środa, 7 listopada 2012

Sekret naszego domu, Cz.1 - "Pogłoski"





   Pamiętacie jeszcze post Cezarego z października, noszący tytuł „Zawsze jest ten pierwszy dzień”? Opisywał w nim nasze początki tutaj, w tym wiejskim domu. Nasze zagubienie, szok i zwykłe nadrabianie miną, gdy wydawało się, że to wszystko jednak nas przerośnie. Dzisiaj ciąg dalszy opowieści…

   Dom był wówczas królestwem pająków, much i myszy. Smętne zasłony wielowarstwowych pajęczyn zwisały od sufitów do podłóg. Zza każdego świętego obrazka, wiszącego na ścianach wyłaziły chmarami senne muszyska. A w dziurach w podłodze, po stołach i starych meblach hasały bezczelnie rezolutne myszki, które prawie wcale się nas nie bały. Wszystkie te stworzenia królowały tu od ponad pięciu lat, tyle czasu bowiem, nikt tu już nie mieszkał. Wiadomo, że każde domostwo opuszczone przez mieszkańców niszczeje i popada w powolną ruinę. I tutaj tak się stało. Wiatr hulał w ogromnych szparach okien. Targał bezlitośnie, czarnymi od brudu strzępami firanek. Nie wywiewał jednak z pomieszczeń zapachu stęchlizny, mysich odchodów i spróchniałego, przeżartego przez korniki drewna. Wszystko nadawało się do remontu! Od dachu po drzwi wejściowe.



   Chodziliśmy po wszystkich pomieszczeniach, poszukując jakiegoś punktu oparcia. Czegoś, co nadawało się do użytku i natychmiastowego przysposobienia dla nas, osiedleńców z dwoma walizkami, wielką paką papieru toaletowego oraz z jednym wielkim łożem, darowanym przez zatroskaną o nasz los rodzinę.

   Ostatnią kondygnację tego dość dużego domu stanowił strych. Wielki, zagracony, cuchnący nie wiadomo czym, ciemny i ponury jak kaplica cmentarna. Oglądaliśmy go zdruzgotani, przerażeni ogromem pracy, jaka czekała nas tutaj przy uprzątaniu tego wszystkiego. Brodziliśmy po stosach starych szmat, worków, sznurków i plew zbóż zmieszanych z mysimi kupkami. Oblepieni pajęczynami kichaliśmy raz po raz i odganialiśmy z twarzy ogłupiałe światłem naszych latarek pająki. Plątaliśmy się w jakichś dziwacznych taśmach, zwisających u pułapu. I pocieszaliśmy się wzajemnie, że kiedyś na pewno urządzimy tu coś fajnego – jakieś atelier fotograficzne albo pracownię rzeźbiarsko malarską?



   W końcu zmęczeni obchodem naszego upragnionego siedliska usiedliśmy przy zakurzonym stole, popatrzyliśmy smętnie na stojące na nim świeczki i westchnęliśmy ciężko…Jak my z tym wszystkim damy sobie radę? Jak żyć???

   Czy zwróciliście uwagę w poście Cezarego na następujące zdania? „Na stole stał wyszczerbiony krzyż i dwie nadpalone świeczki.
Wtedy jeszcze nie rozumieliśmy znaczenia tych eksponatów. I na to przyjdzie czas.”

   Właśnie teraz ten czas nadszedł. Okazało się, ze nie bez powodu dom tak długo czekał na kupca. Nie bez powodu, choć tak duży, dość solidnie wymurowany, i co ważne,  nie trawiony wilgocią (jak wiele innych, wiejskich chat), stał latami bezskutecznie wyczekując na kogoś, kto zechciałby tu osiąść. Nie bez powodu ludzie we wsi, gdy pytaliśmy o dojazd do tego miejsca kilkakrotnie upewniali się z niedowierzaniem, że właśnie o to miejsce nam chodzi. A potem patrzyli na nas z dziwnym uśmieszkiem ni to politowania ni to ironii.

Dom miał pewien mroczny sekret. Sekret wiadomy chyba wszystkim mieszkańcom tutejszej wsi. Tylko my dowiedzieliśmy się o nim ostatni. Już po kupnie.

   Oświeciła nas w tej kwestii nieświadoma naszej niewiedzy życzliwa sąsiadka. Wpadła któregoś wieczoru, obdarowała słoikami swoich konfitur a potem pijąc z nami herbatę zapytała ni stąd ni zowąd, czy się nie boimy? Ale czego mielibyśmy się bać? -  popatrzyliśmy na nią zdziwieni - Wilków w pobliskim lesie przecież nie ma!

- No bo to różnie ludzie gadają – odrzekła ona – Jak się mieszka w domu powieszonego, to można czuć się trochę dziwnie.
- Ja bym się tam nie bała, bo w duchy nie wierzę! – dodała zaraz , śmiejąc się nieco zbyt głośno, jak na nasz gust – Ale Was podziwiam, żeście się zdecydowali tu osiąść. Już tylu odeszło stąd zrażonych opowieściami o tym, co się tu po nocach wyprawia!

- Nic się nie wyprawia! – zawołaliśmy zgodnie – Zresztą umordowani po całym dniu ciężkiej harówki śpimy jak zabici i niczego nie słyszmy. Nie wierzymy zresztą w żadne duchy i głupie zabobony – dodał Cezary

Popatrzyłam na minę Cezarego. Może on nie wierzył! Ja wychowana na horrorach i powieściach grozy byłam kiedyś lękliwa jak mała myszka. A po obejrzeniu japońskiego filmu „Ring” nie tykałam żadnej taśmy wideo przez dłuższy czas. Na telewizor też jakoś bałam się zerkać…

   Mina Cezarego była dziwna, podejrzana. Patrzył na mnie z niepewnością, usiłując pokryć ją sztucznie beztroskim śmiechem i żartobliwym mrugnięciem oka.

I wtedy zrozumiałam – Cezary wiedział! Znał tajemnicę tego domu.! Tylko mnie pozostawił w błogiej niewiedzy, dobrze wiedząc, że nie zdecydowałabym się tak ochoczo na zamieszkanie tutaj.

   Usiłując ukryć drżenie głosu, poprosiłam miłą sąsiadkę aby opowiedziała cokolwiek o tym, kim był ów powieszony i jak doszło do tego, że w tak dramatyczny sposób zszedł z tego świata. No i najważniejsze - jakież to straszenie się tu po nocach odbywa?! A ona, jakby tylko czekając na moją zachętę długo i ciekawie opowiadała. Ale co mówiła i jak dalej rozwinęła się nasza historia dowiecie się w jednym z następnych postów…








32 komentarze:

  1. no nieee..... a już zawinełam się w koc i spodziewałam się mrocznych opowieści o duchach...a teraz musze czekać do nastepnego posta..:-O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trwaj w tym kocu kochana, albowiem chłodno jakoś a na dodatek co i rusz gęsia skórka na człowieka wyskakuje, gdy coś zawieje znienacka, coś obok przejdzie mroźnym oddechem dotykając...

      Pzdr.!

      Usuń
  2. Olgo to do jutra chyba wytrzymam , ja też z lękliwych i strachliwych ale dotrwam do końca :)
    Cieplutko pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest aż tak strasznie - ot, opowieść z życia wzięta o ludziach, którzy byli,minęli... lecz nie tak całkiem do końca!

      Zasyłąm ciepły uśmiech!

      Usuń
  3. No popatrz, a w naszej chatce nic (poza myszami) nie straszy - a przecież, gdy stała przez kilka lat pusta i nie pilnowana - pół wsi w niej cnotę straciło! Chociaż jakiś jęk czasem odezwać się dla przyzwoitości powinien..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypatrz się uważniej swojemu koćkodanowi - on na pewno wie więcej, słyszy wiecej niż my - gumofilcowi, z gruba ciosani osobnicy.Spójrz jak mu się ślepka po zmroku fosforycznie żarzą. Cóż go tak zaciekawia, jakie byty go dotykają...?

      Pzdr.!

      Usuń
  4. Nieludzka jesteś! W takim momencie przerwać opowieść. To normalnie powinno być karalne...
    Ja się boję nawet oglądać horrory. Kiedyś, dawno temu ( będzie ze 25 lat labo i więcej ) poszłam do kina na "Zemstę po latach". W efekcie do tej pory jak mi się przypomni mam ciary i boję się do wanny zaglądać... A "Ring" to właściwie tylko słyszałam, bo siedziałam z nosem w Wojtka ramieniu. No i po przeprowadzce do naszego domu raz dwa zawołałam i proboszcza i...zaprzyjaźnioną radiestetkę. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, jak to mówią.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asieńko!Nie bój się, drogie dziecię...Tutaj, w oparach herbatki z czarnego bzu, w tym doborowym, blogowym towarzystwie ciepło nam i raźno razem.Niech się ta historia nam plecie, powolutku, delikatnie, jak kołysanka prawie....

      Pzdr.!

      Usuń
  5. Ty to potrafisz stopniowac napiecie! Na Hitchkocku sie wzorowalas, czy co? Uwielbiam mroczne opowiesci i horrory, kocham domy z przeszloscia i dyzurnym duchem.
    No, nie wytrzymam do jutra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy się nad tym zastanowić, to każdy stary dom ma niezgłębioną przeszłość. Ile się działo w tych domach, ile ludzi tu żyło i jakie mieli życie? A co z terenem, na którym dom postawiono? Może pod nami też coś jest głęboko, co dudni głucho, pragnąc by ktoś wysłuchał tej dziwnej melodii,a wysłuchawszy do życia choć na chwilę przywołał!?

      Pozdrowienia dla fanki tajemniczych klimatów!

      Usuń
  6. No przyznam że i moją ciekawość rozbudziłaś, czekam z niecierpliwością do następnego postu.Bardzo fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że podoba Ci się sposób mojego pisania. I cieszę się,iż zdołałam rozbudzic Twoją ciekawość. Cudownie, gdy ma się takich żywo reagujących odbiorców! To bardzo napędza moje pisanie!

      Pzdr.

      Usuń
  7. O, nie wytrzymam, już się umościłam w fotelu z laptopem na kolanach, coby mnie jeszcze grzał, bo mam zimno, w piecach pogasło. A tu czekać każesz. Ach może on tak z miłości niespełnionej odszedł był na własne życzenie, a może stracił fortunę...
    Lubię horrory, duchy i tajemnice. Pozdrawiam serdecznie i niecierpliwie czekam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Listopad sprzyja takim opowieściom, prawda? Kiedyś czytało się w ten sposób ksiażki pod kołdrą, przy świetle latarki. Dzisiaj laptopy, komputery wydzielają niemniej tajemniczą poświatę.
      To widać zwłąszcza wieczorem, gdy stanie się pod tak "laptopowo" oświetlonym oknem. Fosforyzuje to słabe światełko w ciemności i wyobraźnię przechodniów pobudza.

      Pozdrawiam wielbicielkę mrocznych opowieści!

      Usuń
  8. Ale jestescie dzielni. Ja to duchow sie strasznie boje, i jesli miala bym sie przeprowadzac, to tylko do nowego domu. Nie moge sie jednac doczekac kolejnego posta. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywiście jesteśmy dzielni, chociaż i nam lęki przeróżne towarzyszą. Wystarczy, ze prąd wieczorem wyłączą i zaraz robi się dziwnie...

      Stare domy mają bogatą, ciekawą historię. W pewien sposób żyją. Nowe domy, to tylko mury, którym my musimy nadać życie.

      Pozdrowienia z domu mgłą tajemnic otulonego!

      Usuń
  9. No nie, przydreptałam tu od Pantery zwabiona zjawą, a tu... koniec odcinka. Ciąg dalszy w jednym z następnych postów, a więc nawet nie ma pewności, że jutro! Jak żyć?! Jestem tu pierwszy raz, więc nie znam jeszcze zwyczajów - zaraz jednak zbadam częstotliwość wpisów.

    Dobrej nocy dobrym duchom domu, którego jeszcze nie znam. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duchy tego domu życzliwie przyjmują każde ciepłe pozdrowienia i życzliwą myśl. Tak samo, jak i żywi mieszkańcy domostwa.

      Dziękujemy wszyscy serdecznie!

      Usuń
  10. Witam
    Trafiłam do Was zaglądając do blogów, które wyróżniła Ilona.
    Poczytałam, pozastanawiałam się co to ludzi tak gna po świecie, bo ja z tych co to całe życie w jednym miejscu. Nie lubię zmian, nie lubię zawierać nowych znajomości ( mam taką jedną 30-letnią i mi starczy). Taki trochę dzikus ze mnie, żyje swoim rytmem ... no raczej rytmem który narzuca przyroda. A wieś, wieś i jej mieszkańcy jest gdzieś z boku. Może to zabrzmi brzydko, ale nie tęskno mi do bliższych kontaktów nawet z sąsiadami.
    Tyle o mnie, żeby nie być taką całkiem anonimową osobą, która chce do Was zagladać.
    Wracając do Waszego domu,to uwielbiam takie historie, już się nastawiłam na czytanie o duchach a tu napis ... cd nastąpi :)))
    Tak dawkować tajemnicę, tak męczyć moją ciekawość :)
    No nic to wytrzymam, czekam cierpliwie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy Cię ciepło Mirko i cieszymy się, że do nas zaglądasz.
      My też nie należymy do bardzo towarzyskich istot. Lubimy swoje oddale i cichą, ale pełną życia samotność. Lubimy też jednak spotkać czasem kogoś, kto potrafi ciekawie opowiadać, zaskoczyć, rozśmieszyć, pobudzić do myślenia. Czasem więc wychylamy nosy ze swej ciepłej norki.A czasem ktoś nas odwiedza, czy nawiedza...

      No i historie się różne same plotą. Takie, jak ta o domu.Trzeba się tylko wsłuchać, w mrok za oknem zapatrzeć...

      Pozdrawiamy!

      Usuń
  11. Chcę się pobać! Chcę się pobać!
    Ten strych jest idealnie wysprzątany! Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzątanie strychu trwało kilka tygodni! Fajnie, ze zauwazyłas efekty.Mam jednak nadzieję, że nie usunęliśmy z niego do końca wszystkich tajemnic...

      Pzdr!

      Usuń
  12. Uuuuu powiało grozą... Nie wiem czy powinnam czytać kolejny post, bo duchów i horrorów to się straszliwie boję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie możesz przeczytać kolejny post, dear Justine. Nikogo tu nie chcę przyprawić przecież o zawał!
      A poza tym spore grono czytelników się tu zebrało, więc razem jakby raźniej. No nie?!

      Pzdr.

      Usuń
  13. Bardzo mi sie u was podoba, i jesli pozwolisz bede zagladala czesciej.
    Z niecierpliwoscia bede czekala na ciag dalszy opowiesci.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj miła Ataner i rozsiądź się wygodnie w starym,bujanym fotelu. Niech się wyobraźnia też rozbuja, rozhula, odpłynie w dawne, mroczne, tajemnicze czasy...

      Pozdrowienia:)))

      Usuń
  14. Fantastyczna opowieść! Czekam z niecierpliwością na cd;-)
    W spisie już jesteście, a wspomnę o tym u mnie w sobotę, bardzo serdecznie pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Aneczko! Zaraz zajrzę do spisu.Cieszę się, że przedstawiasz u siebie moje kochane zwierzaki. To takie słodkie, ciepłe istoty. Najlepszy termofor? To termofor z kota. Najlepsza kołdra? Kołdra z czterech kotów i psa!Najlepszy szalik...? Itd, itd.....

      Pozdrowienia!

      Usuń
  15. Jak dobrze czasami się spóźnić :)
    Nie trzeba czekać do następnego dnia
    całą noc umierając z ciekawości.
    Klik, i czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rzeczywiście! Historia gotowa, tylko czeka na przeczytanie!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost