Wzięłam drożdże czarodziejskie
Rozkruszyłam
w kubku białym
Znów
w zachwycie bije serce
Żyją,
pędzą w górę całe
Będzie
ciasto ze śliwkami
Albo
może stos bułeczek
Lub
też pizza z pieczarkami
Myślę
sobie i się cieszę
Czekam,
patrzę - tyle planów
Frunie
wokół mnie powietrze
To
jest jeden z takich stanów
Kiedy
żyję i chcę jeszcze
Piesek
wokół mnie też skacze
I
kot wspina się na palce
W
małej kuchni dziś inaczej
W
cieple mego pieca tańczę
Czemu czasem nie potrafię
Prostym
życiem się ucieszyć?
Zapominam
o zabawie
Aż w mgle nikną dobre rzeczy
Teraz
chwilo trwaj czarowna
Dziś
zamykam smutkom drzwi
Pootwieram
wszystkie okna
Niech
uciekną w dal złe sny...
Jakie to piekne! Potrafisz, Olenko, zwykle, codzienne sprawy przekuc w zgrabny wiersz, z taka lekkoscia napisany. Cenny talent!
OdpowiedzUsuńŻeby i moje wypieki mi tak zgrabnie wyszły! Czekając, aż mi ciasto drożdzowe urośnie upiekłam kruche, cytrynowe ciasteczka. Prawie wszystkie juz pożarte!Zaraz wyjmuję eksperymentalne drożdżówki z pieca i zobaczymy co z nich za ptice!Zrobię fotki!:-)
UsuńDrozdzowki wygladaja nader apetycznie.
UsuńNie tylko poetka, ale i kucharka znakomita! Jak smakuja?
Nie chwaląc się, przepyszne! Mięciutkie, pulchne, ślicznie wyrosniete i chrupiace na brzegach. Wędzonką, cebulką i majerankiem pachnące. A takie proste i w sumie tanie. Aż za dobre, bo wciąz mi sie je podjadać aż dotąd chce. To i nawet na wagę nie mam ochoty zerkać, żeby sobie humoru nie psuć!
UsuńNa wiosne wezmę sie za robotę w ogrodzie, to schudnę na pewno. A przynajmniej taką mam nadzieję!:-))
Boje sie ciast drozdzowych, za kazdym razem wychodzi mi nalesnik. Moja mama robi ciasto drozdzowe z kruszonka z przyslowiowym palcem w... nosie, nie stara sie specjalnie i zawsze jej wychodzi cudnie wyrosniete. Stracilam serce do drozdzowego i nie robie, choc czesto mialabym ochote je zjesc.
UsuńA u mnie na odwrót! Mama się boi piec drożdżowe ciasta a ja nie. Ja po prostu lubię eksperymentować i jak mi coś nie wyjdzie spróbować aż do skutku. A tajemnicą udanego ciasta drożdzowego jest to, by wszystkie skłądniki ciasta miały podobną temperaturę, no i zeby w domu było ciepło w czasie wyrastania.Rączki też oczywiscie mają być cieplutkie a nie zmarzniete!:-))
UsuńFaktycznie, wiersz arcyzgrabny:))) Podziwiam, ja się boję drożdżowego i ze strachu nigdy go nie upiekłam.
OdpowiedzUsuńJaskółko! Nie taki diabeł straszny - też sie kiedyś bałam drożdżowego aż przestałam i okazało się, ze warto było przemóć ten lęk. Popatrz jakie ładne mi wyszły drożdżówki. I co wazniejsze - przepyszne! Właśnie je pozeramy z cezarym i Zuzią! Mniam!!!:-)))
Usuńjakie poetycke przepisy, a te drożdzówki z boczkiem....ooo matko - to musi być przysmak ..:)
OdpowiedzUsuńPOPROSZĘ na nie przeis i na ciasto.
Proszę bardzo! Oto przepis na drożdżówki z boczkiem:
UsuńCiasto - 2 dag drozdży rozpuscić w ciepłym mleku z cukrem i maką.W kubeczku rozmieszać 2 jajka, pół szklanki oleju, pół szklanki mleka.
