niedziela, 26 czerwca 2022

Czas gorącego lata…

 

 



 

…Toczy się ten świat i toczy niby nagrzana słońcem piłka, którą strach wziąć do rąk, bo jej dotyk aż parzy. Ktoś ją od niechcenia kopie a ona upada gdzie bądź, coś tam tratując i niszcząc a coś innego zaraz obok do życia pobudzając. Gorąca ta piłka, ale nadal buzująca wszechobecnym, upartym istnieniem. A co z gorącymi tematami, niepokojącymi wielu słowami, wieściami, niewesołymi zapowiedziami mrocznej przyszłości?  Ech! Chyba lepiej ich póki co nie ruszać, żeby nie wprawiać owej piłki w jeszcze bardziej szalony, trudny do wytrzymania bez zawrotów głowy ruch. Wszak te tematy prędzej czy później dotkną i zabolą każdego. Galopująca drożyzna, obawy przed brakami węgla, gazu, ciepła zimą, stare i nowe choroby, manipulacje polityków, medialne kłamstwa, poczucie bezradności, samotności i osaczenia…Teraz o tym cicho sza. Przynajmniej tu, na blogu. Spokój, spokój ponad wszystko. I lato wraz z jego urokami.


 

                                                                Misia

   A co u nas? Okazuje się, że to, co do niedawna braliśmy za działania nornicy było dziełem kilku kretów. I na razie dzięki Misi mamy z nimi względny spokój. Nasza niewidoma psina wykorzystując swój niezwykle wyostrzony zmysł słuchu oraz podziwu godną cierpliwość po wielekroć zaczajała się i godzinami czatowała na owe uparte gryzonie. Dzięki temu udało jej się upolować do tej pory trzy krety, które potem tryumfalnie obnosiła po ogrodzie chwaląc się tym przed zazdrosną Hipcią oraz przed nami, z całego serca wdzięcznymi za jej pomoc pogórzańskimi gospodarzami. Ufamy, że w podobny sposób dzielna Misia rozprawi się z każdym kretem, któremu zachce się ryć tunele w naszych pomidorach i ogórkach.

                                                      Hipcia i Misia
 

                                nasi czworonożni przyjaciele: Jacuś, Misia i Hipcia

                                                         dumna z siebie Misia

   A co w ogrodzie? Upał i susza. Z każdym dniem jest coraz cieplej i nawet w cieniu trudno nieraz przebywać. Ziemia twarda, wyschnięta i spękana. Mimo to w ogrodzie zielono i pięknie. Każdy skrawek nadającej się do zasiedlenia przestrzeni jest przez rośliny skrzętnie wykorzystany. Każda szpara między kamieniami na ścieżce i każdy głębszy wyłom w murze budynku gospodarczego. Wszędzie trawy, zioła, samosiejki drzewek, zielsko i mchy. A co się wyrwie, to zaraz znowu wyrasta tak przemożna i wytrwała jest chęć zaistnienia.

                                                  wejście do budynku gospodarczego
 
 

 

                                                       ulubione obecnie kwiatki pszczół i os

   Obficie owocują i bosko pachną poziomki – samosiejki. Uciekły ze zbocza górki naprzeciwko i obficie zarosły nam ogród od południowej strony płotu. Dobrze im widocznie pod kwitnącymi teraz tawułami billarda na szczodrze posypanej wydającymi zapach sosny i wierzby zrębkami ziemi.  Poziomki rosną tam tak gęsto, że zbierając ich czerwone, słodziutkie owoce muszę dokonywać nie lada akrobacji by żadnej roślinki nie przydeptać. Zbieram je rozkoszując się już sama nie wiem czym bardziej – czy ich smakiem czy zapachem. A z pól obok dobiega jednocześnie najcudowniejszy chyba wonny powiew jaki można sobie wyobrazić – aromat skoszonej  i szybko schnącej w słońcu trawy. Z drugiej strony dochodzi ostra woń mięty pieprzowej. A jeszcze niedaleko bujni się  i szczodrze roztacza swój zapach lubczyk, natka pietruszki i koperek. Zawzięty komar brzęczy mi koło ucha, jakiś giez przysiada na opalonym karku i po stokroć odganiany wciąż spokoju nie daje. Wynurzam się więc z tego poziomkowego gąszczu niemal pijana od cudownej symfonii tych letnich, słodkich aromatów. 

                                                            poziomki, ach, poziomki!
 
                                                      łąka jeszcze niekoszona

   Ach!  Wydaje się, że im większy żar leje się z nieba, tym wyraźniej i mocniej rozchodzą się przeróżne wonie. Mieszają się ze sobą  zapachy kwitnących wspaniale róż, liści pomidorów, dojrzewających czarnych i czerwonych porzeczek, agrestu, bielejących kwiatów ligustru, schnącego pod wiatą drewna oraz wody z konewki, którą z pośpiesznym łaknieniem spijają wieczorem warzywa na grządkach. Czasami spośród tych miłych woni przebijają się także te mniej przyjemne. A to gnojówki z pokrzywy, kiszącej się w wielkiej kuwecie pod starą jabłonią. A to smrodki spalin pochodzących z przejeżdżających obok traktorów i  aut. A to zapachy benzyny z kosiarek i pił spalinowych. A to woń psów, które znalazłszy w lesie ohydne truchło żaby skwapliwie się w nim wytarzały a potem beztrosko podetkały grzbiety do głaskania. A to obezwładniająco mdły zapaszek snujący się w pobliżu obornika albo fetor gnijących wodorostów w pozbawionym już zupełnie wody ogrodowym stawiku. 


                                           tawuły przy płocie i wiata na drewno
 

   Rośliny, które zdążyły wcześniej głęboko zapuścić korzenie jakoś dają sobie radę w tym upale mądrze stosując swoją taktykę przetrwania. Jabłonie i grusze zrzucają z siebie nadmiar niedojrzałych jeszcze, maleńkich owoców decydując się wyżywić tylko te nieliczne, pozostałe na drzewach. Aby nie zeschnąć i nie zżółknąć trawy wykorzystują każdą kroplę porannej rosy. W skwarne południe dynie, cukinie i ogórki pozwalają nisko opaść, omalże zwiędnąć swym szerokim liściom, aby znowu wieczorem się podnieść i niemal magicznie odżyć.

                                                         ogórki pną się po sznurkach

 

                                                       porzeczki szybko dojrzewają w słońcu
 

   A jak my z Cezarym oraz naszymi psiakami radzimy sobie w ten upalny czas? Korzystamy z każdej chwili i każdego skrawka cienia. Nie przepracowujemy się zanadto, bo po prostu nie mamy teraz siły na żadne większe roboty. Ot, bierzemy się niekiedy za przycinanie żywopłotu, koszenie, pielenie albo chrustu z naszego lasu zwożenie. A potem chowamy się w domu lub padamy na leżaki zlani potem i osłabieni. Nawet gotować w tym ukropie się nie chce. Wypijamy hektolitry wody, zajadamy owoce, lody i sałatki. Naszym hitem tegorocznego lata jest wonna i pyszna mieszanka rukoli, koperku, ogórków i pomidorów w sosie śmietanowo - majonezowym. Sałatka ta świetnie pasuje do grillowanych wieczorami skrzydełek albo kotletów z karczku i schabu. Psy rozkładają się wówczas dookoła i z apetytem chrupią pachnące grillowaniem kostki…Do późna siedzimy sobie w ogrodzie i wsłuchujemy się w jego szmery, w oddech znużonej gorącem ziemi, wwąchujemy w zapachy, przyglądamy się wszelkim odcieniom bujnej, czerwcowej zieleni, spoglądamy z nadzieją na niebo, które jak na razie nie zwiastuje niestety żadnych większych opadów. Chmurek na nim nie widać prawie wcale a tylko pełno wciąż smug odrzutowców i dziwacznych, długo nie znikających śladów chemitrails, w których oby nie było nic dla żywych istot szkodliwego…

 

                                     miejsce do odpoczynku i grillowania



   Ogród ma tylko kilka miesięcy na intensywne życie. I niezależnie od tego jak jest, czego ma niedobór a czego nadmiar wykorzystuje każdą, bezcenną chwilę. I z nami, ludźmi, jest przecież podobnie. Krótko, bardzo krótko trwa nas czas, choć często zdaje się nam, iż wlecze się niemiłosiernie. A to przecież tylko chwilka…Niepowtarzalna i bezcenna.  Kolejne lato każe cieszyć się nim i doceniać póki trwa. Codziennie o świtaniu wszystko w ogrodzie i na polu wyciąga się z ufnością ku słońcu, ku jego życiodajnym choć jednocześnie tak bezwzględnych promieniom. Kwiaty rozkładają się szeroko karmiąc swym smakowitym pyłkiem rzesze głodnych owadów. Na przedwcześnie opadłych z drzew gnijących owocach ucztują motyle i osy. Na truchłach żab i kretów oraz nielicznych tego suchego lata ślimaków pasą się miliony much. W parujących zgnilizną odmętach powstałego z chwastów i domowych, organicznych odpadków obornika mają swój mroczny raj dżdżownice, larwy muszek i wije… Spragnione ptaki i owady zlatują się do najmniejszej, mętnej od zanieczyszczeń kałuży wody, do psich misek i do smakowitych resztek mięsa na obgryzanych przez naszych czworonożnych przyjaciół kościach. Nawet wyschnięte na wiór psie kupki znajdują swoich amatorów a są nimi najczęściej bajecznie kolorowe motyle.  Tymczasem pracowite mrówki zanoszą do mrowiska w szparze betonu przy schodach padłego tego dnia pająka. Wszystko jest po coś potrzebne. Ogród potrafi dostrzec, docenić i spożytkować wszystko. Nic się nie marnuje. Życie i śmierć zawsze razem splecione w jednym, nierozerwalnym sensie…

                                                       warzywnik przy budynku gospodarczym


                                                koperek
                                                      kwitnąca już rukola

 

   Wieczorem umęczony upałem ogród zasypia skwapliwie wdzięczny za kilka godzin chłodu i nocnej wilgoci…A po krótkiej letniej nocy znowu budzi się długi, gorący dzień. I toczy się znów ta piłka, toczy…Dokąd...?


 

niedziela, 12 czerwca 2022

A świat się dalej toczy...

 


 

A świat się dalej toczy, nie odchodzi w nicość

Bezwstydnie, bez umiaru żyje w swoim rytmie

Wschodami, zachodami płynie dawną siłą

Choć czyjeś światło zgasło poza kresem istnień

 

Co dzień się dla kogoś coś kończy na zawsze

Lecz to nic nie zmienia, życie ma swe prawa

Grają nowy spektakl w codziennym teatrze

Ktoś dostaje gwizdy a ktoś inny brawa

 

Wrze, bulgocze, dudni w tyglu codzienności

Kolejnych nadziei migoczą rozbłyski

Cele się zmieniają na targu próżności

A czas szybko płynie, przemija dla wszystkich

 

Jedna róża kwitnie a inna przekwita

Jutro nowe pąki zastąpią poprzednie

Nic nie stoi w miejscu, żegna się i wita

Dzień co się odradza, ale wkrótce więdnie

 

Nic nie jest na wieczność, mamy tylko chwilę

By rozpostrzeć skrzydła i frunąć ku słońcu

Jak łątki jednodniówki czerpać z życia tyle

Ile jest nam dane, nie myśląc o końcu

 

Gdzie sens tego lotu? Oddala się stale

Jak miraż się zjawia, potem zaraz pierzchnie

Bez gwiazdy przewodniej trzeba frunąć dalej

Póki jeszcze skrzydła trzepocą na wietrze…

 



   Wokół bujna i piękna wiosna,  pora odrodzenia i powitania. Ale tylko pozornie, bo to czas tak samo dobry jak każdy inny na pożegnania...I co dzień się to dzieje, choć wiosenna bujność i zielona żywotność pozwala nie myśleć o kresie, o wieczności...Po co więc znów przypominam o tych poważnych, bardziej jesiennych niż wiosennych tematach? Bo są, bo powtarzają się, bo świat ma wiele wymiarów i odcieni a w tym samym czasie ktoś się śmieje a ktoś inny smuci...I dzieje się tak niezależnie od pory roku...A świat się dalej toczy...

P.S.

Od jakiegoś czasu mam problemy z komentowaniem na niektórych blogach. Nawet na swoim też mi to nie zawsze wychodzi. Wiem, że i Wy macie podobne kłopoty. Blogger wciąż coś majstruje w systemie, niby ulepsza a w efekcie psuje. Mam nadzieję, że wkrótce to przeminie.Bo prędzej czy później wszystko przecież mija...

 

 

 

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost