wtorek, 23 listopada 2021

Przebić głową przestrzeń...



Odwrócić na zewnątrz, w drugą stronę myśli

Wywlec na powierzchnię żeby nie raniły

Jakoś to rozsupłać , jakoś się oczyścić

Przebić głową przestrzeń, drętwicę bezsiły

 

Ujrzeć wreszcie lukę w gęstej pajęczynie

Odszukać nadzieję, uwolnić się z matni

Uwierzyć, że ta mglistość w końcu kiedyś minie

Żyć jakby dzień ten byłby dniem ostatnim

 

Przebić głową przestrzeń, zaklęte rewiry

I wyjść z karuzeli, w którą się wskoczyło

By dotrzeć do siebie, do ukrytej siły

Która jest na pewno…Na pewno już było!

 

Przebić głową przestrzeń? Może nie przebijać?

Co, jeśli poza nią czyha tylko piekło?

Pozostać w tym miejscu, w czasie co przemija

Doceniać to życie, póki nie uciekło…

 

Ale czy to życie czy jego atrapa?

Nie da się przekonać o tym bez ryzyka

I co jest w oddali? Czy kończy się mapa?

Czy coś się zaczyna, gdy znane zanika?

 

Niczym Truman Burbank poza show się przebić

(Chociaż może za nim rozgrywa się nowe)

Choć boli – próbować, choć straszą – wciąż wierzyć

Nie poddać się za nic, wystawić tam głowę…

 

 

…Jednym z moich ulubionych filmów jest „Truman show”. To historia sympatycznego, na pozór szczęśliwego mężczyzny Trumana Burbanka, który przez całe życie oszukiwany wreszcie zaczyna dostrzegać, iż wokół niego rozgrywa się dziwne przedstawienie a rzeczywistość, w której istnieje, pełna jest kłamstw, luk, nieścisłości, udawania i misternie tkanego fałszu. To podobna konstatacja, jaka jest udziałem Neo, bohatera „Matrixa” czy też Lamii Reno z „Seksmisji”, błyskotliwej i nietuzinkowej pani naukowiec, żyjącej w podziemnym, opanowanym przez kobiety uniwersum. Ów motyw życia w sztucznie wykreowanym świecie wykorzystywany jest w wielu filmach, opowieściach czy grach komputerowych. I zazwyczaj tego typu historie cieszą się u widzów, czytelników i graczy dużą popularnością. Dlaczego? Pewnie dlatego, że wielu z nas miewa wrażenie, iż to, co się wokół nas rozgrywa nie istnieje naprawdę, że jest teatrem, snem, ułudą. Że obowiązująca narracja każe nam wierzyć w to, że wszystko jest w porządku i że to, co jest powinno nam wystarczać. A przede wszystkim, iż nie powinniśmy zauważać, że stale tkana jest wokół nas jakaś gęsta sieć, rozsuwane są zasłony mgły, które nie pozwalają dostrzec tego, co istnieje rzeczywiście. Tego, że ktoś nami steruje. Nakazuje myśleć tak a nie inaczej. W takie a nie inne sytuacje wkłada. A przecież niektóre z nich powtarzają się dziwnie często albo stale się zacinają w jednym miejscu. Jakby były częścią jakiegoś programu komputerowego, w którym wbrew swej świadomości i woli tkwimy, jakby twórcy owej gry nie chciało się już wymyślać czegoś oryginalnego i niczego w niej naprawiać.  

    Cóż. Pionek w grze nie ma wyjścia. Jest tylko pionkiem a więc musi poruszać się tak, jak reguły gry na to pozwalają. Stulić uszy po sobie, przymknąć oczy, zadowolić się tym, co ma, przyjąć bierną i ufną postawę. Jednak co dzieje się z pionkami, które nagle zaczynają rozumieć, że  ktoś coś nimi rozgrywa? Że ciasno im w przydzielonych ramach i duszą się w tym schizofrenicznym otoczeniu. Że chciałyby i mogłyby inaczej, więcej, bo nie odpowiada im gra, w której tkwią i widzą, iż poza nią istnieć może coś jeszcze?

   A czy w ogóle jest szansa by próbować grać po swojemu, lub też w ogóle się z tej gry wydostać, pójść inną, oryginalną ścieżką? W filmach i książkach to możliwe. Tam zdarzają się takie happy endy. A w realnym życiu? Czy opłaca się buntować i próbować wyjść poza ten niewidzialny mur, skoro wszelkie dotychczasowe próby kończą się bólem poobijanej głowy? Ale co gorsze – czy owa potłuczona głowa, czy ból zniewolonej i już odtąd zawsze zdającej sobie sprawę z owego zniewolenia, duszy? No i skąd pewność, iż jak się w końcu biednemu pionkowi uda cudem wydostać, to poza planszą będzie lepiej? Może lepiej być potulnym, bez szemrania godzącym się na wszystko pionkiem, bo lepsze to co znane i przewidywalne choć duszne, niż wielka i straszna niewiadoma?

    Dziwny jest świat, który wokół nas się toczy. Coraz więcej w nim manipulacji i chaosu. Coraz mniej sensu i logiki. Natomiast zagrożenia, niebezpieczeństwa, lęki, frustracje i podejrzenia multiplikują się w nieskończoność sprawiając, iż coraz trudniej zachować w takich realiach zdrowy rozsądek oraz nadzieję na przyszłość. Czy jest w naszej mocy, by zmienić te realia, by podjąć to ryzyko? By obudzić się i dojrzawszy w oddali kawałek błękitnego nieba odrzucić swoje obawy i przyzwyczajenia a potem odważnie pójść przed siebie…?

 

42 komentarze:

  1. Zbyt daleko weszliśmy w absurd, boję się, że nie damy rady wyjść z niego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam podobne obawy, Basiu. Tym niemniej uważam, że trzeba próbować z tego absurdu sie jakos wydostać. Bo każda kropla drąży skałę i nawet, jeśli w danym momencie myślimy, że nic się nie zmienia bo tych zmian nie dostrzegamy, to jednak coś się zmienia, ale powoli....

      Usuń
  2. Całego świata czy wszystkich ludzi zmienić się nie da i nawet nie próbowałabym. Tym bardziej, że niektórym dobrze w tym wykreowanym świecie, czasem jest w tym jakiś interes.
    Dziś w wąskim gronie dyskutowałyśmy o właśnie o powodach, dla których niektórzy nie zauważają Matrixa, a bywają to powody bardzo przyziemne...święty spokój, pełna micha, wpływ na konto, ból myślenia.
    Ale ja już jestem na etapie, żeby każdemu dawać jego przestrzeń, skoro wielu dobrze się czuje w Matrixie, niech tam tkwią, każdy dorosły odpowiada za siebie.
    Nawet Galileusz ustąpił przed Inkwizycją, szepcząc słynne "a jednak się kręci"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie, że nie da sie zmienic całęgo świata ani wszystkich ludzi. Mozna jednak zasiac jakieś maleńkie ziarenko zdrowego rozsądku i mieć nadzieję, że z czasem roślina tak mocno sie rozrośnie, że korzeniami rozwali doniczkę, w której na siłę ja upchnięto. Przykład Galileusza potwierdza ten proces. Cóz, że w jego czasach mu nie wierzono i uznawano za heretyka. To jego wiedza i wkład w naukę okazały sie w koncu znaczące i niepodważalne. A że uznano go dopiero po kilkuset latach...No cóż. Inaczej sie wtedy nie dało. Miejmy nadzieję, że teraz proces budzenia sie z Matrixa będzie przebiegac szybciej.
      Wielu nie zauważa, bo nie chce zauważyć tego Matrixa a wielu dobrze jest tak, jak jest. To smutne, ale prawdziwe. Niech wiec sobie zyją, jak chcą, ale niech innym nie wmawiają, że są wariatami w ten Matrix dostrzegając, niech im prób wyjścia z niego nie bronią.

      Usuń
  3. Przeczytałam trzy razy bo jakoś mi się zwidziało, że wiersz Twój ale post Cezarego.
    Też nie wiem, czy próbować przebić głową ten pułap czy tkwić w pozornym płytkim szczęściu. Czy lepiej znane niezadowolenie czy niepewna wolność. Chciałoby się jak Truman, Morfeusz, Maksiu, Albercik .... zaryzykować ale w moim wieku już tylko na strychu klei się połamane skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wiersz i tekst poniżej jest mego autorstwa, ale Cezary zgadza sie w 100% z ich przesłaniem!:-)
      Myslę Krystynko, że mysląc logicznie a przy tym rozmawiając rzeczowo i spokojnie o tym, co sie dzieje z innymi ludźmi czy tez pisząc o tym, odrobinkę ten pułap przebijamy. Mimo chwilowych zwątpień w sens takich rozmów nadal jesteśmy przecież wierni naszym przekonaniom i sumieniu. Nieraz rozczarowujące a nawet bolesne są takie rozmowy, ale tym niemniej uważam, że nie powinniśmy pogrązać sie w milczeniu, pogodzeniu i autocenzurze. Nie duśmy sie w tym. Nie dajmy sobie wmówić, że pewne tematy są tematami tabu. Leczmy te połamane skrzydła i nie odmawiajmy sobie prób kolejnych lotów, czy chociażby marzeń o nich. I nadal próbujmy sie cieszyc zwyczajnym zyciem. Bo ono jest najwazniejsze. To ono tka naszą codzienność.

      Usuń
  4. Ola, zaczęłam czytać Twój wiersz i okazało się, że ma idealny rytm do rapowania. Rapowałam więc sobie, bo w ten sposób można doskonale wykrzyczeć żal, protest i bezsilność.
    Genialne są Twoje słowa "przebić głowa przestrzeń, drętwicę bezsiły". Może poetka miała coś innego na myśli, ja widziałam siebie sprzed lat, kiedy szamotałam się jak płotka. Szukałam dziury w swojej sieci.
    Ostatnio obejrzałam w ciągu dwóch dni serial "Maid", albo z polska - "Sprzataczka". O niemożności wyjścia z przeklętego kręgu przemocy i biedy, który się dziedziczy i przenosi na kolejne pokolenia. Dziedziczy się również ograniczenia, strach i dziwnie pojmowaną lojalność, która nakazuje poświęcać się i dbać o innych bardziej niż o siebie.
    Jasne, że ciągle ktoś nami steruje jak w tych filmach wymienionych przez Ciebie. Nie tylko politycy, ale rodzice, szkoła, otoczenie. Ciosani jesteśmy od początku, a nie każdy ma siłę być sobą. Jak pionek się zorientuje, że w przydzielonych ramach się dusi, to zapada na depresję.
    Warto, warto i jeszcze raz warto się buntować, bo to droga do siebie. Świadoma, chociaż potłuczona, może dostać pomoc.
    Potulnym być nie warto, bycie ofiarą we własnych oczach jest potwornym uczuciem. Czasami się udaje naprawdę. Polecam Ci gorąco Olu ten film. Można zostać na planszy, ale wzlecieć wysoko.
    Natomiast czy warto przebijać się przez zasłony i głośno krzyczeć, że ktoś nami manipuluje i pokazuje nieprawdziwe obrazy? Historia pokazuje, że tak. Podziwiam tych, którzy reagują na obecną sytuację, bo mają serce, chociaż straca przez to kontrakty i pieniądze.
    Życzę Ci kochana, żebyś zawsze żyła w zgodzie z sobą i gorąco pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marylko droga! O, jak fajnie, że sobie ten tekst porapowałaś!:-) Też spróbuję, bo rzeczywiście w śpiewie (szczególnie gromadnym) czy w rapowaniu mozna sie rozłądować, poczuć ulgę wykrzykując z siebie to, co nas boli!
      To, co poetka miałą na mysli nie ma znaczenia.Najlepsze są moim zdaniem takie wiersze, które można sobie interpretować na różne sposoby i nie ograniczać ich przesłań i znaczeń do jednego zagadnienia. Tak wiec ten wiersz moze dotyczyc zarówno matrixowej sytuacji, w której wszyscy od prawie dwóch lat tkwimy, jak i niemożnosci wyjścia z kręgu przemocy czy biedy. Ileż jest kobiet, które żyjac z alkoholikami, socjopatami czy przemocowcami wmawia sobie całe zycie, że oni nie są tacy źli i kochają ich mimo wszystko, że dzieki ich miłosci zmienią domowych oprawców na lepsze.A ile jeszcze jest takich sytuacji, gdy wszystko sie toczy wbrew woli stłamszonej osoby. Ile mobbinowanych w zakłądach pracy ludzi. Ile udręczonych przez sadystycznych rówieśników albo rodziców dzieci...
      Trzeba starać się życ i postępować w zgodzie ze swoim sercem, bo inaczej naprawdę człowiek popada w depresję, w autodestrukcję, w choroby somatyczne także. Życie ofiary to straszne życie - nawet wtedy, gdy ofiara stara sie wmawiać otoczeniu, że wszystko jest w porządku.
      Muszę sobie znaleźć polecany przez Ciebie film - opis brzmi ciekawie!
      Marylko, dziekuje za piękne zyczenia i Tobie życze tego samego. Bycia sobą, bycia z ludźmi, którzy akceptują nas takimi, jakimi jesteśmy i nie próbują ulepić na swoje podobieństwo, stłamsić w nas naszej prawdy, wrażliwości i uczuć.
      Pozdrawiam Cie serdecznie!:-)*

      Usuń
    2. https://zaluknij.cc/tvshows/sprzataczka/

      Aktorstwo Andie MacDowell i jej córki, to mistrzostwo świata. Nie warto wcześniej czytać recenzji.

      Otoczenie tez żyje w matrixie i czasami powstrzymują innych przed zmianami, żeby ich własne tchórzliwe życie miało uzasadnienie. Wymyślają teksty typu - kiedyś się wszystko naprawiało, teraz się wyrzuca. A nie zawsze jest sens naprawiać, bo innego człowieka nie zmienimy.
      Słowa są genialne Olu, tak bardzo bym chciała, żebyś to komuś wysłała. Takie mądre i mocne przesłanie dla każdego. Zgadzam się z Tobą, dobra książka czy wiersz porusza coś w człowieku mocno, pozwala odlecieć w swoje zakamarki. Jak to dobrze, że dzielisz się swoją twórczością Olu, pozdrawiam gorąco:)

      Usuń
    3. Marylko! Bardzo dziekuję za podanie linka do tej strony z filmami i serialami (widzę tam dużo ciekawych rzeczy). W długie jesienno-zimowe wieczory na pewno pooglądam sobie polecany przez Ciebie serial, bo to, co o nim piszesz zaciekawia!:-)
      A co powyższego wiersza, to ogromnie mi miło, że tak pozytywnie go odbierasz. Nie mam jednak w sobie odwagi, czy może nawet chęci by go gdzieś wysyłać.Za mocno w takich razach przeżywam odmowy albo kompletne milczenie. Wolę by zostało tak jak jest.
      Pozdrawiam Cię z serdecznym uśmiechem i życzliwoscią!:-)*

      Usuń
  5. Myślę, Olu, że warto ten wysiłek podjąć. I Ty pewnie też tak naprawdę sądzisz, bo go już podjęłaś. A, że co jakiś czas ktoś/coś nas na kolana rzuca i sprawia, że zaczynamy wątpić w obraną drogę - bywa. Jako ludzie nie jesteśmy idealni.
    Mnie ostatnio w pracy rzucono mocno na dechy, ale ja i tak nie zamierzam się poddać. Kolega mówi: Zrób TO, co ci szkodzi, będziesz miała spokój ... dziś koleżanka: zrób TAMTO, tylko 10 dni i będziesz miała spokój. Różne są sytuacje, kiedy matrix przygniata i człowiek się ugina. Nie mnie to oceniać. Mam nadzieję, że przetrwam, że przetrwamy i przetrzymamy.
    A przestrzeń warto głową przebijać, bo człowiek zniewolony nigdy nie będzie szczęśliwy. Chyba, że się odurzy, żeby nie czuć. Ja tak nie chcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja myslę Lidko, że warto ten wysiłek podjąć. Bo przede wszystkim trzeba być wiernym sobie. Inaczej człowiek sam siebie przestaje szanować a to prowadzi z kolei do zgody na to by ktos silniejszy przejął nad nami władze i kontrolę.
      Każdemu chyba zdarza sie wątpic w obraną drogę - nawet, gdy sie do tego głosno nie przyznaje. To jest ludzkie i normalne, bo po to mamy rozumy i serca by mysleć i czuć. Ale moim zdaniem ważne jest, by mimo chwilowych zwątpień, mimo kamieni na drodze próbować nadal kroczyć obraną przez siebie drogą. Póki sie da, bo wiadomo, iż są sytuacje krańcowe, gdy się już nie da...
      Masz racje - człowiek zniewolony nigdy nie będzie szczęsliwy. Może takiego udawać, ale prędzej czy później jakoś to jego wewnętrzne rozdarcie wpłynie na jego zachowanie, na zdrowie. A odurzanie? Dobre jest na chwilę. Ale potem wraca cała rzeczywistosć i jeszcze mocniej przygniata.
      Lidko droga, wyobrażam sobie te naciski na Ciebie, te podszepty i szepty za Twoimi plecami. Trzymam kciuki, byś dała radę to znieść i nie upaść na duchu!*
      Tak, trzeba mieć nadzieję, że przetrwamy! Jest nas, tych widzących Matrixa, przecież bardzo wielu!*

      Usuń
  6. Bardzo ładny wiersz Olu. Co do Twojego tekstu - Od dwóch lat nogi mi się "zaplątują" w Seksmisję, Truman Show czy Matrixa. Wcześniej też zdarzało mi się czknąć jakąś sceną czy dialogiem z tych filmów, ale ostatnio to już miewam nieustającą czkawkę. To powoduje, że plączą mi się po głowie różne teorie mówiące o powstaniu naszego świata, jego funkcjonowaniu i o tym co też czeka nas po śmierci. No i nie są to teorie cukierkowe bynajmniej.
    Czy warto tak jak bohater Truman Show, Neo i jego przyjaciele czy Maks i Albert wystawić głowę ponad ludzki tłum by zobaczyć coś więcej? Trudne pytanie, niełatwa odpowiedź. Robiłam to wielokrotnie w życiu i trochę mam już tę swoją głowę poobijaną i oklejoną etykietką odmieńca. Dzisiaj myślę, że warto, ale dla siebie przede wszystkim i dla tych, którzy zechcą wysłuchać nie pukając się palcem w czoło. A dla tych głowopukaczy, myślę, że nie warto.
    Najlepiej jak ludzie sami dotrą do pewnych poglądów. Wchodzenie w dyskusje na temat Matrixa z każdym człowiekiem i co gorsza przekonywanie go na siłę o słuszności wyznawanych przez nas poglądów nie ma sensu. Jest marnotrawstwem energii, którą można wykorzystać z pożytkiem dla siebie. Całego świata nie zbawimy, a poza tym skąd mamy mieć pewność, że się nie mylimy? Zycie wielokrotnie pokazało mi, że będąc całkowicie pewna własnych racji zupełnie się myliłam. Nikogo nie zachęcam do wystawiania głowy ponad ludzki tłum, trzeba samemu tego chcieć i do tego dojrzeć. Każdy z nas ma swoją własną drogę. Najlepiej chodzi się po swojej drodze na cudzych można wyjść na manowce i zwichnąć nogę.
    Gdzieś ostatnio przeczytałam, o już wiem u Prentica Mulforda, że cyt.: Ani ja po twojej drodze szczęścia dojść nie mogę, ani ty po mojej, przychodzimy bowiem z dwu zupełnie różnych okolic wieczności. Najgłębszy rdzeń mego i twego życia noszą w sobie piętna dwóch zgoła obcych istnień. Nie ma dwóch słów, które by dla dwóch ludzi to samo znaczenie posiadały, a cóż dopiero mówić o dwóch różnych doświadczeniach. Gdzie niedźwiedź polarny w najlepsze używa życia i pławi się w rozkoszy, tam tygrys odmraża sobie łapy.
    Pozdrawiam serdecznie Olu:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Marytko, że spodobał Ci sie mój wiersz!:-)
      To bardzo ważne, co napisałaś, że przekonywanie kogoś, kto wierzy w Matrix o słusznosci naszych poglądów jest marnotrawieniem energii jakąs formą pychy, czy zarozumialstwa.Bo po pierwsze nigdy nie możemy mieć pewności, że nasze racje są słuszne, że to my wiemy cos lepiej, a po drugie, jesli temu komuś dobrze jest w jest w matrixie, to jakim prawem próbujemy go stamtąd wyrwać? Bardzo mi to dało do myślenia. A cytat z P.Mulforda juz w ogóle przeniknął mnie istotnością swego przekazu. Tak, tygrys nie moze zyc w warunkach polarnych a biały niedźwiedź w gorącej dżungli.Każdy jest inny i ma do tego prawo.
      Tym niemniej każdy z nas powinien robić to, co mu serce i rozum podpowiada (chociaż czasem to dwie rózne rzeczy). Nie udawać niczego przed sobą,nie oszukiwać siebie. Nie chować sie niczym struś głową w piasku, bo prędzej czy później ktoś dostrzeże jego wystający kuperek i go w niego strzeli!:-) Tak, jak napisałaś - dla siebie warto szukać, zadawać pytania, nie godzić sie na obowiązujący przekaz. Isc tam, gdzie przyzywa nas jakieś swiatło, jakaś ukryta prawda. I samemu potem ponosic za swoje wybory odpowiedzialność.
      Bardzo Ci dziekuję za ten pełen mądrych refleksji komentar, Marytko.I pozdrawiam Cię z wielką serdecznością, uśmiech pełen porannego blasku przesyłając oraz życzenia dobrego dnia!:-)*

      Usuń
    2. Uśmiałam się, bo oczyma wyobraźni zobaczyłam wyraziście sterczący strusi kuperek i te nieszczęsne bęcki. Obrazek rodem z filmów rysunkowych. Oj, ta wyobraźnia.
      Mistrzem kuprochronów nie jestem, ale staram się jakiś mieć na podorędziu na tzw. wszelki wypadek. No, ale różnie to bywa i mój własny kuper bywało, że obrywał. Ha, ha wyobraziłam sobie strusia z takim kuprochronem na ogonie, przepadałam,:-))
      Jeśli chodzi o cytat, to na końcu powinno być, że tygrys odmraża sobie pazury, a nie łapy. A to znaczącą różnica, bo pazury służą mu do zdobywania pokarmu ale i do obrony, no i są też jakimś wyobrażeniem jego mocy. Ha!
      Buziaki posyłam;-)*

      Usuń
    3. Marytko! Już samo słowo "kuprochron" wzbudza u mnie wesołość!:-) No i chichoczę sobie razem z Tobą, nad tym strusiem z czymś w rodzaju garnka czy koszyka wiklinowego na kuperku!:-) Mnie w ogóle łapią często takie śmichy chichy z byle czego i myslę, że takie eksplozje nagłego śmiechu działają jak plasterek na skaleczenia duszy, na poczucia bezbronności i bezradności, których przecież ani mnie ani Tobie nie brakuje. Śmiejmy się zatem, chichrajmy sie zdrowo, ale nie dajmy sobie oderwać pazurów!:-)))*

      Usuń
  7. Dziewczyny wyżej już wsio napisały :)
    Wiersz twój Olu powstał w sercu i głowie PONAD. Stamtąd widać lepiej, choć może być zawrót głowy.
    Truman ufał sobie i miał rację. Jestem pewna, że po takiej lekcji poradził sobie po tamtej stronie kopuły bardzo dobrze. Cokolwiek tam znalazł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiersze w ogóle powstają w sercu i głowie a czasem jeszcze docierają gdzies wyżej, do jakiejś nieogarnialnej słowami a tylko wyczuwalnej emocjami i uczuciami, kryjącej się za zasłoną mgły Tajemnicy.
      Truman chciał odkryć tę tajemnicę, odważyć się pójśc za swoimi uczuciami, wierząc swemu sercu i pragnąc rozbić bańkę, w której tkwił. I rozbił.I poszedł przed siebie, otwierajac nowa przestrzeń, nowy rozdział swego życia. Być moze trafił tam w kolejna bańkę, a potem jeszcze w kolejną. A moze po prostu nareszcie cieszył sie mozliwościa życia po swojemu? A to przecież bardzo dużo!:-)

      Usuń
  8. A ja ostatnio skupiam się na tym, co w środku - bo na zewnątrz, to już wszystko było, a w człowieku pokłady niezliczone jeszcze i nie odkryte. Może to taki czas teraz by je odkryć ? Może tam w środku - jest miejsce spokoju - by to wszystko jakoś przetrwać i nie dać się zwariować ? Taką mam nadzieję. Ściskam Oluś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm...Może tam w środku nas jest to najważniejsze miejsce spokoju.Może to na sobie samych powinniśmy sie w tych trudnych czasach oprzeć? Moze tak, Gabrysiu. Czasem i ja tak myslę. A innym razem znowu wydaje mi sie, że jesteśmy ze światem połączeni wieloma niciami a przez to on wpływa na nas a my na niego.I nie da się życ w zupełnym oderwaniu, od tego, co dokoła, choć nieraz bardzo by sie tego chciało.
      I ja ściskam Cię serdecznie, Gabrysiu!:-)

      Usuń
  9. Olu, jestem dzis zarobiona po kokardke, wiec krotko.
    Na pewno warto byc soba, czyli zyc zgodnie z wlsnym sumieniem i przekonaniami, walczyc o prawo do wolnosci, do swobodnego wyrazania mysli bo to nie sa wartosci nam "nadane" przez jakies rzady. To sa wartosci, ktore naleza sie nam z racji bycia czlowiekiem. Tyle tylko, ze ostatnio tak niewiele czlowieczenstwa w czlowieku....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak - wiem. Przetwory i robienie zapasów idą pełną parą!:-)
      Móc być sobą - to bardzo ważne. A ilekroć czujemy, że ktos nas próbuje wtłoczyc w jakieś ciasne ramy, lepić nas na swoje podobieństwo, to budzi sie w nas opór, budzi sie pytanie o sens takiego działania. Każdy jest inny i ma do tego prawo i ma prawo tego prawa bronić. To smutne, że wiele osób zdaje się tego nie rozumieć.
      Serdeczne usciski ślę Ci o poranku, Marylko!:-)*

      Usuń
  10. Olu, ja tez jestem zarobiona, a ze nie chce pisac byle czego, wiec siedze cicho. Potrzebuje dluzszej chwili, aby wglebic sie w Twoj post i przeslanie.Tu jest takie miejsce, gdzie nie pisze sie na kolanie , trzeba pisac sercem 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty, nawet nie mając czasu napisałaś króciutko, ale pięknie i wzruszająco, że na tym blogu nie pisze się na kolanie, a trzeba pisać sercem. Dziękuję, to kwintesencja i sens istnienia tego bloga!:-)*

      Usuń
  11. Często tu wpadam,jak do bliskich mi Ludzi. Szczególnie wtedy, gdy mi ciężko. I to pomaga. Ale nie lubię pisać. Lila






    ich mi Ludzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Lilu! Ja to rozumiem, nie każdemu chce sie pisać, ja też nie zawsze mam na to cheć. Tym bardziej wiec doceniam, że się odezwałaś i dałaś mi znać, że ten blog jest dla Ciebie przyjaznym miejscem.Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam!:-)

      Usuń
  12. Olu, kłaniam się Tobie berecikiem do ziemi. Piękny wiersz i cała treść wpisu. W tym co piszesz widzę odbicie moich emocji i poglądów. Żyjemy w schizofrenicznym świecie i ja też uprawiam jakiś rodzaj schizofrenii, bo albo chcę iść na barykady, albo uciekam do schronu w mojej głowie. Jeszcze nie zwariowałam całkowicie, bo na moje szczęście wciąż spotykam ludzi wśród których warto żyć. Dzięki że jesteś. Uważam, że w życiu zawsze trzeba być aktorem, nigdy klakierem. Aktora można zrzucić ze sceny, można go wyśmiać, ale nie można mu odebrać roli, którą zna i którą chce grać, bo aktor teatr ma w sobie. Klakier zawsze jest wtórny, klakiera się nie szanuje, skoro można go kupić. I on nie szanuje siebie, więc polega na tych, którzy każą mu bić brawa. Czy warto przekonywać klakiera, żeby odważył się decydować za siebie? Nie wiem. Czasami próbuję, ale jak ktoś jest tak zaimpregnowany, że nie potrzebuje sam myśleć, bo inni myślą za niego, to szanse na zmianę są znikome. Nie mam nic przeciwko temu, że każdy odbiera i konstruuje ten świat po swojemu, ale żądam równości. Też chcę mieć prawo do budowania swojego świata i w obronie tego prawa każdemu rzucę się do gardła jak uznam, że jest taka potrzeba. Jest takie powiedzenie, że głową muru nie przebijesz, ale jak już wyczerpie się wszystkie sposoby i zostaje tylko mur i głowa, to ja bym jednak spróbowała. Kiedyś rozmawiałam o tym z mężem. No co ty, rozwalisz głowę, będzie po tobie, a mur zostanie - stwierdził. Wyjaśniłam mu wtedy, że gdybym miała żyć pod dyktando, to wolę sobie rozwalić łeb. Nie jestem jakoś specjalnie wojownicza, często chodzę na ustępstwa, bo lubię mieć spokój, ale nie w zasadniczych sprawach. Teraz kręcę się w swoim grajdołku i zbieram siły, bo może trzeba będzie zawalczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu! Teraz tak sie na świecie porobiło, że chyba wszyscy żyjemy w jakiejś schizofrenicznej rzeczywistości.Nic sie tu nie trzyma kupy.Sen wariata rozgrywa sie nie naszych oczach i coraz trudniej zachować odrobinę zdrowego rozsądku i trzeźwego oglądu sytuacji. Najgorsze jest to, że duża część nas nie zauważa tej schizofrenii. Wszystko biorą za dobrą monetę. Wszystko tłumaczą sobie po swojemu, nie pozwalajac sobie na wątpliwości, które by mogły podważyc ich pewność siebie i związane z tym poczucie bezpieczeństwa. Co gorsza wielu z nich wypowiada nonsensy jak prawdy objawione. Niektórzy z nich tak mocno są zmanipulowani, iż rzeczywiscie w to wierzą, a niektórzy są po prostu cyniczni i przekupieni. Klakierzy - jak ich trafnie nazwałaś.
      Tak czy siak nam, którzyśmy jeszcze nie oszaleli, pozostaje tylko wyłuskiwanie z tej chaotycznej rzeczywistosci czegoś istotnego, czegoś prawdziwego. A przy tym ważne jest by znaleźć ludzi, którzy odbierają świat podobnie, wśród których czujemy się swobodnie, którzy nie szydzą z nas i nie zaprzeczają naszym spostrzeżeniom. Któzy chcą i potrafia rozmawiać a nie przekrzykiwać się. Ale coraz częściej nie pomaga logika, łagodność, szacunek i życzliwosć dla innych ludzi. Niestety, jak nic nie trafia, to trzeba walić głową w mur. Bo jeśli tego nie będziemy robić, to sie ten niewidzialny balon wokół nas wzmocni, zgrubieje, nie pozwoli nam zaczerpnać świeżego powietrza i nie da dostępu do słońca.
      Ja tak samo jak Ty - często chodzę na ustepstwa. Ale są sprawy, co do których nie moge tego zrobić. Takie, gdzie aż mi sie w środku wszystko boleśnie zwija i spokoju nie daje. Czy jak sie będzie przed samym sobą udawać, że nie ma sie wrzodów żołądka, a ten ból, co tam nas w środku napada, jest niczym waznym, to ten wrzód sam sie wyleczy? Chyba nie. Raczej przekształci sie w nowotwór.
      Cieszę się Basiu, że trafiłam do Twego serca powyższym wierszem. Wiersze, które nie znajdują odzewu w sercach czytelników są martwe. A dzięki takim osobom jak Ty - żyją i rozpościeraja szeroko skrzydła!:_)*

      Usuń
    2. Olu, podobnie jak Ty stawiam na życzliwość i przestrzeń dla drugiego człowieka, ale czasami trzeba odpłacić taką samą monetą. Jakiś czas temu nauczyłam się bronić, bo wcześniej potrafiłam tylko bronić innych. Teraz czuję się trochę bezradna, bo przeraża mnie zajadła ludzka głupota i okrucieństwo wynikające z tego, że "moje musi być na wierzchu". Nie muszę się ze wszystkimi zgadzać i nie wszyscy muszą zgadzać się ze mną, ale głupoty podbudowanej nieuzasadnionym poczuciem wyższości nie znoszę, więc przestaję być grzeczna i miła. Czasami robię sobie rundkę po blogach i nie mogę się nadziwić skąd blogowe koleżanki biorą taką "najprawdziwszą prawdę" i tyle zajadłości w udowadnianiu, że wszyscy myślący odmiennie są płaskoziemcami. No, ale wg nich to takie osoby jak Ty i ja zaniżają standardy, bo one przecież opierają swoje zdanie na autorytetach. A my coś tam bajdurzymy o logice, o tym że za przyczyną idzie skutek, nigdy odwrotnie, że jeżeli tezy nie mają oparcia w dowodach, to bez znaczenia jest jakim autorytetem się taką tezę podeprze. Godzę się ze swoją głupotą,wiem, że wielu rzeczy nie wiem, ale sądzę, że ja wątpiąc jestem bliższa prawdy aniżeli ci, którzy mają autorytety, a brak im logicznego myślenia. Blogerki, które pomstowały na łamanie Konstytucji, ograniczanie praw kobiet, zawłaszczanie państwa przez pisowskich polityków i KK, teraz przyklaskują pomysłom przymusowych szczepień i rożnych szykan dla niezaszczepionych. To ja tego nie rozumiem. Konstytucja ma obejmować wszystkich poza tymi, którzy z różnych powodów nie chcą się szczepić? I to takie ciotki rewolucji na spółkę z politykami będą decydować kto i jakie prawa obywatelskie może zachować? Jeżeli wykształcone osoby nie widzą w takich zachowaniach powielania faszystowskich i komunistycznych metod, to co jeszcze powinno się stać, żeby zobaczyły na jak niebezpiecznej ścieżce się znaleźliśmy. Wszystkie autorytaryzmy miały pomocników wśród ludzi, którzy myślenie i decydowanie zostawiali wyłącznie autorytetom.
      Jeżeli chodzi o poezję to ona leczy duszę, więc im ciężej tym więcej powinno jej być w naszym życiu. Kiedyś zostałam bardzo skrytykowana przez bliską mi osobę, że wszystko się wali, a ja wiersze czytam. Próbowałam tłumaczyć, że czytam, bo muszę zebrać siły, żeby odbudować to co się wali. Przyjaciółka nie zrozumiała, bo dla niej to co robiłam było stratą czasu. Dla mnie to był ratunek. Od zawsze budowanie zaczynam od siebie, a rzeczy piękne zapalają we mnie tę iskrę, która indukuje moją siłę. Twoje wiersze trafiają do mnie, bo czuję podobnie jak Ty tylko nie umiem tego tak ładnie powiedzieć.

      Usuń
    3. No właśnie, Basiu - bezradność. To uczucie, którego doznaje coraz częściej. Bezradnoośc pomieszana ze smutkiem.Bo liczne próby dogadania sie z ludźmi mówiącymi przecież tym samym jezykiem, spalają na panewce, bo ci, co do niedawna zdawali sie logicznie myslący i otwarci na argumenty, nagle przestali takimi być i na nic wszelkie próby zmiany tej sytuacji. To boli i przeraża. Dlatego człowiek, przynajmniej na jakis czas odrywa się od spraw, które go przytłaczają i spoziera w stronę, z której płynie jakowaś pociecha, zrozumienie, tolerancja wzajemna.Z tego wynika zamykanie sie w oddzielnych obozach.Schronienie się tam, gdzie da sie rozmawiać, dzielic ciekawymi informacjami i argumentami. W bezpiecznym środowisku ludzi podobnych do siebie. Ale to przecież niczego nie zmienia w ogólnej sytuacji a tylko utwierdza nas w naszych przekonaniach.I jeszcze bardziej separuje od tych z drugiego obozu. A przez to, że sie odwraca od tego, co boli, nie sprawia, iz powód owego bólu znika. Wręcz przeciwnie. Nabrzmiewa do jeszcze większych rozmiarów. Nie daje o sobie na długo zapomnieć. A przychodzi wiec kolejna próba uleczenia, zminimalizowania udręki, dotarcia do drugiego człowieka. I tak w kółko...
      Chyba podobnie czuli sie przed II w.św. uczciwi, porządni i logicznie myslący Niemcy widząc, jak coraz większą władzę zyskuje Hitler, jak szarogęszą się jego fanatyczni wyznawcy.Nigdy nie przypuszczałam, że dożyję takich czasów. Dlatego wciaz nie dowierzam, że to sie dzieje naprawdę i cały czas gdzies tam podświadomie czekam aż obudzę sie z tego dziwacznego snu, aż sie wszyscy obudzimy.
      A miedzy tym wszystkim jakos pomagają przetrwac np. wiersze, wędrówki z aparatem fotograficznym, czytanie książek. Ale najbardziej pomaga zwyczajnosc codzienna, powtarzalnosc kojąca, to, co blisko, co dobre, serdeczne, normalne, dajace nam siły i powód istnienia.
      Basiu, nie dopuśćmy do tego, by zgasło w nas wewnętrzne światło. A jeśli nawet na jakis czas przygaśnie, to je rozdmuchujmy czym tylko sie da.Nawet jesli to miałoby nas boleć.
      Ściskam cię mocno!***

      Usuń
    4. Cieszę się Olu, że nadajemy na tych samych falach i takie same rzeczy dają nam siłę. Niestety ktoś próbuje mi odebrać radość z dzielenia się z innymi moim odbiorem świata. Miałam włamanie na konto blogera, więc blog jest teraz nieaktywny. Mam nadzieję, że szybko to ogarnę. Trzymaj kochana kciuki. Przesyłam serdeczności.

      Usuń
    5. Och, bardzo mi przykro, Basiu! Ludzka podłosć i bezczelnosć wyskakują nagle jak diabeł z pudełka i zawsze to tak samo boli. Trzymaj się, kochana!***

      Usuń
  13. Olu zawsze jest w nas odwaga pójścia do przodu, jeśli tylko mamy siły i chcemy...Trudne czasy chyba zawsze były tylko te trudności się różniąco jakiś czas są inne, jak i my ludzie się różnimy i nasze wybory, nasze stany...Bez względu na okoliczności losu należy zachować siebie i zawsze walczyć o to by nikt nie odebrał nam bycie sobą. A wtedy łatwiej iść do przodu i mimo przeszkód realizować swe cele...Życie uczy nas jak omijać przeszkody choć wiadomo trzeba z czegoś zrezygnować....Olu uśmiech Ci ślę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Pati. "Jeśli jest w nas odwaga pójścia do przodu i jeśli chcemy". Bywa, że można bardzo chciec czegoś, ale nie ma sie siły by dojśc do tego celu, nie ma odwagi, bo w wyobraźni piętrzy sie multum przeciwnosci, zagrożeń, lęków. Jednak kazdy ma chyba jakąś granice wytrzymałości i gdy czara sie przeleje znowu próbuje przełamać mur. No chyba, że przywyknie, do tego, co jest, że znieczuli się dostatecznie - jak ta żaba, którą sie powoli gotuje. To trudny, wieloznaczny i wielopłaszczyznowy temat.
      Pozdrawiam Cię ciepło!:-)

      Usuń
    2. Tak Olu to trudny temat ale z własnych doświadczeń wiem ,że człowiek wiele potrafi znieść i sa momenty takie w życiu ,że nie mamy nawet siły się uśmiech ale..ale jednak przychodzi taki dzień jak uśmiech wraca..mi pomógł odzyskać uśmiech po trudnych chwilach wnuk..urodził się rok temu i rozświetlił moje życie:):) Serdecznosci Olu...i przetrwania:):):Nie mammy wyjścia Musimy mieć nadzieję:)

      Usuń
    3. Och, wyobrażam sobie jaka radością były dla Ciebie narodziny wnuka. To niesamowita zmiana w życiu dla całęj rodziny. I cud prawdziwy. A już móc takie cudo słodkie przytulić do serca, ukołysać, czółko ucałowac, maleńkie paluszki uścisnąć!Ach! Cieszę sie Twoim szczęściem, Pati!:-)*

      Usuń
    4. Tak Olu to niesamowite uczucie niesamowita miłość..Tylko troszke mieszka za daleko ode mnie..Ale dzieci teraz rodzą się jż obyte z rożnym medialnym sprzętem..więc rozmawiam z wnusiem jeśli można nazwać to rozmową :):):) przez videotelefon:) Serdeczności Olu:)

      Usuń
    5. I ja zasyłam ci gorące uściski - szczęśliwa babciu!:-))*

      Usuń
  14. To jeden z filmów, który powinno się co jakiś czas obejrzeć :)
    I Gorrest Gump także.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! A poza tym parę innych świetnych, ponadczasowych filmów, które nigdy sie nie starzeją a nawet po czasie nabierają nowej głębi i znaczeń!:-) Ot, np. polska produkcja - "Wojna światów" Szulkina.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost