Niestety, nie wezmę udziału w konkursie na
tekst roku. Bardzo mi z tego powodu przykro, głupio i wstyd… Dlaczego nie wezmę
udziału? Z powodu śmiesznie błahego i tak idiotycznego, że aż trudno się do tego
przyznać. Ale przyznam się, bo tak Was tutaj zaangażowałam w doradzanie,
rozważanie, zastanawianie, tak bardzo wciągnęłam w ten pomysł z konkursem,
że muszę wyjaśnić całą sprawę pokrótce by przynajmniej spróbować być wobec Was w porządku.
Żeby swoje zgłoszenie do udziału w konkursie
potwierdzić trzeba było na blogu w określonym czasie opublikować link otrzymany
z redakcji bloga roku. Zgłoszenie do redakcji wysłałam w poniedziałek z samego
rana. Potem cierpliwie czekałam na obiecanego linka a w tym czasie spokojnie
pisałam tekst o tym, którego posta wybrałam jako konkursowy. Już wszystko
wiedzieliście. Już zapewnialiście mnie o swoim poparciu dla mnie i "Gorzkiej jesieni" a ja cieszyłam
się, że wszystko układa się tak cudownie…Godziny płynęły. Kluczowego linku zaś jak nie było, tak
nie było. Czekałam, niepokoiłam się, wciąż pocztę sprawdzałam. Słałam listy z zapytaniem do redakcji organizującej konkurs. I nic. Brak odpowiedzi. W końcu,
już po czasie okazało się…że ów ważny link od wielu godzin tkwił sobie spokojnie w spamie! A ja, niestety nie mam zwyczaju
zbyt częstego sprawdzania spamu. Dopiero Cezary podpowiedział mi bym tam zajrzała. Kilka minut potem, już chyba po to żeby mnie ostatecznie dobić, dostałam maila z redakcji, iż do tego wszystkiego błędnie wypełniłam formularz zgłoszenia...
No i nic się już nie dało zrobić, bo regulamin jest regulaminem a ja w związku z tym jestem już na starcie zdyskwalifikowana! Nadaremnie moje listowne prośby do redakcji o umożliwienie mi mimo wszystko wzięcia udziału w konkursie. Koniec i już. Betonowa biurokracja. Automatycznie generowane odpowiedzi.
Żenujący ten falstart. Jakaś szansa w tak głupi sposób zmarnowana. Ech...Takie to moje szczęście! Coś się dla mnie zamknęło, zanim się otworzyło. Boki zrywać…
No i nic się już nie dało zrobić, bo regulamin jest regulaminem a ja w związku z tym jestem już na starcie zdyskwalifikowana! Nadaremnie moje listowne prośby do redakcji o umożliwienie mi mimo wszystko wzięcia udziału w konkursie. Koniec i już. Betonowa biurokracja. Automatycznie generowane odpowiedzi.
Żenujący ten falstart. Jakaś szansa w tak głupi sposób zmarnowana. Ech...Takie to moje szczęście! Coś się dla mnie zamknęło, zanim się otworzyło. Boki zrywać…
Bardzo przepraszam Was wszystkich za
zamieszanie, za zawód, jaki Wam i samej sobie sprawiłam...
Mnie się nie udało, ale jest jeszcze duża
szansa, iż komuś z nas uda się coś osiągnąć w konkursie na bloga roku. Jest ktoś, komu naprawdę warto w tym pomóc. Otóż
nasza koleżanka blogowa Loona zgłosiła swój blog (http://loona-na-blogu.blogspot.com ) do konkursu w kategorii
specjalistyczne i firmowe. Można na nią głosować! A ja gorąco do tego zachęcam,
ponieważ Loona pragnie wypromować ideę budowy cmentarza dla zwierząt. Moim
zdaniem, to ważna i szlachetna idea. Nasi bracia mniejsi zasługują na godny
pochówek i miejsce pamięci. Jeśli czujecie podobnie głosujcie proszę na bloga Loony (na jej blogu znajdziecie numer pod jaki mozna wysyłać sms-y)!
No OLGA !!co TY prosze cie co nas nie zabije............................no prosze usmiechamy sie !widocznie to nie to !!!!wyobrazasz siebie, w takim malym fiacie moze jeszcze niebieski ble ............sciskam lapke jedna i druga no dobra przytulam a Ty pisz...........p.Gosia
OdpowiedzUsuń