czwartek, 20 grudnia 2012

Baśń Zimowego Lasu - Cz.4 "Na skraju Lasu"





W lesie zrobiło się teraz nieomalże ciepło. Promienie słońca tańczyły między drzewami i na polankach, malując na śniegu kolorowe smugi radosnej żółci, seledynu i złota. Przechodzili przez kolejne przesieki, mijając po drodze, modrzewiowe, świerkowe i sosnowe zbiorowiska drzew. Wszędzie witały ich radosne świergoty ptasie, miauczenia rysi, pochrząkiwania dzików i pohukiwania sów. Las tętnił znowu pełnią życia.

- A co się stało z tym człowiekiem, który strzelał? – ośmieliła się w końcu zapytać Kasia, której zrobiło się teraz ciepło i jakoś lekko na duszy – A co z tą łanią? Czy stała jej się krzywda?

- Ten człowiek wziął nogi za pas i uciekł przerażony tym, co tu zobaczył! Już długo nie ośmieli się wejść tutaj z fuzją! – poważnym głosem lecz z wyraźnie psotną miną oświadczył opiekun lasu – A łania, na szczęście, zdążyła umknąć w bezpieczne knieje i jeśli wszystko będzie dobrze, to na wiosnę powije parę ślicznych bliźniąt!

– Póki ja tu jestem, dopilnuję by nikomu, kto jest pod moją opieką, nie stała się żadna krzywda! A ja się jeszcze w zaświaty nie wybieram!

   Tymczasem lasek widoczny przed nimi zaczął się przerzedzać. Minęli właśnie małe, zamarznięte jeziorko, z ziejącą tuż przy brzegu wielką dziurą w lodzie, który skuwał jego powierzchnię. To właśnie tu wczoraj Kasia wpadła i gdyby nie pomoc leśniczego marnie by z nią było! Popatrzyła z pełnym wdzięczności uśmiechem na swego wybawcę a on odwzajemnił jej uśmiech i lekko ścisnął jej dłoń.

Wokół nich nie było już teraz olbrzymich świerków i buków, jakie rosły w głębi lasu. W tym miejscu wyrastało tu tylko mnóstwo młodych brzózek, iw i osik.  Do nozdrzy dziewczynki i czarodzieja zaczął docierać zapach dymu z pobliskich widocznie, ludzkich siedzib.

- Och, ja poznaję! Poznaję już te okolice! – zawołała dziewczynka, rozglądając się pilnie i podskakując radośnie jak piłeczka.

- Za tamtymi krzewami leszczyny jest wyjście na łąkę. A za łąką widać już mój zielony domek! – śmiała się i nieomal biegła, ciągnąc prawie staruszka za sobą.

- A więc doszliśmy, gdzie mieliśmy dojść! Teraz bez problemów trafisz do siebie. I tutaj się Kasieńko moja miła pożegnamy! – rzekł starzec i zatrzymał się tuż przy leszczynach

- Jak to? – zdziwiła się Kasia – Myślałam, że razem pójdziemy do mamusi, że ugościmy pana jakoś i podziękujemy za ratunek! Mama na pewno bardzo chciałaby pana poznać! – mówiła dziewczynka, próbując namówić swego towarzysza na wyjście z puszczy.

- Nie Kasieńko! Nie mogę z Tobą pójść – odrzekł zdecydowanie leśniczy – Pamiętasz, jak wspomniałem Ci wczoraj, że jestem częścią tego Lasu? To oznaczało, że tylko tu mogę żyć. A jeśli zdecyduję się stąd kiedyś wyjść, to już na zawsze pozostanę na obrzeżach tego boru, tęskniąc za jego mrokiem, jego głębią i sercem, które tętni tam, gdzie jest moja modrzewiowa chata…

- Pożegnajmy się więc teraz, moje drogie dziecko. I nie smuć się kochanie! Ja tu jestem zawsze. Czuwam i troszczę się o wszystko. Obserwuję też czasem Ciebie, jak biegasz ze swoim pieskiem Aresem, jak zbierasz zimą chrust na opał albo jak latem rwiesz kwiaty na łące. Słucham, jak śpiewasz razem ze swoją mamusią i cieszę się, mogąc być tak blisko dobrych, bliskich memu sercu osób – mówił pogodnie leśniczy, kucnąwszy teraz przed Kasią i spoglądając serdecznie w jej oczy

- A czy się jeszcze kiedyś zobaczymy? – zapytała dziewczynka ze smutkiem i nie mogąc się już dłużej powstrzymać, z całej siły przytuliła się do staruszka, już teraz za nim tęskniąc. A tak mocno na niego swym małym ciałkiem naparła, że aż się oboje przewrócili i śmiejąc się serdecznie przeturlali po śniegu.

   Zatrzymali się u stóp krzewu jaśminu, który choć zupełnie bezlistny teraz, to jednak ubrany w delikatne bławatki płatków śniegu i migotliwe kryształki lodu wyglądał niezwykle pięknie. Wstali, otrzepali się wzajemnie ze śnieżnego puchu, oblepiającego ich ubrania a potem staruszek westchnął głęboko i pogłaskał z niezwykłą delikatnością cudowny, jaśminowy krzak. Gałązki pod wpływem jego dotyku zadrżały, zamigotały i zadzwoniły milionami tęsknych dzwoneczków…Starzec zrobił jeszcze jeden krok w przód, by dotknąć rosnącej wyżej gałęzi, gdy wtem zbladł, zachwiał się i gdyby nie podtrzymująca go teraz ręka dziewczynki, upadłby znowu na śnieg.

- Widzisz, co się ze mną dzieje? Nie mogę pójść dalej, choćbym chciał – szepnął czarodziej – Proszę, podprowadź mnie do tamtej brzozy. Oprę się o nią, sił szybko nabiorę i będę mógł wrócić w moje knieje… - mówił słabym, drżącym głosem i podparty na ramieniu Katarzynki powolutku doszedł do dającego mu oparcie drzewa.

   Tam szybko wróciły mu rumieńce na policzkach i blask w zmatowiałych przed chwilą oczach. A z drżącego, skurczonego jakby dopiero co staruszka zamienił się na powrót w pełnego czerstwej mocy i wigoru wspaniałego, wysokiego starca.

- No widzisz? Teraz ja jestem Tobie wdzięczny za pomoc, drogie dziecko! Będę o tym zawsze pamiętał i gdybyś jeszcze kiedyś była w potrzebie, będziesz mogła na mnie liczyć! Uściśnij mnie jeszcze raz tak mocno, jak przedtem i leć Kasieńko do domu, bo chyba Twoja mama właśnie rosołu na obiad nagotowała! – powiedział czarodziej i pogładził z wielką czułością główkę dziewczynki, która teraz objęła go w pasie rączkami i z ogromną sympatią spoglądała w jego oczy.

   Potem pomachali sobie jeszcze na pożegnanie i rozeszli się każde w swoją stronę. A gdy dziewczynka weszła na pokrytą śniegową pierzynką łąkę i spojrzała za siebie, chcąc jeszcze raz zobaczyć sylwetkę czarodzieja, nie dostrzegła już nawet śladu po nim. Tylko krzew jaśminu drżał jeszcze leciuteńko a lodowe dzwoneczki, ukryte w jego gałązkach, grały rzewną, tęskną melodyjkę…


...Och, babuniu moja kochana! To taka smutna historia! I biedny ten starzec, uwięziony w swym Lesie - szepnęła Ania, obserwując, jak babcia zaczyna dziergać rękaw mięciutkiego, ciepłego swetra

- Nie sądzę, by tak naprawdę czuł się tam uwięziony. Myślę, że kochał swój Las i pragnął w nim być. Tylko czasami jego serce płakało i tęskniło za kimś bliskim obok... - odrzekła babcia i nabrała na druty następe oczko wełny

- A czy oni się jeszcze spotkają? Czy Katarzynka odwiedzi jeszcze jego cudowną, modrzewiową chatę?

- Słuchaj cierpliwie dalszego ciągu mej opowieści a dowiesz się o wszystkim, kochana wnuczko. I podaj mi proszę tamten motek białej wełny. Wplotę teraz w ścieg  bielutki wzorek śniegowych gwiazdek...



 



18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię ta historia wciągnęła, Ilonko!
      Też ściskam gorąco!:-)

      Usuń
    2. Nie tylko mnie ale jeszcze Laurę moją najmłodszą :)

      Usuń
    3. To super, że i Twoją córeczkę zainteresowała ta baśń. To dla mnie ważne wiedzieć, jak duża jest rozpiętość wiekowa moich czytelników!

      Usuń
  2. Mam nadzieje, ze to jeszcze nie koniec tej ciekawej i tajemniczej opowiesci. Bardzo zajmujaca lektura. Czlowiek niby dorosly, zeby nie powiedziec - stary, a tu nie moze sie oderwac od czytania bajki. Dzieciecy pierwiastek w kazdym z nas, bierze gore nad pragmatyzmem. COS zostalo przegnane na zawsze i juz nie przeszkadza mi w odbiorze opowiesci o swiecie, w ktorym nie ma zla.

    Mam nadzieje, ze czujecie sie zdrowsi. Przyjemnego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dwa odcinki czekają na publikację.
      I ja uwielbiam powracać do baśni. Mam ich zresztą u siebie na półkach trochę i z przyjemnością je sobie czasami podczytuję.
      Zdrowsi jesteśmy na pewno. Dziękujemy za pamięć!:-)
      Tobie także zyczymy dobrego dnia, Panterko!

      Usuń
    2. Mnie wszelkie dolegliwosci juz przeszly, ale moje dwie cory leza plackiem. Maz zaraz jedzie do jednej z zakupami i odebrac od niej psa, zeby mogla lezec w lozku, a pozniej do drugiej zawiezc ja do lekarza.
      Jaciekrece! Co za przeklety wirus lata po swiecie, a swieta za pasem.

      Usuń
    3. To rzeczywiście - ta tegoroczna Potworzyca jakaś mega złośliwa jest! Żeby akurat ludzi przed samymi świętami tak dręczyć! I jak tu się wczuć w nastrój świat, jak w domach istne szpitale??? Oby do poniedziałku to przynajmniej trochę odpuściło!

      Usuń
    4. Zeby w domu, to mialabym co najmniej wszystko na miejscu pod kontrola, ale obie chore mieszkaja na przeciwleglych krancach miasta i jest troche jezdzenia.
      Mamy dodatkowego piesa w domu.
      Cos mnie te swieta coraz mniej rajcuja.

      Usuń
    5. Nie dziwię się, że nie masz zbyt dobrego humoru przed tymi świętami. Wszystko się sprzysięga...
      Zawsze jest jednak jakieś światełko nadziei, że Twe chore córki jako młode i silne osoby zdołają szybciej przezwyciężyć chorobę, niż my- ludzie z innej epoki.
      Dasz radę, Panterko! Musisz być teraz silna za Was wszystkie! Trzymam kciuki, by każdy dzien przynosił Twoim córkom jakąś poprawę zdrowia a Tobie więcej nadziei i optymizmu!:-))

      Usuń
    6. Dzieki, Olenko. Show must go on, wiec co mi pozostalo? Swiat nie da sie przesunac. Oby tylko dzieciaki (he he he, 30-letnie stare konie) byly w formie.
      Spokojnej nocy Wam zycze.

      Usuń
  3. no włąsnie no właśnie , czy Katarzynka spotka jeszcze Leśnego Przyjaciela???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko dwa odcinki i wszystko sie wyjaśni, bo się moja baśń skończy
      Uściski zasyłam!:-)

      Usuń
  4. no i pozostalo nam cierpliwie czekac na cdn..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Ale już naprawdę niedużo zostało! Cierpliwości!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost