Pracowity mieliśmy ubiegły tydzień. Jak
zawsze, gdy jest pogoda. Jak zawsze, gdy przychodzi wiosna i nie chce się
człowiekowi już siedzieć w domu. Coś go pcha do czynu, do słońca, świeżego
powietrza i przestrzeni. Do wytężonej roboty aż do bólu wszystkich mięśni i do
kolejnej satysfakcji, że znowu dało się radę zrobić tak wiele. A także do
następnego westchnienia - „Jak właściwie
damy radę wykonać całą tę konieczną resztę? Ten ogrom, który czeka, aby wziąć
się z nim za bary…?
Teraz na dworze szaro, mokro, chłodno. Ale
to dobrze. Taki czas jest odpoczynkiem rolnika. Jest też momentem zwolnienia,
nabrania nowego oddechu i dystansu do siebie i pewnych spraw. W duszy spokój.
Wyciszenie. Trwamy w tej bezpiecznej cichości i nigdzie nam się nie śpieszy.
Sprzyjamy swoim duszom dając im możność swobodnego rozprostowania skrzydeł i zanurzenia
się w uwolnioną od jakiegokolwiek przymusu i ciężkiej troski chwilę.
Wieczorami popijamy z lubością ukręcony własnoręcznie, gęsty jak krem ajerkoniak. Jego zamszowy, delikatny smak sprawia, iż pomrukujemy niczym niedźwiedzie, które dobrały się do miodu. Przymykamy oczy z rozkoszą. Delektujemy się tą słodką mgiełką, która osiada pieszczotliwie na języku, rozgrzewając wnętrza i dodając oczom blasku. Wnikają w nas czule te słoneczne, radosne krople i magia pachnacego wanilią, żółciutkiego deseru. Rozleniwieni jak koty, zawieszeni w bezczasie, nie myślimy o tym, co przedtem i potem.
Wieczorami popijamy z lubością ukręcony własnoręcznie, gęsty jak krem ajerkoniak. Jego zamszowy, delikatny smak sprawia, iż pomrukujemy niczym niedźwiedzie, które dobrały się do miodu. Przymykamy oczy z rozkoszą. Delektujemy się tą słodką mgiełką, która osiada pieszczotliwie na języku, rozgrzewając wnętrza i dodając oczom blasku. Wnikają w nas czule te słoneczne, radosne krople i magia pachnacego wanilią, żółciutkiego deseru. Rozleniwieni jak koty, zawieszeni w bezczasie, nie myślimy o tym, co przedtem i potem.
Lecz to "potem" przyjdzie i ogarnie nas swoim zachęcającym do działania serdecznym wirem. Zaraz znowu jakiś promienny poranek, jakiś
ptaszęcy śpiew, czy powiew ciepłego wiatru wygoni nas z domu. Za dzień, może
dwa pójdziemy znów do przodu, ogarniając sukcesywnie to, co jest do ogarnięcia.
Nadlecą ptaki przypomnienia o tym, co konieczne, pilne, na nas dwoje zdane.
Trwanie zamieni się w dzianie. Polecimy! Ale jeszcze teraz przytrzymujemy z
lubością i wdzięcznością tę senną, opiekuńczą porę niepogody.
A przecież nawet, gdy pozornie nic się nie
dzieje, to dzieje się tak wiele. W ogrodzie kiełkują trawki, kwiatki i
krzaczki. W głowie nowe myśli, marzenia, tęsknoty…Wkrótce je powitamy. Zagadamy
do nich przyjaźnie. Wyjdziemy do lasu i na pole. Pochylimy się wdychając oszałamiający
zapach ziemi, podziwiając w maleńkich kwiatuszkach ich wspaniałą wiarę w moc
odrodzenia, w niczym niezachwiane prawo istnienia w ich odwiecznych zakątkach. Popatrzymy na
nabrzmiałe pąki listków brzozy. Zaraz ubiorą drzewa w romantyczne, jasnozielone
woalki nowej nadziei. I droga śródleśna tak bezlitośnie rozjeżdżona ciężkimi traktorami zarośnie
świeżą, nieulękłą trawą. A w głębokich, wypełnionych wodą rowach zaroi się od
żab i kijanek. Natura ukoi rany. Upiększy po swojemu rzeczywistość. Doda jej
blasku, miękkości, lekkości i sensu. Bo to zawsze przychodzi o swojej porze. Mimo i ponad
wszystko.
Dzianie i trwanie zamieniają się miejscami.
Mglistość i wyrazisty błękit nieustannymi falami przepływają przez codzienność.
Otulam się w ciepły sweter. Myślę o bliskich mi, przyjaznych osobach. O tych,
które znam już długo i o nowopoznanych, których szczere, pełne wrażliwości
uczucia i myśli splatają się z moimi. Są osobnymi a przecież sąsiednimi, a
nawet przenikającymi się krainami empatii i sympatii. Nawet, gdy milczymy
przysypani swymi zmartwieniami czy pyłem niemocy niczym płaszczem starych liści, to pod spodem jesteśmy ci sami. Pamiętamy i czujemy
nasze wzajemne ciepło, więź, ufność…Nawet, gdy nie wychylamy jeszcze spod ziemi
zielonych łodyg i listków, to trwamy, wiedząc o sobie, śląc życzliwość i wiarę…A
gdy słońce zalśni mocniej, feerią jasnych barw ożywi się przestrzeń dookoła.
Popędzi ku nowemu dzianiu zieleń i nas. Życie rozświetli się całą mocą. Mimo i ponad wszystko...
Jak Ty Olgo umiesz wszystko tak pięknie ująć w słowa. Tak! "Życie rozświetli się całą mocą. Mimo i ponad wszystko...". Właśnie urodziły mi się pierwsze jagnięta. Już się rozświetla.
OdpowiedzUsuńBardzo gorąco Was pozdrawiam. Chętnie posiedziałabym z Wami przy tym pięknie żółtym trunku.
Tak Owieczko droga! Cud narodzin rozświetla wszystko! Nadaje nowy sens i precz wygania stare niepokoje oraz przyszarzałą codzienność! A wszystkie maleństwa są tak niewinne, rozczulające, cudne po prostu. Nawet młode roslinki, niesmiało wychylajace sie spod ziemi. A jagnieta? Wyobrażam sobie Twoje wzruszenie i przejęcie!
UsuńPisząc o smaku naszego zółtego trunku i opowiadajac o towarzyszących jego saczeniu doznaniach miałam na mysli to własnie by w ten sposób także wypic go wirtualnie, w towarzystwie tak ciepłych, jak Ty osób!***
:):):) wajeczonka... mniam...najlepszy specyfik na mokry wiosenny przerywnik. Słoneczko Wam podsyłam.... czas na dalsze dzianie się:)
OdpowiedzUsuń"Wajeczonka"?! Nie znałam tego słowa a przeslicznie mi ono brzmi. Muszę sobie zapamietać, bo to takie bardzo słowiańskie!
UsuńU nas słonka nadal niet! Lało całą noc i nadal kapie. Ale nie martwie sie tym wcale. przyjdzie czas i na słonko!
Serdecznosci zasyłam gorące Jaskółeczko!:-))***
U nas jajka to wajca:) stąd wajeczonka, albo wajczónka
UsuńAcha! Ciekawe jest pochodzenie nazw. Człowiek całe zycie dowiaduje sie czegoś nowego i interesującego. Dzieki Jaskółko!:-)
UsuńPrzypomnialas mi wlasnie, ze mam jeszcze cwiartke spirytusu i powinnam w koncu ukrecic ten kogel-mogel.
OdpowiedzUsuńBuziaczki :***
Kręc Anusiu, kręć albowiem lepsze to niz wszystkie słodycze i przysmaki sklepowe. A tak przyjemnie ciepło potem. Błogo i słodko w duszy...
UsuńCałusy o poranku zasyłam z nadal deszczowego Podkarpacia!:-)***
Olu, jak ja lubię Ciebie czytać. To taka chwila wytchnienia w tym szalonym świecie :)
OdpowiedzUsuńStąd daleko do tego szalonego świata i staramy sie o niego zahaczać tak rzadko, jak tylko sie da. Nie masz to jak spokój, cisza, deszczyk spokojnie szemrzący za oknem i taka chwila zatrzymania przed wielkim dzianiem.
UsuńZycze Ci kochana Beatko by Cie te sprawy urzedowe juz nie gnębiły wiecej i bys szybko uporałą sie z tym, co Cię męczy a potem usiadłą spokojnie i westchneła z ulgą patrząc, jak juz wszystko sie uładziło, wyciszyło, sporzadkowało!:-))***
odetchnęłam z lubością po przeczytaniu tego posta ... jakie piękno może kryć się w prostocie... trzeba je tylko zauważyć...wydobyć ... i ubrać w słowa. Jesteś w tym genialna :***
OdpowiedzUsuńTrzeba jednak mieć też czas na to zauważenie i spokój w duszy - a o to zawsze najtrudniej. jednak gdy juz zdarzy sie taka chwila, to celebrować ja trzeba, cieszyc się nią jak dziecko. A potem serdecznie wspominac, gdy juz dzianie człowieka w swe skrzydął potęzne znowu zagarnie!
UsuńŚciskam serdecznie Emko i dobrych chwil z całego serca życzę!:-)***
Warto sie zatrzymac i spojrzec na codziennosc Twoimi oczami Olu, bez pospiechu ot tak, naturalnie i prawdziwie.
OdpowiedzUsuńZdjecie kotow mnie urzeklo.
Serdecznie Was pozdrawiam:)
Chciałam pokazać taki frament spokojnej, zwykłej rzeczywistości, kiedy nawet niepogoda ma sens a człowiek docenia czas chłodu i deszczu. Bo wszystko jest potrzebne - i słońce i deszcz i wiatr. Awers i rewers. Intensywne kolory i szarosć.Tylko w zetknięciu ze soba nabieraja one znaczenia. i zawsze jest obietnica odmiany, bo przecież wszystko żyje, pnie sie ku odrodzeniu. przyroda, nasze dusze i marzenia.
UsuńGorące usciski zasyłamy Ci Ataner i duzo dobrych, niespiesznych chwil Tobie i P. z całego serca zyczymy!***
...dacie radę, wszak nie robicie nic z przymusu, działacie sercem...:)
OdpowiedzUsuńOdnoszę też wrażenie, że panuje u Was prawdziwa harmonia; jest czas na pracę i czas na odpoczynek, wyciszenie...i tak trzymać :)
Serdeczności:)
Hmmm...Czasem przymus tworzy sie przez to, że cos nalezy wykonac juz teraz, bo pogoda sprzyja a jutro zapowiadaja deszcze a poza tym na jutro zaplanowanych jest tyle innych rzeczy, że nie zdązy sie ze wszystkim. Ale tak, poza tym jest raczej harmonia. W końcu w poszukiwaniu tej harmonii, spokoju i odcięcia od cywilizacji przeprowadzilismy sie na wieś.Byleby zdrowie sprzyjało, to człowiek ze wszystkim sobie poradzi...
UsuńCiepłe pozdrowienia zasyłam Ci Meg z nadal deszczowego przysiółka!:-))
Oleńko, Ty to potrafisz zaczarować rzeczywistość słowami :)) Do tego piękne zdjęcia, koty, ciągnik czekający, żeby go odpalić i ruszyć do pracy .....
OdpowiedzUsuńA u nas wychodzi słońce po deszczowej nocy i poranku, niech i do Was również dotrze :)
Słowa mają swoja melodię. Piszę tak, jak mi w duszy gra albo nie piszę nic, gdy w duszy okopy, szańce i góry nieprzebyte...
UsuńPewnie i do nas dotrze wreszcie to słonko. Idzie sobie ono powoli, podspiewuje pod nosem zaglada w serca Pomorzan i Wielkopolan. Do nas dotrze pewnie po południu lub jutro rano i znowu roszy z kopyta tutejsze dzianie oraz warkotliwy jak smok ciagnik!
Lidko!Ściskam kciuki by było u Was z każdym dniem coraz lepiej!:-))***
Mi to sie najbardziej traktorek podoba:) a jak tam biznesik jajeczny? A ja mam juz w tym roku pierwsze legi z pod kwoki jest juz leghornik i aracuana i sie jeszcze kluja;) serdecznie pozdrawiam Jonatan:)
OdpowiedzUsuńTen traktorek i nam sie podoba. Mamy go od zeszłego roku i dobrze nam słuzy ten mały, zielony "capek" z przyczepką! A co do biznesu jajecznego, to idzie ostatnio całkiem dobrze głownie dzięki bliskim i zyczliwym nam osobom znanym z bloga. Za co jestem im niezmiernie wdzieczna!
UsuńCieszę się, że dobrze idzie Ci Jonatanie wyleg kurcząt. Przypuszczam, iz jestes gospodarzem całą gębą, rolnikiem z dziada pradziada i masz takie doświadczenie i wiedze, jakiej my jeszcze długo a moze nigdy mieć nie bedziemy. Ale cieszymy sie tym, co mamy i dobrze życzymy tym, którzy daja radę prowadzic gospodarstwa i cięgnąc z tego jakieś dochody. Oby wiecej takich, to moze rolnictwo polskie podniesie sie w koncu z zapaści!
Pozdrawiamy serdecznie!:-)
Domowy ajerkoniak-pyszności! Ja sobie popatrzę, bo przez najbliższy rok alko przyjemności odpadają na rzecz dzidzio przyjemności :-)
OdpowiedzUsuńcieplutko pozdrawiam
Za to potem, jak już wykarmisz dzidzię i będziesz mogłą wrócic do dorosłych przyjemnosci to wszystkie smaki wydadzą Ci sie jeszcze wyrazistsze, lepsze niz kiedykolwiek! Wydaje mi się, ze czasem kazdemu przydaje sie tak iczas dobrowolnych wyrzeczeń, alby potem lepiej docenic to, co się ma! Ponoć nie ma to jak kilka dni głodówki na sokach warzywnych. czekam w zwiazku z tym na lato i na dostepnosc tychże warzyw.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie i cieszę się, ze zaglądasz do mnie!:-))*
Olu, jeden, dwa goździki na butelkę "wajeczonki", daje cudnego aromatu; kiedyś poczęstowałam Haneczkę z "góry" takim napitkiem, przypadkowo goździk trafił do jej "lufeczki", bidula, myślała, że to mucha , zobaczyłabyś jej minę i oczy; dobry czas, deszczowy, ciepły, wody przybywa, pąki nabrzmiewają, trawa zielenieje, a my odpoczywamy po urazach słonecznego tygodnia, kiedy to z nagła wszyscy poczuliśmy zew ziemi; no właśnie, jak rozwija się biznes jajeczny? odpisz Jonatanowi, ja przeczytam; serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńPrzepikowałam pomidory, okazało się, że mam ich 5 rodzajów, a miało być mniej sadzonek; przymierzam się do próby posadzenia trochę pod dachem chatki, tak jak sadzą gospodynie przy budynkach, pod dachem.
Och, na pewno nastepnym razem (gdy juz wysączymy obecną wajeczonke) dodam wobec tego ze dwa goździki. Tylko pewnie z goździkami powinno to jakis czas w spokoju postać i naciągnąć aromatem?
UsuńTeż odpoczywacie? No własnie! Człowiek trochę w ogrodzie poszalał aż zakwasów silnych dostał a wieczorem z ledwoscią pod prysznic właził! Na szczęście bóle tego typu szybko mijają i gdy wróci słonko przystapimy z zapasem nowych sił do dalszych robót. Z tego, co widze za oknem, to chyba słonko dzielnie usiłuje sie przecisnąc miedzy chmurami.
O jajkach napisałam Jonatanowi, ale powiem Ci, że jest teraz na tyle fajnie z odbiorcami (wysyłamy jajka pocztą), ze nawet nie musimy na razie jeździc na targ!:-)
Też słyszałam o tym sposobie sadzenia przy budynkach, pod daszkiem. Mu mamy takie miejsce od strony południowej, gdzie powinny dobrze rosnac wszystkie ciepłolubne warzywa. A jesli uda sie nam tam jeszcze postawic tunel foliowy, to powstanie cos w rodzaju małej szklarenki. Och, to jeden z miliona pomysłów! Co uda sie z tego zrealizować, czas pokaze!
Marysiu!Uściski serdeczne zasyłam i ciepłę mysli!:-))
Wymiana Olgo wymiana, niech ci którym się już nie chce, wymiatają do miasta tu są same dla nich same cuda a pieczone gołąbki wpadają same do gąbki. :)) Niech nowi z otwartymi umysłami i sercami otwartymi na tę ziemię, na to piękno, zasiedlają pozostawione: "nie chce mi się, nie opłAca się, dajcie nam dopłAty bo się nie opłAca z silnie przeciągniętym a. :)
OdpowiedzUsuńGdy jadę na wieś do rodziny i słyszę od dzieci kuzynki co na gospodarstwie zostali, to jojczenie, to prostu nie jadę tam już więcej.
Bardzo podoba mi traktorek mały i na pewno silny? Lubię urządzenia mechaniczne zawsze miałam do nich serce. :)
A ajer koniaczek miam też bardzo lubię, ale dawno już nie robiłam.
Dobrych myśli moc ślę tam, gdzie wasze serca wspierają ten cudny świat
Rzeczywiście, my miastowi inaczej patrzymy na rzeczywistośc wiejską. Byle co nas zachwyca, zastanawia, zdumiewa. Mamy w sobie duzo entuzjazmu i dziecięcej ufności w realizację marzeń. Jednak miejscowi mają doświadczenie, rozsądek, ogromną wiedzę, tradycje, oparcie w miejscowej społeczności i obyczajach. Narzekają, bo rzeczywiscie ciezko teraz wyzyc z ziemi. Wielu młodych rolników zmuszonych jest wyjezdżać do pracy za granicą, żeby było tu z czego zyć. Polityka naszego państwa też nie pomaga w polepszeniu tej sytuacji a liczne dopłaty z Unii demoralizują i tak już nadwatlone ego. Na wsi cięzko o pieniądze, łatwo natomiast o towary. Jednak towarami nie da sie zapłacić za prąd, gaz, opłacić podatki...Wokół tyle ugorów a jeszcze dwadzieścia lat temu wszędzie rosły łany pszenicy i zyta. Wszystko jednak tak duzo kosztuje - począwszy od maszyn rolniczych, paliwa do nich a skończywszy na nawozach.
UsuńNasz traktorek rzeczywiscie jest dośc silny a do tego niezwykle przydatny. Mój mąz sam go wyremontował a sam remont był dla niego duża frajdą.
Ajerkoniaczek ostatnio zrobilismy kawowy. Ogromne MNIAM!
Dziekujemy za Twoje dobre myśli Elu i odwzajemniamy sie tym samym!:-))*
Traktorek napewno silny(mały ale byk;p) A do mnie dzisiaj wpadl dziadek w odwiedziny i przyniósł w kwoczki. Juz mam ich 6 podsadzonych po wszystkich kątach hehe Myśmy zakupili w tym roku traktor c360 bo nasz c330 juz wiekowy i z orką mu ciezko:D serdecznie pozdrawiam Jonatan:)
OdpowiedzUsuńTraktorek jest wystarczająco silny, jak na nasze potrzeby. Najbardziej przydał sie dotąd przy zwózce drzewa z lasu. Poza nim mamy jeszcze jeden - taki, za którym się chodzi i można do niego przyłaczyć rózne pozyteczne ustrojstwa typu brony, kosiarka itp. Wszystkiego się powoli uczymy.
UsuńFajnie, ze masz dziadka na wsi Jonatanie. Na pewno zna wiele ciekawych opowieści z dawnych lat!
Pozdrawiamy wieczornie!:-)
Czyżby ten co za nim sie chodzi to ursus "Dzik"?Ja mam jeszcze glebogryzarke 6km bardzo fajny sprzecik pod tunel lub grzadki;) pozdrawiam Jonatan:)
OdpowiedzUsuńNie, to nie Dzik Jonatanie, tylko stary, niemiecki traktorek z silnikiem Simpsona (ma nawet osprzęt do odśnieżania!).
UsuńPozdrawka!:-)
Piękny post... Jest w nim ta słodycz ajerkonaiaku i lekki wiosenny wiatr... :), podziwiam... :)
OdpowiedzUsuńWiosna ma rózne smaki - od cierpkiego, jak niedojrzałe owoce do słodkiego, jak spływające sokiem pomarańcze. A ajerkoniak swoim kolorem i głebią pieści zmysły zmeczonych wiosennym przyspieszeniem i słońcem farmerów.
UsuńPozdrawiam ciepło Abi!:-))
Czytam Cię Olu zawsze z radością, u Ciebie i u siebie i cieszę się Tobą i cenię sobie Twoje przemyślenia. Ilekroć spotykamy się w blogowym świecie, mam wrażenie jakbyśmy się znały od lat...
OdpowiedzUsuńUśmiecham się do Ciebie:-)
Bardzo mi miło Basiu, że tak dobrze odbierasz moją osobę. Płynie między nami strumyczek wrazliwych uczuć, uwag i przemysleń.A ja coś takiego ogromnie doceniam!
UsuńMoc uścisków Ci zasyłam i zyczenia dobrego końca tygodnia! (a słonko świeci na całego, to na pewno będzie dobry):-))
Ja dzisiaj popracowałam i głowa mi się kiwa, Iśko przysypia na krześle. Upoiła nas wiosna.. Coraz więcej pracy i coraz mniej czasu.
OdpowiedzUsuńDwa dni temu znalazłam przepis na jajokoniak, a tu Ty już gotowy serwujesz.
Ściskam Was serdecznie, buziole zasyłam.
Od wczoraj i u nas z powodu cudnej pogody znowu zaczęła się kołomyja roboty na dworze. A wieczorem to samo, co i u Was - człowiek półprzytomny,krzyże bolą i nawet w łózku nie wiadomo, na który bok sie obrócic, by jakoś do rana wyleżeć! Gębusie opalone na czerwono a u mnie znowu masa piegów wyskoczyła!
Usuń(Ajerkoniaczek na szczęście lekko koi boleści:-))
Całujemy Was kochani mocno, mocno i duzo sił do wiosennych działań zyczymy!:-))
Macham do Ciebie bukiecikiem fiołków, co pod gruszą wyrosły!
OdpowiedzUsuńCzarodziejska grusza! Codzienne, cudne, wiosenne widoki i kolory! Madziu! Dziekuję za Twój usmiech w fiołkach i odmachuję kłosami wielobarwnych traw, które u mnie się pod płotem pojawiły!:-))
UsuńOlgo świat widziany Twoimi oczami jest piękny i pełen poezji.U mnie ostatnio słonka brak więc skrzydła mi opadły,a już było tak pięknie.Kwiatki powychodziły z ziemi ,latałam z grabiami i haczką dokoła obejścia.Można by powiedzieć już słyszałam kury w kurniku i cieszyłam sie jak dziecko przy pracach ,a teraz mokro,zimno...jakoś oklapłam.Trzeba jednak wziąć się w garść i wszystko doprowadzić do porządku bo maluchy jakby to nie brzmiało w drodze.Więc kurnik na czas muszę skończyć. Pozdrówka i ciepełka życzę i Tobie i sobie przy okazji.
OdpowiedzUsuńCzas zatoczył koło...Gdy pisałam ten post było pochmurno, mokro i zimno. Potem przez kilka dni słonecznie. A teraz znowu niepogoda. Czas na wzięcie oddechu i odpoczynek przed nastepnym trudem. Na pewno Brydziu pieknie wyremontujesz kurnik i wszystko będzie na czas.
UsuńCiepły usmiech Ci zasyłam!:-))
Pieknie to ujęłaś, Olgo! A ta budzaca się do zycia przyroda niech doda nam sił i zapału do naszej dalszej codziennej pracy, której nigdy nie ma końca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie serdecznie
To prawda, praca nigdy nie ma końca. Ale na szczęście, czasem jest niepogoda i mozna trochę odpocząc. Tak, jak teraz właśnie, gdy znowu pada a stalowe niebo zapowiada, że ten deszcz trochę potrwa.
UsuńI ja zasyłam Ci serdeczne pozdrowienia Amelio!:-))
Po tylu komentarzach nie wiem co napisać, więc uśmiecham się do Ciebie wiosennie. Pa
OdpowiedzUsuńDziekuję Ci kochana Łucjo za uśmiech i po prostu cieszę się, że się odezwałaś!:-))
Usuńno i przywędrowałam i tutaj... bardzo się cieszę tak tu pięknie, cicho i spokojnie...
OdpowiedzUsuńzostaję :))
Witaj Basiu w tym cichym zakątku pod tym samym niebem! Miło mi, ze chcesz tu zostać!:-))
Usuń