chce pomodz ten da rade.
UsuńPozdrawiam
Odwiedzilam strone, przeczytalam, obejrzalam i bardzo im kibicuje. Widac, ze to ludzie z pasja wiec na pewno im sie uda. Latwo nie bedzie, ale na pewno sa dla siebie wsparciem a to bardzo wazne. Dobrze, ze Maciek nie dal sie namowic na nic innego, widocznie tak to juz jest, ze podswiadomie czul, ze te wszystkie wczesniejsze pomysly to jeszcze nie TO.
OdpowiedzUsuńTeraz maja cel i przy wsparciu finansowym zyczliwych na pewno dadza rade.
A takie miejsca sa bardzo potrzebne w dzisiejszych czasach i do tego piekna okolica to wszystko jawi sie jak marzenie, o ktore warto zawalczyc zeby sie spelnilo, czego im z calego serca zycze.
Małe sprostowanie.
UsuńPomysł, który realizujemy teraz pod nazwą Terrealuma.com był powodem dla którego kupiłem ta ziemię w 2009. Nie była to koziarnia, owczarnia, tor dla quadow, paint ball, ani agroturystyka. Od pierwszego dnia była to właśnie Terrealuma czyli holistyczne miejsce regeneracji, medytacji, twórczości i obcowania z naturą.
Przez te lata musialem równiez wysluchiwac szeregu dobrych rad na temat dofinansowań, doplat i dotacji czyli wszystkich tych działań, które ograniczają wolnosc zarzadzania ziemia, uzalezniają i zatruwają zycie biurokracją.
Przez te kilka lat nasłuchalem się tych róznych pomysłów, bo kazdy kto tu był mial swoj pomysł na Terrealumę i na to co powinienem robić. Z wyrozumiałością słuchalem tego, trochę usmiechając sie w duchu wiedząc, ze przyjdzie czas, kiedy wszyscy zobaczą i zrozumieją. Miejsce jest tak piękne, ze kazdy kto tu przyjezdza przechodzi reewaluacje własnego zycia, zyciowych priorytetów, wartości i konfrontuje się z własnymi marzeniami, które wychodzą później w postaci dobrych rad.
"Lustro Twego zycia" mogło by byc równiez trafną nazwą dla tego miejsca.
Mamy tu piękne sloneczne widoki na wiele kilometrow sprzyjające planowaniu przyszlosci, jak rowniez miejsca dla tych, którzy potrzebuja schować się w kokonie natury i podrozować wgłąb siebie.
Od pierwszego dnia konsekwetnie realizuje ten pomysł i przez te 9 lat cała moja energia i pieniadze poszły na to aby zapewnić przyszłość temu miejscu, dokupując kolejne kawałki ziemi celem zabezpieczenia dojazdu, prywatności, czystej wody i przestrzeni. Zaczynałem od kupna domu oraz 4 ha ziemi, i rok po roku rozszerzając przestrzeń o kolejne działki. W tej chwili Terrealuma składa się z około 35 różnych działek. Każda z tych działek to osobna historia/własciciel z którym trzeba było się układac. 9 lat tyle to zajeło i teraz wchodzimy w drugi etap czyli budowe infrastruktury.
Droga dojazdowa na którą zbieramy teraz pieniądze jest początkiem tego pewnie wieloletniego procesu. Robimy te inwestycje dla Was, dla tych którzy zechcą skorzystać z tego daru jakim jest Terrealuma, chcemy więc zeby była droga, miejsca do spania, wypoczynku itd.
Osobiscie uważam, że miejsce jest już kompletne i jak dla mnie mogłoby tak zostać, ale chcemy aby Terrealuma słuzyła ludziom w potrzebie i aby idea bezinteresownej słuzby rozciągnela się w przyszłość i tworzyla wartość rowniez kiedy nas zabraknie. I to jest własnie Terrealuma.
Pozdrawiam
Kochana Olgo, co za piękny wpis... nie mogę się naczytać. Od wczoraj się nim delektuję tak bardzo i byłam pewna, że komentarz już dawno napisałam :) No ale w życiu niczego nie można pewnym być. Już bym chciała zobaczyć to miejsce. Wszystko ma swój czas - ja to wiem - a po dzisiejszym dniu ,wiem to jeszcze bardziej. Bo kiedy dowiadujesz się, że przez piętnaście lat Twojego życia ktoś "pisze " i rozgłasza o tobie alternatywny życiorys nie mający ani jednego punktu wspólnego z tym rzeczywistym ,zanim opadną CI ręce nogi i ała reszta, bierzesz 10 głębokich oddechów, uspokajasz myśli i... poprostu się śmiejesz. A to tylko dzięki przeżytym wartszatom w takim podobnym miejscu - dlatego kibicuję całym sercem.
OdpowiedzUsuńMiejsce piękne i na pewno warte zobaczenia. Całe Pogórze Dynowskie i Przemyskie to wspaniałe krajobrazy i przestrzenie. I wiele osób to doceniło osiedlajac sie w tych stronach.
UsuńSama natura leczy, uspokaja i sprowadza człowieka na właściwą drogę, oddalając go od błahych w istocie spraw,płynących ze świata pogubionych w sobie ludzi a przez to krzywdzacych obmową i złym słowem. Mieszkajac blisko natury nabiera sie dystansu do plotkowania, knucia, kierowania sie opinią społeczną, gonitwy za mamoną czy modą. Po to tu człowiek zamieszkał by czuć się wolnym i dalekim od małych spraw, by żyć prawdziwie, po swojemu. My, Maciek i wielu podobnych nam osiedleńców.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Gabrysiu!:-)*
Chyba tam do Was przyjadę :)
UsuńI bardzo dobrze!:-)
UsuńPo prostu pasją i nie trzeba nic dodać :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTak, pójście za pasją jest dobrą droga życiowa. Trzeba ją mieć i być jej wiernym, a wtedy osiąga się spokój ducha i radość.Wtedy dochodzi sie do prostych, uskrzydlajacych człowieka prawd.
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-)
Wszyscy już chyba wszystko napisali,że piękne to i wspaniałe... Boję się tylko że "system" dąży do zniszczenia takich ludzi. Za wodę z własnej studni będą opłaty i podatki, za uprawę eko warzyw tez będziemy płacić a uprawa ziół bez odpowiednich pozwoleń będzie zabroniona... Oby jeszcze długo nie ale do tęga darzą rządy i lobby farmaceutyczne. Mam nadzieję że nie za mojego oby długiego i szczęśliwego życia, chociaż opodatkowanie studni na wsiach jest już w jakichś projektach ustaw od ponad roku... pies wie kiedy wejdzie i na jakich zasadach, licznik na studni - paranoja.
OdpowiedzUsuńMimo tego - powodzenia.
Zgadzam sie w 100%, Mamy pełną świadomość tego jak to wygląda i do czego dązy. Mimo tego dalej jest to piękne i wspaniałe. Dla mnie ważne jest żeby miec tego świadomość a jednocześnie tworzyć Terrealume tak jakby nigdy nic. Nie jest to łatwe i wymaga siły i odwagi, którą czerpiemy z praktyki duchowej. To jest nasza historia, którą dopiszemy do końca.
UsuńNajważniejsze jest żeby być w porządku wobec własnej osoby i świata, wobec wewnętrznego głosu, który zawsze daży do dobra i który to glos tak staramy sie mocno zagłuszyc facebookami, telewizją, uzywkami i antydepresantami.
Koniec końców dobro zawsze zwycieża nawet w najczarniejszej dupie pojawia sie w końcu mały promyk, gest, bezinteresowna pomoc itd. dobro po prostu jest fajne i sprawia, że czujemy sie fajnie.
Zarówno Sarah jak i ja nie mamy żadnych złudzeń, co do cywilizacji i uważamy, że przyszlość świata to niewola i chaos. Do tego dążymy w tej chwili w skali globalnej i wydaje się to działaniem przemyślanym. Mimo tego każde z nas może i tak zwycieżyc we własnym życiu i pozostać wiernym samemu sobie i wolnym we własnej głowie.
Terrealuma jest bardzo daleko od hippisowsko/new-age'owego zachwytu, uniesienia i kwiatów we włosach. Jesteśmy wkurwieni a jednocześnie pełni milosci i wspołczucia, przerażeni a jednoczesnie spokojni i pogodzeni, smutni, a jednocześnie pełni optymizmu i radości.
