Drzwi były zamknięte, z komina dymiło
Jedliśmy krupniczek i było tak miło!
Zawsze , gdy się zimą naiwnie zachwycam
To nadchodzi ona - moja potworzyca!
W każdą szparę wlezie, znajdzie sprytnie
wejście
Bo nad wszystko lubi psuć beztroskie
szczęście!
Ruszyła do boju. Rozsiewa bakterie.
Jedna z nich, niecnota, wlazła sobie we mnie!
I tu się rozmnaża, w mym gardle się mości
W nosie mam jej dzieci, wnuki wlazły w kości!
I ciągle szyderczy chichot potworzycy
Mówi mi, że z niczym nie będzie się liczyć!
Wepchnie mnie do łóżka, wionie na mnie
chłodem
A gdy będę drżała, to obrzuci lodem
Marzę, że czarami wygram z potworzycą
Lecz to walka sarny z wielką, głodną lwicą
Nie cierpię chorować! Odejdź potworzyco!
Zaraz łyknę czosnku wredna wampirzyco
I moc witaminek, aspiryny wsparcie
Imbir, mentol, miodzik - cudów całe garście!
Rzuciłam wyzwanie! - W locie rękawica!
Niech zginie, przepadnie moja
potworzyca!!!
Powyższy wierszyk popełniłam wiele lat temu i odtąd ilekroć mnie czy Cezarego coś dopada, to mi się ten tekst przypomina. Tym razem to Cezarego mocniej chwyciła ta podła potworzyca. Kaszle biedak, rzęzi mu coś w płucach i sił ma tyle, co kotek napłakał...Ja już właściwie jestem w pełnym szyku bojowym, tylko z nosa jeszcze cosik ciecze...A tymczasem u nas w domu jutro wielka impreza sąsiedzka, której nijak przełożyć się nie da. Potrzeba ogromu sił do sprzątania oraz szykowania tych wszystkich pysznosci, które na tę okazję zostały zgromadzone i czekają na pieczenie, smażenie, gotowanie a zwłaszcza zdrowym, serdecznym uśmiechem okraszanie.
Trzymajcie kciuki by się wszystko dobrze udało i by pełna mocy dusza wzmocniła wątłe ciało!
Rzuciłam wyzwanie - w locie rękawica
Niech zginie, przepadnie nasza Potworzyca!
Na pewno sie uda, jakze by inaczej?
OdpowiedzUsuńPotworzyca, jak widze, rozgoscila sie nie tylko u Was, ale rozlazla sie po blogach. Ja ja przegonilam, to popelzla do Was. Nie zna granic ani umiaru, nie wybiera, atakuje na oslep i nie przejmuje sie niczym.
Wracajcie szybko do zdrowia (obyscie tylko jej gosciom nie sprzedali!).
Przyjemnego dnia.
Walczymy i się nie damy tej paskudzie. Niech zginie, przepadnie i odczepi się od nas i wszystkich chorych ta wredna Potworzyca!
UsuńJeszcze tylko chwila oddechu na blogu a potem do boju drużyno Jaworów!
Dziękujemy za ciepłe słowa, Panterko!Dobrze, że od Ciebie już pomału ta Wampirzyca ucieka. A kysz!
Uśmiechy zasyłamy i życzenia dobrego dnia!:-))
Acha, i nie dam Wam dzisiaj buzi po tym czosnku. Sama nie uzywam, bo zapach jest dla mnie nie do zniesienia. I niech sobie bedzie najzdrowszy na swiecie, we mnie konsumenta nie znajdzie.
UsuńA my wręcz uwielbiamy czosnek i cebulę! I jadamy te palące warzywka tak często, jak się da - nie tylko w chorobie!(jak dobrze, że internet jeszcze nie przekazuje woni na odległosć, bo byś teraz chyba z krzesła spadła i uciekłą gdzie pieprz rośnie - tak oboje waniamy!) Przebywamy zazwyczaj tylko we własnym towarzystwie a więc jeden śmierdzioszek drugiemu zupełnie nie wadzi!Takoż i sąsiedzi zimową porą czosnkiem własnoręcznie wyhodowanym się kurują oraz - wódeczką swej produkcji. My, zdecydowanie wolimy pozostac przy czosneczku!:-)
UsuńAle, gdybyśmy mieli spotkać się osobiście z Toba Panterko, to trzy dni przedtem oczywiście przejdziemy na czosnkową abstynencję!:-))
Mam nadzieje, inaczej biore ze soba gaz-maske. :))
UsuńI się jeszcze pięknie wymyjemy na to spotkanie a przy okazji się luksusowo upachnimy szarym mydłem "Biały jeleń" oraz zaszalejemy z szorowaniem czuprynek szambonem "Bambi"! A na zgięcia nadgarstków po kropelce wody toaletowej "Być może" oraz w przypadku Cezarego niesmiertelnego "Brutala)Pamiętasz jeszcze te marki Panterko?:-)
UsuńNawet wirus doczekał się wierszyka :)
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę .
Pozdrawiam Ilona
Wierszyk mozna napisać właściwie o wszystkim. Niech tylko wena i zdrowie dopisują!
UsuńDziekujemy za życzenia powrotu do zdrowia! i też same serdecznosci przesyłamy!:-))
Trzymam kciuki Dzielni Ludzie!
OdpowiedzUsuńDziękujemy, Serdeczna Magdo!:-)
UsuńTeż trzymam kciuki, i za Was i za siebie by ta Wampirzyca w naszym kierunku się nie rzuciła :)
OdpowiedzUsuńJakoś do tej pory wszelakie wirusy nas omijają.
Chociaż jak mnie dopadną to i tak muszę działać wokół domu, ale jak męża ... to matko najdroższa, umiera co 10 sekund :)))
Wierszyk boski, ależ masz talent Dziewczyno, tak po cichutku to zazdroszczę :)
Pozdrawiam
Już nam zdecydowanie lepiej! Jednak jak człowiek może sobie chorować, bo ma na to czas, to choruje na spokojnie,luksusowo w łóżeczku polegując i dogadzajac sobie czym bądź. A jak nie ma czasu na chorowanie, bo mus robić w domu i koło domu - to się zdrowieje w try miga!Takoż i z nami się dzieje!
UsuńMiejmy nadzieję, że po imprezie znowu nie zalegniemy (bo może też być, że ta herkulesowa siła co to teraz w nas buzuje to tylko adrenalinka, która jak opadnie, to tylko flaczek z Jaworów zostanie!)
Fajnie, ze Ci się wierszyk podoba, bo myślałam, że jest jakiś taki dziecinny...
Pozdrowienia serdeczne!:-))
oj to mocno kciuki trzymam....imbiru na noc natrzec zalać gorącą wodą , dodać ile się tylko da cytryny i limonki, dosłodzić miodem i w kołdre się zawinąć..:)....impreza musi się udac i juz..:-D
OdpowiedzUsuńTłumaczyłem Potworzycy, żeby zabrała swoje manele i usadowiła się u dalszego sąsiada. Nie, że źle mu życzę. Jest specem od pędzenia „krzakówki” i beczki u niego się przelewają. A jego osobista żona robi najwspanialsze nalewki. U mnie takie leczenie skończyłoby się po tygodniu, a u nich można kurować się latami. Chyba coś łykniemy, bo odkopywaliśmy auto przez dwie godziny na polnej drodze z pomocą przypadkowych świadków. Nie wiedziałem, że jazda w metrowym śniegu nie jest wykonalna. Mój udział był minimalny ze względu na zablokowane śniegiem drzwi. Ale my lubimy takie sytuacje i niejednokrotnie sami je prowokujemy.
UsuńSerdeczności
Olu, a znasz metodę z ziarenkiem pieprzu?
OdpowiedzUsuńNie znam! I ciekawam co to za metoda???
UsuńRobi się tak z tym ziarenkiem pieprzu:
Usuńna jednym brzuchu się je kładzie,
a drugim rozciera :))))
Rewelacyjna, teraz to mogę chorować :))))
UsuńMetoda z pieprzem okazała się rewelacyjna! Po ostatniej imprezie zalegliśmy zupełnie wyczerpani w świeżutkiej pościeli. Co prawda nie była krochmalona, ale dzięki piernikowo-miodowej woni, wydzielającej się z pościeli nasze ciała nabierały tendencji do powolnego sklejania się.
UsuńWcześniej wybrane ziarnko pieprzu posuwistym ruchem przesunęliśmy do centrum naszych wypukłości po popołudniowo – wieczornym obżarstwie. W końcu udało się przesunąć go w miejsce, gdzie szczyty przylegały do siebie tylko małym skrawkiem. Nadszedł czas na powolne rozcieranie. Spiralnym ruchem ziarnko pieprzu przesuwało się coraz niżej, by w końcu osiągnąć linię zbliżoną do zewnętrznej. Emocje objawiały się wzrostem ciśnienia pary budującej się powoli lecz statecznie. Przed oczyma pojawiały się południowe kręgi wzajemnego ocieplania się. Bezruch w ukojeniu przedłużał się i nie wiadomo kiedy zaobserwowaliśmy wzrastający powiew konieczności podniesienia poziomu zastygającej w nas energii. Kolistym ruchem, zaczynając ze skrajności, ziarnko pieprzu parło pod górę w pocie ciał je wymuszających. Pręgi nim wcinane w nasze ciała paliły niebiańskim ciepłem. Rozogniające gorąco przechodziło kolejne fazy: od skromnej iskierki, poprzez fazę rozdmuchiwaną, aż po ogień właściwy. I tak po pierwszej godzinie osiągnęliśmy inny szczyt, choć byliśmy w tym samym miejscu, gdzie ciała stykają się skrawkiem. Po chwilowym postoju w absolutnej błogości, bez zapamiętania poddaliśmy się naturalnie powolnemu opadaniu. Punktowe połączenie na ziarnku pieprzu sprzyjało naszemu chwilowemu lenistwu. Wiedzieliśmy, że będzie droga powrotna lecz ten trud i znój zdążyliśmy polubić. Nad ranem nic nie pozostało z ziarnka pieprzu i tylko dziwne, małe pieprzyki na naszych brzuchach były niemymi świadkami zdarzeń.
Dziś czujemy się wspaniale, nie mamy bólu w kościach i tylko chwilowe zawilgotnienie oczu przypomina karkołomne zjazdy i wspinaczkę w pieprzowo-piernikowo-miodowych oparach ponad chmurami...
Od lat polecam tę metodę wszystkim znajomym, których dopadnie potworzyca i zebrałam już niemało informacji zwrotnych dotyczących skuteczności.
UsuńAle muszę przyznać, że ta powyżej jest opowieścią najbardziej szczegółową i wyczerpującą jaką kiedykolwiek udało mi się otrzymać ;)))
To jest moja ulubiona metoda, natomiast czosnek z cebulą i majerankiem mogą być po :)
Cezary jest wielce uradowany tym, że dałaś radę przeczytać do końca jego "pieprzową opowieść" oraz bardzo usatysfakcjonowany, że zabrałaś głos w tym trudnym i jakże zawstydzającym co poniektórych, temacie!
UsuńA wiesz, czosnkowo-cebulowo-majerankowe pocałunki są bardzo, bardzo smaczne!:-)))
...że dałam radę to jest mało powiedziane!
Usuńja po prostu czytałam na bezdechu i z wypiekami na twarzy,
bo napięcie rosło i właśnie bardzo byłam ciekawa tego zakończenia!
a że mam bujną wyobraźnię... ;)))
no, w każdym bądź razie myślę,
że Cezary spokojnie może się zabrać
za pisanie opowiadań erotycznych :)
Szkoda, że teraz Cezary śpi, znękany wciąż nieustanną walką z potworzycą, bo na pewno chętnie przeczytałby Twój komentarz i może nawet jakoś by go te ciepłe słowa pod jego adresem jakoś wzmocniły i zycie w jego rozgorączkowane ciało wlały. Jak wstanie, to nie omieszkam mu Twoich słów pokazać. Niech sie mój Ukochany ucieszy...Ja też mu nie raz już mówiłam, że w erotykach ma naprawdę niezłe pióro, ale wiadomo - ja na pewno nie jestem w tej sprawie obiektywna!:-))
Usuń
Usuń:)
On tak tylko udaje z tą potworzycą,
bo liczy na kolejne ziarenko pieprzu ;)
Tym razem polecam gruboziarnisty :)))
Ech, figlarko przyprawowa!
UsuńCudna z Tobą jest rozmowa
Niech się pieprz ziarenkiem toczy
Lecz niech z drogi swej nie zboczy
By ta wstrętna Potworzyca
Już nie mogła tutaj kicać!:-)
Ostatnio jedna z klientek kupowała mnóstwo majeranku i powiedziała, że to jest dobre na przeziębienia , kaszel i inne. Od dwóch dni piję napar i naprawdę pomaga:)Kliknij w Internecie na temat działania majeranku i zobaczysz jakie o0n cuda działa :)
OdpowiedzUsuńSzybko zdrowiejcie :)))A wierszyk super :)
Metody z majerankiem nie zdążyliśmy wypróbować zajęci długotrwałym testowaniem ziarnka pieprzu. W obecnej chwili wierzymy na słowo, że działa cuda. Pewnie działa na „dwoje” ze zdwojoną siłą. Jeśli już stosowałaś majeranek, to prosiłbym o podzielenie się z nami swoimi doświadczeniami. Ale, jak to jest z tym piciem? W jaki sposób doprowadza się go to stanu wrzenia? Pytań mam bez liku lecz na tym tu poprzestanę.
UsuńSerdeczności
Ja tez cebulowo-czosnkowa jestem, moze dlatego nie choruje zbyt czesto.
OdpowiedzUsuńA Wam zdrwoka zycze, i przegoncie
potworzyce jak najszybciej.
Czy u Was juz tak snieznie i zimowo jest?!
U nas dzisiaj +10C.
Udanej zabawy Wam zycze, usciski przesylam:)
Zabawa i „zabawa” po zabawie była udana dzięki leczniczym poradom zaprzyjaźnionych czytelników. Podana kuracja cebulowo – czosnkowa, mimo, że stosowana w sposób uznany za tradycyjny otwiera przed nami nowe możliwości aplikacji. I nie nazywałbym się Cezary gdybym czegoś nie wymyślił. Lubię innowacje w każdej postaci i miejscu. Jest szansa, bo temperatura rośnie i mamy dziś +1 na termometrze. Ja w zasadzie czekam już na wiosenne rozleniwienie.
UsuńTrochę zazdroszczę emocji związanych z Nowym Orleanem. Rozmarzonej senności z jazzem w tle.
Serdeczności...
Witajcie :)
OdpowiedzUsuńPotworzyca przegoniona ? mam nadzieję że samopoczucie choć trochę lepsze :)
Więc kurujcie się dalej moi drodzy , pozdrawiam Was serdecznie i przed świątecznie Ilona
Potworzyca niechętnie i powoli pakuje swoje walizki. Już parokrotnie stała na progu lecz niesforna jedna cofała się przed trzaskającym mrozem na zewnątrz. Jednak po dniu wczorajszym zdecydowanie na cztery ręce wypchnęliśmy ją za drzwi. Nie bardzo się opierała, bo będąc świadkiem stosowania metody z ziarnkiem pieprzu, wiedziała, że nie ma szans. Specjalnie nie martwimy się o jej los. Może ktoś bardziej tolerancyjny ją przygarnie?
UsuńA przyjęcie z naszymi sąsiadami udało się. Oprócz ciast, góry pieczonego mięsa, sałatek, śledzi, marynowanych grzybów, różno- procentowych napojów i tego wszystkiego, co na polskim stole nie powinno zabraknąć serwowana była „wodzianka”, którą zapewne znasz.
Dzisiaj skazani jesteśmy na dojadanie resztek, ale nie narzekamy.
Szkoda, że Ciebie tutaj nie było, bo jadła i napitków by starczyło, a i nagadać by się szło...
Oczywiście wodzionkę lub wodziankę znam :))Cieszę się że coś idzie ku lepszemu :)
UsuńIdzie, idzie zdecydowanie! Nie ma to jak lecznicza wodzionka na kolację, obiad i śniadanie. Jesteśmy z Cezarym zagorzałymi fanami tej bieda zupy a i naszym podkarpackim gościom bardzo ona wczoraj do gustu przypadła!
UsuńNiech żyją i niech chwałę nam przynoszą pyszne, regionalne, śląskie potrawy!:-))
No masz! Taki wierszyk na potworzycę, która i mnie nie oszczędziła, i to w same święta. Nie wspominając o innych, ekhm, pieprzowych sposobach. ;) Trzeba sobie jedno i drugie zakonotować. :)
OdpowiedzUsuńJolkaM
Ano, trzeba, trzeba, bo pewnie ta namolna potworzyca nie raz jeszcze do nas przykica by zaśmiać sie jako to ona, tryumfalnie i szyderczo.A my na nią armaty zawczasu przygotujemy, pieprzem je sprytnie nadziewając oraz figlarnym chichotem!
UsuńA co?!:-)))
Zgiń , przepadnij trzymaj się z dala od Jaworów pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńI od Was też, Krysiu. W ogóle - najlepiej niech Potworzyca na księzyc sobie poleci do pana Twardowskiego i niech tam sobie razem hasają! Pozdrawiam!:-)
Usuń