Cezary pisze...
Była jak płomień
rozległy, falbaniasty w kolorach pasteli rozcieńczonych duchem niespotykanej
przejrzystości. I tylko w pełnym słońcu można było dotknąć jej subtelności by
poczuć niespotykaną siłę powalającą najbardziej ukorzenione w solidnej ziemi
istoty żyjące. Rozpiętość otaczających ją uczuć skalowała pomiędzy niewiarygodną
euforią i euforią w przedziale dotąd nieznanym.
I miała też rower. Składak na małych kołach, który wykorzystywany był do karkołomnych wjazdów, zjazdów z pochyloną głową tuż nad kierownicą w poszumie oddalonej rzeczywistości. Nigdy nie lubiła stabilności jazdy po wydeptanych ścieżkach bez horyzontów i widnokręgu.
Pamiętam ten dzień, pamiętam go bardzo wyraźnie...
W jadącej z naprzeciwka istocie zobaczyłem płomień. Nie wiem czy był rozległy, był skupiony na mojej twarzy a w jej oczach gorzał ogień pokryty delikatnym uśmiechem. Nie wytrzymałem napięcia i zawróciłem z piskiem, jakie mogły wydać zdarte już opony. Niestety zamach tego przedsięwzięcia rzucił mnie w pobliskie krzaki. Leżąc, poturbowany fizycznie i psychicznie zacząłem snuć nierealne wizje, godne pociągnięć mistrza pędzla czy wirtuoza wydobywającego czyste dźwięki z poszarpanych strun. Budowałem przyszłość by znów za chwilę zaczynać od nowa układanie wagoników na torach biegnących w niewiadomym kierunku. Czy szalony pociąg miał szansę dojechać do stacji przeznaczenia? Tego nikt nie wie i piszący też nie wiedział.
Żywotność i tym razem wzięła górę nad ogólnym potłuczeniem. Wydrapawszy się z zarośli wskoczyłem na rower i pogoniłem za znikającą postacią, która tym razem miała już z górki. Czy wiedziała, że już zwyciężyła? Jeśli napiszę, że dałem z siebie wszystko to będzie kłamstwo. Dałem z siebie wszystko z wszystkiego, a nawet sięgnąłem po bidon z napojem chłodzącym. Odezwały się stare rany poprzednich okaleczeń, powikłań i rozczarowań. Zahamowałem niezbyt skutecznie w obawie by nie dojść do mało prawdopodobnych konkluzji. A pociąg rozważań nie bacząc na mnie wyprzedził niczego nieświadomego rowerzystę.
I miała też rower. Składak na małych kołach, który wykorzystywany był do karkołomnych wjazdów, zjazdów z pochyloną głową tuż nad kierownicą w poszumie oddalonej rzeczywistości. Nigdy nie lubiła stabilności jazdy po wydeptanych ścieżkach bez horyzontów i widnokręgu.
Pamiętam ten dzień, pamiętam go bardzo wyraźnie...
W jadącej z naprzeciwka istocie zobaczyłem płomień. Nie wiem czy był rozległy, był skupiony na mojej twarzy a w jej oczach gorzał ogień pokryty delikatnym uśmiechem. Nie wytrzymałem napięcia i zawróciłem z piskiem, jakie mogły wydać zdarte już opony. Niestety zamach tego przedsięwzięcia rzucił mnie w pobliskie krzaki. Leżąc, poturbowany fizycznie i psychicznie zacząłem snuć nierealne wizje, godne pociągnięć mistrza pędzla czy wirtuoza wydobywającego czyste dźwięki z poszarpanych strun. Budowałem przyszłość by znów za chwilę zaczynać od nowa układanie wagoników na torach biegnących w niewiadomym kierunku. Czy szalony pociąg miał szansę dojechać do stacji przeznaczenia? Tego nikt nie wie i piszący też nie wiedział.
Żywotność i tym razem wzięła górę nad ogólnym potłuczeniem. Wydrapawszy się z zarośli wskoczyłem na rower i pogoniłem za znikającą postacią, która tym razem miała już z górki. Czy wiedziała, że już zwyciężyła? Jeśli napiszę, że dałem z siebie wszystko to będzie kłamstwo. Dałem z siebie wszystko z wszystkiego, a nawet sięgnąłem po bidon z napojem chłodzącym. Odezwały się stare rany poprzednich okaleczeń, powikłań i rozczarowań. Zahamowałem niezbyt skutecznie w obawie by nie dojść do mało prawdopodobnych konkluzji. A pociąg rozważań nie bacząc na mnie wyprzedził niczego nieświadomego rowerzystę.
A w ogóle pociągi
są bez serca, przyszło mi na myśl. Jak można wjeżdżać w przyszłość i nie
kierować się zasadami ruchu? To przecież ja miałem być pierwszy a niewybiegający
zespół mechanizmów oparty na działaniu konwencjonalnych zasad.
Czekała z tym
samym rozpromienieniem, co poprzednio i lekko dysząc poprzez rozchylone usta wydobywając
z siebie pomruk wulkanu. Doczekałem się lawiny w stanowczych słowach o ściganiu
się. Przecież jestem, po co mamy się ścigać?
I tak
dojechaliśmy do jeziorka, wokół którego biegła droga. Jechałem tuż za nią sapiąc,
co niemiara, pedałując jedynie siłą woli. Po dziesiątym okrążeniu usłyszałem
jej nad wyraz wymowne stwierdzenie; to bierze czas byś mógł się wykąpać.
Podstęp w jej słowach rozwalił mnie. Tak, ja się raz wykąpię, a ona w tym
czasie pojedzie dalej. Nie ma mowy, przecież jest droga odjazdowa a w
najgorszym przypadku powrotna. Nie byłem skory powracać, bo pociąg był ciągle przede
mną. A może tak napaść na maszynistę i przejąć nad nim władzę. Zdezorientowany
z rozżaleniem popatrzyłem jeszcze raz na wzburzoną głębię pełną tajemniczych
doznań. Przecież jeziorko nie ucieknie, a jednorazowa kąpiel niczego nie
rozwiąże. I wtedy rozmarzyłem się o tysiącach jezior na drodze życia, ba o
jeziorach aż do nieskończoności.
Więc pomknąłem za
odzwierciedleniem marzeń, co sił, co sił...
Droga była długa
i tak, jak lubiła z górki i pod górkę. Jechałem w jej cieniu bacznie
przyglądając się reakcji na zaczepki z mojej strony. Odpowiadała zawsze cicho,
lecz stanowczo i nigdy nie wypowiedziała słowa „nie”, co było powodem niewiary.
Kojący uśmiech i nieustający błysk w oczach łagodził napięcie. Powoli zaczynałem
wierzyć w drogę przeznaczenia. Biegła wzdłuż pewnych torów, prostych i
gwarantujących realizację marzeń.
Kiedy w odległości zobaczyliśmy mały domek tuż przy samych torach poprosiła byśmy
resztę drogi przebyli pieszo. Nie sprzeciwiłem się. Szliśmy zgodnie i jedynie
cień na poboczu wydłużał się po nasz horyzont.
Domek, w którym ostatecznie
zatrzymaliśmy się był przepięknie zbudowany, pełen rozległych promieni,
nieustających szczytów i dolin. Wokół powstało wiele jezior, większych i
mniejszych, w sam raz na nasze potrzeby.
Tylko przejeżdżające
pociągi innych ludzi przypominają nam własną drogę. Machamy im na powitanie
uświadamiając sobie, że to nie koniec drogi.
Bardzo! Bardzo!
OdpowiedzUsuńBardzo ekstrakcyjny komentarz. Pomiędzy Bardzo a Bardzo udało mi się włożyć cały ciąg znaczeń ponad kontynentalnych. Bardzo... dziękuję. Bardzo.
UsuńZeby tak o mnie ktos zechcial taka poezje pisac...
OdpowiedzUsuńOlenko, ale z Ciebie szczesciara!
Rozejrzyj się wokół, przeanalizuj wyraz twarzy, a na pewno Ktoś się znajdzie. To ze mnie szczęściarz, że jest obok mnie Ktoś, dla, kogo od czasu do czasu mogę napisać. I tak pewnego dnia napiszę: Anno Mario, ale z Ciebie szczęściara.
UsuńMoj nie umie tak pieknie pisac, a co ja sie bede na starosc rozgladac?
UsuńSzanuj meza swego, mozesz miec gorszego - wiadomo przeciez, ze zycie to loteria. :)
Co znaczy starość? Dla pewności wnosi pytanie Cezary. Przejrzałem mój osobisty słownik i nic takiego tam nie ma. Przejrzałem synonimy wszystkich wyrazów i też nic. Czy aby przypadkiem nie zaczerpnęłaś tego słowa z języka dla mnie obcego? Ja mam od zawsze dwadzieścia parę lat... A czy kiedykolwiek zwróciłaś się z prośbą do obecnego męża by napisał pean na cześć obecnej żony. Faceci nie dość, że są leniwi z natury to jeszcze potrzebują osobistych bodźców.
UsuńPowtórzę się; każdy z nas ma w sobie wszystko. Niekiedy potrzebne są unikalne impulsy by wyegzekwować fale o nieznanej dotąd częstotliwości. Zapracują.
Ech....;)
OdpowiedzUsuń:)
Czuję, że Ech zostało przeciągnięte do rozpamiętywanego uśmiechu .
Usuńjakie dwe dusze piękne i wrażliwe spotkały sie, jak to dobrze:):):)
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla WAS:):):)
Dobrze i pięknie. Dni bez niepotrzebnych dąsów, fochów i telepatyczne porozumienie. Zgodne dusze potrafią. My też ściskamy Tęczową Dolinę.
Usuńtak zgodne dusze potrafia..dzieje się wtedy samo...
UsuńTak, potrafią bez ograniczania wolności koegzystować ku obopólnemu dobru i realizacji przedsięwzięć.
UsuńPiękni jesteście oboje ;) i Wasza miłość ;)
OdpowiedzUsuńStanęliśmy naprzeciw lustra prawdy. Byliśmy my w jednej osobie. Takie chwile pamięta się całe życie!:-)*
UsuńCezary świetnie piszesz, ale nic dziwnego- mając taką wspaniałą Kobietę obok siebie- samo się pisze...
OdpowiedzUsuńJak to ująć... nie tylko obok siebie. Wzajemne duchowe przenikanie prowadzi do scentralizowanej jedności. I rzeczywiście... samo się pisze.
UsuńDziękuję :) Musiałam się roześmiać, chociaż dziś wcale nie było mi do śmiechu... Co za biegunowość stylów. Zresztą Styl Olgi jest jak powiew wieczornego wietrzyka, a ten styl jak podmuch jakiegoś orkanu? Dostałam zadyszki. Rowery? Pociągi? Toż na skrzydłach wiatru :) Ale droga życia to nie jest tylko styl pisarski.Podoba mi się ta myśl i ten obraz, jeziora, szczyty i doliny...Piękne prawie jak w szkicu Tolkiena: "Drzewo i liść" Piszcie więc - na cztery ręce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję za analityczno-wnikliwy wpis i całą kobiałkę ochów i achów. Masz rację można zwariować od podwójnych znaczeń użytych wyrazów oraz skojarzeń z podwójnym dnem. Poza tym ta sama osoba gra wszystkie role, no może oprócz jednej. Zamiast pisania na cztery ręce prowadzimy długie rozmowy. Czy coś z nich wynika? Pytanie na jutro. Samych serdeczności.
Usuń"...przejeżdżające pociągi innych ludzi..." - to daje do myślenia...
OdpowiedzUsuńW pierwotnym znaczeniu jest to opis rzeczywistości. Podobni nam ludzie jadą pociągami by znaleźć swoją stację z zamiarami podobnymi do naszych. Nie znamy ich późniejszych dziejów. Minęli naszą stację. Drugie znaczenie jest drugim dnem i tu wolna interpretacja dla każdego. Podpowiem... niektóre wagoniki są puste, a inne...
Usuń... a ilość wagoników - pociągów... czasem cieszy... a czasem przeraża....
UsuńZ definicji nie krytykuję ludzkich poczynań, co nie znaczy, że nie zachowuję kopii własnych oszacowań. Myślę, że nie różnię się w tym temacie od przeciętnej krajowej. Moja moralność na wyłączny użytek Cezarego nakazuje obserwować i przepuścić przez rozcapierzoną machinę, a na wyjściach, a jest ich wiele, zbierać owoce obserwacji.
UsuńTych pociągów jest naprawdę wiele. Maszynista i jeden wagonik to standard, lecz zdarza się pociąg z wieloma upodobnionymi prosto spod tego samego stempla. Zawsze przerażały mnie pociągi z zaciemnionymi oknami. Najstraszniejsze są jednak te, w których oknach widać same kapelusze czy potargane włosięta. No właśnie, co się z nimi stanie? Jaki jest cel podróży? I tych pytań jest więcej niż wagoników.
"Jaki jest cel podróży?" - może celu nie ma, jest tylko pęd w jego poszukiwaniu... a co z pociągiem, w którym są dwaj maszyniści? Czy taki pociąg zajedzie dalej niż inne, czy wręcz przeciwnie...
UsuńGonienie pociągu jest celem samym w sobie, choć sytuacje w momencie jego dogonienia mogą być diametralnie różne i na efekty nie trzeba długo czekać. Niektóre powracają do stacji wyjścia i czekają, bo przecież tę drogę można pokonać wielokrotnie. Myślę, że czekają na ten właściwy skład. Ale ileż razy można? Życie to nie zabawa. W tych składach jest tylko jeden maszynista i wynika to z tekstu, chyba, że podzielimy na fizyczność i i duchowość. Można i tak. Taki pociąg nie ma szans powodzenia.
UsuńSuper napisane :)) Ciekawe, jak wyglądało to z perspektywy Oli? ;)
OdpowiedzUsuńZ podziękowaniem za komplement. Zapodałem propozycję Oldze. Niby entuzjastycznie podchwyciła temat, ale do tej pory dziwnie milczy. Pewnie układa tekst w głowie.
UsuńNiech Wasza droga trwa :)
OdpowiedzUsuńOboje jestescie WYJATKOWI :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :***
My wiemy, że tak będzie i słowa wspierające przyjmujemy z wdzięcznością. Osobiście nie należę do osób skromnych, ale żeby nazwać nas „WYJĄTKOWI” to... tu zarumieniłem się. Uważam, że każdy jest WYJĄTKOWY! I My też ściskamy bardzo, a bardzo serdecznie i życzymy dobrego dnia.
UsuńTo tak piękna, poetycka opowieść, że mam łzy w oczach... :)... Niesamowite... Powodzenia dalej :D.
OdpowiedzUsuńDziękuję za łzy... „Niesamowite” najczęściej można spotkać po trudach i zawirowaniach, kiedy słońce znacząco zmienia kąt wyrazistości. Wtedy dokładnie widać początek ścieżki i wąskie przejścia pomiędzy skałami blokującymi dostęp otwartości. Nie tylko odważni potrafią postawić stopę i odcisnąć ślad na biegu życia. Otwartym być warto.
UsuńBardzo, bardzo i och, i ach ! To jest milość - piękna i dojrzala.
OdpowiedzUsuńNiech trwa ! Usciski dla Was Gołąbeczki.
Bardzo, ochy i achy idą parami, a właściwie trójkami. Są to słowa, które są siłą napędową w odniesieniu do tekstu – pociągów. Przecież każdy z nas potrzebuje wsparcia, które to prowadzi do sukcesów, tych małych i tych trochę większych. Jednak, jeśli porównamy miłość do owoców, to... przecież dojrzałe samowolnie spadają. Od dzisiaj koniec z tak banalnymi porównaniami! Będzie trwać i nie za wszelką cenę. Uściskujemy delikatnie, lecz czule byś mogła złapać oddech na kolejne dni i lata.
UsuńSpojrzeć zachwycić się, poznawać, pozwalać na przenikanie. Miłość w oczach patrzącego jest. Dla Was ♥♥
OdpowiedzUsuńBlokowanie patrzącego zapobiega przenikaniu, jest obok siebie bycie.
Coś tym musi być. Przenikamy się do chwili obecnej nie tylko w chwilach wolnych od zajęć. Do tego nie są potrzebne ręce. To atmosfera wyreżyserowana przypadkiem bez sztuczności, w której kolejność nie ma znaczenia. Zawsze jesteśmy obok i jak któraś ze stron nie nadąża to podajemy sobie serca, czasem na dłoni, a czasem zapakowane w dodatkowe atrybuty. I te są niekiedy potrzebne. I my patrzymy w oczy i odwzajemniamy. Zobacz nie ma żadnej blokady, tak naprawdę życzliwość patrzącego jest gwarantem przenikalności. Przesyłamy całusy z atrybutami.
UsuńEch...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno.
Ech... słychać świst przyśpieszonego oddechu. Pamięć wiruje w natężeniu budowanej atmosfery. Obrazy przemykają bez dźwięku i pokryte patyną stają się częścią czasu teraźniejszego. I my pozdrawiamy trochę mocno, a może Bardzo mocno i usuwamy się w bezpieczny cień.
Usuńzajrzałam
OdpowiedzUsuńmiło tak przeczytać dobry tekst
z pozdrowieniami uśmiechy posyłam
A ładnie to tak zaglądać zamiast wejść przez otwarte drzwi? Miło jest zbierać pochwały i jestem w tej dziedzinie dyplomowanym specjalistą. Mówisz, że dobry tekst? Niech i ten tekst będzie jedną z wielu łączących nici Olgę i Cezarego. Złapaliśmy zachłannie pozdrowienia i uśmiechy. Dobrego i uśmiechniętego dnia i wszystkich następnych.
UsuńNie da się ukryć, zazdraszczam. Cóż z tego, że pozytywnie, ciepło i serdecznie. Taki men mi się nie zdarzył ale Was pewnie jest niewielu. Oleńka to ma szczęście.
OdpowiedzUsuńSą, są i jest ich z pewnością dostatek. Otwartość i, empatia i tolerancja(itd.) pomogą w wyzwoleniu Wszystkiego, które nosi każdy z nas. Cel osiągamy różnymi drogami i przy użyciu bardziej lub mniej skomplikowanych narzędzi. W każdej sytuacji jest to możliwe. Potrzebna jest otwartość, cokolwiek by to nie znaczyło. I szczęścia dla Krystynki życzymy.
UsuńWow!
OdpowiedzUsuńKawał talentu, intelektu ale serducho i Świadomość jeszcze większa!
Pozdrawiam najserdeczniej i "Ukłony dla Małżonki" :)
Wow! Przyjmuję obdarowania bez skrywanej nieśmiałości. Mam ciupinkę wątpliwości, co do maksymalizacji niektórych określeń. Czy to trochę nie na zapas, a jeśli tak to postaram się wykorzystać je bez skrupułów? I dlaczego „Świadomość” z dużej litery? „Małżonka odkłania się z dygiem”
Usuńhi, hi (to w stronę Małżonki:)
OdpowiedzUsuńA bo ta Świadomość to jest wlaśnie z tych z duzej litery:) (na przykład : poprzez opanowanie sztuki Miłości siegająca piątego wymiaru).
A co do talentu, to moja wrażliwosć literacka (dość wyrobiona, nieskromnie powiem) rozkoszuje się treścią, a jeszcze więcej formą : niespotykana wieloznaczność i zaskakujące zestawienia słów, oryginalność i cudowna świeżość środków wyrazu, bardzo to dowcipne, lekkie, nowoczesne,skrzy się i wi(b)ruje. Opisana "sytuacja ", wydarzenie ,dzięki użytym środkom stylistycznym od pierwszego słowa emanuje zmyslowością, tworzy niezwykły klimat wciagający czytelnika w magię tej chwili, którą poczuł autor, a my z nim...:) Warto wydac to drukiem, jestem pewna, że tym razem wydawcy poznają się na talencie...:)
Sztuka Miłości sięgająca piątego wymiaru? Przejrzałem zawartość odłamów filozoficznych, religii, wierzeń i czegoś tam jeszcze i nie znalazłem nic na temat jej piątego wymiaru. Stopniowanie to próba doskonalenia się i chęć osiągnięcia bycia idealnym. Według mojej wiedzy(nie małej) nieosiągalne i na dodatek jest to coraz częściej spotykana choroba w społeczeństwach uważanych za „rozwinięte”. Prowadzi do… Ma taką nazwę…
UsuńNie mam podstaw by nie wierzyć we wrażliwość literacką i biorę na słowo. Niektórzy powiedzieliby; przerost formy nad treścią, a przecież w sposobie jej prezentacji zawarta jest niemalże cała treść. Czy dociera do wszystkich? Pewnie nie. Każdy z nas szuka i potrzebuje innych wartości.
No cóż, zmaksymalizowane ochy i achy odebrałem pozytywnie ze względu na ich lawinowość, temperaturę.
Jestem taki, jak inni, a jeśli jestem inny niż oni to wynika to bezpośrednio ze mnie i mojej nieudawanej konstrukcji.
Widzisz… blogi są przepełnione radami; weź i wydaj, to piękne. Pewnie znaczna część tych porad biegnie prosto z serca, lecz bez uwzględnienia aktualnych uwarunkowań marketingu. Pisane słowo to turlający się krążek. Czasami kończy w rynsztoku, a tylko niekiedy rozbłyśnie w samym środku drogi. W większości przypadków los Słowa Pisanego zależy od moralności klasyfikujących, ich przekonań politycznych, religijnych. Itd. I w końcu upodobań ze względu na osobiste doświadczenia czy przeżycia.
Wiem, że perły powstają w bólu, tylko, że ich piękno należy do ich właścicieli, nie do ludzi dźwigających cały ciężar z wyjątkiem ciężaru piękna. Piękno, to też ciężar z mijającym blaskiem. To chyba wszystko…