W tym domku z czerwonymi
dachówkami, tym, który każdy wędrowiec musi minąć, idąc w stronę rynku
miasteczka, mieszka pewna samotna kobieta. Nie młoda, nie
stara. Nie ładna, nie brzydka. Nie smutna, nie wesoła. Niewyraźna taka, prawie
przeźroczysta.
Cichutko krząta się po swoim domku. A to kota rudego pogłaska, a to książkę jakąś do rąk weźmie. I na niczym dłużej skupić się nie może. Co chwila w okno zagląda, jakby na kogoś czekała. Ale dawno już nikt pani Teresy nie odwiedzał. Tak poukładało jej się życie, taką drogę wybrała ona sama lub też los wybrał za nią. I wydawać by się mogło, że jest z tego zupełnie zadowolona albo przynajmniej przyzwyczajona do obecnego stanu rzeczy.
Telewizor cichutko szumi, ot - dla towarzystwa. Pani Teresa jednak znów zagląda przez okno. Weseli ludzie wracają z "Gospody pod złotym liściem". Ona dawno tam nie była i nie zamierza już chodzić. To nie dla niej. Tylko by ludziom humory popsuła swoją milczącą, nieciekawą osobą.
Cichutko krząta się po swoim domku. A to kota rudego pogłaska, a to książkę jakąś do rąk weźmie. I na niczym dłużej skupić się nie może. Co chwila w okno zagląda, jakby na kogoś czekała. Ale dawno już nikt pani Teresy nie odwiedzał. Tak poukładało jej się życie, taką drogę wybrała ona sama lub też los wybrał za nią. I wydawać by się mogło, że jest z tego zupełnie zadowolona albo przynajmniej przyzwyczajona do obecnego stanu rzeczy.
Telewizor cichutko szumi, ot - dla towarzystwa. Pani Teresa jednak znów zagląda przez okno. Weseli ludzie wracają z "Gospody pod złotym liściem". Ona dawno tam nie była i nie zamierza już chodzić. To nie dla niej. Tylko by ludziom humory popsuła swoją milczącą, nieciekawą osobą.
Pani Teresa w zamyśleniu gładzi
miękkie futerko kota...O czym tak duma? Przyjrzyjmy się jej myślom...
...Za oknem już chłodno i
dżdżyście. Do okien puka wiatr a gałęzie drzew, odzierane pomału z kolorowych
liści żalą się w swej smutnej, wieczornej pantomimie.
W
kominku po raz pierwszy tej jesieni rozpaliłam ogień. Zaraz zrobię sobie
imbirowej herbaty, zawsze mi to dobrze robi na ten nieznośny chłód w piersi.
Patrzę
sobie w taniec płomieni. Usiłuję przepędzić jesienną melancholię, listopadowy zmierzch. Chciałam tę chwilę napełnić zapomnieniem o tym, co
boli i wciąż dotkliwie uraża. Chciałam przywołać jakieś miłe wspomnienia...
O, jak
wygodnie w moim starym, mięciutkim fotelu! Stopy podkulę pod siebie, bo wciąż
mi zimno...
Jesień
to umieranie zieleni, tęczy, ciepłych powitań słońca o świcie. Z dnia na dzień,
z chwili na chwilę robi się coraz mroczniej, smutniej, poważniej...W wazonie na
stole stoi jeszcze bukiet ułożony przeze mnie z kolorowych liści klonów,
dębów i korali jarzębin. To jednak tylko mgnienia, zatrzymane chwile. A już
wkrótce zawładnie światem surowy, nagi szept zimy...
Z
mojego starego zeszytu wyjrzał dzisiaj do mnie mój dawny wiersz. Pisałam go w
czasach romantycznych uniesień, cudnych porywów serca, które zdawałoby się,
trwać będą zawsze... Nie przetrwały i z tej perspektywy to, co było kiedyś
magicznie ciepłe, dziś jest beznadziejnie smutne. Tak bywa, gdy sny się wyśnią
i trzeba się obudzić...
Przy kominie, o szarej godzinie
Siedzimy razem, w półmroku
Śpią wspomnienia lata, za oknem październik
Słyszysz?
Śpiewa ogień. Wokół wielki spokój
Czułe myśli tańczą - jesteśmy im wierni
A
w kieliszku wina błyszczą rubinowe
Ciepłe pocałunki, iskierki spojrzenia
Połóż na mych kolanach ukochaną głowę
Będziemy snuć razem jesienne marzenia
Opowiem Ci bajkę o światach zaklętych
A
Ty mi legendę o skarbach księżyca
Potem spojrzysz w oczy - mną tylko zajęty
I
powiesz - Tyś mym światem. Tobą się zachwycam!
Ogień parsknie nagle iskrą niecierpliwą
Bo mu już obmierzły romantyczne szepty
Ty nie jesteś Julią! On to nie Romeo!
Wrzućcie drew do ognia - bo już całkiem ciemno...
Pani Teresa drzemie w swoim
fotelu...Kot wskoczył jej na kolana i ułożył się wygodnie, w kłębuszek. W
kominku dopala się ogień, przez nikogo nie podsycany. A na dworze słychać
śmiechy podchmielonych gości gospody, powracających do swych domów...
Powialo nostalgia za minionymi chwilami, ktore odeszly wraz z mlodoscia i nadzieja na inne, moze lepsze zycie...
OdpowiedzUsuńDogasamy powoli, jak ten ogien na kominku, otoczeni jesiennym smutkiem.
"Jeszcze nie umieramy, jeszcze w zielone gramy..." Gdy człowieka dopada listopadowa melancholia próbuje odganiać ją takimi słowami, melodiami...Nie zawsze się da. Wspomnienia wyłążą na wierzch i chociaż są takie ciepłe, to nam się robi jakoś dziwnie chłodno na sercu.
UsuńIle ludzi, tyle historii. Przechodzimy obok kogoś, witamy się, zamieniamy parę słów a nie mamy pojęcia co tak naprawdę w człowieku drzemie. Czy jego uśmiech faktycznie wyraża jego nastrój, czy może jest tylko "naklejką" na odrapanym tynku duszy...
To jest o Miłości, takiej dojrzałej, jak stare wino ...
OdpowiedzUsuńWszystko co nas otacza, kiedyś przemija, ale ona jest wieczna i TRWA...:)
To jest o Miłości i o Samotności, która tym większa, im większa była kiedyś ta miłość. Ale masz rację - Miłośc jest ponad wszystko! Warto ją przeżyć nawet za cenę tę późniejszej samotności.Bo wszystkie uczucia, których doznajemy w zyciu tworzą budowlę naszej duszy. A miłośc ją spaja...:-))
UsuńAż mi Staff się przypomniał z Jesiennym deszczem
OdpowiedzUsuńWieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
A mnie się przypomniały piosenki...
Usuń"Deszcz, jesienny deszcz, smutne pieśni gra..."
i jeszcze
"W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie, grudzień ucieka za grudniem, styczeń już stuka za styczniem..."
A ja się właśnie do Was przysiadłam z herbatą... imbirową z miodem i cytryną. Ona tak pięknie rozgrzewa, przegania listopadowe nostalgie i smutki, kawałki imbiru przywołują duszę do porządku za pomocą uszczypnięć w język. A rozleniwiony Bazyl zwinięty w kłębuszek oddycha miarowo. I przybiera coraz to inne pozy, i strzyże wąsami. Czyżby ku Waszym kotkom? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Olgo.
JolkaM
Jolu, gościu serdeczny...Jak miło tak razem posiedzieć przy wonnej herbatce i zapatrzeć się w tańczące płomienie...
UsuńBazyl chyba lubi zapach herbaty imbirowej. A poza tym zapewne sprawia mu przyjemność słuchanie spokojnego oddechu swej pani.A może kot też ma swoje tajemnicze,jesienne przemyślenia? Moje kotki wyglądają mi na kocich filozofów!:))
Uśmiech zasyłam późnowieczorny!:-)
Ach ta imbirowa herbata z miodem i cytryną...uzależniłam się od niej ja, moja mama i nawet babcia...:)
OdpowiedzUsuńJesienne smutki?Staram się nie dopuszczać, robic to co robi natura - wyciszyć się odprobinę i czekać w błogim lenistwie na wiosenne promienie..:) Każda pora roku i każda pora zycia jest piekna, wystarczy tylko te piękno dojrzeć. Samotność też nie musi byc przekleństwem...:)
Tak, samotnośc nie musi być przekleństwem. Samotność może być błogosławieństwem, gdy pozwala nam odetchnąc od zgiełku tego świata, wyciszyć się, skupić, zastanowić nad czymś, na co zwykle nie starczało czasu. Samotnosc może być dobrym czasem dla siebie. Można coś stworzyć.Właściwie tylko samotni twórcy tworzą naprawdę wielkie dzieła!
UsuńUważam też, że taka chwilowa melancholia, jesienny smutekeczek to nic złego. To taki stan duszy, który przychodzi naturalnie wraz z jesienią. Wszak jestesmy częścią natury, nieprawdaż? A natura ubrała sie właśnie w szare odcienie nostalgii...
Pozdrawiam serdecznie znad kubka imbirowej herbatki!:-)
oj tak! Zgadzam się, melancholia w jesienne wieczory jest jakby wpisana z urzedu. Nie chcemy tylko tych depresyjnych smutków. Ja juz pomału oddaje sie w objecia poduszki..:)Sznupek ma ważna walkę i oliwi gasienice i poleruje lufe, więc pewnie posiedzi całą noc..:)
OdpowiedzUsuńA u nas już poranek...Mglisto, dżdżysto i w piecu jeszcze nie napalone. Brrr! Jak na złość robi się znowu melancholijnie!Nic tylko do łóżeczka znowu pójść i ulubioną książeczkę poczytać.
UsuńAle, nie! Do boju, ludu rocboczy!:-))
A ja z Wami dla towarzystwa zjem trochę imbirowo-dyniowej konfitury, troszkę posiedzę w spokoju, bo dziś mam pracowity dzień. Tak sobie myślę o Pani Teresie...
OdpowiedzUsuńWłaśnie w piecu napaliłam i przyjemne ciepełko zaczyna rozchodzić się po domu. Dzisiaj, z braku imbiru, popijam sobie herbatkę malinową.
UsuńPachnie malinami i drewnem jabłoniowym.Koty mruczą spokojnie. A gdzieś tam, w domku z czerwoną dachówką Pani Teresa otrząsnęła się z wieczornego chłodu i zaczęła nowy dzień.....
Wiesz Olu, chyba wszystkich nas nachodzi taka melancholia listopadowa. Szare, bure dni nie sa przychylne dla nas, ale zaraz sie ziemia zabieli i tez bedzie fajnie.
OdpowiedzUsuńA takich pan Teres jest mnostwo wokol nas....
Wiesz Ataner, tak często mijamy domy, w których do późna pali się delikatne światło...Nie wiadomo kto tam tak długo czuwa? Tak dużo jest wokół nas samotnych, cichych, niewidzialnych nieomal osób...A my, wracając ze swoich gospód mijamy ich, mijamy, i podążamy do swoich, nie cierpiących zwłoki spraw.....
UsuńPomyślałam o mojej mamie wśród tysięcy klatek z obcymi ludźmi. Ale ona ma przyjaciół, a ja mam czym ugłaskać sumienie ...
OdpowiedzUsuńMam podobne refleksje o mojej mamie...Mój tygrys sumienia stale powarkuje znacząco. I nie bardzo chce brać, podsuwane pod nos smakołyki...
UsuńA przyjeżdża do Was czasami?
UsuńNie może, jest chora...
UsuńJesień to nie tylko umieranie zieleni, ale również czas na odpoczynek, zadumę i ciepłe wspomnienia o zieleni i słońcu. Właśnie wtedy najbardziej doceniamy cudowności lata, kiedy się ono skończy. A potem z niecierpliwością czekamy na każdy nowy listek i kwiatek. Życzę samych pogodnych wspomnień i marzeń na długie wieczory.
OdpowiedzUsuńNasze patrzenie zależy od nastroju, w jakim w danej chwili jesteśmy. Czasami są to różowe okulary, czasami czarne, a zazwyczaj to te najzwyklejsze, nasze codzienne patrzałki...
UsuńAle dobrze jest, gdy ktoś nam pokaże swoje patrzenie. Wtedy i zasłona potrafi nagle spaść z oczu i po prostu widzi się więcej!
Serdecznie dziękuję za życzenia!:-)