- Nie wyleguj się już człowieku! Żadna gwiazdka z
nieba Ci nie spadnie. Sam musisz ją sobie wziąć! Wstawaj! - nawoływał dziarsko,
bardzo przejęty swą misją jakiś spiker w radiu.
- Może dziś jest Twój najważniejszy dzień w życiu!
Obudź się wreszcie!Przecież już wiosna! - powtarzało radio natarczywie, podniecając się własnymi
słowami.
Zirytowany Tomasz wyłączył radio i zacisnął
powieki. Nie chciał się jeszcze obudzić. Nie chciał jeszcze zaczynać tego
najważniejszego w swym życiu, dnia.(Nie chciał pamiętać o tamtej wiośnie, gdy ta straszna diagnoza zabrała mu ją na zawsze.)
Dzisiaj będzie przecież podobne do wczoraj.
Wczoraj było takie samo, jak przedwczoraj. Wciąż ta sama pustka...Ten sam
gwarny, obcy świat. (Świat bez niej...)
- No dobra, wstaję. - mruknął niechętnie. Przetarł
zaspane oczy. Przeciągnął się. Znów odruchowo włączył radio. Ktoś monotonnym
głosem przekazywał aktualności polityczne. Potem pogoda. Reklamy.
Tomasz wcisnął się w swoje ulubione, wytarte
dżinsy, szary golf, kurtkę i adidasy. Kilka łyków kawy i już wybiegał na klatkę
schodową. Gdzieś u góry płakało dziecko. Skądś dobiegały odgłosy porannej
krzątaniny. Dzwoniły talerze i sztućce. Ktoś krzyczał, że nigdzie nie pójdzie.
Ktoś inny podśpiewywał znany przebój o kasztanach.(A ona miała przecież
kasztanowe włosy...)
A Tomasz biegł bocznymi uliczkami miasteczka. Zawsze biegał rano. Ta jedna
chwila dawała mu złudzenie wolności i zapomnienia. Czuł wtedy wiatr we włosach, euforię w
ściśniętym zwykle sercu, energię w całym ciele. Mijał zabieganą, znojną
rzeczywistość, śpieszących do pracy, niewyspanych, szarych przechodniów. Mijał
zamknięte jeszcze sklepy. Przebiegał obok staruszków, cicho unoszących w swych
torbach poranne gazety i bułki.
Wreszcie był w parku. Przystawał przy ulubionym,
starym buku. Brał kilka głębszych oddechów. Rozglądał się dookoła. Wystawiał
twarz ku słońcu, poddając się jego czułemu, porannemu muśnięciu. Tak
miało być i dziś. Teraz, jak zwykle chciał zawrócić i pobiec do domu. Przecież
błogie, bezcenne piętnaście minut wolności właśnie dobiegało końca. Wtedy
zobaczył niezwykłą, czarną wiewiórkę. Skakała po gałęzi tuż nad nim. Spoglądała
na niego ciekawie i wyczekująco. Tak samo, jak wtedy. Tak samo, gdy był tu
kiedyś z Anną...Wtedy Anna wyciągnęła do wiewiórki rękę i zawołała słodko i
pieszczotliwie: Basia...
A wiewiórka - figlarka zgrabnie odbiła się od jej dłoni i zniknęła w dziupli starego buka. Anna śmiała się wtedy tak zaraźliwie, tak wariacko, że wreszcie padli sobie w objęcia pijani śmiechem i swoim wspólnym szczęściem...
A wiewiórka - figlarka zgrabnie odbiła się od jej dłoni i zniknęła w dziupli starego buka. Anna śmiała się wtedy tak zaraźliwie, tak wariacko, że wreszcie padli sobie w objęcia pijani śmiechem i swoim wspólnym szczęściem...
Nagle coś w Tomaszu pękło... Jęknął, jak jęczały nad nim miotane wiosennym
wiatrem srebrne gałęzie drzew. Słabo mu się jakoś zrobiło. Nieznośny ucisk w sercu,
ten sam, z którym żył już od kilku lat teraz wzmocnił się nie do wytrzymania.
Tomasz usiadł wprost na mokrej ziemi. Ścisnął
głowę rękami. Ucisk od serca powędrował wprost do krtani, potem do gardła. Aż
wreszcie mężczyzna zapłakał. Łzy płynęły mu po policzkach niepowstrzymywane i
prędkie. A potem zrobiło się cicho. Zrobiło się tak, jakby cały park
poczuł dziwną ulgę, jakby drzewa przestały zawodzić swe skrzypiące kołysanki przemijania i wsłuchiwały się tylko w jego ukojoną nagle duszę.
Po chwili otarł zapłakane oczy i ze zdumieniem spojrzał w
górę. Słońce rozgoniło właśnie dwie ciemne chmury, grożące od świtu
deszczem a liliowa różowość malowała brzeżki wszystkich maleńkich obłoków. Lekki powiew wiatru poruszył bazie na wierzbach. Westchnął głęboko. Wstał.
Otrzepał spodnie. Wtem usłyszał dobiegający zza drzew kobiecy śmiech. Perlił się jak woda w górskim potoku i przyzywał, by pobiec za nim i zerknąć w oczy tej tajemniczej kobiety. Ruszył za nim a promień słońca to oślepiał go, to wskazywał mu drogę. Przez chwilę zdało mu się, że dojrzał jej włosy. Błyszczały zielenią, złotem i kasztanowym, niepowtarzalnym blaskiem.
- Anno?! Czy to Ty?!- zawołał z niedowierzaniem i radością. Odpowiedziało mu tylko figlarne echo. Lecz jego serce pełne abstrakcyjnej nadziei zabiło mocniej, więc pobiegł dalej by za rozpoczynającymi kwitnienie krzewami forsycji dojrzeć szmaragdowowłosą kobietę tańczącą beztrosko na polanie. Roześmiał się i bez zastanowienia podążył w tamtą stronę...
A nad trawnikiem czarna wiewiórka, siedząc na buku rzucała zaczepnie orzeszkami na leżącego wśród ubiegłorocznych liści, nieruchomego mężczyznę.Dlaczego jej nie wołał? Dlaczego uśmiechał się tylko a jego pełne łez oczy wpatrywały się nieruchomo w pędzące po niebie obłoki...?
Tymczasem chodnikami miasteczka dreptali staruszkowie, niosący w siatkach swoje poranne zakupy. Spoglądali z radością na promienie słoneczne tańczące w oknach mijanych domów i pozdrawiali mijanych przechodniów słowami - Dzień dobry! Chyba wreszcie przyszła wiosna...
- Anno?! Czy to Ty?!- zawołał z niedowierzaniem i radością. Odpowiedziało mu tylko figlarne echo. Lecz jego serce pełne abstrakcyjnej nadziei zabiło mocniej, więc pobiegł dalej by za rozpoczynającymi kwitnienie krzewami forsycji dojrzeć szmaragdowowłosą kobietę tańczącą beztrosko na polanie. Roześmiał się i bez zastanowienia podążył w tamtą stronę...
A nad trawnikiem czarna wiewiórka, siedząc na buku rzucała zaczepnie orzeszkami na leżącego wśród ubiegłorocznych liści, nieruchomego mężczyznę.Dlaczego jej nie wołał? Dlaczego uśmiechał się tylko a jego pełne łez oczy wpatrywały się nieruchomo w pędzące po niebie obłoki...?
Tymczasem chodnikami miasteczka dreptali staruszkowie, niosący w siatkach swoje poranne zakupy. Spoglądali z radością na promienie słoneczne tańczące w oknach mijanych domów i pozdrawiali mijanych przechodniów słowami - Dzień dobry! Chyba wreszcie przyszła wiosna...
Jedna wiosna ja zabrala, inna na powrot ich polaczyla. Wiosna dzieja sie rozne niezbadane rzeczy, pod warunkiem oczywiscie, ze wiosna zechce nadejsc...
OdpowiedzUsuńWiosennego, pieknego dnia Wam zycze
Wiosna to nieprzewidywalny żywioł a żywioły mają moc dawania i zabierania. Wiosną możemy odczuwać silny niepokój, bo wszystko wywraca się do góry nogami, a uczucia nasze najbardziej.
UsuńMówią, że wiosna po dziesiątym kwietnia objawi się nareszcie w całej krasie. Czekajmy zatem cierpliwie, ale nie dajmy się za bardzo tym wiosennym zywiołom. No chyba, że przyjdzie pierwsza, wiosenna burza i oczyści zgnuśniałą atmosferę oraz znękaną zimą duszę.
I Tobie miłego dnia Panterko!:-))
Niestety wszystkich nas to czeka , tylko czy usłyszymy naszych bliskich , którzy już odeszli ...tego nie wie nikt ...ale trzeba mieć nadzieję ..
OdpowiedzUsuńMiłego zimowego dnia ..Olgo u mnie śniegu a śniegu nawet bałwan stoi :)
Cudownie byłoby móc odejsć prosto w ramiona tych, których kochaliśmy. Czy to tylko naiwne marzenie? Każdy z nas się prędzej czy później sam o tym przekona.
UsuńU mnie też mnóstwo śniegu i mokrej breji, ale ptaki mimo wszystko śpiewają już wiosennie. To napawa mnie nadzieją, że wiosna pomalutku robi jednak swoje.
Dobrego dnia Ilonko!:-))
Hm... zamyśliłam się. Pozwolisz,że pozostanę w tym stanie jeszcze przez chwilę. Komentować nie będę. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńBo wiosna ma różne oblicza...
UsuńPozdrawiam ciepło Dorotko!:-)
...wiosna odradza, Tomasza odrodziła również...
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Tak, wiosna odrodziła go do innego bycia, niebycia. Zesłała znękanemu sercu ulgę.
UsuńŚciskam!:-))
Gdyby było właśnie tak...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Nic nie jest wykluczone, Gaju. Może jest właśnie tak? Może to nasze marzenia i wyobrażenia kształtują to, co będzie potem? Cudownie by było...
UsuńPozdrawiam ciepło!:-))
Olu, ja troche nie na temat. Przedwczoraj przeczytalam cala historie Waszego domu, dzis te notke... Kobieto TY masz ogromny talent!!!
OdpowiedzUsuńCzyta sie Ciebie z zapartym tchem i gesia skorka, potrafisz utrzymac rosnace napiecie w ryzach... pisz, pisz, potem szukaj wydawcy.
A poki co to ja znow sie musze rozejrzec po dzialach tego bloga:))
Gęba mi się śmieje od ucha do ucha a serce rośnie, gdy czytam takie miłe słowa na swój temat. Zważywszy jednak na to, co wiesz o mnie z pewnego forum niełatwo mi będzie wyjść z tą moją pisanią szerzej. Ale mam zamiar spróbować, mimo wszystko!
UsuńDziękuję z całego serca za Twoje dobre słowo, za wsparcie! Kochana z Ciebie kobieta!:-)))
Ciekawa jestem czy jeszcze coś Ci się na moim blogu spodoba...?
Piękna szybka śmierć. Wyzwolenie. I fantastyczne jest to, że ona miała szmaragdowe włosy ...
OdpowiedzUsuńByła jego ukochaną i Gają równocześnie ...
Należało mu się to wyzwolenie i szczęście.Niech przynajmniej w opowiadaniach wszystko kończy się baśniowo!:-)
UsuńI musiałaś go uśmiercić niedobra wróżko? A przecież mógł pokochać inną Annę...
OdpowiedzUsuńObawiam się jednak, że tak jest w życiu, że kiedy zabraknie nam drugiej połowy, to ono traci sens...
Tak wielka miłość nie umiera wraz z człowiekiem. Ona żyje i przyzywa, nie pozwalając o sobie zapomnieć.I bardzo rzadko jakakolwiek inna miłośc potrafi zająć miejsce poprzedniej.Tomasz zbyt długo sie męćzył samotnie. Należało mu się wytchnienie i szczęście!:-))
UsuńOleńko jak wchodzę do Ciebie i zaczynam czytać zapominam o tym,ze jestem chora, To takie misterium dla ducha. Musisz koniecznie wydać swoje opowiadania, to grzech nie pokazać światu takich perełek.
OdpowiedzUsuńDla niego wyzwolenie, przyszła jego ukochana by nie cierpiał, zabrała ze sobą by tam już mógł być szczęśliwy. Piękny koniec życie połączenie w jedność.
Pozdrawiam serdecznie, dzisiaj pierwszy raz wstałam z łóżka .Uściski dla Ciebie i Cezarego
Musisz obudzic w sobie jak najwięcej optymizmu i pozytywnych uczuć Alinko. To pozwoli Ci szybko wyzdrowieć i powitać prawdziwie ciepła wiosnę w pełni sił duchowych i fizycznych.
UsuńJest tyle ciepłych uczuć na świecie, tyle marzeń i tkliwych wspomnień, tyle ludzi ktorzy pragną dobra, odrodzenia i wyzwolenia od tego co męczy i nie daje nam rozwinąc skrzydeł. Zyczę Ci by otoczyły Cię dobre mysl tego świata i pomogły wrócic do zdrowia.
Dziekuję za ciepłe słowa o moim pisaniu i ściskam mocno, zasyłając serdeczne mysli!:-))