Jutro więc znowu wstanę zaloże gumowce i pójdę pracować zachwycając się tym miejscem, czasem, życiem i majac świadomość tego, że i tak kiedyś przyjdą i wszystko zniszczą.
Macku - ja tez sobie zdaje sprawe z tego, co sie odbywa wokol nas i do jakiego zniewolenia nas prowadza. Z jednej strony woda jest dobrem niezbywalnym, jest wlasnoscia kazdego czlowieka i kazdy czlowiek ma do niej prawo - a z drugiej zaklada sie coraz wieksza uprzaz na wode - zrodlo zycia (poczatkiem bylo wprowadzenie wody w butelkach, za ktora trzeba placic,itd.itd). Za tym idzie cala reszta i masz racje, to sa dzialania skoordynowane i przemyslane, to jest plan, ktory ma objac cala kule ziemska. W tym zniewoleniu pomagaja nowe technologie, a to strasznie ostatnio przyspieszylo. Jedyna metoda jest robic swoje, zyc wg siebie, chronic siebie i swoich najblizszych, i stosowac bierny opor. Opozniac zniewolenie , ile sie da.
OdpowiedzUsuńOpis stanu waszego ducha, to stan, w jakim i ja sie znajduje, od wielu juz lat, odkad zrozumialam, co sie wokol nas odbywa i w jakim to podaza kierunku. Nie umialabym tego lepiej ujac.
Zycze wam sil i optymizmu, radosci, uporu i aby za wami poszli inni.
Moim marzeniem byloby kiedys odwiedzic wasza Terrealume.
Trwajcie.
Kitty, i ja myslę podobnie jak Ty i Maciek. Chcę uciec przed tym zniewoleniem, ale coraz bardziej sie boję, że to niemożliwe. Zniechęcam sie, odpuszczam sobie na jakis czas a potem ni z tego znowu zapala mi sie jakaś lampka. I znowu próbuję. Z wiekiem jednak dzieje sie to coraz rzadziej. A bardzo nie lubie u siebie tego stanu totalnego zniechęcenia, goryczy, tej rezygnacji z ...siebie.
UsuńTak to wszystko wciaz faluje, ocean pragnień, możnosci i niemożnosci, lęków i nadziei, poczucia samotnosci i zmęczenia w tłumie, braku drogowskazów, autorytetów, łączących nas wszystkich idei.
Tacy w tym oceanie jesteśmy bezbronni, pokaleczeni, tacy miotani sztormami i burzami, do dyspozycji mający tylko swoje czyste serca i złudzenia, że mozemy mieć własne marzenia i cudem jakimś spotykać na swej drodze podobnych nam ludzi, którzy czują, rozumieją się nawet bez słów.
Kitty, ściskam Cię mocno!***
Olgo, a jednak fakt,ze dowiaduje sie tu u Ciebie, ze nas jest wiecej, a byc moze bardzo wiele myslacych podobnie, zdajacych sobie sprawe, co sie naokolo nas dzieje, juz ten fakt podnosi na duchu. Jest trudno, bo ciezko jest tak zyc, ale najlepiej sprawdza sie zasada : robic swoje, byc soba, posuwac sie naprzod malymi kroczkami, nie rezygnowac, a idac zabierac ze soba innych.
UsuńJa Ciebie sciskam rownie mocno - zagladam ile moge.***
Tak, Kitty - to, że jest nas wiecej daje jakaś nadzieję na zmianę. Moze powolutku, powolutku ta zmiana juz sie dzieje, ale to proces ewolucyjny a nie rewolucyjny, dlatego trudno dostrzec większe postępy. Może naszym dzieciom dane będzie zobaczyć wiecej dobrego i wnukom...oby! A co z nami? Róbmy swoje, tak jak potrafimy, ile sił na to mamy. Traktujmy innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. To wystarczy.
UsuńCieszę się Kitty, że zagladasz do mnie, ża mozemy zamienic ze sobą parę słow, parę mysli, znaleźc tę wspólną nitkę!:-)***
Jak cenią sobie tą niezależność i spokój to nie wiem czy na pewno wiedzą na co się porywają :D. Życzę im aby w tych wszystkich pracach udało im się zachować tę naturalność, która ich zachwyciła. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Myslę, Agatko, że człowiek musi próbować iśc za głosem serca, póki jeszcze słyszy ten głos, póki ma siły by iść. I nawet jak droga, po której pójdzie będzie bardzo wyboista i zdaży sie po drodze ileś rozczarowań i upadków, to i tak trzeba isć, bo każde doswiadczenie w życiu jest ważne, każde czegos uczy, na cos sie potem przydaje. Trzeba sie porywać na rzeczy wielkie, nie bać się, wierzyc w coś. Bo jedno tylko jest życie i tak szybko moze ono minąc na niczym albo na rozpamiętywaniu co by było, gdyby...
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-)
Ja nie dlatego ,że wiecznie kontestuję ale dlatego ,ze pokazała mi pani , tak mi przyszło na myśl, coś nieprawdziwego. Pamiętam z przeszłości kogoś takiego jak opisywany przez panią człowiek i wielu ludzi wokół niego i wiecznie wielki tłum i jedni robili to inni tamto jeszcze inni jeszcze coś innego aż w końcu ktoś postawił płot, ogrodził teren, stworzył konto w banku i tylko on miał do niego dostęp. Czy coś stworzone czyimiś rękami będzie moje ? Czy coś stworzone przez wszystkich chociaż na mojej ziemi , będzie moje. Kiedyś ludzie mieli i znali zasady i dotrzymywali słowa ale czy teraz pani sąsiad nie napisze historii jaką poznałam. Za kazdym razem trzeba wierzyć ale czy aż siedemdziesiąt siedem razy ?
OdpowiedzUsuń...robię to i owo i zastanawiam się czy mam prawo być sceptyczna do bohatera pani opowieści czy jestem z moimi wątpliwościami wredną suką do odstrzału. Nie jestem pewna...bo z jednej strony ufać należy a z drugiej wierzyć sobie , swojemu doświadczeniu, intuicji. Proszę nie odnosić już tych moich dywagacji do bohatera opowiadania ale uznać za swobodne rozmyślania na temat pokrętnych dróg, mojego postrzegania.
OdpowiedzUsuńWitaj, Kloszard. Zwracam sie do Ciebie po imieniu ponieważ jest to ogólnie przyjęta forma komunikacji na blogach i proszę, by to funkcjonowało między nami w obie strony. Tu nie ma pań i panów, nie ma róznicy wieku i wielu innych rzeczy, które w świecie pozainternetowym niepotrzebnie człowieka obciążają.
UsuńA teraz przechodzę do meritum zagadnienia. Dobrze rozumiem Twoje wątpliwości, bo i ja miewam podobne. Ufnosc przeplata sie z nieufnością. Gorzkie doswiadczenia z wyłowionym z rzeki udajacym złoto tombakiem, z pragnieniem aby znaleźc gdzieś wreszcie czysty kruszec. Myslę, że większosc z nas ma podobnie. Zastanawia sie, przetwarza w sobie informacje, szuka podwójnego, potrójnego czy podziesiątnego dna, nauczony tym, ze wiele razy sie sparzył i wiele razy poczuł jak naiwniak, którego ktos znowu robi w balona.
Odejdźmy od przypadku Maćka - on zrobi jak chce, to jego droga i jego prawo.I niech mu sie wiedzie. Życzę mu tego z całego serca! Ale to nie znaczy, że nie mam obaw, że nie zastanawiam sie, czy czystosć intencji wystarczy i kiedy "pieniądze" zespsuja te świetlane idee. Idea współczuczestnictwa w kosztach, sponsorowania i tworzenia czegos wspólnie jest stara jak swiat. Powiedziałabym, że najwięksi od tego właśnie zaczynali. Szukali mecenasów, patronów -np. Michał Anioł, Leonardo Da Vinci, czy Breugel a za nimi cała armia utalentowanych, lecz ubogich jak myszy koscielne twórców. Mieli wspaniałe pomysły, ale pustą kiesę. Mimo to musieli jakos wyjśc z impasu, jakos sobie pomóc, choćby poprzez szukanie możnego szlachcica, który za namalowanie obrazu jego tłustej fizjonomii łaskawie zgadzał sie sponsorować inne dzieła mistrzów.Taki portret zakochanego w sobie grubasa, to chyba mała cena za to by móc rozwinąc skrzydła? O tym portrecie po latach nikt nie pamięta, ale "Ostatnia wieczerza" jest obrazem, znanym na cały świat.
Żeby móc samemu, bez żadnej pomocy realizować swoje idee trzeba byc bogaczem a tak sie głupio składa, że ogromna większosć tych natchnionych ludzi, poza swymi ideami nie ma prawie nic. Jednak jeśli do współpracy dobierze sie podobnie natchnionych, światłych ludzi, wówczas radośniej buduje sie swe dzieło, wówczas lęk o to, czy ktos kiedys nie wykorzysta tej budowy do własnych celów jest mniejszy, wówczas da sie zbudować jakąs wspólnotę i nie ma poczucia wykorzystania przez kogoś, ale bezinteresownego współuczestnictwa.Tylko w imię dobra.Troski o odbudowanie wiezi między ludźmi, o odrodzenie, wyleczenie tej poranionej ziemi, w jakimś najdrobniejszym chociażby procencie.
Człowiekiem miota mnóstwo lęków. Żyjemy w świecie rzadzonym przez pieniądz, znajomości, politykę, zakulisowe rozgrywki i brudne interesy. Czy da sie z tego wyrwać? Czy można znaleźć inną, lepszą, odpowiadajacą bardziej sobie samemu ścieżkę? O tym mozemy przekonać sie tylko, jeśli spróbujemy. Życie na nieustannych próbach przecież polega. Na znojnej wędrówce, upadkach i maleńkich zwycięstwach.Na samotnych rozmyslaniach i poczuciu wyobcowania, choćby nawet wokół było setki nam podobnych.
Tak, trzeba wierzyc sobie, swojej intuicji. Jesli ona mówi "stop" - stanąć. Jeśli mówi "idź" - iść. Czy intuicja sie nie myli? Niestety, pomyłki nie są jej obce, ale człowiek czemus musi na tym świecie wierzyc, choćby sobie samemu...
Nic dodać nic ująć. Zgadzam się z panią w całej rozciągłości , co sprawiło mi przyjemność, że tyle pracy dla mnie poświęcono. dodam drobinkę od siebie by nawet wrogom życzyć powodzenia i by im się udało co planują bo nawet jeśli są bardzo źli, szczęśliwi, nie będą mieli ochoty nas krzywdzić.
OdpowiedzUsuńDostrzegła pani mój sprzeciw. Nie zgadzam się na formę :"na ty ". Świat bez zasad schodzi na psy, szmaci się . Dzieci bez zasad, mają bardzo trudno a i otoczenie z nimi. Setki razy słyszę :"-jak się masz ?-świetnie" i za każdym razem wzbudza to we mnie niezmienny sprzeciw.
Musimy wiedzieć, musi być wiadomym, na jakie miejsce w życiu w znajomości zapracowaliśmy dlatego proszę zgodzić się na odstępstwo i potraktować mnie tak jak ja tego chcę i tak jak uważam ,że pani na to zasługuje.
W porządku. Niech zostanie forma mówienia sobie na "pani". Nikogo do niczego tu nie chcę zmuszać. A już najbardziej do zmieniania czyichś zasad i przekonań.Sama nie lubię jeśli ktoś tego ode mnie wymaga a więc nie zamierzam stosować żadnych form nacisku wobec odwiedzajacych mnie tutaj ludzi. Mogę odstąpic od swoich internetowo-blogowych przyzwyczajeń a propos formy zwracania się do siebie, bo nic mnie to nie kosztuje, nie ma o co właściwie kruszyć kopii.
UsuńGrunt byśmy umiały komunikować sie ze sobą, dyskutować i mimo róznicy zdań obdarzać sie szacunkiem.
Zatem pozdrawiam serdecznie panią Kloszard i dziękuję za powyższą, ciekawą i cenną dla mnie wymianę myśli!:-)
Zaraz zajrzę pod ten adres.
OdpowiedzUsuńAle najpierw chciałam się zachwycić Twoim zdjęciami. Tą drogą.
Dla mnie każda droga to symbol, to temat na opowiadanie. Z pewnością dobrze wiesz co mam na myśli.
Serdeczności Olgo.
Drogi tutejsze i dla mnie często są inspiracją, nie tylko do robienia zdjęć, ale i do pisania opowieści, które długo wiją się przed oczami albo nagle kończą za zakrętem.
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam Cię ciepło, Stokrotko!:-)