Do miski wsypać około 30 dag maki, do tego łyzeczka soli i cukru. Do tego wyrośnięte drożdże i jajka z mlekiem i olejem. Wyrobić na ciasto nadające sie do wałkowania. Jak za rzadkie, to dodać mąki.
Poczekać godzinę aż podwoi objętość. Potem rozwałkować i posmarować jajkiem. Posypac pokrojona drobno cebulka, majerankiem, pieprzem ziołowym.Ukroić kilkanaście cieniutkich plasterków boczku wędzonego albo bekonu albo podgardla albo tłustej szynki czy czegos w tym stylu. Ułozyć to na rozwałkowanym cieście. Zwinąc w wałek. Pokroic na dwucentymetrowe plastry i do pieca. Piec w temp 180 - 200 stopni przez około 20-30 minut. Voila! Smacznego!:-))
dzięi Olga....zakupie jakiś dobry boczek to się zabieram za robotę. Mam nadzieję ze z suszonych droźdży tez wyjdzie..:)
UsuńPowinno wyjśc z suszonych drożdzy, bo w AU tylko takich uzywałam i było wszystko OK. Daj znać, jak zrobisz, czy Ci wyszły.Cezary i Zuzia pałaszowali na wyścigi. Będę musiała częściej robić takie drożdzówki i dogadzać moim łasuchom!:-))
UsuńNo i narobiłaś mi smaku. Teraz zamiast posiedzieć wygodnie i zażyć należnego lenistwa, będę do późna piec ciasteczka.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Pozdrawiam.
Ale za to jak pieknie w domu od tych wypieków pachnie! I jaka satysfakcja, jak sie uda! A miny zachwyconej rodziny, to najlepsza nagroda za trud i poświecenie! A poleniuchowac zawsze sie zdązy!
UsuńPozdrowienia z pachnacej ciastem górskiej samotni!:-))
Potrafisz, Olgo robić z człowiekiem, co chcesz.Wzięłam jak wierszowałaś i z tego wszystkiego powstało coś fajnego, bo ciastka z BOCZKIEM!!! Przecież o czymś takim w ogóle nie chciałam nawet pomyśleć, a co dopiero zrobić.Dziękuję, serdeczności.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór, Dobrochno! Faktycznie ciastka z boczkiem warte są grzechu! Cały dom pachnie i brzuchy pełne a miny błogie!Ale na jutro też coś zostało, więc problem ze śniadaniem z głowy!
UsuńPozdrowienia od łakomczucha niepoprawnego!:-))
Mhmmm, ale bym się wgryzła w te cebulaczki :D
OdpowiedzUsuńTo do dzieła, babo droga! Jutro też jest przecie dzień! I cosik tam w brzuszku na pewno zaburczy a w głowie zafurczy. Rachu ciachu, półtorej godziny roboty i będą gorące oraz tanie smakołyki dla domowych łakomczuszków!
UsuńPozdrowienia!
No fajnie, a gdzie przepisy na cytrynowe. Wyszły nad podziw apetyczne. Pycha. Nieśmiało poproszę o przepis, może wskoczyłyby do mojej diety ?
OdpowiedzUsuńFajnie dzisiaj u Ciebie Olgo- po domowemu.
Dzięki.
Mówisz, masz! Oto przepis:
UsuńPół kostki margaryny, szklanka cukru, jajko, pół szklanki kefiru, starta skórka z cytryny i troszkę olejku cytrynowego, łyzeczka proszku do pieczenia,szczypta soli,ok. 30 dag mąki.
(Ja robię wszystko zawsze na oko a wiec ilosc mąki moze być inna. Chodzi o to by ciasto dało sie rozwałkować.)
Wyrobione ciasto wędruje na pół godziny do lodówki. W tym czasie rozgrzewasz piekarnik do ok. 200 stopni.
Na blachę kładziesz papier do pieczenia.Niezbyt cienko rozwałkowujesz ciasto (ok 1 centymetr grubości) i kieliszkiem wykrawasz krązki.Pieczesz około 20 minut.Ciastka bardzo rosną i są mieciutkie w środku a na wierzchu chrupiące.
Nie wiem, czy pasują do Twojej diety. Pewnie nie bardzo ze względu na cukier.
