Cezary pisze
A już myślałem, że uchowam dziewiczość do wiosny, a może i
do lata. Późna jesień i kolejna zima bez pisania były osiągalnym marzeniem ze
względu na głębokie i szczelne zamknięcie się w jednostronnie przepuszczalnej
skorupie. Ukryty i niewidzialny prowadziłem niczym niezmącone życie i w tym
samym czasie obserwowałem otoczenie, oczywiście dla celów badawczych i dobra
bieżącej nauki.
Piękny to czas, kiedy wypowiadanie opinii, ferowanie wyroków
jest w odległości do czwartej rangi w przestrzeni kosmicznej. Nic nie musieć, a
jeśli już nie dało się inaczej, to zawsze mogłem powiedzieć, że właśnie tak
chciałem i nic nie musiałem. To taka nowoczesna jazda po bandzie. Chwilowe
zyski, życiowe straty. Ale czego się nie robi dla świętego spokoju. A
wewnętrzny spokój w kokonie jest pożądaną i kokonową cierpliwością.
Dobrze, że
wiedziałem o tym i wcześniej nie zaminowałem schowka, bo przecież kiedy ma się
dość spokoju i marazmu to można dla zabawy pociągnąć za sznureczek i łubu-du. I
po Cezarym! A wyobrażenia o własnym pogrzebie są w wielu sytuacjach równią
pochyłą i napędem do quasi działania. I to właśnie wtedy chciałbym usłyszeć
fanfary. Miliony trąbek fałszują niedopisaną melodię i to jest piękne, a nawet
twórcze. Każdą z nich da się rozwinąć i wtedy samoistnie będzie bez fałszu. W
swojej całości przyjemne dla ucha. Osobiście nie znoszę zafałszowań po śmierci.
Za życia jestem w stanie wycierpieć. Tych osobistych jest jeszcze kilka, że o
nich nie wspomnę.
Kokon przepuszczał dźwięk i w związku z tym ciągle słyszałem ponaglenia;
- Cezary nie leń się…
- tak lubię patrzeć, jak wpatrujesz się w monitor, kiedy piszesz…
- były nawet pogróżki – jak nie to nie napalę w piecu…
- i wiele, wiele innych…
Na każde pro była kontra w postaci stwierdzenia „tak kochanie”, „natychmiast, ale trochę później”. Żeby nie zgadzać się nie trzeba nie zgadzać się. Zgoda buduje!
- tak lubię patrzeć, jak wpatrujesz się w monitor, kiedy piszesz…
- były nawet pogróżki – jak nie to nie napalę w piecu…
- i wiele, wiele innych…
Na każde pro była kontra w postaci stwierdzenia „tak kochanie”, „natychmiast, ale trochę później”. Żeby nie zgadzać się nie trzeba nie zgadzać się. Zgoda buduje!
Od kilku dni codziennie chodzimy z psiakami do lasu. Jest
pięknie, energetycznie i przy odrobinie szczęścia można zobaczyć swoje odbicie
w zastygłym powietrzu przeplatanym kropelkami tchnienia. Szczęśliwcom udaje się
zobaczyć duszę i nawet wejść z nią w interakcję. Uzdolnieni potrafią zmieniać
kolory, ba, nawet zaszufladkować priorytety, podobno. I nic nie jest w stanie
zakłócić niepowtarzalnej harmonii, a chlupot roztopionego śniegu w gumofilcach
tworzy muślinowy podkład muzyczny. Jak w filharmonii, brzozy pokryte czapami
śniegu nadają bieg pogłosom. Wyłapują je różne pudła rezonansowe, a jedynie te,
które trafiają do jaru zostają po wsze czasy zaprzepaszczone.
Pięknie jest, człowiek sapie, dyszy, poci się i pociesza w tym samym czasie, że
to wszystko dla zdrowia.
A zobacz, dziś pełne słońce pogłębia kolory…
Przejrzystość powietrza pozwala oczom spocząć na horyzoncie…
Czegoś takiego jeszcze nie widziałam…
A potem wracamy do domu. Najpierw wpuszczamy psiaki, by mogły odpocząć w pieleszach, wylewamy wodę z gumiaków i siadamy przed pośpiesznie włączonymi komputerami.
- piękne
A zobacz, dziś pełne słońce pogłębia kolory…
Przejrzystość powietrza pozwala oczom spocząć na horyzoncie…
Czegoś takiego jeszcze nie widziałam…
A potem wracamy do domu. Najpierw wpuszczamy psiaki, by mogły odpocząć w pieleszach, wylewamy wodę z gumiaków i siadamy przed pośpiesznie włączonymi komputerami.
- piękne
- nieostre
- do poprawki
- nie nadaje się
Przeżywamy ponownie chwile, które dopiero co przyszło nam
doznawać. Niewiele z nich kasujemy, lubimy kolekcjonować, bo w przyszłości
można będzie zmienić czy przerobić.
Jaki spacer przyniesie jutro? Jakich nowych doznań doświadczymy? Potrafimy odmieniać je przez przypadki. Zawsze jest inaczej.
A moja kochana usmażyła nowoczesne pączki. Oponki serowe.
Oponki dla nas, a wycięte środki dla psiaków. Sprawiedliwość po podkarpacku. Do
następnego roku…
To chyba typowe dla rodzaju meskiego, takie odkladanie na pozniej waznych dla plci pieknej rzeczy. Prosze slubnego o cos i slysze: tak, tak zrobie. Po pol roku niesmialo przypominam i slysze: jak bedziesz tak nachalnie marudzic, to nie wiem, czy zrobie. No i gadaj z takim.
OdpowiedzUsuńAle, jak powiadaja, wszystko dobre, co sie po naszej mysli konczy. Olenka dopiela swego, Ty w koncu zabrales sie do roboty, a my mamy co poczytac. Tak trzymaj! :)
Pewnie typowe, ale jeśli rodzaj męski, który sprząta, gotuje, zamiata, karmi własną piersią, to czy na pewno jest to rodzaj męski. Wstyd się przyznać, ale te wszystkie wymienione rzeczy i jeszcze więcej robię na co dzień. Myślę, że jestem pół na pół i tylko w określonych warunkach biorę oręż do ręki, a w innych szydełkuję. To już sam nie wiem, czy mam porzucić szydełko raz na zawsze i w obu rękach trzymać oręż? Może i tak można!
UsuńAlez szydelko (chochla, miotla czy co tam jeszcze) to tez swoisty orez. Pokusilabym sie nawet o teorie, ze mezczyzna pracujacy w domu jest bardziej sexy od rycerza na kuniu. Zwlaszcza odziany w fartuszek (tylko). ;)
UsuńJasne, oręż na miarę sytuacji. Kobiety wyspecjalizowały się w latających talerzach i packach na muchy. Często przez otwarte okna słychać, jak taka packa ląduje w miejscach nie zasłoniętych fartuszkiem. Po co latać po polach i lasach za rycerzem, jak ma się „rumaka” w zasięgu packi. Poza tym widać, co się ma, a rycerz na koniu może okazać się giermkiem w zafajdanych portkach. Bardzo rezolutne podejście. Dobrego dnia.
UsuńCiesz sie, ze to tylko packa, a nie np. walek do ciasta. :))
UsuńCieszę się, że to tylko wałek do ciasta, a nie tłuczek do kotletów.
UsuńZa Wikipedią: Kokon - zewnętrzna osłona jaj zwierząt( -)zbudowana z różnych wydzielin ciała:)))
OdpowiedzUsuńPrzyszło mi na myśl z pięć różnych komentarzy, które mogłabym napisać i każdy byłby prawdziwy, ale z innego poziomu. Z tego najwyższego było by chyba o tym, że z tego kokonu zaczyna wystawać piękne skrzydełko motyla.
Jak się pisze jeden tekst w roku i zawiera w nim esencję wielu doznań, przemyśleń i obserwacji to trudno jest czytelnikowi odnieść się do tego inaczej niż Jacuś (?) na pierwszym zdjęciu. Muszę ochłonąć...
byłoby (korekta):)
UsuńCiekaw byłbym rozczłonkowania na pięć prawdziwych poziomów. I rzeczywiście, kokon wypleciony z wydzielin, a najczęściej przymiotników stanowi przeszkodę nie do pokonania, ale tylko dla najsłabszych. Waleczność, czyli największy przymiot kobiecy jest, co najmniej równy odporności kokonu. Latający kokon ze skrzydłami(a może tylko jednym), to coś o czym nie pomyślałem. Coś w rodzaju dzisiejszego dronu, dolatuje do celu i unicestwiając, sam się unicestwia. A propos tytułowego zdjęcia to Zuzienka, która niby nie w kokonie, a w kokonie. I przestań, możesz się przeziębić i szalik nie pomoże.
UsuńCezary, dzisiaj już nie potrafię napisać z pięciu poziomów. Wczoraj wieczorem mój mózg działał nieco sprawniej, choć od kilku dni był niedotleniony. A dzisiaj Wrocław jest ponoć najbardziej zanieczyszczonym miejscem świata, czarna chmura zasłania Sky Tower. Po wyjściu z pieskami na spacer postanowiłam więc użyć kokonu i poleżeć tak jak Zuzia, tylko w cieplejszym miejscu, żeby płytko oddychać. Wschodnia Polska może oddychać swobodnie, więc wykorzystajcie tę okoliczność jak najlepiej. Może wiesz, jak zrobić kokon antysmogowy?
UsuńZasmuciłaś mnie. Czuję, że powinienem zasponsorować Wasz wyjazd w bardziej ludzkie miejsce. Gdzieś w odległy zakątek Podkarpacia, gdzie kontakt ze światem sprowadza się do obcowania z naszymi braćmi mniejszymi. I zobacz, pomimo, że jesteśmy pod tym samym niebem, to jednak tak różnym. Pamiętam moje wrocławskie lata, pamiętam niegdysiejszy rynek… pełen mijających się ludzi.
UsuńA dzisiaj… mijają się w drodze na czterdzieste dziewiąte piętro, by móc pooddychać przez chwilę niby czystym powietrzem. Już niedługo będą dostępne puszki z czystym powietrzem jeśli o takim można mówić.
Może wyślecie kilka słoiczków z czystym leśnym powietrzem (oczywiście za odpowiednią opłatą)? Na razie z powodu kondycji psów nie możemy nigdzie daleko wyjechać. Ale nie smuć się, trochę się poprawiło i byłyśmy w parku. Pozdrawiam jedząc krupnik z podkarpackimi grzybkami...
UsuńLeśne powietrze z Podkarpacia traktujemy jako towar bezcenny, więc każda proponowana kwota jest za niska. Ale, jak już weszłyście w posiadanie podkarpackich grzybów to już połowa sukcesu. Są dobre na wszystko. Zresztą po zjedzeniu krupniku z grzybami poczułyście się lepiej. No no, podkarpacka magia zadziałała.
UsuńO! Wpadłam poczytać co nowego u Oli, a tu niespodzianka. Zatem dzień dobry, miło poznać:)
OdpowiedzUsuńChciałbym przeprosić za niecelowe wprowadzenie w błąd. Pomyślałaś, że blog Oli został najechany, podbity, a ona sama wzięta w jasyr. Tak więc zapewniam, że nic takiego nie miało miejsca… choć przyznam, że wzięcie własnej żony w jasyr to jest to o czym od dawna marzę. Przerzucić przez konia i popędzić w rozgrzany do czerwoności horyzont. Oczywiście ten wyimaginowany.
UsuńI niech ten obraz wyimaginowany zostanie, bo chociaż brzmi szalenie romantycznie, to biedna Oleńka niezle by się poobijała:) Poza tym po przeczytaniu kilku komentarzy, widzę, że jest całkiem bezpieczna i dobrze zaopiekowana. Jaki szczęśliwy, tarzający się w śniegu pies!
UsuńJasne. Dopiero teraz po przeczytaniu mojej odpowiedzi zrozumiałem jej wieloznaczność. Miało być „na grzbiet konia”, ale wyszło, jak wyszło. Często gubię całe wyrazy i inne rzeczy też. Dobrze, że wplątało się słowo „wyimaginowany”, które rozmiękczyło skojarzenia.
UsuńPsiaków mamy ze cztery, chyba. Jak do tej pory nie nauczyły się odliczać i stąd to całe zamieszanie. Przez bramę wszystkie wypadają w tym samym czasie i nawet Olunia nie rady policzyć ich. Zagadam z sąsiadem.
ale dbacie o stado :) u nas kuleczki są uwielbiane, nie byłoby podziału :)
OdpowiedzUsuńAlis, o kogoś trzeba dbać. Dbanie o siebie już nam nie wystarcza, więc poszerzenie kręgu jest rzeczą naturalną.
UsuńMoj najczesciej robi wszystko "jutro" ale nie narzekam, bo wiem, ze jestem gorsza:)) Biore to na klate i czekam cierpliwie, ze moze kiedys to "jutro" nadejdzie.
OdpowiedzUsuńBierzesz Wspaniałego na klatę. Też bym tak chciał. Pogadam z Olgą teraz, natychmiast, bezzwłocznie. Co jest, że faceci uwielbiają kłaść głowę na kobiecych piersiach lub wręcz pomiędzy. Najgorzej mają w małżeństwach jednopłciowych. Za dużo lub za mało piersi. A jutro ma to do siebie, że nadchodzi dokładnie jutro.
UsuńOj Cezary, Cezary... nudno tu bylo bez Ciebie:)))
UsuńDobra, ja mam takie jedno "jutro" ktore nadchodzi juz 9 miesiecy i cos mi sie wydaje, ze stuknie mu roczek:)))
Ale jak wyzej, nie marudze, bo wiem, ze ja poproszona o cos powinnam szczerze mowic "pojutrze" i tez okres czekania moglby byc rozny:))
Rozumiem… pajacowanie zawsze na czasie! Ale miło, że doceniasz moją obecność. Wiesz, stęskniłem się za tobą. Jesteś najszczęśliwszą kobietą, jeśli masz tylko jedno „jutro”. Ja gdzie nie popatrzę to widzę „jutro”, ale niech tak będzie w nieskończoność. Wiesz, poczułem się trochę nieswojo. Czyżbym dziewięć miesięcy temu obiecał coś i zapomniał o tym. Biada ci Cezary i już się kajam. Jeżeli tak się stało, to kładę głowę na klocek i patrząc prosto w oczy mówię tnij. A pozwolisz przynajmniej wytłumaczyć się?
UsuńNasze rozmowy zawsze przywoluja usmiech na moja twarz i za to Ci wielkie dzieki Cezary.
UsuńJak dobrze, ze Olenka zna te nasze "rozgowory":)))
Takich "jutro" to ja mam wiecej, ale napisalam o tym ktore wyjatkowo dlugo nadchodzi;)
Pamietam tez i nawet jest notka na moim blogu o peknietej polce w lazience, ktorej "zdrowie" opijalismy winem przez bodaj dwa lata... wiec wiesz, ja mam doswiadczenie z meskim "jutro":)))
Ale tez patrze na to i widze jak w lustrze siebie, wiec sie nie nadymam, nie marudze, nie gledze jak to miala zwyczaj robic moja Mama, ot przy okazji wznosze toast za pomyslnosc kolejnego "jutrzejszego" projektu mojego meza i oboje sie smiejemy:)))
Chociaz serio, nie kazda z tych sytuacji jest smieszna.
Te dziewiec miesiecy to akurat odliczylam na palcach:))) tyle juz czekam, zeby moj maz pozbyl sie starego samochodu. Dobrze chociaz, ze sie uparlam i nakazalam wyrejestrowac, bo tak to jeszcze by nas to drogo kosztowalo.
Ale stoi, co prawda nie w livingroom wiec jakos mniej sie rzuca w oczy, ale... to juz drobiazg:)
Blady strach padł na mnie, jak napisałaś o dziewięciu miesiącach i do tego liczyłaś na palcach. Przecież takie liczenie odbywa się bardzo doprecyzowanych sytuacjach. Przeleciałem przez ten czas do tyłu i do przodu i nic. Przecież w tym czasie nie byłem w NY, a i ty chyba nie odwiedzałaś ojczystego kraju. Ostatni komentarz podczytywałem siedząc w mysiej dziurce i to na jedna oko. Jak ulga… toż to tylko auto. Rozprężyłem się i mysia dziurka rozleciała się niczym F1. Mam nadzieję, że odłamki nie sięgnęły NY. W dzisiejszych czasach dzieją się dziwne rzeczy na miarę czasu i wszystko jest możliwe. No prawie…
UsuńCzasem?....nawet czesciej warto jest "zobaczyć swoje odbicie w zastyglym powietrzu "bo zobaczymy dużo wiecej niźli tylko odbicie (przy odrobinie szczęścia?)
OdpowiedzUsuńMój M powiada,że jestem "mała czarownicą ".....zmieniam kolory,odgaduje,przeczuwam..."nie myśl nawet bo się wydarzy"
A kokon. ..no cóż. ..dobrze jest czasem opuścić chociażby po to bym mogla się mogła przywitać Cezarego...po raz pierwszy Basia
ps pociągnie za sznureczki jest niebezpieczna zabawą
Podoba mi się podkarpacka sprawiedliwość (serowe oponki bardzo lubię.
Basiu, zawsze jest ten pierwszy raz. Witam serdecznie! Siendnij se na zydelku cobyś się nie zadyszała.
UsuńAle to tak właśnie jest. Idziesz i spotykasz samego siebie. A właściwie odbicie, które zawsze jest cokolwiek zdeformowane, tu uwypuklenia, tam wgłębienia. Cień inaczej też dyszy, a właściwie nigdy nie dostaje zadyszki i wie, że… Myślę, że czasem lepiej jest być swoim własnym cieniem.
A u nas nie dość, że sprawiedliwie to jeszcze po chłopsku.
Pięknie wyszły te zamglone zdjęcia, zwłaszcza 10 :)
OdpowiedzUsuńSpecjalnie dla ciebie wybrałem zdjęcie numer 10, czyli strzał w dziesiątkę. Wyostrzona rzeczywistość jest czasem bolesna. W otulinie jakoś łatwiej ją znieść.
UsuńCezary,
OdpowiedzUsuńbardzo Cię proszę, jak Ola pisze, to nie zaglądaj jej przez ramię, tylko pal w tym piecu solidnie! Bo Oli to pisanie naprawdę dobrze wychodzi i niedopuszczalne jest by marzły jej paluszki. A wiem, jak marzną przy pisaniu. I żadnym kokonem, szczelnym, czy nie, się nie wykręcaj.
Jeszcze Ci kochana oponek (aluzja jakaś ?) nasmażyła .
Pozdrowienia dla Ciebie a ją uściskaj ode mnie koniecznie!
Rzeczywiście w piecu CO palę niechętnie. Ale w stu innych płomień nie wygasa. Nie dość tego, chucham i dmucham. Szczapki zawsze mam pod ręką, a i solidne polano zawsze się znajdzie i wszystko po to, by Oleńce palce nie grabiały. I z kokonu wychyliłem się tylko na chwilkę, by nie przeszkadzać, nie psuć dobrej atmosfery. A wracając do oponek. Ola wiedziała, co i jak napiszę i stąd nasmażyła żaluzji. Lucjo, serdeczności i buziaki.
UsuńO koniecznie częściej proszę pisać!
OdpowiedzUsuńA te pączki to przepis, który mam, mam nadzieję?
Bo przez antybiotyk odłożyłam sobie robienie ich :)
Póki co kolekcjonuję zamiary...
Może i chciałbym, ale najpierw muszę potrenować w tajemnicy zanim pokażę się światu. A jaki masz klaser? Musi być przestrzenny, bo zamiary przeważnie takie są. Po rozmowie z Olą doszedłem do wniosku, że przepisy; podany i sfinalizowany są w miarę podobne. Jeśli mogę; nie bierz antybiotyków, a smaż pączki. Pozdrowienia.
UsuńWitam serdecznie Cezarego, czytajac Twoje poprzednie wpisy mialam wrazenie ze to nadal pisze Olga, ujawniajac swoje meskie poklady wrazliwosci ;) Ale ten wpis uswiadomil mi ze to napewno mezczyzna, bo przeciez prokrastynacja to taka typowo meska przypadlosc. Chcialam napisac cos wiecej ale odloze to na pozniej. Pozdrawiam Kasia z Irlandii.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Czyli Cezary pisze, tak jakby mogła pisać kobieta. Bardzo prawdopodobne? Hmm… jeszcze pomyślę. Zniewieściały Cezary niech się w końcu za oręż weźmie i przestanie szydełkować.
UsuńTeż odkładasz na później! Przepraszam, a może to Kasiek jesteś. A wszystko zgodne z przedstawionym tokiem rozumowania. Jak tam w tej Irlandii? Da się żyć? Samych serdeczności Kasiu.
Absolutnie nie mialam na mysli ze zniewiescialy, tylko w twoich tekstach wyczuwam taka poniekad kobieca wrazliwosc. Zapewne to wplyw Olgi, kto z kim przestaje...
UsuńZ tym Kaskiem to mnie szybko rozgryzles moja rodzina czesto mnie tak nazywa :)
W Irlandii da sie zyc, jak w kazdym innym miejscu, pod wrunkiem ze wazniejsze jest nie gdzie ale z kim.
Przecież nie gniewam się… daleki jestem od irytacji i nawet mam momenty, w których chciałbym uaktywnić się kobiecym stylu. Jasne, Olga ma niesamowity wpływ na mnie, na wskroś. Dawno temu poddałem się i tak pozostało. Pięknie to napisałaś; nie gdzie, ale z kim, ale i jak.
UsuńJaki filozoficzno-psychologiczny wpis, jeden wykład z filozofii i psychologii mogę opuścić na swoim uniwersytecie. Z tego wpisu nauczyłam się o wiele więcej. Jak można spojrzeć na rzeczywistość. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZawstydzasz mnie. Skromny Cezary napisał tak, żeby więcej nie pisać, a Ty chcesz opuścić uniwersyteckie wykłady. Ja bardzo przepraszam za wprowadzenie zamieszania, ale to wszystko to ułuda. Rzeczywistość jest okropna i dobrze jest mieć kokon na każdy dzień tygodnia. Serdeczności przesyłam Aleksandrze.
UsuńJa wiem, że rzeczywistość jest okropna, ale to my ją tworzymy. Nie chowaj się Cezary w kokon, to do Ciebie nie pasuje. Pozdrawiam
UsuńPrzez przydługi okres mojego żywota zmuszany byłem do przyznawania się do udziału w wielu okropnościach. Tak więc po latach zniewolenia protestuję i nie przyznaję się do tworzenia okropnej rzeczywistości. Proponuję przyłączenie się do protestu pod hasłem; Żyjmy w Pięknej Rzeczywistości. Zgoda?
UsuńNo oczywiście, jest tyle dobrych ludzi i fajnych rzeczy wokół nas i tym otaczajmy się. A kiedy będziemy chcieli odciąć się od świata na chwileczkę to idźmy do lasu tam jest cudownie.
UsuńMy przeważnie jesteśmy odcięci od świata i co zabawne, to że las nieubłaganie zbliża się do naszej zagrody. Co nie znaczy, że żyjemy z dala od cywilizacji czy od ludzi. Nie da się. Nie da się wybrać tylko dobrych ludzi czy fajnych rzeczy. Nie wiemy czy ludzie chcieliby mieć nas w swoim otoczeniu i jeśli nie, to zaiste nie mamy pretensji. Dobro i fajne rzeczy są nadzwyczaj względne i uzależnione, tak różnie pojmowane. I wiesz… pewnego dnia zdecydowaliśmy się na zupełną izolację i w lesie przykryliśmy się stosem liści. Przez chwilę było bajecznie, do czasu kiedy to psiaki nie odkopały nas.
UsuńKokon czyli tzw. męska jaskinia:-)) Znajduje się pod gazetą, książką, poduszką, którą nakrywa się głowę, za komórką miłośnie przytuloną do piersi i .... niech biją grzmoty, walą z działa, trąbią trąby anielskie...
OdpowiedzUsuńZdarzają się, a jakże samoczynne przebudzenia i wyjscia z kokonu :
- Miałem wyrzucić śmieci???
Tu następuje zdziwienie w powracających do życia ukochanych oczętach, bo śmieci nie ma, ale jest odpwiedź:
- No miałeś, miałeś, wczoraj, ale tyle się naczekały, że same wyszły i kazały Cię pozdrowić...
Miło Pana poznać, Panie Cezary:-) Proszę uściskać Olę ode mnie:-)
Marytka
Ja tam Marytko nie bawię się z tobą w te klocki. Już w pierwszym zdaniu odkryłaś wszystkie możliwe kokonowe warianty, co umożliwi czytającym natychmiastowe rozeznanie sytuacji. Całe moje i mi podobnych kokonowanie się na nic.
UsuńI zobacz, odkładanie na później ma sens i jest motorem postępu, w tym technicznego. Zbulwersowane śmieci potrafią przyprawić sobie nogi i wyprowadzić się do kontenera, gdzie jest ich przeznaczenie. Co by tu jeszcze odłożyć na później…
Miło Panią poznać, Pani Marytko:-) Właśnie uściskuję Olę: -)
Dawno się tak nie uśmiałam! Ekran opluty:-))
UsuńW sprawie odłożenia czegoś jeszcze na później, to chodzą mi po głowie pewne propozycje oscylujące wokół meczów piłki nożnej i nie tylko, skoków narciarskich itp. Ale cicho, sza, nie będę złośliwa:-)
Marytka:-)))
Tablet po opluciu najlepiej wygotować w czystej wodzie bez dodatków. Ten nowy będzie czysty i gotowy do oplucia. A fe… chciałabyś obedrzeć panów z podstawowych przyjemności. Ale nie martw się, to co chodzi ci po głowie ma już odnóża i tylko czekać, aż samo wyjdzie z głowy zgodnie z lansowaną teorią, na pewno jutro. Coś mi się wydaje, że choroba ta dotyka nie tylko panów…
UsuńMąż pyta żony; no to dzisiaj czas na ten tego. Jutro kochanie usłyszał w odpowiedzi.
Odpadłam!:-))))
UsuńTablet przezornie osłoniłam, wygotowanie go nie wchodzi w grę, leniwam co nieco, więc może jutro:-))))
Marytka
Jest takie powiedzenie – „jutro będzie futro”. Pewnie wszyscy znają to powiedzenie, ale nie zaszkodzi przypomnieć. Czyli…
UsuńMąż pyta żony; no to dzisiaj czas na ten tego. Jak jutro będzie nowe futro usłyszał w odpowiedzi. Czyli doszliśmy do pozytywnego wydźwięku słowa „jutro”. : -)
Cala szczescie , ze Ola dopiela swego...jakie piekne zdjecia, nie wiem ktore ladniejsze, nr 1,nr 2...a moze 12! zachwycajace! no i pisanie jest bardzo interesujace, chyba bedzie trzeba by Ola Cie molestowala czesciej. Jakie szczescie macie ,ze oboje sobie pstrykacie i oboje przezywacie wyniki tego pstrykania! Obejrzalam i przeczytalam z wielka przyjemnoscia. Pozdrawiam serdecznie i glaski dla ieskow a dla Jacusia specjalne
OdpowiedzUsuńZ tym dopinaniem to trzeba być ostrożnym. Kiedyś zostałem tak dopięty, że pierwszy oddech złapałem po trzech dniach. Wiesz, nam podobają się wszystkie zdjęcia, jeśli są nasze. Ale i zdjęcia innych osób z różnymi numerami też się podobają. Po prostu lubimy zatrzymane chwile. Ich wyrazistość czy omglenie. Walkę kolorów i ich poddaństwo. Nachodzenie cieni i wyodrębnione krawędzie. Zresztą, popatrz sama…
UsuńA Zuzieńka na tytułowym zdjęciu wiernie odzwierciedla mój stosunek do tego tu świata…
Buziaki i serdeczności.
HI !CEzary piszesz ciekawie ,pisz a moze Ty tego nie lubisz?bo tak tez moze byc!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie lapke sciskm p.Gosia
Czy ciekawie? Sam nie wiem! I rzeczywiście nie lubię pisać, bo obawiam się, że mogę być źle lub wcale nie być zrozumiany. Przy maksymalnych niedopowiedzeniach bardzo możliwe i wiesz o tym.
UsuńŚciskam dwie łapki serdecznie oczywiście.
Pięknie Pan pisze, tak poetycko. Czuć, że każde zdanie płynie prosto z serca. Gratuluję, że udało się napisać. Zdjęcia wspaniałe, bajkowe, przepełnione magią i radością. Bardzo lubię takie klimaty. :)
OdpowiedzUsuńPyszności kochanej Oli zjadłabym z wielką chęcią. Naprawdę bije od Was wspaniała aura. Pozdrawiam i życzę Wam cudownego weekendu. Miło byłoby poczytać jeszcze Pana przemyślenia. :)
Och, ach, dziękuję za uznanie i pochwały. Zarumieniłem, co nieco, i tu i tam. Ale proszę zrozumieć, jak inaczej można by było napisać o zmrożonym powietrzu przesiąkniętym tchnieniem. Wrażliwość zamknięta w zwyczajnych rzeczach jest najbardziej ujmująca, przyjmowana otwartym sercem. Postronny świadek duszy zmieniającej koloryt mimowolnie uczestniczy w akcie, a jego dłonie same przesuwają odsłony w nieobojętnej wyobraźni.
UsuńDla mnie spacery wraz z mężem, do zimowego lasu są po prostu cudem, który dostałam w darze od losu :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPogubiłem się zupełnie. Czyli zostałaś obdarowana dwoma cudami. Mężem i lasem. I teraz zabierasz jeden cud do drugiego. Trzeci możliwy cud, to to, że las przyjdzie do Was. U nas tak jest, rokrocznie las zbliża się milowymi krokami w stronę naszej chałupy. Samych serdeczności i dla współmałżonka również.
UsuńZ przyjemnością wybrałabym się na spacer po przedstawionej przez Ciebie okolicy. Zwłaszcza po takim opisie. Oponki zrobione przez Olgę wyglądają bardzo smakowicie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJasne, zapraszam na spacer po bukowym lesie, gdzie samoistnie tworzące się opisy świata widzialnego nastrajają się w takt szumu w gałęziach i opadających liściach, a nostalgiczny szmer spod stóp towarzyszy do końca wędrówki. W wzniosłych akordach sumuje się dopiero co miniony czas.
UsuńA niech stracę, poczęstuj się oponką, ale tylko jedną! Miłych wielu dni…
Kokon jest niekiedy bardzo potrzebny, zwłaszcza zimową porą, gdy cała przyroda zapada w sen, odpoczywa, zbierając siły na wiosnę. Kokon to nasza prywatna jaskinia, gdzie możemy odpocząć w ciszy i spokoju. Ja sama bardzo lubię zaszywać się w kokon, odpoczać od kompa, netu i innych udogodnień tego świata. Potrafię miesiącami nic nie widzieć i nie słyszeć, tylko siebie. I to mi w zupełności wystarcza.
OdpowiedzUsuńO, tak spacer po zimowym lesie z psiakami, to najlepsze co mogliśmy od losu dostać. Ja zawsze wtedy czuję nieprzepartą wdzięczność. A potem te wszystkie wspaniałości, które kochana żoneczka przygotuje z gorąca herbatką... ech,Cezary, co tu dużo mówić... Jesteś po prostu szczęściarzem!
Nie przeczę Amelio, jestem szczęściarzem. Przygarnęła, oprała, nakarmiła i powiedziała; właź chopie do serca, bo to jedyna szansa. Grzecznie zdjąłem gumofilce i hyc. I tak sobie tam siedzę i od tej pory nie gdybam nad swoim losem.
UsuńUmiejętność izolowania się w sensie totalnym nie jest dana każdemu. Nawet chwilowo, a taka potrzeba na pewno istnieje. Czas na rozmowy z samym sobą w braku obecności tego wszystkiego, co wypacza jawienie się niezakłamanej rzeczywistości. Czas na zdjęcia bielma z oczu i zobaczenie tak jak jest, a nie tak, jak tego chcą ludzie, którzy uwikłają nas w swój biznes bez naszej świadomości o tym fakcie. Lecz… nie stańmy eremitami.
W czasie naszych spacerów ciszę przerywają głośne nawoływania psiaków. W takim otoczeniu często słowa nie są potrzebne lecz o dziwo rozumiemy się i dokładnie skręcamy w tę samą drogę na przecięciach się duktów, czy siadamy w tym samym czasie pod tym samym bukiem.
Każdy może być szczęściarzem przy odrobinie chęci…