To będzie ten koniec Świata, czy nie ma szans na
uczestniczenie w tak spektakularnym wydarzeniu? Mam ochotę, bo takie wydarzenie
może mnie spotkać tylko raz w życiu. Już wyobrażam sobie, jak siedząc na
błyskawicy wznoszę się w wszechświat, pozostawiając w palącym się katastrofalnie
ogniu wszystkie moje radości i smutki. Nie żal mi radości, ale nie wyobrażam
sobie dnia bez smutków i bez narzekania.
Zastanawiam się, co zabrać z sobą przy
limitowanym ładunku na nieskończony czas zgłębiania kosmosu. I już wiem;
miejsce na bezdenność, która powinna zmieścić wszystko, czym zechcę się
zamartwiać. Oczywiście najbardziej leży mi na sercu wiarygodność przepowiedni
Majów. Skąd wiedzieli, że taki Cezary będzie żył w czasach naznaczonych przez
nich? No bo skąd? Olga odradziła mi budowanie schronu i gromadzenie zapasów, a
że jestem leniwy, to chętnie przystałem na jej propozycję nieznoszącą sprzeciwu.
Aspekt takiej układanki znam z autopsji. Jestem bez szans.
A skąd Olga dowiedziała się o moim istnieniu? Bardzo
podejrzane, pewnie miała dobre kontakty ze znanym na kończący się Świat
wywiadem. Bo kobiety są kręgiem zamkniętym, jak i historie o czekającym nas
kataklizmie. Bosze, ileż to było już wiarygodnych proroctw! Niejaki Nostradamus
był najbardziej wiarygodny. Przyszło nam czekać 9792 + 2012 lat na sprawdzenie
się postawionej tezy, na powtórkę z historii. Też lubię się bać, ale nie lubię
horrorów. To znaczy boję się, kiedy mam na to ochotę. Ale żeby w dokładnie
określony termin? Nie, jestem ekscentrykiem i postanowiłem się bać o jeden
dzień wcześniej.
Trochę mi szkoda, że nie zobaczę ciągnącego się po niebie
skrzącego się ogona. Przyzwyczajony zostałem do jego podwiniętej wersji.
Przyznam, że mam coraz większy apetyt na ekstrawagancję. Mam skłonność do
proroctw, są takie delikatnie zagmatwane i prawie święte, a to już dotyka mej
duszy. A ja nie mam zamiaru wypatrywać żadnych znaków na niebie, a tym bardziej
na ziemi, bo przegapię ten Koniec Świata.
I tu nasuwa się pytanie – dlaczego lubimy się bać i bez
bojaźni nie wyobrażamy sobie życia? Ja tam wolę sobie marudzić i narzekać, w
tym też na samego siebie.
Zgodnie z proroctwami Cezarego szansę na przetrwanie ma
tylko Kosztowa. Dlatego też tu osiedliliśmy na dobre i na dobre. Zgłoszenia na
wolne pokoje przyjmujemy od zaraz. Zaznaczam, że ceny są bardzo wygórowane, ale
jakie ma to znaczenie w obliczu Końca?
Chcąc nie chcąc, jesteśmy tu tylko na chwilę!
Iiii tam! Nie bedzie zadnego konca, a tym bardziej swiata. A jesli nawet, to nikomu nie bedzie dane tego ogladac. Pyk! i juz! wyparujemy!
OdpowiedzUsuńNigdzie sie nie ruszam z mojego domu, a tym bardziej do wyzyskiwaczy z wygorowanymi cenami pokojow do wynajecia ;)))
Jak tam zdrowko? Wypadaloby wyzdrowiec do 21 grudnia, a nie kichac w drodze do nieba.
Zdrowiśmy już Panterko, ino zmęczeni i straszliwie przejedzeni po wczorajszym.
UsuńAle nadal używamy życia póki się da, bo wiadomo - za pięć dni wielkie BUM!!!
Teraz z rozpaczy i lęku trza się najeść, napić, napalić, nakochać do syta albo i do przesytu, a 22 grudnia znowu to samo lecz tym razem z radości, że nadal żyjemy!:-)))
Kazdy powod dobry, zeby sie napic ;)
UsuńIii tam! Momentami odsypiam wczorajszy dzień i niespokojną noc. Dzisiaj mamy dzień „spokojnej starości”, pełen cichej adoracji i samozadowolenia, że jednak daliśmy radę. Popijamy herbatkę z odżywczymi soczkami, a na zmianę mamy wodę czystą acz gazowaną.
UsuńW tej chwili patrzymy na siebie ponad monitorami z zupełnym spokojem i czułością pod tytułem „Nas dwoje ze zwierzyńcem”. Od paru dni koty zawładnęły sypialnią i zdecydowanie przejęły najlepsze miejsca. A wokół cisza, spokój i na zewnątrz egipskie ciemności.
Na zdrowie... słyszę głos Olgi po potężnym kichnięciu, na zdrowie moja Mała odpowiadam.
Każdy powód jest dobry, by obdarzać się czułościami...
Serdeczoności same zasyłamy!
Co za rozpusta! "Nad monitorami", a wiec kazde ma swoj. Burzuje jedne! Tak to se mozna w oczka spogladac i sie soba delektowac.
UsuńFaaajnie macie, tak to mozna sobie spokojnie na koniec swiata oczekiwac.
To są takie małe, niewinne przyjemnostki w tym naszym życiu lecz przecież właśnie z takich rzeczy się ta ziemska dola składa i one własnie dodają jej smaku i blasku.Móc byc razem, móc dzielić się swoimi pasjami, móc zajadać się czosnkiem i cebulą, pieścić psy i koty oraz zaglądać ciekawie w monitory, co to tam znowu nasza Panterka popisała!:-))
UsuńJuż córka zadręcza mnie końcem świata że i ja jeszcze trochę to ulegnę histerii :)
OdpowiedzUsuńJeszcze zostało parę dni , więc na schron pobudować już za późno :)
Pozdrawiam Was :) i ruszam stroić choinkę , tylko poszukiwania podstawy do niej jeszcze trwają :)
Cieszyć się życiem trzeba a nie bać się tego, na co i tak nie mamy wpływu. W razie czego, to żaden schron nas przeciez nie uratuje.
OdpowiedzUsuńNastrajasz mnie już bardzo świątecznie tym ubieraniem choinki...Ale z moją jeszcze chwilę poczekam, bo by mi ją moje małe kotki(które będę mieć u siebie do wigilii) na pewno zdemolowały!:-))
Panterka miała ostatnio na poście kocią demolkę choinkową :)
UsuńWiem ,wiem, ale to była na szczęście tylko teoria, bo jej kotka to dama dobrze wychowana i nie kuszą jej błyskotki na choince.
UsuńMuszę się wybrać z Cezarym do lasu po parę gałązek świerkowych i sosnowych...Tak lubię, jak w domu pachnie igliwiem...:-))
Nie zamierzam się poddać histerii, co ma być, to będzie, a przecież wiadomo, że w życiu liczą się tylko chwile:) A te są piękne, trzeba je tylko zauważyć:)
OdpowiedzUsuńOsobiście mam problem z liczeniem chwil i dzieleniem ich pod względem wartości. W mojej filozofii histeria ma tylko komiczny wydźwięk, która przerabia te złe i te nie bardzo na same wspaniałe. I wiesz... Dopiero w tej chwili dotarło do mnie dlaczego Olga wstrzymała projekt budowy schronu. Przecież Ona zawsze mówi, że opokę, wsparcie i schronienie mam w niej. Schron, schronienie to słowa pochodne, więc.... Ja niedomyślny jeden. Teraz kajam się przed wspaniałomyślnością mojej opiekuńczej Żony. Kochana taka jest....
UsuńPrzyznam, że czekam na sprawozdanie z pobytu w zagranicznych kurortach.
Serdeczności...
O rany, przypomnieliście mi o tym końcu świata. Mamy teraz taki młyn, że ta, jakże hiobowa wieść, zupełnie wyparowała mi z łepetyny. Sama przepowiednia mnie tak niesamowicie śmieszy, że o baniu się nie ma mowy a o histerii tym bardziej.
OdpowiedzUsuń22 grudnia zasiądziemy wszyscy przed monitorami i strzelimy sobie szampanisko na to "nowe życie"
Czasem mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy Hiobami. Niestety nie zawsze udaje się przejść do tej lepszej części opowieści. Pozostaje nam „wierzyć” i ze zgarbionym karkiem iść dalej. Hiob dostał dodatkowo 140 lat życia. Może i ja bym tak chciał ale przecież pozostało tylko parę dni. Więc niech Pan daruje sobie tym razem.
UsuńW poście napisałem, że będę się bał jeden dzień wcześniej. Kłamałem. Będę się bał kolejnego dnia, bo naprawdę nie wiem co nas czeka po Końcu Świata. Sam nie wiem co byłoby lepsze. Powolne umieranie jest bardziej bolesne.
Zgadzam się, walniemy szampańskiego, a ja potem pójdę do sąsiada doprawić się jego „krzakówką”. Niech i mnie się umysł rozweseli do końca.
Serdecznie pozdrawiam Jaskółeczkę....
Końca świata nie będzie,
OdpowiedzUsuńza to chyba nareszcie nastąpi
definitywny koniec dziwnych opowieści
i czarnych scenariuszy.
I na to właśnie z utęsknieniem czekam,
bo produkują tyle nagatywnej energii,
że nie nadążam z odganianiem... ;))
A tak btw, polecam do poczytania o tym,
co na pewno nie zdarzy się w grudniu 2012:
http://curioza.blogspot.com.es/2012/09/co-na-pewno-nie-zdarzy-sie-w-grudniu.html
Pozdrawiam Was ciepło, u mnie 15 stopni
i piękny, rosnący Księżyc zagląda w okno...
Koniec nigdy nierozjaśniany pewnością
UsuńPrzejścia w nim nie ma i tunel bez okna
Ktoś przepowiedział, ktoś z pokorą przyjął
Omamił za kolejnego srebrnika
A co powiesz, jak jednak będzie? Co prawda nie doczytałem do końca z polecanego linka, ale umiejętnie przedstawione fakty nabierają tendencyjności. Tak naprawdę wierzy się w to, co rozumiemy i co w danej chwili nam pasuje zastrzegając sobie prawo do zmiany zdania. A jak lubimy się bać, to zawsze wchodzimy do ciemnego pokoju. Sam nie za bardzo jestem przekonany do wartościowania energii. Z pewnością wiem, że takową posiadam i to czasem w nadmiarze. Wtedy stosuję kontrolowany upust i w ten sposób pomijam stan awaryjny. Tzw., samokontrola, która ma też swoje kaprysy niestety.
A co by było gdybyś na chwilę uwierzyła w Koniec Świata. Przecież mocni duchem potrafią narzucić sobie taki stan.
Tak naprawdę nic nie jest pewnie. Połowa z prawdopodobieństwa lub inny procent jeśli mamy dodatkowe argumenty. Z czasem padają wiarygodne teorie, bez wyjątku.
Wiemy, że nic do końca nie wiemy, jak powiedział to ktoś bardzo mądry...
Śliczne pozdrowienia...
No dobra, dam się namówić na ten koniec świata. W końcu to tylko raz w życiu :)
OdpowiedzUsuńJejku! Ale jazda! Mar Canelo - jesteś do tańca i do różańca! Tańczmy więc, tańczmy z pasją namiętne flamenco, bo raz się żyje a na dodatek nigdy nie wiadomo, ile jeszcze...?
UsuńJa proponuję przyspieszyć karnawał na te ostanie dni przed końcem świata :)
OdpowiedzUsuńA jak karnawał - to tylko w Río!
mężczyzna blues i kobieta flamenco
to niecodzienna para
on na gitarze brzdąka
ona w tańcu się spala
gdy karnawał po świecie się toczy
kiedy grzeszy Copa Cabana
on - zakłada kapelusz
ona rozsuwa kolana
plaża w Río gorąca jak miłość
a noc się bawi do rana
on - całuje namiętnie
ona sambą faluje rozgrzana
wnet powrócą na karty wiersza
niegrzeczni jak kropla szampana
on w swoim czarnym sombrero
ona - nie do końca ubrana...
(Mar Canela)
:))))
Dzieki ślicznie za Twój wierszyk
Usuńjest jak gwiazdka dzisiaj pierwszy!
W tym naszym przyspieszonym karnawale porymuję z Tobą w szale!:-)
Jak karnawał, to karnawał
jak tort z rumem, mocna kawa
jak zawrotne wirowanie
tylko miłość, tylko taniec
Jak flamenco, to flamenco
Ona drobi kroczki prędko
on tokuje wokół zgrabnie
tak im razem z sobą ładnie
A jak blues, to czarny blues
pełen dusznych żądz i burz
namiętności w nim gangsterskie,
myśli ciemne, łobuzerskie
A jak szampan, to do dna
Bo nam życie szybko gna
więc się dzisiaj nim nacieszmy
tańczmy, pijmy, piękni, grzeszni...
(Olga Jawor)
:))))
Tośmy zaszalały! :)
UsuńZatem dziś kierunek -
sypialnia
tanecznym krokiem :))
I tak - co wieczór,
aż do spotkania
z Nowym Rokiem.
Tośmy wczoraj zaszalały
Usuńale dzisiaj wcześnie wstały
aby działać przedświatecznie
i by minki ubrać grzeczne
A gdy przyjdzie znowu nocka
zawołamy sobie - Hopsa!
i ruszymy w dzikie tane
póki trwa świat zwariowany!:-)
Ojeju, trafiła kosa na kamień: Olga na Cezarego, a Mar Canela na Jaworów. :) Aż zgubiłam Cezarowy wątek końca świata. I chyba słusznie. :)
OdpowiedzUsuńJolkaM
Gdyby wszystkie końce świata odbywały sie w tak szampańskich nastrojach, jakie mieliśmy w przeddzień ostatniego końca świata, to dawać wiecej takich końców, albo tylko jego gońców! By tu z nami rymowali, by niczego się nie bali i by z życia się cieszyli, póki ono trwa w tej chwili!:-))
UsuńByłam tu ale nieodniosę się do przeszlosci dziś wiem gdzie mieszkacie.
OdpowiedzUsuńWszystko jest na tym blogu, jak na dłoni!:-)
Usuń