Małej Ani niestraszne były
mrozy. Niestraszne jej były zamiecie śnieżne ani ślizgawice. Wszystko to było
za oknem. A one tu z babcią w domowym cieple, bezpieczne i kochające.
Ania lubiła siedzieć sobie wieczorami z
babcią przy piecu, słuchając jej baśni, legend, czarodziejskich opowieści.
Babcia, opowiadając, dziergała na drutach grube swetry z owczej wełny. Jej
stare, powykręcane od chłodu i pracy dłonie sprawnie, szybko i omal
niewidocznie dla oka tworzyły kolejne rządki ściegu. Ania z fascynacją
wpatrywała się w jej pracę. Na kolanach trzymała motki szarej wełny a
u ich kolan leżał ukochany, rudy pies Bras.
-
Babciu, o czym mi dzisiaj opowiesz? – zapytała, gdy po całodziennej pracy w
obejściu zasiadły sobie wieczorem na ławie, okrytej miękką, baranią skórą a
ogień w kominku wesoło trzaskał iskierkami. Pachniało świeżo przyniesionym
przez dziewczynkę drzewem.Za oknem dął porywisty wicher.
-
Dziś opowiem Ci historię o takiej dziewczynce, jak Ty. O dziewczynce, która poszła
do zimowego Lasu...
...Katarzynka uwielbiała zimę. Śnieg pachniał cudownym,
czystym chłodem. Znany, zwykły świat nabierał czarodziejskich odcieni,
nieznanej głębi. A najbardziej było to widoczne o zmroku. Jedyne światła,
dostrzegalne wówczas to delikatne płomyki świec, rozjaśniające wnętrza
wiejskich chat, gwiazdy błyszczące na niebie i wielki księżyc - zimowy
czarodziej. I dlatego dziewczynka chętnie wychodziła co wieczór z domu.
Obuta była ciepło. Gruba chusta okrywała jej główkę. A obok biegł zawsze jej
wspaniały pies, Ares...
- O! To i ona miała psa? Tak, jak ja? - wykrzyknęła Ania zdumiona, nie mogąc
się powstrzymać od tego okrzyku zachwytu.
-
Chciałabym poznać tę dziewczynkę i pobawić się z nią!
- Oj, wnusiu! To przecież działo się dawno temu. Ta dziewczynka
jest teraz pewnie staruszką! - powiedziała babcia i spojrzała z dziwnym,
nieodgadnionym uśmiechem na gadatliwą wnuczkę.
- Ojej! To szkoda...Ale opowiadaj babciu dalej, opowiadaj, proszę!
-
No dobrze, już opowiadam
…Katarzynka wychodziła codziennie,
żeby na skraju Lasu poszukać chrustu na rozpałkę. Dalej nie wolno jej się było
zapuszczać. Zimowy Las może być przecież bardzo niebezpieczny.
Las był nie opodal wioski. Wielki, nieprzebyty,
ciemny. Ogromne, wielowiekowe sosny i świerki szumiały w nim groźnie i
tajemniczo swe zimowe opowieści. A mała Kasia, chociaż obiecała mamie, że dalej
nie pójdzie, to tego wieczoru coś kazało jej wejść między drzewa. Tuż za nią
biegł wierny Ares, więc się nie bała. Była tylko bardzo ciekawa, jak jest
tam, za zasłoną pierwszych gałęzi. Jej wyobraźnia sprawiała, że miast strachu
przed mroczną puszczą, w jej sercu pojawiały się najróżniejsze imaginacje,
dotyczące cudowności, jakie mogły się tam kryć. Teraz właśnie marzyła o
tym, że gdzieś w głębi lasu mieszka lodowy król, który samym tylko oddechem
sprawia, że drzewa wokół pokrywają się szronem a strumienie zamarzają.
Śnieg skrzypiał pod jej stopami. Gałęzie
delikatnie gładziły policzki. Jakiś ptak przeleciał wysoko i załopotał wielkimi
skrzydłami.
- Pięknie tu, prawda piesku? - przystanęła i
spojrzała na biegnącego obok Aresa. Ale Ares nagle zawarczał, czujnie postawił
uszy i podkulił puszysty ogon pod siebie.
- Co się dzieje piesku? No chodź, przecież tu nikogo
nie ma? – powiedziała zachęcająco, ale do jej serduszka zakradł się już dziwny
niepokój
Ares szczeknął krótko i pociągnął ją zębami za
nogawkę spodni. Wyraźnie widać było, że namawia ją do powrotu.
- No dobrze. Wracamy! - zawołała i ogarnięta
niezrozumiałym lękiem puściła się biegiem, starając się wracać po własnych
śladach, żeby nie zgubić się w tym dziwnym świecie.
Już, już wydawało jej się, że przez rzadkie
gałązki brzóz dostrzega światełko w oknie swojej chaty. Już, już miała wyjść na
otwartą przestrzeń, gdy nagle...Ach! Zupełnie zapomniała, że pod cienką pokrywą
śniegu kryje się małe, zamarznięte jeziorko. A mama często ją przestrzegała, by
uważała, by tam nie chodziła.
Cienki lód zaczął pękać. Nie zdążyła dobiec do brzegu. Jej lewa
stopa szybko zanurzała się w okropnie zimnej wodzie. Miotała się
bezsilnie. Dygotała. Wołała ratunku! Ares szczekał rozpaczliwie. Wreszcie
upadła. Lodowata woda była wokół niej. Migotliwe gwiazdy obojętnie przyglądały
się jej wysiłkom. Opadała na dno. W chwili, gdy już miała zanurzyć się razem z
głową, ktoś chwycił mocno jej ramię i jednym, silnym ruchem wyciągnął na
powierzchnię.
Ten ktoś otulił ją grubym, baranim futrem. Potem
wziął na ręce i uniósł wysoko w ramionach.
- Zaraz zaniesie mnie do domu, do mamy. Gdyby nie
ten dobry człowiek, utopiłabym się a mama by tego nie przeżyła. Muszę
mu podziękować. Muszę... - pomyślała i spojrzała w oczy mężczyzny, który
niósł ją lekko i bez wysiłku, jakby nic nie ważyła. Spojrzała i zmartwiała.
Zobaczyła przed sobą niezwykłą, dziwną twarz białowłosego starca o oczach
przeźroczystych i błyszczących jak tafla jeziora...
Krolowa napiecia literackiego znow zamecza czytelnikow bardzo zajmujacymi i tajemniczymi opowiesciami bez zakonczenia.
OdpowiedzUsuńJak ja tego nie lubie!!!
Ciag dalszy nastapi... Nie ma nic gorszego od tych trzech slow! Dobrze, ze mieszkacie tak daleko, ze nie oplaca mi sie wpasc i Was torturowac o ten ciag dalszy. Wasze szczescie!
Całość jest za długa, by puścić to na blogu jednym ciągiem...
UsuńGrunt, żeby się dobrze czytało i żeby w ogóle ktokolwiek chciał to przeczytać. W końcu to tylko baśń a pewnie wielu z nas już z tego gatunku literackiego dawno wyrosło...Nie martw się o kontynucację - już jutro następna, ale rzecz jasna nie ostatnia, część!He, he!:-)
Pozdrawiam o zmierzchaniu!
Ten zlowrogi rechot na koncu swiadczy o tym, ze robisz nam to z premedytacja! A mnie sie nie wolno denerwowac.
UsuńJa tam bajeczki bardzo lubie, bo prozy zycia mam czasem wiecej niz dosyc.
A gdzież by tam złowrogi?! Tylko taki psotno-łobuzerski!:-)
UsuńCieszę się, ze lubisz bajeczki i ciekawam wobec tego, czy moja zimowa "epopeja" przypadnie Ci do gustu!
To tylko baśń? To AŻ baśń.
UsuńDuchowy pokarm dla wewnętrznego dziecka w nas.
Już się cieszę na dalsze części.
I podziel je tak, żeby były
jak najdłuuuższe...
Cieszę się, że Ty się cieszysz, Mar:-)
UsuńJuż je tak właśnie podzieliłam. Nie wiem tylko, jak zdzierżą to ewentualni czytelnicy? Czy cierpliwości im starczy by doczytać?
A może im się zrobi ciut mdło i za słodko...?
Jutro już będzie większy kawałeczek białego tortu, pojutrze jeszcze większy a kulminacja śmietankowej rozpusty w sobotę!
(A potem, dla zmiany smaku podam wigilijnego śledzia z ogórkiem kiszonym!:-))
Basn JUZ mi przypadla na tyle, ze nie moge doczekac sie dalszego ciagu.
UsuńA ja wciąż tę moją Baśń dosmaczam, w zaczarowane barwy ubieram i troskliwie dopieszczam aby sprostała oczekiwaniom moich ulubionych gości i by dali radę wytrwać przy niej aż do ostatniej linijki!:-)
UsuńJejciu ja też muszę poczekać , tylko w ramach świąt nie zwlekaj Olgo zbyt długo z następną częścią :)
OdpowiedzUsuńMiłego poniedziałku Ilona
Nie martw się Ilonko!Następne części już naszykowane.Przed świętami na pewno dobrnę do końca:-)
UsuńTakem się dzisiaj w kurnikach urobiła, że dopiero po zmierzchu mam czas zajrzeć na bloga...Ale chyba wszyscy zarobieni przed świętami, bo tłumów tu nie ma!
I Tobie Ilonko miłej drugiej już części poniedziałku życzę!:-)
Czytałam dziś u Mar Wasze wspólne przedsięwzięcie , no chyba jakiegoś wydania książkowego się doczekam , tylko koniecznie z autografem :)jestem pod wielkim Twoim wrażeniem Olgo :)
Usuńa ja w oczekiwaniu na dzieciaki mam chwilę uspokojenia .
Ojejku! Dzięki serdeczne za te miłe słowa pod moim adresem!:-) Już się zapewne zorientowałąś Ilonko, że lubię pisać a jeśli jeszcze komuś się to podoba, to po prostu jestem wzruszona i szczęśliwa!
UsuńI ja mam teraz chwilę spokoju, po ciężkiej, fizycznej harówce. Na szczęście było dzisiaj ciepło na dworze, więc dobrze się robiło.I kurki teraz szczęsliwe moszczą się i kokoszą w świeżym, pachnącym sianku!Mam nadzieję,że szybko tam sobie znowu wszystkiego nie zapaskudzą!
Oj o ty paskudzeniu coś wiem :)
UsuńPisanie pisaniem ale Masz do tego dar :) więc wykorzystuj na blogu ten potencjał , chyba że już Masz na koncie jakąś książkę lub tomik tylko się nie chcesz przyznać :) co ?
Ilonuś! Nie podpuszczaj mnie tutaj!:-) Lepiej powiedz, jak Ci się teraz kurki niosą? Bo moje bardzo kiepsko!
UsuńCzyli coś czuję że jest na rzeczy a kurki z 3 jajka na tydzień z ośmiu niosek :)
UsuńTo moje kurki niosa niewiele więcej, choć mam ich przecież dziesiąt...Obijają mi się,leniwe niecnoty!:-)
UsuńI ja dzisiaj w kurniku szalałam, miałam wielką radochę jak kury w świeżej słomie sobie używały :)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz jak najwięcej. Bajki lubię, życie dostarcza takiego "kopa" , że wystarczy mi tej codzienności.
A, jak będą już wydane Twoje dzieła to ja poproszę z autografem !!! A może, tak jak pytała Ilona, już są !!! a my nic nie wiemy :)
Tylko te następne odcinki niech będą dłuższe ciut ... wiem, wiem szaleństwa przed świętami, ale pamiętaj o naszej rozbudzonej ciekawośći.
Pozdrawiam
Odcinki będą coraz dłuższe! To pewne, jak w banku!Aż wreszcie po kilku długich i wijących się, jak wąż częściach baśni zastanę wszystkich swoich nielicznych lecz wiernych czytelników, jak smacznie chrapia przy ekranach komputerów...A wtedy huknę z całej siły: KONIEC! Lecz Wy tylko oprzecie wygodnie podbródki na dłoniach i z uśmiechem bedziecie śnili dalej swoje kolorowe sny...
UsuńNo i wsiąkłam -zamiast sprzątać, ale warto było- przeczytałam bloga od dechy do dechy!I może dla odmiany poproszę -nie pisz, bo ja sprzątać muszę!:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNie ma przebacz! Jak zacznę pisać ,to jestem jak szalona lokomotywa - wprost nie do opanowania!
UsuńW przerwach między sprzątaniem a pilnych spraw doglądaniem wsiądź czasem do mojego pociągu i udaj się mną na przejażdżkę w krainę fantazji i marzeń!
Zapraszam serdecznie i pozdrawiam!:-)
Chcé więcej!!!
OdpowiedzUsuń!:-))
Usuń