No to fru! Pani Wiśniewska nie zauważyła,
oczywiście, że się sprytnie zakradłam do jej torebki. Nieraz już się dziwiłam
jak mało spostrzegawczy są ludzie! Siedzą godzinami wpatrzeni w dziwaczną,
migającą kolorami skrzynkę, a potem nawet nie wiedzą, co tam widzieli. Bo przecież
w rogu tej skrzynki spacerowała cały czas, ponętna, błyskająca zielonymi
skrzydłami muszka. A tuż za nią skradał się pan muszek, gotów do „igruszek”!
Potem on na nią wykonał ochocze hyc a pani muszka otrzepała się i zerknęła na
niego wyniośle, mówiąc z oburzeniem – i to ma być gra wstępna?! Potem
zdegustowana zaczęła się gorliwie myć, marząc zapewne o bardziej romantycznym
uwodzicielu. Jej nudziarz nie zamierzał poprzestać. Niby to zastygł w bezruchu,
ale zaraz potem znowu zachciało mu się muszych amorów. Tego już było dla pani
muszki za wiele. Odleciała stamtąd z pełnym irytacji bzykiem prosto w moje
zawsze serdecznie otwarte sieci. Pan muszek, rzecz jasna, za nią i kolację
miałam gotową. Mniam! Tyle się czasem w domach ludzkich dzieje. Tymczasem
ludzie pstryk, pstryk zmieniają wciąż barwy oraz dźwięki w swym hałaśliwym
pudełku i narzekają, że nuda i same powtórki!
Ale koniec dygresji, gdyż właśnie pani
Wiśniewska wsiadała do ogromnego, brzęczącego pudła, w którym ludzie z
niezrozumiałą dla mnie przyjemnością przyciskali się jedno do drugiego i
napierali na siebie. Hałas, tłok, kakofonia zapachów i dźwięków przyprawiały
mnie o zawrót głowy. Na dodatek w pewnym momencie po całym pudle rozszedł się
tak ohydny odór, że musiałam wstrzymać oddech z obawy przez zwymiotowaniem.
Wreszcie odetchnęłam głęboko i zapragnęłam nade wszystko zaczerpnąć świeżego
powietrza.
Ostrożnie wyjrzałam z torebki. Wydawało się, że wszystko wróciło już
do normalności poza tym, że dwie dziewczynki obok zaczerwienione i zawstydzone
chichotały bez umiaru, natomiast tęgi mężczyzna z drugiej strony sapał głośno,
jakby zaraz miał pęknąć. Ledwie zdążyłam odetchnąć, gdy usłyszałam dziwaczny
dźwięk podobny do wystrzału (wiem jak brzmią wystrzały, bo w kinie gdzie
mieszkałam największą popularnością cieszyły się filmy akcji). Dziewczynki znów
wybuchły śmiechem a inni podróżni zaczęli spoglądać na siebie podejrzliwie i
odsuwać się gwałtownie od tęgiego osobnika. Tenże, choć udawał zupełnie
niewinnego bordowy był na twarzy aż po cebulki włosów. A kiedy tylko drzwi
pudła otworzyły się na następnym przystanku grubas gwałtownie przeciskając się
do wyjścia opuścił towarzystwo. Ono zaś gremialnie odetchnęło z wielką ulgą.
Także mnie zrobiło się lepiej i zadowolona wróciłam w swoje bezpieczne
schronienie. A swoją drogą, do tej pory nie miałam pojęcia, że ludzie są tak
smrodliwym gatunkiem!
Jakiś czas potem,
przez niedosunięty zamek błyskawiczny torebki zerknęłam na minę mej tragarki.
Chyba nie zwracała uwagi na otaczający ją odór, gwar i ścisk, bo będąc wysoką
kobietą, cały czas zamyślona patrzyła ponad głowami innych osób w okno,
uśmiechając się przy tym do siebie. Ciekawostka, o czym ona może myśleć w
takiej chwili? Pewnie o swojej nieznośnej córeczce. Tylko, czemu jej z tego
powodu wesoło?
Niestety, nie miałam czasu aby roztrząsać
dłużej tę kwestię, gdyż ktoś nagle mocno naparł na bok pani Wiśniewskiej,
zgniatając na placek jej torebkę. Przestraszyłam się! Oj, niebezpiecznie się tu
robi! Szybko zmieniłam położenie i ulokowałam się wygodnie na miękkim, prostokątnym
przedmiocie, schowanym na dnie torebki. Było mi tu dobrze, ciepło i przytulnie.
Pachniało jakimiś delikatnymi perfumami i miętą.
Nagle w moim
tymczasowym schronieniu zaczęło się coś niepokojąco zmieniać. W bocznej ściance
torebki pojawiła się najpierw mała a potem całkiem już szeroka szpara. A potem
w tę szparę wniknęła wielka, owłosiona i ohydna jak wąż dłoń. Zaczęła gmerać
szybko po dnie torebki, natrafiając tam na ów miękki przedmiot, na którym byłam
bezpiecznie usadowiona. Postanowiłam czym prędzej odstraszyć intruza, używając
przy tym najcięższej mojej broni – ukąszenia! Nie namyślając się wiele,
dziabnęłam ową dłoń z całej siły! A pochwalę się, że ząbki mam ostre, bo wyćwiczone
na wgryzaniu się w chitynowe pancerzyki prusaków, żuków a nawet koników
polnych.
Bezczelna dłoń
gwałtownie wycofała się z torebki a z góry dał się słyszeć czyjś bolesny jęk.
Czym prędzej podążyłam w kierunku zamka błyskawicznego, by śledzić dalszy rozwój
akcji.
- Co się panu stało? – zapytała z troską w
głosie pani Wiśniewska, ujrzawszy obok siebie szlochającego jak dziecko
osobnika.
- Nie wiem….Coś
mnie ugryzło! Ja panią do sądu podam za noszenie przy sobie agresywnych
zwierząt! – wychlipał tamten, ssąc na swej dłoni maleńką rankę, którą, nie
chwaląc się, jam mu uczyniła!
- Jak to mnie?
Panie, co pan wygaduje? – zdumiała się pani Wiśniewska a po chwili zdumiała się
jeszcze bardziej, zauważywszy, że jej torebka jest rozpruta jakimś ostrym
narzędziem a na podłodze leżą wysypane z niej przedmioty.
- Złodziej,
złodziej! – zakrzyknęła natychmiast i wiele się nie zastanawiając, złapała
płaczącego osobnika za rękaw.
- Puszczaj mnie
babo! – wrzasnął tamten i chciał zwiać, ale wówczas inni ludzie zainteresowali
się tą sytuacją i zwartym kręgiem otoczyli złodzieja.
- Niczego nie
ukradłem! – zawołał tamten żałośnie – Może pani sprawdzić!
- Oj, już Ciebie
policja ptaszku sprawdzi! – fuknął gruby pan, który stojąc najbliżej najlepiej
był w sytuacji zorientowany. I od razu chwycił nieszczęsnego złodzieja pod
ramię, unieruchomiwszy go swym żelaznym uściskiem.
Jakaś dziewczyna
pomagała tymczasem pozbierać pani Wiśniewskiej wszystkie jej rzeczy z ziemi.
Ponieważ torebka była dziurawa i zupełnie już bezużyteczna, kobieta upychała portfel,
szminki, ołówki do brwi, tusz, chusteczki higieniczne, klucze i notes w
przepastnych kieszeniach swego płaszcza. Postanowiłam skorzystać z okazji i
także przemieścić się w bardziej zaciszne i ciepłe miejsce. Wcisnęłam się
szybciutko w zmiętą chusteczkę a miła pani włożyła mnie machinalnie do jednej z
kieszeni. Rozgościłam się tam natychmiast, znajdując na dnie kawałek jakiegoś
batonika i wgryzając się w niego z rozkoszą.
Wkrótce potem
drzwi skrzypiącego, dzwoniącego pudła, które uwoziło tych wszystkich ludzi nie
wiadomo gdzie otworzyły się i z ulgą poczułam podmuch świeżego powietrza. Tak w
ogóle, to nie przepadam za przeciągami jednak wtedy czułam się na wpół uduszona
tymi smrodkami kłębiącymi się w zwariowanym pudle. Zaciągnęłam się zapachem
trawy, kwitnących na skwerze kwiatów i wilgotnego kurzu miejskiego. Zerknęłam
jeszcze na zapłakanego człowieczka, prowadzonego w nieznanym kierunku przez
dwóch mężczyzn w mundurach a potem przymknęłam oczy, ucinając sobie krótką,
lecz jakże zasłużoną drzemkę.
Tymczasem pani
Wiśniewska szła szybko przez siebie, stukając delikatnie obcasikami swych
wiosennych pantofli. Śpieszyła się, bo dochodziła już dziewiąta a nie chciała
się spóźnić. Miała dzisiaj w pracy ważny dzień. Kilka minut potem wchodziła już
do swego biura…
No proszę,
OdpowiedzUsuńchyba zacznę rozglądać się za jakimś stosownym pająkiem do torebki.
Niezły ochroniarz...
Może teraz Krysiu,jak zobaczysz pajaka, to nie pacniesz go od razu kapciem, pomna na jego niezwykłą przydatnośc!:-)
UsuńTaki pajak, zwlaszcza plci zenskiej, jest lepszy od alarmu. Ale znajac swoje szczescie, pewnie mnie pierwsza by uzarl.
OdpowiedzUsuńCzasem warto popatrzeć na coś niestereotypowo - po co sie zaraz bać, jak może być tyle pozytku z tego, w gruncie rzeczy, nieszkodliwego stworzonka!:-)
UsuńTakiego pajaka tez bym chciala miec, waleczny jak rycerz. Taki prywatny ochroniarz, Olu!
OdpowiedzUsuńMaly, ale tygrys:))))
Każdej z nas by sie taki zuch przydał! Lepsze to nic gaz łzawiący!
UsuńNiech żyją pajączki!:-))
Olgo, jestem Twoją fanką!
OdpowiedzUsuńCzymże sobie na to zasłużyłam, Aniu?!!!
UsuńŚciskam gorąco!:-)))
My też mamy mamy pająka..:-D Chowa sie skubany,ale zawsze rano zostawia pajęczyne w rogu okna:)Pewnie za bardzo hałąsujemy:)
OdpowiedzUsuńCzekam na cześć następną pająkowego tasiemca! Pozdrawiam serdecznie!
Spryciula z Twojego pająka Sznupciu. Żarty sobie stroi i chichocze za szafkami, gdy już wszyscy smacznie śpią!
UsuńCieszę sie, że masz ochotę na więcej pajęczego serialu!:-))
bez wątpliwości czekam na dalsze opowieści, a dzisiaj rano szukałąm naszego pająka, mała pajeczynka w rogu okna jest...:)ale to dobrze, bo szczęsliwy dom, gdzie pająki są:)
UsuńI ja tak sądzę, ze pajaki przynoszą szczęście Sznupciu!Cieszę się, że Twój pajączek czuwa!:-))
UsuńOleńko jesteś skarbnicą fantastycznych opowiadań. Ja naprawdę z wielka przyjemnością czytam wszystko to co piszesz i nasiąkam jak gąbka. Buziaczki i wszystkiego dobrego na nadchodzący tydzień.
OdpowiedzUsuńPo prostu pisanie to moja największa pasja, a mam w głowie tyle historii, że nieraz nie nadążam z ich opisaniem.
UsuńCiesze się Alinko, ze czytasz moje historyjki.
Dziękuję za miłe słowa.Serdeczności zasyłam i usmiech na dokładkę!:-))
Fajna ta pajęczyca.
OdpowiedzUsuńTeż tak myslę!:-)
Usuń