środa, 3 kwietnia 2013

Kolejny, zaczarowany promień




   Taki właśnie promień zamigotał o świcie w oknie samotnej kobiety, mieszkanki domu z czerwonymi dachówkami. Tej samej, która jesienią siadywała samotnie ze swym kotem na kolanach i czytywała wiersze sprzed lat. I ten najbardziej ukochany, najbardziej bolesny:

"Przy kominie, o szarej godzinie
 Siedzimy w półmroku
Śpią wspomnienia lata
Za oknem październik..."


Nie, dość już cieni przeszłości. Dlaczego ten dzisiejszy promień tak się na nią uparł? Czego on od niej chce?

Zdumiona tym zaczepnym blaskiem wstała i wyjrzała z ciekawością na dwór. Resztki szarego śniegu dogorywały przy krawężnikach chodników, ale powietrze migotało wielobarwnie a wiatr nucił wesołe, słoneczne pieśni. Pani Teresa, nie bacząc na wczesną porę i na chłód ubrała się szybciutko i wyszła z domu, zaciagając się z rozkoszą świeżym powiewem.Spojrzała na dachy domów. Błyszczały rosą i wszystkimi kolorami tęczy. Niebo ponad nimi ubrało się w królewskie odcienie różu i złota.W dole oszalałe ze szczęścia wróble obsiadły rosnące przy rynku klony i platany. Psy uganiały się radośnie wokół obsadzonego tulipanami skweru.Przyszedł jej wówczas na myśl zupełnie inny wiersz:

"...A może mam zaufać słońcu
Co mi zbudzenie zsyła
Może tej wiośnie, co chce w końcu
Na dobre zostać chyba?..."
   


   Coś kazało jej pójść w stronę studni na rynku. Kiedyś, w dzieciństwie, bardzo lubiła spoglądać w jej tajemnicze mroki i wypatrywać tam z nadzieją zaklętych korytarzy, fascynujących sekretów. Kiedyś miała tyle marzeń i planów. Potem życie oduczyło ją tej ciekawości i tej nadziei. Nauczyła się zadowalać tym, co jest. Nauczyła się cierpliwie znosić swój samotny los. Czasem tylko rozdrapywała swe rany, czytając dawne miłosne listy i poezję. A czas biegł, zapomniawszy o niej, więc i ona zapomniała o czasie. Wrosła w swoją ciszę, w bezpieczny, cichy, nienaruszalny kąt żywszych niż rzeczywistość wspomnień.

   Ale dzisiaj to na pewno nie był już czas przypominania sobie tego, co było i minęło. Dzisiaj było jakąś dziwną, niezrozumiałą zupełnie obietnicą. Zapowiedzią ukrytą w migotliwym powietrzu, w tańczącym wokół jej myśli promieniu. Ten wiecznotrwały ból z serca gdzieś uleciał, znikł, prześnił się i został w topniejących zaspach poszarzałego śniegu.

   Stanęła przy cembrowinie studni i zajrzała w głąb. Na dnie coś lśniło niewyraźnie, jak odległy poblask słońca. Wpatrzyła się w to zaintrygowana i wyraźniej już zobaczyła maleńki krążek -  złoty dukat. Ach -  westchnęła – a więc ludzie nadal to robią? Wciąż mają marzenia i wciąż wrzucają tu swoje monety? Wierzą w legendę, w przepowiednię, że kto o wczesnym, rozsłonecznionym różowością świcie wrzuci tu dukata i wypowie najskrytsze swe życzenie, temu się spełni...

   Ze zdumieniem i niedowierzaniem sięgnęła do kieszeni swojego płaszcza i namacała tam chłodny, okrągły kształt. Trzymała w palcach złotą, lśniącą teraz pełnym blaskiem monetę. Obracała ją w dłoniach, nie potrafiąc zrozumieć skąd się tam wzięła. Wszędobylski, figlarny promień zajrzał jej w oczy i połaskotał policzki. A wtedy pani Teresa nagle i bez zastanowienia uśmiechnęła się do własnych myśli i wrzuciła złoty krążek w czarodziejską toń studni. I wypowiedziała przy tym bardzo śmiałe marzenie. Takie marzenie, w którym zawierało się wszystko. A studnia odpowiedziała jej radosnym, pełnym obietnic pluskiem...

  

12 komentarzy:

  1. Zeby to bylo takie proste, studnie zamiast wody, pelne bylyby zlotych dukatow. I jedynie dla wlasciciela studni mogloby to byc spelnienie marzen.
    Jakby co, to slonce u nas przestalo swiecic, wiec na razie dylematy Teresy mnie nie dotycza :)))
    Przyjemnego dnia, Kangurki Wy moje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też przestało, ale nie zauważam tego faktu, by mu siły i znaczenia nie dodawać. Śnieg mokry pada, ale to przejściowe.Uśmiech na gębusię jak make-up nakładam i dukata do mojej studni wrzucam. A co?!!!
      I Tobie Panterko dobrego dnia, a przede wszystkim optymistycznego!:-))

      Usuń
  2. A u nas właśnie słońce świeci i to to bardzo pięknie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cudownie! W końcu musi być jakaś sprawiedliwość na tym świecie - wczoraj świeciło u nas, dzisiaj u Ciebie!Wróżka stara się jak może:-)

      Usuń
  3. ...czasem przeszłość wraca niespodziewanie, zaczyna rządzić...czasem nie daje się jej uśpić, albo postawić obok tabliczki z napisem "cii nie budzić"...takie bywa życie...moneta rzucona w toń, spełniająca marzenia, nie dla każdego też jest pisaną...acz nadzieję mieć warto...
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem takie monety odnajduja się w kieszeniach naszych płaszczy zupełnie niespodziewanie. Odnajdują się właśnie wtedy, gdy ich nie szukamy i budzą nową nadzieję - mimo wszystko! A czasem, mimo tego, że moneta lśni zachęcająco, nie dostrzegamy, a może nie chcemy dostrzec jej blasku.
      Nie wszystko można na tym świecie naprawić, nie o wszystkim należy zapomnieć, ale trzeba mieć choćby maleńką nadzieję, że warto żyć.
      Ciepłe mysli zasyłam!:-))

      Usuń
  4. Cóż to za śmiałe marzenie?
    Jakie byłoby moje?
    Muszę pomyśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy w którym momencie życia jesteśmy, takie marzenia uznajemy za wielkie i śmiałe.O dziwo, te najśmielsze mają naprawdę duże szanse powodzenia, o ile sie w nie mocno uwierzy i robi wszystko, by sie spełniło. Bo wrzucenie dukata do studni to zaledwie początek czarów!:-)

      Usuń
  5. Co jej odpowiedziała studnia? Spełni się to marzenie, czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba poczekać długi i cierpliwie na odpowiedź studni. Ale ta odpowiedź na pewno będzie. Nawet wtedy, gdy już zapomnimy o dukacie!:-)

      Usuń
  6. Znajduję czasem takie pieniążki, a marzenia- są, ale nie wiem ,gdzie szukać studni, która odpowiedziałaby radosnym pluskiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studnia to ta właśnie chwila. Chwila w której wypowiesz życzenie Zofijanko.To Ty nadasz jej znaczenie magicznej studni...:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost