środa, 5 marca 2014

My, internetowi…





   Czy zastanawialiście się czasem, jak patrzą na nas, internetowych entuzjastów (by nie powiedzieć maniaków!) ludzie nie zainfekowani pędem ku wirtualności? Czy rozmawialiście kiedyś z kimś, kto podchodzi do naszej pasji wyjątkowo sceptycznie a nawet niechętnie?
   Mnie coś takiego spotkało wczoraj. Byliśmy z Cezarym z wizytą u mieszkających około kilometra od nas sąsiadów. To sympatyczne małżeństwo - Elżbieta i Wacław. Oboje lekko po sześćdziesiątce, pełni jednak werwy i poczucia humoru, potrafiący rozmawiać nieomal na każdy temat, lecz do wielu spraw mający jednak bardzo konserwatywne podejście.

   A więc powrócę teraz wspomnieniem do wczorajszego wieczoru...Otóż siedzieliśmy w miłym, kilkuosobowym gronie i swobodnie rozmawialiśmy, radośnie ucztując w ostatni dzień karnawału, żartując i o swoich sprawach opowiadając aż w pewnym momencie został poruszony temat uzależnienia od Internetu i znajomości internetowych.

- Rzadko ostatnio wchodzę na Internet – dość apodyktycznym głosem oświadczyła Elżbieta – Bo zauważyłam, że to straszny zjadacz czasu. Narkotyk, który ogłupia i robi z mózgu papkę! W niczym nie lepszy od telewizji!

   Na taką wypowiedź nie mogłam pozostać obojętna i zabrałam głos w tej sprawie, mimo, iż coś mi podpowiadało, by siedzieć cicho i się nie wychylać. Czemu? Bo jestem w ogóle cichą, zgodną osobą i nie lubię rozmawiać z kimś, kto wypowiada się moim zdaniem  tak autorytatywnie, że wręcz zamyka usta rozmówcom. Ale w końcu, nie wypadłam przecież sroce spod ogona. Temat ten mocno mnie obchodzi i co nieco do powiedzenia w tej kwestii jednak mam.

- Wszystko przecież zależy od tego, co robimy w Internecie. Czy jest to rozrywka bierna, jak telewizja, czy czynna. Czy rozwija nas, czy uwstecznia. Przecież Internet to nie dość, że skarbnica pożytecznych informacji, to także możliwość poznawania wielu interesujących ludzi, rozwijania swoich pasji, pokazywania swych osiągnięć międzynarodowej publiczności a wreszcie sposób zarabiania pieniędzy! – powiedziałam, starając się nie przejmować ironicznym uśmieszkiem Elżbiety.

- Tak się tylko mówi, jak się chce usprawiedliwić swoje uzależnienie! A ja tam swoje wiem! Widziałam jak mój syn godzinami przesiadywał przed monitorem i za żadne skarby świata nie dawał się od niego odciągnąć. I niby mówił, że robi coś ważnego. Reklamy i promocje. Ale z tego, co widziałam to po prostu całymi dniami grał w te durne strzelanki! A co do znajomości internetowych, to cóż mi z tego, że zna się kogoś na przeciwległym końcu świata. Przecież w razie czego taki ktoś w niczym człowiekowi nie pomoże. Ma swoje życie i interesy! – parsknęła Elżbieta i popatrzyła wyzywająco, myśląc, że zmiażdżyła mnie zupełnie swoją retoryką.

- Oj tam! Oj, tam! – zaśmiał się jej mąż Wacek – Tak mówisz a sama prawie co wieczór siedzisz przed komputerem i wciąż coś piszesz do ludzi na Facebooku!

- Nieprawda! Od kilku dni już tam nie wchodzę! Powiedziałam basta i już! Głowa mnie tylko potem boli od tego wpatrywania się w ekran. A teraz, jak zacznie się post, to w ogóle nie zamierzam tam bywać! Nawet ksiądz mówił niedawno na mszy o tym, że w poście należałoby zrezygnować z tego, co zbyt mocno zajmuje naszą psychikę i odciąga od rozmyślań na poważniejsze tematy!– zaperzyła się ta bardzo uparta i żyjąca w zgodzie z wszystkimi nakazami kościoła kobieta. Zresztą podziwiam ją za silną wolę, bo już nie raz udowodniła, że co sobie postanowi, tego dokona, kosztem największych nawet wyrzeczeń. Zawsze przez cały okres postu czy adwentu wyrzeka się picia kawy i alkoholu, jedzenia mięsa i słodyczy. Poza tym przez cztery lata mieszkania na wsi (oboje z mężem są także osiedleńcami) dzięki temu właśnie uporowi i ogromnej pracowitości zdołała wyremontować mocno zaniedbany w chwili nabycia dom i doprowadzić go do stanu kwitnącego.

- Oczywiście! Masz rację Elu, że gdy coś staje się uzależnieniem i zniewala nasz umysł, odciągając od dotykalnego życia i jego nie cierpiących zwłoki spraw powinniśmy umieć z tego zrezygnować. Ale jeśli nasza pasja utrzymywana jest w granicach rozsądku i płynie z niej wiele dobra, to dlaczegóżby się jej wyrzekać? – zapytałam a po chwili nieco złośliwie dodałam:

- Poza tym, z tego co wiem, w poście należy wyrzekać się tego, co sprawia nam największą przyjemność. Tak więc rezygnacja z Internetu nie będzie dla Ciebie Elu żadnym wyrzeczeniem, bo przecież, jak sama powiedziałaś, nie lubisz go i nie potrzebujesz do życia!

   Słysząc to Ela poczerwieniała. Jej mąż chichocząc aż poklepał się po udach z uciechy a siedząca obok mnie Wandzia chrząknęła niespokojnie, obawiając się jakiejś poważniejszej kłótni albo nie dowierzając własnym uszom, że ta zanadto spokojna zazwyczaj i cicha jak myszka Ola wypowiada się w sposób tak zadziorny i zadziwiająco odważny.
   Tymczasem Ela szykowała już większe działo. Nachyliła się nad stołem, popatrzyła wnikliwie w me oczy i rzekła spokojnie:

- A poza tym Oleńko, Internet odciąga od zwykłych, otaczających nas ludzi. Oddala od poznanych wcześniej sąsiadów. Sprawia, że starzy, nie zainteresowani nim przyjaciele przestają być tak ciekawi, jak jacyś tam wirtualni znajomi! – tutaj Ela najwidoczniej piła do mnie, bo dociera jakoś do niej (mimo, iż ani ona ani Wandzia pojęcia nie mają o pisaniu przez mnie bloga), że coś tam wciąż robimy z mężem w Internecie. Z ich domku widać ponoć wieczorami niebieskawe światełko, widoczne w oknie naszego pokoju, w którym mamy komputery. Cóż! Na wsi niczego nie da się ukryć!

   Zrobiło mi się przykro, bo nie postrzegałam do tej pory tego zagadnienia w ten sposób. Przecież spotykamy się z sąsiadami na różnych imprezach po kilka razy w roku. Zapraszamy ich również do siebie. Wracając ze sklepu zatrzymujemy się często obok ich domu i zamieniamy z sąsiadami kilka słów. To prawda, iż zawsze się śpieszymy, żeby czym prędzej wrócić do domu, ale przecież nie z powodu Internetu, ale naszych zwierzątek. Tyle jest zawsze roboty w gospodarstwie! A jak się tak człowiek narobi, to wieczorami przyjemnie jest odpocząć przy komputerze. Poczytać coś. Popisać. Film jakiś ciekawy obejrzeć.

- Pewnie są ludzie, którzy pod wpływem Internetu zobojętniają się na realne życie i otaczających ich ludzi. Ale to są sprawy marginalne. I na pewno nie dotyczą ani mnie, ani Cezarego – rzekłam cicho i spokojnie.

 – A jeśli chodzi o znajomości internetowe, to naprawdę udało mi się spotkać w wirtualu wielu ciekawych, serdecznych, uczciwych i szczerych ludzi. Bo są tam przecież tacy sami, jak my, normalni ludzie. Nie sami zboczeńcy, naciągacze i oszuści!- dodałam nieco głośniej.

- Tak, tak! Aleś Ty naiwna Oleńko!  Oni tak o sobie mówią, a jacy są naprawdę, to tylko oni wiedzą! Wszystko to złuda i próżna zabawa. Nic więcej! Zobaczysz! Jeszcze się nie raz rozczarujesz! Ja tam wolę pogadać ze spotkanym na drodze sąsiadem. W oczy mu popatrzeć. Porozmawiać z mieszkańcami naszej wsi. Pośpiewać w przykościelnym chórze. Zajrzeć do tych samotnych staruszek, o których nawet własne dzieci zapomniały i w czymś im pomóc. A Ty Olu? Co możesz dać swoim internetowym znajomym?!

- Mogę dać im siebie! Swój czas, zainteresowanie i zrozumienie a w razie czego też pomoc! – nie poddawałam się, choć miałam coraz większą pewność, iż ta dyskusja nie ma sensu.

- Odwiedzają nas tutaj poznani przez Internet przyjaciele. My z kolei jeździmy do nich. A wkrótce ma zamiar przyjechać do nas nawet ktoś z zagranicy. Gdyby nie Internet nie mielibyśmy najmniejszej szansy na poznanie. To wartościowi, sympatyczni ludzie!

- Ale słowo „przyjaciele” jest zbyt poważne, by obdarzać nim niedawno spotkanych, obcych przecież ludzi. Dla mnie przyjaciel to ktoś wypróbowany. Ktoś, na kogo mogę zawsze liczyć. A on może oczywiście liczyć na mnie. Zobaczysz Olu, czy jak przyjdzie co do czego, to ci Twoi nowi przyjaciele pomogą! – oświadczyła z lekką drwiną Elzbieta a potem chcąc już kończyc ten temat zaczęła popędzać swego męża by nalał wszystkim po kieliszku.

- Wypijmy kochani za nas, tutaj zgromadzonych! Byśmy mogli spotykać się w tym gronie przez wiele długich lat. Byśmy byli zdrowi i mogli długo jeszcze cieszyć się życiem i realizować nasze marzenia! – zawołała i wszyscy odetchnęli z ulgą a napiwszy się zabrali za konsumowanie przygotowanych przez Elę smakołyków.

   A więc nie kontynuowałam już więcej tematów około internetowych. Pomyślałam, że nie ma to sensu. To są jednak osobne światy i nie przekonam tych ludzi do swojego zdania, chociaż miałabym na poparcie swoich słów jeszcze kilka dobrych argumentów. Jak chociażby to, że ostatnio przy okazji postu o naszych problemach ze sprzedażą jajek od zielononóżek odezwało się do mnie parę osób, chcących mi jakoś pomóc. Doradzić coś w sprawie ich promocji i sprzedaży a nawet kupić ode mnie ich całkiem sporą ilość. A pewna z bardziej znanych i szanowanych blogerek (z którą nawet nie utrzymuję jakichś zażyłych kontaktów) zaproponowała mi pomoc, mającą polegać na tym, że ilekroć będę wybierać się z jajami na targ, to ona u siebie na blogu czy na Facebooku ogłosi ten fakt. Ponieważ jak sama powiedziała „coś z tych blogów poza rozrywką powinniśmy mieć”, bo blogerzy to jest , to powinna być jedna wielka rodzina rozumiejących się i wspierających się wzajemnie ludzi i w razie czego, powinniśmy móc liczyć na wzajemną pomoc. Przeczytawszy coś takiego poczułam ogromne wzruszenie i wdzięczność. Bo są takie chwile, że świat potrafi nas bardzo pozytywnie zaskoczyć. I wszystko nabiera dodatkowego, głębszego sensu.

   Nie mogłam opowiedzieć o tym wszystkim na naszej ostatkowej biesiadzie. Nie była to dobra pora i miejsce do takich dyskusji. Spotkaliśmy się wszak po to, by się bawić, żartować, śpiewać, jeść i pić. A tuż przed północą rozstać się i odejść z nieco szumiącymi głowami do naszych domów, mając mnóstwo dobrych wspomnień z tej imprezy, z beztroskiego, wspólnie spędzonego w przyjacielskim gronie czasu.

   I tak się właśnie stało. Pisząc tę opowieść uśmiecham się na myśl o wczorajszym spotkaniu. Wciąż, mimo obowiązującego już postu, podśpiewuję sobie pod nosem: „Hej, sokoły, omijajcie, góry, lasy, doły” I pewne tematy, rzecz jasna, też!
    I wysyłam ten tekst w wirtualną, nieprzeniknioną przestrzeń. Przestrzeń, w której być może dotrze on do przyjaznych, wrażliwych ludzi…

52 komentarze:

  1. Jestem dumna Olu że potrafiłaś powiedzieć swoje zdanie własne, nie chować głowy w piasek jak inni byle tylko na zasłużyć na złośliwą ripostę lub kłótnię z kimś kto ma zawsze rację. Znam takich ludzi moja siostra do takich należy i mama należała. Obie miały zawsze rację. Jednak zawsze poodejmowałam rękawice mówiąc swoje zdanie. I ciągle zastanawia mnie z jaką niechęcią ludzie mówią swoje zdanie, wolą wcale nie mówić milcząco omijając. Ostatnio rozmawiałam o tym z męża siostrą, dlaczego nie podejmować dyskusji z teściami, tylko odwracać się proponując jeszcze jeden talerz schabowego? "Bo przecież nic nie zmienisz" A skąd wiesz ze nie zmienię? Podejmowanie dyskusji celne argumenty, być może na tę chwilę nic nie zmienią, ale pozostają i jak nasiona będą miały szansę kiedyś wykiełkować. Nie podejmowanie dyskusji to zubożanie siebie. Wszyscy jesteśmy połączeni niewidzialnymi nićmi energii jak w sieci, odrzucanie jednych i drugich i tamtych za chwilę też bo oni..., to osamotnienie. Tak osamotniona jest moja siostra ale ma "siostry" w wierze i od nich uczy się tylko tego w co wierzy sama, niczego nowego nie poznaje, na wszystko co inne jest zamknięte tkwi w klatce. Bardzo podziwiam Twoją odwagę tak samo postępuję i choć najczęściej nieźle obrywam to dalej tak postępuję inie zamierzam się zmieniać, bo bardzo dużo poprzez te wszystkie związki otrzymuję i uczę się, mimo obrywania. Nie ma dwóch światów świat rzeczywisty i świat wirtualny, wszystko jest wirtualne nawet kontakty "rzeczywiste" z patrzeniem w oczy również, bo poprzez siebie widzimy innych ludzi, myślimy a ten to jest taki bo ..przecież widzę. :)) Na pewno?
    Och temat wielki jak potężna rzeka.
    Olu napisałam maila. Jakieś awarie po kompach latają co chwilę któraś pisze że ma kłopoty z komputerem, mnie wczoraj padł twardy dysk, na szczęście podręczny informatyk :) go aktywował ratując co się tylko dało. Jesteśmy Olu umówione. :) serdecznie pozdrawiam ciepło Was i sokoły i góry lasy i doliny bez omijania, także. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluś! Przeważnie nie mam takiej odwagi. Przewaznie zachowuję dla siebie swoją opinię bo boję sie wszelkich zadrażnień, spięć i nade wszystko cenie sobie swięty spokój i zgodę. Ale temat internetu nie pierwszy raz pojawił sie w naszych międzysąsiedzkich rozmowach. I w końcu dojrzałam do głosnej wypowiedzi. Mysle, że nie zawsze spuszczanie głowy, milczenie i zmiana tematu jest dobra. Może świadczyc o szacunku dla rozmówcy, lub wręcz przeciwnie o tym, że nie uważamy kogos za godnego siebie rozmówcę, wiec nie rozmawiamy z nim o tym, co wazne. Tymczasem ja lubię i szanuję Elżbietę a są chwile, że bardzo dobrze czuje sie w jej towarzystwie bo to w gruncie rzeczy sympatyczna, zyczliwa serdeczna i pełna poczucia humoru osoba. Tyle, że czasami zbyt dominująca nad otoczeniem i nie przyzwyczajona do tego, że ktoś niespodziewanie podważał jej nieomylnośc.Pamiętasz moze postać pani Linde? Przyjaciółki Maryli z ksiazki "Ania z Zielonego wzgórza". Elżbieta to własnie ktos taki!
      Ludzie są rózni i mają prawo do tego by być rózni. Jedni wpływaja na nas lepiej, drudzy gorzej, ale każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii.
      Eluniu! Nie dotarł do mnie Twój mail. Spróbuj napisać jeszcze raz lub zadzwonić!:-))

      Usuń
  2. Jesuuu, dla mnie takie babiszony to woda na mlyn, typowo wiejski moher, nienawidzacy wszystkiego, co inne. Rozmodlony i nietolerancyjny, wiedzacy wszystko lepiej i nie podejmujacy dyskusji. I nie zagladajacy na fb, BO JEST POST !!!
    Nie pisze wiecej, bo sie jeszcze rozpedze i nasobacze, a to nie miejsce na moj antyklerykalizm. Zreszta jest post, wiec nie przeklinam he he he!

    Buzinki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest aż tak źle Anusiu! Elżbieta jest wprawdzie bardzo wierzącą osobą, ale przy tym oczytaną, inteligentną i pełną poczucia humoru. A wyrzekanie sie pewnych rzeczy w poscie dobrze jej robi na zdrowie. Oczyszcza sie przy okazji. Chudnie. Lepiej sie potem czuje. Każdemu by sie czasami przydało z czegos zrezygnować dla zdrowia własnie. A to, ze ona robi to z powodu postu, nie jest niczym złym. Robi to dla swojej duszy i ciała. I nikogo przy tym do niczego nie zmusza. A że zdaje sie czasem zbyt apodyktyczna i dominująca otoczenie, to taki juz jej urok.
      To, że napisałam o wczorajszym krótkim spięciu miedzy nami, nie świadczy, że chcę tę osobę potępić, ośmieszyć, wyszydzić a samej wydać sie przy okazji bardzo odwazną i elokwentną. Nie! Chciałam po prostu pokazać pewną scenke rodzajową. Kawałęk mojej rzeczywistosci. Tego, że istnieją rózne światy. Obszary zrozumienia i niezrozumienia.
      Elżbieta ma duzo racji mówiąc, że granica miedzy uzaleznieniem a panowaniem nad swoim upodobaniem do działalnosci internetowej jest bardzo cienka. A ludzie poznani w internecie moga być rózni. Sama miałam juz watpliwą przyjemnosc poznania osób nieprzyjemnych, by nie powiedzieć wrogich.Ale mimo to nie tracę wiary, ze wiecej jest na mej drodze tych dobrych i wrażliwych ludzi.Mam nadzieję, ze nigdy nie przekonam się, iż jest odwrotnie!
      Serdecznosci zasyłam Ci Aniusiu!***

      Usuń
  3. Olga, najważniejsze, że powiedziałaś swoje zdanie. Myślę, że Ela ma zagwozdkę po tej rozmowie.
    Co do ludzi " w takim typie", omijam szerokim łukiem, dyskusje z nimi nic nie wnoszą do mojego życia oprócz zdenerwowania i bezsilności nad ich głupotą.
    Temat odmawiania sobie czegoś bo post, chyba wolę przemilczeć bo sypnęłabym tu z grubej rury ale zastanawiam się tylko, czy ksiądz też sobie odmawia przyjemności podczas postu?? Mam przykład z własnego podwórka, gdzie duchowny z naciskiem i podpisem rodzica !!!! wymagał wpisu w zeszycie : czego sobie 7 letnie dziecko odmówi podczas postu.
    Najlepiej wobec wiernych stosować zamordyzm - a wiernych na mszach coraz mniej .....

    A w sieci można znaleźć naprawdę wartościowych, wspaniałych ludzi - przekonałam sie o tym wiele razy.
    Buziaki Olgo :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez ciekawa jestem czy Ela miała jakies przemyslenia po tej naszej wczorajszej rozmowie? Czy tylko dla mnie było to ważne? Pewnie raczej to drugie...
      Ela ma prawo do swojego zdania, a ja do swojego. Ale mimo tych róznic w pogladach bywa nam razem czasem bardzo fajnie. A najfajniej sie nam wspólnie śpiewa! Och, bo i ja i ona wprost uwielbiamy śpiewać!:-))

      Wiesz Artambrozjo, jest nas tu na wsi tak mało, że trzeba zyć ze sobą w zgodzie i szanować sie wzajemnie. Bo jest wiele sytuacji, gdy możemy na sobie wzajemnie polegać i pomagać sobie. Mamy co do pewnych spraw rózne zdania. Mamy odmienne światopoglądy. Ale dla mnie najwazniejsze jest to, że dobrze sobie wzajemnie zyczymy. Że mimo róznic poglądów szanujemy się i znajdujemy wiele płaszczyzn porozumienia.
      Podkarpacie jest bardzo konserwatywnym religijnie regionem. To ma oczywiście swoje plusy i minusy. Czasem nawet mysle, ze wiecej jest tych plusów, widząc na przykład jak dobrze wychowane są tutjesze dzieci. Jak cięzko pracują u boku rodziców. Jak szanują ich zdanie. Jak bardzo scementowane tradycją i religią są tutejsze rodziny. Czasem patrze, podziwiam i zazdroszczę widząc jak cudownie zachowują sie wnuki moich sąsiadek. Jak są pomocne i grzeczne. Jak wiele czasu poświęcaja swoim dziadkom.
      Trzeba sie z tym pogodzic, że do pewnych spraw nie da sie ludzi przekonać. Albo przekonaja sie sami na własnej skórze albo pozostana w swoim świecie. Ale jesli sa w nim szczęsliwi, to czemu nie...?
      A w sieci są rózni ludzie i obok nas są rózni ludzie. Cieszę sie mogac obcować z tymi wrazliwymi, rozumnymi i tolerancyjnymi, ale staram sie też szanować i rozumieć tych innych...Choc nie zawsze sie da. Dzisiaj na przykład dostałam anonimowy komentarz z ohydną obelga pod moim adresem. Na szczęście wylądował od razu w spamie. Ale czemu ktoś tak sie zachował? Co komu uczyniłam złego, ze chciał mi zrobic przykrośc?
      Serdecznosci zasyłam!:-)***

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że ta pani to taka maruda, która musi znaleźć źdźbło. Chyba, że wdepnęła w coś w Internecie co ją nastawiło wrogo- jakiś portal, blogowisko, forum. Obraziła się i teraz Internet jest BE. ja do takich pan, które stosują wyrzeczenia w taki sposób, jak opisałaś, podchodzę jak do jeża. one są dla mnie w jakiś sposób "ograniczone"- te ramy pseudokonsekwencji są bezpieczne. Poza tym takie apodyktyczne damy zazwyczaj są domowymi terrorystkami. Powieś sobie w pokoju komputerowym zasłony i zasłaniaj wieczorem:) Pozdrowienia wiosenne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, Ela lubi sobie czasem pomarudzić i szukać dziury w całym oraz jak królowa dominować nad towarzystwem!:-)
      Być może rzeczywiscie coś ją w internecie zraziło, a moze za duzo sie na ten temat nasłuchała? Wciąz przecież trąbi sie na temat uzaleznienia od netu, o róznych podejrzanych osobnikach po nim grasujących. Poza tym Ela ma bardzo wolny internet i pewnie wkurza ją, że nie moze czegos tam szybko skomentować, albo znaleźć potrzebnej informacji. Nie panuje nad tym, a przecież lubi sobie panować!:-))
      A co do stosowania pewnych wyrzeczeń w imie czegoś, to jeśli nikogo sie tym nie krzywdzi, ani sie innych obsesyjnie do tego samego nie przekonuje, to nie ma w tym niczego złego. A czasem i na zdrowie potrafi wyjść! Ja powinnam wyrzec sie np. chleba, bo tyje od niego i szkodzi mi. Ale wciąz odkładam tę decyzje. Przydałby mi sie jakis post. Jakis nakaz z góry, któremu umiałąbym sie bez szmerania podporzadkować, bo sama mam zbyt słaba wolę, by sie tak z miejsca wyrzec!:-))
      A co do zasłon to mamy, mamy...Ale to też dziwi czasem naszych sąsiadów. Bo co my takiego robimy, ze aż musimy okna na pierwszym piętrze zasłaniać?:-))
      Ściskam serdecznie Jaskółko!***

      Usuń
  5. Mam problem z wypowiadaniem własnego zdania, bo masakrycznie się przy tym czerwienię. Wyglądam jak ugotowana i to już całkiem odbiera mi pewność siebie.
    Ja jestem inernetowa i cieszę się z tego! Oprócz fascynujących, wartościowych ludzi, dzięki netowi, poznałam też nową siebie.
    A pani Elżbieta wygląda na solidnie uzależnioną, hi hi:) Przekonując Cię do swoich racji, przede wszystkim próbowała przekonać samą siebie.
    Tak zupełnie bez żartów, to chciałabym umieć się bardziej ograniczyć w kąpielach netowych, bo przestaję czytać książki, a to dla mnie niewybaczalne!
    Ściskam Cię serdecznie!
    napiszę jeszcze mailika o jajcach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu! Ja też sie czerwienię! Albo zaczynam cos mówić a w trakcie zapominam, do czego mianowicie zmierzam i kompletnie zacukana i zawstydzona milknę!
      Masz rację - dzięki internetowi poznałysmy tez nowe siebie. Jesteśmy tutaj pewniejsze siebie niz w rzeczywistości. Bardziej cenimy siebie, bo udaje nam sie tutaj powiedziec o tym, co dla nas ważne. I mamy odwage być sobą. iIpoznajemy cudownych, wrazliwych ludzi, których nijak inaczej poznac nie byłybyśmy w stanie. No bo jak? Skad mozesz wiedzieć w sklepie, czy w pociągu, ze masz obok siebie jakas bratnia, bliską dusze? Trudno rozpoznać w sobie pewne rzeczy w realu. Tutaj bardziej widac nasze dusze. Tutaj ciała nie zaburzają obrazu. No i nie czerwienimy sie mówiąc, czy pisząc do siebie!:-)
      Co do ksiazek, to też niestety czytam teraz zdecydowanie mniej, niz kiedys.Czasem jednak sie pocieszam, że przecież całe dzieciństwo i młodosc spedziłam w bibliotekach. teraz wiec moge troche sobie poluzować!:-))
      Też ściskam Cie Madziu gorąco i czekam na obiecanego mailika!:-)***

      Usuń
  6. Olu, jak sama napisałaś, sroce spod ogona nie wypadłaś i bardzo dobrze, że się odezwałaś :) Chociaż na takie wszechwiedzące i apodyktyczne osoby nie ma za bardzo rady, bo one się chyba nie zmienią, ale swoje zdanie trzeba powiedzieć, bo tutaj Twoja znajoma nie do końca miała rację. Nie wiemy, dlaczego tak nagle obraziła się na fejsa i internet, może wdała się z kimś w jakąś światopoglądową dyskusję i została zmieszana z błotem.
    Trudno.
    Zdziwi się, jak dzięki internetowi rozkręcisz jajczany biznes ;)))
    W sieci można spotkać wiele fajnych osób, nie tylko oszołomów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam sie odezwac, bo mi sie nazbierało! Ale juz w trakcie swej przemowy zwatpiłam w sens tego czy warto sie wysilać. Jednak mimo wszystko kontynuowałam, bo są ludzie, którzy milczenie odbieraja jako przytakiwanie. A tego nie chciałam!
      Chciałam by Ela zdała sobie sprawę, że moga istnieć rózne opinie na ten sam temat a ona nie ma jakiejs wyłacznosci na racje. A ta cicha Ola też w końcu potrafi cos powiedzieć.
      Może rzeczywiscie Ela doznała jakiejs przykrości w internecie? Moze zbyt wolno pisze na klawiaturze i wkurza ją własna niemoc? A może rzeczywiscie tak źle sie czuje, patrząc w ekran monitora, że postanowiła to sobie ograniczyc?
      Najbardziej jednak dała mi do myslenia tym nie wyrazonym wprost wyrzutem, że zbyt duzo uwagi poświecam internetowi, a realnie obok mnie istniejącycm ludziom zbyt mało. Nie przypuszczałam że tak bardzo zalezy jej na moim towarzystwie. Bedę musiała kiedys wpaśc do niej ot tak (oczywiscie, gdy skończy sie juz post!). Przynieśc ze soba jakieś winko. Posiedziec. Pogadac w cztery oczy. A na koniec moze i pospiewać,bo jak napisałam powyżej jest to nasza wspólna pasja!:-))
      Mówisz, ze Ela zdziwi sie jak dzięki internetowi rozkręcę swój jajcany biznes?! Obym rzeczywiście rozkręciła! I z ciekawością popatrzę wówczas na minę niedowierzajacej w sens internetowych znajomości Elę!:-))
      Ściskam mocno, Lidko!:-))***

      Usuń
    2. Pewnie sobie wyjaśnicie, o co chodzi z tym towarzystwem. Albo sama dojdziesz, Olu, w czym rzecz.

      Mam nadzieję, że rozkręcisz!! Czytam własnie, że Elce masz wysłać jajka? A, jeśli do niej dojdą w stanie nienaruszonym, to znaczy, że do innych także :))
      :***

      Usuń
    3. Przeważnie nic nie jest takie proste i oczywiste, jakim sie wydaje na początku. Mysle, ze kiedys na pewno zdołaby sobie z Elżbitą porozmawiac spokojnie w cztery oczy, bo cos mi siezdaje, ze ona tylko w wiekszym gronie jest taka pewna siebie i dominujaca...
      Bardzo być chciałą by jajka doszły bez uszczerbku! Zrobie wszystko, co w mojej mocy by tak było. Tylko nie wszystko zalezy ode mnie. Jak gdzies tam na poczcie trzasna taka paczką o ziemie, to szkoda gadać!
      Pozdrawiam serdecznie o poranku Lidko!:-))***

      Usuń
  7. Ech, ja nie krytykuję nikogo, bo uważam że kazdy żyje jak uważa i robi w życiu co chce, i to jego sprawa. A wchodzenie na internet wcale nie równa się uzaleznieniu, no ale cóż... są ludzie i ludziska!

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie krytykuje Kamphoro. Są jednak tacy, którzy lubia krytykować i wydaje im sie, ze zawsze maja rację. I choc cięzko ich do czegos przekonać, to warto sie odezwać, choćby po to, by zdawali sobie sprawę z tego, ze są rózne punkty widzenia. Moze na skutek tego pojawia sie w nich chociaż malutkie watpliwości co do swojej nieomylności?
      Wchodzenie na internet rzeczywiście nie rózna sie uzaleznieniu. Wszystko w granicach rozsądku i nie kosztem czegoś waznego. Trzeba umieć panować nad tym. Traktować internet głownie jako narzędzie komunikacji a nie jako namiastkę zycia.
      Pozdrawiam ciepło!:-))

      Usuń
  8. Olu powtórzyłam maila i jestem ciekawa czy doszedł bo może mi się poczta posypała po tej wczorajszej awarii. Jeśli mi dziś nie odpowiesz jutro zadzwonię.
    200 w tym miesiącu być może w przyszłym 140 albo więcej. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluniu! Teraz mail dotarł! Bedę wobec tego szykować jajka do wysłania!:-))

      Usuń
  9. I znowu sprawdza się moja życiowa dewiza - "żyj, i daj żyć innym". Jakie to mądre i trudne w realizacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A okazuje sie, ze nie dla kazdego jest to takie oczywiste, choć wydawałoby sie, iż nie ma i nie powinno być lepszego podejścia do zycia.
      Pozdrawiam Cię ciepło Gaju!:-))

      Usuń
  10. Dzisiaj myślałam dokładnie o tym samym, a właściwie było to wczoraj.
    Internet jest rodzajem uzależnienia - jest przecież placówka, gdzie pracuje się nad tego typu uzależnieniami.
    Twoja sąsiadka ma trochę racji.
    Wczoraj wieczorem doszłam też do wniosku, że nie jestem w stanie odwiedzać wszystkich ciekawych blogów, które chciałabym odwiedzić.
    Przeczytanie postów, napisanie komentarzy zabiera mój czas i to w znacznej mierze.
    Czasem mam wyrzuty sumienia, że komputer zabiera czas, który mogłabym poświecić swojej rodzinie.
    Internetowe znajomości, które przeradzają się w realną sympatyczną znajomość są bardzo wartościowe.
    Dzięki Tobie mam nadzieję na jeszcze jedną realną znajomość z i z tego powodu bardzo się cieszę. mam na myśli- Marysię.
    Oczywiście, że internet to olbrzymie źródło wiedzy, tylko trzeba wiedzieć czego się szuka.
    W stosunku do takich ludzi, jak Twoja sąsiadka jestem bardzo wyrozumiała- każdy ma prawo do własnego zdania i ja to szanuję.
    Dzisiaj byłam po sąsiedzku - coraz bardziej mi się tam podoba. Przejeżdżałam przez Widaczów i Jawornik Polski, znalazłam szlak- ten sam, który biegnie w Waszym kierunku - do 10 km. Wybierzemy się tamtędy kiedyś.
    Buziole wielkie.
    Ps.Poproszę o wstawienie nas do grafika sprzedaży jaj na stałe.......nie odżałowałabym, gdyby dla nas zabrakło....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Zofijanko! Ja wiem, że moja sąsiadka ma trochę racji. Bo internet naprawdę zajmuje nam wiele czasu. Coraz wiecej. Rozrasta sie jak drożdże i zagarnia coraz wiekszą połać nas i naszego zycia! Trzeba robić wszystko, by się nie dać nim zniewolić i by zostało nam duzo czasu na normalne życie, działanie, pracę i codzienne kontaky towarzyskie.

      Pieknie jest naprawdę w naszych okolicach! A nie da sie tego ocenic tylko po zdjęciach czy opisach w niecie. Trzeba wyjśc czy wyjechać z domu i przejsc sie samemu po tych górach, łakach i lasach. Nacieszyc sie przestrzenia, zapachami natury i wolnościa. Napełnic sie powietrzem, siła i słońcem! I musimy się tak kiedys razem wybrać na długą wędrówke po okolicach. jak juz będzie sucho, słonecznie i bardziej zielono to koniecznie!:-))
      A co do jajek, to nie martw się kochana!Kury znoszą sie dzielnie a póki znosza to ich na pewno dla Ciebie nie zabraknie!:-)))
      Całusy gorące zasyłam!***

      Usuń
  11. Internet trochę uzależnia, ale realne życie leczy skutecznie to uzależnienie, moje mam na myśli. Ja się bardzo cieszę, że ta globalna sieć dała nam takie możliwości. Nigdy w życiu nie poznałabym Ciebie i tu obecnych na Twoim blogu, bo jakim cudem. Myślę, że Pani Ela jest nieźle uzależniona od sieci. Bardzo dobrze, że powiedziałaś, co myślisz. Ja też mam z tym problem, nawet i w internecie czasem. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę by Ela była uzalezniona od sieci...Po prostu nie czuje sie w niej za dobrze z jakichs powodów i zniechęcona odradza internet wszystkim wokół. Niedobrze jest też czuc sie w necie za dobrze! Bo wtedy potrafi on nieźle zawłaszczyc naszą przestrzeń życiową! Masz rację Owieczko, ze realne zycie - praca codzienna, rodzina, obowiązki na szczęście skutecznie potrafia utrzymać nas we właściwych ryzach. No bo co by to było, gdyby tylko wszyscy w necie siedzieli?! Kto by pracował na tych wszystkich komputerowych narkomanów?!:-))
      Serdecznosci zasyłam!:-))

      Usuń
  12. Oj widzę,że Twoja znajoma lubi sobie po marudzić .Sama jednak też przesiadywała na FB. Poniekąd może i trochę racji ma ,ale wszystko zależy od tego czego szukamy w sieci.Ja zwykle nie wdaje się w dyskusje z takimi ludźmi ponieważ bardzo szybko wyprowadzają mnie z równowagi,ale przecież każdy ma prawo do swoich poglądów.Ja jednak uwielbiam blogowanie i cała tą rodzinkę ,a czy to już uzależnienie.....nie wiem.
    Uściski posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram sie przezwyciężać swoją niesmiałosc i lęk przed konfrontacjami z ludxmi, którzy mają odmienne od mojego zdanie. Czasem mnie złosci, ze gdy tak sobie siedzę i milcze, to ktos moze pomyslec, ze nie mam nic do powiedzenia albo ze wszystkim sie zgadzam. Póki sie nie odezwę, to nikt nie wie, co tam naprawdę we mnie siedzi. I mimo, ze i ja mocno przezywam takie dyskyusje, to mimo to nie żałuję teraz iz sie wypowiedziałam. Mimo, ze Ela ma troche racji w tym co powiedziała...
      Pozdrawiam ciepło Brydziu!:-))

      Usuń
  13. Co ludz, to inny charakter. Pani Elzbieta wyraznie po znajomych oczekuje pomocy, pomocy i tylko pomocy. Pania Elzbiete nie interesuje znajomosc wirtualna a ta namacalna, aby w razie czego mogla siegnac po pomoc. Kazdy z nas znajomosc, przyjazn widzi inaczej.
    Nie chcialabym miec takiej znajomej ani w swiecie wirualnym a tym bardziej w realu.

    Olu, niebieske swiatelka w oknie sasiedzi widza, pewnie maja Was za kosmitow:))))
    I bardzo dobrze, ze powiedzialas co myslisz, mam jednak obawy czy do Pani Elzbiety cokolwiek dotarlo.
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma prawo do swoich poglądów i do wyrażania ich. Tylko nie lubie, jak ktos wyraża na mnie nacisk i zachowuje sie tak, jakby pozjadał wszelkie rozumy! Ela potrafi byc bardzo sympatyczną osobą. I mimo wszystko, lubię i cenię jej towarzystwo. A poza tym nie ma rózy bez kolców! Każdy z nas ma jakieś wady! Ja też na pewno dla wielu jestem w czyms tam drażniąca i dobrze zdaję sobie z tego sprawę!
      A moze naprawde jestesmy kosmitami?! A w budynku gospodarczym trzymamy nasz międzyplanetarny pojazd i kiedys uruchomimy go przylatujac w try miga do Chicago?!:-))
      Serdeczne całusy zasyłam Ci Ataner!:-))***

      Usuń
    2. ups bylam wczesniej, ale nie mialam czasu na napisanie komentarza, a teraz wszystko co chcialam napisac napisala jua Ataner:)) Nie lubie ludzi, ktorzy do innych podchodza z gory tak ineresownie, na zasadzie "a co ja z tego bede mial/a". A odpowiedz na takie pytanie jest niezmiennie ta sama "tyle ile sam dasz" tylko, ze wiekszosc pytajacych nie bardzo chce dawac, bo oni sa zainteresowani glownie braniem, ot taka maja przypadlosc.

      Usuń
    3. Też staram się unikać takich zbyt interesownych ludzi, ale nie zawsze sie da. Staram się wierzyć zresztą, że okazując serce i spokój oraz rozumnie icierpliwie przekonując do swoich racji można pomalutku w serce tych interesownych wlać odrobinę zwątpienia w ich postawę. Ale pewnie jestem naiwna...Bo czasem tak jest, że jak dam cos komuś i ten ktoś nie dowierza, że naprawdę nic za to nie chcę, to ręce opadają...
      Star droga! Usmiech Ci o poranku przesyłam (zupełnie bezinteresownie!):-)))

      Usuń
  14. Zasiadam do internetu dzień w dzień. Na około 3-4 godziny.Nocne godziny. Mogę sobie na to pozwolić jako emerytka. Czy to już uzależnienie? Chyba nie do końca, bo w czasie wyjazdów mogę się doskonale obejść bez... Nikomu krzywdy nie czynię swoim przyzwyczajeniem, nie cierpi na tym nikt. Więc co komu do tego?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Zgago, że nikomu tym krzywdy nie czynisz. Masz prawo do takiego zagospodarywowania swojego czasu, jaki Ci najbardziej odpowiada.Napracowałaś sie w zyciu a teraz czas by miec z niego jakieś niewinne przeciez przyjemnosci.
      A surfowanie potrafi być przecież bardzo fajna rozrywką, sposobem poznawania ciekawych ludzi i o ile nie zajmuje nam to wiekszości czasu, to moim zdaniem jest wszystko OK!
      Pozdrawiam!:-)

      Usuń
  15. ...uzależnia...mam znajome małżeństwo, 2 lata są po ślubie i...w wolnym czasie oboje siedzą w salonie, każdy ze swoim laptopem i ..."rozmawiają" ze sobą przez FB i GG...grają w jakieś tam gierki, i Bóg wie co jeszcze tam robią...moja zaś koleżanka zaczyna dzień od włączenia komputera...w pidżamie zasiada przed nim, dopiero po sprawdzeniu wszystkiego zabiera się do szykowania dzieciaczków do szkoły i męża do pracy...potem wychodzi do pracy i...tam dalej serfuje...przez telefon komórkowy...wraca do domu, włącza komp i do późnej nocy jest online...prace domowe, jak sama mawia wykonuje szybko, byle jak bo...sieć czeka! Wyłącza go dopiero jak wraca małżonek...wyłącza i udaje przed nim, że przez cały dzień nie "siedziała" w I-necie...oto dwa uzależnienia z tzw. "mego podwórka"...to drugie robi się naprawdę groźne tym bardziej, że koleżanka nie widzi, że dzieje się z nią coś złego...
    Myślę, że podatność na uzależnienie zależy od predyspozycji człowieka...także od tego jaki prowadzi tryb życia, co jest priorytetem...dla jednych jest nim wirtualny świat, dla innych realny...niektórym trudno oba światy pogodzić...a gdy wirtualna rzeczywistość zaczyna władać życiem to już...uzależnienie i trzeba to leczyć...
    I-net jest dla ludzi a nie odwrotnie :)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cięzko zobaczyć w swoim oku źdźło. Najłatwiej widzieć je u innych...Trudno przyznać sie przed samym sobą, że cos jest z nami nie tak. Te opisane przez Ciebie przypadki to smutny obraz wielu domów. Ludzie coraz dalej od siebie a coraz blizej jakiejś kosmicznej sieci dalekich od siebie ludzi, z którymi nigdy nie poznają sie osobiście.To jest najczęściej forma surogatu. Czegos nam brakuje w zyciu i szukamy tego w sieci. Albo od czegos uciekamy, znajdując w necie zapomnienie i ukojenie. Albo czujemy sie tam wazniejsi, ładniejsi i smielsi, niż w rzeczywistości codziennej.
      Trzeba starac sie przezwycięzać swoje ciagotki do wszelkich uzależnień. Choc nie jest to łatwe, bo nawet jedzenie jest uzależnieniem! A jeśc wszak trzeba!
      Dziekuję Ci Meg za ciekawą wypowiedź i pozdrawiam Cię ciepło, zycząc dobrego, pogodnego dnia i czasu na cieszenie sie tym niesmiałym przedwiośniem!:-))***

      Usuń
  16. Olgo ,a co do jajek to podobno poczta wysyła jakoś na szczególnych warunkach tylko dokładnie nie wiem na czym to polega.To dokładnie coś w tym stylu jak żywe pisklęta.Wylęgarnia też oferowała,że wyśle mi pocztą,ale ja wolę sama odebrać.Koszt jednej skrzynki z 17 sztukami 7 tygodniowymi wychodzi 40 zł.Nie wiem jak jajka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosz przesyłu jajek zalezy od ich wagi i na napisu na skrzynce "ostroznie! O żadnych innych szczególnych warunkach nie słyszałam.A przynajmniej pani na poczcie, gdzie pytałam nic takiego nie mówiła. Musze je po prostu pieczołowicie zabezpieczyc, owinąc, otulić i moflic sie potem by to wystarczyło i by sie mimo wszystko nie potłukły w drodze!
      Dzieki Brydziu za informacje!
      Pozdrawiam serdecznie!:-))

      Usuń
  17. To prawda, internet, blogowanie zabiera dużo czasu, zrobić wpis, wkleić zdjęcia, odpowiedzieć na komentarze / bo uważam, że skoro ktoś poświęcił swój czas, przeczytał i napisał komentarz, to trzeba odpowiedzieć/, a gdzie jeszcze odwiedziny u innych? ale to takie przyjemne; przechodzę na "odwyk", kiedy jestem na Pogórzu, tam jest czarna dziura, nie ma internetu; i myślę, że przede mną spotkania "na żywo", te są najmilsze; pozdrawiam serdecznie, Olu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, ze na Pogórzu nie masz Internetu Marysiu! I nawet jakby Cię kusiło by zajrzeć co tam w blogosferze słychać, to nie da rady zajrzec i basta!:-) Dzieki temu tyle fajnych rzeczy mozesz tam zrobić i odpocząć od zwykłego, miejskiego zywota i komputera.
      Też cieszę sie spotkaniami na żywo. I w związku z tym mam nadzieje, że sie w końcu kiedys Marysiu tak normalnie, po ludzku uściskamy. W końcu tak blisko siebie mieszkamy, ze czemużby nie?!
      A póki co, serdeczne, wirtualne uściski zasyłam miłej sąsiadce!:-))

      Usuń
  18. jedna z moich znajomych "zastrzeliła" mnie kiedyś hasłem " nie rozumiem tej potrzeby ekshibicjonizmu u ludzi prowadzących te blogi"- na szczęście nie zdawała sobie sprawy ,że własnie z taka ekshibicjonistką rozmawia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jak sie nad tym trochę zastanowic, to w blogowaniu rzeczywiscie jest sporo ekshibicjonizmu! Przecież blogi powstały jako formy internetowych pamiętników! A pamiętniki kiedys skrywało sie zazdrośnie pod poduszka i nawewt mamie nie pokazywało! Tymczasem tutaj wywnętrzamy sie obcym ludziom! Dziwne to wszystko! Trudno nieraz zrozumieć samą siebie!
      Pozdrawiam ciepło!:-)

      Usuń
  19. siła internetu - u mnie na blogu była akcja "wycieczka dla wózkersa". Zorganizowałam całkowicie spontanicznie wycieczkę do Krakowa niepełnosprawnemu chłopakowi z Podlasia, któremu marzyło się..kino. Oczywiście za pieniądze czytelników, ale również dzięki uprzejmości kilku firm, które wsparły akcję. Udało się, ale to nie koniec. W podziękowaniu chłopak powiedział tak - "kiedy mnie zaprosiłaś na tę wycieczkę, nie wierzyłem, bo nic nie ma za darmo. Mogłaś mi powiedzieć, że polecę na Księżyc, to było tak samo. A kiedy już to wszystko się spełniło, jak w filmie, pomyślałem sobie, że teraz to ja wszystko mogę." Po kilku miesiącach dostaję od niego telefon i mówi - włącz tv na jedynce! włączyłam, patrzę, a on bierze udział w programie "jaka to melodia". Bo blogerzy pokazali mu, że wszystko może. A na koniec tego programu właśnie wszystkim blogerom podziękował za odmianę życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piekna i wzruszająca historia Klarko! Ten człowiek dzięki Tobie i innym blogerom uwierzył w siebie. Zaczał nowe zycie!Ach, szkoda, ze nie znałam jeszcze tej historii w czasie, gdy byłam u Elzbiety! na pewno i ona by sie tym wzruszyła i zrozumiała, ze kazdy medal ma dwie strony a od nas tak naprawdę zalezy, jak coś widzimy i co potrafimy zrobić w tym pełnym mozliwości Internecie!
      Bardzo, bardzo ciepło dziękuję Ci za tę opowieść. Jestem pełna szacunku i podziwu Klarko!:-))***

      Usuń
  20. Co do jajek to sam zamawialem do wylegu i wszystkie jajeczka doszly ;) nie bylo zadnych pekniec i uszkodzeni. A co do pisklat to tez zamawiam poczta. W tym roku podniesli ceny wysylek o 10zl. Pozdrawiam Jonatan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam nadzieje, ze moje jajka dojdą bez szwanku! Trzeba pierwszy raz zaryzykowac a jesli wszystko pójdzie dobrze, to bez lęku rozwijac dalej swoja działalnosć!
      Pozdrawiam ciepło Jonatanie!:-)

      Usuń
  21. Pięknie to opisałaś Olu, samo życie!
    Ludzie nie rozumieją pewnych spraw!
    Żadna przesada nie jest dobra, a każdy sądzi wg siebie. Żal mi p.Elżbiety!
    A Ty Olu ciesz się, że masz tyle blogowej radości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie nie rozumieja pewnych spraw i mają problem z przekonaniem się do nowości i z tolerancyjnym podejściem do cudzych zainteresowań. Och, to temat rzeka!
      Ale mimo to trzeba rozmawiac, drązyć skałę cierpliwie i spokojnie.
      Tak Basiu! Naprawdę mam duzo blogowej radosci!:-))

      Usuń
  22. Podziwiam Twój spokój... Pani Ela brzmiała jakby była bardzo sfrustrowaną osobą... Najwyraźniej Internet rozczarował ją, być może nie poznała nikogo, kto wydałby się jej wartościowy, albo poznała, ale to zainteresowanie pozostało nieodwzajemniona...
    Sama najczęściej mam ochotę rzucić pisanie, gdy wydaje mi się, że nikt mnie nie czyta..., ale potem przypominam sobie dlaczego właściwie założyłam bloga...
    :)...
    Cieszę się, że Cię poznałam :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niby jestem spokojną osoba, ale w środku czasem wre! Ale powściągam się, nie hcąc innym robić przykrości.
      Ach! Musze sobie kiedys z Elą porozmawiac na spokojnie. W cztery oczy. Może sie uspokoi, otworzy i powie co w trawie piiszczy...
      Też mam czasem wątpliwosci co do pisania bloga. Z wielu powodów. Bo to naprawdę zjadacz czasu. No i czasem wydaje mi się, że małe jest zainteresowanie tym, co piszę. Ale potem mysle, ze pisze, bo lubię. A co do czytelników to przeciez nie chodzi o ich ilośc, ale jakosc. Szanuję moich blogowych gosci. Ciesze się ich pełnymi przemysleń komentarzami i staram sie rewanzować tym samym!
      Cieszę się, że przyszłaś do mnie Abi i obdarzyłaś swym zwierzeniem!Dziekuję! I wiesz, co? Pisz kochana, bo nawet jak ludzie nie zostawiaja komentarzy, to rozmyslaja nad tym, co napisałas. Bo dajesz do myslenia swoja poezję!***
      Ciepłe pozdrowienia Ci zasyłam!:-))

      Usuń
  23. Olu adres wysłałam :) Mail doszedł? Czekam niecierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest OK Elu! Mail doszedł. Odpowiedziałam Ci na poczcie.Robota wre!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost