środa, 21 lutego 2018

Co komu pisane...





…Zima nie ustępuje. Zima, mroźna i groźna, śnieżna jak za dawnych czasów. Nasza brama wyjazdowa przymarzła do grubej warstwy lodu oraz zmrożonego śniegu i nie daje się jej otworzyć. Wobec tego wyjazdy z Jaworowa na razie są niemożliwe. Trzeba by we dwoje mocno i długo tłuc łopatą ten stwardniały na kość śnieg i to na sporym obszarze, bo brama jest wielka.  Na razie nie robimy tego, bo póki co nie musimy nigdzie się stąd ruszać. Zapasy zrobione  jakiś czas temu, spiżarka pełna przetworów – z głodu nie pomrzemy. Tym niemniej marzy się już nam jakieś ocieplenie, choćby po to by się człowiekowi chciało więcej z domu wychodzić, rozruszać, odzyskać dawną sprawność fizyczną. Momentami bowiem to zimno staje się dokuczliwe. Szczególnie o poranku dom jest tak wychłodzony, jakby wcale nie było wczoraj wcale grzane. Wydaje mi się, że pod względem ilości śniegu oraz ujemnych temperatur Podkarpacie jest w tym roku szczególnie przez Królową Śniegu wyróżnione. Z prognoz wynika, iż coraz większe mrozy nadciągają, prawdziwie powietrze polarne ze sobą przynosząc. No trudno, trzeba to cierpliwie znieść, drzewem rozsądnie gospodarować i uważać na siebie, bo ślisko i o wywrotki łatwo.

    Właśnie wczoraj dość bolesny upadek mi się zdarzył. Nie zważając na mróz i warstwę lodu zalegającą na schodach zewnętrznych wyszłam przed dom w kapciach żeby pieski szczekające przy bramie do spokoju przywołać i do domu zabrać. Wpuściłam do przedpokoju Jacka, Zuzię i Hipcię a uparta Misia nadal nie przestawała jazgotać leżąc na zamarzniętym śniegu przy płocie. Wołałam ją i wołałam a ona w tym zapamiętaniu wcale mnie chyba nie słyszała albo tylko udawała głuchotę. Postąpiłam więc dwa kroki dalej aby się za róg domu wychylić i jak nie wywinę orła, jak nie grzmotnę z całej siły plecami o ziemię, jak nie rąbnę się potylicą w kant schodów. Okulary spadły mi i pofrunęły nie wiadomo gdzie a ja zła na siebie jakoś się wygramoliłam i podniosłam, zdumiewając się, że nawet mnie specjalnie nic nie boli. Kilka metrów od miejsca upadku znalazłam okulary – o dziwo nawet nie pęknięte ( a chyba bym się popłakała, gdyby to się stało, bo mam je dopiero od kilku miesięcy i bardzo jestem z nich zadowolona) i lekko kuśtykając weszłam do domu. Tuż za mną z potulnie spuszczonymi uszkami i ogonkiem, po nagłym odzyskaniu zdolności słyszenia podążyła grzecznie Misia. Ledwo znalazłam się w ciepłej kuchni od razu poczułam, że głowa boli mnie jednak dość mocno i słaba jestem jakby całe powietrze ze mnie uszło.

- Przewróciłam się na schodach! – oznajmiłam Cezaremu siedzącemu przy stole i naprawiającemu tam naszego starego laptopa.
- Chyba muszę się położyć! – dodałam i od razu podreptałam do sypialni, gdzie nakrywszy się kocem próbowałam jakoś dojść do siebie.
- Co cię boli? Jak się czujesz? Może trzeba wezwać pogotowie? – Cezary przejęty przybiegł zaraz za mną pochylając się z troską nad mym skurczonym do pozycji embrionalnej ciałem. Po swoim listopadowym upadku, kiedy złamał sobie na podwórzu żebro bał się, że i ja doznałam poważnego uszczerbku na zdrowiu.
- Kark mnie boli i potylica, bo tam się najmocniej uderzyłam, ale nie mam zawrotów głowy ani nudności. Poleżę trochę i na pewno dojdę do siebie. Daj mi jakaś tabletkę przeciwbólową, to może uda mi się usnąć – szepnęłam a łyknąwszy popularny medykament  i poczuwszy jego zbawienne działanie szybko udałam się w objęcia Morfeusza.

   I w sumie jest ze mną w porządku, tylko dzisiaj poza karkiem bolą poobijane cztery litery, biodra i plecy. Nadal wiem, jak się nazywam i wszystkie trybiki w mym ciele działają w miarę poprawnie.  Ale jak tak myślę o tej mojej wywrotce i uderzeniu w głowę uświadamiam sobie, że to nie pierwszy taki wypadek a już trzeci odkąd mieszkamy na wsi. Dwa poprzednie były znacznie poważniejsze, bo spadając z drabiny i tłukąc się o kamienie na ścieżce przy budynku gospodarczym miałam coś w rodzaju wstrząśnienia mózgu, chwilową utratę pamięci, silny krwotok ze zranionej głowy oraz zanik łaknienia na kilka miesięcy.
   Sama już nie wiem, czy to ja jestem tak nieostrożna, czy to los się na tę moją biedną głowę uparł. Ale ja się nie daję i jeszcze się na tamten świat nie wybieram, choć nie wiadomo, jakie plany ma wobec mnie Opatrzność. Człowiek to taka krucha istota. Szast – prast i go nie ma! Rachu – ciachu i do piachu! Nie ma co się przywiązywać do tego ziemskiego padołu i przejmować byle czym, bo przecież w jednej chwili może się to wszystko skończyć. I jakie znaczenie będą miały wtedy banalne, codzienne zmartwienia oraz te większe, z problemami tego świata związane? Żyć tak, jakby każdy dzień miał być ostatni. Cieszyć się tym, co jest, bo nie znamy dnia ani godziny. Przecież takie jak moje upadki mogłyby skończyć się o wiele gorzej. Mogłoby już dawno mnie nie być. A jednak jestem. No cóż! Albo mam taki twardy łeb albo jeszcze na mnie nie pora!

   Znalazłam w necie świetną piosenkę Jacka Janczarskiego opowiadającą  o kruchości życia i konieczności doceniania go takim, jakim jest. Przypomniała mi się też przy tej okazji tragiczna historia Jacka Janczarskiego i jego partnerki życiowej, Ewy Błaszczyk. W połowie lat osiemdziesiątych pobrali się z wielkiej miłości. Kilka lat potem,  w 1994 r urodziły się im dwie śliczne bliźniaczki – Mania i Ola. Tworzyli we czwórkę szczęśliwą, spełnioną rodzinę. I nagle los postanowił przerwać tę sielankę. W 2000 roku Jacek w wieku 55 lat zmarł po operacji usunięcia tętniaka na aorcie. Sto dni potem jedna z jego córeczek Ola zakrztusiła się tabletką przeciwgrypową i popadła w śpiączkę. Jej dopiero co owdowiała matka musiała zmierzyć się z kolejną tragedią. Od osiemnastu już lat walczy o zdrowie Oli przebywającej w założonej przez Ewę Błaszczyk klinice „Budzik”…

    Co komu pisane? Ile w naszych losach przypadku, ile świadomego działania a ile dziwnych splotów okoliczności, szczęścia i fatum, które walczą ze sobą o miejsce…? Czy jest sens by się nad tym zastanawiać, czy po prostu brać życie takim jakie jest, póki jest…?
  


Nie spinaj się tak…
słowa Jacek Janczarski
muzyka Janusz Bogacki
śpiewa Piotr Fronczewski
 
Nie spinaj się tak
Nie dmuchaj się tak
Bo porwie Cię wiatr
Dopadnie Cię strach

Co jesteś dziś wart
Wie Pan Bóg i czart
Że żyjesz, to fart
A życie to żart

Ten żart chwilkę trwa
Momencik, po kres
Uśmiechów sto dwa
I litr słonych łez

Jest miłość i ból
I rozpacz i śmiech
To żebrak, to król
To cnota, to grzech

Nie spinaj się tak
Nie dmuchaj się tak
Bo porwie Cię wiatr
Co dmucha przy drzwiach

Dostaniesz i tak
Co przyzna Ci los
Zakwitniesz jak mak
I zwiędniesz od trosk

Huśtawką jest to
Co życiem się zwie
Do góry i w dół
Na wierzchu, na dnie

I tylko z tym tchem
Że mało kto wie
Dlaczego wciąż nam
Tak bujać się chce

To w górę, to w dół
To uśmiech, to łza
Nie spinaj się tak
Nie dmuchaj się tak

Pokochaj bez słów
W bezsensie tym sens
Mój świecie, bądź zdrów
To fajne, żeś jest…


60 komentarzy:

  1. Kiedyś to były piosenki... z tekstem !!! Dziś takich brak. Bardzo lubię takie "perełki" - wspomnienie tamtych czasów. Cudna u Was ta zima !!! U mnie krótko tylko był śnieg - parę dni, może tydzień. Większość czasu mamy błoto, okropne błoto! Niestety z takim mrozem i ślizgawką to nie ma żartów. Uważajcie na siebie !!! Może kask by się przydał na głowę ? :)) Pozdrawiam cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam znajdować takie piosenki-perełki, zapomniane albo i całkiem nieznane a przecież zasługujące na wysłuchanie, namysł, zachwyt i wzruszenie.
      Zima u nas prawdziwie zimowa. Znowu dzisiaj pada śnieg, jakby go dotąd było mało! Chyba jednak wole ten śnieg niz błoto, bo mi przynajmniej psy do domu brudu nie nanoszą.
      Bedę uważać na siebie bardziej niz dotąd, ale wiesz, wszystkiego przewidzieć sie nie da i przed wszystkim zabezpieczyć. Kask? Przydałby się!:-)
      Ściskam serdecznie, Ulu!:-))

      Usuń
  2. Moj ty swiecie! Olenka, uwazaj bardziej na siebie, bo w koncu fatum uzna, ze sie dopraszasz. W takie dni powinnas oblozyc sie ze wszystkich stron poduszkami, a na glowe wkladac, jak sugeruje Ula, helm ochronny. Dopiero tak wyrychtowana wychodz z domu. Acha, a w podeszwy butow powbijaj gwozdzie, bedziesz lepiej trzymala sie podloza. Na wszelki wypadek na kolana i lokcie wkladaj ochraniacze, takie dla deskorolkowcow. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyjście w kapciach było naprawdę głupotą! Zawsze staram sie pamietać o wychodzeniu na zewnatrz w pełnym rynsztunku.I chociaż nie mam hełmu ani ochraniaczy, to i tak w moich wielowarstwowych ubrankach wyglądam jak ten człowiek, co na szkoleniach dla psów ubiera na siebie taki gruby strój i porusza sie w nim jak zombie!:-))

      Usuń
  3. Olu, bardzo mi przykro, że Cię taki wypadek spotkał. Na szczęście niewielka stłuczka, to zdarza się każdemu. Warunki trudne, ślisko, a domowe kapcie pewnie jak łyżwy.
    Bardzo mądre słowa w piosence, niby lekka, a jakie przesłanie niesie. Każdy dostanie swoją porcję goryczy, ale również tyle samo dobrego. Błądzimy, uczymy się żyć, szukamy dróg, dlatego czasami obrywamy. Nie wierze w fatum, no chyba, że karma istnieje. Każdy ma wolną wolę w tym zyciu, tylko jakieś predyspozycje z góry ustalone przez geny i środowisko, ale i przez to można przeskoczyć.
    Zawsze mnie przerażał dramat rodziny Janczarskich, zbyt wiele do udzwignięcia, ale ile pozytywnych rzeczy z tego wyniknęło. wielka kobieta, swoj dramat przekuła w pomoc innym.
    Kochana, wracaj do sił, uważaj i posyp czymś ścieżkę. Zima jest cudowna na trochę, ale już mogłaby sobie od Was pojsc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eulampio droga, zimą chyba każdemu zdarza się przewrócić i na szczęście u większosci - jako i u mnie - kończy sie to jakimś niegroźnym stłuczeniem i siniakami. Będę starała sie bardziej na siebie uważać.
      Bardzo spodobała mi sie ta piosenka Janczarskiego w wykonaniu Fronczewskiego (uwielbiam głos Fronczewskiego!). Znalazłam takich perełek wiecej i na pewno pokaże je w następnych postach, bo warto.Te piosenki mają proste a tak przenikliwe i przejmujące słowa.
      W życiu nie da sie przed niczym uciec ani losu oszukać. Co ma byc, to będzie. Nie ma nad nami jakiegoś parasola ochronnego. Nie jesteśmy od innych w niczym ani lepsi ani gorsi.Im jestem starsza, tym wyraźniej to sobie uświadamiam.
      Dramatu rodziny Janczarskich nie da sie zapomnieć ani porównać do czegos innego. Los zwalił na Ewę Błaszczyk straszne cięzary. A ona daje jakos radę je unosic i jeszcze w tym wszystkim pomagać innym. Niesamowite to i piekne!
      Posypałabym ścieżke piaskiem, ale zamarzł nam na kość. Posypałabym popiołem, ale mi psy będę go wnosic do domu. Trzeba przynajmniej na schodach zeskrobać ten lód łopatą. Może posypiemy solą miejsca wokół bramy, bo nijak inaczej z tym lodem sie wygrać nie da. Mam da kilogramy w zapasie, to powinno starczyc. Tylko, czym ja będę potem zupy solić?!:-))

      Usuń
    2. Da się oszukać los! Bo nic nie jest z góry ustalone, nie ma nad nami szalonego projektanta złośliwie tnącego każdemu szablony. Właśnie to jest w życiu zachwycające, że zmieniając myślenie możemy wyskoczyć z utartych kolein i żyć jak chcemy. To nie jest łatwe, ale jeszcze gorzej siedzieć tam, gdzie przypadek pchnie. Nie ma parasola ochronnego, ale nie ma też ograniczeń. Zawsze można zawrócić, a doświadczenie prezmyśleć.
      Im starsza jestem, tym wyrazniej widzę jak niedaleko człowiek może odskoczyć od swoich korzeni i wdrukowanej ścieżki. Ale to nie los, to ukształtowanie przez środowisko. Trochę odwagi i szersze horyzonty, a da się odejść nawet z patologii.
      Zgadzam się, że nie jestesmy od innych ani lepsi, ani gorsi, nawet uroda jest czymś względnym. Są takie słupy stałe, fundamentalne, wokół których krąży miłość i ból. Jak wejdziemy na ścieżkę np.rodzicielstwa, to przejdziemy ją jak inne matki wcześniej i nic nie będzie lżejsze, ani mniej wyczerpujące. Choroby, starość, śmierć, wszytsko nieuchronne i przerażające i ucieczki przed tym nie ma.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że nie ma nad nami takiego szalonego projektanta, który wtłacza nas w określone szablony i nie ma przed tym ratunku. Mam nadzieję, chociaż znam parę przypadków ze swojego otoczenia, gdzie zdawało sie, iż los, czy tenze projektant uparł sie na kogoś i póty nie odpuścił, póki sie jego okrutne zamierzenie nie spełniło.Ale może to tylko takie dziwne zbiegi okolicznosci albo indywidualne predyspozycje kogos do pakowania się w okreslone kłopoty. Mówi się, że co ma wisieć, nie utonie.Coś w tym musi być...
      Oczywiście, że jest mozliwe wyrwanie sie od swoich korzeni i znalezienie dla siebie całkiem nowej ścieżki. Ale tak naprawdę, to nie wiadomo, czy to wyrwanie nie było też wpisane w plan. Moze cały czas jesteśmy trybikami w maszynie, które nieświadomie robia to, co ktos tam sobie wymyslił? Wiem, wiem, brzmi to przerażajaco, fatalistycznie i fantastycznie, ale taka możliwośc też wchodzi w grę. Tak naprawdę nic nie wiemy napewno, poza tym, że skoro sie urodziliśmy, to musimy umrzeć.

      Usuń
  4. Jak to dobrze Olu, ze tylko tak się stało, Ty upadła kobieto a to znaczy, ze masz mocne kości i żadna osteoporoza się Ciebie nie ima. Smaruj obficie żeby z siniaków nie zrobiły się krwiaki, jak u mnie teraz. I głaskaj i pozwalaj głaskać, głaski są dobre na wszystko. I gałą garśc głasków przesyłam dla Ciebie. Krystynka w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywisćie mam dość mocne kosci. W życiu nie miałam nic złamanego ani pękniętego. Widzę, że jedziemy na tym samym wózku a propos upadków. Och, ta zima!
      Głaskam piesuńki moje przez całe dnie!Głaszczemy je z Cezarym na cztery ręce a im wciąz mało!:-)
      Tulę Ci tkliwie, upadła jako i ja Krystynko!:-))

      Usuń
  5. Oleńko, tak bywa, ja zmiatałam resztki śniegu ze schodów dwa tygodnie temu,żeby nikt nie upadł, wiedząc dobrze jaki taras jest śliski, a i tak zerwało mi nogę, ból w krzyżach potężny i całe ferie ledwie łażę...nigdzie nie pojechałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj,Basienko, biedulko! Chciałaś zrobic dobrze i tak fatalnie sie to skończyło. Naprawdę człowiek nie zna dnia ani godziny. Wyobrażam sobie, jak cierpisz! Pewnie bierzesz zastrzyki przeciwbólowe? Oj, ta zima, ta zima...
      Trzymaj sie kochana!***

      Usuń
  6. Miałam też kiedyś taki upadek zupełnie bez sensu. Do tej pory nie wiem, jak się to stało. Schodziłam po schodach i nagle odwróciłam się, by wrócić po coś. Źle wyliczyłam schody i wylądowałam z głową na drzwiach. Ależ się wtedy przestraszyłam. Bolało, jak nie wiem co...ale minęło. Faktycznie jak komuś jest pisane - przewrócić się, to zupełnie nieoczekiwanie wykona jakiś bezsensowny ruch i się przewróci. Nie ma na to siły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, Gabsyiu! Większosc takich upadków jest bez sensu. Jakby człowiek obejrzał siebie na jakimś filmie, to by pewnie pomyslał, że chyba rozum mu na chwile odjęło. Może z boku to nawet komicznie wygląda (chociaż nigdy nie smieszyły mnie takie prymitywne gagi z upadkami), ale człowiek czuje sie wtedy okropnie. Nie dosc, ze boli, to jeszcze jest w szoku a potem przez parę dni dochodzi do siebie.
      Uważać na siebie trzeba bezustannie. Chwila zamyslenia albo roztargnienia i wypadek gotowy...

      Usuń
  7. Przykro mi że tak się potłukłaś, mam nadzieję, że szybko przestanie boleć. Zima u Ciebie na pewno uciążliwa, ale muszę przyznać że piękna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, dzieki za dobre słowo. Dzisiaj jeszcze boli. Pewnie przez parę następnych dni będę odczuwać ten ból. W końcu grzmotnęłąm sie potęznie a człowiek ma juz swoje lata.
      Zima nie daje za wygraną. Znowu pada śnieg! Mogłoby w Krakowie w koncu porządnie popadać, bo tam zdaje sie macie niedosyt śniegu w tym roku!:-)

      Usuń
  8. Czułam, że nie warto patrzeć w oczy Królowej Śniegu i chuchać jej w dłonie, bo niczym dobrym się nie odwdzięczy. Przegoń ją , Oleńko z tego Podkarpacia, zanim Wam da popalić. Musisz jeszcze długo być sprawna, bo jaki byłby los Twoich zwierząt?
    Dla mnie Królowa Śniegu jest przykładem ciemnego egregora ubranego w jasne szaty. Ma u niektórych ludzi upodobanie, tak jak upodobanie mają kryminały i horrory. Ale świat bez nich wcale nie musiałby być nudny. Takie stworzone przez ludzi postaci literackie są fantomami, co nie oznacza, że nie mają siły oddziaływania, zwłaszcza jeśli poświęca się im uwagę i żywi swoją energią. Dbaj więc o siebie na wszystkich poziomach i otaczaj się dobrymi myślami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Iwonko - nie mam mocy by przegonic zimę z naszych stron. Jedyne, co mogę to ją zaakceptować i uważać bardziej na siebie. Bo rzeczywiscie musimy z Cezarym pożyć jeszcze w jako takim zdrowiu przynajmniej dziesieć, piętnaście lat. Dla siebie i dla naszych zwierzaków kochanych, dla których jesteśmy całym światem.
      Ciekawa ta Twoja teoria z literackim fantomem, który ma moc odzdziaływania na rzeczywistosć. Od razu pobudziło mi to wyobrażnie i gotowabym jakieś opowiadanie fantasy napisać!:-)Ale pewnei nie byłabym w tym oryginalna, bo z tego co mi sie przypomina takie wątki były już podejmowane w literaturze.
      Iwonko, staram sie dbać o siebie, jak tylko potrafię, ale wiesz nie da sie wyeliminować zupełnie przykrych wypadków, chorób i złych wiadomosci. Takie jest życie, że wszystko w nim musi być i doswiadczyc trzeba wszystkiego prędzej czy później.
      Pozdrawiam Was obie gorąco!:-)*

      Usuń
  9. Bardzo mi przykro i bardzo mi Ciebie szkoda, ze tak sie stalo.
    Z drugiej strony mam ochote przelozyc przez kolano i dac w skore:))
    Jak to bylo? jak sie nie przewrocisz to sie nie nauczysz czy cos w tym stylu.
    Mam nadzieje, ze tym razem sie nauczylas, bo o ile pamietam to Cezary tez wywinal orla jesienia przez wyjscie w kapciach z domu. I prosze, zrobilas dokladnie to samo w dodatku na oblodzonych schodach.
    Mialas naprawde wyjatkowe szczescie:***
    Tak, tak buziaki niezmiennie przesylam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Marylko! Wierząc, że wszystko, co nas spotyka jest po coś, myśle, że rzeczywiscie ten upadek zdarzył mi sie po to, bym odtąd jeszcze bardziej na siebie uważała, bym nie popełniała tych samych błędów.Tak, Cezary też wyszedł z domu w klapkach (uzywa ich jako kapci) i skończyło sie to groźnym upadkiem. Oj, oboje jesteśmy po jednych pieniądzach! Ale rzeczywiscie, miałam więcej szczęścia niz rozumu.Muszę w przyszłosci być bardziej ostrożna, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ten limit szczęścia sie wyczerpie!
      Dziękuję za troskę i buziaki! Ściskam Cię serdecznie, Marylko!:-)***

      Usuń
    2. Olenko, bo "w glowie" to my ciagle mamy 20 lat i wiemy, ze potrafimy cos zrobic:) Tyle, ze cialo nie zawsze tej glowie wierzy.
      Moj chiropraktor opowiadal kiedys jak naprawial cos tam na dachu wlasnego domu i wyszedl na ten dach przez male okno poddasza. W tym czasie jego ojciec przyszedl pomoc, znaczy cos podac z wewnatrz czy cos w tym rodzaju.
      No i w pewnym momencie Luis widzi ojca zakleszczonego w tym samym oknie i ani w lewo ani w prawo, wiec pyta "Tato ale po co ty chciales wyjsc na dach, mowilem przeciez, ze w Twoim wieku nie uprawia sie takiej akrobatyki" na co ojciec "ale synu, w mojej glowie to ja juz bylem po tamtej stronie okna, tylko ono mi nie pozwolilo wyjsc".
      Tak to wlasnie jest. Tez sie czesto przylapuje na tym, ze robie cos bez zastanowienia, bo przeciez "kiedys juz tak zrobilam" tylko potem sie okazuje, ze kiedys to bylo 40 lat temu:)))
      Mam nadzieje, ze dzis juz lepiej sie czujesz:***

      Usuń
    3. Otóz to! W naszych głowach wszystko jest proste i takie jak w czasach młodosci. Aż tu nagle okazuje się, że ciało staje okoniem i trzeba sie dostosować do wieku, do swoich zmniejszających sie możliwości. I uważać na siebie bardziej, bo z wiekiem człowiek robi sie łatwo tłukący jak jakaś filiżanka z cieniutkiej porcelany.
      Oczywiscie, że czuję sie lepiej niż wczoraj, aczkolwiek nadal boli w krzyżu i w karku przy zmianie pozycji. Myślę, że dzień, dwa i będzie wszystko OK!:-))
      Buziaczki gorące dla Ciebie, Marylko!***

      Usuń
  10. Mam nadzieję, że doszłaś już do siebie po upadku...
    U nas też od wczoraj powrót zimy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie doszłam. Boli mnie mniej niż wczoraj, ale nadal boli. To pewnie potrwa parę dni. A tymczasem na dworze znowu pada śnieg!:(

      Usuń
  11. Oluś, nie strasz mnie, proszę, aż mi ciśnienie skoczyło i poryczałam się jak czytałam Twojego posta! Przestraszyłam się nie na żarty! Wiem co to znaczy niesprawność, niedobry upadek.
    Olu kochana, jak wychodzisz gdziekolwiek, to proszę zachowuj przytomność myśli o tym gdzie jesteś i co robisz. Nie myśl o innych sprawach, skup się na tym co robisz tu i teraz. Moja przypadłość nauczyła mnie całkowitego skupiania się na tym gdzie stawiam kroki i jak je stawiam, oduczyła bujania w obłokach i wysyłania mysli gdzieś w przyszłość, która dopiero ma się wydarzyć. Zdarza mi się jeszcze o tym zapominać i mam ochotę sprawić sobie wtedy bańki:-)
    Przepraszam, że tak dziamgam jak zrzęda, ale to ze starchu i własnych niedobrych doświadczeń. Nawet Misia pojęła grozę sytuacji, trochę poniewczasie co prawda:-)
    Star dobrze napisała, miałaś szczęście.
    Przytulam mocno:-)*
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko droga, zastanawiałam się czy pisać o tym swoim upadku w poście, czy nie pisac, żeby nikogo niepotrzebnie nie straszyc i nie martwić. Ale pomyslałam, że nie jedna ja upadam zimą i jak ktos przeczyta o moim przypadku, to moze w przyszłosci uniknie własnemu wypadkowi. Bo naprawdę w z takimi rzeczami nie ma zartów!
      No właśnie! Dobrze napisałas, że trzeba zawsze i wszędzie zachowywać przytomność umysłu. Nie zamyslać sie, nie rozpraszać uwagi, nie patrzeć za siebie, ale przed siebie, bo los tylko czeka żeby dać nam nauczkę. Mysle, ze tak jak Ty będę teraz ostrożniejsza, ale i tak nie wyeliminuje wszystkich zagrożeń. Czasem mówi się, że jakby człowiek wiedział, że upadnie, to by sobie usiadł. A śmierć może nas też dopasc na siedząco. Dla niej poza nie ma znaczenia. Co ma być, to będzie. Ale tym niemniej dbać o siebie i uwazać trzeba, bo jedno jest życie a to zycie należy nie tylko do nas, ale i do naszych bliskich.
      Nie jesteś żadna zrzędą, ale dobrą, wrażliwą kobietą. Piszesz, co myślisz i czujesz a ja to bardzo doceniam. Dziękuję, Marytko!:-)*

      Usuń
  12. Bardzo Ci współczuję, trzymaj się,
    zawsze bardzo martwię się gdy słyszę o takich wypadkach, dlatego będę tu często zaglądać i proszę napisz za kilka dni jak się czujesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Klarko!Wydaje mi się, że poza ogólną obolałością ten mój wypadek nie wywołał żadnych innych następstw. Bedę sie jednak obserwować i w razie czego pojadę do lekarza.I oczywiscie napiszę tu, jak sie czuję.
      Dziękuję Ci kochana za troskę!:)*

      Usuń
  13. Przykro mi, że tak niefortunnie się przewróciłaś. Mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo musiało boleć. Trzymaj się dzielnie.
    Pozdrawiam serdecznie.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej odczuwam ten ból przy zmianie pozycji. Albo przy śmiechu i kaszlu. Muszę na wszystko uważać przez parę dni az moje ciało dojdzie do siebie po tym upadku.
      Dziękuję za ciepłe słowa, Regian!:-)

      Usuń
  14. Aż mnie zmroziło, jak o tym przeczytałam, Olu ... dobrze, że skończyło się na potłuczeniach tylko...
    Kapcie to nie najlepsze obuwie zimowe. Wiem o tym, chociaż się nie przewróciłam, ale niewiele brakowało.
    Wniosek - buty do wyjścia ustawić przy samych drzwiach i zawsze, ale to zawsze je założyć :)

    Swoją drogą, coś na rzeczy jest z tą kruchością ludzkiego życia ... chwila i nas nie ma. Ehhh ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, kapcie absolutnie nie nadają sie do wychodzenia zimą.Niby o tym dobrze wiem, a mimo to dałam plamę! A buty - czyli gumofilce - stoją przy samych drzwiach, ale mi sie kapci ściągać nie chciało, bo to takie bamboszki z zamkiem błyskawicznym.Trzeba sie schylać, rozpinać...
      Kruchuteńcy jesteśmy bardzo, choc czasem zdaje sie nam, że tacy silni i zdrowi, tacy przez los chronieni. A wystarczy jedna chwila i po człowieku...

      Usuń
  15. JAk widac, jeszcze calkiem twarda jestes...takie upadki sa niebezpieczne bardzo, ale tym stwierdzeniem nie odkrywam ameryki..trzeba uwazac, ale to tez nie jest proste wystarczy moment i juz! wiec nic innego nie pozostaje tylko cieszyc sie kazda chwila i tyle!
    a zima rzeczywiscie trzyma i jest ciagle piekna! ja juz ciesze sie kwitnacymi magnoliami w Portugalii...skad pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twardogłowa jestem zwłaszcza, ale zbieram na głowie blizny - moje znaki szczególne, w razie czego!:-) Trzeba uważać, wiadomo, ale niestety czasem człowiek zachowuje sie bezsensownie, jakby rozum poszedł na urlop!:-)
      Magnolie Ci już kwitną, Grażynko? Och, jak cudnie! U nas to marzenie ścietej głowy, bo póki co zima coraz sroższa.
      Pozdrawiam ciepło!:-)

      Usuń
  16. Oleńko, mam nadzieję że szybko dojdziesz do siebie po tym niezbyt miłym wypadku i nie będzie on miał większych konsekwencji dla Twojego zdrowia. Opiekuńczości Cezarego tylko pozazdrościć. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, Karolinko. Staram się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, bo wtedy najmocniej boli. Myśle, że za parę dni będzie już wszystko dobrze.
      Pozdrawiam Cię ciepło i dziekuję za dobre słowo!:-)

      Usuń
  17. Oj no nie wystraszylas tym upadkiem. Koniecznie niech obserwują wszyscy, czy na pewno nic sie nie pojawia.
    Zdrowia!💞❣️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocurku, wygląda na to, że jest wszystko Ok. Boli, ale coraz mniej. Nie martw się, proszę!

      Usuń
  18. Olu, gdyby człowiek wiedział, ze się przewróci to by usiadł - tak mawiają. I można to powiedzenie odnieść do wielu sytuacji, które nas spotykają w życiu. Poważny to upadek był, bardzo niebezpieczny - mam nadzieje, ze nie będzie z tego poważniejszych konsekwencji. Odpoczywaj i nabieraj sił, wszystkiego dobrego :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Orszulko. Gdyby dało sie przewidziec konsekwencje swych zachowań na pewno by sie postąpiło inaczej. Ale nei da sie przewinąc tego filmu na kasecie życia i zrobic cos na nowo, lepiej. Trzeba przyjac konsekwencje swoich czynów i wyciągnąć z tego jakaś naukę.
      Z każdym dniem boli mnie coraz mniej. Mam nadziejęwięc, ża będzie dobrze i nei pojawi sie nic nieprzewidzianego.
      Dziękuję Ci dobra duszo za ciepłe słowa!***

      Usuń
  19. Ojejku Olenko, uwazaj na siebie i nie prowokuj losu. Mam nadzieje, ze szybko dojdziesz do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, na pewno teraz będę uważać wiecej. Wiesz, widocznie należało mi sie to za głupotę!:-)

      Usuń
  20. Nasza brama otwarta na oścież, przysypana zwałami śniegu; przydaje się ludziom do zawracania, i dla pana, który odśnieża:-) boję się takich upadków, więc czasami łażę po śliskim jak nieruchawa ropuszka:-) może to dobrze, że nie wiemy, co niesie los? martwilibyśmy się na zapas; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas brama musi być zamykana ze względu na psy!:-)
      Upadki zimą to niby normalna rzecz, ale im człowiek starszy tym to dla niego niebezpieczniejsze i boleśniejsze.
      Może rzeczywiście lepiej nie wiedzieć, co niesie los? Niech to sie dalej toczy w zaczarowaniach i rozczarowaniach, w zwykłości i niezwykłości.
      Pozdrawiam Cię ciepło, Marysiu w ten mroźny dzionek!:-)

      Usuń
  21. Olgo, ja tez mieszkam na Podkarpaciu, od 5 lat, niedaleko Sanoka. Zima u nas straszna, to prawda. Chciałabym, żeby już trochę ciepła przyszło. Tym bardziej, że zeszłego roku zima była długa i surowa. Uważaj na siebie, ja tez mam skłonności do wypadków, ale w mieście.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cie serdecznie na tym blogu, Agnieszko - sąsiadko!:-)
      Ależ zimnica! A to dopieałą nadzieja, że po takich mrozach szybko przyjdzie wiosna. Może sie wyzimni, co sie miało wyzimnic?!:-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  22. Jestem na szarym końcu z komentarzem, ale nie ze swojej winy, tylko opornego laptopa, który upodobał sobie przebywanie w serwisie a nie u mnie na kolanach.
    Jak patrzę na Twoją zimę i z tym związane problemy to zastanawiam się czy mieszkamy w tym samym kraju. Ja spadające płatki śnieżne liczę na palcach, jedynie niewielki mrozik -10 stopni mnie nawiedził. W tej sytuacji to niech już przyjdzie wiosna.
    Najpierw cieszyłam się Twoją zimą, ale kiedy czytając dalej o Twoim wypadku czy raczej upadku to się momentalnie zasmuciłam. Jak nie wiele potrzeba jeden niewłaściwy krok i zmienia się punkt widzenia. Olu uważaj Miła ty moja. Nie po to polubiłam Ciebie, żeby teraz martwić się Twoim zdrowiem. Trzymaj się cieplutko, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstałam dzisiaj i spojrzałam na dwór a tam śniegu tyle zawiało, że droga zrównała sie z otaczajacymi ją polami. A śnieg nadal pada, iskrzy i mieni sie przepięknie. Wprost widać ten mróz (a to dopiero początek ,bo bo to jest minus trzynaście przy tym, co zapowiadają na kolejne dni). Klucz w zamku w drzwiach wyjsciowych pokrył nam sie szronem. Pieski wytrzymują na dworze tylko przez parę minut i do domku biegną na wyścigi.Brrr!
      Już doszłąm do siebie po upadku i mam nadzieję, że tej zimy nic mnie już w tym stylu nie spotka.
      Oleńko, ściskam Cie serdecznie i chociaż odrobiny śniegu życze w Twoich okolicach oraz bezproblemowo działajacego laptopa!:-))

      Usuń
  23. Witaj Oleńko, strasznie dawno mnie nie było u Was, ale tak wygląda życie człowieka (jeszcze) pracującego.
    Oj zima pokochała nasze Podkarpacie i nie odpuszcza. U mnie w Krośnie, też jest biało, nadal prószy i mróz trzyma.
    Uważaj na siebie, nie przewracaj się więcej. Pozdrawiam Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj miła Bezowa sąsiadko! Cieszę się ,że wpadłaś do pogórzańskich sąsiadów!:-)
      Tak, zima podkarpacka trwa i trwa! Dzisiaj minus siedemnaście! Sanna, że hej!Śnieg pięknie skrzypi,słonce świeci mocno, ale oczy łzawia od mrozu i tej wszechogarniajacej bieli.
      Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-))

      Usuń
  24. Mam nadzieje ze juz doszlas do siebie droga Olu, duzo zdrowka zycze. Z tym wolaniem pieskow to niestety tak bywa, ot na chwilke skocze w kapciach na dworek i pupa zbita. Tez mi sie to przytrafilo pod koniec ubieglego roku, dodatkowo kolano pod dziwnym katem wykrecilam i do tej pory boli. Ta zimna zima do nas tez sie zbliza, Irlandczycy mowia ze "Beast from the East" ma dotrzec do nas we srode, wywolujac dzien paniki narodowej :)
    Pozdrawiam cieplutko Kasia z Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Kasiu! Doszłąm już do siebie. Aż dziw, że taki upadek skonczył sie bez poważniejszego szwanku.Muszę jednak mieć sie na bacznosci żeby znowu nie wywinąć orła, bo ślisko coraz bardziej.A człowiek czasem z pośpiechu i bezmyslnosci robi rzeczy, które mogą skończyc sie naprawdę źle.I Tobie też sie to przydarza?
      To jesteśmy po jednych pieniądzach!:-))
      Ostra, ostra ta zima. No sama zobaczysz za chwilę. Trochę juz od takich zim odwykłam, bo ostatnio były łagodne. Ale trudno - jakos damy radę!
      Ściskam Cię Kasiu i bezproblemowego przejscia przez arktyczne mrozy życzę!:-))

      Usuń
  25. Olu, wychodzi na to, że tez potrafisz złe przekuć na dobre. Z upadku stworzyłaś mądry tekst. Przypomniałaś historię Pani Błaszczyk i piosenkę jej męża. Tak, cieszmy się z każdego dnia! Ale mimo wszystko uważaj na siebie : ). Ściskam Cię z umiarem, żeby nie bolało. Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łucjo, bo ja wychodze z założenia, że nic w życiu nie zdarza sie nam bez powodu, że wszystko nas czegos uczy, tylko trzeba sie zastanowic, czego.Nieraz ta nauka przychodzi od razu a nieraz po długim czasie. Ale przychodzi. Zawsze.
      Cieszmy sie z każdego dnia i doceniajmy to, co jest.
      Dziękuję za Twoje uściski kochana i ciepłe myśli Ci zasyłam w ten mroźny wieczór!:-))

      Usuń
  26. Ojej, Olu Opatrznosć naprawdę nad Tobą czuwa! Przecież mogło się skończyć dużo gorzej. Ale to prawda, co komu pisane to będzie. Ja też miałam wiele upadkow i wypadków, ale jak mówię palec Boży nade mna czuwa. Tak, to wszystko to marność, życie jest najważniejsze, a ono może w jednej chwili się skończyć, prysnąć jak bańka mydlana i już! Dlatego tak ważna jest każda chwila, którą należy celebrować z najwyższą uwagą i cieszyć się po prostu ze wszystkiego. A troski dnia jutrzejszego... niech się same o siebie martwią!
    Serdeczności posyłam i rychłego ocieplenia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywiscie czuwa - przynajmniej na razie. Dziękuję jej za to, bo przy moich licznych upadkach na głowę do tej pory już mogło być ze mną bardzo źle, albo i jeszcze gorzej.
      Pieknie i wzruszajaco napisałas Amelio, że troski dnia jutrzejszego niech się same o siebie martwią.A całą reszta to marność! To prawda! Tak często zatruwamy sobie myśli zmartwieniami o rzeczach, które są, ale na które nie mamy wpływu. Lepiej mysleć o tym, co dobre, o tym, co od nas zależy i działać, póki mamy siły i chęci.
      Och, przydałoby sie rychłe ocieplenie, ale na razie chyba sie na to nie zanosi.Ale jakos damy radę.Czego i Tobie Amelio i wszystkim, których trochę męczy już ta mroźno-zimowa aura życze!:-))

      Usuń
  27. Powinnaś dostać klapsa na gołą pupę, ale ponieważ jesteś obolała to Ci daruję.
    Uważajcie na siebie, bo o złamanie w takich warunkach pogodowych nie trudno.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek niby cały czas uważa a potem zdaży mu sie nagle chwila nieuwagi i ryms!Mam nadzieję, że to ostatni upadek tej zimy! A wiosną też trzeba będzie uważać, bo błoto też jest sliskie!:-))
      Pozdrawiamy!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost