Między pracą na polu i w ogrodzie trzeba
znaleźć czas na wędrówki, na pójście przed siebie, gdzie nogi poniosą a oczy
szukają odległych punktów na horyzoncie. Do tego świetnie nadaje się każdy
dzień, w którym serca i umysły czują, iż potrzeba im przerwy od roboty,
zabiegania i nużącej powtarzalności koniecznych do zrobienia czynności. Ten
właśnie rodzaj wolności jest ogromnym plusem osiedlenia z dala od cywilizacji. Sami
sobie wyznaczamy tu rytm, ulegając w tym względzie tylko porom roku i pogodzie.
Nie poddajemy się żadnym modom, obcym duchowo tradycjom czy konserwatywnym
opiniom. Staramy się cieszyć życiem i tym, co nas otacza, bo przyszła nareszcie na to pora.
Trzeba po prostu od czasu do czasu nabrać wiatru w skrzydła, odgonić
zły nastrój, poszukać nowego spojrzenia na rzeczywistość i odetchnąć swobodą,
bezkresem a przede wszystkim życzliwością zapraszającej do eksploracji natury. Także
i po to przecież zamieszkaliśmy na wsi, by cieszyć się tym, co tutejsza
przyroda ofiarowuje nam tak szczodrze. Wszystko tak szybko się teraz zmienia!
Szkoda byłoby coś przegapić, pominąć, nie zachwycić się tą wyczekaną bujnością roślin,
delikatnością początków ich kwitnienia i pojawiania się nowych listków z
nabrzmiałych ich sokami pączków.
Obuwszy nieodłączne gumowce a psu założywszy
obrożę wyruszamy po śniadaniu w ten ciepły, kolorami zapraszający świat lasów
mieszanych, głębokich dolin, kwitnących bujnie łąk, ku szachownicy pól i
pofalowanych, wielobarwnych wzgórz.
Idzie się dobrze,
bo ciepło jest a zarazem rzeźko. Po ostatnich deszczach wilgoć przenika
powietrze a miękka, nasiąkła wodą ziemia ugina się pod stopami. Ptaki śpiewają
optymistycznie, dodając dodatkowej głębi oraz życia otaczającej nas
przestrzeni. Zuzia biegnie radośnie przed siebie. Ochoczo popija wodę z kałuż.
Kładzie się w nich, chłodząc łapy i brzuch a ziając spogląda na nas
uśmiechniętym, oddanym spojrzeniem. A my maszerując wciągamy głęboko w płuca
ożywcze, górskie powietrze...
Znika ból głowy i splątanie myśli. Wszystko się w
nas uładza, uspokaja, nabiera wyrazistości i lekkości. Otacza nas bezkres
kolorów, dróg, możliwości. Zmysły pieści cudowny bezczas, gdy nic się nie musi,
nic nie wzywa szybko z powrotem a żadna myśl upartą pajęczyną nie ciągnie nas w
przeszłość czy w dręczące chmury nieodłącznych kłopotów i zmartwień. Jedyne, co
zakłóca nam dobry humor to chmary muszek i komarów, które także nabrały nowego
wigoru i apetytu do spijania krwi z rozgrzanych spacerem ciał wędrowców. I
chociaż gorąco, to nie ściągamy koszul z długimi rękawami. Tylko one chronią
nas przed ugryzieniami.
Ale nic to! Wędrujemy! Wolni, młodzi duchem
i ciałem. Bezcenny jest ten stan, gdy człowiek pełen jest sił, optymizmu,
ochoty do życia i rozpościerania skrzydeł. Aksamitnie miękką, porosłą młodą
trawą i mchem dróżką wchodzimy w las. Po lewej stronie pachną nam lasy
świerkowe i sosnowe, po prawej migoczą w słońcu brzozowe i wierzbowe zagajniki.
A my napawając się tym wszystkim idziemy przed siebie, omijając kałuże pełne
żabiego skrzeku i rozmiękłe grudy ziemi, pozostawione przez dojeżdżające tędy
na pola traktory. Patrzymy na te ulokowane między lasami pola obsiane po
horyzont owsem i gryką. Jeszcze nic nie wzeszło. Jeszcze ziemia tuli serdecznie
w swym matczynym łonie pęczniejące szybko ziarna. Ale lada chwila wszystko to
ustroi szaro beżowe połacie ziemi w delikatną, jasnozieloną mgiełkę pierwszych
trawek i listków.
Wchodzimy w las bukowy, pełen srebrzystych,
gładkich pni podobnych do greckich kolumn. Zadzieramy głowy i pośród zielonych,
koronkowych koron buczyny dostrzegamy ciemnozielone gałęzie sosen i świerków. Mnóstwo tam dorodnych szyszek.
Dobiega nas
stamtąd szybki, warkotliwy stukot. To dzięcioł wali mocno dziobkiem w pień.
Dostrzegamy jego czerwone upierzenie między liśćmi, ale i on nas widzi, bo
przerywa na chwilę swoją robotę i przygląda się nam uważnie. Nie chcemy go
niepokoić, ruszamy zatem dalej. Po obu stronach drogi kwitną obficie
łuskiewniki różowe, jasnofioletowe fiołki wonne, jaskrawożółte kniecie błotne, delikatne
skrzypy leśne, fioletowo niebieskie groszki wiosenne, jasnoliliowe szczawiki
zajęcze i wiele innych kwiatuszków, których nazw nie znam. Uczę się z lubością
tych nowych dla siebie słów. Staram się rozpoznawać coraz więcej tajemniczych i prześlicznych
leśnych kwiatów.
Spod ubiegłorocznych liści wychodzą już na
światło dzienne paprocie. Na razie jest ich mało, ale za tydzień, dwa rozrosną
się obficie między drzewami, na polankach i w ocienionych jarach. Wtedy zrobi
się tutaj gąszcz jak w nietkniętej stopą ludzką prastarej puszczy. Rozrosną się
też jeżyny, tworząc żyjące, nieprzebyte żywopłoty.
W paryjach i dolinach błękitną nitką wiją
się strumyczki i potoki. Obrasta je gęsto ciemnozielona, bagienna roślinność. Spod
wody przebłyskują kolorowe kamyki, które w świetle słońca podobne są do złotych
samorodków. Brodzimy po wodzie, mącąc ją i obmywając ubłocone drogą buty. Zuzia
znów kąpie się w strumieniu i pije do woli.
Ponad nami leśne wzgórza obrośnięte
mchami, młodymi jagodnikami i konwalijkami dwulistnymi. Wspinając się nimi
docieramy na skąpane w słońcu ugory.
Tarnina pachnie tam oszałamiająco i kwitnie
drobnymi, białymi kwiatuszkami. Wonie świeżej ziemi, sosen, mchów i strumyków,
olejków eterycznych wydychanych przez rozwijające się z pąków listki tworzą
najwspanialsze perfumy świata. Dzikie czereśnie, ulęgałki i jabłonie także
okryły się jasnym kwieciem. A najlepiej widać to, gdy stanie się na zboczu
wzgórza i patrząc w dół między szmaragdowo ulistnionymi brzozami oraz krzewami
kalin dostrzega się bialutkie obłoki obsypanych kwiatami drzew owocowych.
Gdzieś tam w oddali błyszczą kolorowe dachy pobliskiego miasteczka. Maleńkie z
tej odległości traktory i kombajny posuwają się powoli po polach. Z drugiej
strony doliny dobiega nas warkot piły motorowej. Trwa wiosenna wycinka lasu. Na
skutek tegorocznych ataków śnieżyc i uciążliwych zlodowaceń mnóstwo drzew
zostało powalonych, zniszczonych, czy złamanych. Trzeba to powoli uprzątnąć,
zrobić miejsce lasowi do rozrastania i odradzania się.
Polną drogą wychodzimy na rozległe łąki.
Mnóstwo teraz na nich żółtych plamek mniszka lekarskiego, jasnoty białej
(rośliny bardzo do pokrzywy podobnej), wyki żółtej, różowej jasnoty plamistej
oraz podobnych do dmuchawców puszystych, nieznanych mi z nazwy białych kwiatków.
W dali widać wielobarwne pola, porosłe już jasnozielonymi zbożami ozimymi oraz
rzepakiem. A za nimi wzgórza otulone mglistym, rozmywającym ich kontury oparem.
Parę metrów przed nami drogę przemierza kolorowy bażant - samiec. Beżowa samica
schowała się szybko w zaroślach i nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia.
Jest coraz goręcej. Wracamy więc do domu,
przemierzając po drodze nasze pole. Dostrzegam na nim z radością mnóstwo
szczawiu. Zrywam parę listków i pogryzam z lubością. Jeszcze kilkadziesiąt
ostatnich metrów. Coraz głośniej słychać gdakania kur i pokrzykiwanie kogutów. Już
nas widzą i żywiołowo witają swych gospodarzy. Wreszcie docieramy do bramy
wiodącej do ogrodu i podwórza. Kwitnące czereśnie sypią w krąg białym konfetti
swych płatków.
Zmęczona Zuzia natychmiast wbiega do oczka wodnego i chłodzi się
w nim z ogromną przyjemnością.
A my, po trawie usianej cętkami opadłych
kwiatków idziemy do domu, gdzie czeka i na nas zimna, pyszna woda ze studni,
świeży chleb żytni a na deser lody waniliowo-truskawkowe…
Przepieknie wyglada wiosenny las, jeszcze nie jest taki nieprzebyty i gesty, jak letni, kolory tez inne, delikatne i mgliste. Liscie podobne bardziej do seledynowej woalki, niz soczyscie zielonej dekoracji teatralnej. Kwitnace drzewa juz snieza, zasypujac platkami cale polacie wokol. Lesne kwiatuszki takie niepozorne, a ile w nich piekna i gracji.
OdpowiedzUsuńI jeszcze ten Twoj jezyk opisujacy wszystkie te cuda i cudenka, czlowiek w nim tonie, jak w tej wiosnie. Az chcialoby sie z Wami razem przemierzac te bezkresy.
Dzisiaj tez bylismy na strasznie dlugim spacerze z psami, zapraszam jutro na relacje.
Tymczasem buziole wielkie dla Kangurkow
Właściwie o każdej porze roku wspaniale przemierza się tutejsze lasy i naprawdę szkoda, że nie możesz czarodziejskim portalem przejść tutaj i powędrować z nami w dal.To daje tyle radości, swobody i oderwania...
UsuńDziękuję za zaproszenie na relację z Twojego spaceru. Ciekawa jestem Panterko jakie cuda wypatrzyłaś okiem swego aparatu fotograficznego.
Ściskam serdecznie!:-))
U nas wreszcie przestało padać, ale aż tak gorąco to nie było i wciąż praca, praca, praca, jeszcze nie odchwaściłam do końca wszystkich wysepek z kwiatami, a już wyrosły nowe chwasty po ciepłych wiosennych deszczach.
OdpowiedzUsuńPięknie u ciebie jest :).
U nas dzisiaj mgliście i tajemniczo na dworze. Roślinność syci się wilgocią. To, co już zdązyłam posiać pewnie lada chwila wzejdzie. A od jutra ciąg dalszy przekopywania, plewienia a potem siania. Roboty mnóstwo, ale na szczęście czasami jest oderwanie w postaci takich, jak ten spacerów, czego i Tobie serdecznie Jagodo życzę. Bo przecież i w Twoich okolicach jest wiele pięknych miejsc do przejścia, odkrycia, docenienia. I pewnego dnia doczekają się na pewno, gdy wyruszysz na beztroski, radosny, dający odpoczynek po pracy spacer!:-))
UsuńPiękna ta Twoja wycieczka, wiosenna świeżość liści, kwitnące sady, Zuzia artystka, uwielbiająca kąpiele, parowy i tarnina na miedzach, szachownica pól.
OdpowiedzUsuńWybrałabym się razem z Toba, na długi spacer. Przyjemnie jest iść w wiosennym słońcu, podziwiać młodziutką zieleń.
Mam nadzieję, że nie ucierpieliście na skutek opadów gradów.
Myślę, że masz teraz mnóstwo pracy, podobnie jak i ja.
Wiosenne serdeczności Olgo
Tak, uwielbiam takie wycieczki. Tym bardziej, że wszystko mam pod nosem i wystarczy tylko ubrać buty, wziąc aparat i wyruszać. Może pewnego dnia uda Ci się dotrzeć na Pogórze i zażyć radosci takich spacerów.
UsuńGrad nie uczynił nam żadnej krzywdy, ale tak mocno stukotał o dachy, że bałam się, by ich nie przedziurawił.Tuż przed burzą udało mi się zasadzić wokół oczka wodnego sporo łubinów z mojego pola. Mam nadzieję, że dzięki obecnej wilgoci przyjmą się i rozkwitną latem.
Masz rację, iż pracy mam co niemiara. Wiosna to wyjątkowo pracowita pora roku. Ogró i pole wciąz się uwagi domagają. Wiesz zresztą o tym dobrze Zofijanko, jak wiele na to wszystko potrzeba siły i czasu. Walczę z chwastami na polu. Tłukę motyką wielkie grudy ziemi. Wyciągam stamtąd mnóstwo kamieni. A tam, gdzie już ziemia sprawiona sieję, sadzę i cieszę się, bo wyjątkowo dużo warzyw będziemy mieć w tym roku ( o ile wszystko wzejdzie i dziki nam upraw nie zniszczą!).A na przyszły tydzień zaplanowane kolejne prace.
Uściski serdeczne zasyłam!:-))
Dziki na Pogórzu to prawdziwa plaga, niektórzy grodzą siatką metalową- taką, jak w lesie.
UsuńJa nakupiłam nasion, ale bolą mnie nadal stawy i nici z siewu. Szkoda. Musze odpuścić.
Odwiedzę Was na pewno, ale na razie mam dużo pracy i nie mam możliwości wyjazdu. Maj to specyficzny miesiąc.
Minie- będzie więcej czasu.
Pozdrawiam serdecznie, życzę bogatych plonów.
Serdeczności.
Nawet na naszej drodze do lasu - czyli kilkanaście metrów od domu dziki ryją i niszczą wszystko. Siatki na razie nie mamy zamiaru zakladać. Może wystarczą kołki, jakaś taśma i parę strachów na wróble.
UsuńJa też już jestem obolała od roboty, a tu końca nie widać.
Trzymaj się Zofijanko.
Wszystkiego dobrego w tej majowej pracy Ci życzę no i zdrowia, bo to najważniejsze!:-)
Dziękuję i wzajemnie Olu. Serdeczności.
UsuńUśmiech serdeczny zasyłam Ci Zofijanko!:-))
UsuńCisza, spokój czyli błogostan...świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Bardzo się starałam aby oddać tymi zdjęciami oraz tekstem urok okolic, w których mieszkam. Cieszę się, że zdjęcia się podobają!
UsuńSerdecznie pozdrawiam!:-)
I niech ktos smie twierdzic, ze polskie krajobrazy ustepuja, innym egzotycznym swoja niepowtarzalnoscia i swojskoscia.
OdpowiedzUsuńInteresujaca wycieczka nie tylko w lasy i pola, w Bieszczady, w wiosne, ale i w polskosc, w przeszlosc zapamietana...
Serdeczne pozdrowienia - Echo po raz pierwszy.
Witaj Echo w naszych progach! Zgadzam sie z Tobą, że Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić, przynajmniej jesli chodzi o piekno krajobrazu. Jest pieknie, bo dziko, bezludnie, spokojnie i bardzo zielono. To niezdeptane jeszcze i nie zbanalizowane komercjalną turystyką okolice Podkarpacia. Niech takie pozostaną.Niech ich magia trwa, jak i wielu innych przepieknych miejsc w naszej niedocenianej ojczyźnie. Byle tylko ludzie smieci do lasów nie wyrzucali, co niestety czynią, widząc w tej bezludności świetną okazję do niemoralnych zachowań...
UsuńEcho - pozdrawiam Cię ciepło!
Oleńko dziękuję za ten przepiękny wiosenny spacer. Za te zdjęcia urokliwe i pewnie jeszcze nie raz wrócę, bo wiosna ma sobie taką niewinną świeżość dlatego tak na nią zawsze czekamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę miłej niedzieli.
Chciałam podzielić sie z Wami swoim zachwytem i dobrym nastrojem, który prawie zawsze ogarnia mnie ilekroć wędruję po lasach i łakach.Wiosna w tym roku jest naprawdę przecudna,bo tak wyczekana a przy tym niezwykle pachnąca i rozświergotana. Trzeba to chłonąc wszystkimi zmysłami i zarażać sie od wiosny tą energią i radością odrodznia!
UsuńUsmiech serdeczny zasyłam Alinko!:-)
Z radością z Wami wędrowałam. Pięknie było. Zwłaszcza te paryje ze strumieniami mnie zauroczyły.
OdpowiedzUsuńNaprawdę niezwykła okolica Was otacza.
Pozdrawiam i ściskam!
Bardzo się cieszę, że z radością wędrowałaś z nami Magdo! Własnie to chciałam osiągnąc pisząc tego posta i pokazujac zdjęcia z Pogórza. Świat na wiosnę jest przepiekny a nie mozemy byc wszędzie i wszystkiego zobaczyć. Ja też zaglądam na inne blogi, by zobaczyć tamtejszą cudną wiosnę. A paryje, strumienie, ocienione jary i malownicze wzgórza porosłe bukami to najpiekniejsze, co jest na moim Pogórzu.
UsuńUściski wiosenne zasyłam!:-)
Olu! Alez u Was pieknie, dziekuje Ci bardzo za ten wspanialy wiosenny spacer. Mnie najbardziej podoba sie to, ze z dala od turystycznego tlumu mozna podziwiac tak wspaniale widoki.
OdpowiedzUsuńPani Wiosna pieknie pokolorowala Wasze Pogorze.
Zuzia urocza:)
Milego tygodnia Wam zycze i nie pracuj za ciezko, usciski:)
Nasze Pogórze do Bieszczad dzieli kilkadziesiąt kilometrów. I podczas gdy tam roi się od turystów, wszelkich skomercjalizowanych, pstrokatych atrakcji dla ludu tu jest w tym czasie cisza, spokój, oaza dzikości i oderwania od cywilizacji. Bardzo nam tutejsza atmosfera spokoju i wszechotaczającej magii skąpanych w półcieniach lasów i wzgórz odpowiada.Dlatego kradniemy zapracowanej codzienności trochę cennych chwil i ruszamy w te paryje, lasy i pola. A wędrując nie spotykamy nikogo...Wczoraj tez trochę pochodziliśmy, bo w niedzielę sie nie pracuje, więc w to nam graj!:-)
UsuńI Tobie droga Ataner życzymy miłego tygodnia oraz wielu okazji do odkrywania wspaniałych, godnych zachwytu miejsc!:-)))
Witam, witam.
OdpowiedzUsuńZ ogromniastą przyjemnością pospacerowałam z Wami.
Cudne zdjęcia, plus Twoja rewelacyjna relacja ze spacerku ... czego chcieć więcej :)
I ja też zachwycam sie tymi kwiatkami mijanymi na spacerach. I żałuje, że nie znam ich imion :)
Te maleństwa są takie cudne.
Dzisiaj poszwędałam się po ogrodzie i porobiłam zdjęcia temu co się mija i prawie nie zauważa ... a te roślinki są takie piękne.
I żeby jeszcze samo się wszystko robiło w tym czasie :)))
Całuski
Spacerów nigdy dość, szczególnie gdy sie tak bardzo juz wszyscy tej wiosny doczekać nie mogliśmy! A tych kwiatuszków leśnych i polnych jest mnóstwo. Poszukiwałam ich nazw w internetowym atlasie roslin i wiele znalazłam, ale drugie tyle nadal jest dla mnie tajemnicą. Zresztą to samo mam z użytecznością roślin łąkowych, z ich działaniem leczniczym. Rozpoznaję zaledwie kilka ziół i stosuję (mniszek, pokrzywa, glistnik, dziurawiec, rumianek, wrotycz, skrzyp)a jest tego o wiele więcej - cała apteka w zasięgu ręki! Tylko trzeba się dowiedzieć co jest co i kiedy sie zbiera, jak sie stosuje.
UsuńA co do tego, że w czasie spacerów samo sie w ogrodzie i na polu nic nie zrobi to świeta racja. Trzeba w końcu zapędzić do roboty te leniwe krasnoludki, co to po katach sie chowają, brzuszki tylko szczypiorkiem, miodem i pyłkiem kwiatowym pasą a pomóc w robocie im się nie chce!:-)
Zaraz zajrzę na Twojego bloga i zobaczę co wypatrzyłaś ciekawego okiem swego aparatu.
Mireczko! Uściski serdeczne o poranku zasyłam!:-))
Ślicznie dziękuję za ten spacer!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Z przyjemnością dzielę się z Wami tym, co wokół mnie najpiękniejsze!:-)
UsuńPrzedkładam spokój naszych pogórzy nad tłumy w modnych miejscach; szłam kiedyś rajdem świętojańskim z Bachórza, dokąd dojechaliśmy kolejką wąskotorową z Przeworska, przez Huciska Nienadowskie, Helusz; do dziś wspominam te pochowane wioseczki wśród wzgórz, polne drogi, nocleg pod lasem, którego nikt nie niepokoił; jednym słowem, Pogórza górą! serdeczności ślę za San.
OdpowiedzUsuńTuż obok naszego domu przebiega zielony szlak , ale na szczęście mało turystów nim chodzi, dlatego mamy tutaj spokój i ciszę. Pogórza w niczym nie ustepują rozreklamowanym, popularnym miejscowościom turystycznym. Sa za to o niebo naturalniejsze, oddalone od zgiełku i męczącej cywilizacji.
UsuńI niech te nasze pogórza zawsze takie pozostanąm pomimo naszych hymnów pochwalnych na ich cześć! Prawda Marysiu?
Uściski serdeczne zasyłam za naszą piękną rzekę!:-))
To był właśnie szlak zielony, być może przechodziliśmy obok Twego przyszłego domu, i na przyzbie siedział poprzedni właściciel? urocze zakątki, na naszych głowach były wianki, uplecione z zebranych po drodze zieloności, potem konkurs, i wygrałam skarpety wełniane, które służą mi teraz w zimne, pogórzańskie dni; a teraz zbieram się i idę gipsować dziury w ścianach, które pozostawili majstrowie, a sporo tego, pa!
UsuńJak dziwnie zbiegaja się czasem ludzkie drogi! Jak blisko bywamy siebie nic o tym nie wiedząc!Ale wspomnienia, takie jak Twoje o wiankach i skarpetach pozostają na zawsze i dodają kolorytu odwiedzanym miejscom, wyrózniają pewne miejsca spośród innych.
UsuńSzlak zielony jest dość długi - jeszcze go nigdy w całosci nie przeszłam. Najwyżej kilkanaście kilometrów.Ale miałabym ochotę przemierzyć go kiedyś od początku do konca. Niech sie tylko ze wszystkim wyrobimy i niech sił i zdrowia do wędrówek nie zabraknie.
Miłej pracy Marysiu i dobrego dnia!:-))
Tęskno mi troszkę do jasno zielonej mgiełki liści w wiosennym lesie. U nas zachwyca bezkres pól na spacerach, ale zapach budzącego się do życia lasu to coś absolutnie zachwycającego:-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie i uściski dołączam
Asia
PS. Ostatnio chodzę na spacery z podręcznym atlasem roślin, bo męczy mnie okrutnie jak nie wiem, co tam "tak sobie pięknie rośnie:-)))
Och, Asiu! Też bym chodziła z takim atlasem, gdybym go miała, bo tak jak i Ciebie dręczy mnie brak wiedzy o tym co jest co? Dlatego robię zdjęcia a w domu posiłkuję się internetowym atlasem roślin albo stronami o kwiatach łąk i lasów. Nazwy tych dziko rosnących, pieknych roslinek są według mnie niezwykłe, sliczne ale i trudne do zapamiętania.Wciąż musze zdobytą juz widzę o nich odświeżać.Niestety, wiek robi juz swoje!:-)
UsuńA las o poranku, jeszcze mokry od rosy i skąpany w rzeźkim wiaterku oraz zanurzony w wesołe promienie słonka jest dla mnie miejscem wręcz magicznym!
Zresztą po tak długiej i męczącej, jak tegoroczna zimie wszystko wydaje sie jeszcze cudowniejsze, kolorowsze i niezwyklejsze, niz zazwyczaj!
Serdecznosci poranne przesyłam nad Twe urocze rozlewiska!:-))
O, Dynów to niedaleko :)..Saba też kładzie się w kałużach, albo siada :)..w tym szałasie mieszkają kurki? :)
OdpowiedzUsuńWitaj!
UsuńPsy mają tyle prostej radości z każdej kałuży i strumienia!A nam sprawia przyjemnośc patrzenie jak sie taplają, tarzają, kładą, ziają i usmiechają się szeroko ze szczęścia.
Szałas słuzy kurkom jako schronienie przed słońcem, deszczem i jastrzębiami. Poza tym mają w budynku gospodarczym kurniki.
A Dynów od Bieszczad nie tak znowu daleko!:-)
Gorzej jak potem wpakują się do domku albo skaczą na ubranie :D..Moje 3 kurki chowają się pod drzewami i w psiej budzie :)..Ja między Przemyślem a Sanokiem, blisko Marii z Pogórza ;)
UsuńTakie to są niewinne przyjemności i psoty psów i kurek.Bez nich byłoby nudno.
UsuńW pięknych okolicach mieszkasz Szary Wilku- przejeżdżaliśmy tamtędy z męzem kilkakrotnie i zachwycalismy się krajobrazami!:-)
No, jedzie się, jedzie i góry, lasy bez końca..nie to co Tatry, kawałek i koniec :)
OdpowiedzUsuńJest i na naszym Pogórzu przestrzeń i zieleń. Są stare lasy mieszane i ogromne łaki, widoki pofalowanych delikatnie, wielobarwnych wzgórz. Pięknie jest na całym Podkarpaciu, a tym piękniej, że wciąz jeszcze wiele jest tu miejsc niezdeptanych, cichych, w bezpieczną naturę wrośniętych. Dobrze samotnikom i marzycielom, takim jak ja i mój mąz oraz chyba i Ty Szary Wilku odetchnąć tu od szumu cywilizacji.:-)
UsuńNom, cisza i spokój..i powietrze :)..jednak wiele lasów jest trzebionych przez nadleśnictwa..do miasta nieraz to cała wyprawa :)..nieraz się zapomina, że istnieje jeszcze jakaś cywilizacja :D
UsuńNo własnie - do miasta nie chce się jeździć a czasem trzeba, niestety. Mamy kupe spraw do załątwienia w Przemyslu a odkładamy ten moment jak wyrwanie zęba!
UsuńU nas tez lasy bardzo wycinają. Mieszkamy tu zaledwie od trzech lat a przez te wycinki krajobraz zmienił się znacznie. Jak tak dalej pójdzie, to co będzie za lat 10?!:-)
Ja też do Przemka od miesiąca się wybieram :)..mam pozapisywane co trzeba kupić, jak będzie kasa :D..wtedy jadę na cały dzień, zabieram Sabę :).tu są Parki Krajobrazowe, to na szczęście nie wycinają wszystkiego w pień, ale i tak 2/3 idzie pod piły..co roku inne rewiry wyznaczają..nikt tu pojedynczych drzew nie szanuje- przeszkadza, to siekierą, albo traktorem przejechać..uważają, że las rośnie po to żeby wycinać..bali się też powstania Turnickiego Parku Narodowego, i cięli co i gdzie się dało, już prawie nie ma co chronić..
UsuńAno właśnie...Człowiek obserwuje bezsilnie takie rzeczy i zalewa go fala goryczy, że tak niszczy się to, co mamy najpiekniejszego - przyrodę.
UsuńSzary Wilku - zapraszamy Cię serdecznie do komentowania nowszych postów!:-)
I trwaj chwilo trwaj jest pięknie.
OdpowiedzUsuńTak, pieknie o kazdej porze roku!:-)
Usuń