Wyjść na łąkę i
pohasać
Oto cała radość nasza
Podjeść świeżej trawy pysznej
Przegryźć jeszcze jakimś listkiem
Skakać, stukać rogiem w róg
Popaść w ten pijany cug
Gdy się pędzi w dal szalenie
W wolność, dzikość i przestrzenie
Oto kozie przyjemności
Dobrze wszystko jest uprościć
I z kozami za pan brat
Biec przed siebie w cudny świat
Bo on dobry bywa przecie
Gdy na duszy nic nie gniecie
Albo, gdy się zapomina…
Brykniem kozy?! Goni psina!
Oto cała radość nasza
Podjeść świeżej trawy pysznej
Przegryźć jeszcze jakimś listkiem
Skakać, stukać rogiem w róg
Popaść w ten pijany cug
Gdy się pędzi w dal szalenie
W wolność, dzikość i przestrzenie
Oto kozie przyjemności
Dobrze wszystko jest uprościć
I z kozami za pan brat
Biec przed siebie w cudny świat
Bo on dobry bywa przecie
Gdy na duszy nic nie gniecie
Albo, gdy się zapomina…
Brykniem kozy?! Goni psina!
Pięknie hasają :), wesołe kozy :D... Bardzo lubię Kozy :D, psisko też zadowolone :)... Dobrego dnia.
OdpowiedzUsuńTak Abi, hasają psinką wspaniale i za każdym razem uwielbiam patrzeć na ich szczęście.Że też człowiek tak rzadko umie odczuwać tak cudownie beztroski stan niczym niezakłóconej radości.
UsuńPozdrawiam ciepło!:-)
wiosenne szaleństwo :)
OdpowiedzUsuńOlgo kochana wysłałam maila :)
buziaki :*
Wiosna w głowach niczym szampan zawraca zwierzętom i ludziom!
UsuńNiech to trwa i trwa!Całusy ślę!:-))
Jakie zadowolone i szczęśliwe.Normalnie to aż im zazdroszczę tych beztroskich spacerów i ganiania z psiną.Wszystkiego dobrego Olgo dla całej ferajny.
OdpowiedzUsuńKozy chciałyby cały dzie tak hasać i gdy przychodzi czas powrotu do koziarni buntują sie i jak tylko sie da powrót opózniają!Są jak dzieciaki beztroskie.
UsuńBrydziu, przypomnij sobie, że jak byłysmy dziećmi miałysmy to samo. Mama wołała, zeby wracać do domu a my aż do zmroku na dworze!:-)
Niesamowite kozy i niesamowita psina :)) Wszyscy zadowoleni, że skończyła się zima ;)
OdpowiedzUsuńKozy uważają, że zycie jest proste i piekne. Może i mają rację?!:-))
UsuńOj jakie piękne zdjęcia oj bardzo lubię kozy, one mają w sobie coś kociego. Zauważyłaś? Są wolne niezależne i tak inaczej myślą niż na przykład krowy. Czy one tak bliskość okazują jak na zdjęciu gdzie wspina się na Twojego męża?
OdpowiedzUsuń:))))
Bieg radość psia kozia życie pełnia chwila złapana i trwa.
Dziękuję że dzięki Tobie mogłam i ja za uczestniczyć w tych chwilach. Ciepło przytulam.:)
Rzeczywiście jest w kozach taka kocia niezależność! W ich brykaniu i bodzeniu jest radosć i bunt zarazem.
UsuńCzarna Brykuska wspinajaca sie na mojego męza chce w ten sposób siegnąc do smakowitej gałazki z baziami, którą on trzymał wysoko. A czułośc i bliskosć okazują kozy podczas karmienia z ręki (co uwielbiają!). Lubią też byc czochrane miedzy rogami i głaskane po boczkach. Stają czasem blisko i z całej siły przyciskają się do nóg. Lubią patrzeć w ludzkie oczy i obwachiwać twarze lub delikatnie obgryzać uszy mnie i męzowi.
Cieszę się Elu, że spodobały Ci sie nasze beztroskie chwile na łące!
Uśmiech zasyłam wieczorny!:-))
"Gdy się pędzi w dal szalenie, w wolność, dzikość i przestrzenie" !
OdpowiedzUsuńAch, rozmarzyłam się! ;-)
Bardzo radośnie i skocznie tu dziś u Ciebie Olgo:)
Niech Wam wiosna sprzyja i upaja zielenią!
Ściskam mocno!
Bo kozy i psinka Zuzia dostarczają mi wiosną wielu radości i momentów dziedzięcej wręcz radości. Jak mam siłę, to biegam z nimi aż do zziajania! I jestem wtedy bardziej kozą niż istota ludzką, który to stan bardzo sobie chwalę!
UsuńCieszę się, że wpadłaś do mnie i wesoły usmiech Ci Alu zasyłam!:-))
Nic tylko chcę gnać do... sklepu (?) po kozy! :)))
OdpowiedzUsuńTaki mieszczuch ja ja nie wie nawet gdzie się takie kozy kupuje. :) Na allegro? :))))
Owszem, Gosiu! Mozna kupić kozy na Allegro i w ogóle na wszelkich portalach typu Tablica czy jakichś lokalnych, gdzie sprzedaje sie i kupuje mydło i powidło. Ale my kupilismy nasze kózki po prostu od gospodyni z sąsiedniej wsi. Miała ich całe mnóstwo, ale czarną Brykuskę wzieliśmy dlatego, że własna matka nie chciałą jej karmic i tamta gospodyni wykarmiła ją smoczkiem. Wobec czego Brykuska nie za dobrze czuła sie wśród innych kóz. Była bardziej ludzka niż kozia. A siwą Popiołkę wzięlismy dlatego, bo wygladała na samotną...Lezałą sobie z boku i miała taki smutny wzrok. A gdy zapytalismy o nią gospodynię, ta odrzekła, że nic z tej kozy nie będzie i trzeba będzie przeznaczyć ją na mięso...A teraz te dwie szalone kozy są nierozłaczne! czasem się kłoca zajadle, ale przecież kto sie czubi, ten sie lubi a u kóz to porzekadło nabiera dodatkowego znaczenia, bo czubienie się, czyli bodzenie jest ulubionym, kozim zajęciem!:-))
UsuńJejku! Jakie to piękne :)... Czyli przygarnęliście te kozy :D... Jak Gosia koty :D... ;)
UsuńByło tam tyle innych kóz, ale choć wszystkie udane i śliczne, to tylko te dwie zwróciiły naszą uwagę.Obie były z boku. Jakby poza stadem. Jakby na coś wciąz czekały i już nie czekały w swej nie pasującej do reszty odmienności...
UsuńUrzekła mnie ta opowieść. :)
UsuńTak właśnie było, Gosiu!:-)
UsuńOleńko ładny wiersz ale i kózki z psinka cudne. Aż miło było poczytać takie słowa. bardzo lubię kozi ser, byłam na Fuerteventura na koziej farmie i jadła przepyszny. Przywiozłam kawałek do domu dla dzieci na spróbowanie. Pozdrawiam i serdeczności zostawiam.
OdpowiedzUsuńTeż lubię kozie sery i mleko, ale nasze kozy jeszcze mleka nie dają. Moze za rok o tej porze będę wiedzieć, jak smakuje ich mleko, gdy wreszcie zostaną matkami i będę mogłą je doić.Na razie to takie panienki szalone, które dostarczają nam nie mleka ale wielu codziennych radości i rozrywek.
UsuńPozdrawiam serdecznie Alinko!:-)
Piękne przygody, w zgodzie z naturą...
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie w życiu na wsi najlepsze, że można mieć dużo róznych zwierząt i cieszyc się ich szczęsciem. A one tak wielu radosci dostarczają nam, że juz sobie zycia tu bez nich nie wyobrażamy!:-))
UsuńCoz, nie przepadam za kozami /smiech/!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Tak, wiem, pamiętam Twój post o kameruńskich kozach Judytko! Ale moje kozy potrafią być naprawdę bardzo sympatyczne!:-)
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-))
Jestem ogromną zwolenniczką kóz(może dlatego, że uwielbiam kozie mleko i serki;)). Są niezwykle sprytne, wszędzie ich pełno i chyba nie ma dla nich miejsca, które nie mogłoby pełnić roli placu zabaw;) Fantastyczne stworzenia!
OdpowiedzUsuńWiersz idealnie oddaje charakterek małych przeżuwaczy:)
Tak! Kozy wejdą wszędzie, wespną sie nawet na dach, bo im wyżej, tym dla nich lepiej! trzeba mieć na nie stałe baczenie, bo gotowe na komin wleźć! Rozśmieszaja nas stale i dopominają sie swymi wybrykami o nieustanną uwagę. Bywaja też ogromnie uparte i tak przy tym sprytne, że złapanie ich i zamknięcie w koziarni graniczy z cudem!
UsuńAch, te kozy zwariowane i bardzo kochane!:-)
Cieszę się, Weroniko, że zajrzłaś do mnie! Wszystkiego dobrego Ci zyczę!:-)***
Alez te panny wyrosly! A jakie rogate sie zrobily!
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, czy bardziej sie Zuzi wydaje, ze jest koza, czy tez kozom, ze sa psami? ;)
Zaczeliscie juz je doic i wyrabiac kozie serki? Jak to w ogole jest z kozami, daja mleko w trybie ciaglym, jak krowy, czy musza byc kotne?
A w ogole to fajne zdjecia, ilez w nich niczym nie zakloconej radosci!
Buziaczki :***
To, ze wyrosły, widzę głównie na zdjęciach, no i gdy stając na tylnych nogach okazuje się, iż są z nami równe wzrostem!
UsuńZuzia jest zdecydowanie psem, choć cieszyc sie umie i brykać nie gorzej niż koza. Ale w trójkę tworzą stado, gdzie Zuzia jest bezapelacyjnie przewodniczką!
Jesli chodzi o dojenie, to podobno sam fakt systematycznego dojenia może pobudzic u kóz laktacje, bez koniecznosci ich zakocenia. Nie wiem czy tak jest, bo nie doję moich kóz. Nie zostały do tej pory matkami, bo mam problem z dostepnościa capa dla nich. Prowadzałam je dwukrotnie w amory do capka do sąsiedniej wsi (po parę kilometrów w jedną stronę) bez żadnych efektów, niestety! Bo ja, niekumata baba z miasta, nie umiałam poznać, kiedy jest właściwy i najlepszy moment rui u kóz. Tak wiec do tej pory są niewiznnymi panienkami i zostanie tak, póki nie dorobia sie własnego capka. A tak będzie, gdy za miesiac kupimy koziołka, który jesienią zmęznieje i miejmy nadzieje stanie wówczas na wysokości zadania i sprawi, ze kózki zostaną matkami!
Całusy serdeczne wieczorem zasyłam!:-))
choć pracy kosztuje na pewno mnóstwo to sielankowo to wygląda :)
OdpowiedzUsuńNie ma za dużo pracy z kozami. Przynajmniej na razie, kiedy nie musze ich jeszcze doić. Teraz to tylko jeść i pic dać, posprzatać im w stajence, na spacer wyprowadzić. Prawdziwa robota zacznie sie wraz z przyjściem na świat ich dzieciaczków!:-))
UsuńAle będziesz miała szalone spacery, jak się pojawią kozlatka!!
OdpowiedzUsuńPopiołka ma cudne czarne skarpety!
Buziaki!
A koźlątka nie pojawią sie wcześniej, niż późnia jesienią czy nawet wczesną wiosną przyszłęgo roku! U nas wszystko z opóźnieniem, bo zadnego capka nie ma już w okolicy (zjedzone!). Mamy zamówionego slicznego koziołka, który na poczatku maja powinien juz być z nami. Jak koziołek dorośnie i sie dobrze sprawi, to i koźlątka będą!I już sobie wyobrażam, jak szalone wówczas będą nasze spacery!
UsuńBuziaki wieczorne zasyłam!:-))
a ja już wyobrażam sobie Ciebie na spacerze ze stadkiem koźlątek.......
OdpowiedzUsuńByłam blisko, nawet maszt widziałam. Było pięknie- dotarliśmy do Bachórza- Pod semaforem.
Ach byłam tak niedaleko.
Buziaki
Koźlątka też sie wszystkiego nauczą! Ale najpierw będzie koziołek - przyszły capek dla moich kózek. To juz w maju!
UsuńSkoro maszt widziałaś, to rzeczywiście byłaś bardzo blisko! (szkoda, że nie mogłaś do mnie zajść!) Pogodę miałaś na wędrówkę dobrą, wiosennie ciepłą choć wietrzną. Pewnie duzo fajnych zdjęc natrzaskałaś?!
A za karczmą Pod semaforem też już sie stęskniłam, bo dawno już tam nie byłam, a nie masz to jak usiąśc tam w ogródku na drewnianej ławie i na stację kolejki popatrzeć, albo siąść gdzieś w ciepłej izbie i na ogień sie w kominku zapatrzeć i na te wszystkie piekne, stare przedmioty spogladać powieszone na sianach i przy suficie! Musimy sobie kiedyś tak razem siąść i nigdzie sie nie spieszyć!:-))
Oj musimy.
UsuńSiedzieliśmy w ogródku- było całkiem przyjemnie, nawet hałas uliczny nie dobiegał. Poszliśmy nawet do dębiny Starzyńskich.
O koziołku czytałam- wiem - maj. Oj będzie się działo !!!!!
Zawojuje Ciebie bez reszty...
Nie byłam jeszcze w Dębinie Skrzyńskich.Właściwie poza karczmą niewiele w tamtych stronach widziałam. Może kiedyś znajdzie się czas na dogłębniejsze eksploracje dalszych niż moje okolic.A póki co, popatrzę z przyjemnością na Twoje zdjęcia, bo pewnie wkrótce Zofijanko cos ciekawego z tej wędrówki na swoim blogu pokażesz?
UsuńKoziołek na razie malusi przy swojej mamusi a w maju już pewnie nasze kózki będą mu matkować. Mam nadzieję, że dobre będą dla tego koziego chłopaczka!:-))
Śliczniaste!
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała, ale mam za mało zielonego...:(
Pozdrówki!
A kózki wybredniaste potrafią być jak nie wiem! Trawka pasuje im tylko młoda, gałązki najlepiej tez i w ogóle mają panny swoje smaki i humory. A przestrzeni łakną przede wszystkim, co by do woli pobrykać!
UsuńPozdrowienia serdeczne slę Tupajko!:-))
Nigdy nie myślałam o kozach w kategoriach innych, niż użytkowe. Wasze kózki to bardziej członkinie rodziny. Na równi z Zuzią, rzecz jasna:-))).
OdpowiedzUsuńMysle, ze nasze kozy to czują i są szczęsliwe. Przez całą zimę nieomal codziennie wychodziłam z nimi na spacery, by sie rozruszały i nie czuły sie samotne w koziarni. Natomiast kozy sąsiada od jesieni aż do tej pory tkwią w koziarni, mimo iz na polu mnóstwo juz świeżej trawy. Tamte są na mleko i mieso i kropka. A nasze? Sama widzisz..
UsuńPozdrawiam Cię ciepło Errato!:-)).
Nie no, kozy rewelacyjne:):):) I Zuzia:): I w ogóle. Tam u Was jest przestrzeń, która bardzo by mi odpowiadała. Tu u nas zaczyna robić się ciasno. Znowu na naszej ulicy wykupiono dwie działki i będzie się domy stawiać. Znowu "utną" mi kawałek widoku i zabiorą kawałek powietrza. Ale nic to, i tak z ogrodu będę widziała Beskidy:)
OdpowiedzUsuńCiepełka ze słoneczkiem życzę:)
Kozy i Zuzia zyją w pełnej kozio-psiej komitywie. A ja z nimi, jako najstarsza i czasem równie szalona koza!:-))
UsuńNasze okolice są bardziej dzikie, bezludne i surowe niż Twoje i chyba musiano by tu odkryc złoto czy gaz łupkowy by sie ten stan zmienił.mam nadzieję, ze nigdy sie to nie stanie (chociaz osiedleńców pojawia sie coraz wiecej, własnie tej przestrzeni i dzikości spragnionych). Tak to własnie jest - gdy cos jest wyjątkowe i piekne to ludzie prędzej czy później zlatują się jak pszczoły do miodu. I to chyba przydarzyło sie Twoim podgórskim rejonom Jaskółko. I Bieszczadom, tak bardzo teraz skomercjalizowanym.
Ściskam Cie serdecznie i cudnej pogody zyczę!:-))