poniedziałek, 19 listopada 2012

Przy kominie, o szarej godzinie...



photo from internet

     W tym domku z czerwonymi dachówkami, tym, który każdy wędrowiec musi minąć, idąc w stronę rynku miasteczka,  mieszka pewna samotna kobieta. Nie młoda, nie stara. Nie ładna, nie brzydka. Nie smutna, nie wesoła. Niewyraźna taka, prawie przeźroczysta.

   Cichutko krząta się po swoim domku. A to kota rudego pogłaska, a to książkę jakąś do rąk weźmie. I na niczym dłużej skupić się nie może. Co chwila w okno zagląda, jakby na kogoś czekała. Ale dawno już nikt pani Teresy nie odwiedzał. Tak poukładało jej się życie, taką drogę wybrała ona sama lub też los wybrał za nią. I wydawać by się mogło, że jest z tego zupełnie zadowolona albo przynajmniej przyzwyczajona do obecnego stanu rzeczy.

   Telewizor cichutko szumi, ot - dla towarzystwa. Pani Teresa jednak znów zagląda przez okno. Weseli ludzie wracają z "Gospody pod złotym liściem". Ona dawno tam nie była i nie zamierza już chodzić. To nie dla niej. Tylko by ludziom humory popsuła swoją milczącą, nieciekawą osobą.
    
Pani Teresa w zamyśleniu gładzi miękkie futerko kota...O czym tak duma? Przyjrzyjmy się jej myślom...

     ...Za oknem już chłodno i dżdżyście. Do okien puka wiatr a gałęzie drzew, odzierane pomału z kolorowych liści żalą się w swej smutnej, wieczornej pantomimie.
        W kominku po raz pierwszy tej jesieni rozpaliłam ogień. Zaraz zrobię sobie imbirowej herbaty, zawsze mi to dobrze robi na ten nieznośny chłód w piersi.
        Patrzę sobie w taniec płomieni. Usiłuję przepędzić jesienną melancholię, listopadowy zmierzch. Chciałam tę chwilę napełnić zapomnieniem o tym, co boli i wciąż dotkliwie uraża. Chciałam przywołać jakieś miłe wspomnienia...
        O, jak wygodnie w moim starym, mięciutkim fotelu! Stopy podkulę pod siebie, bo wciąż mi zimno...
        Jesień to umieranie zieleni, tęczy, ciepłych powitań słońca o świcie. Z dnia na dzień, z chwili na chwilę robi się coraz mroczniej, smutniej, poważniej...W wazonie na stole stoi jeszcze bukiet ułożony przeze mnie z kolorowych liści klonów, dębów i korali jarzębin. To jednak tylko mgnienia, zatrzymane chwile. A już wkrótce zawładnie światem surowy, nagi szept zimy...
        Z mojego starego zeszytu wyjrzał dzisiaj do mnie mój dawny wiersz. Pisałam go w czasach romantycznych uniesień, cudnych porywów serca, które zdawałoby się, trwać będą zawsze... Nie przetrwały i z tej perspektywy to, co było kiedyś magicznie ciepłe, dziś jest beznadziejnie smutne. Tak bywa, gdy sny się wyśnią i trzeba się obudzić...

         Przy kominie, o szarej godzinie
         Siedzimy razem, w półmroku
         Śpią wspomnienia lata, za oknem październik
         Słyszysz? Śpiewa ogień. Wokół wielki spokój
         Czułe myśli tańczą - jesteśmy im wierni
         A w kieliszku wina błyszczą rubinowe
         Ciepłe pocałunki, iskierki spojrzenia
         Połóż na mych kolanach ukochaną głowę
         Będziemy snuć razem jesienne marzenia
         Opowiem Ci bajkę o światach zaklętych
         A Ty mi legendę o skarbach księżyca
         Potem spojrzysz w oczy - mną tylko zajęty
         I powiesz - Tyś mym światem. Tobą się zachwycam!
         Ogień parsknie nagle iskrą niecierpliwą
         Bo mu już obmierzły romantyczne szepty
         Ty nie jesteś Julią! On to nie Romeo!
         Wrzućcie drew do ognia - bo już całkiem ciemno...

