Cezary od prawie trzech
miesięcy próbuje uporać się z tytoniowym nałogiem, o czym już kilkakrotnie na
blogu pisaliśmy. Nabył sobie dwa elektroniczne papierosy, jakoś się nimi zadowalał, ale oba dawno już się zepsuły! Sukcesem jest to, że nie kupuje zwykłych papierosów, ale porażką, iż
jednak czasami coś popala. A to od miłych sąsiadów papieroska wysępi, a to w
naszej ulubionej gospodzie „Pod semaforem” jakieś cygarko wypasione sobie kupi.
A ostatnio, gnębiony brakiem jakowegoś dymka skonstruował sobie nawet niezwykłą
fajkę z drewna śliwkowego! Właściwie to wielka faja a nie fajka!
Przypomina mi jakieś staropolskie cybuchy czy też aborygeńskie lub indiańskie
wytwory. Ogromniasta owa faja roztacza dokoła wonny dymek, albowiem
mąż mój postanowił napychać ją ziołami zamiast tytoniem. I jakże to pachnie?
Ano, prawdę mówiąc, bardzo ładnie! Nie miałam pojęcia, że palone, suszone zioła
mięty, lipy, rumianku czy dziurawca mogą roztaczać tak cudne aromaty.
I
znowu, jak w australijskich czasach, gdy tak bardzo było do twarzy memu mężowi z cygarem, tak i teraz, zadziwiająco ładnie mu z ową fajką!
Nie powinnam oczywiście mu tego mówić, albowiem wzmacniam tym tylko jego chęć
palenia zamiast go nieustannie zniechęcać. Ale patrzę na Czarka,
który z rozmarzoną mina mędrca czy też poetycznego wędrowca wypuszcza
aromatyczny dymek i widzę w nim szczęśliwego, wiecznego chłopca, realizującego
swe wielkie marzenie. Ta chłopięcość ma tyle uroku…Nie wiem tylko, czy nie jest
to aby bardziej dla zdrowia szkodliwe niż tytoń? Tak czy siak, Cezary pali
niewiele. Ot tak, do porannej kawy zbożowej albo wieczorem, po pracy, dla
relaksu i ukojenia duszy. Mam nadzieję, iż na tym poprzestanie!
Widząc,
jak przy pomocy wiertarki, dłutka, młotka, piły oraz ostrego nożyka mąż mój przez
kilka wieczorów pracowicie rzeźbi swoją fajkę zapytałam, dlaczego sobie nie
kupi prawdziwej, usłyszałam odpowiedź:
- Bo sprawia mi
przyjemność jej robienie! A poza tym, jak wiesz, nie lubię iść na łatwiznę.
Mogę jechać do najbliższego sklepiku z tytoniem i kupić jakiś chińskie
dziadostwo, ale o ileż przyjemniej jest zrobić coś samemu!
- Czarek! Ale miałeś
przecież już nie palić! – zauważyłam przytomnie, patrząc na rosnący stos narzędzi i
wiór drewna, którymi otaczał się mój uparty rzeźbiarz.
- I nie będę Oluniu! To
tylko tak, od czasu do czasu trochę dymka. Niewinna, prosta przyjemność… -
odparł ze słodkim uśmiechem oraz towarzyszącym mu jak zwykle, gdy mowa o
paleniu, delikatnym rumieńcem zawstydzenia, po czym w skupieniu powrócił do
dłutowania, piłowania, ciosania, dłubania i skrobania wymarzonego kształtu
własnej, niepowtarzalnej fajki!
Nie mam zamiaru go surowo oceniać ani
zniechęcać, bo przecież każdy z nas ma jakieś drobne grzeszki, czy niezbyt
zdrowe przyjemnostki na sumieniu. Niekonsekwencja to rzecz ludzka! Mnie na ten
przykład sprawia przyjemność wieczorne wypicie jakiegoś piwka czy kieliszka
domowego wina, choć czasem boli mnie po tym żołądek. Namiętnie też łuskam
słonecznik, co daje zajęcie dłoniom i zębom. Koi ta czynność myśli i znużone
całodzienną pracą ciało, ale bolą od tego intensywnego łuskania palce i pokłute
łupinami usta oraz niszczą się przednie zęby.
Pada deszcz, dając polom, ogrodom i lasom
tak wymarzoną wilgoć i ochłodę. Wszystko rośnie na potęgę a wszechobecna
rzeźkość oraz chłód pozwalają odpocząć od codziennej, ciężkiej pracy na dworze.
Wszystko na naszym polu i w ogrodzie posiane i zasadzone. Zazieleniły się już
ładnie młode listki ziemniaków, kapusty, rzepy, koperku, słonecznika i buraczków. Ogórki, kabaczki i dynie
wykiełkowały bujnie. Wokół tyczek zaczyna się piąć fasolka i pędy pomidorów. Chwasty
na razie wyplewione (ale w przyszłym tygodniu znowu czeka mnie walka z nimi!). Ogromne bale do budowy letniej kuchni z budynku gospodarczego
wyniesione. Miejsce na tę kuchnię przygotowane i wymierzone. W kurniku
funkcjonalne gniazda lęgowe dla wysiadujących kwok zbudowane (ale kapryśne kury i tak nie chcą tam siedzieć!). Jajka od zielononóżek w ilości obfitej
zgromadzone, na sprzedaż gotowe. Zapas ubiegłorocznych ziemniaków dla kur zakupiony i w chłodnym
budynku gospodarczym umieszczony. Wyrośnięte już kurczaczki w wielkiej skrzyni
pod lampą nieźle zadomowione. Front robót na przyszły tydzień zaplanowany.Uff!
Jak jeszcze przedwczoraj było u nas strasznie sucho, tak teraz jest okropnie mokro. Błoto, kałuże i miękka glina wszędzie. Nie omieszkalismy sie zatem dzisiaj utopić jeepkiem w owym błocie, usiłując wyciągnąć z podmokłej doliny naszych sąsiadów. Na szczęście dobry człowiek z traktorem wyratował i nas i owych sąsiadów a my możemy wspominać już nie wiem, którą z kolei przygodę z utkniętym w błotnistej mazi jeepem! Tak to właśnie jest na naszej podkarpackiej wsi, gdzie asfalt to rzadkość, ale mili i uczynni ludzie to norma.
Jak jeszcze przedwczoraj było u nas strasznie sucho, tak teraz jest okropnie mokro. Błoto, kałuże i miękka glina wszędzie. Nie omieszkalismy sie zatem dzisiaj utopić jeepkiem w owym błocie, usiłując wyciągnąć z podmokłej doliny naszych sąsiadów. Na szczęście dobry człowiek z traktorem wyratował i nas i owych sąsiadów a my możemy wspominać już nie wiem, którą z kolei przygodę z utkniętym w błotnistej mazi jeepem! Tak to właśnie jest na naszej podkarpackiej wsi, gdzie asfalt to rzadkość, ale mili i uczynni ludzie to norma.
W piecu napalone, bo wilgoć i zimnica prawie jesienna z dworu przychodziła. Przyjemne ciepło rozlewa się po domu. Cezary pali spokojnie swoją miętową fajkę.
Ja w wolnym czasie piszę pewną bardzo długą opowieść o dawnych czasach. Słuchamy
piosenek biesiadnych, zerkając na śpiącą na kanapie, w jakże rozczulającej
nas pozie, Zuzię. Uśmiecham się do męża, wącham ten jego delikatny dymek i tak
kończymy oboje ten majowy, pracowity, zielony tydzień…
Na chwile przeniosłam się tam do Was, tak pięknie i sugestywnie opisałaś Wasze zajęcia, ogród, i to, co już zrobione, i to co będzie zbudowane (letnia kuchnia):)
OdpowiedzUsuńOlu, jest takie ziólko, janowiec się nazywa, kóre zawiera alkaloidy podobne do nikotyny, stąd zalecane jest w kuracjach nikotynowych. Ja zamówiłam je sobie z leśniczówki Dary Natury, bo również podwyższa ciśnienie krwi (oraz oczyszcza organizm z toksyn i reguluje dzialanie układu moczowego. Ale trzeba je przyjmować bardzo ostrożnie, bo ja...bardzo zatrułam się tym ziółkiem! Zaprzyłam sobie dwie kopiate łyżeczki na szklankę , a że herbatka wyszła smaczna, to wypiłam ją duszkiem! No i za godzinę poczułam, że umieram...odlot, zawroty głowy, zimno koło ust, walenie serca...Dobrze, że miałam węgiel leczniczy, zażyłam całe opakowanie, ale i tak nie obyło się bez wymiotów i biegunki.
Przestraszyłam się na poważnie, jak przeczytałam w książce Aleksandra Ożarowskiego "Rośliny lecznicze", że to ziółko należy pić po 1 łyżce trzy razy dziennie, a nie szklankę silnego naparu na raz, bowiem "w dawkach wyższych niż lecznicze powoduje nudności i wymioty oraz kurcze toniczno-kloniczne, zbliżone do strychninowych" :) Na autonomiczny układ nerwowy alkaloidy janowca działają podobnie do nikotyny i podobno janowiec pomaga w odzwyczajaniu sie od palenia tytoniu.
U mnie tez pada a pada cały dzień, pies nie chce wychodzić na dwór na siku...wiatr odwraca parasole, zimno, brr...mimo to pozdrawiam Was Oboje najcieplej, jak umiem...L.
Ojej, strasznie silny ten Janowiec! Nie wiem czy powinnismy sie na niego decydować, skoro nieostrożnie zażyty może tak zaszkodzic? Zastanowimy się! W kazdym razie dziękujemy Ci Livio za cenną informację!
UsuńNareszcie spokojny, ciepły wieczór.Popijamy zieloną herbatkę.Cezary pyka sobie teraz i pyka tę swoją cud fajeczkę - cały szczęsliwy!Po dzisiejszych wrażeniach z jeepem nalezy mu sie odrobina przyjemnosci i spokoju.
Zuzia przeniosła sie teraz ze spaniem na balkon, bo tam chłodniej niz w domu. Koty mimo deszczu powedrowały na dwór.
Pogoda jesienna i w domu teraz najmilej, bo kaloryfery cieplutkie...
Serdeczne myśli zasyłamy!:-)))
...jaki cudowny post, a raczej opowiadanie...przypomniałaś mi mojego śp. Tatę, który z fajką lubił siadywać pod starą jabłonką i wił opowieści z dawnych czasów...wydawało mi się, że poczułam przez chwilę zapach dymu z jego fajki...a może to nie było złudzenie?
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Jakie to wzruszające i niezwykłe swoją drogą, że pewne rzeczy, zapachy, kolory i cudze gesty przypominają nam najpiękniejsze, najcieplejsze chwile z życia.Tobie fajka Cezarego skojarzyła się z ukochanym Tatą.Mnie Twoja opowieść o niezapominajkach z mamą...A ileż jeszcze jest takich magicznych skojarzeń?
UsuńDymek z fajki Cezarego pachnie delikatnie i niezwykle. Ja, która nie przepadam za zwykłymi dymami tytoniowymi, rozkoszuję sie nim raem z mężem. W domu zrobiło sie spokojnie, śpiąco, miło i troszke nawet rzewnie...
Uściski ciepłe zasyłamy Ci Meg!:-)
...tak, plotą się te nasze wspomnienia, plotą...
Usuń:)
I to jest tkliwe "siostrzeństwo" dusz!:-)
UsuńA mi od dawna marzy się fajeczka:) Tym dziwniejsze to marzenie, że nigdy w życiu niczego nie paliłam, ale fajka ma coś w sobie:) Więc całkiem szczerze stwierdzam, że rozumiem męża Twego:)
OdpowiedzUsuńSereczności!
Fajka rzeczywiście ma w sobie jakąś szlachetność,spokój, prostotę i dostojność. A szczególnego charakteru nabiera jeszcze, gdy sie ją samemu zrobi!
UsuńJa nie palę, chociaż jestem czasem przez męza mego serdecznie namawiana. Napawam się jednak delikatnym zapachem. I tak mamy kolejną, wspólną przyjemnośc!:-))
I ja serdecznosci Ci Madziu zasyłam!:-)
Allle fajna faja :-)))
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje przyjemności...
I trzeba przyjemności jakoweś mieć, bo czymże by bez nich nasze życie było?:-)
Usuń"Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakies hobby ma.." - jak śpiewały dzieciaczki w popularnej piosence lata temu...
Bywaja gorsze nalogi! Fajka to sztuka, pomijajac fakt, ze fajka Cezarego to sztuka unikatowa. Nie slyszalam nigdy, szczerze mowiac, ze mozna popykac ziolka zamiast tytoniu. W czasach skrajnej biedy albo wojennych, palacze posilkowali sie roznymi wynalazkami, ale zeby tak z wyboru... ciekawe, jak to smakuje.
OdpowiedzUsuńChyba przyjdzie Wam kupic traktor, zeby glsdko przetrwac okres deszczowy :))) Albo moze jakis inny pojazd gasienicowy?
U nas tez zimno jak w przyslowiowej psiarni, musielismy od nowa odpalic kaloryfery, bo za bardzo w domu marzlismy. Nie do wiary, ze lada chwila ma sie zaczac lato. W tv dzisiaj pokazywali padajacy w Gorach Harzu snieg! Uwierzysz? Cala ta pogoda od poczatku roku postawiona jest na glowie.
Z tego, co piszesz, pracy Wam nie brakuje, jak to na wsi, na swoim. Ale za to ile satysfakcji i zdrowego jedzenia na pozniej.
Sciskam Was mocno, dobrego weekendu, Kangurki
Pewnie, że bywaja gorsze nałogi! Cezary słysząc takie słowa usmiecha sie od ucha do ucha, gdyż w to mu graj! He, he!:-)
UsuńŻadnych nowych pojazdów nie zamierzamy na razie kupować. Najwyżej ograniczyć jezdżenie, bo ten nasz jeep odpocząc po przygodach musowo musi!
Śnieg w maju ponoć zdarzał sie juz w dawnych latach. Aleć to zawsze dziwność i znak jakis pewnikiem moiściewy!
Jak nam to wszystko, cośmy posiali i posadzili w ilościach hurtowych wyrośnie, to nie dosc, że sie najemy, to i na zime zapasy zrobim! Nie masz to jak zimą rzepę sobię czy jakowąś inną brukiew sobie pochrupać albo słoiczek z konfiturami domowymi otworzyć!
(Kangurki schłopiały kapkę,jak widać, ale im z tym dobrze!)
Uściski serdeczne zasyłamy do Getyngi chłodnej i fajeczkę zgodnie pykamy do takich śmiałych eksperymentów takoż Panterkę miłą namawiając!:-))
Pantera z fajka? Swiat nie widzial! Wole swoje papierochy ;(
UsuńPóki się nie spróbuje, to się nie wie!:-)
UsuńFajka z korzenia wrzosu być powinna. Stara, przepalona, dziedziczna. Pewnie sąsiad niejeden ma w komorze.A fajeczka prawdziwa na przyzbie wieczorem to moment zadumy dla Prawdziwego mężczyzny, zadowolenia po dniu i planowania. To nie nałóg zestressowanego szczura palącego chybcikiem pod niebowzietym biurowcem tylko medytacja.A tytoń to nie jest toto co biedni uzależnieni przez zagraniczne koncerny zużywają ( sama palę i to dużo!).Więc może zasiej tytoń ( Lubelszczyzna tytoniem stoi)dla swego Mężczyzny bo to nie miastowy nałóg jest, a jeśli już nałóg to jakieś trzeba mieć.
OdpowiedzUsuńaha, po co kadzidełka... przypomniałam sobie jak dawno temu w domu Amphorą pachniało... Kto wie, co to?
OdpowiedzUsuńPewnie, że stara fajka dobra! Aleć ta własnej roboty jeszcze lepsza!
UsuńPieknie o dostojności i waznosci palenia fajki napisałaś. Tak, to medytacja niezwykła i misterium jakoweś jest prawie.
Mówisz, tytoń mam dla Cezarego posiać? A może i godna namysłu jest to mysl?
Nie wiem co to Amphora, niestety - jakos mi sie nie kojarzy...
A kadzidełka lubiłam rózniste, dopóki mnie głowa od nich boleć nie zaczęła.
dobry jest tabex
OdpowiedzUsuńTabex już był parę lat temu wypróbowany i niestety, bez efektów...
UsuńImponująca ta fajka! Zaradnego masz Męża Olu:)
OdpowiedzUsuńZresztą obydwoje jesteście zaradni.
Kiedy tak czytam, ile wszystkiego w ogrodzie nasiane, to chciałabym tam z Wami pobyć, nacieszyć się tym bogactwem, tym urodzajem w zarodku:)
Takich Was właśnie widzę, pełnych wzajemnej wyrozumiałości, wewnętrznego spokoju i miłości:)
Pozdrawiam ciepło!
Też mi się fajka podoba i oczywiście mój szczęsliwy mąż, gdy ją w rozmarzeniu cmoka!
UsuńCzy jesteśmy zaradni? Staramy się być, bo inaczej się na wsi nie da, bo nikt za człowieka niczego nie zrobi a roboty wciaz jest moc. Wszystko zależy od nas samych - naszej chęci i siły do pracy i uczuć wzajemnych. Tak się to przeplata w miarę zgodnie zgodnie.
Wczoraj sadzilismy krzaczki malin.. Ale będzie pychota jak się przyjmą i obrodzą!
Dziękujemy Ci Alu za ciepłe, serdeczne słowa.
Serdecznie pozdrawiamy!:-)
A daj Mu popalić... Wiem, trudno walczyć, ale "Artysta' ma swoje prawa.
OdpowiedzUsuńA pewnie, niech sobie pali, skoro tak to lubi (a i mnie też ten dymek się podoba)! W końcu zycie jest krótkie i trzeba znajdować w nim oraz doceniać takie własnie niewinne, codzienne przyjemnosci!:-)
UsuńJak miło i ciepło zrobiło mi się po przeczytaniu tego posta:) Fajeczka urzekająca i nawet poczułam zapach ziołowego dymu:)
OdpowiedzUsuńCodzienność daje kazdemu z nas duzo takich ciepłych, pogodnych momentów - trzeba je tylko dostrzegać, doceniać, usmiechem obdarzać i pamiętać potem, gdy się zachmurzy...
UsuńSerdecznie pozdraiamy!:-)
Ciekawe jak smakowałaby gandzia ze śliwkowej fajeczki?
OdpowiedzUsuńAmphorę znam dobrze, bo moi przyjaciele wypełniali dom jej dymem. Już nie pamiętam który kolor pachniał najpiękniej.
Nie psujmy tego pięknego obrazka z pykającym Cezarym - pokój z nim :)
Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwa sił do pracy!
Myslę, ze z tak niezwykłej, prze siebie wystruganej fajki smakowałoby prawie wszystko. Misterium jej palenia zawiera w sobie spokój, usmiech, odpłyniecie w rejony marzeń, wspomnień i planów na przyszłość. A magiczny dymek miętowy unosi sie do krainy spełnień.
UsuńDziękujemy Magdo za odwiedziny, ciepłe słowa i dobre zyczenia(sił nigdy dość!):-))
Piękny post, Olgo :) Jestem pod wrażeniem fajki Cezarego i myślę, że pykanie dymu z mieszanki ziołowej jest do przyjęcia. Bo i zapachowo, i zdrowotnie nie szkodzi i nie przeszkadza zapewne ;)
OdpowiedzUsuńA ta gospoda "Pod semaforem" dlaczego tak się nazywa? Pytam, bo lubię kolej ;)
Miłej soboty, niech Wam wszystko ładnie rośnie :)
Chyba już wiem, dlaczego tak się nazywa ;) kiedyś tam kolejka jakaś jechała?
UsuńFajeczkę mój mężuś od rana sobie pyka i budzi sie nią powoli do życia!:-)
UsuńGospoda "Pod Semaforem" znajduje sie w poblizu Dynowa, tuż obok stacji kolejki waskotorowej jadącej stąd do Przeworska. Kolejka jest duża, miejscową atrakcją turystyczną. Kursuje przez kilka miesiecy w roku i przjeżdża przez malownicze okolice górskie.Kiedyś ta kolejka byłą codziennym, powszechnie uzywanem źródłem lokomocji i transportu. teraz jest zabytkową ciekawostką regionalną.
Gospoda przy stacji jest drewniana, urządzona w bardzo specyficzny sposób. Mnóstwo tam starych, pieknych przedmiotów. Jak sie tam wejdzie, to można godzinami siedzieć i podziwiać, w delikatny, wzruszający klimat sprzed lat wrastać.
Uściski serdecznie zasyłam!:-)
Dziękuję :) za ten wyczerpujący opis. O kolejce słyszałam, bo mnie to trochę interesuje, fajnie, że jeszcze jeździ i są ludzie, którzy nie pozwalają jej zniknąć w mrokach dziejów.
Usuń:)
Mam tak blisko tę kolejkę a jeszcze nią nie jechałam! Ta przyjemność wciąz jest odkładana w nawale róznych pilnych spraw. Ale wreszcie się doczekam i pomknę w dal!:-)
UsuńW tamtych okolicach jest tylko jedna gospoda "Pod semaforem" , no to wiem, gdzie mieszkacie:)
OdpowiedzUsuńJeżeli fajka, to z Amforą- już był tu o niej komentarz. Przecudny zapach:)Mój drugi mąż, po zawale, zaczął palić fajkę i było o niebo lepiej. Kupisz ja w kioskach lub w monopolowych, lub trzeba pytać w trafikach:)
U nas nie leje, ale jest zimno i rozsada kwiatów mi nie wschodzi.
Miłego dnia:)
Kto raz był w gospodzie "Pod semaforem" ten nigdy tego nie zapomni, prawda? Jest niepowtarzalna a okolice podkarpackie przesliczne.Mamy do gospody około 15 kilometrów. Więc czasem jak nas najdzie chęc, to wsiadamy w jeepa i przełęczą po wybojach i wertepach jedziemy do gospody by nasycić się jej atmosferą.
UsuńZa informację o Amforze dziękuję Jaskółko - rozejrzymy się po kioskach i zobaczymy, co mają.
W przyszłym tygodniu ma popadac, to moze twoja rozsada w koncu ruszy w górę. Byleby nie lało za długo i nie było zimno, bo poprzeziębiamy sie w końcu!
Serdeczności zasyłam!:-)
Wasze okolice są prześliczne. Nieco dalej, nad Sanem mój brat ma dom. Bywam u niego czasem. Jest tam bardzo pięknie.
UsuńRozsada się nie udała. Być może ziarna zgniły. Trudno. Kupię trochę rozsady u ogrodnika:)
I nowa rozsada na pewno się przyjmie, bo mokro teraz jak licho!
UsuńJak będziesz wybierać sie w moje okolice Jaskółko, to daj znać. Fajnie byłoby się spotkać np. "Pod semaforem"!:-)
Cezarowa Fajka jest jedyna w swoim rodzaju i juz czuję ten delikatny zapach miety. Myślę, że takie pykanie z rana i z wieczora nie zaszkodzi nic a nic, a wręcz przeciwnie, no pewnie Czarek się przy tym relaksuje, wycisza, oczyszcza z tosk dnia codziennego i to jest najważniejsze! Olu pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńCezary bardzo sie cieszy, że tak mu wszyscy w paleniu cud-fajki sprzyjają. W to mu graj! Cały zadowolony obok mnie siedzi i usmiecha się serdecznie. I co jeszcze robi? Relaksuje sie rzecz jasna na całego. Ha!:-)
UsuńCiepłe usmiechy zasyłamy miłym Państwu Sznupkom!:-))
Podobaja mi sie mezczyzni z fajka /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Jakoś rzeczywiście szlachetniej z fajką wyglądają niż z papierosem. A jak jeszcze sie tak ładnie podczas palenia uśmiechają jak mój Cezary, to ho, ho!:-)
UsuńUściski zasyłamy!:-)
No cóż wypada przyjechać i robotę odebrać, a na koniec rozkoszować się miętowym zapachem palonego ziela.
OdpowiedzUsuńFaja nie ma sobie równych !!!!!!!!!!!!
Lubię twórczych mężczyzn. Pozdrowionka dla fajkowego rzeźbiarza.
Uściski.
Otóż to - faja nie ma sobie równych!!!
UsuńMój twórczy mąz nie poprzestał na zrobieniu fajki. Od przedwczoraj robi dla mnie fajną ławeczkę do ogrodu - z oparciem, żebym wygody miała! Jak sie sprawi dobrze, to moze sobie posiedzimy kiedyś na niej razem Zofijanko?
Na naszej lipie już pełno nabrzmiałych paków. Pewnie jak sie wypogodzi, to zacznie sie cud jej kwitnienia.
Serdecznosci zasyłamy sąsiadce miłej!:-))
Faja super! I juz Cezarowi zazdroszcze pykania ziolek, doskonaly pomysl. Nie ma to jak ziololecznictwo, Cezary pali fajke a dla Ciebie Olu, powinien wyprodukowac jakies ziolowe winko:)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja jako nalogowy palacz podziwiam Cezarego, ze tak skutecznie walczy z nalogiem. Wielkie brawa dla niego, zamienic papierocha na fajke ziolowa, to wieki wyczyn.
Tak ladnie opisujesz Wasze zycie na wsi, odnosze wrazenie, ze na wszystko macie czas i nic Was nie pogania. Doskonale zdaje sobie sprawe, ze pewnie czasami jestescie padnieci jak przyslowiowy pies, bo pracy wokol mnostwo. Najwazniejsze jednak jest to, ze czerpiecie duzo przyjemnosci z tych mniejszych i wiekszych codziennych czynnosci.
Moc usciskow przesylam, i ide zrobic sobie herbatke mietowa :)
Pomysł z ziołowym winkiem dla mnie jest świetny -jak nazbieramy jesienią owoców dzikiego bzu, to pomyślimy o wzbogaceniu smaku wina nutą ziołową!
UsuńWalka Cezarego z nałogiem trwać będzie chyba w nieskończoność, ale ważne jest, iż próbuje i chce. Jego fajka to taka duża zabaweczka, z której jest dumny jak nie wiem co i fajnie z nią wygląda!
To, jak odbierasz nasze życie kochana Ataner zależy w dużej mierze od nastroju, w jakim je opisuję. Gdy jestem spokojna i zadowolona moje posty są takie własnie. A gdy padam na twarz i czyms sie martwię to albo wcale nie piszę albo tworzę coś w poważnej, często smutnej tonacji.I chyba wiekszośc z nas tak ma.
A co do tego, że z małych rzeczy potrafimy czerpać przyjemność, to prawda. I staramy sie doceniać to, co mamy, nie spiesząc sie nigdzie i nie żałując niczego. Przecież zycie naprawdę jest takie krótkie i kruche.Tyle naszej radości i szczęścia, co teraz...
Dużo ciepłych mysli zasyłam Tobie oraz Twym bliskim Ataner i jeszcze wielu pysznych herbatek ziołowych życzę!:-)))
Olu nie walcz to walka z wiatrakami,Cezary przestanie jeśli zechce na dziś ma inne plany.
OdpowiedzUsuńA własnie znowu rzucił palenie - nie pali od dnia moich urodzin. To taki prezent dla mnie!:-)
Usuń