Jak to człowiekowi nigdy dogodzić nie można!
Najpierw narzekaliśmy, że nasze kurki niosą się bardzo słabo. W grudniu i
styczniu znajdowałam w gniazdach zaledwie po kilka jaj. A ewentualnych,
chętnych na nie odbiorców musiałam prosić o cierpliwość. I o pojawienie się u
nas wiosną. Wiadomo, że gdy zimno i nie ma czego z ziemi wygrzebać, to kury
nawet nie mają ochoty z kurników wychodzić. A poza tym one też muszą kiedyś od
znoszenia jajek odpocząć. Wypierzyć się i zregenerować przed ciepłymi
miesiącami.
Teraz narzekamy, bo kury obdarzają nas
codziennie kilkudziesięcioma jajami i nie bardzo wiadomo, co z nimi robić. Poza nieomalże codziennym zjadaniem na śniadanie jajecznicy z dziesięciu jaj (to zdrowe,
naturalne, tanie żywienie) staramy się sprzedawać jak najwięcej kurzych darów.
Ale nie zawsze jest komu. No bo przecież nie tylko nasze, ale w ogóle wszystkie
wiejskie kokoszki niosą się teraz wspaniale. A dla wielu nabywców liczy się nie
wartość odżywcza i zdrowotna przewaga naszych jajek nad innymi, lecz ich
wielkość i co ważniejsze – cena! Kilkoro stałych odbiorców nie załatwia nam
sprawy. Dlatego, chcąc nie chcąc, wyruszyliśmy wczoraj na targ w Rzeszowie, aby
sprzedać to nasze zielononóżkowe bogactwo zgromadzone w liczbie czterystu pięćdziesięciu
sztuk ślicznych, biało-beżowych jajek.
Aby przygotować się marketingowo do tej
wyprawy wykonaliśmy wielką tablicę reklamującą nasz produkt. Na ogromny karton
nalepiliśmy kilka najładniejszych zdjęć z naszego ogrodu, przedstawiających
kurki, kogutki i kurczaczki w ich naturalnym, codziennym środowisku. Nauczeni
ubiegłorocznym doświadczeniem, kiedy to częstokroć nie wierzono nam, że to
rzeczywiście świeże jajka wiejskie, chcieliśmy pokazać w ten sposób nasze
okolice i fragment zwykłego, kurzego, pogórzańskiego żywota. Żywota
szczęśliwego, spędzanego z dala od cywilizacji w specyficznym, górskim mikroklimacie,
zanurzonego w zieleń bezkresnych łąk, wzgórz i lasów. Rozważaliśmy także
możliwość przebrania się za typowego wiejskiego chłopa i babinę, aby być
jeszcze bardziej wiarygodnymi dla ewentualnych klientów. Jednak po namyśle
zrezygnowaliśmy z tego, ponieważ niechybnie sposób wysławiania zdradziłby
natychmiast nasze miejskie pochodzenie i jako podejrzani, dziwaczni
przebierańcy stracilibyśmy, zamiast zyskać na wiarygodności.
Zatem skoro świt, na miejskim targu, obok
kiosku zaprzyjaźnionej straganiarki ustawiliśmy sztalugi z ową tablicą, nasz
stoliczek turystyczny, a na nim skrzynki z jajkami, obok zaś krzesełko, aby
było gdzie spocząć podczas wielogodzinnego handlowania. A potem z ogromnym
optymizmem rozpoczęliśmy łowy na klientów, sympatycznie zagadując do
przemykających w pobliżu, poziewujących smacznie ludzi. Ten i ów zatrzymał się
na chwilę, zerkając z ciekawością na naszą tablicę, ale potem szedł dalej w
poszukiwaniu innych atrakcji. Najdłużej gwarzyły z nami gospodynie wiejskie,
które same przyjechawszy z kilkudziesięcioma jajkami miały nadzieję na szybkie
się ich pozbycie i powrót do domu, do czekającej tam nieustannie roboty. My też
mieliśmy podobne marzenia. Mimo zapowiadającego się pięknego, słonecznego
dzionka nie zdecydowaliśmy się przed wyjazdem wypuścić kur z kurnika z obawy
przez jastrzębiami i lisami, zawsze potrafiącymi umiejętnie skorzystać z naszej
nieobecności i porwać sobie z kurzego stadka jakiegoś nie mającego szans w
starciu z drapieżnikami ptaka. Także kozy tkwiły w koziarni, mecząc
niecierpliwie i spoglądając z tęsknotą przez okno na skąpany w porannych
promieniach słońca ogród. Pragnęliśmy sprzedać jajka w tempie ekspresowym i
wracać na nasze Pogórze czym prędzej. Zdziczeliśmy bowiem na naszej wsi i
trochę odwykliśmy od tego gwaru, tłumu oraz miejskiej, wywołującej ból głowy kakofonii
zapachów.
Ale cóż! Jak zwykle marzenia marzeniami a
rzeczywistość rzeczywistością! Musieliśmy jak zawsze odstać swoje i uzbroić się
w cierpliwość. A im dłużej staliśmy tym bardziej wrastaliśmy w to środowisko
żartujących ze sobą przekupek, sprzedawców i co poniektórych, chętnych do
swobodnej konwersacji klientów. I, prawdę mówiąc, czuliśmy się tam coraz
lepiej, bo przecież i nam potrzebna jest niekiedy jakaś odmiana od
rzeczywistości. Popatrzenie na życie z innego punktu widzenia. Spotkanie
ciekawych ludzi.
Tymczasem na bazarze słońce przyświecało
coraz mocniej. Zrobiło się rozkosznie ciepło. I widać było, iż niektórzy
kupujący z przyjemnością przechadzają się między barwnymi kramami, rozpinając
kurtki, zdejmując czapki i ciesząc się widokiem kolorowych nowalijek, zebranymi
w ładne pęczki gałązkami bazi i brzozy a zwłaszcza możliwością lekkiego
pogwarzenia w tej wiosenno-familiarnej atmosferze miejskiego targu.
Chcąc się rozruszać i zrobić trochę
koniecznych zakupów, zmieniając się przy naszym stoisku, wyruszaliśmy z Cezarym
na obchód bazaru i wracaliśmy po jakimś czasie, przechwalając się naszymi
nabytkami. Udało nam się po dość korzystnej cenie dostać m.in. podroby i kości
dla naszych mięsożernych zwierzątek, części do czekającego na reperację
traktorka, kasze, grochy, pyszne, soczyste jabłuszka oraz parę rzeczy dla Ani i
Kuby, młodych przyjaciół z naszej wsi. Ci dwoje, uziemieni w domu z powodu
wciąż psującego się auta od jakiegoś czasu zmagają się z poważnym problemem,
jakim jest rozległe, otwarte złamanie ręki Ani. Biedaczka trenując konie na
padoku w pewnym momencie została przez jednego z nich tak mocno kopnięta, że aż
gwiazdy w oczach zobaczyła z bólu! Nie obyło się bez operacji i założonego na
dobrych kilka miesięcy gipsu. Teraz to głównie Kuba zajmuje się wszystkim w ich
gospodarstwie a Ania robi, co tylko można robić przy użyciu jednej, zdrowej
ręki.
A wracając do wczorajszego dnia na targu, to
przy wydatnej pomocy Zofijanny, która jak dobry anioł pojawiła się tam przed południem
i kupiła od nas ponad setkę jaj udało nam się sprzedać ponad dwie trzecie z przywiezionych
jajek i nawiązać kilka interesujących znajomości z potencjalnymi klientami.
Najbardziej zainteresowani naszą ofertą byli rodzice chorowitych dzieci, świadomi
kolosalnego wpływu spożywanych pokarmów na stan zdrowia, dbający o siebie
emeryci oraz młodzi, wykształceni ludzie, poszukujący zdecydowanie zdrowszej,
alternatywnej dla supermarketowych, plastikowych produktów żywności.
Wróciliśmy do domu tuż przed czwartą. A
ponieważ dzień był nadzwyczaj ciepły i jasny wypuściliśmy jeszcze na trochę
kury z kurników a ze stęsknionymi za nami Zuzią i kozami poszliśmy na długi
spacer polami i lasami. Zachodzące słońce wspaniale oświetlało okoliczne
wzgórza. A z kłębiących się na niebie, malowniczych chmur spadł w pewnej chwili
rzęsisty, wiosenny deszczyk. Staliśmy na łące i podziwialiśmy w zachwycie
ogromną tęczę, malującą się na horyzoncie. Kozy pasły się z ogromną rozkoszą na
młodziutkiej trawce. Zuzia kopała doły w poszukiwaniu nornic. A my, nic nie
mówiąc, nieomal do zupełnego zmroku syciliśmy się tym spokojem i pełnym blasków
pięknem naszego otoczenia. Wreszcie wróciliśmy do domu, napaliliśmy w piecu i
odpoczywaliśmy w cieple po tym długim, dość męczącym, ale bardzo ciekawie
spędzonym dniu.
A co z jajcanym interesem? Cóż, pewnie
teraz, wiosną trzeba będzie często wybierać się do miasta na targ, bo kury spisują się
znakomicie i dzisiaj znowu zebrałam w kurniku kilkadziesiąt jajek. A póki co,
by jakoś dać sobie radę z ich nadmiarem, ugotuję kilkanaście z nich na twardo, przygotuję pyszną pastę do chleba, ukręcę majonez, upiekę biszkopt i może jeszcze zrobię
ajerkoniak. A potem? Potem pewnie zaproszę
naszych młodych przyjaciół na niedzielną, jajcaną ucztę!
Zrób sernik i daj na 1kg sera 15 jajek, a co? jak szaleć to szaleć!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tym sernikiem Basiu! Tylko dobrego sera musiałabym kupic u jakiejś gospodyni wiejskiej, żeby był to sernik w stu procentach ekologiczny i zdrowy!:-))
UsuńOleńko, mam nadzieję, że zdobędziecie sobie kolejnych klientów i jajka będą Wam schodzić na bieżąco :) Nie da się ukryć, że na targ trzeba jechać, w terminie takim, żeby stali klienci wiedzieli, że na pewno będziecie, a potem na zasadzie marketingu szeptanego, przyjdą inni.
OdpowiedzUsuńSporo osób zwraca uwagę na to, co je i szukają uczciwych sprzedawców na targach i zieleniakach. Fajny pomysł mieliście z tymi zdjęciami :)
Też mam nadzieje Lidko, ze w końcu wiecej osób będzie zainteresowanych naszymi jajami. Tym bardziej, ze na Podkarpaciu jest bardzo niewielu hodowców zielononózek.
UsuńA ze tablicę ze zjęciami, to ja wymysliłam!Cezary był na początku sceptyczny. Dopiero na targu przekonał sie jak fajnie to wyglada i jak wiele osób zwraca uwagę na naszą oryginalną reklamę.Mam jeszcze parę innych pomysłow w zanadrzu. Zobaczymy czy i one sie sprawdzą!:-))
Większość ludzi to wzrokowcy, więc zdjęcia kurek ich przyciągają :) Poza tym w jakiś sposób uwiarygodniają Was, jako sprzedawców.
UsuńNo właśnie! Musimy poza tym czyms sie od konkurencji róznic. Wszak reklama dźwignią handlu! Poza tym ludzie lubia patrzeć na zdjęcia przedstawiajace nasze okolice, bo mnóstwo miastowych tęskni za takim prostym zyciem na wsi...
UsuńDobrego dnia Lidko!:-))
Cudowny obraz wiejskiego życia z dala od miejskiego zgiełku. Czasami chce się wyjść poza jego ramy, nacieszyć wielkomiejskim gwarem - po to, by z ulgą powrócić do swojej oazy. Niemal poczułam smak wiejskich jajek na miękko. Ech, zjadłoby się...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze mieszkasz tak daleko ode mnie Errato. Zaprosiłabym Cię chętnie na jajeczną ucztę!:-))
Usuńtak offtopowo: skąd ty jesteś w ogóle? :-)
OdpowiedzUsuńRemigiuszu!Mieszkamy na Pogórzu Dynowskim na Podkarpaciu. To mniej wiecej 40 km od Rzeszowa!:-)
UsuńEch, szkoda, ze ten jajcany interes tak daleko:))
OdpowiedzUsuńTeż żałuję Star! Fajnie byłoby móc Cie tu ugościć jajkami przygotowanymi na sto pięćdziesiąt sposobów!:-))
UsuńJa tez bardzo zaluje, ze mam do Was za daleko, inaczej bylabym stalym odbiorca Waszych jajkow. My z mezem jestesmy jajozerni i lubimy je pod kazda postacia i spozywamy ich sporo.
OdpowiedzUsuńOlenko, powinniscie jeszcze nauczyc sie glosno zachwalac swoj towar: LUUUDZIEEE, JAJA JAK BALONYYY !!! NAJZDROWSZE NA SWIECIE JAJA KUREK ZIELONONOZEK !!! No i dalej w ten desen, byle glosno. Moze warto zakupic tube? :)))
Jajcarze z Was, Kangurki!
Buziaczki :***
He, he! Może i niezły pomysł z ta tubą! Tym bardziej, ze ja mam cichy, delikatny głosik a mówiac bezpośrednio do klientów muszę sie specjalnie starać i mówić głosniej i wyraźniej niz zwykle, co by zrozumieli. (aż chrypy pod koniec dnia od tego dostałam!).
UsuńNie tracę nadziei Anusiu, że kiedys spotkamy sie osobiście i będziesz mogła nasycić sie pogórzańskimi, najpyszniejszymi na swiecie jajami!:-))
Jak mówią, od przybytku głowa nie boli! Udanego jajcarskiego biznesu :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Głowa nie boli, ale brzuch czasami z przejedzenia tak (po wczorajszej, jajcanej uczcie zwłaszcza!)
UsuńDzieki za zyczenia Kamphoro! Oby sie spełniły!
Serdecznosci zasyłam!:-))
Oby klientów przybywało szybko. Jajka od zielononóżek są wszak super smaczne. Powodzenia w biznesie i pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTak, te jajka są super smaczne, ale trzeba przynajmniej raz zaryzykowac i kupić żeby sie o tym przekonac. Dlatego mam nadzieje, ze ci co już od nas kupili, nie raz wrócą po wiecej.
UsuńDziekuję za dobre słowo Owieczko! Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-))
Jestem spokojna. Myślę, że wszystko będzie dobrze, skoro macie już klientów i nawiązaliście sporo nowych kontaktów, to idzie według planu, nawet jeśli go nie ma : ) Też żałuję, że mam do Was kawałek !
OdpowiedzUsuńOby rzeczywiście ci klienci wracali do nas i mówili o naszych jajkach swoim znajomym. To najlepsza reklama, gdy ktos zaufany przekona sie sam na sobie, ze cos jest naprawdę dobre a potem opowiada o tym swoim znajomym.
UsuńWielka szkoda, ześ tak daleko Łucjo! Ale ufam w dobre wiatry i w to, ze kiedys przybędziesz tu i poczestuję Cię na powitanie ogromną jajecznicą ze skwarkami!:-))
strasznie żałuję żeście tak daleko! kupuję tylko jajka z takich hodowli i ostatnio miałam problem bo właśnie kury w zaprzyjaźnionym gospodarstwie się nie niosły. A więc mam w zanadrzu gospodarstwo spokrewnione z tym pierwszym i tak łatam dziury jak nie z jednego to z drugiego ... wszystko w efekcie i tak zostaje w rodzinie :)
OdpowiedzUsuńmyślę, że jeszcze kilka wypadów na targ... kilka nowych kontaktów... i coraz rzadziej będziecie zmuszeni wyjeżdżać poza granice gospodarstwa :)
Och, ja też bardzo żałuje Emko, ześ tak daleko! Na pewno Twoim dzieciom bardzo by zielononózkowe jajka smakowały.
UsuńChciałabym właśnie tego, by to ludzie do nas przyjezdżali i tu na miejscu kupowali, bo każda taka wyprawa na targ to dla nas wielka wyprawa, no i dezorganizacja całego dnia!
Pozdrawiam Cię serdecznie!:-))
Wiem cos z tego sprzedawania jajek na targu:) Sami sprzedajmy jajka na zieleniaku w Przemyślu klijenci polecaja nasze jajeczka znajomym i mamy caly czas stalych odbiorcow. Niektorzy to po 100szt tygodniowo biora:) interesik sie kreci hehe pozdrawiam Jonatan:)
OdpowiedzUsuń100 jajek to prawie jednego dnia zniosą.
UsuńJonatanie! Jak to dobrze, ze sprzedajesz jajka na targu w Przemyslu a nei w Rzeszowie, bo byśmy sobi wzajemnie robili konkurencję.
UsuńJak daleko mieszkasz od Przemysla? Pytam dlatego, bo jednak koszty dozjazdu w tę i wewtę nie powinny przewyzszać zysków.
Życze Ci dalszych sukcesów w handlu i pozdrawiam kolegę-farmera!:-)
Zofijanko! Jeszcze daleko nam do stu jajek dziennie! Ale im cieplej bedzie na dworze, tym ich ilośc będzie większa!:-))
UsuńMyślę, że powoli, powoli i się rozkręci. Poczta pantoflowa najlepszą reklamą. Zadowoleni przyciągają następnych.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że w okresie braku mleka lub jego małych ilości, wzrasta ilość chętnych. Najgorszym czasem są dla mnie wakacje, gdy sklepy bardzo ograniczają zamówienia ( wyjazdy urlopowe, mniej klientów ), a ja mam szczyt mleczności kóz!
A nie ma jakichś blogowiczów z okolic Rzeszowa? Można by rozhulać internetową akcję :)
Trzymam kciuki!
Będzie dobrze!
Oby własnie tak było, jak mówisz. Niech sie ludzie jedni od drugich zwiadują i przybywają do nas wielką falą!
UsuńA co do blogowiczów z okolic Rzeszowa, to nie znam niestety nikogo. Może jednak ktos z nich podczytuje mnie po cichu i odezwie sie teraz? Bardzo bym się cieszyła!:-)
Dziekuję Madziu za życzliwe słowa i życzenia!
Ściskam mocno!:-))
Tablica była super- wspaniały pomysł.
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa, jak zakończył się Wasz jajeczny interes ?
Tak przypuszczałam, że nie udało się Wam sprzedać takiej ilości jaj.
Jajka dostarczyłam głównemu odbiorcy. Co nieco teściowa dostała też w prezencie. Niech Jej na zdrowie będzie.
Powoli interes się rozkręci, tylko trzeba dopasować się do wymogów rynku i zdobyć stałych odbiorców. To potrwa, zanim ludziska się zwiedzą i przyzwyczają. Sporo ludzi nie ma pojęcia co to za jajka.
Tak sobie myślę, że może piątek byłby lepszym dniem, bo handel trwałby dłużej.
Przy okazji kupiłam sobie pyszne masło, tylko rzepa mi umknęła, ale przyjadę jeszcze na ten rynek, bo tam zatrzęsienie towaru.
Gdyby nie ten stary cmentarz w pobliżu to już stałaby tam galeria handlowa.........
Tęcze widziałam- wszak sąsiadkami jesteśmy. U nas też padał deszcz- pewnie z tej samej chmury..
Mam dobry przepis na majonez...
Kapustę kiszoną zalewa się solanką ( woda z solą ), tak by była przykryta. Wtedy się nie psuje ( sprawdzone ).
Coś mi się zdaje, że niedługo znowu się spotkamy na bazarku...
Buziole
Co do tablicy, to była ona moim pomysłem! Cezary chce jeszcze wydrukowac wizytówki, żeby indywidualni odbiorcy mogli sie z nami kontaktować telefonicznie lub mailowo.
UsuńOch, Zofijanko! Z całego serca zycze, by odbiorcy moich jajek jedli na zdrowie i ze stale wzrastajacym apetytem!:-)
Na tym targu rzeczywiscie można dostać wiele ciekawych produktów. Widziałam nawet człowieka, który sprzedawał oskubaną kurę! Ktos inny miał w słoikach kwas buraczany.A baby trzymały w koszach świeżą śmietanę, masło i mleko. Też widziałam to stoisko z rzepą i miałam zamiar troche jej kupic, ale w końcu zapomniałam.
Też widziałaś tą cudna tęczę?! Napatrzeć sie wprost nie mogłam i żałowałam, że nie wzieliśmy na spacer aparatu fotograficznego.
Ciekawa jestem Twojego przepisu na majonez! Wydawać by sie mogło, ze ukręcenie go jest takie proste, ale przecież nie zawsze tak samo dobry sie udaje!
Dziekuję za radę dotyczącą solanki. Powoli dowiaduję sie róznych przydatnych na wsi rzeczy, bo jak tu zamieszkałam to byłam po prostu zielona!
Masz rację! Pewnie się niedługo znowu spotkamy czy to na bazarku, czy to na Pogórzu! Gdziekolwiek byśmy sie spotkały, to zawsze sie naszymi spotkaniami cieszę!"-)
Pozdrawiamy z męzem oboje bardzo, bardzo ciepło i dobrego dnia Wam obojgu zyczymy!:-))
My tę tęczę uwieczniliśmy, jednak sądzę, że z Twojej strony była ładniejsza.
UsuńZ całego jajka kręcisz majonez czy tylko z żółtka ?
Ludzie nie mają pieniędzy , dlatego to co mają wiozą na rynek z nadzieją, że uda im się to sprzedać.
Po drodze z rynku przejeżdżałam obok hipermarketu. Tam to dopiero był tłum
Majonez tylko z zółtka robię Zofijanko! Ciekawa jestem Twoich zdjęc tęczy. Pokażesz je u siebie na blogu?
UsuńTak, ludzie nie mają pieniędzy. Na wsi kwitnie wymiana towarowa, ale z pieniędzmi krucho.W sklepach wszystko coraz droższe. No i comiesieczne opłaty za wszelkie rachunki pożerają gros finansów rodzinnych.
Przy hipermarketach tłum...No tak! Łatwo tam auto zaparkowac. Co chwilę jakies promocje. Ciepło w środku. Taka chwilowa namiastka luksusu i zapomnienia o swojej biedzie...A przy wyjściu widać wszystko jak na dłoni. To, ze jedni wyjeżdżają z koszykami wypełnionymi po czubek a inni, z niczym...
Swietny pomysl z ta tablica, mysle podobnie jak Zofijanna moze piatki bylyby lepszym dniem na sprzedaz jaj. Tyle sie slyszy o jajkach od kurek zielononozek, a ludzie ciagle oporni. Napisze jak inni, gdybym miala taka mozliwosc to bralabym od was jaja na kopy.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ze Ania ma zlamana reke. Zycze jej szybkiego powrotu do zdrowia.
Moc serdecznosci przesylam:)
PS.
Olu! Tak sobie pomyslalam, ze moze dobrym pomyslem byloby dac ogloszenie do lokalnej prasy o sprzedazy jajek, albo jakies ogloszenia przed szkolami czy przedszkolami np. w Rzeszowie.
'
W piatki targ dziaął dłużej, ale chyba ludzi jest troche mniej niz w sobotę, bo to normalny dzień roboczy. Trzeba bedzie po prostu pojechac w jakiś piątek i przekonać sie osobiście. Szkoda, że jaja takie łatwo tłukace i w przesyłce w zwiazku z tym drogie, bo bym Ci cała pakę ich przesłała do Chcago!:-))
UsuńBiedna jest Ania z tą złamaną ręką! Ale robi, co moze by przyspieszyc jej regenerację. Odzywia sie bardzo zdrowo!I Wierzy, ze juz w maju będzie mogłą normalnie tą ręką poruszać i pracować. Życzymy jej tego z całego serca!
A co do tych ogłoszeń w prasie, czy nalepianych przed szkołami i przedszkolami, to rmysle, iż zeczywiscie jest to dobry pomysł. Moze i spróbujemy powiesić kilka takich ogłoszeń na próbe. Moze znajdą sie jacys zainteresowani rodzice?!
Serdecznie dziekuje Ci Ataner za ciepłę słowa i rady!
Ściskamy Cię gorąco i duzo zdrowia Wam obojgu zyczymy!:-))*
Uda się, przekonają się, dobre wieści o dobrych wsiowych jajach się szybko rozchodzą :)
OdpowiedzUsuńStaramy sie nie tracic ducha i mocno w powodzenie sprzedaży naszych jaj wierzyć. Mamy nadzieje, ze ludzie raz ich zasmakowawszy wrócą do nas po wiecej.
UsuńPozdrawiam serdecznie Tupajko!:-))
tez żałuję,że tak daleko, bo jajka lubię a moi Siłownicy jedzą je na kopy:)
OdpowiedzUsuńI ja bardzo żałuję! Oj, najedli by sie Twoi mężczyźni do syta zdrowej, pysznej jajecznicy, gdybyście mieszkali blizej Rzeszowa!
UsuńPozdrawiam ciepło Olqo!:-))
Moja miejscowość od Przemyśla jest odalona o 12 km wiec jest nie daleko ;) mieszkam w strone Kalwari Pacławskiej. Juz niestety mam konkurencje z jajkami leghorna ale jak ma sie stalych swoich klijentow to do konkurencj nie ida. Na poczatku byly obawy czy ktos kupi biale jajka ( bylismy pierwszymi ktorzy je na targ wprowadzili) ale pomalutku pomalutku biznes jajeczny zaczal sie rozkrecac. Ludziska na telefon zamawiaja;) A co do kwasu z burakow to tygodniowo sprzedajemy 100-130 litrow ogolnie ja go nie lubie pic ale w domu to pija. Niektorzy klijenci na miejscu wypijaja hehe gorąco pozdrawiam Jonatan:)
OdpowiedzUsuńAch, dwanaście kilometrów to prawie rzut beretem! Możesz wiec jeżdzic na tar codziennie. My mamy ponad czterdziesci kilometrów, wiec z małą iloscią jaj sie nie bardzo opłaca.
UsuńTo wspaniale Jonatanie, ze tak dobrze idzie Ci jajcany biznes! Niech sie kręci jak może! Zycze Ci tego z całego serca!Może i nam uda sie to samo?!
I swietny pomysł z tym kwasem buraczanym! Robicie go w jakiejś beczce? A po ile go sprzedajesz? Ja też uwielbiam kwas buraczany i robie go na własne potrzeby bo jest niesamowice zdrowy...
Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-))
Na targ codzienie jezdzi moja mamusia :) ma swoj stragan i sprzedaje warzywa jajeczka kwas buraczany :) tak kisimy go w beczce i po tygodniu jak jest juz dobry zlewa sie do butelek po wodzie. Kwas sprzedaje sie po 3zl za litr. A co to tych golych kur hihi na targu w Rzeszowie czasami nie byly to goloszyjki? Mam wlasnie parke goloszyjek bardzo ciezko jest je znalezc dzwonilem po jajka do wylegu a pani sprzedajaca miala na zbyciu koguta i dolozyla mi kurke tak wiec stalem sie ich szczesliwym posiadaczem:) sa piekne szyje takie gole bez pior;) Jonatan:)
UsuńA jak z inkubacja jajek zaczynacie juz cos?:) ja wlasnie czekam na wyleg kaczek we wtorek powinny zaczynac. A co do kurczat mam juz nasadzone 4 kwoczki a o dziwo liliputka zasiadla 2 raz w tym roku:) Jonatan:)
UsuńJak załatwie gdziś duża beczkę, to moze też zacznę robic kwas w wielkich ilościach. Co do tych gołych kur, to one były martwe i oskubane! Gotowe na rosół!:-)
UsuńFajnie masz z mamą, że sprzedaje wszystko na swoim straganie! Nie musisz przynajmniej sam jeździc i odrywać sie od roboty w gospodarstwie.
Jeszcze nie zaczeliśmy inkubacji i na razie żadna z naszych kwok sie nie kwoczy.W zeszłym roku zaczęły to robic dopiero pod koniec kwietnia!
Serdecznosci zasyłamy, Jonatanie!:-)
daj mi znać to będę u siebie trąbić na blogu - a jutro (data) w ... można kupić prawdziwe znakomite jaja od blogerki Olgi Jawor.
OdpowiedzUsuńOd tego mamy blogi!
Z całego serca dziekuję Ci Klarko za wspaniałą propozycję pomocy! Przejęłam się tym i ogromnie wzruszyłam!:-))
UsuńBędziemy prawdopodobnie jeździc na targ w piątki, bo wtedy jest tam podobno wiecej ludzi i dłużej wszystko jest otwarte.Ostatecznie dam Ci znać w czwartek co i jak!
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam!:-))))***
Mi juz 2 kaczuchy zasiadly indyczki sie niosa:) a co do kwasu to dobry pomysl zeby kisic na targ :) żur tez mozna ludzie kupuja. Jak macie wiecej miejsca to jakies warzywa na targ zawsze sie cos sprzeda i pieniazki wpadaja:) pozdrawiam Jonatan:)
OdpowiedzUsuńMiejsca za bardzo nie mamy (ot, zwykły stolik turystyczny!), ale mimo to mamy wielką ochotę by wzbogacic nasz asortyment.
UsuńPozdrawiam raz jeszcze i dzięki za dobre rady!:-)
Nie wiem,kiedy u mnie, bo kurnik dopiero "robię", ale tyle schodów po drodze. Teraz myślę jak dziurę w siatce załatać. Wypleść jakiś drut? Matko...ciągle coś...;)
OdpowiedzUsuńpozdrówki :)
Ileż ja sie dziur w płocie nałatałam! Czym sie da! Najczęściej właśnie drutem. Zasłaniałam też dechami i kamieniami. Można też czasem dostać w miejscach gdzie robią siatki do robienia ogrodzeń kawałki jakichś wybrakowanych, bo krzywych siatek. Z nich robi sie najlepsze, bo najmocniejsze wzmocnienia. Przymocowuje sie je drutami z obu stron, jak gdyby łatając, cerując dziurę!
UsuńMasz rację, Tupajko! Ciągle coś nowego wyskakuje! Ale mimo to, nie ma to, jak wieś!:-))
Pisałam już Olgo że daleko ale :)) ja niepoprawna optymistka i mająca przed oczami pewien pojemnik który córka budowała pracowicie do 3 nad ranem na zaliczenie w ASP - zrobić taki pojemnik na jajka by zrzucone z metra wysokości nie potłukły się bez klejenia tylko z kartonu - po wielu jajecznicach młodzież wynalazła taki pojemnik :)) Ale poważniej powiedz mi czy nie można by pomyśleć naprawdę o takim zabezpieczeniu jajek by przetrwały podróż? Poczytałam trochę wysyłają jaja ludzie owinięte w folię bąbelkową priorytet albo autobusem. Ja osobiście to 100 sztuk miesięcznie, może? by mi wystarczyło. Teraz kupujemy ze wsi od kur luzem chodzących mających nawet swój bardzo duży wybieg z trawą porządnie ogrodzony. Ale mnie jest mało, bo też i p. Kazia ma wielu chętnych działkowiczów, czyhających na jej jaja. :) Zadzwoniłam do siostry ona ma do swojej córki zadzwonić, więc ja wiem - ze dwie setki miesięcznie byśmy pewnie brały. Trzeba by opracować sposób transportu i hej miałabym co miesiąc od zielononóżek ekologiczne jajca. :) Co Ty i Twój mąż na to? I ile by to kosztował transport opłacamy my oczywiście.
OdpowiedzUsuńEluś! My na to, jak na lato! A w ogóle to jesteś niesamowita!To cudownie, że chciałabys kupować od nas jajka. Jutro wobec tego pojedziemy na pocztę i dowiemy sie ile by kosztowała przesyłka tak dużej ilości jaj. Dowiem sie też jak to najlepiej zapakować. Jak juz będę wiedzieć wszystko, to dam Ci znać!
UsuńAleż ciekawy ten pomysł Twojej córki na super bezpieczny pojemnik na jajka! Powinna to opatentować i zarabiać na tym!:-))
Eluś! Serdecznie dziękuję Ci za Twoją chęc pomocy w moim jajcanym problemie. Ściskam Cię mocno i do napisania wkrótce!:-))
Olgo, kolega przesyłał jajka w jakichś styropianowych skrzynkach po precyzyjnym sprzęcie elektronicznym (ponoć można też gdzieś kupić takie styropianowe pojemniki. Każde jajko owinięte folią bąbelkową. Tar robili też znajomi gospodarze z Niemiec, ale mieli specjalną skrzynkę drewniana z przegródkami, wypełniona sianem lub wiórkami. Pomysł jest świetny.
UsuńEla jest genialna! Ludzie przesylaja rozne rzeczy, tylko trzeba je odpowiednio zabezpieczyc.
UsuńOlu! Skontaktujcie sie z jakas firma kurierska, nie koniecznie musi to byc Poczta Polska, moze cos doradza.
I reklama, koniecznie reklama - trzymam kciuki za powodzenie:)
Owieczko! Pomysł z sianem i wiórami jest świetny! Mam tego przeciez od groma a folii babelkowej wcale. Spróbuje jajeczka slicznie w sianie i wiórach umościć. tak nawet będzie bardziej po wiejsku i ekologiczniej, prawda?!:-))
UsuńAtaner! Ela naprawdę jest cudowna! Pomysli i zrobi! Niezwykła dziewczyna!:-)
UsuńA co do reklamy, to tak - trzeba sie ogłaszać i rozpuszczać wici, bo przecież to najwazniejsze! Jak na poczcie będzie nieciekawie, to zapytam firme kurierska co i jak.
Dzieki Ataner!:-))
Znowu jestem na końcu:( Fajnie się czyta. I tyle na dziś. Ale jak zawsze serdecznie pozdrawiam i życzę ogromnego zbytu na te zdrowe jajca:)
OdpowiedzUsuńTyle masz teraz zmartwień na głowie Jaskółeczko...A mimo to znalazłaś czas by zajrzec do mnie i wesprzeć dobrym słowem. Z całego serca Ci za to dziekuję i przesyłam mnóstwo ciepłych myśli!***
UsuńOlu, ludzie powolutku przekonują się do zdrowych jaj, ale przede wszystkim ważne jest to, że zmienił się kierunek myślenia o nich, bo kiedyś nakazywano 2 jajka tygodniowo, bo szkodliwe, bo cholesterol, bo ...;cóż może być lepszego od jajka? przecież w nim jest wszystko, potrzebne do życia, w zamkniętej skorupce rozwija się pisklę bez dodatkowego pożywienia, i jeszcze takie od szczęśliwych kur; skoro raz ludzie dowiedzą się o Was, przekonają się, to może nawet sami będą przyjeżdżać; mój sąsiad pakował cały bagażnik jaj i jechał na blokowe osiedle, ale chyba miał już swoich odbiorców, albo może też dzwonił kolejno do drzwi, zawsze sprzedawał wszystko; najważniejsze to rozruszać machinę handlową, potem pójdzie rozpędem; pozdrawiam serdecznie, Olu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie Marysiu! To co zdrowe i niezdrowe, to co modne i niemodne...Jak to sie szybko wszystko zmienia! A człowiek musi miec swój rozum i patrzec co jest dobre dla niego indywidualnie i co do niego przemawia. A jajko? Tak, jak piszesz! Toż to kumulacja najwazniejszych, potrzebnych do zycia składnikow. A jeszcze takie wiejskie, pochodzące z czystych terenów tym bardziej. Oby ludzie to rozumieli i chcieli zmienic swoje przyzwyczajenia. Pozbyc sie leku o cholesterol.
UsuńTen sąsiad, co jeździł z jajkami do bloków musiał mieć tam przynajmniej troche stałych odbiorców. I tak jedni od drugich sie pewnie dowiadywali aż w końcu jechał z pewnoscią, ze będzie miał zbyt na wszystko.Może i u nas do tego wreszcie dojdzie, bo na Podkarpaciu niewielu jest hodowców zielononózek. A smak tych jajek i ich wartosc odżywcza rzeczywiscie mają duza przewagę nad zwykłymi, wiejskimi jajami.
Serdeczne myśli zasyłam Ci o poranku Marysiu!:-))
A ja dopiero dziś z przyjemnością przeczytałam ten tekst i baaaarrrdzo bym chciała te jajeczka spróbować. Może da się jakąś pocztą, kurierem jajczanym, czy jakoś inaczej... Mam teraz nowe marzenie, aby spróbować Waszych jajek a marzenia się spełniają, więc spoko.
OdpowiedzUsuńBuziaki! :)
Gosiu, chętnie spełnie Twoje jajeczne marzenie! Wkrótce będę przygotowywać do wysyłki jajka dla Eli. Radziłam sie wczoraj na poczcie, jak to zrobić. Jesli dojdą do niej bezpiecznie, to będę mieć odwagę rozwijac dalej taka formę sprzedaży.Dam Ci znac wówczas co i jak i jesli nadal będziesz zainteresowana, to nastepna paczka jajcana poleci do Ciebie kochana!
UsuńOdbuziaczkowuję gorąco!:-))
Hura!!! Olgo, super wiadomość! Czekam na wieści. Wezmę dla Mamy i Teściowej, dla siebie, dla koleżanki, hura!!
UsuńTo wspaniale Gosiu!!!Dziekuję Ci za taki cudowny entuzjazm. I ściskam Cię mocno, mocno!:-)))
UsuńNo i ja na sam koniec dotarłam.Olgo życzę udanego interesu i trzymam kciuki za paczusie.Mam nadzieję,że jajucha dotrą na miejsce całe i pyszne.Pozdrówka zasyłam.
OdpowiedzUsuńU mnie zaczął się generalny remont kurnika .W kwietniu przywiozę Zielononóżki aż z pod Gniezna,ale w końcu je znalazłam i strasznie jestem tym faktem ucieszona!!!!
Życze Ci Brydziu byś miała duzo pozytku i radosci z hodowli zielononóżek. To obok czubatek polskich jedyna tak naprawdę czysto polska rasa. Musimy patriotycznie rozwijac hodowlę tego, co polskie, bo zaleją nas ptaszyska mutanty z Hameryki!
UsuńŚciskam Cie gorąco i usmiech zasyłam!:-))
Ślę pozdrowienia dla Olgi i Cezarego, całusy dla Zuzi, mruczków oraz dla kóz i drapaka dla kurek zielononóżek. Cieszę się, że jajcany interes się rozkręca, właśnie jestem w potrzebie jajcanym. Córeczki pożarły większość jajek. Justyna twierdzi, że woli jajka niż mięso. Tęsknię za Wami. Pa
OdpowiedzUsuńKochana! Jak jestes w potrzebie jajcanej, to po prostu przyjezdżaj do nas na Pogórze po nowy zapas. Pogoda sliczna od rana!
UsuńMy tak jak Justyna tez wolimy jajka niz mięso. Prawie wcale juz go nie jadamy. Natomiast jajka wcinamy na sto pięćdziesiąt sposobów. Ostatnio bardzo nam smakuja w sosie musztardowym czy czosnkowym! Przyjeżdżaj więc na jajcaną ucztę i w ogóle na miłe sercu, ciepłe spotkanie!
Dziękujemy, ze napisałas! Całusy zasyłamy i gorące uściski!:-)))