   Pani Teresa drzemie w swoim fotelu...Kot wskoczył jej na kolana i ułożył się wygodnie, w kłębuszek. W kominku dopala się ogień, przez nikogo nie podsycany. A na dworze słychać śmiechy podchmielonych gości gospody, powracających do swych domów...
        
       

22 komentarze:

  1. Powialo nostalgia za minionymi chwilami, ktore odeszly wraz z mlodoscia i nadzieja na inne, moze lepsze zycie...
    Dogasamy powoli, jak ten ogien na kominku, otoczeni jesiennym smutkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jeszcze nie umieramy, jeszcze w zielone gramy..." Gdy człowieka dopada listopadowa melancholia próbuje odganiać ją takimi słowami, melodiami...Nie zawsze się da. Wspomnienia wyłążą na wierzch i chociaż są takie ciepłe, to nam się robi jakoś dziwnie chłodno na sercu.

      Ile ludzi, tyle historii. Przechodzimy obok kogoś, witamy się, zamieniamy parę słów a nie mamy pojęcia co tak naprawdę w człowieku drzemie. Czy jego uśmiech faktycznie wyraża jego nastrój, czy może jest tylko "naklejką" na odrapanym tynku duszy...

      Usuń
  2. To jest o Miłości, takiej dojrzałej, jak stare wino ...
    Wszystko co nas otacza, kiedyś przemija, ale ona jest wieczna i TRWA...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest o Miłości i o Samotności, która tym większa, im większa była kiedyś ta miłość. Ale masz rację - Miłośc jest ponad wszystko! Warto ją przeżyć nawet za cenę tę późniejszej samotności.Bo wszystkie uczucia, których doznajemy w zyciu tworzą budowlę naszej duszy. A miłośc ją spaja...:-))

      Usuń
  3. Aż mi Staff się przypomniał z Jesiennym deszczem

    Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
    Na próżno czekały na słońca oblicze...
    W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
    W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się przypomniały piosenki...

      "Deszcz, jesienny deszcz, smutne pieśni gra..."

      i jeszcze

      "W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie, grudzień ucieka za grudniem, styczeń już stuka za styczniem..."

      Usuń
  4. A ja się właśnie do Was przysiadłam z herbatą... imbirową z miodem i cytryną. Ona tak pięknie rozgrzewa, przegania listopadowe nostalgie i smutki, kawałki imbiru przywołują duszę do porządku za pomocą uszczypnięć w język. A rozleniwiony Bazyl zwinięty w kłębuszek oddycha miarowo. I przybiera coraz to inne pozy, i strzyże wąsami. Czyżby ku Waszym kotkom? :)

    Pozdrawiam, Olgo.

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, gościu serdeczny...Jak miło tak razem posiedzieć przy wonnej herbatce i zapatrzeć się w tańczące płomienie...

      Bazyl chyba lubi zapach herbaty imbirowej. A poza tym zapewne sprawia mu przyjemność słuchanie spokojnego oddechu swej pani.A może kot też ma swoje tajemnicze,jesienne przemyślenia? Moje kotki wyglądają mi na kocich filozofów!:))
      Uśmiech zasyłam późnowieczorny!:-)

      Usuń
  5. Ach ta imbirowa herbata z miodem i cytryną...uzależniłam się od niej ja, moja mama i nawet babcia...:)

    Jesienne smutki?Staram się nie dopuszczać, robic to co robi natura - wyciszyć się odprobinę i czekać w błogim lenistwie na wiosenne promienie..:) Każda pora roku i każda pora zycia jest piekna, wystarczy tylko te piękno dojrzeć. Samotność też nie musi byc przekleństwem...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, samotnośc nie musi być przekleństwem. Samotność może być błogosławieństwem, gdy pozwala nam odetchnąc od zgiełku tego świata, wyciszyć się, skupić, zastanowić nad czymś, na co zwykle nie starczało czasu. Samotnosc może być dobrym czasem dla siebie. Można coś stworzyć.Właściwie tylko samotni twórcy tworzą naprawdę wielkie dzieła!
      Uważam też, że taka chwilowa melancholia, jesienny smutekeczek to nic złego. To taki stan duszy, który przychodzi naturalnie wraz z jesienią. Wszak jestesmy częścią natury, nieprawdaż? A natura ubrała sie właśnie w szare odcienie nostalgii...
      Pozdrawiam serdecznie znad kubka imbirowej herbatki!:-)

      Usuń
  6. oj tak! Zgadzam się, melancholia w jesienne wieczory jest jakby wpisana z urzedu. Nie chcemy tylko tych depresyjnych smutków. Ja juz pomału oddaje sie w objecia poduszki..:)Sznupek ma ważna walkę i oliwi gasienice i poleruje lufe, więc pewnie posiedzi całą noc..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas już poranek...Mglisto, dżdżysto i w piecu jeszcze nie napalone. Brrr! Jak na złość robi się znowu melancholijnie!Nic tylko do łóżeczka znowu pójść i ulubioną książeczkę poczytać.

      Ale, nie! Do boju, ludu rocboczy!:-))

      Usuń
  7. A ja z Wami dla towarzystwa zjem trochę imbirowo-dyniowej konfitury, troszkę posiedzę w spokoju, bo dziś mam pracowity dzień. Tak sobie myślę o Pani Teresie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w piecu napaliłam i przyjemne ciepełko zaczyna rozchodzić się po domu. Dzisiaj, z braku imbiru, popijam sobie herbatkę malinową.
      Pachnie malinami i drewnem jabłoniowym.Koty mruczą spokojnie. A gdzieś tam, w domku z czerwoną dachówką Pani Teresa otrząsnęła się z wieczornego chłodu i zaczęła nowy dzień.....

      Usuń
  8. Wiesz Olu, chyba wszystkich nas nachodzi taka melancholia listopadowa. Szare, bure dni nie sa przychylne dla nas, ale zaraz sie ziemia zabieli i tez bedzie fajnie.
    A takich pan Teres jest mnostwo wokol nas....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Ataner, tak często mijamy domy, w których do późna pali się delikatne światło...Nie wiadomo kto tam tak długo czuwa? Tak dużo jest wokół nas samotnych, cichych, niewidzialnych nieomal osób...A my, wracając ze swoich gospód mijamy ich, mijamy, i podążamy do swoich, nie cierpiących zwłoki spraw.....

      Usuń
  9. Pomyślałam o mojej mamie wśród tysięcy klatek z obcymi ludźmi. Ale ona ma przyjaciół, a ja mam czym ugłaskać sumienie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne refleksje o mojej mamie...Mój tygrys sumienia stale powarkuje znacząco. I nie bardzo chce brać, podsuwane pod nos smakołyki...

      Usuń
  10. Jesień to nie tylko umieranie zieleni, ale również czas na odpoczynek, zadumę i ciepłe wspomnienia o zieleni i słońcu. Właśnie wtedy najbardziej doceniamy cudowności lata, kiedy się ono skończy. A potem z niecierpliwością czekamy na każdy nowy listek i kwiatek. Życzę samych pogodnych wspomnień i marzeń na długie wieczory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze patrzenie zależy od nastroju, w jakim w danej chwili jesteśmy. Czasami są to różowe okulary, czasami czarne, a zazwyczaj to te najzwyklejsze, nasze codzienne patrzałki...
      Ale dobrze jest, gdy ktoś nam pokaże swoje patrzenie. Wtedy i zasłona potrafi nagle spaść z oczu i po prostu widzi się więcej!
      Serdecznie dziękuję za życzenia!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost