wtorek, 18 grudnia 2012

Baśń Zimowego Lasu - Cz.2 "W domu leśniczego"




    Ocknęła się jakiś czas potem i to, co ujrzała kazało jej na nowo zamknąć oczy. Znajdowała się w jakiejś nieznanej sobie, pachnącej igliwiem chacie. Leżała na posłaniu z mięciutkiego mchu, otulona grubym kocem z owczej wełny. Ktoś niewidoczny grubym lecz przyjemnym głosem nucił kołysankę, taką samą, jaką zawsze śpiewała jej mama:

…W dalekim lesie, w głębokim borze
Stoi krasnalek przy muchomorze….

- Nie śpisz już Katarzynko? – zapytał ten ktoś i ciepłą dłonią dotknął jej czoła

Dziewczynka zdecydowała się otworzyć oczy. Przy jej łóżku usiadł ten sam starzec, który wczoraj uratował jej życie. Uśmiechał się do niej i troskliwie otulał kocem jej stopy.

- Nie bój się mnie dziecko. Jestem tylko starym leśniczym, opiekunem tego Lasu – powiedział spokojnym, ciepłym głosem

- Nie stanie Ci się tutaj, malutka, żadna krzywda – dodał patrząc serdecznie w jej oczy

  Kasia oparła się na łokciu i spojrzała ciekawie w twarz starca. Nigdy w życiu nie widziała nikogo o tak dziwnych, przejrzystych, bladoniebieskich oczach. Nie śmiała jednak zapytać o te oczy, więc zawstydziła się nieco i sama nie wiedziała, co powiedzieć.

- Jak wydobrzejesz, to wrócisz do swojego domu. Na razie zostaniesz tutaj, bo na dworze tęgi mróz a Ty przemarzłaś do kości  – rzekł  tajemniczy leśniczy i z lekkim stęknięciem wstał z fotela a potem podreptał w stronę dużego pieca kaflowego, stojącego w kącie pomieszczenia.

W wielkim garze zamieszał coś drewnianą łyżką a potem nastawił w imbryku herbatę.

- Zaraz sobie zjemy gorącego bigosu, herbatką popijemy. Nie ma to jak prawdziwy, domowy bigos – zamruczał sam do siebie przy piecu a potem ni stąd ni zowąd zaśpiewał:



Kiedy zima rządzi stara
Czas kapustę dać do gara
Czas jej dodać ziaren kminku
Oraz boczku i prawdziwków

Hej, ho! Hej, ha! Bucha para
Imbryk gra!

Niech wesoło wszystko pyrka
Niech się cieszy ma rodzinka
A rozgrzana, nakarmiona
Zimie nie da się pokonać

Hej, ho! Hej, ha! Bucha para
Imbryk gra!

Chodźcie moi podopieczni
Już czas najeść się bez reszty
Potem w Lesie opowiecie
Jak się jada w ludzkim świecie…


   A gdy skończył nucić swoją piosenkę do drzwi chaty dało się słyszeć cichutkie skrobanie. Także za oszronioną szybą pojawiły się jakieś tajemnicze, ruchliwe kształty.

Starzec otworzył drzwi i do domku, kręcąc ogonkami, pomiaukując i popiskując wbiegły jego zwierzęta. Były tam dwa rude koty, trzy wesołe kundelki, sarenka, zajączek, bażant i trzy ciekawskie sroki.

Gospodarz nałożył im do wielkiej michy, stojącej przy piecu pachnącego bosko bigosu a potem uśmiechnął się szeroko, przyglądając się jak zajadają ze smakiem i raz za razem popatrują na swego opiekuna z miłością i wdzięcznością.

- Proszę Pana, a gdzie jest mój Ares? – zapytała wówczas Kasia, przypomniawszy sobie nagle, że przecież pies był z nią w Lesie i nie wiadomo, co się z nim potem stało. Może się utopił w tym zdradliwym jeziorku?

- Nie martw się dziecko – zwrócił się do niej uspokajającym głosem leśniczy

- Napisałem karteczkę z wiadomością dla Twojej mamy, żeby nie martwiła się o Ciebie, karteczkę przyczepiłem do obroży Twego pieska i posłałem go do Twej chatki! – wyjaśnił, nakrywając do stołu i nalewając dla nich dwojga herbaty do dwóch dużych, fajansowych kubków

   Dziewczynka odetchnęła z ulgą i spojrzała z sympatią na mądrego gospodarza a zachęcona jego serdecznym, zapraszającym gestem wstała z łóżka i zasiadła razem z nim przy wielkim, dębowym stole.
   Bigos był najlepszą potrawą, jaką kiedykolwiek jadła w życiu! Tego samego zdania były chyba i zwierzątka, bo pałaszowały ze smakiem, popatrując na siebie, błyszczącymi ze szczęścia oczami. Ciekawe było to, że żadne z nich nie rozpychało się przy misce, ani nie zabierało sobie zazdrośnie co tłuściejszych kąsków boczku. Trwała między nimi zgoda, spokój i jakaś już dawno chyba ustalona hierarchia, bo gdy jedne jadły, inne w tym czasie czekały na swoją kolej, oblizując tylko niecierpliwie mordki, pyszczki i dziobki!

   Pierwsze najadły się ptaki. A najedzone ulokowały się na drewnianej poręczy fotela i troskliwie zajęły swą toaletą. Potem dołączyły do nich koty i przysiadłszy na plecionym ze szmatek dywaniku poczęły się wzajemnie wylizywać.

   Tymczasem także i dziewczynka była już syta. Popijała teraz gorącą, miętową herbatę i popatrywała z ciekawością na gospodarza domu.

Wreszcie i ten skończył posiłek a skończywszy otarł wąsy i wyciągnął zza pazuchy grubą fajkę, którą napełnił tytoniem a potem wyciągnął się wygodnie na fotelu i z rozkoszą sobie pykał, wypuszczając z fajki wesołe kółeczka dymu.

- A dlaczego ja Pana nigdy wcześniej nie widziałam? Myślałam, że znam wszystkich okolicznych mieszkańców! – zapytała z ciekawością Katarzynka, ośmieliwszy się już teraz zupełnie i przysiadła na małym zydelku tuż przy piecu, by spoglądać w radośnie tańczące w nim iskierki

- Nigdy nie wychodzę z Lasu, moje drogie dziecko. Jestem jego opiekunem a on jest moim domem i moim życiem. Jesteśmy ze sobą związani, zrośnięci jak drzewa…Ale wiem o wszystkim, co dzieje się tutaj i dookoła. Moje zwierzęta przynoszą mi ciekawe wieści z okolicznych wiosek. Dlatego znam z ich opowiadań i Ciebie i Twoją mamusię i Aresa… - mówił spokojnie staruszek, przerywając tylko opowieść kolejnymi pyknięciami z fajeczki

- A nie czuje się Pan tutaj samotny? Przecież nie może Pan rozmawiać ze swoimi zwierzętami a ludzie są daleko! – zauważyła mądrze dziewczynka, patrząc z nagłym współczuciem  na staruszka

- Rozmawiam  ze zwierzętami i z Lasem. Tyle tu ciekawych, codziennych historii się toczy, tyle jest spraw do naprawienia, żywych istnień do poratowania… - rzekł gospodarz domu i uśmiechnął się do Kasi

- Nie musisz się o mnie martwić. Las daje mi wszystko, czego potrzebuję. A ja staram się mu odpłacać, jak tylko potrafię! – dodał spokojnie lecz w jego głosie pojawiła się jedna, boleśnie drżąca nutka

- Jest tylko jeden dzień w roku, gdy odczuwam wielki smutek. To dzień wigilijny, w którym przychodzą do mnie wspomnienia sprzed lat, z czasów, gdy był tu ze mną ktoś bliski, kto potem odszedł na zawsze…- zwierzył się staruszek i jego jasnobłękitne, niezwykłe oczy zalśniły ogromnym wzruszeniem…

- A kto to był? – nie mogła się powstrzymać od tego pytania dziewczynka i trochę przestraszona swoją śmiałością zaczerwieniła się i zamrugała nerwowo powiekami, tak jakby jej coś raptem do oczu wpadło.

- To była moja ukochana żona, Jaśminka – powiedział cicho leśniczy i na chwilę zamilkł, wtulił głowę w ramiona, które drżały, jakby w chacie zrobiło się bardzo zimno. A przecież ogień nadal radośnie buzował w piecu…Potem westchnął głęboko i powiedział już głośniejszym lecz ochrypłym ze wzruszenia głosem   

- Spójrz, dziecko! Tam, na ścianie wisi jej autoportret. Pięknie malowała! – starzec zapatrzył się w malowany na drewnie delikatnymi pociągnięciami pędzla portret urodziwej, młodej pani

- Gdybym tylko umiał płakać, gdyby z moich oczu mogła spaść chociaż jedna łza, może Jaśminka mogłaby wrócić tu chociaż na chwilę. Ale moje oczy wyschły zupełnie i chociaż serce łka, to szczery płacz, jest ponad moje możliwości…Nie potrafię ronić łez, choć tak bardzo bym chciał.. – staruszek zamilkł, bezradnie pochylił głowę i głęboko oddychał, przejęty swoim wciąż świeżym wspomnieniem i szczerym zwierzeniem.

   Kasia spojrzała ze współczuciem na starca. Nie pojmowała jego opowieści. Nie wiedziała, dlaczego niemożność płaczu ma tak duże znaczenie ani co tak naprawdę stało się z jego ukochaną żoną…Wiedziała tylko, że jest jej go bardzo, bardzo żal i chciała podejść i przytulić się do niego, pocieszyć jakoś…Nie miała jednak teraz na tyle śmiałości w sobie, by to zrobić. Podeszła więc do obrazu, przedstawiającego sylwetkę przepięknej pani i z zachwytem wpatrywała się w jasnobłękitne oczy widocznej na nim kobiety. W oczy takie same, jakie miał jej mąż. Pełne ciepła, mądrości oraz nieodgadnionej magii. Włosy Jaśminki były białe, jak śnieg, ale jej twarz wydawała się młoda, subtelna, niezwykle piękna, kojarząca się z przedstawieniami wróżek i czarodziejek, pamiętanych z grubej książki z obrazkami, którą miała w swym domu Katarzynka.

- A co się z nią stało? – nie mogła się wprost powstrzymać od następnego pytania dziewczynka

- Kiedyś, pomagając komuś, kto zabłądził w Lesie podczas zbierania poziomek zbytnio się od niego oddaliła i została już na zawsze tuż na skraju tej polany, która jest zaraz za ostatnimi brzózkami… - westchnął staruszek i pogłaskał z czułością sarnę, która jak gdyby wyczuwając niewesoły nastrój swego pana położyła na jego kolanach pyszczek i stała teraz przy nim, patrząc z oddaniem w jego oczy

…Wszystko to jest bardzo tajemnicze i smutne – myślała dziewczynka, drapiąc za uchem czarnego, jednookiego kundelka, bezceremonialnie wciskającego jej się teraz na kolana. Ale czuła, że nie powinna teraz o nic więcej już pytać. Nie chciała jeszcze bardziej zasmucać tego dobrego człowieka. Przecież każdy ma jakieś schowane przed innymi w najgłębszych zakamarkach serca wspomnienia i sekrety, których nie powinno się czasami wydobywać na powierzchnię. Jej mama też niekiedy popłakiwała cichutko nocą a rano wstawała jak gdyby nigdy nic i z wesołą miną krzątała się po obejściu, zagadując swą córeczkę i śpiewając razem z nią ulubione piosenki. Kasia wiedziała, że nocami mamusi przypomina się jej tatuś.  Tatuś, którego dziewczynka nie pamiętała, bo zginął dawno temu w lesie przywalony drzewem, które ścinał i które poleciało nie w tę stronę, gdzie powinno spaść.

- No, czas już kłaść się spać, Kasiu! – dźwięczny, ciepły głos staruszka przerwał jej niewesołe rozmyślania.

- Musisz odpocząć po dzisiejszych przygodach, wyspać się i nabrać sił na jutrzejszy powrót do swego domu - dodał jeszcze z uśmiechem gospodarz i dorzuciwszy drew do ognia stanął przy okienku i zapatrzył się w granatową, nieprzeniknioną ciemność lasu.

   Dziewczynka ułożyła się wygodnie na łożu wyściełanym pachnącym mchem.  Wtuliła buzię w miękki koc i przymknęła oczy.

Gospodarz jeszcze chwilę krzątał się po izbie a potem zanucił cichutko dziwną, niesłyszaną przez nią nigdy przedtem kołysankę…



Chociaż ciemność dookoła
To Las szepcze, szumi, woła
Opowiada swe legendy
Czas odwieczny, Las zaklęty

O tych ludziach, co tu byli
Którzy drogi pogubili
I zostali już na zawsze
Aby słuchać, aby patrzeć…

O tym dębie wielkim, złotym
Co na siebie ściągał grzmoty
I ochraniał inne drzewa
Swe ramiona rozpościerał

O tej sarnie i koźlątku
Które w cichym swym zakątku
Śpią bezpieczne od obławy
Co jest ludziom dla zabawy

O Jaśminie, co radośnie
Kwiatem białym szepcze wiośnie
Że od dawna trwa na straży
Słodkich wspomnień, tęsknych marzeń

Chociaż ciemność dookoła
To Las szepcze, szumi, woła
Opowiada swe legendy
Czas odwieczny, Las zaklęty…


   Kasia zasypiała spokojnie a głos opiekuna lasu oddalał się, cichł, wtapiał w szum drzew i wiatru…




                                                            Ciąg dalszy nastąpi....

32 komentarze:

  1. Witaj :)
    Jeszcze pod wczorajszym postem się dopisałam , a dziś sam tekst kołysanki mnie zadziwił :)
    Tylko to jeszcze nie koniec bo nie ma C.D.N.:)
    Przyjemnego dnia życzę :)Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ilonko! No pewnie, że nie koniec. Codziennie będzie kolejna część a zakończenie...no,zresztą sama zobaczysz!
      A tajemnicze kołysanki to to, co tygrysy lubią najbardziej...A czemu Cię jej tekst zadziwił?
      Ściskam serdecznie!:-)

      Usuń
    2. Olgo
      Po pierwsze mam nadzieję że napisałaś świąteczne opowiadanie u Madllen :)bo zamówiłam dwie książeczki , po drugie zadziwiło , zauroczyło , przy Twoim pisaniu można dosłownie poczuć się jak dziecko choć na chwilę , łaknąć różne rzeczy jakby pierwszy raz się o tym czytało .
      Trudno mi tak w komentarzu opisać co myślę czuję , napiszę tak ; książki czytam nałogowo od piątej klasy , moja biblioteczka rozrasta się systematyczne , są książki które czytam raz a bywają takie co lubię do nich wracać i nie są to książki szeroko reklamowane jako hity choć i bywają takie głośno reklamowane , zmierzam do tego że papier wszystko zniesie może pisać każdy a czytelnik przeczyta książkę z przyjemnością lub będzie się okrutnie męczyć ją czytając , a Ty droga Olgo piszesz tak lekko , pięknie i logicznie że myślę że z Ciebie jest pisarka , więc tylko kwestia czasu abyś się ujawniła i pokazała nam swoje dzieła :)
      A na razie musi mi wystarczyć co piszesz na blogu :)

      Usuń
    3. Ilonuś! Po pierwsze cieszę się, że tak się rozpisałas i wiecej mi o sobie opowiedziałaś. Ja już kiedyś przeczytałam na Twoim blogu, że lubisz baśnie.Po cichu więc liczyłam, że i tę będziesz chciała przeczytać...
      Po drugie ja też uwielbiam książki. A tyle jest tematów, gatunków literackich i autorów, którzy mnie interesują, że długo by wymieniać.
      Od wczesnego dzieciństwa gros czasu spędzałam w bibliotekach. A i potem, już w dorosłym życiu czułam się tam, jak ryba w wodzie.
      I zawsze coś tam sobie do szuflady skrobałam, znajdując w tym dużą przyjemnosć i oderwanie od codziennych problemów.
      Tak, jak napisałam w swoim profilu pisanie to moja pasja i jedna z większych radości. Ale musze mieć na to czas i specjalne natchnienie...Czasem więc klawiatura odpoczywa od moich stukań. Wówczas tylko chłonę świat dookoła. Napawam się jego kolorem i sekretami. Czytam. Nabieram sił na opisanie jakiejś następnej historii czy na nowy wiersz...
      A baśni na blog Magdy Kordel, niestety, nie wysłałam! Za duzo miałam wówczas rzeczy na głowie a i weny akurat brakło!
      Teraz to nadrabiam u siebie na blogu!
      Uściski przesyłam i serdeczne podziękowania dla mojej wiernej czytelniczki!:-)

      Usuń
    4. Z całą pewnością ze mnie wierna czytelniczka :)

      Usuń
    5. A ja to doceniam, Ilonuś!:-))

      Usuń
  2. O! Ten post zostawiam sobie na dobranoc, przed samym zaśnięciem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to będziesz wobec tego miała Aneczko czytania na kilka następnych wieczorów!Oby Ci się tylko po tych zimowo-baśniowych klimatach dobrze spało!:-)

      Usuń
  3. Kiedyś czytałam "Lato leśnych ludzi" teraz czytam coś lepszego "Zima lesnych ludzi" Uwielbiam Cię Olga i twój bajkowy świat...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę cieszę się, że spotykam dorosłych ludzi, którzy wciąż maja w sobie dziecko i wciąż z zainteresowaniem czytają baśnie, nie wstydząc się tego...
      Niektóre z baśni są nawet bardziej dla dorosłych, niż dla dzieci, nieprawdaż?
      Niech się więc zaczarowana opowieść toczy i niech wprawia w ciepły nastrój moich drogich czytelników!
      Ściskam serdecznie!:-)

      Usuń
  4. Czytam Weronice na głos, bo chora paskudnie, a jeszcze do kompletu ma zapalenie spojówek.
    To dla niej niezwykły i chyba trudny przeskok, z twardego i dość okrutnego życia szkoły ...
    Może "zmięknie" na chwilę, bo przecież w domu może ...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Biedna Weronika! Oby tylko do Gwiazdki jej przeszło!
      Moja córka w dzieciństwie też dużo chorowała i wtedy wymyslałam dla niej bajki, by urozmaicić jej jakoś żywot i by zapomniała choć na chwilę, o zatkanym nosie, czy bolących uszach.
      I zapominała nie tylko o chorobie, ale w ogóle o prozie codziennego życia...Potem jej się wcale do szkoły nie chciało wracać! A jeszcze potem tak bardzo polubiła ksiażki, a szczególnie fantasy, że dzisiaj sama pisze!
      Ściskam serdecznie mamę i córeczkę i duzo ciepłych mysli zasyłam!:-))

      Usuń
  5. Bardzo lubię jak piszesz o swojej córce!
    Czyli mocno pisząca, z Was, rodzina!
    Cieszę się ogromnie, że Weronika czuje moc czytania, co w obecnych czasach, powoli staje się rzadkością (mam na myśli dzieci, a nie rozczytanych dorosłych)
    Dziękuję za ciepełko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pisanie, to jakieś nasze genetyczne "obciążenie", bo i moja mama coś tam sobie do szuflady skrobała a nawet babcia dawnymi czasy zasypywała nas swoimi cudnymi listami...
      A propos Weroniki, to czytałam u Ciebie na blogu jak wrażliwa i niezależna to osóbka, obdarzona niezwykłą wyobraźnią. Takie dzieci mają w dzieciństwie trudniej, bo rówieśnicy często stąpają twardo po tej ziemi i spoglądają na wrażliwców jak na jakieś dziwadła...
      I w dorosłości też czasem nie lepiej. Ale jak juz ktoś odgarnie zarosłą bluszczem furtkę, prowadzącą do duszy takiej rozczytanej, pełnej wyobraźni osoby, to już często nie chce z tego ogrodu wychodzić...:-)))

      Usuń
  6. Jak mi się miło zrobiło-po prostu bajka!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chcecie bajki, oto bajka..."

      Potrzeba nam przecież w życiu trochę oderwania od jego prozy, odpoczynku od wytężonego dziania.A bajania nikt nie wzbrania!:-)

      Usuń
  7. Czytam zafascynowana klimatem tej basni, jezykiem, jakim jest napisana, tajemnica, jaka jest owiana. Czytam, pograzajac sie w tym niezwyklym nastroju, kiedy nagle...
    Zza szafy, spod podlogi, z lodowki wychodzi COS i przeszkadza mi zadawaniem glupich pytan:
    - Jak to, tak palic przy dziecku, w dodatku chorym? Nie uchodzi!
    - A co to za matka? Jakis starzec, kto wie, moze pedofil, wysyla psa z wiadomoscia, ze ma dzieciaka w chacie, a matka spokojna? Przeciez nikt go nie zna, bo z lasu nie wychodzi.
    - A pies tez jakis dziwny, zostawil swoja podopieczna i dal sie wyslac do domu?

    To ja w leb tego COSIA, szczotka do zamiatania przepedzam go z domu, tlumaczac:
    - To przeciez bajka, a tam wszystko jest inne, ludzie sa dobrzy...
    - Akurat - wchodzi mi COS w slowo - nie slyszalas o czarownicach, leniwych Dorotkach, zlych macochach i calym tym bagnie bajkowym? Ten lesniczy wyglada mi na niezlego zboka!

    Nie zdzierzylam! Zlapalam mlotek i... pograzylam sie z powrotem w swiat ludzi dobrych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ jesteś zepsuta, Panterko! A fee!
      Może jeszcze czekasz, aż o poranku leśniczy zaprosi Kasię do zabawy w zlizywanie bitej śmietany z kolan?!:)

      Kobieto - Take it easy!!!Oczyść umysł!

      Powróć myślami do czasów sprzed oszalałych od złych wieści massmediów i zanurz się w niewinności wczesnego dzieciństwa. W świat beztroskiego usmiechu i wspaniałego poczucia bezczasu, którego zaznawałaś, czytając pierwsze baśnie...Znajdź tam maleńką, słodką Panterkę, weź ją za rączkę i powiedz - niczego się nie lękaj.To tylko baśń, a baśnie zwykły kończyć się dobrze dla dobrych a źle dla złych...

      Usuń
    2. No co, no co, to przeciez wcale nie ja jestem zepsuta! Ja jestem oczarowana, bo jak wiadomo
      ...powrocmy jak za dawnych lat
      w zaczarowanych bajek swiat...
      Ale, jak wiadomo, lajf is brutal end ful of zasadzkas.

      Usuń
    3. Uff! Jesteś tu znowu, Panterko!Cieszę się, bom już nieco spanikowała, żem cosik Cię za mocno zbeształa!:-)
      Ale, zauważam z ulgą, że jednak nadajemy na tej samej fali...Hurra!:-)

      Usuń
    4. Ja jestem wszedzie naraz, na blogach, na forach dyskusyjnych, na fejsie, wiec nie zawsze moge tak od razu odpowiedziec.
      I nie przejmuj sie niczym, obrazalska nie jestem ;)
      Jak tam Wasze zdrowko? Ja, po kilku dniach dobrego samopoczucia, dostalam wczoraj wieczorem tak silnych bolow zoladka, ze maz byl na granicy wezwania karetki. Ale wzielam odlozone juz ad acta kropelki i jakims cudem mi przeszlo. Nie mam czasu przed swietami na chorowanie.

      Usuń
    5. A ja, panikara, nawet juz w tej sprawie urażania zdązyłam do Ciebie liścik skrobnąć!Ale jeśli nie było sprawy, no to po sprawie i koniec tematu! Uff!

      Z moim zdrowiem jest już OK, ale choroba Cezarego nie odpuszcza. Słabuje wciąz i kaszle strasznie więc cosik mi się wydaje, że tym razem domowe leczenie czosneczkiem i aspirynką nie wystarczy i trzeba będzie na tę paskudną potworzycę wytoczyć cięższe jakieś działo!
      I do Ciebie też widzę się na dłuzej ta wampirzyca przyssała! To chyba jakiś mutant, Godzilla jedna ohydna!Jak by tu jej zdrowo dokopać coby poszła wreszcie gdzie pieprz rośnie?!

      Usuń
    6. Najgorsze jest to, ze jesli nie odpusci, to nici ze swiatecznego obzarstwa. Trzeba bedzie trzymac diete. Caly rok czlowiek czeka na te wigilijne przysmaki, a co jeden to bardziej ciezkostrawny.
      Oj, biedna ja, biedna!

      Usuń
    7. Biednaś Ty, biedna rzeczywiście! Może do wigilii jakoś przebieduj na sucharkach i kleiku ryżowym, to zagłodzisz potworzycę i pójdzie gdzie indziej poszukać żywiciela?
      A jak się nie uda teraz gada przegonić,to następny full wypas w wigilię 2013! Tylko czy ona w ogóle będzie?!
      Będzie, będzie - jak co roku i przyniesie ciepło, spokój
      smakołyki i pierniki
      gwiazdki, świeczki, brylanciki...:-))

      Usuń
    8. Ty sie lepiej martw, czy w tym roku bedzie jakas wigilia. Przeciez mozemy jej nie doczekac, zapowiedziany koniec swiata i te rzeczy... Za dwa dni sie okaze, dlatego czekam z gotowaniem do weekendu, bo moze sie nie oplaca.

      Usuń
    9. Zapowiadany koniec świata jest bardzo dobrym powodem by sobie jeszcze troszkę poleniuchować! Popieram w całej rozciągłości!
      A więc do piątku róbmy jak najwięcej przyjemnych rzeczy i nie katujmy sie tym, co może poczekać...Bo potem najprawdopodobniej jeszcze zdążymy w dżungli życia się zamroczyć...

      Usuń
    10. I to jest wlasnie zdrowe nastawienie do tego corocznego cyrku.
      A taki koniec swiata nie zdarza sie przeciez codziennie! Trzeba go celebrowac, bo kto wie, kiedy nadejdzie nastepny, moze nie bedzie dane nam go przezyc?
      I tym optymistycznym akcentem...
      Dobrej nocki zycze.

      Usuń
    11. Wyśpijmy się więc jako tako, póki ten świat trwa i póki noc swą ciszę oraz święty spokój ma...

      Dobrej nocy Panterko i do jutra!:-)

      Usuń
  8. No! Bo już też się niepokoiłam,
    gdzie się podział Ares i odetchnęłam z ulgą.

    Cholender, że też ja takiego leśniczego
    w swoim życiu nie spotkałam!
    Przynajmniej by się nie dziwił
    kiedy ja gadam z drzewami i zwierzętami ;)

    I to posłanie z mchu, i koc z owczej wełny,
    mmmm... bajka!

    Póki co - zamieniam się w srokę
    (żeby mieć pierwszeństwo do michy)
    i będę ich tam w nocy pilnować,
    leśniczego szczególnie będę mieć na oku,
    żeby Panterka mogła spokojnie spać ;))


    Olu, dzięki za przeniesienie mnie
    w czasie i przestrzeni...
    uwielbiam te Twoje baśniowe klimaty.





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, miła sroczko - trwaj
      I nam wiersze swoje baj
      Pilnuj Kasi, leśniczgo
      By nie stało się nic złego

      A gdy przyjdzie znów poranek
      To ciąg dalszy mych bajanek
      Więc niech Las Zimowy śpi
      Jutro znów otworzy drzwi...

      Mar,bardzo mi miło i ciepło na duszy, gdy widzę,że codzień mnie odwiedzasz i piszesz!Dziękuję gorąco!:-))

      Usuń
    2. :)

      Wkrótce ta moja frekwencja nieco spadnie... Nie to, żebym szalała ze świętami, ale przyjeżdża córcia, więc to czas, aby się sobą nacieszyć :) Komputer pójdzie w odstawkę...

      Usuń
    3. No pewnie, że córcia i w ogóle rodzina najważniejsza!:-))

      (Jak nie będzie końca świata, to jeszcze zdążymy sobie po blogach potem polatać.Poza tym tutaj wszystko zapisane, może czekać na przeczytanie)

      Idę już spatki, droga Mar, bo mi się łepetyna sennie kiwa...

      Dobranoc, pchły na noc i karaluszki do poduszki!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost