Oto nasza kochana psina Zuzia i jej najlepszy kolega - capek Łobuzem Kurdybankiem zwany. Stosunki między nimi od początku układały się wspaniale i tak też jest do tej pory. Czy pamiętacie jak Zuzia zaopiekowała się maleńkim koziołkiem, tuż po jego przybyciu do naszego gospodarstwa? Matkowała mu wówczas i troskliwie chroniła przez złośliwościami starszych od niego kóz - Brykuski i Popiołki.
To było jednak ładnych kilka miesięcy temu. Przez ten czas koziołek urósł, dojrzał, nabrał pewności siebie i charakteru. W międzyczasie przybyła nam kolejna kózka do gromady - biała, lękliwa Majka. I to ona stała się kozłem, tfu! Raczej kozą ofiarną stada. Musiała podporządkować się wszystkim panującym w nim prawom i z pokorą przyjąć swój los niezbyt lubianej, mającej najmniej do powiedzenia członkini tej koziej rodziny. To na niej skupiły sie wszystkie złe humory i agresywne zachowania kóz. Tylko Łobuz Kurdybanek traktował ją w miarę normalnie. Także Zuzia jako i inne kozule za nogi ją w gonitwach łapała i zaczepnie podgryzała.
Ku rozpaczy szarej Popiołki wczesną jesienią zupełnie już dorosły i pewien siebie capek postawił się (dosłownie!) i zdetronizował ją z roli przewodniczki stada, sam stając się jego władcą i opiekunem. A także, rzecz jasna reproduktorem. Każda z kóz stała się po kolei jego żoną. Jednakże ulubienicą i prawdziwą miłością Łobuza była wówczas czarna Brykuska. Ach, z jakim uwielbieniem krążył wokół niej ! Jak miłośnie w oczy spozierał! Z jakąż delikatnoscią i atencją traktował! Obalił tym samym wszelkie stereotypowe wyobrażenia o ślepym instynkcie i przerażającej agresji capów. Okazało się, iż Łobuz Kurdybanek jest niczym dobrotliwy sułtan, który mając do dyspozycji wiele żon, jedną upodobał sobie najbardziej. Na dodatek Łobuz wcale nie smierdzi tak, jak można się było spodziewać. Jego zapach tylko w okresie rui kóz był dość intensywny. Teraz natomiast pachnie zupełnie przyzwoicie. A może tylko my się do tej woni przyzwyczailiśmy i już jej nie zauważamy...?
W trakcie codziennych spacerów i na łące można było zaobserwować wiele ciekawych zachowań i współzależności między naszymi kozami. Była na przykład kiedyś taka sytuacja, że Popiołka zaplątawszy się w linkę, którą przypięta była do kołka na łące przewróciła się i nie umiała przez dłuższy czas wstać. I któż był wówczas przy niej? Kto ją pocieszał, ciepłym bokiem się przytulał i na krok wiernie nie odstępował aż do mojego nadejścia? Otóż była to tak nielubiana i pogardzana dotąd Majka. Okazało się, że biała kozulka ma dobre i czułe serce. Od początku bardzo chciała się zaprzyjaźnić z resztą kóz. A najbardziej właśnie z Popiołką, zapewne nieco przypominającą wyglądem członkinie jej rodzinnego stada.
To wydarzenie z unieruchomioną Popiołką poprawiło nieco stosunki międy nią a Majką. Jednak w dalszym ciągu biedna, biała kózka ustawiana jest w koziej hierarchii na ostatnim miejscu. I czasami, ale już tak od niechcenia, w czasie spacerów starsze kozy bodą ją z nagła - tak, dla przypomnienia chyba, kto tu rządzi. Ciekawa jestem, jak zmieni się ta sytuacja, gdy kozy zostaną matkami? Czy ustatkują się i ostatecznie zaakceptują Majkę? A wówczas może Majce przestanie tak na tym zależeć, bo będzie miałą nareszcie swoje dziecko - kogoś, kogo pokocha z wzajemnością? I tak skończy się jej długotrwała samotność oraz niezawinione odrzucenie. Nadejdą nowe, lepsze czasy...
Zimą nadal kontynuujemy niemal codziennie nasze gromadne spacery do lasu. Kozom niestraszne śniegi i mrozy. Przepadają za przestrzeniami i wolnością. Ze smakiem wyskubują sobie przeróżne gałązki, trawki i liście jeżyn. A wpadając w szampański nastrój biegają czasem jak zwariowane a ich pyski pełne są bezgranicznej radości.
Zbliża się jednak czas wykotów. Z zachowania kóz i z wielkości ich brzuchów wnoszę, iż stado może już na dniach się nam powiększyć. Pierwsza urodzi zapewne Brykuska. Może stać się to nawet dzisiejszej nocy, gdyż kozula od rana już tylko poleguje i nie ma apetytu. Spragniona jest tylko pieszczot oraz pocieszania. Dotyka delikatnie nosem mego nosa. Przymyka z ulgą oczy, gdy gładzę jej brzuch. Jej towarzyszka, zazdrosna o wszelkie czułości Popiołka bez pardonu wpycha łeb pod moje łokcie i wpatruje się serdecznie w moją twarz. Z dalszego boksu zerka na to wszystko nieśmiała, nadal lekko dzika Majka i też czeka ufnie na przydział swoich codziennych czułości.
A tymczasem nieświadom swego zbliżającego się ojcostwa Łobuz oraz jego najlepsza koleżanka Zuzia jak dawniej żądni zabaw i szaleństw na śniegu uganiają się po łące i beztrosko cieszą swoim towarzystwem...
Aktualizacja posta z ostatniej chwili!!!
Brykuska o drugiej po południu urodziła śliczne maleństwo! To chyba dziewczynka, ale nie mam jeszcze pewnosci. Oto ono:
potrafisz tak pięknie napisać, że nawet życie koziego stadka staje się niezwykłe :)
OdpowiedzUsuńczy wszystkie kózki oczekują potomstwa?
Niech Wam się wiedzie!
Tulę ciepło :*******
Brykuska urodziła maleństwo! Zaktualizowałam posta - zobacz zdjęcia! jestem niesamowicie wzruszona!!!
UsuńPozdrawiam radosnie!:-))***
jakie cudne maleństwo!!!
Usuńi ja się wzruszyłam ... wszystkie narodziny ostatnio tak na mnie działają ... :)
Pięknie!
:-))***
UsuńTrzymam kciuki za udane porody i powiększenie stada :)) Pięknie opisałaś, Olu to Wasze stado - spacery, wolność, Wasza opieka ... trafiła się wygrana na loterii, kozulom jednym ;)
OdpowiedzUsuńLiduś! Dzieki za zyczenia! Pierwszy poród przebiegł bez problemów. Brykuska jest mamą! Śliczne maleństwo juz sobie ssie. Zobacz nowe zdjecia w poscie! Jestem przeszczęsliwa!:-))***
UsuńGratulacje! Niech tak będzie dalej!
OdpowiedzUsuńOwieczko kochana! Dzieki serdeczne! Brykuska jest mamusią! Dobra, i czułą (a sama była jako koźlątko odrzucona przez swoja mamę i wychowywana była na butelce, stąd jej przywiązanie do ludzi!)! Dopiero co urodzone maleństwo Brykuski juz ssie z zapałęm a troskliwa mama je wylizuje!
UsuńCałusy!:-))*.
Super! A u mnie Lea zaległa, ale nie lubi, gdy się ja podgląda podczas porodu. Nie chce jej niepotrzebnie stresować. Zajrzę do niej za chwilę nielegalnie.
UsuńOch, jakie to wszystko jest piekne i wzruszające...Brykuska, Lea...cała reszta bliskich nam, ufnych zwierząt. W nich jest prawda i ciepło i dobro. Jak dobrze móc opiekować się zwierzetami!:-))
UsuńGratulacje wielkie dla Pasterki i Pasterza!
OdpowiedzUsuńGratulacje wielkie dla pierwiastki, że potrafiła sama urodzić, bez pomocy!
Jak to nie wiesz czy dziewczynka? Jak pod ogonkiem jest dziurka i szpareczka to wiadomo. Jak tylko dziurka to też wiadomo.
:):)
Pasterze są wzruszeni i dumni, prawie tak, jakby im sie wnukowie urodzili!:-)))
UsuńJutro zajrze maleństwu dokłądniej miedzy nogi, to będę wiedziałą kto zacz. Dzisiaj nie chciałam stresować dziecięcia i matki . Na wszystko przyjdzie pora. To jest ich czas. Ich sacrum...
Piękne stado, rozkoszne maleństwo! No tak, matki rodzą, a ojciec szaleje z przyjaciółką:-))))
OdpowiedzUsuńTak miło i cudownie Oleńko u Was, podziwiam niezmiennie!
Ano właśnie - beztroski latawiec ojciec! A niech go!:-))
UsuńStado sie nam powiększa a nasze samopoczucie na skutek tego też jest lepsze. człowiek odnajduje sens w takich wydarzeniach. Mija niemoc, stagnacja. Uczucia rodzą uczucia.
Ściskamy Cię gorąco Basieńko!:-))
Lomatko!!! Jakie sliczne kozlatko! No cudenko skonczone!
OdpowiedzUsuńCzy wszystkie trzy kozki sa kotne? Ale bedziesz miala kozie przedszkole! Zazdroszcze mozliwosci ogladania tego cudu natury.
Jejku, jak sie ciesze!!! (jakbym miala z czego) :)))
No śliczne, śliczniaste, do zacałowania i wypieszczenia! Ale na razie sie nie pcham. Niech matka nacieszy się do woli. Niech maja swój spokojny, serdeczny czas.
UsuńWszystkie kózki są kotne! A zdaje się, że w brzuchu Popiołki moga kryć sie bliźnięta! Bo wielki ma ona ten brzuch! Wszystko okaże sie niebawem!
Bardzo sie ciesze, że Ty sie cieszysz Aniu, bo i ja się ciesze i Cezary się cieszy (aż łzy w oczach mieliśmy, gdy maleństo ujrzeliśmy!). Dobrze tak cieszyc sie wspólnie, z takich prostych, dobrych rzeczy...!:-))****
Och, Olgo! Jakież cudo!!! Z takim pięknym wirkiem na łebku ;-)) A Brykuska jaką dobrą mamą jest dla niego (dla niej? oby...) pewnie jesteście szczęśliwi do rozpęku ;) Niech Wam się kolejne maluchy rodzą równie bezproblemowo ;)
OdpowiedzUsuńŻal mi nieśmiałej Majki, jest piękną kozulą, zawsze marzyłam o takiej, bialutkiej. Moje panny też się leją, tzn. Kala strzela Dumlę rogami w bok, dla zasady... a Dumla odgrywa się na owcach. Taka chyba jest kozia natura, niestety. Ja bym Majeczkę najbardziej hołubiła i głaskała... choć pewnie reszta mogłaby ją bić z zazdrości.
Buziaki dla całej Waszej rodzinki!
Tak, Inkwi! Cudo, co mnie cudownościa swoją z miejsca zaczarowało, wzruszyło i do zycia pobudziło. Bo zycie w takich chwilach ma sens. Bo potrafi być po prostu piękne!I nic więcej nie trzeba!
UsuńWirek na łebku ma maleństwo po ojcu Łobuzie! Jest w ogóle jak skóra z niego zdjęta. Zobaczymy jakie bedą następne maleństwa. Teraz pewnie pozostałe kozule szybko sie posypią.
Straszne zazdrośnice są z kóz. Nie moge hołubić za bardzo Majki, bo całą reszta złą o to jak nie wiem! Ale dobrze wiedzieć, że twoje panny są takie same. Oj, niedobre one bardzo! Ale i takie bardzo kochane!
Inkwi droga, ściskamy Cię gorąco, wdzięczni za ciepłe słowa!:-))***
O jeju! Jakie to małe śliczne!!! Najśliczniejsze :D... :)! Gratulacje :)!
OdpowiedzUsuńPost cały taki pogodny i ta przyjaźń psio-kozia świetma :)...
Maleństwo jest rzeczywiscie przeurocze! Aż nie mogę sie doczekać jutrzejszego dnia, by je znowu zobaczyć!
UsuńA szaleństwa Zuzi i capka to coś pieknego! Zawsze nas potrafią rozśmieszyc swymi minami, skokami, zasadzkami i zaczepkami. I któz by pomyslał, ze capek stanie sie takim fajnym towarzyszem zabaw!!:-))
Ale cudnie przysiąść wieczorem i poczytać u Ciebie. O zwyczajach kozich i przyjaźniach. I ta przepiękna wiadomość na końcu: nowe życie. Dziękuję Olgo, że pozwalasz na blogu zaglądać do siebie. Pisać pięknie nie potrafię, ale prawdę napiszę. Uśmiecham się do siebie i do monitora, rolkę myszki przesuwam w górę i dół, wyłapując co lepsze kąski.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i w myślach powodzenia wszelkiego posyłam...A.
Kozy są bardzo ciekawymi obiektami do obserwacji. To inteligentne i pełne przeróznych emocji zwierzęta. Potrzebują czułości i ciepła ludzkiego, aby poczuć sie swobodnie i pokazać na co je naprawdę stać.
UsuńUwielbiamy patrzeć na nie i czuć ich ciepło, ich przywiązanie.
Rodzinka się nam powiększyła...To niesamowite i piekne dla nas. To coś, jakby ukoronowanie naszego tu gospodarzenia.
Cieszę się Alis, że lubisz do nas przychodzic i wczytywać sie w toczące sie tu opowieści.
Pozdrawiamy Cie oboje serdecznie i wszystkiego dobrego życzymy!:-))*
Jakie cudnosci!!! Jakie slodziaki malutkie :))) No gratulacje serdeczne! Rodzinka sie powieksza ojej! A.... no i trzymam kciuki za swoja immienice, Majki widac tak maja ze jakos im w grupach trudno sie znalesc, mam nadzieje ze chociaz maciezynstwo jej pomoze :) Usciski serdeczne :))) xxx
OdpowiedzUsuńN razie jest jedno maleństwo. Czekamy na nastepne słodziaki. Pewnie urodzą isę niebawem, bo szara Popiołka coraz więcej poleguje.Przeniosłam ją na razie do boksu Majki, bo chciała bóźć Brykuskowe maleństwo. I o dziwo jakos sie z Majką dogadują- to znaczy nie bodą się cały czas!
UsuńŚciskam serdecznie Maju!:-))
Jaka śliczna ekipka ;-) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńBardzo fotogeniczne są nasze kozy - o każdej porze roku!
UsuńI ja pozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Gratuluję Wam wszystkim :))) Własnie weszłam do Ciebie, żeby zobaczyć, czy coś się nie zmieniło, jeśli chodzi o stan osobowy i niespodzianka :)) Śliczne maleństwo przyszło na świat. Typuję dziewczynkę :) A wiesz, Olu, że dzisiaj rozpoczął sie chiński nowy rok i jest to rok - no własnie - Kozy :))
OdpowiedzUsuńUściski dla wszystkich :******
Tak, dzisiaj juz mam pewnośc, że to dziewczynka! Serce mam pełne tkliwości dla niej...
UsuńTak, słyszałam, że to rok kozy! Mam nadzieję, że to dobry znak dla moich kózek i dla nas - kozich pasterzy!
Ściskamy Cię gorąco Liduś!:-))***
Wszytko to tak niesamowicie urocze, że aż dech zapiera:) Świetne towarzystwo. Najfajniejsza jest jednak Zuzia.
OdpowiedzUsuńMalutkie koźlę jest przemiłe. Taka zabaweczka :) Oby się dobrze chowało.Czekamy na resztę:)
Pozdrowienia z przedwiosennej Cieszyńskiej:)
Dobrze jest móc przebywać wśród zwierząt, wędrować razem i żyć. Jesteśmy tak do siebie wszyscy przywiązani, że jak sie to maleństwo kozie urodziło, to prawie tak jakby nowy członek rodziny przybył! A Zuzia jest naprawdę fajnym pieskiem. Tak sympatycznym i pełnym poczucia humoru, ze gęba sama sie do niej śmieje!
UsuńUściski serdeczne zasyłamy Ci Jaskółeczko!:-))
Olu, już rozumiem Twoją radość i dobry humor. :) Maleństwo na pewno pięknie pachnie i jest mięciutkie. Cudo to prawdziwe! Być przy tym uczestniczyć, napawać się. Coś cudnego. Poproszę o dużo zdjęć i obserwacji. Wszystko co napisałaś jest bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńBoję się jednak zapytać co będzie z tymi kozimi dziećmi?
Żyjąc tak blisko zwierząt, czując je i szanując, mogąc się nimi opiekować czuję sie wyrózniona przez los. Tworzymy tutaj rodzinę i jak nowego członka rodziny witamy to kozie maleństwo.Nastepne tez przyjmiemy równie serdecznie. iIna pewno napisze tu o tym i pokazę te słodziaki.
UsuńPytasz Gosiu o przyszły los koźlątek? Wszystkie kozlaczki płci żenskiej zostaną z nami. Koziołeczki natomiast postaramy sie sprzedać czy też podarować komuś. Mam nadzieję, że w odpowiednim czasie znajdzie sie ktos, kto tak jak my w zeszłym roku, potrzebowałby małego capka.
Pozdrawiam Gosiu!:-))*
To ta urodzona dziewczynka ma wielkie szczęście!
UsuńDlatego też tak się ucieszyłam, stwierdzając ostatecznie, ze to dziewczynka!:-)
UsuńWidok tej kozio-psiej gromadki na spacerze jast iście bajkowy:) Gratuluję Pasterzom powiększania rodziny.
OdpowiedzUsuńTak, pieknie prezentują się te moje kochane zwierzątka! Ilekroc spotykamy kogos w lesie (a rzadko sie to zdarza), to nadziwić sie tej niezwykłej gromadzie nie może!
UsuńDziękujemy za ciepłe słowa i pozdrawiamy Cie serdecznie Iwonko!:-))
Tak jest - to cały Kurdybanek- nie wyprze się ojcostwa, o nie !!!!
OdpowiedzUsuńTak Zofijanko - skóra zdarta z ojca! A ojciec nic tylko meczy, bo mu sie nieustannie brykania chce! Ciekawe, cyz jego córunia (bo to dziewczynka!) tez będzie tak rozbrykana i chętna do zabaw, jak jej tatuńcio!:-))
UsuńŚciskamy Cię gorąco!:-))*
Droga Olgo, podczytuję Twój blog od dawna, bo bardzo mi się podoba jak opisujesz nasze podkarpackie strony. Tak też jestem stad:))
OdpowiedzUsuńZwierzątka też mi się bardzo podobają ,a szczególnie Zuzia. Nowe maleństwo jest urocze.
Natomiast dzisiaj przypomniały mi o Tobie dziewczyny z Kurnika, konkretnie Lidia, twierdząc ,że możesz mieć to , czego poszukuję.
A poszukuję jajek o białych skorupkach na.......pisanki. Gdybyś mogła mi takie sprzedać, to bardzo proszę o kontakt.
Mój mail to: gardenia15@interia.pl
Pozdrawiam ciepło i będę wdzięczna za każde jajko:))
Witaj serdecznie sąsiadko!:-)) Miło mi, że odwiedzasz tego bloga, no i że odezwałaś sie nareszcie. Za każdym razem cieszę sie, gdy ktoś zdecyduje sie ujawnić i odezwać do mnie z tej internetowej mgły.
UsuńNasze zwierzątka zyją tu sobie szczęsliwie, a sprzyja temu omalże bezlodna okolica, bliskosc lasów i łąk. Uwielbiamy widzieć ich radosć, wtedy i my czujemy sie szczęśliwi.
Co do jajek, to napiszę do Ciebie maila w tej sprawie.
Pozdrawiam Cię Gardenio serdecznie w pogodny poranek i ciepłe mysli zasyłam!:-))
Piękne to Wasze stadko Olgo, a jakie szczęśliwe, a Wy wraz z nim!
OdpowiedzUsuńKozy to moje marzenie, niezrealizowane jeszcze, moze kiedyś, jak jakoś się ze wszystkim uporam, bo tu w tych naszych siedliskach pracy wciąż w bród. Maleństwo urocze, a mama pewnie szczęśliwa!
Serdecznie Ciebie pozdrawiam i wszystkiego dobrego dla kózek i Zuzi
Na wszystko przychodzi pora. Myśmy się długo przed hodowaniem kóz opierali. Tyle było argumentów przeciw. Tyle innej, zawalającej nas roboty.Aż nagle spontaniczna decyzja - była kózka do adopcji, odrzucona przez matkę czarna Brykuska. Tak przywiązana do ludzi, że nie umiejąca się odnaleźc w stadzie. No dobrze- weźmiemy ją - postanowiliśmy. Ale jak to tak będzie sama w koziarni? No to wzieliśmy towarzyszkę dla niej - także odrzuconą przez stado Popiołkę. Tak to sie zaczeło. Nigdy nie żałowalismy tej decyzji i mam nadzieję, że nie będziemy jej żałowac w przyszłości.
UsuńA Zuzia tak pieknie sie z naszymi kozami zgrała, że gdy znika kozom z oczu na spacerze, to pobekują za nią zaniepokojone aż nie wróci!
W mieszkaniu na wsi możliwośc posiadania zwierząt, a właściwie nie posiadania, ale bliskiego zaprzyjaźnienia sie z nimi jest najlepsza! Zresztą sama wiesz o tym, mogąc opiekować się kotami i psami. Tyle z nimi radości, tyle z nimi trosk. Ale bez tego byłoby pusto.
Pozdrawiamy Cię serdecznie Amelio i ciepłe mysli zasyłamy z wieczornego przysiółka!:-))
Toż to nad nowymi imionami trzeba będzie Wam myśleć :)
OdpowiedzUsuńUradowana tu siedzę czytając o Waszej radości, achhh! :))))
Uściski mocne dla Was i głaski dla gromadki!
Tak, kochana Mar! To jest dla nas duża radość. To jakis nowy sens w naszym zyciu. Nowy impuls do cieszenia się nim. Bo okazuje się, iż takie niby zwyczajne rzeczy jakimi są narodziny są największym cudem i darem.
UsuńJak się już wszystkie maleństwa pojawią rzeczywiście trzeba będzie je jakoś nazwać. A na razie maleństwo Brykuskowe jedynakiem jest i oczkiem w głowie. Oby sie tylko zdrowo chowało!
Dziekujemy za Twoje ciepłe słowa i mnóstwo zyczliwych myśli zasyłamy!:-))♥
A ja z innej beczki, nasze podświadomości są zwierzęce podejrzewam że stąd biorą się ofiary i kaci wśród ludzi, bo trudno zapanować nad zwierzęcymi emocjami, wewnątrz nas samych. Oduczenie zwierząt bycia ofiarą i katem nie jest łatwe. To są silne wyuczone nawyki, poparte emocjami i zapisane w pamięci. Jeśli człowieka świadomość chodzi na smyczy podświadomości, ulega temu co zapisane w pamięci pierwotnej w pniu mózgu.
OdpowiedzUsuńWyróżnianie jednej kózki nad innymi by inne oduczyć złego zachowania wobec niej, tylko nauczy je zazdrości, wyraźnie dawanie do zrozumienia - twoje zachowanie się nam ludziom nie podoba - lepsze daje wyniki. Zwierzęta silnie odczuwają dezaprobatę. Coś w rodzaju obrażenia się na paskudne zachowanie w stosunku do innych, pomaga na zmianę tego zachowania. :)
To tyle wymądrzania się :)
A patrzę z zachwytem wielkim ogromnym na to cudowne stadko i do cieplej serdecznej radości przyłączam się.
Serdecznie was przytulam.
Bardziej czując takie rzeczy, niż o nich wiedząc stosuję w praktyce sprawiedliwe traktowanie zwierzat. Nie wyrózniam Majki. Zresztą juz nie musze. Kiedy zobaczyłam, że towarzyszka Brykuski - Popiołka usiłuje bóść jej maleństwo natychmiast zabrałam ją z boksu Brykuski i przeniosłam do boksu Majki.I co? Jakos sie ze sobą dogadały! Widac, że Popiołka jest wielka zazdrośnicą, ale nie bodzie Majki bez powodu - tylko wtefy, gdy jej sie wydaje, że tamta dostaje więcej marchewki czy bułki. Mam nadzieje, że jak już urodza, to nie będa wzajemnie bodły swoich dzieci, bo nie bardzo mam je już gdzie poprzenosić.
UsuńDzisiaj przepiekna pogoda! Wszyscy poza Brykuską i jej dziecięciem byli z nami na spacerze. A mysle, że jutro albo pojutrze pozwolę wyjśc z boksu Brykusce i maleństwo. Jesli będą chciały, rzecz jasna!
Uściski zasyłamy gorące!:-))
Ileż radości w Was w ten zimowy jeszcze czas. Ile zachwytu i wzruszenia ! Bo też urodziny to magiczny i cudowny moment i czas. Maleńka, jeszcze wilgotna od lizania przez mamę - po prostu cudeńko. My też jesteśmy jakby świadkami tych urodzin, tę małą kózkę chciałoby się adoptować, wirtualnie chociaż. Czekamy na następne "dzieciaczki". Uściski przesyłam.
OdpowiedzUsuńTak Krysiu! Bardzo to dla nas radosny i pełen codziennych wzruszeń czas. Malutka kózka rosnie jak na drożdżach. Jest ciekawska i skoczna a jej mama liże ją i osłania sobą. Dobra z Brykuski mama.
UsuńTeż czekamy na nastepne dzieciaczki. Dobrze by było, by urodziły sie w tym tygodniu, gdy jest tak ciepło. maluchy lubią ciepło. No a poza tym wiosna idzie! Już sobie wyobrażam, gdy pewnego dnia wyjdziemy wszyscy razem na łąkę. Dorosłe kozy, ich maleństwa, Zuzia i my. I słonko nas nami! I niebo! I radosny wiart!
Usmiech ślę Ci Krysiu!:-))*
Maleństwo cudne. Mam propozycję imion.
OdpowiedzUsuńEFRA (zdrobniale Frunia), Alda, Capri, Carmen, Dalia, Eunika, Feta, Gapa, Hrabina, Jamaha, Honda, Morfina, Masza, Nasza, Nuta, Orka, Pandora, Paskuda, Pepa, Pineska, Pralina, Pythia, Ramona, Roksana, Smerfetka, Teza, Wenus, Yoko, Yuka, Hay
Droga Nolu! Imię będziemy dobierac, jak wykształca jej sie jakieś charakterystyczne cechy. Żeby do niej pasowało. Na razie patrze na nią i widze, ze policzki ma jakby oba miała napakowane cukierkami! No to może Landrynka?!:-))
UsuńBingo! Bardzo fajne!
UsuńA gdzie nowe zdjęcia maluszka?
UsuńLandrynka na razie wciąz za mamusią sie chowa, więc na nowe zdjęcia trzeba poczekać aż sie ośmieli!:-))
UsuńRozczulające zdjęcia kozio-psiej przyjaźni; kiedy człowiek nie uczy zwierząt wzajemnej agresji, potrafią się doskonale między sobą dogadywać; pierwsze kozie narodziny ... nie wiem, jak zareagowałabym, pewnie strach, obawa, czy podołam w razie jakichś komplikacji, bo i o takowych czytuję; niech się dzieje dobrze, Olu, gratuluję przychówku i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak Marysiu, ta przyjaźń kozio-psia jest świetna - rozczulajaca i rozśmiejszająca. Też sie bałam komplikacji przy narodzinach, ale na szczęście wszystko poszło dobrze. oby tak dalej!
UsuńDziekuję za odwiedziny i ściskam Cię serdecznie!:-)
Pisałam komentarz ale gdzieś mi znikł a ja chciałabym abyśmy żyli tak jak zwierzęta w wielkiej przyjaźni i wzajemnym szacunku do siebie i innych.
OdpowiedzUsuń