Gdzieś
tam w ciemnym borze, w przepastnym granacie
Kryła się pieczara w gwiaździstej poświacie
Mieszkał tam przesławny mag-wróż Kalasanty
Zmęczył go zgiełk świata, więc odpocząć rad by
Kryła się pieczara w gwiaździstej poświacie
Mieszkał tam przesławny mag-wróż Kalasanty
Zmęczył go zgiełk świata, więc odpocząć rad by
W
kufrze schował księgi, astrolabia, mapy
Szatę czarodziejską ukrył na dnie szafy
Cieszył się milczeniem i radował ciszą
Tu go nie odnajdą, tu go nie usłyszą
Szatę czarodziejską ukrył na dnie szafy
Cieszył się milczeniem i radował ciszą
Tu go nie odnajdą, tu go nie usłyszą
Gdy
nadeszły chłody zachorował starzec
I leżał bezradnie w swej cichej pieczarze
Poty go oblały, gorączka trawiła
Od trzech dni go całkiem opuściła siła
I leżał bezradnie w swej cichej pieczarze
Poty go oblały, gorączka trawiła
Od trzech dni go całkiem opuściła siła
I
wtedy samotność, którą tak tu cenił
Stała się dla niego nieznośnym brzemieniem
Ileż dałby teraz za słowo człowieka!
Tracił już nadzieję, na pomoc nie czekał
Stała się dla niego nieznośnym brzemieniem
Ileż dałby teraz za słowo człowieka!
Tracił już nadzieję, na pomoc nie czekał
A
tymczasem w borze zbieg zabłądził w mroku
Właśnie uciekł z twierdzy, gnał go strach, niepokój
Po zwierzęcych tropach dotarł do pustelni
Skąd usłyszał skargi i bolesne jęki
Właśnie uciekł z twierdzy, gnał go strach, niepokój
Po zwierzęcych tropach dotarł do pustelni
Skąd usłyszał skargi i bolesne jęki
Musiał
szybko działać - bo śmierć była blisko
Dać starcowi wody, rozpalić ognisko
Potem siedział obok wpatrzony w płomienie
Bojąc się pogoni, śledził nocy cienie
Dać starcowi wody, rozpalić ognisko
Potem siedział obok wpatrzony w płomienie
Bojąc się pogoni, śledził nocy cienie
Kiedy
nadszedł ranek strachy się rozwiały
Dzień wygnał chorobę, wrócił blask nieśmiały
Zbieg i Kalasanty długo coś szeptali
Dzieje swego życia sobie zawierzali
Dzień wygnał chorobę, wrócił blask nieśmiały
Zbieg i Kalasanty długo coś szeptali
Dzieje swego życia sobie zawierzali
Zbieg
był filozofem, tworzył tezy śmiałe
Głosząc swe teorie narażał się stale
Bano się słów mędrca, więc go uwięziono
By się lud nie wzburzył, słusznym gniewem płonąc
Głosząc swe teorie narażał się stale
Bano się słów mędrca, więc go uwięziono
By się lud nie wzburzył, słusznym gniewem płonąc
W
twierdzy buntem wrzało i wściekli strażnicy
Zabijali wszystkich, nie licząc się z niczym
Kilku więźniów zbiegło, uciekł i filozof
Jak zaszczute zwierzę, gdy je tropią, płoszą
Zabijali wszystkich, nie licząc się z niczym
Kilku więźniów zbiegło, uciekł i filozof
Jak zaszczute zwierzę, gdy je tropią, płoszą
Resztką
sił tu dotarł, na czworakach sunąc
Zając przed nim kicał, drogę pokazując
Teraz siedzi w cieple obok pustelnika
Tu chciałby się schronić, lęka się zapytać
Zając przed nim kicał, drogę pokazując
Teraz siedzi w cieple obok pustelnika
Tu chciałby się schronić, lęka się zapytać
Ale
Kalasanty chciał tego samego
Dość miał już milczenia, życia samotnego
Czas mieć obok kogoś, kto pomoże w biedzie
I usiądzie obok przy skromnym obiedzie
Dość miał już milczenia, życia samotnego
Czas mieć obok kogoś, kto pomoże w biedzie
I usiądzie obok przy skromnym obiedzie
I
zostali razem - teraz przyjaciele
Takim dwóm, jak oni nie potrzeba wiele
Tylko spokój lasu, szum drzew i zwierzęta
Tak samo na co dzień, tak samo od święta
Takim dwóm, jak oni nie potrzeba wiele
Tylko spokój lasu, szum drzew i zwierzęta
Tak samo na co dzień, tak samo od święta
Ich
braćmi leśnymi staną się puszczyki
Nietoperze, sarny, wiewiórki i dziki
Wspólnie rany opatrzą skrzywdzonym stworzeniom
I wyjdą naprzeciw ich skromnym życzeniom
Nietoperze, sarny, wiewiórki i dziki
Wspólnie rany opatrzą skrzywdzonym stworzeniom
I wyjdą naprzeciw ich skromnym życzeniom
A
więc co dzień dołożą siana do paśników
Uwolnią zające z kłusowniczych wnyków
Zbiorą grzybów wieńce, borówki, jagody
By karmić zwierzęta, gdy nadejdą chłody
Uwolnią zające z kłusowniczych wnyków
Zbiorą grzybów wieńce, borówki, jagody
By karmić zwierzęta, gdy nadejdą chłody
Gdybyś
kiedyś wędrowcze znalazł ten zakątek
To odejdź cichutko własnym śladom wierny
Nie mów nic, bo przerwiesz delikatny wątek
Tej sennej ballady o leśnej pustelni
To odejdź cichutko własnym śladom wierny
Nie mów nic, bo przerwiesz delikatny wątek
Tej sennej ballady o leśnej pustelni
Lecz jeśli
się domagasz nauki z ballady
Gdybyś nie chciał odejść bez myśli przewodniej
To posłuchaj proszę mej nieśmiałej rady
Która się tu szepcze w zaklętej samotni
Gdybyś nie chciał odejść bez myśli przewodniej
To posłuchaj proszę mej nieśmiałej rady
Która się tu szepcze w zaklętej samotni
Jedna
tylko magia na świecie jest trwała
Jedna mądrość tylko - potężne oręże
Zawsze czynić dobro - oto wiedza cała
Obok mieć przyjaciół - to jest właśnie szczęście...
Jedna mądrość tylko - potężne oręże
Zawsze czynić dobro - oto wiedza cała
Obok mieć przyjaciół - to jest właśnie szczęście...
Przeczytałam po trzykroć i za każdym razem odkrywam że jest o czymś innym niż myślałam wcześniej ..ostatni wers przemawia najbardziej obok mieć przyjaciół ..
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię Ilona
Dla mnie te własnie rzeczy sa w zyciu najwazniejsze - dobro, przyjaciele i spokój. Wszystko to sie ze sobą łaczy i jedno wypływa z drugiego.
Usuńtrzymaj sie Ilonko!:-))
Też przeczytałam dwa razy:)))) Piękne:)Ale poezja jest odrębnym światem, w niej dobro zawsze się obroni. W świecie realnym nie zawsze.I tak samo jest z przyjaźnią:)
OdpowiedzUsuńWierzę (pewnie naiwnie)w to, że i w zyciu w końcu dobro zwycięża. Małymi kroczkami prze do celu a jego kropla drąży skałę. A prawdziwa przyjaźń, ta, która w obecnych czasach zdarza sie coraz bardziej jest bezcennym, upragnionym klejnotem. Wydaje mi sie, że dobro przyciąga przyjaźń i na odwrót. Nie tylko w balladach.
UsuńCiepły usmiech przesyłam!:-))
Swietna ballada! Nie da sie jej raz przeczytac. Podobnie jak poprzedniczki, czytalam i czytalam i naczytac sie nie moglam. Jak latwo przychodzi Ci skladanie rymow, Olenko.
OdpowiedzUsuńLubię rymować i nie zrażam się obiegową opinią na temat rymowanek, że to infantylne, ośmieszające, degradujące twórcę. Pewnie białe wiersze są dzisiaj modniejsze i mają lepszą opinię. Pewnie w dzisiejszych czasach nawet Mickiewicz i Słowacki mieliby problem z publikacją swoich poematów.Oczywiście ani mi w głowie porównywanie sie do ich poziomu. Myślę tylko o formie i anachronicznym nieco stylu moich wierszy.
UsuńCieszę się, że ballada znalazła w Twoich oczach uznanie Panterko!:-))
... pobudza do (za)myślenia...
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
To dobrze. Najgorzej, gdy wiersz pozostawia czytelnika zupełnie obojętnym.
UsuńPozdrawiam ciepło!:-)
Świetny tekst, masz lekkość pisania Olgo, atrystko z leśnej głuszy- można zaczytać się w Twojej balladzie.
OdpowiedzUsuńDobrze im razem we dwóch. Szkoda, że nie potrzebują kogoś trzeciego do towarzystwa.
Chętnie byś sie pewnie przyłączyła, co? Wiem, wiem, to Twoje klimaty Zofijanko-pustelnico!:-))
UsuńCha, cha , cha- tak rzadko człowiek bywa sam we współczesnym świecie. Nie można się wyłączyć- wszędzie ludzie- zagladają w okna, lustrują, śledzą, podglądają. Pomarzyć nawet trudno.....
UsuńNo chyba, że mieszka sie w takim miejscu, jak ja. Tutaj wciąż cisza, spokój, odludzie. Nasza pogórzańska pustelnia...
Usuńi pomarzyć można...
UsuńOdwiedzę, ale teraz to już nie wiem kiedy- znowu sypie...
Pomyśleć, że kiedyś ludzie żyli w takich pustelniach , innego życia nie znając.
To jest miejsce dla poetów i malarzy...plenerowych.. ha.
Kiedyś, żyjąc w takich miejscach ludzie spokojniejsi i zdrowsi pewnie byli. Czas mijał im niespiesznie,bo tylko do pór roku i do pogody był dostosowany. A wielkomiejski blask do niczego nie był im potrzebny.Dzikie lasy rosły bujne i dostojne a czyste powietrze aż lsniło nad łąkami...
UsuńDużo tej atmosfery tu pozostało, tylko malarzy ani widu ani słychu.Turystów tez niewielu (na szczęście). I tylko pewna rozmarzona, samozwańcza poetka oraz jej luby krążą po okolicach z aparatami fotograficznymi, uwieczniając to przemijające, bezcenne piękno...
Myślę Zofijanko, że w kwietniu do nas nareszcie zawitasz!:-))
Pogórze zaludnia się w weekendy, kiedy dzieci do rodziców z miasta przyjeżdżają po wiktuały.
UsuńKiedy samozwańcza poetka wiersze i ballady wyda ?
Kiedy wyda? Och! Oto jest pytanie!:-))
UsuńPisałam już, Ollgo, że jesteś dla mnie jak mój ukochany Shiller! Doskonała ballada z doskonałym mottem.
OdpowiedzUsuńPięknie!
Gdzie mi tam do mistrza?!! Ale ballady lubię pisać. To taki specyficzny rodzaj basni z morałem.
UsuńDziękuję za uznanie Aniu!
Ściskam porannie z zasypanego po pas Podkarpacia!:-))
Ale piękna ballada ! I tyle w niej mądrości. Ostatnia zwrotka nadaje się do cytowania.
OdpowiedzUsuńPiękne!!!! Piękne!!!!! Piękne te Twoje wiersze!
Ale takie czasy teraz, że ludzi coraz mniej do wierszy ciągnie. Nie ma czasu na skupienie, odpłyniecie w inne rejony, wyłączenie sie z gonitwy.Coraz bardziej anachroniczna staje się dzisiaj ta forma wyrazu, niestety.
UsuńTym bardziej,dziękuję za uznanie Dorotko!:-)
Zawsze lubiłam wiwrsze i umiem je czytać a Twoje są lekkie i z przesłaniem.
OdpowiedzUsuńTo chyba jesteśmy pokrewne dusze, Krysiu!:-)
Usuń