Zimny wiatr wieje kolejny dzień
Miota liśćmi, gałęzie gnie
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
To rozgrzeje duszę i krew
Lśni w karafce tęczowy blask
Miota liśćmi, gałęzie gnie
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
To rozgrzeje duszę i krew
Lśni w karafce tęczowy blask
Z pigwy, głogu, wiśni i róż
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska, złych wspomnień kurz
Deszcz o szyby tłucze się w mgle
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska, złych wspomnień kurz
Deszcz o szyby tłucze się w mgle
A w kominie coś tęsknie łka
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
Co melodią serdeczną gra
Lśni w karafce tęczowy blask
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
Co melodią serdeczną gra
Lśni w karafce tęczowy blask
Z malin, jeżyn, miodu i bzu
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska i wierny ból
Śpiewa skrami jesienny piec
Kaloryfer nuci coś w tle
Za oknem groźna wichura dmie
A Ty tęczę masz tutaj w szkle
Lśni w karafce słoneczny blask
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska i wierny ból
Śpiewa skrami jesienny piec
Kaloryfer nuci coś w tle
Za oknem groźna wichura dmie
A Ty tęczę masz tutaj w szkle
Lśni w karafce słoneczny blask
Z tarnin, sosny, cytryny, ziół
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
I nie trzeba więcej już słów…
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
I nie trzeba więcej już słów…
Poniżej link do podkładu muzycznego. Można sobie powyższy wierszyk do tej właśnie melodii zaśpiewać...
Oleńko, zlałam wyciąg z pędów sosny na spirytusie i podpowiedz co dalej, żeby nie popsuć, bo jak zmieszam z syropem cukrowym to zmętnieje, a na razie jest zielona klarowna.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie trzeba bać sie tego zmętnienia, bo ono jest nieuniknione i naturalne. Można zmętniałą nalewkę spróbować przefiltrować przez kilkukrotnie złozoną gazę. Potem trzeba ją odstawić w spokojne miejsce a ona po kilku miesiącach ustoi sie i stanie przejrzysta.
UsuńJa robię ją trochę inaczej. Młode pedy sosny przesypuję cukrem i dodaje tylko odrobinę spirytusu a po kilku tygodniach ten sosnowy sok mieszam z wódka i spirytusem.To też jest na początku przez długi czas mętne ale potem sie nieco klaruje. Też sie uczę, Basiu! Mam fajną ksiazke o nalewkach i likierach!:-))
Dziękuję Oleńko. Robiłam już wiele nalewek, różnymi sposobami i w zasadzie każda mętnieje. Filtrowałam też, ale marzę o takiej kryształowo czystej:-)
UsuńW końcu uda Ci sie osiągnąć ten nalewkowy ideał, Basiu!Trzeba tylko ponawiać próby i eksperymenty. A nawet jeśli nie, to samo robienie nalewek jest taką przyjemnością, że samo to już wystarczy by mieć powód ich robienia...
UsuńNalewki mają to coś :-) Wierszyk nalewkowy duszę nalewek oddaje :-) U mnie mąż nastawił z jabłek, winogron jasnych i ciemnych, jarzębiny, pigwy i róży. No ciekawa jestem tych trzech pierwszych, bo robi pierwszy raz. Nie mam kominka, ale muszę powiedzieć, że światło lampy solnej jest bardzo nastrojowe :-) I mam takie samiuśkie kieliszki!
OdpowiedzUsuńW robieniu nalewek jest coś magicznego! To zawsze wielka niespodzianka, czy wyjdą, czy będą smakować gościom? Ale potem jest radośc jak goście chwalą i mówią, że w życiu czegos tak dobrego nie pili. Mnie tak pochwalił kiedys pewien Holender, gdy wysączył kilka kieliszków nalewki na kwiatach czarnego bzu i pigwie! Aż śpiewać mi sie chciało z zadowolenia!:-)
UsuńA te kieliszki to jedne z pierwszych rzeczy, jakie kupiliśmy po zamieszkaniu tutaj. Były konieczne, bo majstrowie i ekipy tych majstrów musiały być częstowane alkoholem żeby robota im jakos szła i żeby dobrze zrobili( a i tak zepsuli parę rzeczy!)
Nalewki sa takie pyszne, wiec zachodzi realne zagrozenie popadniecia w alkoholizm, kiedy tak przez cala jesien i zime czlowiek rozgrzewa sie od srodka. :)) Chyba znow zamowie w aptece spirytus i zrobie chociaz koniak jajeczny.
OdpowiedzUsuńNalewki na szczęście są zbyt słodkie by móc ich wypić duzo i popaść od tego w alkoholizm!:-)) Za do dają duzo radosci, rozgrzewają, osładzaja jesienno-zimowe, wietrzne i lodowate wieczory. A poza tym samo ich robienie jest czymś przyjemnym. A własnej roboty ajerkoniak to pychota prawdziwa! Cieszmy sie nalewkami, po to przecież są!:-))
UsuńByl czas, ze robilam duzo wiecej nalewek, ale u mnie to nie ma kto tego pic:) Jakies takie alkoholowo niedorozwiniete towarzysstwo mi sie trafilo :P I potem stoja te nalewki latami, fakt, ze im dluzej stoja tym lepsze, wiec sie nie marnuja, czesc wydaje jako prezenty.
OdpowiedzUsuńWszyscy moi doktorzy (lacznie z dentysta) bardzo lubia moje nalewki:))
W tym roku zrobilam tylko z dzikich malin, jest pyszna i ma piekny kolor, ale wiem, ze za dwa lata bedzie jeszcze pyszniejsza:)))
No rzeczywiście - nalewki im starsze tym lepsze! Widzę to po mojej jeżynówce. Ma kilka lat i jest boska. Nie robiłam nigdy nalewki na dzikich malinach, tylko na ogrodowych i moim zdaniem była zanadto landrynkowa w smaku. Dodałam wtedy do niej trochę nalewki z pigwy i trochę z kwiatu bzu i dopiero nabrała ciekawego wyrazu!:-)Ale pewnie ta z dzikich malin jest zupełnie inna i szlachetniejsza w smaku.Może uda mi sie kiedyś troche dzikich nazbierać i skosztować tego cuda!:-)
UsuńDobrze,że przynajmniej Twoi doktorzy doceniają nalewki, skoro wśród znajomych masz daltonistów nalewkowych!:-))
Szkoda, że nie mieszkam bliżej:-))))
UsuńTak, szkoda Basiu!:-))
UsuńMusze podesłać wierszyk mojej zaprzyjaźnionej specjalistce od nalewek :) Aż się ciepło na duszy robi od samego czytania :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Gabrysiu, że ciepło Ci od samego czytania o nalewkach. Czyli działają jak powinny - nawet bez picia!:-)
UsuńNalewki super sprawa, szczególnie na chłodne dni i długie jesienne wieczory, tak jak to podkreśliłaś :)))
OdpowiedzUsuńPewnego roku ( chyba przed 7 laty) miałam prawdziwy szał na nalewki, robiłam z malin, śliwek, głogu, derenia, gruszek, czarnej porzeczki, pigwowca i orzechów włoskich. Mam je do tej pory ;))) Wszystkie pyszne, poza pigwowcówką, ta wyszła kwaśna że strach, a orzechówka wprost obłędna, ale zostawiam ją tylko na problemy brzuszne :)))
Wiersz super, aż uśmiech na buzię się ciśnie :)
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Mój szał na nalewki narasta z roku na rok, bo można je robić prawie ze wszystkiego i mieszać ze sobą, bawiac sie tym i eksperymentujac niczym alchemik! A nalewkę z pigwy uwielbiam właśnie za ten kwaśny smak, no i cudny aromat. Bardzo lubie takie wyraziste, mocne smaki i zapachy! Orzechówkę miałam kiedys w prezencie od sąsiadki. Gorzka była i mętna, ale za to na bóle żołądka pomagała niezawodnie.
UsuńMiło mi, że wiersz wywołał uśmiech na Twej twarzy, Agness!:-)
Wobec tego i ja pozdrawiam Cię z uśmiechem!:-))
Olu, wiesz, że uwielbiam naleweczki, robię je często ale nie tak dużo by miały szanse się u mnie zestarzeć.
OdpowiedzUsuńTak, wiem Krystynko, że i Ty także jesteś wielbicielką nalewek. To wywołuje u mnie ciepły usmiech, bośmy z jednej gliny chyba ulepione!:-))
UsuńTeż robię nalewki, ale niewiele, kiedyś robiłam więcej. Najbardziej lubię ze śliwek, czarnej porzeczki, wiśni i orzechów.
OdpowiedzUsuńKiedyś zrobiłam z żurawiny, nawet dobra była ale dzieci orzekły że smakuje jak landrynka.
Twoje pięknie wyglądają i na pewno są smaczne.
Z wymienionych przez Ciebie nalewek Ewo robię śliwkową i wiśniową. Porzeczkowej nie robiłam nigdy bo nie mam na tyle czarnych porzeczek by starczyło na nalewkę. Ale może za kilka lat, jak mi sie krzaki porzeczkowe rozrosną będę miałą taką okazję!:-)
UsuńWydaje mi się, że wbrew pozorom zrobienie dobrej nalewki nie jest łatwe. Przepis, przepisem a każdemu wychodzi inaczej. Trzeba włożyć w przygotowanie nalewki odrobinę duszy i serca.
OdpowiedzUsuńTwoje nalewki aż krzyczą aby je spróbować, a wierszyk cudny.
Pozdrawiam:)
To prawda, że niby te same nalewki, ale każdemu wychodzą inaczej. Jeden woli mocniejszą jesli chodzi o alkohol, drugi słabszą, za to bardziej intensywną jesli chodzi o smak i kolor pochodzący z owoców i ziół (ja właśnie do tych drugich należę!:-) No i rzeczywiscie przy tej robocie trzeba mieć cierpliwość, wyobraźnię i serce. Wszystko to odpłaca sie potem wspaniałym smakiem oraz aromatem, które czekają tylko na otworzenie i skosztowanie w chłodny czas.
UsuńChętnie bym Cię poczęstowała moimi nalewkami i ciekawa bym była Twej opinii, droga Ataner!:-))
Naleweczka przy kominku czy w cieple rozpalonego pieca jak w Twoich nalewkowych, nastrojowych strofach Olu, to przyjemne chwile w ciemny i zimny, jesienny czy zimowy wieczór. A jak jeszcze jest ktoś bliski z kim można skosztować takich chwil:-)
OdpowiedzUsuńMam taką kilkuletnią wiśnióweczkę w pięknej karafce ze szkła rżniętego we wzór gałązek z wiśniami. Karafka ma już siedemdziesiąt lat i jest prezentem od rodziców. Wczoraj uraczyłam się maleńkim kieliszeczkiem tej wiśniówki za radą Ani Bzikowej coby te rentgeny wygonić i komórki chronić przed ich ingerencją:-) Kieliszeczek maleńki z kompletu do tej karafki też we wzór wisienek. Wiśnióweczka kilkuletnia, ach jaki ma smak i kolor, i zapach, co prawda tylko w cieple kaloryfera sączona:-)
Kiedy uraczę się znowu kieliszeczkiem tej wiśniówki w zimny jesienny wieczór, moje myśli popłyną do Ciebie Olu, do Was, do Jaworowa, pogórzańskiego nieba, lasów, łak, słońca i zapachów lata zamkniętych w tych pełnych kolorów butelkach i karafkach Waszych nalewek:-)
Buziam serdecznie:-)***
Kilkuletnia naleweczka wiśniowa w siedemdziesięcioletniej karafce? Toż to prawdziwy skarb! I na pewno boski, nieporównywalny do innych skarb. Jak sobie wyobraże tę Twoja cudna karafkę we wzory w gałązek z wiśniami, to przenoszę sie w XIX wiek, w czasy subtelnej elegancji, szlachetnych manier, lamp naftowych i sukien pań z tiurniurą...Ania Bzikowa dobrze radzi! Taka magiczna naleweczka z każdym smokiem sobie moż poradzić!:-))
UsuńMarytko, ja też nie mam kominka a tylko piec centralnego ogrzewania oraz kuchenny piec, pod którym palimy drewnem. Ten kuchenny piec ogrzewa nam kuchnię i przyległy do niej pokój, w którym najczęściej siedzimy z męzem a przy nas psia czeredka. Siedząc spoglądamy często za okno, gdzie widać łąki, wzgórza, las dwie drogi do nas dochodzące. Widoki proste, surowe, omal bezludne, skąpane teraz w deszczu...
Marytko kochana, posyłam Ci ciepłe pozdrowienia pachnące pigwą i kwiatem czarnego bzu!:-***
Jakież smakowite, tak nalewki jak słowa wiersza. Mogę sobie wyobrazić jak siedzicie przy kominku,
OdpowiedzUsuńu stóp polegują wierne psiny, a Wy z kieliszeczkami nalewki. W oddali za oknem pogwizduje wiatr, o szybę stuka gałązka a może zajrzy zbłąkany ptak. Wtedy i słów nie potrzeba by miłość i radość wyrazić. Tego Wam życzę. Pozdrawiam ciepło.
Naprawdę smaczne są takie domowe nalewki, o wiele smaczniejsze i wyrazistsze, niż to ,co można dostac w sklepie.Zresztą to dotyczy nie tylko nalewek a właściwie wszystkiego. Jak wspaniały jest chleb upieczony przez siebie! W porównaniu z nim to, co można kupić w piekarni to jakaś marna podróbka!
UsuńOj, gwiżdże wiatr i gwiżdże a deszcz pada i pada! Ale jesień ma swoje prawa. Wszystko to jest potrzebne, choćby po to by móc zachwycic sie domowym ciepłem i naleweczkami!:-)
A wierne psiny wciaz śpia i śpią. Jak susły! Bo bardzo nie lubia takiej deszczowej pogody!:-)
Pozdrawiamy Cie z serdecznym uśmiechem, Oleńko!:-)*
Kiedyś też miałam czas robienia nalewek. I to nawet z imbiru :) Ale potem nie było komu je pić, bo znajomi bardziej winowi niż nalewkowi... No i skończyło się...
OdpowiedzUsuńNalewka z imbiru? To musi miec niesamowity smak i zapach! Warto byłoby spróbować...Ja lubię i nalewki i wino. Oczywiscie wszystko własnej roboty.Wino w tym roku nie bardzo mi wyszło ,za to nalewki? Ambrozja!:-)
Usuńteż cieszyłam się wieczornym smakiem nalewki z aronii
OdpowiedzUsuńMniam ,mniam! Nalewkę z aronii też kilka razy kosztowałam u sąsiadów i wiem, że jest przepyszna! Nie mam u siebie aronii, wiec nie robie aroniówki. Wiśniowa nalewka jest troche do niej podobna, ale tylko trochę...
UsuńAle nieważne w sumie z czego jest nalewka, ważne by smakowała i przynosiła radość, uśmiech, rozluźnienie. Nieprawdaż, droga Alis?!
Buziaki ślę serdeczne!:-)
Świetny post dla ucha, oka, smaku i jeszcze ducha ze względu na wiersz.
OdpowiedzUsuńLubię nalewkę z aronii na wietrzny spadek ciśnienia.
Pozdrawiam
Bardzo sie cieszę, że mój nalewkowy post przypadł Ci do gustu! To króciutki post (zwykle piszę o wiele dłuższe teksty), ale okazuje się, że nie długość jest ważna, ale temat. A okazuje się, iż nalewki to temat inspirujący i bliski wielu z nas chyba.
UsuńNalewka z aronii jest pyszna, ale nie robię jej bo nie mam w ogrodzie aronii. A szkoda!
Pozdrawiam Cię Ultra i dziekuje za odwiedziny!:-)
W tym roku zrobiłam tylko trzy, z derenia, lipy i płatków róży oraz malin, tzw. maliniak leśniczego:-) ale bywały lata, że moczyłam w alkoholu, co tylko pozbierałam z drzew czy na polach; najbardziej żal mi benedyktynki, która składała się z 27 ingrediencyj, zestawiłam z półki balonik, bo za nim była skrzynka z bezpiecznikami, stuknęłam czymś, i wszystko spłynęło do piwnicy:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie robiłam ani nie próbowałam nalewki z derenia i lipy, ale dobrze wiedzieć, że i taka można zrobić. Lipę mam, może wiec kiedyś jej kwiaty posłuża mi jako natchnienie nalewkowe?
UsuńOjej! Rozbił sie balonik z benedyktynką? Jaka szkoda, pewnie sporo sie napracowałaś przy jej tworzeniu...
Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu!:-)
Melodyjne nalewki, jak cudnie ....Mój mąż jest specjalistą od nalewek..
OdpowiedzUsuńZazdroszczę pełnej spiżarni, nalewekiinnych smakołyków..ja na razie miastowa ..kupuję..choć staram się jak najczęsciej kupowaćod Kogoś kto sam robi...
Pewnie Twój mąz lubi tę nalewkową magię przygotowywania, czekania na efekty a potem pierwszego próbowania...?
UsuńJak sie ma własny ogród robi sie przetwory i nalewki, żeby jak najlepiej zagospodarować to, co sie nam w ogrodzie urodziło.A potem częstowac kogoś, kto zajrzy do nas jesienną albo zimową porą i uśmiechać sie do siebie, wsłuchiwać w serdeczną melodię tej chwili...
Nie ma ostatnio czasu ale trochę nalewek stoi w piwniczce:): On bardzo lubi to robić:):):
UsuńAle nie mamy własnego ogrodu....
Nie trzeba mieć własnego ogrodu, aby robic nalewki. Trzeba mieć do nich serce...
Usuńto fakt:) Tylkoostatnio męzowi czasu brakuje.Ale przyjdzie taki czas,przyjdzie.....;)
UsuńHi !!CO sie tu dzieje naleweczki pioseneczki !!,Czy uwierzysz ze ja pierwszy raz w zyciu pije nalewke a dostalismy od naszego mlodego przyjaciela-nie mialam kielszkow pobieglam kupic 2xz krysztalu w shop charity pyszota naleweczki mocno rozgrzewajace .Pozatym swiat audiobokow -Olga jakich ja a pisarzy odkrylam -Antoni Gołubiew, Zofia kossak oraz Józef Ignacy Kraszewski-zaczelam od STARA BASN -nieprzepadlam znalam ale traktowalam tak jakos wiesz ........poezja obecnie !!!!!oraz lektorzy -bajka .Bylismy na holiday-pozdrawiam serdecznie sciskam lapeczki p.Gosia
OdpowiedzUsuńHi!Gosiu! Jakze sie cieszę, że znowu do nas zajrzałaś!:-))
UsuńNaleweczki dobre są na taki chłodny, deszczowy czas jak teraz. Rzogrzewaja, rozświetlają, wspomnienia dobre przywołują.
Odkryłaś świat audiobuków? To świetnie, że potrafisz skupic sie na słuchaniu i mieć z takiego rodzaju lektury radośc, bo ja jednak muszę miec przed oczami tekst aby w pełni dotarło do mnie wszystko.
"Starą baśń" przeczytałam mniej wiecej ponownie 20 lat temu, gdy Hoffman nakręcił na jej podstawie film i też byłam oczarowana tą opowieścią. Język Kraszewskiego, opis tego świata Słowian, ich zwyczajów i wierzeń zachwycił mnie wtedy tym bardziej, że miałam możliwosc pojechać do Biskupina i zwiedzać te prastarą osadę wczuwajac się w klimat tamtej epoki.
Chętnie bym poczytała cos Zofi Kossak, tym bardziej że w zeszłym roku czytałam jej biografię.
Byliście na wakacjach? Pewnie widziałas dużo pięknych rzeczy i ucieszyłaś serce. Trzeba sie czasem gdzies ruszyć, odetchnąc innym powietrzem, zobaczyć cos innego, niż na codzień.
Mocno ściskam Twoje łapeczki, miła Gosiu!:-))
Pyszne pewnie te nalewki....
OdpowiedzUsuńA ja właśnie zmarzłam i mnie przewiało.
Muszę poszukać co tam w barku się chowa przede mną.
:-)
Chętnie bym Cię poczęstowała Stokrotko którąś z moich nalewek. Myślę, że na przewianie dobra byłaby zwłaszcza głogowa, bo ma moc, oj, ma!:-)
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie z mglistego Pogórza!:-)
Oj, aż szkoda, że wcześniej nie znalazłam tego wierszyka - akurat dzisiaj odbywało się u mnie przelewanie, mieszanie i filtrowanie nastawionych wcześniej nalewek. Aronia, winogrona, śliwki z grejpfrutem i inne wynalazki. Mąż dowodził, ja pomagałam, nie obyło się bez wielokrotnego próbowania, tak że zaplanowany wyjazd trzeba było zastąpić spacerkiem :).
OdpowiedzUsuńUwielbiam eksperymenty i wynalazki nalewkowe i w ogóle kuchenne!Na pewno Wasze naleweczki będą pyszne, pachnące i magiczne.Grejfrut ze śliwkami? Och, brzmi to bardzo kusząco!
UsuńSamo próbowanie nalewek w trakcie przelewania sprawia radosć i w głowie trochę zakręca. Ale jakże miły i niegroźny to zawrót głowy!:-))