Cezary pisze...
Cały dzień od samego świtania oglądamy Lawendusia (to jego tymczasowe imię) na blogu dzikakurawpastelowym.blogspot.com i toczymy z Olgą ciche rozmowy coby-gdyby. To tak, jak po raz pierwszy zobaczyliśmy Zuzieńkę. W przeciwieństwie do niej nie mogę oświadczyć się i przyrzec wierności i miłości do grobowej deski, ale dobre traktowanie, pełną miskę, spanie w małżeńskim łożu, długie spacery po okolicach, zabawę i towarzystwo. Dyskusja przybiera różne tory od wąskotorowych aż po szersze niż szerokie.
Czy Zuzia pozwoli mu spać w swojej budzie? No przecież spał w niej przybłęda przez parę dni i było dobrze. Sam z własnej woli poszedł własną drogą. To taki pies „wędrowiec” podobnie, jak my.
Czy Zuzia go przygarnie i z typowej egoistki wyłoni się psina zdolna dzielić się nie tylko łożem małżeńskim? Widzimy przecież, jak traktuje inne psiaki. Potrzeba czasu, by przynajmniej tolerowała obcych na swoim podwórku - ripostuję.
Czy Lawenduś nie będzie polował na kury i zaczepiał kóz, a co z kotami? Zuzieńka, co prawda łapie kury poza ogrodzeniem i łapą przygniata je do ziemi dopóki nie zabierzemy jej zdobyczy. Kiedyś łapała kozy za przednie nogi (nie gryzła), ale im dokuczała. W chwili obecnej nie daje spokoju Kurdybankowi i nawzajem. Z kotami w domu zawarła pakt o nieagresji, ale na podwórku pogoń za nimi trwa tak długo, aż kot się zatrzyma i Zuzia też.
I podobnych pytań
i wątpliwości jest wiele…
Sprawy bardziej przyziemne… Dojazd po pieska to przynajmniej 230 km w jedną stronę, jeśli nie pobłądzimy, to liczymy na okrągło 500 km w obie. Czas dojazdu to 3.5 h w jedną stronę, czyli 7 h. Trzeba liczyć do 10 h na całą podróż. A co zrobimy w tym czasie z naszymi zwierzakami, toż to przecież prawie cały dzień bez opieki? Nasza psina ma chorobę lokomocyjną. Czy Lawenduś ma podobnie? Jak tak to musimy wziąć worek szmat i przygotować się na ciągłe postoje. Poza tym koszt przejazdu szacujemy do 250 złotych. Mało i dużo, szczególnie po naszych ostatnich, wypadkowych doznaniach. Całe szczęście, iż mamy już nowy środek lokomocji – samochód podarowany przez ojca Olgi. Za co wdzięczni mu jesteśmy przeogromnie!
A w sercu pika… chcemy, chcemy.
Sprawy bardziej przyziemne… Dojazd po pieska to przynajmniej 230 km w jedną stronę, jeśli nie pobłądzimy, to liczymy na okrągło 500 km w obie. Czas dojazdu to 3.5 h w jedną stronę, czyli 7 h. Trzeba liczyć do 10 h na całą podróż. A co zrobimy w tym czasie z naszymi zwierzakami, toż to przecież prawie cały dzień bez opieki? Nasza psina ma chorobę lokomocyjną. Czy Lawenduś ma podobnie? Jak tak to musimy wziąć worek szmat i przygotować się na ciągłe postoje. Poza tym koszt przejazdu szacujemy do 250 złotych. Mało i dużo, szczególnie po naszych ostatnich, wypadkowych doznaniach. Całe szczęście, iż mamy już nowy środek lokomocji – samochód podarowany przez ojca Olgi. Za co wdzięczni mu jesteśmy przeogromnie!
A w sercu pika… chcemy, chcemy.
I jak tu pogodzić
sprawy sercowe z rozumem? Pewnie da się, ale my jeszcze tego nie wiemy. Patrzę
na Zuzieńkę i czekam na jakiś znak od niej. Przecież psy często wiedzą lepiej
od nas. Na dodatek miałem dziś rankiem parszywy sen. Jakiś mundurowy
przejeżdżał obok naszej bramy i zastrzelił Zuzienkę. Trzymałem jej mordkę w
dłoniach i patrzyłem w oczęta. Była nadzwyczaj słodka i co dziwnego przemówiła
do mnie ludzkim głosem. Jeden wyraz, nie zrozumiałem. Szkoda.
Potrzebujemy 250 złotych na benzynę. Mamy nadmiar 250 jajek od zielononóżek do sprzedania. Do każdych 50 jajek możemy dołączyć gratisowo litr koziego mleka. Koszt przesyłki pokrywa zamawiający. Wszelkie pytania prosimy kierować na nasz e-mail.
Pieniądze ze Skarpety niech idą na inne, bardziej konieczne cele, ale za ofertę pomocy bardzo dziękujemy Hano…
Potrzebujemy 250 złotych na benzynę. Mamy nadmiar 250 jajek od zielononóżek do sprzedania. Do każdych 50 jajek możemy dołączyć gratisowo litr koziego mleka. Koszt przesyłki pokrywa zamawiający. Wszelkie pytania prosimy kierować na nasz e-mail.
Pieniądze ze Skarpety niech idą na inne, bardziej konieczne cele, ale za ofertę pomocy bardzo dziękujemy Hano…
Jeżeli znajdziemy chętnych na jajka, to w tym tygodniu jedziemy po Lawendusia.
Serce goni i nie czas na dalsze rozterki.
AKTUALIZACJA
1.Jutro czyli 14.07.2015 jedziemy odebrać Lawendusia.
2.Mamy problem z wyborem imienia. Każda sugestia mile widziana.
3.Jajka wysprzedane na pniu. Mile widziane zamówienia na przyszłość.
Kochani! Jesteśmy już z Lawendusiem, który po drodze zyskał imię Jacuś(!:-)) w naszym domu. Strasznie jesteśmy umordowani podróżą, więc na dłuższa relację będziecie musieli poczekać. Teraz trwa zapoznawanie sie Zuzi i Jacusia. Są oboje w ogrodzie. Co chwilę słychać poszczekiwania. Dotąd było wielkie obwąchiwanie, kilkukrotne gryzienie sie w kłębowisku ciał, karmienie, obchodzenie gospodarstwa, gonienie naszych biednych kotków, szczekanie na kozy, mina Zuzi pełna wyrzutu, obsikiwanie każdego drzewka w ogrodzie, poznawanie naszej kuchni i budynku gospodarczego, leżenie u boku pana na starej kanapie, zazdrość o kość i pieszczoty, brodzenie w oczku wodnym...
Teraz coś zjemy, bośmy przez cały dzień nic w gębach nie mieli (dobrze, że wczoraj ugotowałam zupę ziemniaczankę) a potem idziemy do lasu na pierwszy, wspólny spacer. Jacuś na razie na smyczy, żeby nie uciekł albo żeby kóz nam nie pogonił... Emocji jest co nie miara. Minie kilka dni zanim sie wszystko ułoży. Prosimy! Dajcie nam trochę czasu. O wszystkim napiszemy jak odpoczniemy kapkę!:-))
2.Mamy problem z wyborem imienia. Każda sugestia mile widziana.
3.Jajka wysprzedane na pniu. Mile widziane zamówienia na przyszłość.
Kochani! Jesteśmy już z Lawendusiem, który po drodze zyskał imię Jacuś(!:-)) w naszym domu. Strasznie jesteśmy umordowani podróżą, więc na dłuższa relację będziecie musieli poczekać. Teraz trwa zapoznawanie sie Zuzi i Jacusia. Są oboje w ogrodzie. Co chwilę słychać poszczekiwania. Dotąd było wielkie obwąchiwanie, kilkukrotne gryzienie sie w kłębowisku ciał, karmienie, obchodzenie gospodarstwa, gonienie naszych biednych kotków, szczekanie na kozy, mina Zuzi pełna wyrzutu, obsikiwanie każdego drzewka w ogrodzie, poznawanie naszej kuchni i budynku gospodarczego, leżenie u boku pana na starej kanapie, zazdrość o kość i pieszczoty, brodzenie w oczku wodnym...
Teraz coś zjemy, bośmy przez cały dzień nic w gębach nie mieli (dobrze, że wczoraj ugotowałam zupę ziemniaczankę) a potem idziemy do lasu na pierwszy, wspólny spacer. Jacuś na razie na smyczy, żeby nie uciekł albo żeby kóz nam nie pogonił... Emocji jest co nie miara. Minie kilka dni zanim sie wszystko ułoży. Prosimy! Dajcie nam trochę czasu. O wszystkim napiszemy jak odpoczniemy kapkę!:-))
Jejku:) Dobrzy z Was ludzie! Słuchajcie serca, z resztą po ca to mówię, Wy go słuchacie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dobrą decyzję dla wszystkich.Pozdrawiam:)
Teraz wszyscy muszą pisac posty o możliwości kupna jajek jako o przepustce dla Lawendusia :)
UsuńWszystko jest na najlepszej drodze. Właśnie staramy się dodzwonić do Lawendowej Pani z informacją, że już jutro przyjeżdżamy po Lawendusia. Pozdrowienia.
Usuńo jak sie ciesze! trzeba teraz to wszystko zorganizowac...jak z tymi jajkami?
OdpowiedzUsuńMy też cieszymy się ogromnie. Tylko wydrukuję mapkę dojazdową i rankiem w drogę. Dokładnie tak, jak z jajkami.
UsuńOfiaruję swoją pomoc:))) Na przykład przy pilnowaniu Waszego zwierzyńca (na dzień transportu, referencje u Miki lub Gosianki:))) Albo zapraszam w drodze po pieska na gościnę do mnie, proszę przywieźć partię jajek:))))
OdpowiedzUsuńDziękujemy Serce Ty Moje za chęć pomocy. Nie ma czasu bo już jutro wyjazd. A propos, czy mieszkasz gdzieś po drodze? Jajka chętnie wyślemy pocztą. Miej się cudownie.
UsuńOczywiście, że mieszkam po drodze, mogę nawet przyjechać bezpośrednio na pole:)) Albo zapraszam do mnie na obiad, albo mogę stać na krzyżówkach:)) Tam naprawdę łatwo jest trafić:)) Proszę o kontakt na adres cudartenka@wp.pl
UsuńNie mówię nie, ale tym razem będzie trudno. Będziemy chcieli, jak najszybciej dotrzeć do domu i zająć się naszym gospodarstwem. Nawet, jak jesteś rozczarowana to i tak nas rozumiesz. Przecież świat nie kończy się na tę okoliczność i wiem, że kolejne okazje do spotkania na pewno będą. I proszę nie stój na krzżówkach... to jest niebezpieczne. Samych serdeczności.
UsuńNie, nie, wcale nie jestem rozczarowana, doskonale Was rozumiem, że chcecie jak najszybciej być z powrotem w domu:)))
UsuńŻyczę dobrej i spokojnej drogi:)) I oby wszystko było w porządku:)
Olga skorygowała moje pisanie w poczcie, przeczytaj. Nie wiem dlaczego, ale zawsze się z nią zgadzam. Wszystko musi być w porządku. Skąd ja to wiem?
UsuńI bardzo dobrze, trzeba się zgadzać:)
UsuńJasne! Nawet, jak się nie zgadzam to się zgadzam!
Usuń:)
Usuń:):):) i jeszcze haha
UsuńZawsze wiedziałam,że u nas na Podkarpaciu mieszkają bardzo dobrzy ludzie. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Ania
Napisałaś samą prawdę. Na codzień spotykamy bardzo dobrych ludzi. Trzymaj kciuki do jutra, do czasu przywiezienia psiny do naszej zagrody. My pozdrawiamy też serdecznie, tzn. po podkarpacku.
UsuńI ja trzymam kciuki z całych sił.Niech ta podróż przyniesie same dobre zmiany i odmieni Wasze życie na jeszcze lepsze.
UsuńLawenda rośnie u Was ? Bo jak to Lawenduś bez lawendy ?
Serdecznie pozdrawiam też z Podkarpacia.:)))
Jesteśmy cali i zdrowi. Nie mamy łanów lawendy i dlatego to już nie Laweduś, a Jacuś. Nie brzmi z angielska, jak większość psich imiom, ale ale... Jest wyrazem łagodności w męskim wydaniu coć Jacuś swoje przeżył, oj przeżył.
UsuńSamych serdeczności z podkarpackiej ziemi.
Wszystko będzie dobrze, takie mam wewnętrzne przekonanie. Nie wzbraniajcie się, proszę, przed grosikiem ze Skarpety, po to ona jest. Z myślą o takich właśnie sytuacjach stworzyłyśmy z Gosianką ten fundusz. Skarpeta zapełniła się dzięki takim ludziom, jak Wy i stanowi pomoc w nagłych przypadkach. Dzisiaj Wy, jutro my - jak to w życiu...
OdpowiedzUsuńJedziemy już jutro. Nie ma czasu na dywagacje, nie wytrzymałbym do następnego dnia. Hana, wiem, że kiedyś w lepszych dla nas czasach potrafimy wspomóc Skarpetę, a to już niedługo. Dla mnie osobiście to nowy wymiar pozytywnych zależności społecznych. Na naukę nigdy za późno! Dzięki za pomoc i samych serdeczności. Olga podpowiada, że "chyba" jutro, bo nie możemy się dodzwonić.
UsuńLawenduś może być owczarkiem szwajcarskim - wypisz, wymaluj...
OdpowiedzUsuńNie faworyzujemy psów rasowych. Nasza Zuzia jest mieszańcem dwóch owczarków. Ujął nas wygląd, a przede wszystkim piesiunio jest bardzo podobny do Zuzieńki w sensie wyglądu, bardzo łagodny, przyjacielski i towarzyski. Pasuje do nas i my go chcemy. Będzie gdzie miał się wybiegać.
UsuńTym razem zrobiło mi się głupio, bo nijak pomóc nie potrafię:( Piesio prześliczny.
OdpowiedzUsuńDlaczego głupio? Pomogłaś dając powyższy wpis i to się liczy. I nie bądź już smutna...
UsuńJak ja sie ciesze :) Nie jestescie sobie w stanie wyobrazic mojej radosci...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie :)
Napisze @
Masz rację! Nie możemy sobie wyobrazić Twojej radości i naszej też. Cieszmy się razem, bo psinie będzie u nas dobrze. Nie podzielimy miłości do Zuzieńki i wypracujemy nową. Stara Miłość i Nowa Miłość będą iść równolegle, a psy noga w nogę. Uściskuje serdecznie.
UsuńJak wytrzymać do jutra? Jak?
OdpowiedzUsuńJutra nie będzie, przeciągniemy dzień dzisiejszy do pojutrze. Jak tu spać przed takim wydarzeniem? No jak? Oboje jesteśmy na pełnych obrotach. Dzięki Hana. och straszne dzięki.
UsuńAleż radości, póki co na samą myśl, że tak dobrze dzieje się. Jutro już wygłaszczecie Lawendusia i nie ma siły, żeby się Wami nie zachwycił, a Wy nim. Myślę, że cala blogosfera i kibice będą czekać niecierpliwie na Wasze relacje z pierwszego spotkania, z reakcji Zuzi i z zachowań Lawendusia w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jestem w rozjazdach, bo zamówiłabym jajka. Dużo serdeczności dla Ciebie Cezary i Olgi. Marysia
Ależ, relacje będą w postaci aktualizacji posta. Zapraszam do czytania. Na pierwszą randkę postanowiliśmy ubrać się odświętnie, by zachycić Lawendusia. No i oczywiście gorąca kąpiel przed wyjazdem w celu wyzerowania wszystkich niepożądanych zapachów. Bierzemy z sobą dwa aparaty fotograficzne, by nie pominąć szczególnych naszych zachowań i Lawentusia. Samych serdeczności Marysiu.
UsuńO jezu, ja nic tylko puakam....a teraz to ze szczescia...i z tego, ze Kurnik i okolice to jest jakas sila magiczna....unikat, ale to kazdy w Kurniku chyba wie. Jajca bym zanabyla, ale nie wiem co by dojechalo, hrehrehre, ale jakbyscie podali numer konta, to, wiesz, grosz do grosza i bedzie kokosza ;)
OdpowiedzUsuńMamy, co mamy dzięki Hanie i dzięki Fundacji Skarpeta. Dzięki też Gosiance, że jest współzałożycielem tej "sercowej" organizacji. O jajka się nie martw, bo jest już kilka zamówień. Przy okazji, następnym razem... A co do wpłaty na nasze konto, to lepiej jest przelać "grosz" na konto Skarpety. Na pewno posłuży tym, którzy bardziej potrzebują. Wielkie dzięki i wiele serdeczności zasyłamy.
Usuńzasilam Skarpete, czym sie da, mniej wiecej caly czas,, wchodzi to w krew.
UsuńAle jak pozwoliliscie Skarpecie zadzialc, to juz nie bede sie pchac z tym groszem vs. kokosza ;)))
ale ogolnie to serce mi rosnie, jak piesek-kotek dom znajdzie :))) teraz tylko trzymac kciuki za Zuzinke - zeby jej sie nowy kolega spodobal. No i Wam tez.
Nam już się spodobał i choć nie jest jeszcze nasz, to jest nasz. Zuzieńka pewnie pomarudzi przez parę dni chyba, że będzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Znam ten stan rzeczy z autopsji. Przyznam, że osobiście pierwszy raz usłyszałem właśnie dzisiaj. Będą zmiany z naszej strony w najbliższym czasie. Tyle serca i zaangażoawania... Pozdrowienia i dobrego dnia życzymy
UsuńChwilke mnie nie bylo, wrocilam, zagladam, a tu takie nowosci! Wspaniale, dajace nadzieje kolejnej ofierze czlowieka na pozyskanie wspanialego domu i ogromu milosci. Jejku, nie martwcie sie, przeciez kazdego psa da sie wychowac, zeby kur nie ganial i kozek za zadek nie podszczypywal. Az Wam zazdroszcze tego nowego czlonka rodziny, jest nie tylko piekny, ale sama poczciwosc patrzy mu z oczu.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za powodzenie i sprawny przebieg wyprawy po to biale cudo.
Jajka chetnie bym wziela, ale po pierwsze nie wpuszcza przez granice, a po drugie zanim by dotarly, pewnie juz nie bylyby jadalne ;)
Piszcie zaraz o wszystkim, nie trzymajcie nas ani chwili w niepewnosci! Sciskam bardzo, bardzo...
P.S. Opakowana ma dobrego pomysla! Podajcie konto, to podeslemy grosik.
Aniu, tak miło i zabawnie napisałaś... I my poczuliśmy to łagodne spojrzenie, tak poszło prosto do serca i tam pozostało. Jesteśmy szczęśliwi i pobudzeni, jak para wariatów. Zuzia też zachowuje się dziwnie. Pewnie coś przeczuwa. Będziemy w kontakcie z dobrymi informacjami, bo inne nie wchodzą w rachubę. Uściskujemy Anusię mocnoi i tkliwie.
UsuńJa,dołączając do wszystkich zachwytów nad Wami i Lawendusiem,życzę tylko szczęśliwego powrotu do domu!!!Czy to będzie już jutro czy po jutrze.:)))
OdpowiedzUsuńLawendusiowa sierść inaczej układa się na pysiu,co robi wrażenie wystrzyżenia albo właśnie innego układu sierści:)
Wszystkiego dobrego.
Kochamy siebie, kochamy wszystkie nasze zwierzaki. Będzie dobrze. Będzie bardzo dobrze. Robimy to z myślą o Zuzience, ale i o nas samych. Nie będę się już martwił, kiedy Olga pójdzie z kozami i dwoma psiakami do lasu. Lawenduś pewnie gubi zimową sierść, tak jak Zuzienka, której to połowę ubyło. A nawet niech będzie pół łysy, to i tak będzie kochany. Ważne jest to, co jest w środku. I my życzymy wszystkiego dobrego, dobrej nocy...
UsuńAż się poryczałam ze szczęścia :))) ...Tak, jest, grosika możemy podesłać !
OdpowiedzUsuńJuż nie płacz Ewka, albo płacz, bo łzy szczęścia są kojące i słodkie. Nasze emocje powstrzymują nasze łzy. A "grosik" przekaż na Skarpetę, my już mamy wystarczająco, a nie zamierzamy robić na tym biznesu. Wielkie dzięki za wielkie serce, no i za łzy.
Usuń100 poproszę. Mimo że kuzynka dopiero co odebrała swoją 50 siątkę i mam jeszcze to poproszę, natychmiast wysyłam pieniądze i to przed czwartkiem, bo maż znów wyjeżdża tym razem na blisko na dwa tygodnie. :))
OdpowiedzUsuń♥
Tak jest proszę szefowej. Nie ma sprawy 100 na życzenie. A co z darmowym kozim mlekiem i w jakiej postaci: pasteryzowane, kwaśne, jogurt? Niedługo będą sery i podobno nawet żółte. Na razie mieliśmy sery białe. A nie biosz się wysyłać męża aż na dwa tygonie. Ja umarłbym z tęsknoty za Olgą. Uściski i całusy Elu.
UsuńTo super wiadomość :)) na pewno wszystko się ułoży :) już się układa, zresztą.
OdpowiedzUsuńNo tak, to jest super-bomba wiadomość. Tym bardziej, że decyzja nie była łatwa. Jutro mieliśmy jechać do Rzeszowa w pilnych sprawach, ale co może być pilniejsze od pozyskania Lawendusia. A niech nam się poskłada i sami sobie tego życzymy. Wieczorne pozdrowienia dla Lidii.
Usuńno to na taki szczytny cel to i ja te jajka !!!
OdpowiedzUsuńbiorę w ciemno - nawet z kozim mlekiem :)))
jesteście wspaniali!!!!
Wiesz Basiu, no nie wiem czy wspaniali. Udajemy normalnych, ale nie wiem czy nam to wychodzi. Czasem udajemy wariatów i przeważnie jest OK, a może coś w tym jest? Cieszymy się z wzięcia w ciemno i to nawet z kozim mlekiem. Trzymaj kciuk za powodzenie w operacji na skalę światową. Jeśli mówisz, że jesteśmy wspaniali, to i Ty musisz być wspaniała. Inaczej być nie może. Serdeczne uściski od...
UsuńJa! ja chcę jajka! Już piszę maila, no i potem resztę. :)
OdpowiedzUsuńAleż ten nasz blogowy świat jest czarodziejski! Cudnie! Piesek będzie u Was bardzo szczęśliwy, a może kiedyś przygarnięcie jeszcze jakąś biedę. :)
UsuńZamyśliłem się. Tak, ten czarodziejski świat tworzą ludzie obok nas. A przecież tak niewiele potrzeba, by właśnie takim był. Trochę serca, życzliwości i zrozumienia, że dzielenie się dobrem jest naszym czymś wspólnym. A informację o jajkach przejęła Główna Księgowa Olga. Serdeczności, tak wiele przesyłamy.
Usuńzajrzałam zdziwiona, wychodzę ze łzami w oczach...
OdpowiedzUsuńciiii...
będzie nowy dzień!
Dziewczyny łez się nie wstydźcie... Alis, dzisiaj niebo płacze z nami, a Jacuś śpi sobie smacznie... już jest nowy dzień dla niego. Niech będzie dobry i dla nas wszystkich.Mokre Pozdrowienia.
UsuńO matko, jesteście aniołami :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szczęśliwą podróż. I jutra nie mogę się doczekać.
Ciekawam jak Zuzia powita nowego domownika ?
Całusy :)
Jeżeli istnieją anioły bez skrzydeł, to bardzo możliwe... doczekaliśmy tego dnia i doczekamy kolejnych. A Zuzieńka, pełna niepewności o swoją wyłączność minę miała nietęgą. Jak na razie Jacuś został przez nią zdominowany i pokornie znosi wszelkie nieładne zachowania Zuzi, czasem warczy, a parę razy zrobili kłebowisko. Wierzymy, że będzie dobrze???
UsuńUściski od nas.
Czytalam komentarze o Waszch rozterkach i watpliwosciach na blogu Kurnika. Jednak znajac Was juz troszke, bylam przekonana, ze zaopiekujecie sie tym pieknym pieskiem. Zuzia bedzie miala towarzysza, bardzo, bardzo sie ciesze.
OdpowiedzUsuńTrzmam kciuki za jutrzejszy dzien i z niecierpliwoscia czekam na relacje.
Jestescie Kochani, buziaki:)
Rozterki ciągle są. Wczoraj byliśmy na spacerze z Jacusiem na smyczy. To był trudny dzień nie tylko dla nas, ale i dla niego. W naszej zagrodzie i okolicy wszystko jest dla niego nowe, nieznane. Nie mógł się nadziwić, że kozy istnieją, że kury chodzą za ogrodzeniem, że... Niestety ciągle jest pouczany, co mu wolno, a czego nie... To jest pies z przeszłością, boi się podniesionej ręki, strach u niego widać w każdym momencie. Jest w miarę posłuszny, ale trzeba będzie przełamać w nim strach o jego byt. To na początek. Jaworowe buziole, takie siarczyste.
UsuńDobrej drog!, ciesze sie, ze bedzie fotoreportaz na dwa aparaty fotograficzne, Lawendus wyglada na bardzo zdrowego pieska, jest snieznie bialy, na pyseczku siersc mu sie tak uklada jak widac na zdjeciu,,,,nas powital z taka radoscia, ze natychmiast nas ujal ..wystarczylo popatrzec jak przelatywal nad krzaczkami lawendy a potem wykazywal nieskonczona radosc z naszej obiecnosci. Nie mowiac juz co to byla za uczta dla oczu... fiolet kwiatow i biel lawedusiowej siersci!
OdpowiedzUsuńJaka jestem niecierpliwa, czekam na wiadomosci!!!
No, nie lubię jeździć po krajowych drogach. Wszędzie miasteczka, wioski i ograniczenia do 40km/h i na dodatek roboty drogowe. Cała wyprawa trwała i trwała... W Australii, jak pyta się o odległość, to w odpowiedzi słyszymy 2.5h, co znaczy 250 km, a u nas byłoby to z pięć lub więcej. Jacuś wymaga specjalnej opieki. Zaniedbany i zapuszczoy pod każdym względem również ze strony psychicznej. Jest bardzo zestresowany i większość rzeczy wykonuje ze strachu. Będzie kąpany, czesany... szczepiony i przede wszystkim otoczony łagodnością. No cóż, lawendy u nas brak, co przełożyło się na jego nowe imię Jacuś. Słodkie, prawda? Dobrego dnia.
UsuńNo to teraz bedziem siedziec jak na tym, no takim, no, gwozdzie? no na czyms, co nie daje siedziec (pchly) (jest za wczesnie rano dla mnie zeby myslec) i czekamy na zdanie sprawy z wyprawy. I tego co sie w domu dzieje po.
OdpowiedzUsuń...na szpilkach:)
Usuńhrehrehrerer
UsuńJuż można usiąść normalnie i powyjmować wszelkie kolce. Jest potrzebny czas, by wszystko poukładać. W tym przypadku powoli, to dobrze. I będzie musiał zaakceptować Jaworowe układy i nauczyć się żyć w nowych realiach, pokonać strach. Pozdrowienia.
UsuńWłaściwie to byłam pewna, że Lawenduś do Was trafi, tylko nie napisałam tego w Kurniku, żeby nie zapeszyć :))) Bardzo się cieszę :)
OdpowiedzUsuńI my cieszymy się, że wspomagałaś nas telepatycznie. Osobiście nie wierzę w zapeszanie i temu podobne historie, ale to ja... Wyszło na dobre i należy się tylko cieszyć. Przekonany jestem o dobroci, która weźmie góre w dziejach Jacusia. Pozdrowienia z jaworowego podkarpacia.
UsuńAle fajnie, że się zdecydowaliście. Myślę, że wszystko się dobrze ułoży. Przy tak kochanych ludziach piesek nie może być inny.
OdpowiedzUsuńZrobimy wszystko na miarę naszych skromnych możliwości, by przewidywania urealniły się. No i tak miło słyszeć, że jesteśmy kochani i Jacuś również. Słonecznego dnia życzymy.
UsuńAle wam zazdroszczę, że juz dziś poznacie Waszego nowego synusia. :)) Jesli imię Laweduś do niego nie przylgnęło na zawsze to może Miś? Pasuje, jest swojskie, miłe i fajnie się odmienia; Misiu, Misiaczek, Misiak, itp. :)
OdpowiedzUsuńO, tak, Miś:-) ......... jak moja Miśka, bo miała taka pupkę bez ogonka, misiowatą:-)
UsuńTak nam smutno, bo Lawenduś został Jacusiem i po wielokrotnym powtarzaniu powoli reaguje na swoje imię. Jak już pisałem jest zastraszony i jego łasznie się do człowieka jest tego wynikiem Zajmie to wiele czasu, by wyprowadzić jego psychikę na prostą i będzie psem z charakterem do pewnego stopnia nieależnym. Wierność i przyjaźń, a przy tym niezależność to najlepsze, co mogłoby mieć miejsce. I dla Gosianki zbliża się dzień "zerowy", popatrz, to już w piątek. Tyle przeżyć, tyle radości... Jesteśmy z Tobą.
UsuńZajrzałam do Was, a tu wielkie emocje, ale żeby cokolwiek zrozumieć, zajrzałam też do Kurnika; cudowne zakończenie Lawendusiowej historii, bo mam nadzieję, że już jesteście w drodze lub na miejscu; dwa psy to nic trudnego, może przy pierwszym kontakcie, przez kilka dni, będą się pieski docierać, potem ustali się miedzy nimi hierarchia i będzie już tylko dobrze; a swoją drogą, jakie serca mają ludzie, wyrzucając swojego psa w drodze na urlop? nie staje im to kością w gardle? nie śnią się po nocach wierne psie oczy? bardzo pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLudzie, no właśnie ludzie, a ile kryje się pod tym słowem, ile skrajności, ile wygodnictwa, ile braku odpowiedzialności nie tylko za zwierzęta? Czekamy na ten dzień, kiedy to noga w nogę pobiegną przez łany i lasy. Zuzia nie odpuśi i będzie dominować. Ale hierarchia musi być zachowna, trudno wprowadzać ludzkie stosunki i układy w życie zwierząt. Jacuś musi przyjąć do wiadomości, że kury są do znoszenia jajek, a kozy do dostarczania mleka. Wczoraj przy wieczornym dojeniu czekał na swoję porcję. Miska została wylizana. To takie trochę gospodarskie podejście do tematu niewiele odbiegające od rzeczywistości. Z pewnością kiedyś się spotkamy i uściskamy serdecznie.
UsuńI am extremely impressed along with your writing abilities, Thanks for this great share.
OdpowiedzUsuńWe are impressed as well. In the future please don’t rubbish our writing.
UsuńJa bym mu skróciła imię do Law:)
OdpowiedzUsuńPrzysięgam, że o tym myślałam dziś po obudzeniu : Love. :)
UsuńMoże to ładne... ale na Podkarpaciu jakoś brzmi obco i mogłoby powodować konsternację wśród tubylców. Ha!
UsuńOj nie zdążyłam na te jajka i mleko :) Może za miesiąc się uda? :)
OdpowiedzUsuńPiękny pies i cudownie, że mimo odległości szukacie środków i biegniecie przybywacie po niego! :)
Jak Jacuś nie zje kór i kóz to i jajek i mleka nie zabraknie. Powoli zapoznajemy go z nowym otoczeniem i z nowymi stosunkami. Widać, że łapie w lot. Dzięki pomocy blogowej społeczności daliśmy radę, za co bardzo jesteśmy wdzięczni i wszystko to po to, by dać nowe życie Jacusiowi. Dobrego dnia.
UsuńAle jaja! "Kórze"! Zakoziło się od kóz, bo jak kóz to musi być i kór. Podobne ptaki do zwierzaków. Jeśli napiszę, że wczoraj w nocy byłem padnięty, to i tak nikt nie uwierzy. Czas, by pośmiać się...
UsuńCieszę się bardzo, że mogłam Was poznać i uczestniczyć w pierwszym spotkaniu z pieskiem:) Życzę wszystkiego dobrego całemu Domowi:)
OdpowiedzUsuńSiarczyste całusy na powitanie i pożegnanie to chyba coś nowego na Lubelszczyźnie? Zachęcam do kultywowania podkarpackich tradyji. I nam było miło. Dzięki za pomoc, nie musieliśmy szukać i błądzić. A w ogóle cudARTeńka to fajowa dziewczyna.
UsuńNo to siarczyste...
Czytam teraz o historii Lawa na dwa blogi ;-)) i tak strasznie się cieszę ;) Jest bardzo podobny do mojej Kri - tylko mniejszy trochę. Jesteście wspaniali! Law odpłaci Wam miłością i radością Zuzi - jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuńJacuś to średniej wielkości psina. Prawdopodobnie jest młody i pewnie nabierze ciała, a może nawet urośnie. Wszystko przed nami. Wiele osób napisało, że jesteśmy wspaniali choć my uważamy, że jesteśmy normalni lub zakręceni pozytywnie. Ale miło jest to słyszeć, bardzo miło. Jakoś to wszystko się ułoży. Nie wszystko zależy od nas. Czy damy z siebie wszystko i czy to wystarczy? Ano zobaczymy. Pozdrowienia ślemy.
Usuńjesteście suuuuper :))) ja też od razu pomyślałam, że może być Law :) albo......coś od łacińskiej Lavandula....Dulek? :DDD
OdpowiedzUsuńPodoba się to wyciągnięte suuuper. Jednak... w naszym obejściu łacina jest zakazana i często muszę za karę zmywać gary. Więcej już nie dam rady. Poza tym mamy już Jacusia, nie ważne samo imię, ważne jest by na nie reagował. I się dzieje. Serdeczności.
Usuńwidzę po minie, że Jacuś jest w siódmym niebie :)
Usuńpozdrawiam wspaniałych ludzi :))))
Jasne! Zadomowił się na dobre. Biega jak szalony, je za dwóch... potrzebny jest czas, by w pełni doszedł do siebie. Olga pisze nowego posta z relacjami z dnia dzisiejszego. Ma być dużo zdjęć.
UsuńPozdrowienia dla wspaniałej Polly anna. Ha!.
Jaka radość ogromna, aż łzy w oczach stają... Tak się cieszę, że Kurnik przyczynił się do obopólnego szczęścia, i psiaka i Waszego:))))))) Jestem przekonana, że wszystko się ułoży jak trzeba i Biały Obieżyświat dogada się z całym zwierzyńcem. Trzymam kciuki i też czekam na relację. Niech żyje Internet i tacy ludzie jak Wy!!!
OdpowiedzUsuńP.S. W Kurniku Ewa2 zapodała propozycję imienia Duch, Duszek. Ja ze swojej strony dołączam Płatek (że niby śniegu...:)))
Pozdrawiam was bardzo serdecznie!!!!
Poszło, jak strzelił z bicza. Podobno cała akcja trwała tylko trzy dni. W Internecie siła, o czym przekonali się nasi nie na czasie politycy. I tak trzymać. Internet żyje i rozkwita też dzięki powstawaniu takich fundacji, jak Skarpeta. Przykro mi Miko, ale mamy już Jacusia. Cała drogę do wymyślaliśmy imię i wyszło, że Jacuś to taki Duszek Płatka Śniegu. Odwzajemniamy bardzo serdeczne pozdrowienia.
UsuńMatulu, zaraz mnie skręci z tego czekania:)
OdpowiedzUsuńNo to będzie nas,tych skręconych,trochę:)))
UsuńZakręconych pozytywnie zawsze skęca. Podobno cierpliwość popłaca i podobno dobro powraca. I niech tak będzie. Jeszcze raz dziękujemy za pomoc. I samych serdeczności w podkarpackim stylu.
UsuńKurnik zaraz się zagotuje z emocji!
OdpowiedzUsuńBrak wiadomości w mediach o zagotowaniu się Kurnika, czyli wszystko jest OK. Gdyby poszło źle, to pewnie nie obyło by się bez internetowych strażaków. Ha!
Usuń:)))))))))))) no to fajniście i....poszczekamy cierpliwie.Będzie dobrze.Miny mają dobre obydwoje:))))
OdpowiedzUsuńJasne, cierpliwość jest cechą pozytywną. Zuzieńka jest odrobinę zdezorientowana. W tej chwili śpi na moim barłogu, a Jacuś na półpiętrowym materacyku Zuzieńki w znacznej odległości. Przed nami kolejny dzień adaptacji! Minowe pozdrowienia!
UsuńCzeka was teraz dużo pracy. Koleżanka radziła mi kiedyś, że najlepiej, jak się psy poznają poza domem i razem do niego wejdą, ale to już po ptokach. Spacer to dobry pomysł. I dwie oddzielne miski podawane jednocześnie, nieco oddalone od siebie. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDo pewnego stopnia jesteśmy świadomi ogromu pracy, a resztę pokaże czas. Pod koniec naszej podróży opracowaliśmy plan wejścia na obejście w istniejących realiach. Wyszło, jak wyszło! Raczej dobrze. Oczywiście nie obyło się bez śpięć pomiędzy psiakami. Niestety Zuzia pilnuje dwóch misek i konieczna jest nasza asysta przy posiłkach. Jedynie kozie mleko zostało skonsumowane bez zbytnich scysji. Kciuków nie puszczaj, a my pozdrawiamy kciukowo.
UsuńPewnie, że poszczekamy! Ważne, że Jacuś już w domu, bezpieczny. Zdaje się, że teraz trwają normalne przepychanki i dramatu nie ma, jak na pierwsze chwile jest dobrze!
OdpowiedzUsuńJacuś powoli wtapia się w nową rzeczywistość. Przychodzi mu to i łatwo i trudno. Nie jest trudno zapanować nad nim. Prawdopodobnie był bity i to nieźle. Podniesienie ręki powoduje, że kładzie się na ziemi z lapkami do góry i drży. Scena pierwsza ma się ku końcowi. Miej dobry dzień Hana.
UsuńDzięki za wiadomości, dobrze, że jesteście już w domu. Te pierwsze przepychanki to konieczność, trzeba ustalić zasady:)) Trzymam kciuki i trzymajcie się, odpoczywajcie (należy się wam wszystkim!!!) i jak już dojdziecie do siebie to coś skrobnijcie.
OdpowiedzUsuńUczę się myśleć po psiemu i odpowiednio do tego reagować. Szkoda, że psy mają ograniczoną ilość środków wyrazów. Przyglądam się obojgu uważnie i coraz więcej widzę. Uczymy się razem z psiakami. Olga pisze nowy post i dzisiaj go opublikuje. Samych radości życzymy.
UsuńJestescie niezwyklymi ludzmi.
OdpowiedzUsuńHmm... nie mogę tego potwierdzić z braku luster w chałupie i obejściu. Ale jeśli tak mówisz, to coś w tym musi być. Przecież tak niewiele potrzeba, by być normalnym...
UsuńPozdrówka.
To fajnie, że się podróż udała:) Jeszcze raz wszystkiego dobrego życzę:)
OdpowiedzUsuńA kto powiedział, że miała się nie udać? Przejechanie prawie 500km po polskich drogach w parę godzin to dla mnie wyczyn nie lada. I tak w drodze powrotnej trochę pobłądziliśmy! Zdrówka dla....
UsuńSzczesliwe zakonczenie, najlepsze z najlepszych...teraz tylko czas dac psiakom i bedzie wspaniale. Jak sie ciesze!
OdpowiedzUsuńA jak się cieszysz? To dopiero początek psiej doli w Jaworowym obejściu. Będzie najlepiej... bo inaczej być nie może. Cieszmy się wspólnie. Ucieszone pozdrówka.
UsuńNo tak, tak właśnie wygląda miłość :) Każdym gestem, każdym tchnieniem, każdym słowem...
OdpowiedzUsuńChciałbym stanąć obok i popatrzeć, jak TA miłość wygląda. Pewnie tak, jak miłość powinna wyglądać. Mówisz, że z każdym gestem... Zgadzam się... Słowne pozdrowienia.
UsuńJacusia przed domem za bramą wypuścić, będą się bawić biegając, bramę do domu zostawić otwartą wbiegną przez nią bawiąc się dalej i tak już to będzie. Zaakceptują swoje towarzystwo poprzez zabawę. Tak zaproponowałam gdy do kuzynki w niedzielę zajechalim, :) sunie na neutralnym terenie bawiły się wesoło, wbiegły przez otwartą bramę i dalej się bawiły, potem razem z misek piły wodę. A pierwsze co to wyjściu Lorki z samochodu, rzuciły się na siebie z warczeniem i gryzieniem.
OdpowiedzUsuńCzekamy czekamy kochani my już też powróceni z wojaży ciepło pozdrawiamy. ♥
Niestety Elu mądry Polak po szkodzie. W zasadzie szkody nie było i w sposób naturalny rozpoczęła się aklimatyzacja Jacusia. Było trochę poszczekiwania, obwąchiwania, szarpaniny.... pewnie to taka psia tradycja, o której dopiero co dowiadujemy się. Bandaże, nosze i kroplówka nie zostały użyte. Pogotowie ratunkowe i straż pożarna nie były wzywane, a to już coś. Zdrówka i pozdrówka od Jaworów.
UsuńZuzia ma klapnięte uszka, sama nie wie czy jej się podoba ta sytuacja. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe spostrzeżnie. Albo oklapły z zachwytu, albo... W każdym razie nic nie komentowała. Musimy przebrnąć przez cały cykl zadomowienia się Jacusia na Podkarpaciu, bo on przecież z Lubekszczyzny, ma inny światopogląd. Jacuś ma stojące, jak na psa przystało, a Zuzia oklapnięte, jak... Kontrasty podobno łączą i tak trzymać. Cierpliwości życzymy i liczenia pojedynczych minut.
UsuńWpadłam z Kurnika i zostaję z Wami. Wspaniałymi ludźmi o sercach w odpowiednim miejscu. Oby więcej takich, na drodze każdego zwierzaka. Trzymam kciuki, żeby wzystko sie udało i pozdrawiam Was całym sercem!
OdpowiedzUsuńWpadłaś z Kurnika? No no! Zapraszamy do naszego siedliska, tu oprócz kur mamy koty, kozy, no i teraz dwa psiaki. A gdzie jest właściwe miejsce dla serca? Ja myślę, że pomiędzy ludźmi. I my też pozdrawiamy Całymi Sercami.
UsuńBardzo się cieszę, że Jacuś trafił na tak dobrych i oddanych ludzi. Życzę aby się chował zdrowo i szczęśliwie. Chce się żyć kiedy widzi się, że są tacy ludzie na świecie. Ściskam bardzo mocno. Proszę ucałować ode mnie Jacusia.
OdpowiedzUsuńŻyczenia zdecydowanie spełnią się, są takie szczere i miłe. Postaramy się nie zawieźć oczekiwań. Na podkarpaciu żyją przeważnie mili ludzie i my starmy się wtopić w otoczenie. Jacuś zostanie wycałowany zgodnie z życzeniem. Dobrzy i oddani ludzie uściskują...
Usuńi ja przypelzlam z kurnika (dzięki srafonowi zapewne podwojnie:)) bardzo się ciesze ze Jacus znalazł u Was dom. Pięknie wyglądają z Zuzia. Ładna para. Piesek z suczka się dogada. Dawno temu na wsi pierwszego własnego psa miałam podobnego do Jacusia tez cały biały. Miał na imię Bej. Pozdrowienia z Mazur.
OdpowiedzUsuńPotrójnie, Mnemo, potrójnie!
UsuńI dobrze, że trzy! Przekaz nie umknie uwagi czytającym choć pozostałe dwa pozostawię bez odpowiedzi. Pomyślę. Jacuś jest jakoś podobny do Zuzi, a Zuzieńka do Jacusia. Dogadają się i tu nie mamy wątpliwości. Ciekaw jestem jakim językiem operują psiaki na Lubeszczyźnie? Jak będą problemy, to załatwimy im przyśpieszony kurs nauki języka. Bej to ładne imię. Dzięki za odwiedziny z tak dalekiej krainy.
Usuńi ja przypelzlam z kurnika (dzięki srafonowi zapewne podwojnie:)) bardzo się ciesze ze Jacus znalazł u Was dom. Pięknie wyglądają z Zuzia. Ładna para. Piesek z suczka się dogada. Dawno temu na wsi pierwszego własnego psa miałam podobnego do Jacusia tez cały biały. Miał na imię Bej. Pozdrowienia z Mazur.
OdpowiedzUsuńi ja przypelzlam z kurnika (dzięki srafonowi zapewne podwojnie:)) bardzo się ciesze ze Jacus znalazł u Was dom. Pięknie wyglądają z Zuzia. Ładna para. Piesek z suczka się dogada. Dawno temu na wsi pierwszego własnego psa miałam podobnego do Jacusia tez cały biały. Miał na imię Bej. Pozdrowienia z Mazur.
OdpowiedzUsuńAle fajna akcja, pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje ze miło się podróżowalo po naszych okolicach :-)
OdpowiedzUsuńAkcja była szybka, to fakt. Podróż była miła. Podziwialiśmy inny od naszego krajobraz, jadąc z przeciętną szykością 40 km. Przy tej szybkości widać było wyraźnie ludzi i kwiaty w oknach. Coś innego, idzie się przyzwyczaić. Dzięki sąsiadowi z pobliskiej krainy za komentarz i serdecznie pozdrawiamy.
UsuńWpadam z Kurnika zobaczyć finał akcji - świetna robota, Kochani;))) 3mam kciukasy;)
OdpowiedzUsuńŚwietna? Szybka i precyzyjna dzięki pomocy ludzi Dobrego Serca. I w końcu Jacuś znalazł dom. Dzisiaj z Zuzią już lepiej, jakoś dogadują się. I niech tak pozostanie. Pozdrowienia od nas, takie życzliwe.
Usuńwielkie uściski-wszystko sie poukłada
OdpowiedzUsuńTych uścisków nie ma końca. Czujemy się wyściskani. Ale im więcej tym lepiej, przyjmujemy w każdej ilości i sile. Dobrego dnia Haniania.
UsuńWitaj nowy mieszkańcu naszego Podkarpacia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Miejsca na Podkarpaciu wiele. Większość młodych wyjechała za chlebem. Dużo domów świeci pustką i tym samym psów w obejściu brak. Pozdrawiamy serdecznie Aniu.
UsuńDużo szczęścia dla Waszej cudownej wielogatunkowej rodziny!
OdpowiedzUsuńŚciskam Oleńko i Cezary!
Rozumiem, że wielogatunkowość to zaleta. Oby tylko rasy nie pomieszały się. Jakoś to będzie! Wielogatunkowość ściska Madzię w całej swej rozpiętości.
UsuńCezary doskonale Ciebie rozumie. Serce zadrga i człowiek staje na głowie, żeby ten pies a nie inny stał sie Twoim przyjacielem. Cieszę się ogromnie, że wszytko się udało
OdpowiedzUsuńDokładnie. Kiedy serce drga to trudno o pomyłkę. Znam tę powtarzającą się sytuację. Drgnęło serce, kiedy z Olgą... Ciekawe, że ma też odniesienie do rzeczy materialnych. Uparciuch ze mnie i zawsze zakładam, że będzie dobrze.
UsuńPozdrowienia i ukłony.
Cieszę się, że macie Jacusia :)
OdpowiedzUsuńTym razem wpadłam do Was przez Kurnik, ale bywałam już wcześniej. Będę częściej!
Chciałem zacząć od; Witaj, Zapraszam.... Coś pokusiło mnie, by obejrzeć Profil i wtedy zrozumiałem, że byłoby to, co najmniej niestosowne. I tym sposobem wstęp mam odfajkowany. Obojętnie przez co wpadłaś, dobrze, że jesteś z nadzieją, że będziesz częściej. Ciekawi mnie, jak Ania.M cieszy się! My bardzo z nadzieją, że będzie trwać.
UsuńCzy jest coś niestosownego w moim profilu? :)))
UsuńAbsolutnie nie! Wręcz przeciwnie, szeroko pojmowane zainteresowania poprzez wiersze, fotografię, itd., wzbudziły zachwyt i jakby to powiedzieć, szacunek w każdej odmianie tego słowa. Zdałem sobie sprawę, że zwykłe Witaj, Zapraszam byłoby nazbyt trywialne. Nawet podczytałem co nieco. No to głowa do góry i poproszę o uśmiech.
Usuń:)
Czuję się uniesiona na duchu, choć zawstydzona niemalże :) I uśmiechnięta :)
UsuńI cieszę się jeszcze z tego powodu, że poczytałeś mnie.
Ale bardziej dlatego, że macie Jacusia
To cudowne uczucie być uniesionym...Gorzej z tym zawstydzeniem i to jeszcze niemalże! Uśmiech spod okularów tajemniczy! Tylko przeleciałem blogi Ani M. Lubię wiedzieć do kogo piszę. Wiem, że wrócę, jak czas da się ułaskawić.
UsuńA Jacuś nasz dzięki tętniącej życiem społeczności blogowej.
:)
No proszę :)! Niech się Wam wszystkim razem szczęści :D...
OdpowiedzUsuńPodobno na szczęście można zapracować. Ja osobiście leniwy mam pełnię szczęścia i nie rozumiem skąd to wszystko bierze się? Pewnie, żeby szczęściło się, trzeba mieć szczęście. Dobrze, że jesteś.
UsuńTrzymam za Was kciuki i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękujemy i pozdrawiamy Cię Krysiu!:-)
Usuń