Cieszę sie Zofijanko, że podoba Ci sie dzisiaj ta domowa atmosfera u mnie!:-)
Cukier pominę,margarynę zastąpię masłem lub olejem, a makę pszenna- maką orkiszową i gotowe. Dzięki.
UsuńPodoba się, podoba.
Zaraz przepiszę.
Jesli lubisz takie wytrawne ciasteczka, to powinno być OK. A może chociaż odrobinę miodu dodasz? Czy też jest zakazany w Twojej diecie?
UsuńMiód jest.
UsuńMyślę, że bez cukru będą równie smaczne.
A czy zamiast olejku może być sok z cytryny ?
UsuńZofijanko! Z miodem moga być jeszcze lepsze, bo będą miały głębszy aromat!:-)
UsuńMireczko! Tu chodzi o zapach cytrynowy, a nie o kwaśny smak. Ale możesz poeksperymentować i kapnąc też trochę soku. Na pewno nie zaszkodzi!:-)
UsuńA widzisz, nie pomyślałam :))
UsuńMożna zrobić lukier z sokiem cytrynowym i ciastka będą jeszcze lepsze,bo słodsze!:-))
UsuńI to mi sie podoba, smacznie, poetycko i tak domowo:) Z przepisow chetnie skorzystam, a raczej moj p. , bo on jest ten od pieczenia ciast i smakolykow.
OdpowiedzUsuńJa raczej jestem, ta od obiadow i surowek.
Pozdrawiam:)
U mnie Cezary jest specem od gołąbków,galarety, kapusty z boczkiem i tego typu treściwych dań. Ja bardziej szaleję z eksperymentami kulinarnymi,z wypiekami, sałatkami i zupami!
UsuńNajważniejsze, ze i Wy i my lubimy robić cos w kuchni a nie zostawiamy tego na głowie tylko jednej osoby. Jak razem to razem, prawda?
Całusy serdeczne zasyłam!:-))
I Ty się, Olgo, boisz bezy? Skoro pieczesz drożdżowe, to dasz radę wszystkiemu.
OdpowiedzUsuńMasz wielki, cenny telent. Wiersz cudownie lekki i gładko płynący :)
Aneczko! Ilekroć próbowałam piec bezę wychodził mi dziwaczny, bardzo słodki naleśnik. Nie wiem, co robie źle, ale mi beza zawsze klapnie!Ale nie popuszczę bezie i nie raz jeszcze wezmę sie z nią za bary, bo marzy mi sie domowej roboty Pavlova jedzona latem w ogrodzie i popijana winkiem również domowej roboty...Mniam!:-))
UsuńByłam w dzień, wiersz przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPomyślałam ... jak Ona pięknie pisze o takich zwykłych, codziennych sprawach jak pieczenie ciasta.
Teraz zajrzałam ponownie,chciałam komentarz zostawić, a tu masz babo , placek jak malowany :))gdzie tam dwa placki !!!
Raz w życiu upiekłam drożdżowe, nawet koło niego nie leżało :)zjadłam bo jeszcze kur nie mieliśmy :)
A tu wszyscy mi mówią, że łatwiejszego ciasta nie ma. A mi się śni po nocach - no prawie- takie drożdżowe z dużą ilością kruszonki !!!
Tak pięknie Olgo to opisałaś i pokazałaś i potem jeszcze smaka narobiłaś, że chyba się skuszę.
O matko sama siebie nie poznaję, dzięki blogom zaczęłam szydełkiem wymachiwać teraz dzięki Tobie zacznę piec.
Chyba świat szaleje a ja razem z nim :)))
Całuski z zasypanej wsi.
Dzień dobry pracowita i twórcza kobieto!Rzeczywiście z blogów można nauczyc sie cudów-niewidów. Tyle kreatywnych ludzi jest w tej cyberprzestrzeni.Tyle mają zapału i świetnych pomysłów, że naprawdę potrafią tym zarażać.
UsuńA ciasto drożdzowe, moim zdaniem, jest jak pszczoła: jak sie jej boisz, to wyczuwa ten lęk i ma ochotę ukąsić, a jak siedzisz spokojnie i przygladasz sie zyczliwie, to nie robi nic złego i z spokojnie przysiada na kwiatku, nie robiąc krzywdy człowiekowi.A w końcu drożdże to też zywa istota. Nikt chyba jeszcze nie badał ich tajemnego zycia uczuciowego!:-))
Nie ma sie co bać, tylko próbować aż do skutku!Nie święci garnki lepią!
U nas dzisiaj odwilż i mżawka. A mgła coraz gęstsza i gęstsza. Dobrze w taki czas w domku posiedzieć, cosik poczytać, słodkości jakichś podjeść i fajnej muzyki poczytać.
I zapomniałabym - z pieskiem, albo jak w Twoim przypadku, z pieskami sie powygłupiać, pobawić, przytulic sie do tych ciepłych puszystości...
Uściski gorące zasyłam i pogodne usmiechy!:-)))
Ale cuda porobiłaś! A z Twoich komentarzy aż bije entuzjazm i radosna energia.
OdpowiedzUsuńMelancholija chyba poszła się przespać na zapiecku:)
Na razie melancholia pospołu z nostalgią przytuliły sie do siebie i chrapią smacznie pod pierzynką spokoju. Jednak to moje bliskie krewne i niekiedy przychodzą na długie,smętne pogaduszki o życiu...
UsuńA póki co króluje usmiech, entuzjazm i lekkość na duszy. Tańczą sobie w rytmie flamenco!:-))
Nie moge się chyba bardziej z Tobą zgodzić, że pieczenie i obserwowanie tej całej magii wyrsstania jest jedną z większych przyjemnostek w życiu :) after all it's the little things in life that makes everyday extraordinary!
OdpowiedzUsuńOtóż to Justynko! Czasami proste rzeczy mają największą moc i sprawiają, że świat staje sie niezwykły, optymistyczny i pełen życia.A zabawy w kuchni są jak radosna magia. Potrafią nadać żywych kolorów codzienności i ocieplić duszę.
UsuńUściski ciepłe zasyłam!:-))
Dla mnie to są rzeczy czarodziejskie, garść mąki, woda i powstaje żywe - zaczyn;
OdpowiedzUsuńodrobina mleka, mąki, cukru i drożdży i już rośnie; potem przy ciepłym kominku wyrasta kształtny bochen chleba, albo słodkie ciasto drożdżowe, albo buły ... cóż może być lepszego nad własnoręcznie wyrobione i upieczone ciasto; a jeszcze jak domownicy pochwalą, to puchnę z dumy, jak na drożdżach; pozdrawiam serdecznie, Olgo, kolejną, Pozytywnie Zakręconą Domowymi Wypiekami
Tak, dla mnie też to są cudowne, domowe czary! I za każdym razie to oczekiwanie pewne niepewnosci: wyjdzie czy nie wyjdzie? A potem sam zapach, dobiegający z pieca mówi, że jednak wyszło! I na pewno jest przepyszne, aż doczekać sie trudno! Takie z nas czarodziejki ogniska domowego, władające dobrą, pozyteczna, życzliwą domownikom i zwierzyńcowi magią!
UsuńTo, co ze sklepu przynioesione nie umywa sie po prostu. A zresztą, nie wiadomo co tam jest w składzie. Zrobisz coś sama w domu, to wiesz najlepiej. A rodzina zachwycona i niecierpliwa tylko drepcze i cichcem jeszcze gorące podjada...
Pozdrowienia zasyłam ciepłe i domowe!:-))
Jaki smakowity wiersz i pyszności na talerzach Ślinka leci na sam widok. Prawdziwy dom kiedy drożdżowym ciastem pachnie wkoło. Az na sercu robi się wesoło i nie tylko domownicy są radośni ale inni co czytają to się uśmiechają.
OdpowiedzUsuńOleńko dzisiaj wysłałam tomik. Buziaczki zostawiam
Na tomik będę czekać z niecierpliwością! To będzie duze przeżycie ,mieć go w rękach i dotykać stronic z Twoimi wierszami!
UsuńA drożdżówki z boczkiem oraz ciastka cytrynowe już pozarte! Trzeba by cos nowego wyczarować, żeby dzień Świętego Walentego należycie świetować!
Ucałowania ciepłe zasyłam Ci Alinko!:-))
A mogę wpaść na te delicje. Wiersz super.
OdpowiedzUsuńTeraz już coraz rzadziej pieke takie rzeczy...
Usuń