Kiedy wczoraj publikowałam posta o
skomplikowanych relacjach między moimi kozami nie przypuszczałam, że sytuacja w
koziarni zmieni się tak szybko. A przecież Popiołka polegiwała cały dzień i nie
miała apetytu…To były znaki. Teraz to wiem. Bo gdy zajrzałam wczorajszego
wieczora do niej okazało się, iż dzielna koza właśnie przed chwilą urodziła
dwójkę koźląt! A skąd wiedziałam, że przed chwilą? Jej maleństwa były jeszcze
mokre, posklejane śluzem i wodami płodowymi, leżące z nieporadnie rozłożonymi
na boki nóżkami. Także sama Popiołka była jeszcze pod ogonem umazana wymieszaną
ze śluzem krwią. Stała rozkrokiem nad swymi dzieciątkami i wylizywała je bardzo
intensywnie. Aż maluchy pobekiwały od tego…
A co działo się wówczas z Majką? Stała cała
napięta i zalękniona w rogu boksu, dzielonego z Popiołką i wpatrywała się jak
zaczarowana w ten cudowny spektakl narodzin. Pewnie zastanawiała się, co się
dzieje? I co będzie jej teraz wolno a czego nie? Czym może się niechcący
narazić ogarniętej matczynymi uczuciami Popiołce? Co ma ze sobą począć?
Podeszłam do niej by ją pogładzić, pocieszyć. A ona zrobiła coś, czego jeszcze
nigdy nie robiła. Schwyciła mój kciuk i zaczęła ssać…
Ciężko spałam tej nocy. Pełna niepokoju o
Majkę wierciłam się i przewracałam z boku na bok. Przed oczami miałam jej
przerażone oczy. I czekającą na uprzątnięcie komórkę w drewutni. Ten stos
wielkogabarytowych gratów, mogących się przydać maneli, zwykłych rupieci i masę
drobiazgów, które muszę wynieść i nie wiadomo gdzie umieścić…Aż wreszcie nad
ranem wymyśliłam, że przecież o wiele łatwiej będzie wybudować dla Majki nowy
boks, niż niczym Herkules sprzątać stajnię Augiasza. Wszak mieliśmy kilka
starych, drewnianych palet, trochę desek a nawet lekko uszkodzoną bramkę do
zewnętrznego wybiegu dla kur. Wszystko to da się wykorzystać. I Majka będzie miała
w try miga swój własny domek!
Nie mogłam się doczekać by powiedzieć o tym
Cezaremu. Bałam się, iż zaprotestuje,
wyśmieje mój pomysł, że nie będzie miał siły na taką budowę (nadal cierpi na
dotkliwe bóle ramion). Ale mój kochany mąż stanął na wysokości zadania.
Spięliśmy się oboje i po kilku godzinach ciężkiej pracy boks dla Majki był
gotowy. A wszystkiemu przyglądał się nasz nasz ciekawski capek i nadziwić sie nie mógł tym wszystkim stukotom, wierceniom, piłowaniom, stękaniom i zgrzytom, wydawanym przez mocowane po wielekroć zawiasy bramki wejściowej do boksu.
A śpieszyliśmy się bardzo, ponieważ Popiołka
po chwilowej, związanej z wczorajszym porodem słabości odzyskała wigor i widać
było, iż Majka swoją obecnością coraz bardziej działa jej na nerwy. Popiołka
niby to karmiła swoje maluchy, ale cały czas bacznie obserwowała białą kózkę.
Majka stała nieruchomo na żłobie i bała się zejść, bo gdy tylko schodziła
Popiołka bodła ją, szczypała i podgryzała.
Jeszcze tylko Zuzia wypróbowała miękkość
posłania w nowym domku Majki a potem wyprowadziliśmy od Popiołki opierającą się
rozpaczliwie białą kozę i umieściliśmy ją w jej własnym, bezpiecznym boksie. Na
początku widać było, że wcale nie jest z tej przeprowadzki zadowolona. Zaglądała
tęsknie przez oddzielające ją od Popiołki żerdki i cichutko, żałosnie meczała. Pewnie
gdybym potrafiła zrozumieć jej płaczliwą przemowę usłyszałabym coś w tym stylu:
- Katuj, tratuj,
ja przebaczę wszystko Ci jak bratu! A raczej jak siostrze! Bo chociaż Ty mnie
siostro nie lubisz, to ja lubię Cię bardzo! A nawet kocham! I wszystko
wybaczam! I nic nie mogę na to poradzić, że lepiej mi z Tobą, nawet jak mnie
bijesz, niż tutaj, znowu samej…
Majka przestała rozpaczać dopiero wtedy, gdy
Popiołka zaczęła wściekle uderzać w owe żerdki, czym dała białej kozie do
zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych powrotów. A może oznajmiała w ten
sposób swą złość, iż ofiara znowu umknęła jej sprzed nosa? Po Popiołce
można wszak wszystkiego się spodziewać. I dobrego i złego. A dlaczego dobrego?
Bo w każdej kozie, prawie tak jak w każdym człowieku jest mieszanina pozytywnych i negatywnych cech. Bo często ktoś zdawałoby się antypatyczny, zamknięty w sobie czy nawet złośliwy skrywa pod spodem wrażliwe, zranione serce. I być może potrzebuje tylko chwili, czy też osoby, przed która mógłby znowu przestać sie bać i pokazać znowu swoją prawdziwą twarz? A nasza śliczna, popielata koza, nasza złośnica i zazdrosna pieszczocha okazała się teraz cudowną matką! Liże swoje pociechy, karmi co chwilę,
spogląda na nie z ogromną czułością i pomekuje do nich z troską, gdy maluchy za
bardzo się oddalą czy wlezą pod żłób. A kozie dzieciątka wesołe i skoczne już
bawią się ze sobą, podskubując wzajemnie ogonki i uszka. A potem zmęczone i
szczęśliwe przybiegają do mamusi i zasysają z rozkoszą jej pełne słodkiego
mleka sutki.
Co do Majki to wydaje się nam, iż
zamieszkała u siebie w samą porę. Brzuch ma już bardzo duży i widocznie obniżony.
Chce jej się tylko leżeć i odpoczywać. Potrzebuje spokoju i snu. Zbliża się jej
czas. Kto wie? Może lada chwila i ona doczeka się potomstwa?
A co tam u Brykuski i jej córeczki? Malutka
dokazuje coraz bardziej. Potrafi już wskakiwać swojej mamie na grzbiet. Stojąc
na tylnych nóżkach zagląda z ciekawością do boksu Łobuza Kurdybanka. Próbuje jeść sianko. I coraz bardziej jest ciekawa świata, chociaż na widok uśmiechniętego pyska Zuzi ucieka z meczeniem i chowa się w swój ulubiony kącik
pod żłobem. Mała, słodka dzikuska.
Za oknem tymczasem wilgotny, nieprzyjemny chłód, błoto, monotonny deszcz
i mgła wczesnego przedwiośnia. I tak już któryś dzień z rzędu. Czekamy na cieplejsze i pogodniejsze
chwile. Znowu zielona nadzieja królować będzie wówczas po lasach, parowach i łąkach. A wszelka urodzona zimą młodzież wylegnie z hałaśliwym, beztroskim entuzjazmem na spotkanie nowego. Ależ będzie się wtedy działo!:-)
Gratulacje!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zaglądam tu kilka razy dziennie w nadziei, że coś się urodziło!!!!!!!!!!!!!!!! Aż dwa maluchy! No to Popiołka jest na pewno szczęśliwą mamuśką. Oba podobne są do tatusia. Pewno Łobuz Herbu Bluszczyk Kurdybanek jest dumny. Ciekawa jestem jak na wybiegu zachowa się wobec małych. Trzymam kciuczki za Majki poród. Całuski
OdpowiedzUsuńPopiołka jest szczęsliwą i dumną mamusią. Widać, że opieka nad maluchami daje jej duzo przyjemności. A Majka obserwuje wszystko z boku i czeka na swoje maleństwo...
UsuńFajnie, ze tu zaglądasz Nolu. jesteś w ten sposób na bieżąco z rodzinką!
Ściskamy Cię gorąco!:-))
Super wieści :))) Tak myślałam sobie dzisiaj, że pewnie kolejna koza została mamą i masz, Olu ręce pełne roboty :)) Stawiałam, co prawda na Majkę, ale jak piszesz i ona niedługo urodzi małe. Żal mi tej kózki i to bardzo :(
OdpowiedzUsuńA maluchy słodkie są :)
Buziaki dla Was wszystkich :*******
Miejmy nadzieję, że jak Majka urodzi to i do niej nareszcie szczęście sie usmiechnie. Zasługuje na to bardzo, To takie łagodne i miłe stworzenie.
UsuńMaluchy Brykuski i Popiołki rozrabiają ile wlezie!
Buziamy Ci serdecznie Lidusiu!:-)***
Babciu, Dziadku - gratulacje! Wnuki Wam sie sypia jak z rogu obfitosci. :))))
OdpowiedzUsuńBiedna Majka. Ciekawe, czy kiedy wyjda na pastwisko, beda zyc ze soba w wiekszej zgodzie, czy tez pozostana im stare animozje.
Moja Ty biedna akuszerko, buziam. :***
Tak, jeszcze tylko Majka urodzi i na ten rok plan urodzin będziemy mieć wykonany! Też jestem ciekawa jak to będzie na pastwisku. Niech no tylko sie trochę ociepli, Niech słonko te mokradłą i błota to wyruszymy z całą czeredą na poznawanie świata.
UsuńRzeczywiscie teraz czujemy sie troche z Cezarym jak babcia z dziadkiem. I jest to bardzo fajne uczucie!
Ściskamy Cię gorąco Anusiu!:-))***
Mamuśku, cześć!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Majka ma znowu swój własny boks. Jest wprawdzie bardzo towarzyska, ale jak się stadko wciąż powiększa...
Ciekawe jakiej płci są te bliźniaki? I jakiej będzie potomstwo Majki?
Pozdrawiam serdecznie!
Anita
Cześć córuńku! Nie wiem jeszcze, niestety, jakiej płci są maleństwa Popiołki, bo jak tylko próbuję je wziać na ręce by im zajrzeć pod ogonki to drą sie jakby je ze skóry obdzierali i Popiołka sie bardzo niepokoi. Musze poczekać z tym jeszcze, żeby sie dzieciątka mnie nie bały, bo na razie są takie ufne.
UsuńŚciskam Cię mocno, kochana moja, i duzo tęsknych mysli zasyłam!:-))***♥
Gratulacje! ;))) ależ u Was piękny czas nastał! ;)
OdpowiedzUsuńTrzymamy teraz kciuki za Majeczkę ...
:******
Tak, to dla nas piekny, radosny czas. W koziarni pełno słodkich pobekiwań hasających maleństw. Majka jeszcze czeka na swoje...
UsuńCiepłe myśli zasyłam Emko!:-))***
Ależ piękne opowieści snujesz Olu. Poznaję coraz bliżej Twoje Kozy i już się z nimi zżyłam. To Popiołka, matką podwójną, widać, że władczyni! Piękna kozia rodzina, a maluchy cudowne:-) Wspaniale sobie radzicie z Cezarym, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRadzimy sobie tak, jak umiemy, ucząc sie wciąz wszystkiego, uzupełniając sie wzajemnie i pomagając w czym sie da.Nasze kozy zyją sobie wygodnie i mam nadzieję, że szczęsliwie. Popiołka spełnia siew roli matki. Mam nadzieje, że podobnie będzie z Majką.
UsuńPozdrawiamy Cię gorąco Basieńko!:-))***
Nie wiem co napisać. Tylko patrzę w zachwycie!
OdpowiedzUsuńBo to ciekawie popatrzeć na takie fajne zwierzaki i podejrzeć troszke ich zycie, ich uczucia i wzajemne relacje.
UsuńUsmiech zasyłam serdeczny Gosiu!:-))*
Czytam z zainteresowaniem kozie blogi, zachwycam się maleństwami, przychodzącymi na świat ... dobrze, jeśli to dziewczynki, bo koziołki czeka niezbyt przyjazny los; patrzę na te maleństwa u moich sąsiadów, są przesłodkie, brykają, bawią się z dziećmi ... ale cóż, taka kolej rzeczy, wychowałam się na wsi, i wiem, jak to wszystko wygląda; chciałam kiedyś mieć kozy, ale coraz mniej we mnie entuzjazmu, i chyba zostanie na tym, że będę patrzeć na Twoje stadko, narodziny, mleko, sery... niech rosną zdrowo, Olu, pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiałąm podobne do Twojego podejście Marysiu...Nadal właściwie mam, bo z wieloma rzeczami pogodzic się nie umiem i nie chcę. Zrobię wszystko, by dzieci naszych kóz miały dobre życie - nawet jeśli pójdą w cudze ręce. Ale wiadomo, nie na wszystko mam wpływ. Na razie cieszę sie tym, co jest. Macierzyństwem moich kóz, szczęściem ich maleństw. Chwilo trwaj!
UsuńZaglądaj do nas i ciesz sie razem z nami tą kozią sagą. Postaram sie pisać o nich jak najczęsciej, bo kozy wciaz dostarczają mi nowych tematów do pisania.
Pozdrawiam Cię gorąco Marysiu!:-))*
Wasza koziarnia tętni życiem! To przepiękny czas i trzeba się nim nasycać ile wlezie!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podobne są Wasze koźlątka do naszych zeszłorocznych, mimo, że po czarnym koźle były.
Oleńko, sorrki, że tak Ci tu nadaję, ale przypilnuj wymionko Brykuski, bo jeden maluszek nie spije jeszcze wszystkiego z dwóch strzyków. Żeby się tam jakiś stan zapalny nie wdał.
Podziwiam Wasze pierwiastki, że takie cudownie bezproblemowe w rodzeniu!
Gratuluję jeszcze raz i buziaki ślę!
Madziu kochana! Wielkie dzięki za podpowiedź w sprawie wymionek. rady takiej jak Ty doświadczonej hodowczyni kóz są dla mnie bezcenne. Sprawdzam jej wymionka codziennie i oba są miekkie i maja taką samą temperature. Tylko na drugi dzień po porodzie jedno było twardsze, wiec kilkukrotnie udoiłąm z tego wymiona mleka i wszystko sie wyrównało. A propos - mam pytanie Madziu! - Kiedy mam zacząc doic tak na powaznie moje kozy? Czy wtedy, kiedy maleństwa zaczna juz jeśc inne poza mlekiem rzeczy?
UsuńTak, moje kozy urodziły prosto - a tak sie bałam! Moze pomogło im ich wygimnastykowanie? wszak prawie codziennie biegały na długie spacery! Czekam jeszcze na Majkę. Mam nadzieje, ze w jej przypadku poród przebiegnie równie bezproblemowo.
Całusy zasyłam serdeczne i podziękowania za Twoją zyczliwosć!:-))***
Oo, w kwestii o którą pytasz, jestem dziwakiem i ciężko mi coś doradzać. Ja po prostu oddaję mleczarnię małym użytkownikom i doję tylko interwencyjnie. Poza tym często się zdarza u niektórych moich kóz, kryzys mleczności (tak ok. 3 tygodnia) i mleka brakuje, o nadmiarze nie ma mowy. Za sery biorę się tak na całkiem poważnie dopiero po sprzedaży przynajmniej części koźlątek, czyli po upływie minimum 2 miesięcy. Wcześniej, jak jest możność, to coś tam czasami podbiorę, ale na 1 kg sera potrzebuję 10, 11 litrów mleka, więc to tylko takie zabawy.
UsuńDziekuje za podpowiedź Madziu! Też mysle, że na prawdziwe dojenie przyjdzie czas za mniej wiecej dwa miesiące. Niech sie na razie maleństwa zdrowo chowają. To najwazniejsze!:-))*
UsuńWiem, że większość zaczyna doić wcześniej. Może doradzą zupełnie inaczej.
UsuńMadziu droga! Od tylu lat hodujesz kozy, że znasz się już na nich. A ja Ci ufam i już!:-))
Usuń"Smutek może trwać całą noc ale nad ranem zawsze przychodzi radość". Taki cytat mi się przypominał i widzę że nie tylko radość ale i dobre pomysły. Bo nie tylko nie trzeba uprzątać przydasiów w komórce ale i wykorzysta się inne drewniane przydasie zalegając zwykle gospodarskie obejście. Potrzeba mi teraz takich porannych olśnień. Majeczka ma swój kąt i niebawem swoje maleństwo, Popiółka swój apartament tylko dla swojej rodziny. Wszystko jest dobre w Twoim świecie Olu :-)
OdpowiedzUsuńZ tego, co wiem, to własnie wiekszosc odkrywczych pomysłow napada człowieka nad ranem. I nie dziwota. Po całej nocy natrętnego myslenia i niespokojnych snów coś powinno sie w końcu w łepetynie wykluć. Pewnie w przyszłosci nie raz jeszcze spedze w ten sposób noce, bo ja już tak mam, ze czasem nawet drobiazg wybija mnie z rytmu i żadne liczenie baranów, czy też kóz nie pomaga!
UsuńW moim świecie jest bardzo skromnie i prosto. A jedynym naszym bogactwem jest miłosc wzajemna i miłosc naszych zwierząt. I tak właściwie, to niczego wiecej nam nie trzeba. No chyba, że wygranej w Lotto!:-))
Uściski gorące zasyłam Krystynko!:-))*
Czekałam na te wieści niecierpliwie! Koźlątka cudne, przesłodkie... przypomina mi się nasza maleńka owieczka - tak szybko urosła... No cóż, może będą nowe niebawem? A na kozie dzieci przyjdzie nam poczekać do przyszłego roku.
OdpowiedzUsuńOby teraz Majka urodziła równie łatwo. Tak się cieszę, że ma swoje bezpieczne lokum ;-))
Wieczorem napiszę liścik ;)
Inkwi kochana! A sprawdziłąm niedawno płec maleństw Popiołki. Czarny z białą grzywką to chłopaczek a popielata ślicznotka to dziewczynka.Są takie cieplutkie, mieciutkie i wzruszające...
UsuńA Majka nadal nic. Czekamy.
Tak, dzieciństwo tak szybko mija. Twoja Agnieszka dopiero co była maleńkim jagniątkiem, nasz capek slicznym, słodkim koziołkiem...Zycie pędzi naprzód. Nasze tez. trzeba cieszyc sie dobrymi chwilami, póki są.
Całuje Cię gorąco. Cieszę się, że zamierzasz napisać mi liścik!:-))*
Ależ się martwiłam co będzie na szczęście dobrze wymyśliłaś. Uff.
OdpowiedzUsuńSą takie stworzenia jak popiołka. Niestety nie nadają się do grupy. Dziadek miał taką klacz, kupił tanio i był bardzo zadowolony piękny dorodny koń. Ale kobyłka kopała, stawała dęba, gryzła i trzaskała kopytami. Dziadek chłop duży i silny i spokojny, nie nerwus, tu mu nerwy puściły, wyrwał dyszel z wozu i zaczął tłuc, chyba by zabił, gdyby nie babcia. Gdy kobyłka wstała, większej miłości nie było do końca życia pomiędzy nią a dziadkiem, kochali się bardzo. Pierwsze kroki do stajni do powrocie, najlepsze jedzenie, woda czysta ze źródła i wyczesana aż lśniła. Ale gryzła wszystkich i kopała dalej tylko dziadek mógł do niej dojść. Niedawno natomiast leśniczy musiał zrezygnować z pięknej kobyłki. Tylko on mógł ją dosiąść a przecież dzieci i dorośli tam przyjeżdżają bo prowadzi stajnię, Gryzła i kopała na wszystkie strony, inne klacze też. No cóż przez moją głupotę mnie ugryzła w ramię, zdążyłam się odsunąć gdy trzasnęła kopytami na cztery strony świata. :) Sprzedał takiemu mężczyźnie który tylko ma ją jedną i tylko on na niej jeździ. Jest szczęśliwa wreszcie.
Są takie stworzenia które do grupy nie nadają się, umęczą wszystkich ich ego jest potężne..
Czyli solidne bicie dobrze zrobiło tej kobyle. Zrozumiała kto tu rządzi i podporzadkowała się. Ale paskudny charakter jej został i okazywałą go innym w dalszym ciągu.
UsuńMoja Popiołka nie była do tej pory tak nieznośnie agresywna. Dokuczałą wprawdzie Majce, ale to nie były jakieś przerażajace rzeczy. Dopiero teraz widze, że po porodzie nabrałą jakiejś złosci. Najbardziej wścieka sie na Brykuske. Dzisiaj nawet wyłamała bramkę swego boksu, by dopaśc czarną kozę!Oj, co to będzie w przyszłosci? jak one sie na pastwisku dogadają? Pogoda zrobiłą sie ładna, mozna by próbowac wyjśc a tu taka diablica!
Udanego weekendu Eluś!:-))♥
Witam;) jak tam u was cudownie :) przydałby sie tez post o kurkach. A ja zakladam mala pasieke:D pozdrawiam Jonatan
OdpowiedzUsuńPasięke? Och, to widać Twoje gospodarstwo cudownie sie rozwija Jonatanie. Gratulacje!
UsuńO kurkach tez pewnie cos napiszę niebawem. Na razie kozy rządzą!
Pozdrawiam serdecznie!:-))
Olu ja już pielegnuje stadko kurczatek. A nastepne juz w drrodze :D karmazyny i leghorny. Pozdrawiam:)
UsuńO, ho, ho!-:))*
UsuńZnalazłaś świetne rozwiązanie :)! Gratuluję :)!. A koziątka są takie słodkie :D... :)!!!
OdpowiedzUsuńI też mam już dość tej pogody... W niedzielę ma być więcej słońca, przynajmniej u nas :)...
Koźlatka sa przeurocze - a w dotyku mięciutkie i miłe, jak kocięta. Popiołka nadal rozrabia.
UsuńPogoda zaczyna sie polepszać. Słonko sie własnie ukazało. Trza iśc na spacer!:-))
Pozdrawiam Cie ciepło Abi i duzo słonka posyłam!:-))*
Całusy :*
Usuń:-))*
Usuń:):):) Jak miło cieszyć się z Wami. Fajne zwierzaki:) Tyle małych koźląt na raz i jeszcze będą. Prawdziwy urodzaj. Oby się wszystkie nadal świetnie hodowały..
OdpowiedzUsuńDzisiaj była ładna pogoda, wiec bylismy z Brykuską i jej dzieciatkiem na łące. Ale sie maleństwo wybrykało na trawce!:-))
UsuńDobrego wieczoru jaskółko!:-))
Kozule tociekawskie stworzenia,zdjęcia super.
OdpowiedzUsuń