Ponieważ upały od kilku dni okrutne na spacery połączone z pasieniem kóz wychodzimy albo z samiuteńkiego ranka albo już pod wieczór. Wyjść trzeba bo zwierzaki choć umęczone gorącem spragnione są przestrzeni, swobody oraz zielonych przysmaków. A w godzinach południowych wszystkich nas ogarnia senność. Niepowstrzymana, długa drzemka przerywana tylko odganianiem się od natrętnych much...
Jak to dobrze, że mamy tuż koło domu na górce dziki lasek. Dające cudowny cień chaszcze, gdzie kozy mogą się napaść do woli wierzbowymi i dębowymi gałązkami . A i Zuzi tam błogo. Leży sobie w chłodku u moich stóp albo tarza się szczęśliwa. Spójrzcie sami, jaki to radosny, słodki pies. Zachowuje się jak szczeniak, chociaż na poczatku sierpnia miną jej już piąte urodziny. Jest tu z nami prawie od samego początku. Rozczulamy się wspominając, gdy zobaczyliśmy to puchate, grubiutkie maleństwo śpiące smacznie w wyścielonym ręcznikiem pudełku na miejscowym targu. Cezary zakochany w niej od pierwszego wejrzenia zapłacił za nią wówczas astronomiczną, jak na wielorasowca cenę dwustu pięćdziesięciu złotych !(to mieszaniec owczarka pirenejskiego z niemieckim). A potem Zuzia była już nasza! I zaczęła się pierwsza jazda górskimi serpentynami. A psiątko okazało sie małym rzygajłą! I dotąd, niestety, cierpi na chorobę lokomocyjną, przez co nigdzie nie możemy jej ze sobą zabierać samochodem a jeśli już gdzieś z nami jedzie, to muszę uzbrajać się w worek szmat oraz okryć siedzeń (a i tak zawsze tego mało!). Bardzo szybko okazało się, że suczka uwielbia zabawy, gonitwy, podgryzanie nas i naszych kapci, porywanie butów i uganianie sie z nimi wokół domu. Jako szczeniak robiła to wszystko z tak wspaniale łozuzerskim błyskiem w oku a jednocześnie pociesznie nieporadnie biegała na swoich grubiutkich łapkach, że nie raz przewróciła się i wygramolić spomiędzy traw nie umiała. My pękajac ze śmiechu pomagaliśmy jej wstać a potem zwariowana zabawa zaczynała się od nowa...
Trzeba jej było koniecznie wymyślić jakieś imię. Miało kojarzyć się miło i charakterystycznie. No i wówczas przyszedł mi na myśl Mieczysław Czechowicz, aktor który śpiewał kiedyś o kowboju Zuzi a przy tym wcale na kowboja nie wyglądał, ale na pucułowatego, sympatycznego misiaczka - zawadiakę. Powiedziawszy do naszej psinusi "Zuzia" czekałam na jakiś odzew z jej strony. Zamachała wesoło ogonkiem i usmiechnęła się od ucha do ucha. A potem wlazłszy do stodoły i ułożywszy się w kłębuszek na słomie zasnęła słodko jak niemowlę. Ziuziaczek - misiaczek...Teraz zdrabniamy i dodatkowo zmiękczamy jej imię, nie wyobrażajac już sobie by mogła nazywać się inaczej.
Pod wieczór otumanieni gorącem wypełzamy nareszcie ze swych domowo - stajennych, cienistych kryjówek. Na składanym, rybackim krzesełku siedzę w zacienionym lasku. Zuzia tuż obok mnie. Kozy mamy na oku. Chrupią sobie ze smakiem osty, gałązki nawłoci i listki poziomek. Gonią się i bodą. Pomekują zirytowane bzykiem much i komarów. A nam z Zuzieńką nic nie trzeba. Czas nas nigdzie nie woła. Leniwie nam i spokojnie. Muszę tylko niekiedy wygłaskać bezwstydnie domagajacego się pieszczot pieseczka. Po brzuszku połaskotać. Uszka wydrapać. Muchę upartą od głowy odgonić. Kleszcze wędrujace pomiędzy jej gęstym futerkiem wyłapać i zgnieść.
Słońce tańczy delikatnie między ażurową koronką liściastego baldachimu. Nie trapi nas tu żar. Nie istnieją smutki ani lęki zewnętrznego świata. Psina przymyka oczy, wzdycha i zasypia. I mnie także ogarnia błoga senność. Niech to trwa. Czuję ciepło przytulonego do mnie ufnie psa. Śpi mocno. Coś jej się śni. Porusza łapkami. Poszczekuje. Denerwuje się biegnąc pewnie we śnie za jakimś zającem. A ten zmyka i chowa się w lasku. O, już, już go ma i znowu ten długouchy huncwot znika za drzewami. Zuzieńka coraz bardziej senną gonitwą umęczona. Piskliwy szczek nasila się. Gładzę podrygującą łapę i bok suczki. Nie pomaga, więc szepczę raz po raz jej imię. Uspokaja się nareszcie. Spoglada na mnie nieprzytomnie a potem znowu zapada w sen. Oddycha głęboko...
A kiedy tuż przed ósmą na łąkę spływa dobrotliwy cień wybiegamy nań całą ferajną. Powietrze pachnie ziołami, sosnowym olejkiem, kwitnącymi lipami, gliniasto - żelazistą ziemią. Kozy pasą sie uszczęśliwione smakiem świeżej, soczystej wciąż trawy i ostów. Zuzia od czasu do czasu ugania się za Łobuzem Kurdybankiem, chcąc koniecznie ugryźć go w ucho. Nie udaje się jej to nigdy. Ale nie o to nawet idzie, ale o czyste szaleństwo, nieokiełznaną zabawę, zziajanie się i rozkosz zataczania zwariowanych ósemek.
Ach, Zuzia! Nasza kochana Zuzieńka! Pieszczoszka i mądralka. Czujny stróż naszego gpospodarstwa. Wielbicielka gości a zwłaszcza dzieci. Figlarka. Tanecznica. Towarzyszka zabaw. Opiekunka kóz i ich przewodniczka. Wędrowniczka. Uciekinierka. Taplaczka w bajorach wszelakich. Kopaczka zawzięta. Tropicielka jelenich poroży i kości. Degustatorka much, kozich bobków, kurzych kupek i świństw najgorszych. Namiętna wielbicielka kruchych ciasteczek i placuszków mego wyrobu. Śpioch niedobry, co to zajmuje nam połowę łóżka a człowiek leży ściśnięty, byleby piesuniowi było dobrze. Całuśnica beztroska, która w środku nocy buziaki swoje nam szczodrze rozdaje liżąc po twarzy i uchu, zimnym nosem wwiercając się pod kołdrę byleby któreś z nas w końcu wstało i do ogrodu ją wypuściło. Szczekaczka i ujadaczka tubalna, gdy ktokolwiek śmie obok naszego domu przejeżdżać czy przechodzić. Zazdrośnica wciąż swych praw strzegąca i o względy z kotami i kozami walcząca. Liniejąca latem na potegę. Uwielbiajaca czesanie. Bojąca się węża ogrodowego, którym Cezary usiłuje ją podczas upałów zlewać. Pełna empatii istota, która czując nasz smutek czy widząc łzy tuli się, pociesza, zlizuje słone strumyczki z policzków. Oboje z mężem jesteśmy zgodni co do tego, że tak cudownego psa jeszcze w życiu nie mieliśmy. Dlatego cieszymy się nią jak skarbem, pragnąc by żyła z nami jak najdłużej w zdrowiu, spokoju i obopólnej szczęśliwości. Nazywamy ją kochaną perełką a ona słysząc to patrzy w nasze oczy z miłością tak wielką, że większej już chyba być nie może...
Cudownie czytać takie opowieści pełne miłości. Nie dziwi, że Wasza Zuzia jest takim wspaniałym psem, jeśli dostaje tyle ciepła i miłości!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać Wasz blog, często do niego zaglądam. Serdecznie pozdrawiam.
Józefa Sury
Witaj serdecznie na naszym blogu, Józefo. Ciesze się, że sie odezwałaś i wyraziłaś swoją sympatię. To bardzo miłe. Dziękuję!
UsuńPozdrowienia zasyłamy ciepłe. Do napisania i poczytania!:-))
Nie mozna lepiej scharakteryzowac i opisac przyjaciela na czterech lapkach.
OdpowiedzUsuńJakbym czytala o Kiruni... :)
Tak myślałam Aniu,że Twoja Kirunia taka sama i tak bardzo kochana przez Ciebie!:-)*
UsuńCudna opowieść Olgo, taka ciepła i dobra, taka, że uśmiecha się samo przy czytaniu. Pełna spokoju w tym letargu gorących dni lata. To wszystko prawda, tak o Zuzi, Kiruni, Sprokecie, Rastusiu, Frydzi i Tymonku i wielu innych można by napisać, ale Ty potrafisz to najlepiej chyba :) Pozdrawiam bardzo
OdpowiedzUsuńRena
To obecne gorąco tak człowieka obezwładnia, że nawet mysli trudno pozbierać. Cieszę się ,że mimo wszystko dałam radę napisać tego posta. Od jakiegos juz czasu miałam chęc by o Zuzieńce coś naskrobać. Wszak ogromnie zasługuje na każde dobre słowo! Jak i wszystkie pieski, które bliskie są naszemu sercu.
UsuńPozdrawiam Cię serdeczie, Teno!:-))
Oj, Wy zwierzolubni, gdyby człowiek był mniej wrażliwy, może łatwiej byłoby nam rozstawać się z naszymi zwierzakami; a tak, łzy, smutek, gula w gardle i ciężar w sercu; myślę, Olu, że wszystkie psy, traktowane dobrze, odpłacają przywiązaniem, radośnie witają, choćby człowiek tylko na 5 minut wyszedł; właśnie przechodzi nad nami ulewa, ale to już chyba koniec, bo ptaki zaczynają śpiewać, gdzieś w oddali troszkę jeszcze pomrukuje, ale powietrze straciło żar; moi domownicy pojechali nad wodę, po deszczu będzie cieplutka; Amik właśnie wyszedł spod łóżka, znaczy koniec burzy:-) pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak siezwierzęta kocha, to i mocno przezywa wszystkie zwiazane z nimi smutki, krzywdy, choroby i śmierć. Ale każda miłosc ma to do siebie - im mocniej kochasz, tym bardziej cierpisz, gdy dzieje sie z obiektem miłosci cos złęgo. Najwygodniej byłoby zyc nie kochając. Ale cóz to by było za zycie? Samotne, puste, dziwne...
UsuńU nas burza była dopiero w nocy. Parę godzin rzeźkosci a potem powrót tropiku. Dobrze, że chociaż warzywa nam troche podlało, bo juz ledwo dychały.
Pozdrawiamy Cię serdecznie, Marysiu!:-)*
Och, jak sympatycznie się czyta taki wpis to upalne lipcowe popołudnie! Fajna z Zuzi psinka. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCięzko cos napisac, gdy taki upał. Mózg sie gotuje! Wykorzystałam chwilę przejasnienia umysłu i napisałam o naszej ukochanej istotce. A potem znowu upałzwycięzył i trudno było nawet odpisać na komentarze. Dopiero wieczorem da sie pisać. Ciesze się, że Ci sie spodobała opowieść o naszej Zuzi.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Julito!:-)
Pieknie Olu napisałaś o Zuzi, tyle uczucia wylewa sie z Twoich słów, miło sie to czyta, a Zuzia urodziła sie pod szczęśliwą gwiazdą. Marzę, żeby takie traktowanie zwierząt stało się powszechne. Pozdrawiam serdecznie. Marysia
OdpowiedzUsuńTeż bardzo bym chciała by wszystkie zwierzaki mogły być kochane, doceniane, szanowane i wolne. Chyba coraz wiecej jest ludzi, którzy dobrze traktują zwierzęta.To takie niewinne, dobre z natury istoty. Należy im sie z naszej strony dobro. Tyle radości i ciepła wnosza swoim istnieniem do ludzkiego żywota. Bez nich zycie byłoby dla mnie puste.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie Marysiu, ciesząc sie, że się odezwałaś!:-)*
:) Z tej slicznej malej puchatej kuleczki wyrosla piekna i dostojna sunia :)
OdpowiedzUsuńMysle, ze los Was sobie przeznaczyl na tych zyciowych drozkach :)
Pozdrowienia serdeczne Olenko i niech ten piekny letni czas zmniejszy choc ciut, ciut wysokie temperatury :***
Nigdy bym nie przypuszczała, że z tego puchatego szarego grubaska wyrośnie taka jasna, sliczna, mądra i kochana psinusia. Jest bardzo wazną częscia naszego zycia. Wnosi tyle ciepła i dobra, tyle radości!
UsuńOch, czekamy z wytęsknieniem ochłodzenia oraz deszczu. My, rosliny i nasze zwierzęta. Cała natura zmęczona jest upałem. Od jutra synoptycy zapowiadają jakieś zmiany. Oby sie to sprawdziło!
Pozdrawiamy Cię Orszulko serdecznie z wieczornego Jaworowa!:-)***
Ależ pięknie opisałaś Waszą Zuzię :)) Wygrała los na loterii, trafiając na Was i niech się więc Wam żyje razem długo i szczęśliwie :***
OdpowiedzUsuńI rówieśniczka naszego Bonusa, bo on też w tym roku skończył 5 lat. Tyle, że w maju.
UsuńZuzieńka jest prawie jak nasze dziecko. Prawdziwe dzieci już dorosły i mają swoje sprawy a Zuzia jest z nami dostarczając nam tyle prostej radosci i wzruszeń. Cieszymy sie nią bardzo. I zycia juz sobie bez niej nie wyobrażamy. Dobrze nam razem i już Tak ,jak Tobie Lidusiu z Bonusem. Niech to trwa i trwa!
UsuńPozdrawiam Cię ciepło!:-)***
Chciałabym aby wszystkie zwierzęta były tak kochane jak Zuzia. Bardzo tęsknię za psem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was gorąco. :)
Mysle, Gosiu, że juz wkrótce znajdziesz nastepcę Rufika. On wypełni to puste miejsce w Twoim sercu i uleczy tęsknotę. Życzę Ci tego bardzo mocno, kochana!
UsuńPozdrawiamy Cię Gosiu równie gorąco!:-))
Pięknie o Psie :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle, Olgo :)
Ściskam! :)
Bo kocham tę moją Zuzie bardzo! A ona o tym dobrze wie! Rozpieszczona i rozpuszczona jak dziadowski bicz!
UsuńŚciskam serdecznie Tupajko!:-))
mój komentarz będzie dziś krótki:
OdpowiedzUsuńw każdym słowie, ba w każdym zdaniu słowa prosto z serca płynące biegną w stronę czytelnika,
chciałoby się wybiec do lasu, do gromadki kóz, psa i ludzi...
Dziekuje, Alis. Gdy pisze i publikuję to potem, to bardzo chcę sie podzielic swoimi uczuciami z czytelnikami. Podarować kawałek mojej rzeczywistosci. Sprawić by to co jest wokół mnie było omal dotykalne. A więc jestes tu ze mna i z Zuzią (która, gdy to piszę lezy obok mojego krzesła) i z kozami, które smacznie juz w stajni śpią.
UsuńPozdrowienia ciepłe zasyłam!:-)*
cieszy to, że w tym pędzącym świecie, gdzie goście (ludzie) szybko odjeżdżają, znikają, można mieć takie miejsce w sieci. Gdzie zajrzeć trzeba koniecznie, zastanowić się przez chwilę i serdecznie pomyśleć o tych Nieznajomych, posyłając im wiele życzliwości przez chwilę...
UsuńA.
Ściskam Cię serdecznie za Twoją zyczliwośc wdzięczna i wrazliwą obecność.
UsuńDobrego dnia Alicjo!:-))*
Wspaniale czytac o takiej miłości, takim przyjacielu od pierwszego wejrzenia...ach jak ja tęsknię za moim Zeusem, kktorego juz nie ma rok ze mna...rownolatek Zuzi...niestety ciekawość świata i ufność do ludzi odebralo go mi na zawsze...
OdpowiedzUsuńUglaski dla panny Zuzanny:-)))
Och, jak mi przykro, że nie ma juz Twojego Zeusa. Wyobrażam sobie, jak musiałaś cierpieć...Współczuję Ci bardzo. Cóz to jest pięc lat? Mógł przecież jeszcze tyle pożyć. Zuzia tez jest zbyt ufna. Oby to nie obróciło sie nigdy przeciwko niej.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie i ciepłe mysli zasyłam z wieczornego Jaworowa!:-)*
Dziękuję Olgo☺ ciężko, bardzo ciężko, to juz ponad rok, a ja nadal nie potrafie spokojnie myśleć na ten temat, i choć powinno sie wybaczac, to tez nie umiem i źle życzę temu facetowi, ktoremu przeszkadzalo to, że nasze psy czasem pogonily po niczyjej łące nad rzeka zająca, bo to wielki pan mysliwy, ech brak słów.
UsuńOj, biedulko! Przykro mi, ze taki los spotkał Twojego ukochanego psa. Ale trudno bys trzymała go w zamknięciu. Nic nie mogłaś poradzić. Tylko, co poczać z tą tęsknotą w sercu i żalem, że już sie losu nie odwróci...
UsuńLudzie są narawdę okrutni, bezmyslni, nieczuli.Mysliwi dorabiają sobie jakąs ideologie do swojej zbrodniczej działalnosci a we mnie sie wszystko na ich widok gotuje. W sezonie łowieckim mnóstwo ich jeepów w okolicy.i też wtedy boje sie o moją Zuzię, bo nie wiadomo co takim ludziom może do głowy przyjsć. Poza myśliwymi niebezpieczeństwo czyha tu także ze strony kłusowników. Sidła, pułapki...A okolica taka piekna i można by zyc wolno i szczęsliwie. Jednak zawsze jest cos co przeszkadza i zaburza spokój.
Ciepłe mysli Ci zasyłam o poranku!*
Och czytając opis Zuzi i patrząc na pierwsze trzy zdjęcia mam wrażenie Olu, że piszesz o mojej goldence Soni, która jest równolatką Zuzi. Pięknie opisałaś Waszego pieska. To tak jest, że wszystkie pieski są kochane, ale niektóre bardziej:))
OdpowiedzUsuńNasza Zuzia ma w sobie coś goldenkowego. Nawet mysle, że w przyszłosci dobrym kawalerem dla niej mógłby być piesek tej właśnie rasy. Ładne byłoby z tego potomstwo. Chciałabym by Zuzia miała kiedyś córeczke i by ona została z nami. To byłoby takie przedłużenie rodu i tej miłosci.
UsuńPozdrawiam Cię Iwonko serdecznie i Twoja Sonię kochaną też!:-))
Pozdrowienia dla cudownej Zuzi od mojej Hery;)
OdpowiedzUsuńWitaj serdecznie Adriano! Pewnie Twoja Hera jest cudownym, przeuroczym psem. Pewnie kochasz ją tak, jak my Zuzię.
UsuńPozdrawiamy Cię gorąco a od Zuzi zasyłam serdeczne machnięcia puszystym ogonkiem!:-)*
Bo one są cudne i jest w nich to co ludzie w sobie tłumią od dzieciństwa: empatia, ciepło wzruszające uczucie przyjaźni i słodkiej czułości.
OdpowiedzUsuńI mądrość, czego wielu ludzi tylko z wyglądu ludzi, nie ma niestety.
Słonka dobrego i ciepłych myśli i wygrzewajcie kości na zimę się przyda w sam raz. :)
♥
Uczucia zwierząt są zawsze szczere a z ludźmi bywa róznie. Ich bezinteresowna miłość to prawdziwy skarb. Nie wyobrażam sobie zycia bez zwierząt. A szczególnie bez Zuzi.
UsuńOj, wygrzewamy kosci Elusiu, tudzież inne częsci ciała. Aż sie z nas paruje! Myślisz, że da sie ogrzać na zapas?Dobrze by było!
Usmiech serdeczny na dobranoc i na dzień dobry zasyłamy!:-))*♥
Spojrzałam na pierwsze zdjęcie i myślałam że to podhalan ☺, nasze psisko też uczone upałem, ja jak tylko rzeźkoś poranka zanika, czyli tak koło 8 rano, Zawraca skoro domaga się natychmiastowego wpuszczenia do domu, do chłodnego przedpokoju, gdzie zalega aż do wieczora, w ogóle się nie ruszając.
OdpowiedzUsuńTak, Jagodo! Biedne te nasze zwierzaki podczas upału. Nie moga zdjac z siebie futer i męczą się. Tak, na zimnych kafelkach, cyz na betonie najlepiej, ale nawet w cieniu ciepło. Nszczęście dzisiaj, to juz ponoć ostatni dzień takiego tropiku.Odetchniemy wszyscy nareszcie.
UsuńPozdrawiam serdecznie o poranku!:-)
Witaj Olgo - zawitałam tu pierwszy raz dowiadując się, że jesteś na Podkarpaciu - ja też.
OdpowiedzUsuńCzytając o Zuzi... wróciły mi wspomnienia o moim ukochanym psie Hipie, którego nie ma już prawie 40 lat, a ja wciąż za nim tęsknię. Teraz od 14 lat jestem kociolubem, obecnie nie mam warunków na psa - nie wyobrażam sobie zostawić go w takie upały w mieszkaniu na trzecim piętrze na 9-10 godzin, a pracować trzeba.
Jeżeli pozwolisz, to będę tu jeszcze zaglądała, a że nie ogarniam procedur zalogowania, będę po prostu Ania.
Serdecznie Was pozdrawiam i tulę Zuzieńkę - Ania
Dzień dobry Aniu, podkarpacka sąsiadko!:-)
UsuńSa takie uczucia, takie obiekty silnych uczuc w naszym zyciu, któych nie da sie . Bo były wazna częścią nas. Poruszały w nas coś najsilniej i dotąd jakiś impuls poruszenie takie moze wywołać. Rozumiem, że Twój ukochany piesek był takim kimś dla Ciebie. Nie ma go, ale jest w Tobie. To piękne i smutne zarazem. I ja miałam kiedyś, bardzo dawno takiego psa, nie do zapomnienia. Muszka żyła ze mną osiemnaście lat. Kochana, mądra, dobra...Ach, a potem jej choroba, cierpienie, decyzja o uspieniu...Straszne sa to momenty.
Tez mam koty - i kocham je, ale nie jest to tak silna więż jak z psami. One są bardziej niezalezne. Chodza swoimi ściezkami. Choć jak już najdzie je na pieszczoty, to namiziać do syta ich nie mogę!
Upały chyba mineły. Nareszcie. teraz będzie lżej nam i naszym czworonoznym przyjaciołom.
Aniu, ciesze się że zajrzałaś na mego bloga. Oczywiście, zachodź tu, jesli będziesz miałą czas i potrzebe. Zapraszam serdecznie i wszystkiego dobrego życzę!:-)*
Dziękuję za zaproszenie. Abyś nie myślała, że jestem całkowicie anonimowa - mieszkam w Mieście Szkła - my na Podkarpaciu wiemy jakie to miasto.
UsuńPozdrawiam Ania
No to mamy do siebie około 70 km!
UsuńPozdrawiam Cie ciepło, Aniu!:-)
Czytałam wiele blogów i nie natrafiłam na nikogo, kto tak pięknie pisze. Musi być Pani wspaniałym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńAA
Dzień dobry AA! Czy będzie zbytnim wścibstwem prośba o poznanie Twego imienia?
UsuńCiesze się, że przypadł Ci do gustu charakter mojego pisania. To dla mnie bardzo miłe! Dziękuję. Bardzo lubię pisac. Liczy sie dla mnie zarówno treśc jak i forma pisania. Staram sie starannie dopracować każdego posta a i tak często juz po publikacji zauwazam jakieś błedy i poprawiam, poprawiam, poprawiam!:-))
Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam w me blogowe progi na ciche zamyslenia!:-)*
Pięknie napisałaś, jak to Ty Oleńko. Wzruszyłam się czytając o Zuzi i poczułam małe ukłucie zazdrości, bo nigdy nie udało mi się tak mocno pokochać psa. Chyba większą część serca zabrały mi przez kilkadziesiąt lat, konie, a teraz koty i kozy (koty bardziej, ale ćśssss:))
OdpowiedzUsuńJak się ma tyle zwierząt do zaopiekowania i kochania, to człowiek ma niedobór czasu na skupienie się na jednym z nich. A poza tym w zabieganiu codziennym tyle uczuć znika niepochwytnie. Musielibyśmy siesklonować i mieć dwa razy tyle czasu by móc jeszcze bardziej zauważać, kochać, obdarzać uczuciem i myslą istoty zyjące przy nas. Konie, koty - moc i delikatność. Wolność i niezależność. Tajemnica, duma, nieokiełznanie. Wzruszenie, gdy zaufają...A psy? A może jeszcze nie trafiłaś na tego jedynego Psa? Wszystko przed Tobą, kochana!:-))*
UsuńUwielbiam Wasza Zuzie. Chyba nie widzialam jej zdjec jak byla maluszkiem, sliczna po prostu sliczna, taki maly niedzwiadek.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie, ze Cezary oszalal na jej punkcie. Ale rzygajlo , no cos takiego:))))
Wyrosla na piekna dystyngowana dame.
Drapki dla Zuzi, a dla Was moc usciskow:)
Zawsze sie cieszę, jak tak miło piszesz o naszej Zuzi. Bo wiadomo, ze prawie każdy ma fioła na punkcie swoich kochanych zwierząt, ale jesli ktoś z boku też sie nimi zachwyca i lubi, to znaczy, ze ten nasz fioł nie doszedł jeszcze do monstrualnych rozmiarów! Dziekuje, za dobre słowa o naszym misiaczku! O naszym rzygajle niepoprawnym, przez którego nawet nad San zabrać sie jej nie da, a tak fajnie by mogła sie tam potaplać, gdy na świecie tak gorąco! Pozostają kałuże, strumyczki oraz...wąż ogrodowy. He, he!:-))
UsuńŚciskamy gorąco a od Zuzi psi usmiech radosny zasyłamy Ci Ataner!:-))*
i znowu pięknie Olu - uwielbiam te Twoje teksty i tęsknię za takimi rejonami i chwilami ...pozdrawiam słonecznie i proszę o więcej :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu za ciepłe słowa. Lato trwa. Zobaczymy co nam przyniesie. Jakich tekstów jeszcze będzie natchnieniem.
UsuńPozdrawiam i ja serdecznie!:-))
Twój Zuziaczek jak moja Sonusia:-)
OdpowiedzUsuńZwierzęta to fantastyczne stworzenia!
Tak, Basiu! Pamiętam Twoją słodką Sonusie i jej wierne spojrzenie!:-))
UsuńTwoja Zuzia jest przesłodka!
OdpowiedzUsuńTo typ słodkiego urwisa i pieszczocha!:-))
UsuńZuza, Zuzia, Zuzeczka....Zuzik... no bo wszystkie psie Zuzki fajne som:):) Przekochany szczeniaczek i kochane starsze psisko. Brakuje mi takiego terenu na spacery, jaki jest u Was. niby wieś, a wszędzie drogi dojazdowe, domy, nawet do lasu trzeba iść asfaltowymi drogami wśród zabudowań. A mnie się marzy taka miedza polna wśród zbóż, cisza i lekki ciepły wiatr.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ze słonecznej Cieszyńskiej:)
Ano tak, Jaskółko! Ty cos o psach o tym imieniu przeciez wiesz! Pamiętam Twoją Zuzię!* Zuzki som the best!:-))
UsuńA tereny do łażenia ze zwierzakami rzeczywiście mamy fajne, bo my na samiuśkim skraju wsi mieszkamy. Głównie to położenie sprawiło, żesmy sie na ten dom zdecydowali. Daleko od reszty wsi. Blisko lasu i pola. I powietrze tu jak w sanatorium jakimś!
Pozdrowienia ciepłe zasyłam z pachnącego łąkami Podkarpacia!:-))
Najbardziej urzekły mnie zdjęcia Zuzi z kozą :).
OdpowiedzUsuńŚliczna sunia, niech Wam będzie razem dobrze!!!
pozdrowienia
I my niczego wiecej nie pragniemy by to trwało i trwało!
UsuńPozdrawiamy serdecznie, Iwonko!:-))
Nie dziwę się, że Zuzia zazdrosna o kózki... nawet w poście jej poświęconym musiałaś o nich wspomnieć ;-)
OdpowiedzUsuńWzruszający wpis o miłości...
Tej bezinteresownej i absolutnej ;) prosto z psiego serduszka (bo już kozy, to jednak najbardziej kochają nas za smakołyki ;-))
Ja też tak mocno kocham moją biała suczkę... nie wyobrażam sobie życia bez niej. O ileż wzbogacają nasze życie czworonożni domownicy ;)
Wszystkiego dobrego dla Was!
No właśnie! Kozy kochają za smakołyki, za spacery. A Zuzia...Zuzia za miłośc, za dobro, za zaufanie, za codziennosc - swojską i niezmienną. Duzo tu było ostatnio o kozach. A przeciez Zuzieńka jeszcze bardziej zasługuje na posta!
UsuńTo jest jedna z fajniejszych rzeczy w tym naszym zyciu na wsi, ze psy moga sie tu porzadnie wybiegać i czuc bezpiecznie.Niech zyją jak najdłuzej, ubogacajac nasz świat swoją wiernoscia i miłoscią.
Dziekuję za ciepłe słowa Inkwi. Uściski serdeczne zasyłamy i zyczliwe mysli dla Ciebie i Twej ferajny!:-))*
Znam to uczucie do psa:) Życzę Wam wielu radości razem :)
OdpowiedzUsuńDziekujemy Ci Sonic! Niech i w Twoim zyciu mieszkają te ciepłe uczucia. Tak dobrze jest kochać i wiedzieć, że jest sie bezinteresownie kochanym. Na zawsze!:-)
UsuńVery great post. I simply stumbled upon your blog and wanted to say that I have really enjoyed browsing your weblog posts. After all I’ll be subscribing on your feed and I am hoping you write again very soon!
OdpowiedzUsuńThank you for your visit!:-)
UsuńWspaniały przyjaciel... :)! Pięknie ją scharakteryzowałaś... :D.
OdpowiedzUsuńZuzia własnie taka jest. A jeszcze wyraźniej widzę jej szlachetne cechy teraz, gdy mamy nowego, dosc narwanego jeszcze, młodziutkiego psa. ta pięcioletnia suczka przy nim wydaje sie jak wspaniale ułozona dama. Jak uosobienie wrazliwości i tkliwej słodyczy.Mam nadzieje, że adoptując Jacusia nie wyrządzam mojej ukochanej psinie żadnej krzywdy. Zuzia bowiem zasługuje na wszystko, co najlepsze!
UsuńCiesze sie, Abi, ze zaglądasz jeszcze na nasz blog...
Pozdrawiam Cie bardzo ciepło!:-)*
Witajcie,super psisko.
OdpowiedzUsuńWitaj, Krysiu! Tak, Zuzia jest naprawdę super psinką!:-))
Usuń