Tyle się dzieje u nas ostatnio w związku z nowym pieskiem, że trudno to wszystko opisać, streścić. Jestem nadal zmęczona po wczorajszym dniu i prawie nieprzespanej z powodu szczekania nocy, że trudno mi się skupić, ale spróbuję. Mocna kawa popijana między jednym a drugim akapitem powinna zdziałać cuda! Tym niemniej wszelkie ewentualne błędy w pisowni czy logice zdań wybaczcie, proszę!
I jeszcze jedno! Napiszę szczerze o wszystkim bez lukrowania i silenia się na sielankę. Bo wszelkie początki są zazwyczaj trudne i trzeba zdawać sobie sprawę, iż potrzeba dużo czasu, by zaczęły następować pozytywne zmiany, nieprawdaż?
Dlaczego Jacuś? Jadąc po Lawendusia (jeszcze wtedy tak go zwaliśmy) przez całą drogę zajmowaliśmy sie wymyślaniem imienia dla niego. No bo przecież piesek powinien mieć jak najszybciej swoje imię a my powinniśmy od razu tak do niego mówić, by go nauczyć i przyzwyczaić. Imion wymyślanych było całe mrowie. Aż w końcu wróciliśmy do pierwszego imienia, które przyszło nam do głowy. Do Jacusia. Takim poczciwym mianem Cezary okreslał dotąd czasami naszego capka, Łobuza Kurdybanka, który jednakże tylko na imię Łobuz zwykł reagować, Jacusiem wcale się nie przejmując. Ale Cezary bardzo to imię lubi a i mnie się też podoba. No i stwierdziliśmy, że swojsko i ciepło brzmiacy Jacuś będzie pasował do równie miło brzmiacego imienia naszej suni - Zuzi.
Z domu wyjechaliśmy po Jacusia o wpół do siódmej rano, nakarmiwszy pierwej koty, kury i kozy. Wydoiwszy meczące panny i poza Zuzią, będącą na straży gospodarstwa zostawiwszy całe zwierzęce towarzystwo w zamknięciu. Kury muszą być zamykane, kiedy nas nie ma ze względu na niebezpieczeństwo ataków jastrzębi i lisów. A kozy dostały tyle siana i suchego chleba, że im się żadna krzywda nie działa, tym bardziej, że dzień zapowiadał się deszczowy a więc zupełnie nie pastwiskowy.
Przed nami było do przejechania około 230 km. Jacuś bowiem przebywał na polu lawendowym położonym w wiosce na lubelszczyźnie. To okolice nieznane nam a więc podróżowaliśmy cały czas do mapy zaglądając, objazdami skomplikowanymi klucząc, za traktorami i ciężarówkami się niemożebnie wlokąc. Zatrzymalismy się tylko przy sklepie spożywczym, żeby kupić dla pieska jakieś smakołyki na przywitanie. Kilkadziesiąt kilometrów od celu podróży dołączyła do naszej wyprawy Arteńka, globtroterka i artystyczna dusza, autorka dwóch blogów. Arteńki dotąd nie znaliśmy, ale jak już poznaliśmy to poczulismy się, jakbyśmy znali ją od dawna. Taka to miła, sympatyczna i otwarta osoba. A Arteńka oraz Grażyna były właśnie tymi osobami, które to kilka dni temu ujrzały Lawendusia wśród łanów lawendy a potem zawiadomiwszy o wszystkim Hanę z Pastelowego kurnika spowodowały, że dowiedzielismy się o istnieniu białego, bezdomnego a jakże do naszej Zuzi podobnego pieska (serdecznie dziękujemy Wam za to kochane dziewczyny!).
I oto wkrótce już dzwoniłam także do pani Agnieszki, właścicielki owego lawendowego pola, zawiadomiłam ją, że za chwilę dojedziemy na miejsce.
Na miejscu od razu ujrzelismy białego psiaka, który zażywał akurat kapieli w stawiku i z radościa chłeptał zeń wodę. Przybiegł do nas z miejsca na wołanie, cmokanie, kucanie z wyciąganiem rąk połączone. Przybiegł ufnie, z machaniem ogona, łasząc się i spoglądając na nas serdecznie. Wygłaskaliśmy go na wszystkie strony. Smakołykami psimi poczestowaliśmy. Wzruszaliśmy się jego ufnością i urodą, dziwiąc się jakże ktoś mógł takiego pieska z zamochodu wyrzucić. Bo właśnie tak się zapewne z nim stało, o czym opowiedziała nam pani Agnieszka, która właśnie pojawiła się przy nas, zwalniajac się na chwilę z pracy i dojechawszy do domu. Mówiła, że Jacusia zauważyła u siebie na tarasie ponad tydzień temu o poranku. Miał brudny jeden bok, lekko kulał na przednią łapkę. Przerażony był a jednocześnie mocno do niej lgnący. Toteż przygarnęła go, miskę strawy mu ofiarując oraz kąt do spania. Ponieważ jednak sama miała już kilka swoich psów (z czego jeden bardzo o Lawendusia był zazdrosny) nie było mowy, by mógł u niej zostać na stałe. Dlatego ucieszyła się bardzo, że wyraziliśmy chęć wzięcia go i ofiarowania nowego domu na Podkarpaciu.
Niebawem pożegnalismy się serdecznie, zapraszajac, rzecz jasna, Lawendową Panią do czytania o dalszych losach białego pieska na naszym blogu a potem władowaliśmy się do samochodu i odjechaliśmy w siną dal. Cezary z Arteńką z przodu. Ja z pieskiem, który zaraz ułożył się na moich kolanach z tyłu. Ziajał biedaczek mocno a ślina kapała mu z pyska cały czas - tak, jak naszej Zuzieńce w fazie tuż przed wymiotami spowodowanymi chorobą lokomocyjną. Jednak zabezpieczona byłam prześcieradłem i szmatami na taką ewentualność. Pilnie obserwowałam jego zachowanie by uchwycić moment, gdy trzeba będzie reagować na jego sensacje żołądkowe. Ale one na szczęście nie wystapiły. Po kilkunastu minutach jazdy psina uspokoiła się i już tylko ziajała zmieniając co jakiś czas pozycje i zaglądając to w jedno okno, to w drugie. Niedługo potem pożegnaliśmy się czule z Arteńką (sprzedawszy jej pierwej dwadzieścia jajek oraz ofiarowując litr świeżutkiego, koziego mleka - a propos Arteńko, jak Ci smakowały nasze podkarpackie specjały?).
Jeszcze tylko kilkanaście kilometrów dalej, przy ruinach zamku w Krupem zatrzymalismy się na siusiu nasze i pieskowe, napojenie go wodą (zabraliśmy ze sobą miskę dla niego), dziesięciominutowy spacer po okolicy a następnie usadowilismy się wygodnie i ruszyliśmy w żmudną drogę powrotną. A potem pewnie z powodu zmęczenia, czy też mojego skupienia uwagi na Jacusiu a nie na znakach drogowych pobłądziliśmy i wlokąc sie w korkach przez Zamość, Szczebrzeszyn i Zwierzyniec znacznie wydłużyliśmy drogę.
Dopiero około szesnasnej dojechaliśmy do leżącej około 20 kilometrów od nas Kańczugi. Tam kupiliśmy śliczną, zieloną obrożę i smycz dla Jacusia (bo miał na sobie pożyczone na ten czas od Zuzi) a potem w ulewnym deszczu wzgórzami i polami pół godziny dokulaliśmy się wreszcie do naszego gospodarstwa.
Wyszłam z samochodu z Jacusiem i weszłam na naszą posesję, otwierajac skrzypiacą jak zwykle furtkę. Zuzia, która bardzo deszczu nie lubi, kuląc się w siekących kroplach wylazła z budy na nasze powitanie i cóż ujrzała? Swoją ukochaną panią z obcym psem! Szok, zdumienie, przykre niedowierzanie malujące sie na jej pyszczku były tak wyraziste, że aż zadrżałam! Na nic przyjazne machanie ogona Jacusia!Zuzia obwąchała go podejrzliwie a potem rzuciła się do gryzienia! Cezary wykaraskawszy się nareszcie z samochodu przybiegł na ratunek i rozdzielił szalone bractwo. Po czym ja odeszłam na bok z Jacusiem, by Zuzia mogła spokojnie przywitać się z panem a potem cała zlana deszczem schroniłam się we wnętrzu budynku gospodarczego. Tam przysiadłam na starej kanapie a Jacuś stał dygocząc u moich stóp i rozglądając się nerwowo wokół. Kozy w napięciu obserwowały Jacusia ze swoich boksów. Cóż to za nowy, biały stwór odwiedził ich koziarnię? Przyjazny on aby, czy też wrogi?
Tymczasem Cezary wraz ze zmokłą jak kura Zuzią także dołączyli do nas. Mój mąż usiadł przy mnie. Zuzia znowu wściekła się widząc przytulonego do mnie Jacusia. Znów musielismy interweniować. Jacuś struchlały wskoczył na kanapę między swoich nowych opiekunów a Zuzia ułożyła się na kupce siana naprzeciw, spogladając na nas tak pełnym wyrzutu spojrzeniem, że serce mi pękało a w głowie pojawiły się paniczne myśli, czy na pewno dobrze zrobiliśmy adoptując Jacusia...?
Wówczas, na szczęście, deszcz przestał padać i mogliśmy wyjśc na zewnątrz, by pokazać nowemu mieszkańcowi naszego gospodarstwa całe obejście i ogród. Mogliśmy też nareszcie wypuścić z kurników wszystkie kury. Otworzyłam im drzwiczki a one wyfrunęły radośnie na wolność ciesząc się świeżym powietrzem i swobodą. W tym czasie Jacuś stał za bramką oddzielajacą wybieg dla kur od ogrodu i pilnie obserwował kury. Widać było, że chyba nigdy jeszcze nie widział tak licznie zgromadzonego ptactwa. A jeśli i widział, to nie miał wobec nich zbyt przyjaznych zachowań, bo i teraz dygotał, poszczekiwał, oblizywał się i rwał do nich próbując sforsować bramkę. Mamy nadzieję, że nie jest to jeden z tych psów - zabójców kur. Nie wszystkie przecież psy nadają się do pokojowej współegzystencji z ptactwem i innymi zwierzętami gospodarskimi. Bedziemy musieli pilnie Jacusia obserwować, aby reagować natychmiast na każde jego podejrzane zachowanie i uczyć go szacunku dla naszego drobiu oraz kóz. Dlaczego i kóz? Ano dlatego, że jak pod wieczór wybralismy się z całą hałastrą na spacer do lasu Jacuś próbował rzucać się kozom do gardeł. Cezary trzymał go więc na krótkiej smyczy i słownie karcił za każde jego agresywne zachowanie. Zuzia takoż stawała dzielnie w obronie kozich przyjaciół. Kozy, na szczęście, też nie dały sobie w kaszę dmuchać. Zwłaszcza Brykuska i Łobuz chętnie pokazałyby białemu narwańcowi, gdzie raki zimują. Całe nastroszone podchodziły do niego patrząc na niego pełnym skupienia, lęku i wrogości wzrokiem. A gdy mimo wszystko Jacuś wykorzystał moment naszej nieuwagi i boleśnie ugryzł Brykuskę w nogę, ta odpłaciła mu się natychmiast porządnym bodnięciem w bok. Od tej pory psiak stracił nieco rezon i zaczął popatrywac na kozy z szacunkiem i pokorą.
Także kotom nie było dane zaprzyjaźnić się z miejsca z nowym psem. Biedne kociska, nie rozpoznawszy od razu, iż to nowy pies a nie znana im, neutralnie nastawiona Zuzia wyległy na moje powitanie łasząc sie i ocierajac, do misek z jedzeniem przypadając. A tu Jacuś, spuszczony już w międzyczasie ze smyczy, podskoczył do nich szczekajac, zębiska pokazując i chcąc pogonić bractwo, gdzie pieprz rośnie. Koty pognały na łeb na szyję do jedynego, bezpiecznego w takim momencie miejsca, czyli na strych budynku gospodarczego, skąd nie pojawiły się jeszcze aż do tej pory (mimo, iż mają uchylone z boku domu okienko, przez które zazwyczaj wskakują).
Po wydojeniu kóz, jak zwykle nalałam do miski Zuzi trochę mleka, za którym sunia wprost przepada. Także Jacuś, oczywiście, dostał swoją miskę i wychłeptał biały napój z takim smakiem, jakby jeszcze nigdy nie miał w pysku nic tak dobrego. Oba psy dostały też suchej karmy, którą zajadały w oddalonych od siebie kątach ogrodu, raz po raz popatrujac na siebie podejrzliwie. Zuzia pożarła swoją porcję pierwsza i czym prędzej przyskoczyła do miski Jacusia, odpędzając go i kończąc łapczywie jego porcję. To samo było z kośćmi. Oj, przytyje nam teraz niechybnie nasza suczka, żrąc za dwoje! Jacuś poddał się agresywno- egoistycznemu zachowaniu Zuzi bez szemrania. Położył się potulnie u stóp Cezarego i patrząc z miłością w jego oczy oczekiwał na dobre słowa i pieszczoty. Został więc serdecznie wygłaskany po białym łebku, co widząc Zuzia przybiegła zaraz i odpędziła białego intruza od nóg swego ukochanego pana. Biedny Jacuś położył się więc przy mnie. I popatrując na mnie nieśmiało, machał delikatnie ogonem. Kiedy tylko Zuzia nie patrzyła gładziłam go i przemawiałam do niego po cichu, szepcząc raz po raz jego imię.
Potem wreszcie oba psy uspokoiły się i wzdychając cieżko zasnęły. Długo jeszcze siedzieliśmy z Cezarym przed budynkiem gospodarczym, słuchając cykania świerszy i kumkania żab, ciesząc się ciepłym, pogodnym wieczorem, odzyskanym, cudownym spokojem i pragnąc by trwał ten stan jak najdłużej. A gdy wreszcie zrobiło się zupełnie ciemno podnieślismy się cieżko z ławy i zamknąwszy kurniki poszliśmy do domu na spoczynek. Zuzia pobiegła za nami. Jacuś spał jak zabity pod daszkiem budynku gospodarczego. Na wszelki wypadek, gdyby miało w nocy padać i by w razie czego miał się gdzie schronić, zostawiliśmy mu uchylony budynek gospodarczy i do dyspozycji dużą budę Zuzi.
Jeszcze chwilę pokrzątalismy się po domu, zjadajac coś i półprzytomnie spogladając przy tym na pełnego nowych komentarzy bloga. Głowy pękały nam od nadmiaru emocji i zmęczenia. A potem poszliśmy nareszcie spać, pragnąc wyspać się za wszystkie czasy i wstać rano z nowym zapasem sił i ochoty do życia.
Cezary spał jak zabity, chrapiąc rozgłośnie. Nasza psina także pogrążona była w kamiennym śnie, leżąc wyciągnięta na dywanie w sypialni. Jednak około pierwszej w nocy przebudziła się i i liżąc mnie po twarzy zmusiła do wstania i wypuszczenia jej na zewnątrz. Jacuś stał pod drzwiami wejściowymi, także widocznie nie mogąc już spać. Obwąchali się z Zuzią dokładnie, pomachali nawet ogonami a potem pobiegli do ogrodu razem znikając natychmiast w ciemnosciach egipskich. Ja ledwo żywa powlokłam się do łóżka, gdzie zasnęłam natychmiast snem sprawiedliwych.
Około trzeciej w nocy obudziło mnie jazgotliwe, piskliwe poszczekiwanie Jacusia. Próbowałam spać mimo wszystko, nakrywając się kołdrą aż po czubek głowy. Nie było mi to jednak dane. Jacusiowy, wyrazisty szczek wwiercał mi się w mózg, zwiększajac dodatkowo nieustający, uporczywy ból głowy. Zwlokłam się więc znowu z mego łoża boleści i sprawdziłam, dlaczego biały piesek tak szczeka? I co ujrzałam? Zuzię smacznie śpiacą w swojej budzie (a przynajmniej udatnie udającą mocny sen) i Jacusia, stojącego przy wejściu do budy i usiłującego śpiącą królewnę stamtąd wywołać. Może wcześniej usiłował wcisnąć się jej do budy a ona go odpędziła? Nie wiadomo. Tak czy siak przez kilka godzin jeszcze poszczekiwał tak i poszczekiwał a ja wróciwszy do sypialni przewracałam się z boku na bok, nijak nie mogąc usnąć. Wreszcie, już gdy zaczęło się o świtaniu przejaśniać, zasnęłam na moment. Około piątej obudziła mnie gwałtowna ulewa. Pobiegłam zobaczyć, co tam z psami. Nieszczęsny Jacuś, zamiast schować się w otwartym specjalnie dla niego budynku gospodarczym spał skulony pod stołem na zewnątrz owego budynku i mókł, bo deszcz siekł mocno na wszystkie strony. Zuzia spała jak gdyby nigdy nic w budzie. Zawołałam więc czym prędzej psie bractwo do domu. Zuzia natychmiast ułożyła się na łóżeczku a Jacusiowi pościeliliśmy w przedpokoju, żeby nie było między psami od rana awantur z powodu zazdrości o nasze łoże. Zasnął tam smacznie i śpi do tej pory, wyciągnięty jak długi.
Zaczął się nowy dzień. Zobaczymy, jaki on będzie? Co nowego wydarzy się między Jacusiem, Zuzią i resztą zwierzyńca? Jakie będą postępy w jego oswajaniu się z nowym miejscem. Widać, że ten psiak bardzo pragnie być kochany i zrobi wszystko by na tę miłość zasłużyć. Jest w zupełnie nowym dla siebie miejscu, gdzie rządzą nieznane mu prawa i obyczaje. Nie wie jeszcze, jaka panuje u nas hierarchia ważnosci. Co wolno a czego nie wolno robić? Co jest dobre a co złe? Zauważyliśmy, że psiak jest bardzo nerwowy i boi się wszystkiego. Pewnie w poprzednim swoim miejscu był bity, bo reaguje lękowo na wyciągniętą do niego nagle rękę. Gdyby umiał mówić, na pewno opowiedziałby nam niejedną, smutną historię ze swojego dotychczasowego żywota. Dostrzegamy także, że potrafi wiele rzeczy. Od razu nauczył się swego nowego imienia. Reaguje nań posłusznie i radośnie przybiega, gdy się go woła "Jacuś". Umie podawać łapę i siadać oraz kłaść się, gdy mu się to każe zrobić. Wszystkiego jest ciekawy. Obserwuje pilnie Zuzię i kiedy ta szczeka, gdy obok naszego obejscia ktoś przechodzi czy przejeżdża, ten przy płocie szczeka czujnie razem z nią.
Najważniejsze jest dla nas by się z Zuzią zaakceptowali a może i polubili. By Jacuś poczuł się dobrze i bezpiecznie u nas i by reszta naszych zwierząt tak samo czuła się przy nim. Będziemy robić wszystko by tak się stało. Na pewno zajmie to dużo, dużo czasu. Ale przecież mamy czas i dużo cierpliwosci oraz ciepłych uczuć dla Jacusia w naszych sercach. Miejmy nadzieję, że wreszcie wszystko ułoży się dobrze...
Aktualizacja:
Godzina 10 z minutami, środa 14 dzień lipca. Jacuś się obudził i Zuzia też. Wyszli razem na dwór obwąchując się bez żadnej agresji. Pogłaskałam jednocześnie oboje i to też nie wywołało u Zuzi złości. Teraz pieski zajadają suchą karmę z misek. Słońce uśmiecha się nieśmiało spoza chmur...
Dzięki za tak wyczerpującą relację:) Dużo wczoraj włożyliście starań i wysiłku by budować relacje miedzy psami. Wierzę, że wszystko się ułozy, bo jak piszesz, Jacusiowi też na tym zależy i stara się bidulek . Będę zaglądać z przyjemnością. Trzymam za Was kciuki :)
OdpowiedzUsuńNadal wkładamy duzo starań, ale staramy sie by zycie toczyło sie swobodnie, spokojnie, bez napięcia. Wiele rzeczy potrafi przecież ułozyć sie samo. Dziekujemy za kciuki i pozdrawiamy!:-))
UsuńWiele elementów Twojej opowieści wskazuje na to, że będzie dobrze. Jacuś wygląda na psa beta, że się tak wymądrzę. Wkrótce dowie się, kto tu rządzi, od kóz już się dowiedział. W 90% psy tylko się straszą i demonstrują i rzadko dochodzi do rozlewu krwi. Trzeba im trochę na to pozwolić, inaczej nie ustalą sobie hierarchii. Podobnie z kotami, oczywiście pod Waszym nadzorem, gdyby jednak. Musi dostać raz i drugi po paszczy, to nabierze respektu. U mnie takie oswajanie nowego psa z kotami trwało coś 3 tygodnie, ale udało się bez większych ekscesów. Myślę, że z Zuzią już będzie dobrze. Reszta też się uklepie.
OdpowiedzUsuńTak Hano, Jacuś potrafi sie podporzadkować, jednak troche czasu minie, zanim przejdą mu rózne narowy (Na przykład dzisiaj na spacerze, spuszczony przez nas ze smyczy uganiał sie za kozami. A biega nizwykle szybko, gdzież Zuzi do niego! Psiak reaguje na ruch. Jak kozy biegna, to i on też!) Koty chyłkiem przyszły do domu przez znajome okienko i najadły się a potem znowu wybyły poza jednym, który właśnie teraz, gdy to pisze leży na moich kolanach i mruczy spokojnie. Jacuś śpi w ogrodzie w cieniu. Powoli, powoli się uklepuje - miejmy nadzieję ...
UsuńKurde, nie wiadomo. Mi on raczej na alfę wygląda, tylko się na razie czai... Mimo to jestem pewna, że wszystkie zwierzaki się dogadają, oby tylko Jacuś kurzej krwi nie spróbował, bo później może być ciężko.
UsuńOj, oj Mariolko! Oby nie był alfą, bo ciężko będzie. Zuzia nie ustapi. I tylko pierza będą wciaz lecieć. Na razie piesunio wydaje sie dosc potulny, ale moze to rzeczywiscie być tylko początkowe czajenie się. Zobaczymy!oby było coraz lepiej a nie coraz gorzej!
UsuńJejku, Olu, ja bym go jeszcze nie spuszczała ze smyczy. Strach, że ucieknie. :((
UsuńGosieńko! On trzyma sie nas tak wiernie, tak bardzo mu zalezy by być z nami, tak mu dobrze, że nie ma powodu uciekac.Juz dosc sie nabłakał samotnie. Obserwujemy go uwaznie i widzimy, że bycie z nami jest dla niego czymś bardzo waznym. Stał sie częścia stada i to dla niego najwazniejsze. On jest mądrym psem i bardzo wrazliwym. Spuszczajac go ze smyczy zaufaliśmy jemu i własnym uczuciom oraz wiedzy o zachowaniach zwierząt. I sie nie pomylilismy. tak samo zresztą było kiedys z kozami. Najpierw chodziły na smyczy a potem spuszczone z nich biegały wszędzie za nami jak pieski!:-)
UsuńOlu, wiem że to ja taka panikara jestem, ale tyle sie naoglądam ogłoszeń o pieskach które uciekły w ciagu kilku dni od wzięcia ze schroniska, że jestem uwrażliwiona. Zaglądam na takie strony z zaginionymi zwierzętami, bo szukam Kajtusia i nie uwierzysz jakie to częste! Zazwyczaj dzieje się tak, gdy zwierzak przestraszy się czegoś i ucieka na oślep. Miasto ma pewnie wiecej takich stresujących bodźców. Na pewno u Was tak się nie stanie, uważanie obserwujecie przecież gagatka. :) przepraszam za swoją nadgorliwość i cieszę się czytając co piszesz! To cudowne wiesci!
UsuńMysle, iż rzeczywiscie w miescie jest wiecej niebezpieczeństw i powodów do przestrachu dla zwierząt. U nas spokojnie, cichutko, swojsko. Zwierzeta mają mnóstwo wolnej, zielonej przestrzeni i mozliwosci by z niej korzystać.A każde z nich potrzebuje wybiegania. Jacuś potrzebuje tego bardzo! Och, gdy wczoraj rano na spacerze do lasu spuscilismy go ze smyczy, to pobiegł jak odrzutowiec i zataczał szalone kółeczka migajac nam tylko w oddali biała plamą swej sierści. A potem, gdy sie wyszalał to wrócił radosny, na wołanie połaczone z przykucnieciem i wyciąganiem otwartej dłoni. Popiescilismy go i znowu pobiegł. A jak sie uspokoił i wybiegał, to juz szedł blisko nas. Tylko znowu głupiał, gdy kozy biegły. Wtedy chciał je gonić i gryźć. No to Zuzia goniła jego i broniła kóz. Kozy na początku bały się tego białęgo psa a potem Brykuska i Popiołka stawały dzielnie naprzeciw niego i pokazywały mu rogi. A on sie ich bał. I bardzo dobrze!
UsuńDzisiaj bylismy na zakupach w Jaworniku. Psy zostały na ten czas na podwórzu..Oba czekały na nas i oba przybiegły na powitanie skacząc nam do twarzy i do rąk. A potem Jacus przybiegł do kuchni by dac mu cos do jedzenia z przepastnych toreb, które oprózniałam. Dostał kilka smakołyków i zadowolony wybiegł przed dom. Jest coraz lepiej, Gosiu!:-))*
To pięknie, ale pomyślałam o zajączkach, sarenkach i innych zwierzynach za którymi Jacuś mógłby pobiec. Może, żeby był bezpieczniejszy przyczepcie mu adresatkę do obroży, taką z nr telefonu. Zawsze to dla niego szansa wrócić do swojego wspaniałego, cudownego domu, gdyby jednak (tfutfu!) coś mu się przydarzyło. :)
UsuńMiłego dnia, Olgo, ja czekam na jutro jak na szpilkach. :)
Może to jest jakis pomysł z tą obrózką z adresem...Dzisiaj zrobiliśmy kilkukilometrowy spacer po łąkach i lasach. Jacuś cały czas sie pilnuje żeby być blisko a nawet jak zniknie na moment, to zaraz przybiega. Żadnych sarenek nie spotkaliśmy. Za to kozy uczyły Jacusia moresu!:-))
UsuńWiem, kochana Gosiu, że Twój, Wasz dzień już blisko, coraz bliżej. Będę myslami wspierać i wierzyc, że powoli wszystko się między Wami ułozy z tą słodką, ale jakze biedną psinusią!***
Jaka ładna opowieść :) powodzenia. Dobrze będzie.
OdpowiedzUsuńRena
Dziekuję Reno! I my wierzymy, ze będzie dobrze. Musi być!:-))
Usuńmiędzy psami dobrze się ułoży, to już widać. bylebyście tylko pamiętali o tym, żeby wzmacniać pozycję alfa Zuzi (ona pierwsza niech dostaje jedzenie, pierwsza niech bedzie glaskana, itp.). ona jest dominująca, a Jacuś się jej chętnie podporządkuje. Zuzia najwyraźniej zaczyna go darzyć sympatią, to bardzo dobrze rokuje :) Jacuś jest bystry i chętny do współpracy, więc przypuszczam, że szybko opanuje zasady koegzystowania w Waszym wielorasowym stadzie :)
OdpowiedzUsuńserdeczności! trzymam kciuki :))
Tak, Tempo! I my dostrzegliśmy, iż to Zuzia powinna mieć w naszym stadzie pozycję alfa i robimy wszystko, by ten stan utrzymać, nie dac sie przez przymilnego psiaka zdominować. Zuzia nadal pilnie go obserwuje i pilnuje zachowania swoich praw. Są drobne postępy w ich koegzystencji. Psiak czuje sie u nas coraz swobodniej. Chyba zdązył już poczuc sie u siebie.
UsuńDziękujemy za kciuki i pozdrawiamy serdecznie!:-))
Wspaniała historia - Jacuś miał niebywałe szczęście. Wszystko jakoś się ułoży, jak zawsze potrzebny jest tylko czas. Oraz chęci i miłość - a tego Wam nie brakuje. Powodzenia :)))
OdpowiedzUsuńJacuś pilnie potrzebował domu dla siebie. Nie wiem, jak długo musiałby na niego czekać, gdybyśmy nie pojawili sie w jego zyciu. A on zasługuje na włąsny kąt, dobro i spokój. Jak każdy zresztą pies.
UsuńUściski serdeczne, Andziu!:-))
Ależ piękna opowieść:))) Zupełnie nie znam się na zachowaniach psów, ale wierze, że będzie dobrze:)))) Troszeczkę czasu upłynie zanim się to wszystko unormuje, ale NA PEWNO BĘDZIE DOBRZE:))))
OdpowiedzUsuńJajka od szczęśliwych kur i mleko w fajnej butelce - pychotka:))))
Pozdrawiam serdecznie:)
Też wierzymy Arteńko, ze sie ułozy! Cieszymy się, że jajka i mleko smakowały. Polecamy sie na przyszłosć!:-))
UsuńŚciskamy gorąco z przepieknego Podkarpacia. Nie ma jak w domu!
Ściskamy mooocno!:-))*
Oniemiałam. Wyjechałam na tydzień a u Was takie serdeczne zmiany!!! Wy macie wiernego przyjaciela a Zuzia towarzysza. Bo chociaż początki trudne, znam Waszą czułość i cierpliwość i wiem, że Jacuś znalazł dom ciepły i serdeczny. Serdeczności ślę gorące.
OdpowiedzUsuńOch, Krystynko miła! My to jestesmy narwańcy! Szast, prast i wdrażamy w zycie najbardziej nawet szalone pomysły. Ale o dziwo, przeważnie wychodziło nam to do tej pory na dobre. Wierzymy, że i tak bedzie tym razem.
UsuńDuzo serdecznosci ślemy zyczliwej sąsiadce!:-))*
Olu, wyszło słońce, bo będzie dobrze! Ciężki czas minie, Jacuś poczuje atmosferę miłości z Waszego domu. Czytam to z wypiekami na twarzy, bo jestem ciekawa jak to będzie u mnie. Już pojutrze... Ojej!
OdpowiedzUsuńPsiak jest cudowny!
U nas sie już dzieje, u Ciebie będzie sie działo. To są bardzo ważne chwile. Tak wiele od nich zależy. Ale każde zwierzę - najbardziej nawet poranione, a zwłaszcza te poranione potrzebuje miłosci i dobra. Próbujemy to Jacusiowi dać. I Ty zrobisz wszystko, co w Twojej mocy, by Twoja piątkowa psinka to poczuła i zechciała przyjąć.
UsuńBo jesli nie Ty Gosiu, to kto?!
Niech sie dzieje! Niech słonko świeci nam wszystkim!
Uściski przyjacielskie zasyłamy z cichej, podkarpackiej wioski!:-))*
jestem pod wrażeniem, zadbaliście o psa, wasze stadko zabezpieczone, jeszcze
OdpowiedzUsuńczytelników uszczęśliwiliście prawdziwą historią z życia.
Za każdy okruch ze szczerego serca, niech dobre i pozytywne myśli wspierają Was w waszych działaniach
z wesołym pozdrowieniem A.
Robimy w zyciu rózne, dziwne rzeczy. Działamy spontanicznie i na wariata, ale przeważnie na dobre nam to wychodzi. Niech i tak będzie tym razem.
UsuńAlis, kaszubska dziewczyno! Usmiech zasyłamy serdeczny i wszystkiego dobrego zyczymy!:-))
dobrze, że wiarę w Ludzi mogłam zaczerpnąć u Was. Coś ostatnio słyszę często o zazdrości wśród znajomy i sąsiadów. ((((Sąsiad sąsiadowi sprawdza wysokość rachunku w elektrowni przez praktykującą studentkę ??? toż to w głowie się nie mieści......)))))
UsuńTakie wścibstwo? Takie węszenie? Taka zawisć i podejrzliwosć? Tragedia i tyle! oby jak najdalej od takich ludzi. Nie ma to jak zwierzęta - u nich zawsze jest kawa na ławę a uczucia szczere.
UsuńNie martw sie tym, na co nie masz wpływu Alis. Odetchnij w ogrodzie. Popatrz na niebo i na rosliny. Tyle jest jeszcze dobra na tym świecie i piekna!:-))
Miałam takie same rozterki, kiedy przywieźliśmy naszego Amika; po co mi to było? Gutek przepędzony, Miśka odganiana od miski, wiekuiste szczekanie, rzucanie się na obcych ... teraz pies poczuł dom, uspokoił się, z Miśką w wielkiej przyjaźni, oddany, przymilny, choć z Gutkiem mu nie po drodze, jakoś wszystko ułożyło się, a my przyzwyczailiśmy się do nowego domownika; jak czytam powyższy tekst, to tak sobie myślę, że wszystko jest na dobrej drodze, Zuzia zaprzyjaźni się, zobaczycie, jak jeszcze będą razem radośnie bawić się, Jacuś przyzwyczai się do kóz, kur, kto wie, może i z kotami zawrze pokój; przecież on jest zupełnie zdezorientowany, wyrzucony przez swoich, a jeszcze nie wiadomo, jak był przez nich traktowany i co przeszedł, nowy dom Lawendowy, teraz podróż, nowy dom u Was ... to trochę za wiele, jak dla jednego stworzenia; dajcie sobie czas, a wszystko zatrybi:-) hm! będziecie pewnie musieli jeszcze jedną budkę zbudować, skoro psy lubią, bo moje dziadygi to tylko w piernatach:-) ciepłe myśli ślę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Marysiu - Ty masz doswiadczenie z przyjmowaniem nowych zwierząt pod swój dach, a wiec mozemy wierzyć, że i u nas sie jakos ułozy. Juz lepiej układa niz wczoraj. Moze wiec każdy dzień przyniesie drobna zmianę na lepsze? Koty zdołały sie ukradkiem najeść. Kozy jakoś tolerują nowego w stadzie (choć on wciaz nie wie cyz to jego stado, czy zdobycz do złapania!) O budzie dla Jacusia tez pomyslałam, ale nie mamy juz desek a na nowe na razie nas nie stać. A wiec na razie musi być, jak jest. Najwazniejsze, że ma nasze uczucia i wiare, iż będzie dobrze, nieprawdaż?
UsuńŚciskamy gorąco!:-))*
Będzie dobrze! Zaaklimatyzuje się i na pewno "wejdzie" gładko w stado.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Na razie jest średnio gładko, ale każdy dzień przyniesie przecież zmiany na lepsze. Jacuś jest mądrym zwierzeciem i na pewno nauczy sie tego ,co każdy psiak wiedzieć powienien w Jaworowym gospodarstwie.
UsuńBuziaki i dla Ciebie, kochana Tupajko!:-)).
Cieple i zyczliwe mysli Wam zasylam :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne :***
Dziękujemy z całego serca, Orszulko!
UsuńI my Ciebie ściskamy gorąco, uśmiech zasyłając życzliwy!:-))***
No musi byc dobrze, juz widac, ze z Zuzia sie dogada, teraz z innymi zwierzakami tez, tylko trzeba poczekac, Jacus pragnie milosci calym soba...piszcie prosze, przeczytalam opowiesc chlonac kazde slowo. Sciskam Was serdecznie !
OdpowiedzUsuńTak, Grazynko - Jacus pragnie miłosci całym sobą. Trzyma sie nas i biegnie, gdy go zawołamy, podtykając łeb do głaskania. Zuzia obserwuje go pilnie, ale widząc, że nadal kochamy ją bardzo i w zaden sposób nie pomijamy, troche sie uspokaja. Jacunio odbył dzisiaj pierwszy spacer bez smyczy i poza paroma incydentami z atakowaniem i gonieniem kóz zachowywałsie bez zarzutu. Alez on ma niezwykłe smaki! Na spacerze pożarł kilka dorodnych pokrzyw!:-))
UsuńUsciski serdeczne zasyłamy!:-))*
Mysle, ze zaaplikowaliscie mu za duzo bodzcow naraz, drugiego psa, kury, koty i kozy, a do tego nowe srodowisko. Jacus zglupial od nadmiaru i nie bardzo umie sie z tym wszystkim odnalezc. Trzeba bylo dawkowac po trochu, Jacusia zamknac w domu i powoli zapoznawac z kolejnymi przedstawicielami domowego inwentarza. Zuzia zareagowala jak na owczarka przystalo, bronila obejscia i rodziny. A kiedy dotarlo do niej, ze Jacus bedzie kolejnym czlonkiem jej stada, juz go zaczela troche akceptowac. To dobry znak, bo moglo byc znacznie gorzej.
OdpowiedzUsuńDobrze to rokuje, ze psy nie juz skacza sobie do oczu. Z czasem Jacus przesiaknie Waszym zapachem, nie bedzie obcy, a regularne obcowanie z drobiem i kozulami, nauczy go traktowac je jak czlonkow stada. Na ostatnim zdjeciu wygladaja oboje, jakby mieli za chwile zaczac wspolna zabawe, ich mowa ciala nie pokazuje agresji. Z czasem wypracuja sobie wlasna hierarchie (ja stawiam na Zuzie jako przewodnika).
Moja recepta na dalszy ciag jest taka: kochac, byc cierpliwym, chwalic za dobre zachowanie i konsekwentnie przestrzegac respektowania panujacych w domu zwyczajow. Jacus wyglada na bystrego pieska, powinien szybko sie nauczyc, czego sie od niego wymaga. Moze w poczatkowej fazie nie byloby glupie stosowac smaczki w procesie wychowania, jak przy szczeniaku, wtedy szybciej pojmie.
Chyba sie nieco wymadrzam... :)
Moze i trzeba było dawkować po trochu, ale nie było innej mozliwosci, by działo sie własnie tak, jak sie działo. I w sumie jest nieźle, bo Jacuś bardzo sie stara by zrozumieć nasz świat i stać sie jego częścią. i nam sie zdaje, że to Zuzia będzie nadal przewodnikiem stada. Jej sie to po prostu nalezy.
UsuńUczymy Jacusia wszystkiego na bieząco strofując go albo nagradzając (na razie pieszczotami, bo chyba to u niego najcenniejsza waluta!). Ale smakołyki sa w pogotowiu i pewnie i one zostana wykorzystane.
Powoli, powoli wszystko będzie sie układac, w co mocno wierzymy.
E, tam Anuś! Wymadrzaj sie dalej, ile dusza zapragnie! Toż to rady przyjaciela, a nie wroga, nieprawdaż?!:-))***
Potrzeba trochę czasu. Psiak przeżył pewnie szok poznawczy. Zuzia też. Spadła z łopatki, a do tego też trzeba się przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńA.. w ogóle to jesteście WIELCY. Nie miałabym odwagi wziąć dorosłego już psa do domu, gdzie jest ukochany psi domownik.
Pozdrowienia z Cieszyńskiej :)
My jestesmy wielcy narwańcy, ot co! Robimy mnóstwo rzeczy pod wpływem uczuć i intuicji. Gdybyśmy włączyli więcej rozumu i rozsądku ,wiele spraw, wydarzeń nie miałoby miejsca w naszym zyciu. Nie było by nas np. tutaj, ale tkwilibyśmy nadal w pieknym Melbourne!:-))
UsuńPozdrawiamy jaskółkę z Podkarpacia, gdzie jest najpiekniej na swiecie!:-))*
Ostatnie zdjęcie mówi samo za siebie. Będzie dobrze ! Pięknie Jacuś Zuzi mówi, że jest jej przyjacielem. Sterczą mu niepewnie uszka, a Zuzia ma zwinięty na sztywno ogonek :) Dogadają się, i będzie wielka miłość :) Z innymi rezydentami też się dogada ! To mądry psiak. ... a jak pięknie Zuzia z Jacusiem razem wygląda :)
OdpowiedzUsuńA jak ładnie Jacuś łapki układa przy leżeniu :)
UsuńTak, pieknie razem wyglądają! Zuzia ma dłuższą nieco sierść i bardziej puszysty ogon, prawie jak goldenek.On jest jak owczarek szwajcarski z domieszką samoyeda. No a przede wszystkim te pieknoty potrzebują ogromu miłosci oraz poczucia bezpieczeństwa. Próbujemy dać im wszystko, czego im trzeba tak, by żadne nie czuło sie pokrzywdzone. Początki w tym działaniu są trudne, ale cierpliwie bedziemy działać dalej.
UsuńPozdrowienia serdeczne, Ewo!:-))
Będzie dobrze. Tak mi się wydaje po tym co przeczytałam. My też wprowadzaliśmy nowego psa do stada: suczka była z nami 4 lata i do tego dwa koty o zupełnie różnych charakterach. A piesek niespełna roczny i pomimo ciężkich przejść próbował zdominować wszystkie zwierzęta. Pracowaliśmy z nim ponad rok, udało się choć nie jest idealnie. Serdeczne pozdrowienia i podziękowania dla Was za serce!
OdpowiedzUsuńAno tak! Są rózne charaktery i nie zawsze da sie zrobić z psa ideał. Nie wiem, jak będzie z naszym Jacusiem. Najbardziej boję sie o koty i kury, bo kozy dadzą sobie radę. Kroczek po kroczku będziemy działąć i uczyć Jacusia czego sie da. A jak szybko sie on nauczy i czego, to czas pokaże.
UsuńI my serdeczne pozdrowienia zasyłamy Ci Ewo i dziekujemy za Twoje zwierzenie!:-))
Chyba idzie ku dobremu, skoro od rana Zuzia nie warczała na Jacusia :))
OdpowiedzUsuńOch, Lidusiu! Rano nie warczała wprawdzie, ale w ciągu dnia róznie to z nią bywało. Broniła np. kóz przed nim i pokazłała mu, kto tu rządzi. i bardzo dobrze. Jacuś musi znać swoje miejsce. Nie moze wszystkich sobie podporzadkowac. To kochany psiak, ale młody i wiele rzeczy jeszcze musi sie nauczyć!:-))
UsuńMłody mores musi znać :) dokładnie. Zuzia górą :)
UsuńOtóz to, Liduś!:-))
UsuńTak jest - nadmiar emocji, przeżyć. Trzeba ochłonąć - będzie wspaniale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam podkarpackie bratnie dusze - Ania
Powoli, powoli dochodzimy do siebie a Jacuś przywyczaja sie do nowego miejsca. Chyba jest mu tu całkiem nieźle, bo zachowuje sie dosć swobodnie i przybiega do nas machajac ogonem na każde zawołanie.
UsuńPozdrawiam Cię z usmiechem sąsiadko Aniu!:-))
Loreczka dala nam w kość tak że ledwo żyliśmy ale kota od razu zaakceptowała. Teraz mu pyszczek wylizuje myśląc że zjadł coś dobrego, czego nie dostała a on tylko trawę podgryzał. :)
OdpowiedzUsuńCudowne są zwierzęta. Rzeczywiście wszystko na raz i psie serduszko oraz zdolność pojmowania nie ogarnęło od razu.
Dacie radę całą rodziną a koty bierz na ręce i głaszcz jedno i drugie, on musi widzieć że mają takie same prawa jak on i Zuzia. Poza tym za każde gonienie kota, czy to w domu czy na zewnątrz bura porządna z ostrym wyraźnym nie wolno. To musi być od razu podkreślane ich prawo dożycia z wami to też rodzina. Są takie obroże z elektrowstrząsami - fuj fuj fuj ale gdyby nie byłoby wyjścia to dobry nauczyciel na bardzo niskich wibracjach. Kuzynka zaczęła stosować co powiem na ten temat? Nic nie powiem, my naszą spokojnie nauczyliśmy poprzez powtarzanie. Inaczej mówiąc będzie dobrze!!!
Serdeczności kochani.
A propos kotów, to miałam dzisiaj taka sytuację, że będąc w ogrodzie usłyszałam ich miałk. Usiłowały chyłkiem przejsc ze strychu budynku gospodarczego do domu a bały sie Jacusia. Podeszłam do drabiny strychowej i wzięłam je na ręce. Stęzały całe widząc podbiegajacego do mnie Jacusia. Chętnie by je capnął skacząc do nich, ale zaczełam wołac "Nie wolno, nie wolno! i jeszcze pacnęłam go w ucho dla opamiętania, jak nas nie odstepował. Takze Cezary wołał do niego to samo a potem przywołam psiaka do siebie. Pobiegł do męza posłusznie a ja zaniosłam koty do domu i nareszcie nakarmiłam! Uff!
UsuńObroża z elektrowstrząsami? To brzmi strasznie, ale rozumiem, iż są sytuacje, gdy pewnie nie ma innego wyjscia.
U nas potrzeba czasu i powtarzalnosci pewnych nauk z naszej strony, by Jacuś w końcu pojął co jest dobre a co złe. Będziemy próbowac do skutku. Zobaczymy, jak to wyjdzie. O koty i kury sie właśnei najbardziej martwię.
Serdecznosci z wdzieczoscia przyjmujemy i nasze dla Ciebie zasyłamy (a jajka wysle najwczesniej w poniedziałęk, dobrze Eluś? Wtym tygodniu nie mam kompletnie do tego głowy, a przeciez muszę spakować je dobrze, żeby dotarły cało i zdrowo.)
Całusy gorące i podziekowania za ciekawe rady!:-))*♥
Olgo i Cezary :)
OdpowiedzUsuńCo za historia ....z szczęśliwym zakończeniem, Jacuś nie mógł lepiej trafić, bo i zyskał wspaniałych ludzkich opiekunów, jak i towarzystwo Zuzi kózek , kotów i przestrzeń jakże niezbędną.
Jak tu nie wierzyć w przeznaczenie, Twój proroczy wpis o Zuzi, pełen wzruszeń, by chwilę potem Lawenduś vel Jacuś poruszył blogowy świat lecz szczęśliwa gwiazda i los Jacusia sprawili, że pojawił się on u Was pod Waszym niebem.
Uściski ślę serdeczne, zaglądam zawsze , lecz zamilkłam jakoś tak .
Bardzo sie cieszymy, Ilonko, że nadal nas odwiedzasz, że nie zapomniałaś, droga dziewczyno z mojego ukochanego Śląska!Szkoda, że tak rzadko piszesz u siebie. Brakuje mi Twojego niepowtarzalnego pisania!:-)).
UsuńNie wiem ,czy Jacuś nie mógł lepiej trafic. na pewno jest mnóstwo osób, które mogłyby go przygarnąc i pokochać, ale trafił akurat na nas. Staje sie teraz powoli częścia naszego świata. Mamy nadzieję, że będziew tym świecie szczęsliwy a my razem z nim.
Też mnie zdumiewa, że tak sie to jakos zbiegło - ten mój post o miłosci do Zuzia zaraz potem przygarnięcie kolejnego zwierzaka do kochania - Jacusia lawendowego. Może miłośc przyciąga miłość...? Oby się wszystko pozytywnie ułozyło. A tymczasem przed nami kolejna noc - mam nadzieje, że wyśpię sie nareszcie!Wrrr!:-))
Ilonko, duzo ciepła zasyłam Ci wprost z mego serca i serdeczne pozdrowienia od Cezarego!***
Ejże, Oluś jak miałabym zapomnieć,nawet mi to nie w głowie :)
UsuńTrzymam kciuki za spokojną noc, dziękuję serdecznie za pozdrowienia a Cezarego oraz Ciebie również pozdrawiam :)
To cudownie, Ilonuś! Dobrej nocy, dobrych dni życzymy Ci z całego serca!:-))*
UsuńPrzy takiej różnorodności inwentarza taki nowy Jacuś, choćby najbardziej ujmujący, to prawdziwe wyzwanie.
OdpowiedzUsuńWierzę, że mądrą miłością i cierpliwością wychowacie go na mądrego psa i wszystko powoli się ułoży, czego Wam z całego serca życzę.:)
Jak się czuje Lawendowy Jacuś po podkarpackich pokrzywach ?
Pozdrawiam serdecznie.:)))
Pewnie, że Jacus jest sporym wyzwaniem. Przecież niewiele jeszcze wzajemnie o sobie wiemy. Obwąchujemy sie dopiero i próbujemy poznać swe dobre i złe strony. Poznać i zmienic na lepsze, co sie da a czego sie nie da zaakceptować.
UsuńLawendowy Jacuś czuje sie po pokrzywach świetnie! Apetyt mu dopisuje, biega jak torpeda, w śmierdzielstwach sie tarza, za kozami się nadal ugania a na punkcie mleka koziego to wprost szaleje!:-)
Usmiech wieczorny zasyłam Ci Alu i dziekuję za odwiedziny na blogu!:-))
Nie doczytałam, czy Jacuś jest wykastrowany? Pewnie nie? Może warto to zrobić, wtedy trochę mu temperament spadnie..., a ma to i inne plusy :).
OdpowiedzUsuńPięknie postępujecie i z pewnością się między zwierzętami ułoży. Koty dobrze, że się boją. Są dzięki temu bezpieczniejsze...
Pozdrawiam i uściski przesyłam :)...
Hmmm...Prawdopodobnie nie jest wykastrowany. Będziemy o tym myslec, jak poprawi sie nam sytuacja finansowa.
UsuńNo tak, koty są bezpieczniejsze, ale nie czuja sie swobodnie we własnym domu i obejściu. Chciałabym bardzo by to sie mogło zmienic, bo przeciez one niczemu nie są winne i to nowy mieszkaniec Jaworowa powinien dostosować sie do panujących tu porządków a nie stali mieszkańcy do niego.
Pozdrawiamy Cię, ciesząc się bardzo z Twych odwiedzin, Lucynko!:-)*
:)*
UsuńBędzie dobrze, na pewno. To taka sytuacja, która jest trudna dla Was wszystkich. Trzeba czasu, cierpliwości i przede wszystkim - mądrej miłości. No a tego u Was przecież nie brakuje ;)
OdpowiedzUsuńPies mojego zięcia (piesek po przejściach, adoptowany) za pierwszym razem skoczył kózce do gardła, ledwie ją wyrwaliśmy z jego paszczy. Byliśmy załamani i pewni, że trzeba będzie stawać na głowie, żeby go jakoś ogarnąć, a o chodzeniu luzem możemy zapomnieć. Teraz biega sobie wesoło obok Agnieszki i Ruperta, a na kozy nie zwraca uwagi.
Zuzia jest mądrym psem, no i suczką- ustawi sobie Jacusia. Bądźcie dobrej myśli, wszystko się ułoży. Ściskam czule ;)
Dziekuję Ci Inkwi za tę optymistyczną opowieść o zięciowym piesku!:-) A więc i Jacuś ma duże szanse by zachowywać sie coraz poprawniej. Dzisiaj na wieczornym spacerze było duzo lepiej i właściwie do gonienia kóz zabierał sie dopiero wtedy, gdy Zuzia uganiała się po swojemu z Łobuzem Kurdybankiem. On mysli pewnie, ze z wszystkimi kozami tak mozna.A to tylko Kurdybanek lubi takie szalone zabawy. Kozy boją sie i stroszą, zbijajac w przerażone stadko, gdy Jacuś biega za nimi niczym pies mysliwski. Próbuję wobec tego odzwyczaić Zuzie od gonitw z Kurdybankiem, ale na razie bez rezultatów. Oni oboje to po prostu bardzo lubią. Jak Jacuś pojmie kozio-psie ukłądy będzie znacznie lepiej.
UsuńZuzia ustawia Jacusia jak moze. Zazdrosna dalej niemozliwie.Strzeże swojego terytorium. Znowu się wieczorem gryzły, aż miały pełne pyski sierści (Zuzia nie bardzo pozwala mu wchodzic do domu! Przedpokój to granica, której nie powinien na razie przekraczać.)
Miejmy nadzieję, ze się ułozy. Na razie jest na zmianę, co sie polepszy, to sie...Ale głowa do góry - mówię sobie. Nie od razu wszak Kraków zbudowano!
Przytulenia gorące zasyłam od siebie i serdeczne pozdrowienia od Cezarego!:-)*
Będzie dobrze.Jacuś jest u Was dopiero kilkanaście godzin.Nie znał na pewno takiego życia a i nie widział takich zwierząt.Widać,że jest mądrym psem.Przez kilka dni pewnie trzeba go będzie mocno pilnować ale tego się oboje spodziewaliście.Życzę jak najszybszego zapanowania pokoju między zwierzętami i akceptacji jednych przez drugich:)Wszystkiego dobrego i dla Was i dzięki za danie domu Jacusiowi:)
OdpowiedzUsuńTak, Orko - Jacuś jest u nas króciutko, wiec czegóz oczekiwać?! I tak osiagnął juz wiele w tak krótkim czasie.Nauczył sie imienia. Biegał na spacerze bez zmyczy i przychodził na wołanie.Próbował jeśc różne rzeczy (najbardziej lubi jak dotej pory jajka, łapki kurczaka, pokrzywy leśne oraz mleko kozie!). Pyszczek miał prawie przez cały dzień usmiechnięty. A jaki z niego mądrala! Wypuszczony za bramę ogrodu nigdzie sie nie oddala a zawołany natychmiast przybiega w radosnych podskokach. Zuzia nie pała wprawdzie do niego sympatia, ale wystarczy jak go zaakceptuje.
UsuńSerdecznie Cie Orko pozdrawiamy i wszystkiego dobrego życzymy!:-))
Jak bardzo się cieszę na tak szybkie i pozytywne zakończenie "przygody" dla lawendowego Jacusia. Myślę ze nie powinniscie sie tak załatwiać, ze za dużo wyrażeń, że zestresowany. Po tym co przeżył w przeszłości ten rodzaj stresu mu nie zaszkodzi, a przeciwnie jest mlodym psem, więc stali domownicy muszą od razu pokazac mu na co może sobie pozwolić, a czego mu nie wolno.
OdpowiedzUsuńMój Pirat pies przywieziony ze schroniska potrzebowal dwoch tygodni na zapoznanie domownikow i ich zwyczajow. Po tym czasie głównie obserwacji, nie wpuscil nikogo obcego na podworko. To był wspaniały pies, olbrzymi owczarek niemiecki.
Trzymam kciuki za Wasza cierpliwosc do mlodego lobuziaka:)
Bardzo to intensywny w doznania czas dla Jacusia. Ale widac, że to pojętny piesek, choć jego ogromny temperament i młodosc, każa mu zachowywać się wariacko. Jednak to najzupełniej normalne. Jak sie zestarzeje, to zrobi siestateczniejszy. A na razie to dziecko prawie. Urwis!
UsuńMiałaś wspaniałgo psa...Z tego, co piszesz przebija wielkie uczucie i tęsknota za nim. Odwdzieczał sie jak mógł za miłośc, za dom, za dobre życie! Kochany pies!**
Miejmy nadzieje, ze nasz Jacuś też kiedyś stanie się takim psem. Jest na dobrej drodze, bo bardzo szybko sie wszystkiego uczy.
Ciepłe pozdrowienia na dobranoc zasyłamy!:-))
Wspaniale, ze tak ładnie sie adaptuje do nowych warunkow i chyba tak jak bylo u mnie i u Was jest to milosc od pierwszego wejrzenia. Gdy nasze oczy sie spotkaly, wiedzialam ze wyjdziemy z tego schroniska razem:) to byl wspanialy czas, wspaniale chwile spedzone razem.Tesknota rwie za serce, choc to juz tyle lat ...
UsuńTrzymam kciuki za Jacusia, aby kazda wspolna chwila byla wielką radością:), jestem przekonana ze Wasze siedlisko wkrotce zyska wspanialego stróża i kompana dla Zuzi:)
Na pewno Zuzia odmlodnieje przy nim i " szczeniece" zabawy i pogonie nie raz beda miały miejsce:)
Dużo słonka!
Bardzo bym chciała by Zuzia nauczyła sie zabawy z Jacusiem., bo na razie po dawnemu szaleje z Łobuzem Kurdybankiem a Jacuś, nasladujac ją goni szaleńczo inne kozy, które na przemian boja sie go albo go straszą!
UsuńAle Jacuś jest kochanym, pojetnym psem i mam nadzieje, że pojmie w końcu, ze kozule - to dostojne damy a tylko capek lubi szalone zabawy.
Uściski serdeczne zasyłam!:-))
Kochani! Jacuś bedzie u Was szczęśliwy, to widać, slychać i czuć…:))))))
OdpowiedzUsuńPoczatki zawsze sa trudne, z Twojego opisu wynika, ze bardzo chce sie dostosowac do nowego zycia, bez bicia i cholera wie czego, w koncu to mloda psina, i az trudno uwierzyc, ze taka ufna pomimo tego, ze jest bojazliwa. Nie wiadomo jak byla traktowana
. Najwazniejsze jest to, ze w koncu Juacuś trafil na kochajacych ludzi - bedzie dobrze:)
Buziakow tysiac dla Jaworow i ich zwierzakow:)
Jacuś już wygląda na szczęsliwego! Och, jak on nas wita wylewnie o poranku! Śpi teraz przytulony bo budy Zuzi, bo chce być blisko naszej suczki. Woli spać przy niej na betonie, niż na mięciutkim legowisku w przedpokoju!Ona do budy go nie wpuszcza, ale mamy nadzieję, że może kiedyś tak sie stanie.A może będziemy musieli wymyslic jakąs nową budę dla niego...Czy przerobić Zuzina, przedzielając ją na pół? Zobaczymy, jak to się rozwinie.
UsuńMysle, ze Jacuś naprawdę duzo przeszedł już w swoim młodym zyciu. Najwyższa pora na stabilizację, bezpieczeństwo i własne stado - już na zawsze!
I my buziakujemy Ci z radościa, Ataner, ciesząc sie jak zawsze Twoimi ciepłymi, zyczliwymi odwiedzinami u nas. Dobrego dnia!:-))*
Czyli, że nie szczekał przez pół nocy?:)
UsuńTakie samo pytanie ...nie szczekal?
UsuńNie, nie szczekał - Arteńko i Grazyno! Przespał spokojnie całą noc.A od wpół do szóstej juz urzedowali z Zuzią w ogrodzie - niby razem, ale wciaz osobno. Jednak widze, że coraz lepiej się miedzy nimi dzieje. Coraz mniej agresji ze strony Zuzi.Małymi kroczkami wszystko idzie, ale idzie ku dobremu...
UsuńUściski gorące z Podkarpacia dla Was dziewczyny!:-))
Pięknie dziękuję za... wiadomo co:) A jak dzisiejsza noc? I czy Jacuś już nie kuleje? Pozdrawiam serdecznie, życząc tak danego dnia jak wczoraj:)))
UsuńCieszę się, że wyszło Ok, wiadomo co!* Kolejna, spokojna noc za nami. Wszyscy spali jak zabici a ja spałabym jeszcze, bo dzisiaj miałabym chec odespac zaległosci, ale jak sie ma gospodarstwo i zwierzęta, to trzeba skoro świt z łoża sie zwlec. Nie ma to tamto!
UsuńJacuś już właściwie nie kuleje, a jesli to minimalnie i z rzadka. Pełen wigoru i apetytu od rana.
Dziękuję za ciepłe zyczenia i Tobie Arteńko tez cudownego dnia zyczę!:-))
No to fajnie,że idzie ku dobremu:)))
OdpowiedzUsuńJesteśmy coraz lepszej mysli, Orko!:-))
UsuńDobrze, że mają z Zuzią siebie - mogą pogadać we własnym języku :)
OdpowiedzUsuńJesteście cudowni!
Ich mowa ciała jest bardzo wyrazista. na razie są pełni rezery wobec siebie, ale agresji już coraz mniej między nimi. To bardzo nas cieszy! To cudowne, kochane psiaki!:-))
UsuńOboje potrzebują czasu. Przecież poszło rewelacyjnie, to dopiero drugi dzień, a Jacuś musiał się zmierzyć z ogromnym stresem i ogromną masą bodźców. To bardzo dobrze rokuje!
OdpowiedzUsuńTak, Hanuś! Tylko czas jest teraz potrzebny. Zwierzęta oswajają się wzajemnie ze sobą.Jacus coraz lepiej czuje sie w naszym gospodarstwie. Dzisiaj był bardzo dobry dzień!:-))
UsuńWitajcie,,Jaworowi,,właśnie cudem przeczytany post o Jacusiu spowodował,że praktycznie ,,zamieszkałam,,z Wami i Waszym zwierzyńcem i pewnie zamieszkam z Wami jako dziki lokator pozdrawiam serdecznie trejtka.
OdpowiedzUsuńUśmiecham się do Ciebie, dziki lokatorze!:-)
Usuń