Kochani nasi
czytelnicy! Zachwycamy się niewątpliwym urokiem tej zimy, spacerując, w sannach
uczestnicząc oraz w innych zimowych rozrywkach, uwieczniając ją na zdjęciach i
pisząc o niej. Coraz bardziej jednak łakniemy wiosny, jej serdecznego dotyku,
jej barw i ciepła. I tak chciałoby się przeskoczyć już tę końcówkę stycznia
oraz cały luty by znaleźć się w dniu 21 marca, kiedy to przynajmniej kalendarz
radośnie obwieści pierwszy dzień kalendarzowej wiosny.
To niby już
niedługo, lecz jakże się ten czas ciągnie! Ileż trzeba jeszcze w piecu mocno
grzać? Ileż trzeba orłów na lodzie wywinąć albo użerać się co ranka z warstwą
lodu i śniegu na samochodach? I wciąż wdziewać na siebie te kożuchy, kufajki,
czapy i szale. I popijać wieczorami te gorące herbatki (czasami z miłą dla
ducha wkładką) by rozgrzać się nareszcie i jakoś funkcjonować.
W związku z
powyższym mamy dla Was może nieco naiwną i dziecinną propozycję.
Pobawmy się w
czarowanie, w zbiorowe przywoływanie wiosny! Podobno w wielości siła i takie
chóralne nawoływania mają w sobie ogromną energię. Może ta energia dotrze gdzie
trzeba, obudzi wcześniej wytęsknioną Panią Wiosnę i pewnego ranka wstaniemy
zaskoczeni głosami pełnych emocji ptasząt na dworze? Bo tak by było wspaniale,
rozsunąć rano zasłony i zobaczyć trochę zielonej trawki przed domem, a wśród
niej wesołe główki mleczy i stokrotek. Tak pięknie by było, móc otworzyć to
okno i zaciągnąć się zapachem budzącej się do życia natury. A potem wdziać na
siebie nieco lżejsze, niż do tej pory odzienie i pójść na pierwszy, wiosenny
spacer do parku albo do lasu aby tropić tam kolejne zwiastuny wiosny.
A jak miałoby
wyglądać w praktyce to nasze zbiorowe przywoływanie wiosny?
Otóż ja teraz
napiszę początek opowiadania, będącego odezwą, początkiem czarowania i naszej
zabawy. A potem pozostawię sprawy w Waszych dłoniach a znaczy to, że proszę
byście dopisywali do tego mojego początku w Waszych komentarzach, co tam Wam w
duszach gra. Opowiadanie to będzie płynnie aktualizowane po kolejnych wpisach.
Może z Cezarym coś tam dopiszemy. A może nie. Wszystko zależy od tego, jak to
się wszystko potoczy. Forma i styl pisania nie są z góry określone. Niczego nie
chcę tu Wam Kochani narzucać. Może to być poezja i proza. Może być zaledwie
kilka słow. Mogą to być istne epistoły. Możecie dopisywać coś po wielekroć, jeśli tylko będziecie mieć pomysł na kontynuację tej czarodziejskiej opowieści.
Pobawmy się w takie wspólne czarowanie
słowem i marzeniem. Sprawmy, by zrobiło się ciepło i wesoło w naszych sercach.
Może Pani Wiosna, widząc to wszystko, czując i wzruszając się, będzie dla nas
nadzwyczaj życzliwa i już wkrótce cudownie nas zaskoczy?
A więc zaczynam!
Anna siedziała
przed komputerem i czuła w sobie dziwną pustkę. Brakowało jej natchnienia i
ochoty do pisania. Monotonia codzienności podcinała jej skrzydła i wenę.
Spoglądała z przygnębieniem za okno i jakoś nie cieszyły jej już ani te
bezkresne, dziewicze połaci śniegu, ani szadź na drzewach, ani błyszczące sople
zwisające z dachów.
Wreszcie wstała z
westchnieniem od komputera i przeciągnęła się z głośnym ziewaniem. Popatrzyła
za okno. A potem nagle usłyszała dobiegający gdzieś z oddali cichutki,
nieśmiały jakby śpiew. Zapatrzyła się w dal i ze zdumieniem dostrzegła
niewyraźną, rozmytą jakby we mgle, idącą po śniegu postać kobiecą. Postać miała
na głowie wianek a jej włosy tańczyły na wietrze i wyglądały jak jasnozielone,
pierwsze trawki i listeczki brzozy. Anna wsłuchała się w słowa jej tęsknej pieśni…
Zimno wszędzie,
czas zawiei
Tak bym chciała
świat odmienić
Tak bym chciała
słońca blasku
I zieleni już od
brzasku
Marzną moje nagie
stopy
Czas już byłby na
roztopy
Nie mam jednak
wcale siły
Może byłby ktoś
tak miły
I mnie wspomógł
dobrym słowem
Dając siły
Wiośnie nowe…?
Kontynuacja Alinki:
" Anna popatrzyła z niedowierzaniem na dziwną postać a w jej głowie wciąż brzmiały zdania: Tak bardzo bym chciała obudzić się rano i zobaczyć, że zima odeszła.I chyba tak bardzo tego chcę, że mam fatamorganę przed oczami...
Ale moja dusza chce śpiewać i śpiewa tak:
Dzisiaj jak się obudziłam
Spod kołdry nos wyściubiłam
Zamiast uśmiechu co rano budzi
Smętek ogarnął i przestałam się łudzić
Że sobotni poranek będzie wesoły
A mnie nie chce się wyjść spod kołdry
Może lepiej zasnąć i śnić kolorowo
Słonecznie wesoło i przygodowo
To czego nie można robić na jawie
Iść nad rzekę czy kąpać się w stawie
Biegać po łące i łapać szczęścia chwile
I w siatkę barwne motyle"
Kontynuacja Jaskółki:
"Anna patrzyła z rosnącym zainteresowaniem na zbliżającą się lekkim
krokiem powabną postać i przypomniały jej się słowa piosenki, którą z
młodzieńczym zapałem kiedyś śpiewała. Zamknęła oczy i zanuciła;
"Jak dobrze wstać
Skoro świt
Jutrzenki blask
Duszkiem pić
Nim w górze tam
Skowronek zacznie tryl
Jak dobrze wcześnie wstać
Dla tych chwil
Gdy nie ma wad
Wspaniały, piękny świat
Jak dobrze wcześnie rano wstać
Wiosną lat
Otrząsa się
Z rosy bez
Chcę w taki dzień
Znaleźć cię
Obiecał mi
Poranek szczęście dziś
I szczęście dziś
Musi przyjść
Nie zmąci mej
Radości żaden cień
Wschodzące słońce
Śmieje się
Co za dzień
Obiecuje nam ranek wszystko
Co chcemy mieć
Miłość ludziom
Deszcze listkom
Słowom sens
Budzimy się do życia
Naiwni tak
Jak czasami porankiem bywa
Piękny świat
Nadzieja i jutrzenka siostry dwie
Trzeba wiedzieć, że są
Wierzyć w nie...
Nie dokończyła, bo nagle usłyszała narastające cichutkie dzwonienie.
Brzmiało ono tak, jakby ktoś delikatnie potrącał delikatne dzwonki."
Kontynuacja Olgi Jawor:
"Spojrzała w
stronę lasu i ujrzała zbliżające się z tamtej strony wspaniałe, srebrne sanie.
Siedziała w nich przepiękna, białowłosa kobieta ubrana w mglistą, skrzącą
diamentami suknię. Na jej głowie osadzona była korona z sopli. Kobieta podeszła
do bosonogiej postaci w wianku i zawołała: „Nie wolno Ci jeszcze przychodzić. To
mój czas!”
Ale zielonowłosa
kobieta roześmiała się wesoło i beztrosko wzięła za ręce białowłosą. A potem
zawirowały w szalonym tańcu. I w trakcie tego tańca z nieba leciały na przemian
płatki śniegu i deszcz. A potem jeszcze wszystko otuliła kolorowa mgła.
Anna stała jak
wmurowana przy oknie. Przecierała oczy ze zdumienia i szeptała sama do siebie…"
Kontynuacja Sznupeczki:
"...Za długo siedzę przed komputerem i teraz oczy płatają mi figle, to nie
może dziać się naprawdę. Anna przymknęła jeszcze raz oczy i poczuła na
twarzy delikatną bryzę ciepłego powietrza i zapach krokusów.
Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą dywan purpurowych krokusów lekko
kołyszących się na wietrze. Muszę koniecznie zawołać męża - pomyślała i
pobiegła do sypialni obudzić ukochanego....
"
Kontynuacja Pantery:
"...Mąż spał jednak snem tak głębokim, że nie sposob było go dobudzić. Anna
wybiegła więc sama przed dom. Krokusy tworzyły pod jej stopami gęsty
kobierzec. Pachnialy tak upojnie, że Anna poczula zawrot glowy.
Kiedy
doszła do siebie, na próżno wypatrywala dwóch wirujacych w tańcu
kobiet. Chciała podbiec do nich, przyłączyć się do dzikiego, upojnego
tańca, ale kobiety nagle gdzieś się rozplynęły. Pozostało po nich
drgające powietrze...
"
Kontynuacja Alinki:
"...I krokusy, zasmucone, ,że kobiety tak nagle zniknęły jakby się
rozpłynęły we mgle. Chciały jeszcze głośno zawołać wracajcie, nie
odchodźcie ale ich szeptu nikt nie słyszał..."
Kontynuacja Pantery:
"...Wszystko rozwiało sie jak poranna mgla. Anna zastanawiala sie, czy śniła
na jawie, czy to zdarzyło się naprawdę. Fatamorgana jakaś,
autosugestia, stan hipnozy, wywołany przedlużającą się zimą?
Nie umiała sobie tego w żaden sposob wytłumaczyć...
Kontynuacja Olgi J.:
...Jednak Anna wciąż wyczuwała delikatny zapach
kwiatów. Gdzie nagle podziały się krokusy i przebiśniegi? Ale gdzie są te dwie
tajemnicze, piękne kobiety? Dlaczego tak
nagle zniknęły – pomyślała i mocniej otuliła się swym szalem, bo nagle
zrobiło jej się chłodno. A potem usłyszała jakieś melodyjne głosy i zobaczyła, że
na łące pod lasem idą razem, trzymając się za ręce te dwie nieznajome. Idą,
przekomarzają się i śmieją wesoło. I wyglądało, że wspaniale się rozumieją
chociaż są tak odmienne..."
Kontynuacja Pantery:
" ...Tak odmienne, a jednak bliskie sobie, jak to siostry. Jedna płynęła w
nich krew i choć niejednokrotnie toczyły ze sobą waśnie o panowanie nad światem, kochały się ponad wszystko i zawsze któraś w końcu ustępowala. Z
miłości do tej drugiej.
Czasem przepychanki między nimi trwały
długo, ponad miesiąc. Co kilka dni dawała się zauważyć przewaga ktorejś z
sióstr, poźniej zwyciężała druga. A ludzie nadziwić się nie mogli
gwałtownym zmianom pogody..."
Kontynuacja Alinki:
"...Tak już jest, że siostra zima nie chce odejść bez bólu, żal jej tej
pięknej śnieżnobiałej szaty. Wiosna doskonale ją rozumie , dlatego nie
przyśpiesza pozwala jej się nacieszyć weselną sukienką , w końcu to
zaślubiny z mrozem . To on wymalował dla niej kwiaty niespotykanie
piękne..."
Kontynuacja Olgi J.:
"...O czym mogą
rozmawiać ze sobą te wspaniałe istoty? Anna zapragnęła przyłączyć się do nich. Nigdy
nie miała siostry a zawsze marzyła o takiej bliskości i więzi. Marzyły jej się nawet
te drobne, codzienne utarczki. Wszystko lepsze niż ta samotność i brak
pokrewnej duszy…Nie zastanawiając się więc dłużej pobiegła w stronę
roześmianych sióstr.
Biegła po łące,
która pod jej stopami zmieniała kolory. Znikał śnieg i lód. Zewsząd wyglądały
ku niej delikatne, młode trawki, mlecze a nawet pokrzywy.
A tymczasem
siostry zamilkły i spoglądały na Annę wyczekującym, nieodgadnionym wzrokiem…"
Kontynuacja Jaskółki:
...A potem nagle pojawiło się w ich spojrzeniach zrozumienie. Biała
wyciągnęła delikatnie rękę do zielonej i ich palce wskazujące zetknęły
się na mgnienie oka. Anna zdążyła jeszcze dojrzeć przelatującą między
palcami iskrę i zauważyła, że dzieje się z nią coś niesamowitego.
Najpierw otulił ją mocny zapach kwitnącej lipy, a potem... potem poczuła
na głowie wianek z kłosów dojrzałych zbóż..."
Kontynuacja Olgi J.:
- Chodź siostro z nami - powiedziały Zima i
Wiosna. Pomożesz nam w wiosennym przeistoczeniu świata. Trzeba tyle zrobić, a
każda pomoc się przyda!
Wzięły Annę za
ręce i zaśpiewały:
Chociaż coś się właśnie kończy
To i coś się tu zaczyna
I jak rumak czas jest rączy
Przyjdzie Wiosna, minie Zima
Lecz się będą wciąż przenikać
Razem tańczyć w lasach, siołach
A Ty będziesz z nami brykać
I radośnie z nami wołać
Że jest pięknie na tym świecie
Każda pora jest wspaniała
Wiatr warkocze nam zaplecie
Będziesz z nami wirowała…
Kontynuacja Alinki:
"... A Anna rozmarzona, szczęśliwa i pełna niesamowitej energii biegła z Porami Roku i nuciła radośnie:
uwielbiam poranne trele ptaków
budzą o świcie śpiewem
wlewają w serce radość nieopisaną
malują usta uśmiechem
wszystko wkoło jest kolorowe
obsypane kwieciem
roztańczone wiosennym wiatrem
rozświetlone wschodzącym słońcem..."
I jeszcze Alinka:
Wiosno kochana
wiosno zielona
pogoń zimę
rozpuść śniegi, lody
dodaj trochę urody
zazielenią się drzewa
słońce wyjdzie wysoko
ptaki wrócą do gniazd
czy tak wile chcę
czy mam taką moc
tylko w marzeniach
zmienia się dzień w noc
Kontynuacja Cezarego:
A dziadunio ze srebrem na włosach, pamiętającym początki przewrotności
natury uśmiechał się. Z jego olbrzymiego kapelusza zwisały olbrzymie sople
zlodowaciałych przeżyć, pozaplatane świeżym, wijącym bluszczem. Był
zjawą samowpisującą się w tło, którym sam pozostawał. Bierny obserwator
od wieków, z namaszczeniem wyciągnął zza pazuchy srebrną fajkę i ciepłem
dłoni gładził chropowatość naleciałości.
Do diaska! - powiedział iście
rozkojarzony! - Nawet popykać nie można w takich warunkach!
I nagle
dobiegł go przytłumiony śmiech z miejsca, gdzie jeszcze do tej pory
tańczyły zawoalowane postacie. Zamiast nich zobaczył na śniegu
przeplatające się wzajemnie koła, o ciągle pomniejszającym się
promieniu. Nigdy niczego takiego nie widział dotąd w swoim przedłużającym się
życiu. Z przepastnej kieszeni wysupłał porcję tytoniu i nie spuszczając oka z
malejących kół kontynuował nabijanie fajki. Jakaż radość zapanowała na
jego obliczu wraz z pierwszym kłębem. Rozjaśniło mu się pod
zlodowaciałym kapeluszem. Tak natchniony z iście młodzieńczą werwą
zaczął biec w kierunku zanikających kół. I o dziwo w miarę zbliżania się
kręgi zaczęły powiększać się, by po chwili mógł zobaczyć srebrnowłosą i
zielonowłosą postać w całej okazałości. Kobieta otulona szalem biegła
pomiędzy nimi w tanecznym korowodzie. Panie coś poszeptały między sobą i
tanecznym krokiem oddaliły się w stronę niezbyt gęstego zagajnika. O
czym szeptały? Przecież gadały już tak długo!
Kontynuacja Sznupeczki:
Srebrnowłosy podążał za nimi. Czym głębiej szedł w las, tym więcej ciepła w
sercu czuł, więcej siły i chęci do życia. Nawet tytoń już tak nie
smakował, bardziej smakowało świeże powietrze. Co rusz zdawało mu się, że słyszy kobiece śmiechy, że już za tym drzewem dogoni roześmiane
dziewoje. Robiło się coraz cieplej i coraz więcej promieni słońca
przebijało się przez korony drzew. Nie mógł dalej iść, musiał zdjać z
siebie ten długi cieżki kożuch, kapelusz schował do sakwy.
Poczuł nagle, że bardzo chce mu się pić i jak za dotknięciem magicznej różdżki
pojawiło się przed nim małe źródełko z krystalicznie czystą wodą.
Srebrnowłosy pił chciwie, nie zauważając, że ktoś mu się przygląda z
oddali. Ugasił swoje pragnienie i postanowił odpocząć trochę, szybko
złapał go sen w swoje ramiona.
Obudził go radosny chichot. Otworzył oczy
i ujrzał dwie kobiety wpatrujące się w niego zalotnie. Pomyśłał o
swoich zmarszczkach, siwych, lichych włosach i niemłodym juz ciele,
zawstydził się. Przecież to niemożliwe, aby tak piękne i młode kobiety
wpatrywały się w niego z takim uwielbieniem. Srebrnowłosy dziadunio nie
wiedział jeszcze, że odnalazl źródełko wiecznej wiosny.....
Kontynuacja Olgi J.:
- Śmiejcie się, śmiejcie ze staruszka! Wy,
młodzi żadnego nie macie szacunku dla starszych! – powiedział zirytowany i
chciał wstać, jak zwykle podpierając się swoją srebrną laską. Lecz cóż to?!
Nagle okazało się, że nie potrzebuje laski. Podniósł się żwawo i bez
najmniejszego wysiłku.
Popatrzył na
swoje odbicie w wodzie. Ujrzał tam mężczyznę w sile wieku, szerokiego w barach,
z bujnym ciemnym wąsem i błyszczącym spojrzeniem stalowosiwych oczu. Tylko
włosy miał po dawnemu srebrne…
- Ładnie Ci Srebrnowłosy
z takim odcieniem włosów! – powiedziała Biała niewiasta i podeszła do niego
blisko, bardzo blisko…
On poczuł dziwny
chłód z jej strony, chłód który aż parzył. Kobieta ocierała się o niego jak
kotka. I mruczała przy tym cichutko, a może coś nuciła?
- A Ty co myślisz
siostro? Jak Ci się widzi nasz galant młody? – zapytała Zielonowłosą.
Tamta klasnęła w
dłonie i roześmiała się:
- Jeszcze by mu się
zielony blask w oczach przydał. I dobre buty do tańca!
- Zatańczysz z nami piękny panie? Jaki wymyślisz dla nas taniec? Którą zakręcisz
i uniesiesz? I jaka pieśń się tu rozniesie?
Kontynuacja Alinki:
."..Srebrnowłosy popatrzył, tak jakoś tajemniczo się uśmiechnął. Pomyślał, że
fajnie by było z zielonooką zatańczyć. Jak pomyślał, tak zrobił! Ruszył w
tany, mocno objął w pasie i zaczął się taniec przywoływania wiosny.
Słońce
wyszło zza chmur i z drzew zniknął śnieg. Wydawało mu się, że słyszy
śpiew ptaków. Może to złudzenie, ale wszystko wokół wypiękniało..."