Kilka dni temu obejrzałam w TV zapadający w pamięć i serce amerykański film z 2010 roku pt. "Między światami". Opowiada on historię małżeństwa, które po tragicznej śmierci swego czteroletniego synka, osiem miesięcy później nadal nie potrafi poradzić sobie z rozpaczą, smutkiem utraty, żalem, poczuciem bezsensu i pustką. Poniżej zamieszczam dwa dialogi z tego filmu, które tak wielkie zrobiły na mnie wrażenie, że odszukałam sobie w Internecie ów film, raz jeszcze go obejrzałam i spisałam dokładnie to, co najmocniej do mnie przemówiło.
"- Czy to kiedyś minie?
- Nie, przynajmniej mnie nie minęło po 11 latach. Ale jest inaczej.
- To znaczy?
- Zmienia się ciężar. W pewnym momencie łatwiej go nieść. Już nie jest głazem na naszych barkach, tylko kamieniem w kieszeni. Czasem o nim zapominasz a potem wkładasz rękę do kieszeni i on tam jest. I wtedy sobie przypominasz. Bywa okropnie, ale nie przez cały czas. Nie powiem, że mi się to podoba, ale to coś, co zastępuje mi syna. Noszę to ze sobą. To nie mija, ale...
- Ale co?
- Tak jest dobrze..."
* * *
"- Myślisz, że one istnieją?
- Światy równoległe? Tak mówi nauka. Skoro kosmos jest nieskończony, to wszystko jest możliwe.
- Gdzieś w kosmosie smażę naleśniki.
- Jestem w aquaparku.
- Albo jedno i drugie.
- Według teorii prawdopodobieństwa w kosmosie mogą istnieć tysiące nas.
- A my jesteśmy żałosną wersją siebie?
- Właśnie!
- Tym innym wersjom wszystko się udaje.
- Jeśli wierzyć naukowcom!
- Gdzieś tam jest mi dobrze..."
P.S.
Wczoraj dostałam wiadomość o śmierci Eli, autorki bloga "Zamyślenia" elkiblog.pl . W piątek odbędzie się Jej pogrzeb.
Ela była (jak dziwnie, jak przykro używać czasu przeszłego w stosunku do Niej) wrażliwą i mądrą osobą o wszechstronnych zainteresowaniach. Kobietą o otwartym umyśle wytrwale poszukującą odpowiedzi na wiele trudnych pytań egzystencjalnych, potrafiącą niestereotypowo podejść do od wieków nurtujących ludzkość zagadnień. Była jednak przede wszystkim dobrym, pełnym empatii człowiekiem. Pisałam kiedyś o Eli tutaj: My, zwyczajne dziewczyny,czyli-rożne oblicza kreatywności....
Na pewno nieobca Jej była teoria światów równoległych. Mam nadzieję, że nadal jest w którymś w nich i że jest Jej tam dobrze...
Nie widziałam tego filmu , ale mogę powiedzieć jedno - ból nie mija tylko jest inny :((
OdpowiedzUsuńJa straciłam nienarodzone dziecko, widziałam je ....
Zgadzam sie z Tobą Beatko, ból utraty bliskiej nie mija nigdy, ale z czasem zmienia sie nieco jego natężenie oraz częstotliwość pojawiania sie silniejszych ataków tego bólu, rozpaczy, tęsknoty, przygnębienia, bezsilności, żalu i gniewu.
UsuńNosimy stale te swoje bóle niczym kamienie w kieszeni...
Przytulam cię mocno!*
Wiadomość o śmierci Eli wstrząsnęła mną ogromnie. Aż trudno mi uwierzyć, że już Jej z nami nie ma. Co prawda od dłuższego czasu nie dawała znaku życia... Jestem głęboko przekonana, że w którym z takich równoległych światów jest szczęśliwa. [*]
OdpowiedzUsuńI mną bardzo wstrząsnęła, Errato.
UsuńPoszukałam na swoim blogu komentarzy Eli odnoszących sie do zagadnienia śmierci i znalazłam taki, w którym polecała przeczytanie ksiązki Michaela Newtona pt. "Wędrówka dusz. Studium życia pomiędzy wcieleniami". Było to dwa lata temu, tuż po śmierci mojej ukochanej Mamy. Ela chciała pomóc mi przejść jakos przez ten najgorszy okres żałoby...
Odchodzimy stąd, ale nic się nie kończy. Nasz smutek, nasz ból, nasz strach...to się kończy. Ale Życie trwa nadal. I to jest piękne.
OdpowiedzUsuńTak, Aniu. Odchodzimy, przemijamy a Życie trwa nadal. Jest to jednocześnie piękne i straszne. Piękne, bo nic się nie kończy a straszne, bo ktos ważny, bliski odszedł a swiat pędzi dalej jak gdyby nigdy nic...
UsuńNa dzień dzisiejszy śmierć to dla mnie przesiadka do innego pociągu, który rozwozi ludzi w różne strony. Ale z pewnością podróż trwa nadal...
OdpowiedzUsuńChociaż do raju droga daleka
UsuńTo może na mnie w górze ktoś czeka
Może mnie wspiera, gdy o to proszę
Gdy z głębi serca modlitwę wznoszę
Może prowadzi mojego ducha
Kiedy uważnie sumienia słucham
Gdy zwieść się nie dam myśli pułapkom
I drętwych, martwych dogmatów papkom
Wbrew niedowiarkom, niech se gadają
Czasami w duchu przebywam w raju
Tańczę z ptakami i motylami
Ścigam się zwinnie z moimi psami
Głęboki oddech sił mi dodaje
I nawet ciało boleć przestaje
Serce ze strachu już nie szaleje
Choć w raju tyle rzeczy się dzieje
Tam błogi pokój zawsze panuje
Nikt nudy przy tym nigdy nie czuje
Promienna radość wszystko przenika
Światło, kolory, piękna muzyka
Niczego w raju bać się nie trzeba
Bo raj jest przecież tak blisko Nieba
Tam nie ma śmierci, jest tylko życie
O czym na Ziemi marzymy skrycie
Tam można tworzyć, tworzyć bez końca
Odcienie tęczy, promienie słońca
I bukiet upleść z jasnych promieni
I wysłać na dół, by pomóc Ziemi
I jakoś w raju tak to się dzieje
Że się tam nigdy nikt nie starzeje
Tam ciemne nurty nie przenikają
Bo telewizji nie oglądają
A radość w górę z raju wysłana
Jest jednym wielkim chwaleniem Pana
Lecz czasem coś mnie z raju wytrąci
I jasność ducha w mej duszy zmąci
Wracam na Ziemię, w tę rzeczywistość
Dalej dojrzewać i dbać o czystość
Dalej się zmagać ze słabościami
Które do raju sa mi kratami...
Dobrze mieć swoją pewność, swoje oparcie i pociechę...
UsuńBradzo przykra wiadomość, wyrazy współczucia dla rodziny.
OdpowiedzUsuńIm jesteśmy starsi, tym więcej niestety takich wiadomości. Coraz więcej bliskich i znajomych odchodzi.
UsuńWyrazy współczucia dla rodziny Eli...
Bardzo smutna wiadomość o śmierci Eli, w swoich komentarzach u mnie była niezwykle pozytywna osoba i taka Ja zapamiętam. Niezwykle mi przykro... :((((
OdpowiedzUsuńTo prawda, Orszulko. Ela była bardzo pozytywną osobą, potrafiącą znaleźć pocieszenie dla innych, umiejącą myśleć niestereotypowo, szukajacą nowych ścieżek i horyzontów...
UsuńŚmierć to przemiana. Odchodzisz, inni Cie nie widzą, nie słyszą, nie czują ale póki pamiętają nawet raz w roku to jesteś tutaj. Bo tam gdzieś, wszędzie, odmieniona jesteś zawsze
OdpowiedzUsuńOby tak właśnie było, Krystynko...
UsuńEla bedzie zyla w naszej pamieci.
OdpowiedzUsuńTak, będzie w naszej pamięci i ...w Internecie, który jest niczym kosmos, w którym wirują nasze zapisane w słowa myśli...
UsuńCały dzień dzisiaj rozmyślam o przemijaniu, wspominam nie tylko ludzi, których już nie ma - ale tez czas, który bezpowrotnie minął i zastanawiam się, co z tego minionego czasu zostaje...Bloga nie znałam - ale wiadomość smutna, bo przecież wszyscy w tak zwanej blogosferze jesteśmy sobie bliscy. Ściskam serdecznie Olgo
OdpowiedzUsuńI ja rozmyślam, Gabrysiu. Tak, jesteśmy sobie jakos bliscy w blogosferze, łaczy nas wspólna pasja, chec dzielenia sie z innymi swoimi myslami. Na blogu Eli mnóstwo jest ciekawych, inspirujących przemysleń.
UsuńI ja ściskam Cię serdecznie!*
Bo czasem trudno pogodzić się ze stratą, myślę że Oni gdzieś tam są.
OdpowiedzUsuńTak, pogodzenie sie ze stratą jest bardzo trudne. Czasem chyba niemozliwe. Chciałabym by Oni gdzieś tam byli i czekali na nas...
UsuńFilmu nie znam ...
OdpowiedzUsuńKażdy po swojemu przeżywa stratę, chce się wierzyć, że istnieje inny wymiar, albo świat równoległy, albo coś innego ... Ela kiedyś pisała, że dotknęła Nieznanego, ale dokładnie co to było, nie chciała, a może nie mogła wyjaśnić...
Tak, każdy po swojemu przeżywa stratę, próbuje znaleźc dla siebie jakieś pocieszenia, cokolwiek, co da mu chociażby chwilową ulgę.
UsuńEla wierzyła w inne wymiary rzeczywistości, sięgała myslą, wyobraźnią i sercem daleko. Nie przygnębiała jej śmierć jako ostateczny koniec wszystkiego, gdyż czuła,a moze nawet miała pewność, że jest coś więcej...
Wczoraj był dzień w którym dowiedziałam się o dwóch odejściach - o Eli a wieczorem o mojej ulubionej za młodych lat pisarce. Smutek mnie ogarnął i współczucie dla bliskich, ale też taka myśl, że ja żyję i jeszcze bardziej chcę się tym życiem cieszyć. Kochać je i wyciskać ile można, ile mi tylko zechce dać.
OdpowiedzUsuńŚciskam.
Bardzo smutne są odejścia członków rodziny i przyjaciół, czy nawet nieznanych osobiście, ale bliskich duchem osób...
UsuńTak.Kochajmy jeszcze mocniej tych, którzy są, póki są. Nic innego zrobić nie możemy...
Ściskam i ja.
Czasem myślę czy istnieje reinkarnacja. Nie chciałabym już przychodzić więcej na ten świat, nie zmierza chyba w dobrym kierunku. Gdzieś musi być lepiej, mądrzej...
OdpowiedzUsuńCzy istnieje reinkarnacja? Czy istnieją inne światy, do których odchodzimy po śmierci? O wszystkim dowiemy aię, albo i nie dowiemy, gdy sami znajdziemy sie po drugiej stronie. Czy ogarnie nas nicość, czy przejdziemy w nowe COŚ?
UsuńI ja chciałabym Agnieszko by było gdzieś lepiej i mądrzej, by ta nasza codzienna dreptanina miała jakiś sens...
Dziękuję Ci Olu, że zadałaś sobie trud i podzieliłaś sie tymi pieknymi cytatami. Bardzo to trafne, że czasami tylko ból -kamyk, jest łącznikiem z kimś utraconym. Dobrze, jak jest juz tylko mały i mieści się w kieszeni.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to, co napisała Ela zapraszając na swój blog, piękne. Ja mam jakąs blokade, żeby coś madrego wymyślić, a ona tak prosto i sympatycznie to zrobila. Prowadzenie bloga w tym kontekscie naprawdę nabiera innego wymiaru, cos zostanie.
Nie wiem czy mnie pociesza nieskończoność kosmosu i wzrastające szanse na to, że istnieją alternatywne rzeczywistości. Tak samo jak nie wiem, czy życie się kończy definitywnie. My ludzie, mamy bujną wypbraznię i tego się obawiam.
Tak, ból jak kamyk, który jest łącznikiem z kimś utraconym. I ja właśnie tak odczuwam, gdy myslę o mojej ukochanej Mamie. Nie mam nic poza tym kamykiem, poza pamięcią, która nie przestaje boleć. Ale jest to inny ból niż dwa lata temu, choć tęsknota coraz większa...
UsuńEla bardzo dużo czytała i często na swoim blogu dzieliła sie najciekawszymi swoimi odkryciami po zakończonej lekturze. Lubiła dyskutować, wymieniać sie argumentami, drążyć temat głęboko, szukać nowych wymiarów, starać sie widzieć pozytywne strony róznych zdarzeń. A przy tym zawsze szanowałą zdanie innych ludzi.
Tak, Mario. My ludzie mamy bujną wyobraźnię. Gdyby nie ona już dawno wciągnęła by nas jakaś czarna dziura rozpaczy nad naszym marnym losem...
czas smutków, u mnie4 przynajmniej....
OdpowiedzUsuńTak, Alis. Czas smutków. Bo w życiu jest miejsce i czas na wszystko. I nic nie trwa wiecznie, co może być jednocześnie pocieszeniem i zmartwieniem...
UsuńZe stratą trudno się pogodzić... Dopiero ,,czas leczy rany"...
OdpowiedzUsuńNiekiedy i czas ma problem z tym leczeniem...
UsuńOgromnie Ci współczuję, nie znam Eli ani jej bloga ale widzę, że bardzo się polubiłyście.
OdpowiedzUsuńUtrata dziecka jest czymś niewyobrażalnym dla kochających rodziców...
pozdrawiam
Tak, Agatko. Lubiłyśmy się. Cieszę się, że dane mi było poznać kogos tak wartościowego jak Ela....
UsuńWczorajszy dzień był dla mnie dniem wspominania Eli. Dowiedziałam się o jej śmierci z komentarzy na jednym z blogów. Blog Eli był jednym z pierwszych, na które trafiłam, a Jej poglądy bardzo mi bliskie. Od Jej bloga zaczęła się moja wędrówka po blogach i tak trafiłam do Was Oleńko. W zeszłym roku przestała pisać i zastanawiałam się dlaczego. Gdzieś w komentarzu napisała, że pisze na fb i może powróci do bloga. Czekałam. Nie wróciała.
OdpowiedzUsuńCzasami ludzie, których nie poznalismy w realu stają się nam bliscy poprzez sposób pisania, pglądy, jakąś duchową więź, a ich odejście na drugą stronę boli.
Zbieramy się powoli na cmentarz żeby zapalić światło dla bliskich, których już nie ma, położyć kwiaty, prozmawiać z nimi w duszy.
Serdeczne uściski***
Dziękuję Ci Marytko, że napisałaś mi, w jaki sposób trafiłaś na naszego bloga. Zawsze jest to dla mnie ciekawe, jakimi drogami dochodzą tu ludzie i co sprawia, że decydują sie przysiaść na dłuzej na naszej ławeczce...A ciepło mi sie na sercu zrobiło, gdy dowiedziałam się, że to właśnie przez bloga Eli trafiłaś tutaj.
UsuńI ja zasyłam Ci serdeczne usciski!***
...miałabym dwoje dzieci. Drugie dziecko, synka straciłam w szóstym miesiącu ciąży o mało nie przypłacając tego życiem. Zastanawiam się dzisiaj nad tym co się wtedy ze mną stało. Dlaczego "zamiotłam tą stratę pod dywan"? Moje koleżanki opłakiwały taką stratę długo, ja nie. Chociaż...zdarzało się, że przez kilka miesięcy po tym poronieniu kiedy szłam po ulicy, będąc w trakcie rozmowy z kimś, z kim szłam nagle zalewałam się łzami, bez przyczyny, bezwiednie. Budziło to zawsze zdziwienie u moich rozmówców i u mnie, bo nawet nie czułam tych łez. Aż po którymś razie zrozumiałam. Mój umysł i serce pogrzebały tą stratę, ale dusza nie. Zauważyłam, że płaczę bezwiednie w momencie kiedy mijam na ulicy kobietę z niemowlęciem w wózku, na rękach. Moja dusza ją widziała, to ona płakała, ja ledwie dostrzegałam. Dzisiaj kiedy patrzę na mężczyzn w wieku, w jakim byłby mój syn gdyby żył, przez moment zastanawiam się czy tak by właśnie wyglądał. Czy byłby takim mężczyzną. Przez moment, tylko przez moment...
UsuńMarytko kochana, ze wzruszeniem i smutkiem przeczytałam Twoje zwierzenie. Chyba ta utrata, o której napisałaś to jest Twój najgłebiej siedzący cierń, coś co nosisz w sobie od lat, cos co ma wpływ na Ciebie, na życie...Nieodżałowana, niewypłakana do końca utrata synka. Pewnie dopiero po latach możesz o tym mówić, pisać, wspominać...Kiedys pewnie wepchnełaś to do jakiejś najtajniejszej skrytki w mózgu i tam ta rana jątrzyła sie i ropiała, choć na pozór wszystko było w porządku.
UsuńAch, te pozory, ten powinności, to wypada, nie wypada, to nieustanne noszenie masek. Bo trzeba byc silnym, pogodnym, dającym wsparcie innym, zyjącym w swojej bańce mydlanej i strach powiedziec cokolwiek, co mogłoby ją przebić, bo żal, bo płacz to tylko dla dzieci, bo smutek już dawno powienien minąć...A nie mija, nie mija...
Wiesz, kochana - mysle, że prawie każdy z nas nosi w sobie coś bardzo bolesnego a niewypowiedzianego, niewypłakanego. Tak tajnego, tak raniącego, że boimy sie to wydobyć na powierzchnię, zmierzyc sie z tym bólem i przeżyć go do końca.To bóle przeszłe i obecne. Wszystko sie miesza. Wszystko jest nami...
Na co dzień żyjemy zwyczajnymi sprawami i zazwyczaj umiemy cieszyc sie byle czym, ale przychodzi czas, że cos musi sie z nas wylać, coś musi w końcu uzewnętrznić. Myślę, że dni związane z Zaduszkami są dobrą ku temu okazją. Bo teraz wypada płakać, bo teraz wolno okazać więcej uczuć niż na co dzień. Bo w fali ogólnego smutku utraty i nasz smutek może wybrzmieć na moment pośród innych zranionych serca potem znowu utonąć w nas...
Kochana, bardzo tkliwie i serdecznie Cię tulę***
Jest tak jak napisałaś Oleńko. Dziękuję za to przytulenie, dziękuję z serca kochana!***
UsuńZaglądałam do Niej ....Już dziś dla mnie druga wiadomość o śmierci blogowiczki...Przemijanie...odchodzenie...ból...i nadzieja, że są w innym lepszym świecie....
OdpowiedzUsuńZawsze jest ogromny smutek, gdy odchodzi ktos spośród nas, a zwłąszcza gdy jego osoba, jego pisanie były nam bliskie...Słowa żyją w Internecie nawet wtedy, gdy ich autor odszedł na zawsze...
Usuń:(
OdpowiedzUsuń:(
UsuńNie znałam Eli, ale po tej wiadomości, na pewno jutro, w Dzień Zaduszny pomodlę się za Nią by była teraz szczęśliwa...
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu za Twoją modlitwę za Nią...
UsuńZ pewnością istnieją światy równoległe.
OdpowiedzUsuńA Elę znałam, pisałyśmy u siebie i ceniłam ją bardzo...
Chciałąbym by istniały światy równoległe, byśmy my w nich żyli. To byłoby duże pocieszenie dla naszego zbyt szybko przemijajacego tu i teraz...
UsuńEla była wielu z nas bliska...
Śmierć jest zawsze największą tajemnicą naszego istnienia.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać całego Twojego bloga i jestem nim oczarowana. A o Australii dowiedziałam się więcej niż kiedykolwiek na lekcji geografii. Dziękuję, że jesteście i cieszę się, że do Was trafiłam.
Pozdrawiam serdecznie
To prawda, Karolinko. Śmierć jest największą tajemnicą istnienia. Ludzie rodzą sie z wyrokiem.Nie wiedzą tylko dokładnie kiedy będzie on wykonany. Czasem sie zastanawiam, czy gdybym znała tę datę, czy coś bym w sobie, w swym życiu zmieniła...?
UsuńPrzeczytałaś całego bloga? Uff! To naprawdę sporo miałaś tego czytania! Cieszy mnie, że ktos jeszcze siega do starych postów i że czyta je z zainteresowaniem. O Australii kiedys pisałam sporo i dobrze, bo dzisiaj juz połowy z tych opisywanych rzeczy bym nie pamiętała.
Karolinko, ściskam Cie serdecznie i dziękuję za Twój komentarz!:-)*