Już ponad dwa
tygodnie nie pisałam, ale tak to już ze mną jest, że czasem następuje cisza w
eterze, chęć odejścia od wirtualnej rzeczywistości i zupełnego zanurzenia się w
tę bliską, dotykalną, pachnącą dzikim bzem, rozgrzanym od słońca kurzem z polnej drogi albo deszczem
niosącym ulgę zmęczonym upałem ludziom, zwierzętom i spragnionym wody roślinom. To także głębokie przeżywanie tego, co jest,
z czym się stykam, zwyczajnych i niezwyczajnych codziennych problemów. Nie
wszystko wszak trzeba i wypada opisywać na blogu. Coś należy zachować dla siebie. A to coś, o
czym się tu pisze musi być warte opisania, podzielenia się z czytelnikami, powinno prowokować do jakichś refleksji. Nie
lubię rutyny, powtarzalności, kręcenia się wciąż wokół tych samych tematów a pisząc
bloga od sześciu lat nie da się takich rzeczy uniknąć. Dlatego myślę i czuję,
iż niekiedy trzeba od pisania odpocząć, nabrać innego spojrzenia, zatęsknić za
blogowaniem a potem powrócić do niego z nowym zapasem sił twórczych oraz
ciekawości…
Ostatni post majowy
był deszczowo-psi. I dzisiaj, na początku czerwca, mogłabym napisać podobny, bo
niebo po tygodniu nieustępliwej spiekoty nareszcie zachmurzyło się porządnie i
czekamy jak na zbawienie na kolejny deszcz. Spadnie, czy nie spadnie? Oto jest
pytanie. Przydałby się bardzo, bo znowu ziemia sucha jak na Saharze a młode
warzywa ogromnie potrzebują nowego zastrzyku życiodajnej energii. I pieski też
umęczone są gorącem. Nieomal całe dnie przesypiają w domu albo w cienistych
zakamarkach ogrodu. Tylko rano i wieczorem mają ochotę do zabaw i brykania. Patrzymy
wtedy na nie z radością, śmiejemy się do nich a one do nas. Nocą wyspane psiaki,
szczególnie w czasie pełni księżyca czuwają w nareszcie chłodniejszym, niż za
dnia ogrodzie. Obserwują pilnie okolice, nasłuchują, spostrzegają dalekie czy
bliskie sylwetki saren albo dzików. Denerwują się, podniecają, szczekają, wyją,
odstraszają, jazgoczą niemiłosiernie, budząc nas po wielekroć. Potem człowiek
musi w ciągu dnia odespać choć trochę te przerywane harmidrem noce. A poza tym chce
się spać, bo upał powala i zniewala. Otępia. Oblepia. Wymiata z głowy myśli.
Każe schronić się w zaciszu sypialni i drzemać, śnić jakieś zwariowane, męczące
sny, budzić się spoconym i jeszcze bardziej zmęczonym niż przed drzemką.
A tymczasem w
ogrodzie niezmordowanie dojrzewają porzeczki, agrest i czereśnie, pną się ku słońcu
kwiaty, warzywa i zioła. No właśnie. Wyjątkowo obfite mam w tym roku zbiory
ziół. Ścięłam już raz ogromną ilość lubczyku. Zamroziłam sobie na zimę kilka
pudełek po lodach tej ulubionej przeze mnie przyprawowej, pachnącej maggi i
sosną rośliny. Teraz z kolei zielenią się obficie koperek i szczypiorek. Dodaję
ich do młodych ziemniaków i sałatek, posypuję kanapki i jajka na twardo. Na
rozgrzanym jak patelnia strychu ususzyłam sporo pokrzywy, melisy i mięty.
Będzie co popijać w chłodne jesienno-zimowe dni. Już teraz raczymy się wystudzonymi
herbatkami ze świeżej melisy. Dodaję do niej mięty, pokrzywy, rumianku, kurdybanku
albo kwiatów bzu, czasem dorzucam kilka płatków róży albo głogu. Eksperymentuję
ze smakami napojów i potraw, to taki wymiar innego rodzaju wolności. Zawsze to
lubiłam a mieszkając na wsi i mając do dyspozycji własne warzywa, zioła i owoce
mogę w pełni rozwinąć skrzydła jako wiedźma i szalona kucharka!:-) Prawie nigdy
nie korzystam z przepisów. Wolę ryzyko, że coś mi się nie uda, niż odtwórcze
powtarzanie czynności, niż ograniczające fantazję i wyobraźnię dokładnie
mierzenie, ważenie, dodawanie ściśle określonych produktów czy przypraw.
Bujnie kwitnące w
maju dzikie bzy zaczynają już przekwitać i zawiązywać maleńkie, zielone owocki.
Kończy też kwitnienie jaśmin. Natomiast w pełni rozkwitu jest ligustr. Zapach
jego białych, maleńkich kwiateczków zebranych w podobne do prawdziwego bzu
grona jest przepiękny, słodki i tajemniczy, kojarzący mi się z dzieciństwem.
Nie spodziewałam się zupełnie tego obsadzając kilka lat temu ogrodzenie tą
pospolitą, żywopłotową rośliną. Myślałam, ż będzie nas ona tylko osłaniać przed
kurzem i zasłaniać przed widokiem przechodniów. Tymczasem nieprzycinany nigdy ligustr
nie dość, że rozrósł się wspaniale, to jeszcze pachnie upojnie. Uwielbiam takie
pozytywne zaskoczenia, maleńkie, serdeczne niespodzianki i doceniam je
ogromnie, tym bardziej, iż zdaje mi się,
że w życiu więcej jest jednak przykrych zaskoczeń, rozczarowań i cierni, których
mimo usilnych starań nie daje się z serca wyjąć ani o nich zapomnieć.
Udało nam się z
Cezarym w maju wyciągnąć z komórki nasze zakurzone prawie dwuletnim
nieużywaniem rowery i pomknąć kilka razy w dal. Oj, jak mięśnie i siedzenia
bolały nas na początku. Nie obyło się też, niestety, bez przykrych upadków. Jak
ciężko było wjechać pod górkę. Jak trudno lawirować sprawnie między kałużami,
koleinami i kamieniami. Wiele czasu i starania zabierze nam zdobycie jako
takiej sprawności kolarskiej a wiadomo, że nigdy nie będzie już ona taka, jak
przed laty. Cóż, człowiek starzeje się, stawy i mięśnie tracą elastyczność i
wydolność. Trudno się jednak z tym pogodzić, dlatego staramy się nie dawać za
wygraną i nadal pedałować drogą miedzy polami, wzgórzami i lasami. Poza tym miło
jest oderwać się trochę od codzienności i poczuć skrzydła u ramion oraz wiatr
we włosach. Widzieć ciekawe, przestrzenne widoki, dostrzegać nowości, cieszyć się
kwitnącymi wspaniale dzikimi różami i owocującymi po rowach poziomkami. Ale i
tu nie da się ustrzec przed rozczarowaniami. Niestety, wielu gospodarzy
zdecydowało się ogrodzić pola drutami pod napięciem elektrycznym. I nasza trasa
rowerowo-spacerowa tak kiedyś często przez nas wraz z pieskami odwiedzana na
czas letni jest dla nich zamknięta. Nie możemy narażać naszych zwierząt na
kopnięcie prądem. Zwłaszcza niewidoma Misia byłaby zdana na to niebezpieczeństwo.
Ten prąd wprawdzie nie zabija, ale sprawia zwierzęciu ból. A ów ból ma skutecznie
odstraszać dziki, sarny i zające przed wkradaniem się na pola i obgryzaniem liści
ziemniaków, brukwi albo rzepy. Z jednej strony rozumiem tych rolników, bo jakoś
muszą się bronić przed zniszczeniem plonów. Z drugiej przykro mi, że nasza
pogórzańska kraina tak dotąd dzika, emanująca wolnością i beztroską powoli
traci te cechy i coraz mniej jest miejsc zdatnych do swobodnych, gromadnych
spacerów. Pozostają ścieżki leśne. Tam jest nasza enklawa odosobnienia i psiej
radości. Tam czai się też niestety mnóstwo kleszczy, much i gzów. Ale lepsze już
to, niż elektryczne ogrodzenia dookoła. Cieszmy się tym, co jeszcze jest…
Piszę i piszę,
czekam na deszcz. Chmurzy się coraz bardziej, więc i nadzieja wzrasta, że
jednak popada a może nawet poleje i zagrzmi. Pogórze będzie wdzięczne za łyk
wody, za chwilę ochłodzenia. My i nasze psy też…
P.S.
Czy i Wy, osoby prowadzące blogi, macie problem z brakiem
powiadomień na poczcie o nowych komentarzach na blogu? Nie zmieniałam niczego w
ustawieniach a jednak od ponad tygodnia gmail nie informuje mnie o nowych komentarzach.
Nie wiem, czy ma to coś wspólnego z RODO, czy z czymś zgoła innym? Czy ktoś z
Was ma jakiś pomysł jak uporać się z tym problemem? A może po prostu trzeba się
z tym pogodzić i przyzwyczaić jak do wielu rzeczy, na które nie ma się wpływu...?
Dziękujemy za wieści i kolejną ciekawą lekcję przyrody.
OdpowiedzUsuńŻyczymy snów dających odpoczynek i wytchnienie od upałów. Nam na dalsze wyjścia lub ochłodzenie pościeli sprawdza się mrożony termofor. Ze względu na komfort psów musiałyśmy przestawić zegar biologiczny na życie nocne, kiedy można iść na dłuższy spacer. W dzień wynoszenie i wnoszenie na rękach na krótkie siku i powrót do zaciemnionego i klimatyzowanego mieszkania. Dlatego miło jest obejrzeć zdjęcia przedstawiające życie bliżej natury. Serdeczne pozdrowienia dla Was i Waszego bocianka:).
Mrożony termofor? Ciekawy pomysł. Ech, czegóz to człowiek sie nie chwyta by zaznać choć chwilowej ulgi. Latem od upału, zimą od zimna.
UsuńNo tak, w czasie takiej spiekoty tylko nocą da się odetchnąć, egzystować nie jak mucha w smole. Nie dziwie się wieć, że przestawiłyście sie na tryb nocny. Człowiek to elastyczna, umiejętnie dostosowująca sie do okolicznosci istota. Zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie!:-)
Natury u nas dostatek, nigdy chyba nie przestane się nią zachwycać. Miło mi tym zachwytem dzielić się z wrażliwymi na piękno przyrody zaprzyjaźnionymi czytelnikami!:-)
Wczoraj popadało u nas odrobinę tylko, ale troszke sie też ochłodziło. Dobre i to!
Iwonko! Uściski serdeczne zasyłam dla Waszej gromadki!:-))
Pozdrawiam trejtka.
OdpowiedzUsuńOch, cieszę się, że znowu zawitałaś do mnie Krysiu! Mam nadzieję, że czujesz sie lepiej. Jak Twoje oczy, kochana?
UsuńUściski przyjacielskie Ci zasyłam z pogrążonego w porannej mgle Pogórza!:-))
Pięknie napisałaś o słońcu i deszczu. Ty cenisz naturę, życie. Pamietam, kiedy odnalazłam Twój blog, ależ byłam zadowolona. Bardzo dużo się nauczyłam i nadal od Ciebie uczę. Masz na mnie bardzo dobry wpływ od samego początku. Piszę to, bo po prostu chcę, byś o tym wiedziała. :)
OdpowiedzUsuńJa również potrzebuję przerw, w życiu nie opublikuję byle czego, zawsze musi tekst mieć wartość. Zawsze też ukrywam bądź nie jakąś życiową lekcję, z którą chcę się podzielić. :)
Ja wyczekuję deszczu całkowicie. Źle znoszę upały, bardzo źle. Dziś już była jedna burza, mam nadzieję, że jeszcze popada. Uwielbiam patrzeć na Twoje pieski, takie piękne :)
Ja również z jednej strony rozumiem, że gospodarze chcą chronić swoje, no a z drugiej... świat się zamyka w pudełkach na już tylu płaszczyznach. :(
Ja Ci tu komentarz piszę o wszystkim. hehe Nie sprawdzałam maila, ale za to ja nie widzę często gęsto, że ktoś dodał post. Myślałam, że wielu blogerów przestało prowadzić bloga, a oni normalnie publikowali. Nie widziałam nic. Może musi nieco minąć, by wszystko się ustabilizowało, bo wiele stron ma problemy. No oby wszystko było git. :)
Piękny post, wiele z niego wyniosłam. Obu nam życzę deszczu. Pozdrawiam najserdeczniej jak tylko można. :))))
Tak, Agnieszko. Cenię naturę mieszkajac na wsi, ceniłam ją jeszcze za czasów miejskich. Pośród zieleni - w lesie czy w parku człowiek czuje sie spokojniej, swobodniej, naturalniej. Łatwiej w takich okolicznosciach przyrody zostawić gdzież za sobą zmartwienia, smutne wspomnienia i lęki. Samo pisanie o roślinach te jest formą wytchnienia, oderwania, uśmiechem duszy. Cieszę się, że mogę swym pisaniem wywierać pozytywny wpływ. I cieszę się, mogąc goscic u siebie tak wrażliwe osoby, jak Ty Agnieszko!:-)
UsuńNiewiele u nas wczoraj popadało. Ot, zagrzmiało, postraszyło, ziemię troche zwilżyło i trochę powietrze ochłodziło. Ale i to człowieka cieszy, bo powietrze od razu inne sie zrobiło - pachnace, lekkie!Tak było wczoraj wieczorem, tak jest dzisiaj o poranku. Jak będzie potem? To sie okaże.
Tak, dobrze to napisałaś Agnieszko, że świat zamyka się w pudełkach na wielu płaszczyznach. Ludzie odgradzaja sie od siebie, od natury.Coraz bardziej osobni, obcy, zalęknieni i niechętni do współżycia i kompromisów. Szkoda...
Uwielbiam komentarze o wszystkim, bo człowiek ma tyle myśli w głowie i chce sie nimi czasem z kims drugim podzielić.
Blogger ma swoje wariacje co jakis czas. Świruje na wielu płaszczyznach. A to w komentarzach a to z postach czy innych ważnych dla użytkownika szczegółach. Ale blogger jest w jakims sensie lustrem stanu ogólnego ludzkosci, wie może i nie dziwota?:-)
Dziękuję Ci Agnieszko za podzielenie sie ze mną swymi przemyśleniami, za ciepłe słowa.I wszystkiego dobrego Ci życzę a szczególnie pogody takiej w sam raz do życia - ani za ciepłej ani za chłodnej!:-)))
Mnie tez zniknely nagle powiadomienia na poczcie mailowej, to chyba ma jakis zwiazek z tym przekletym RODO. Nie wiem, jak to odkrecic, chociaz z drugiej strony mniej mam kasowania. ;) Sama nie wiem, co lepsze.
OdpowiedzUsuńZla jestem, bo kiedy musialam tyrac, pogoda byla wystrzalowa, a dzisiaj, kiedy moglabym dzien spedzic aktywnie na jakichs wedrowkach, zbiera sie od rana na deszcz. Nie ryzykowalismy wiec zadnych dalszych wyjazdow i poprzestalismy na nie za dlugim spacerze po okolicy, zeby w razie czego moc sie szybko ewakuowac do domu.
Liguster zawsze juz bedzie mi sie kojarzyl z tata. U ciotki na dzialce co roku go przycinal, odkad zmarl jej maz, bo rosl ten liguster w tempie zastraszajacym. I albo towarzyszylam mu w tym przycinaniu, kiedy bywalismy z dziecmi u rodzicow, albo wysluchiwalam przez telefon, ze z roku na rok coraz mu trudniej i ciezej przycinac. Teraz ciotka kogos musi wynajmowac do tej pracy.
Dobrze, że napisałam o zniknięciu na poczcie powiadomień o komentarzach, bo dzieki temu wiemy teraz, że każdy z nas ma ten problem a wiec nie jest to wina naszego komputera, ale bloggera oraz zapewne RODO.Miejmy nadzieję, że z czasem wszystko tu wróci do normalnosci.
UsuńZ tego ,co piszesz, to pogoda była u Ciebie wczoraj podobna jak u nas. Ale, niestety, z duzej chmury mały deszcz. Tak przynajmniej było tutaj. A ze względu na rośliny przydałoby się, żeby parę godzin porządnie polało.
Tak, ligustr rośnie zadziwiajaco szybko, ze czego bardzo sie cieszę ,bo im wyżej urosnie, tym lepiej będziemy od drogi osłonięci. A w suche dni kurzy sie tu niemiłosiernie, bo tylko do naszej bramy doprowadzony jest asfalt - dalej juz droga gruntowa. Ligustr przycieliśmy tylko w jednym miejscu, bo za bardzo właził na młode drzewko czereśniowe. Poza tym niech sobie rośnie jak chce i cieszy nasze oczy oraz zmysł powonienia!:-))
Wszyscy mamy ten problem. Dopisałam się do długiej listy i dostaję na pocztę powiadomienia, że ktoś na świecie też o to pyta. Tytuł: "Re: Blogger not sending e-mail notification for comments. " Trzeba poczekać, pewnie nad tym pracują.
OdpowiedzUsuńKoperek mam dużo mniejszy, on nie lubi ciepła, za to ogórki się pną jak winorośl i kwitną, podobnie cukinia i fasolka. Wiesz, że mam 3 zbiory fasolki podczas jednego lata? Cudny agrest u Ciebie, mój jakimś cudem tez oblepiony owocami, ale maleńkimi, za to borówka amerykańska wielka. Tyle innych roślin poznałam i kwiatów do siebie zaprosiłam, ale zawsze tęsknię za tym, czego nie mam. Wzdycham za porzeczkami, które odmówiły zadomowienia się w tropikach. Cudowny świat Cię otacza! W głowie też dzieją się historie, nawet jak się ich nie zapisze. Serdeczne pozdrowienia przesyłam.
Ano właśnie! Wszyscy mamy ten problem, ale nie wiedziałąbym o tym, gdybym o tym powyżej nie napisała. Z czego wniosek, że dobrze sie czasem zapytać, poskarzyć i dowiedziec się, że nie jest sie z czymś wyobcowanym! Zawszeć to lepiej w gromadzie!:-)) Poczekamy, moze naprawią to za jakis czas.
UsuńTak, koperek nie lubi skwaru i suchoty. Widzę to dobrze, bo rośnie u mnei w dwóch miejscach. Miedzy ogórkami jako samosiejka (na zdjeciu), gdzie jest bujny i gęsty, bo ma tam trochę wilgotniej i chłodniej, i przy murze budynku gospodarczego, gdzie praktycznie przez cały dzień praży słońce (tam jest jeszcze maleńki).Ale to nawet dobrze ,bo ten bujny zużyję na bieżąco a ten mały doczeka plonów ogorkowych i przyda sie w sam raz do kiszenia!:-)
Agrest posadziliśmy dwa lata temu.Mamy go dwa rodzaje. Wysoko i niskopienny. Ten wysoko pienny, drzewkowy, jest o wiele lepszy, bo owoce są większe i słodsze (różowe w fazie dojrzałosci) a poza tym lepiej sie wokół drzewka agrestowego kosi.
Masz trzy zbiory fasolki w trakcie lata? Ale fajnie! U mnie możliwe są dwa (sąsiadka ma zawsze dwa zbiory) a ja przeważnie zapominam posiać ją po raz drugi. A mam taka odmianę niskopienną, nie potrzebujacą tyczek.
U mnie za to borówka amerykańska nie chce rosnac. Miałam kilka krzaczków, ale zmarniały. Tak to widzisz jest, że nie mozna mieć wszystkiego i pozostaje cieszyc sie tym, co jest!:-)
Wokół mnie łaki, lasy i pola. Mnóstwo zieleni. I kiedy to wszystko tak sie magicznie odmieniło? Przecież dopiero co śnieg zalegał a potem szarość pozimowa...
Tak, w głowie dzieja się historie, wciaz sie cos tam tworzy, tylko nie zawsze ma sie siłę, ochotę i czas by to spisać. No i pewnie nie wszystko warte jest spisania.
Uśmiechnięte pozdrowienia Ci zasyłam, droga Eulampio oraz życzenia pieknej niedzieli!:-)).
Piękne kadry.:) Zapach lubczyku aż poczułam, wyobraźnia pracuje. Ja też bardzo źle znoszę upały. Wczoraj wieczorem przeszła burza, dziś duchota, nie wiadomo czy coś jeszcze nie przyjdzie, oby tylko nie narobiło szkód. Ja też mam problem z komentarzami i nie wyświetla mi informacji o plikach cookies. Z pierwszym problemem w pewnym sensie sobie radzę - po dodaniu postu, pod okienkiem od komentarzy zaznaczam kratkę powiadamiaj mnie i dostaję maile. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNigdy w życiu nie robiłam tylu zdjęć, co tutaj, na moim Pogórzu. O każdej porze roku jest co fotografować!:-)
UsuńLubczyk to moja ulubiona przyprawa. Mam kilka pokaźnych krzaczków lubczyku i w lecie przycinam je dwa albo i trzy razy, bo pięknie potem odrasta.
U nas też przeszła burza wczoraj, ale jakas taka mizerna, bardziej strasząca grzmotami, niz lejąca deszczem. Może dzisiaj jakim cudem co pokropi?
Bardzo dziękuję Ci Lenko za radę w sprawie komentarzy. Zaznaczyłam sobie to okienko i teraz znowu mam na poczcie powiadomienia. Tyle pewnie, że trzeba to robic przy każdym nowopublikowanym poście. No ale trudno, lepsze to niz nic. Moze blogger cos majstruje w ustawieniach i w koncu wymajstruje, no i znikną przynajmniej najbardziej irytujace problemy?Oby!
Pozdrawiam Cię ciepło, Lenko!:-))
Ja nie sprawdzam czy na poczcie są powiadomienia to zbędne, po prostu wchodzę na bloga i sprawdzam czy są komentarze. I u mnie gorąc niesamowity deszcz jak pada to na kilku ulicach a reszta sucha. Ledwo człowiek zipie, wychodzić nie chce się. Nawet w lesie brak cienia, tak przetrzebione są. Piszesz o ogrodzeniach. I u nas podobnie jest z tym, że częściej odgradzają się od ludzi niż zwierząt. Wykupują działki budują się i często ścieżki prowadzą donikąd. Ile razy musiałyśmy szukać innych dróg, bo stare ścieżki kończyły się na ogrodzeniu.
OdpowiedzUsuńImponujące zbiory u Ciebie. To są plusy mieszkania poza miastem. Ja mieszkanka blokowiska mogę tylko na ryneczku oglądać zieleninę. Pozdrawiam serdecznie
Dla mnie z kolei pojawianie się powiadomień na poczcie mailowej było dużym ułatwieniem i wygodą, bo nie musiałam włączać komputera, by wiedzieć o nowych komentarzach - po prostu smartfon mnie o nich zawiadamiał.
UsuńDziwnie wybiórcze są chmury deszczowe. U Ciebie popada na kilku ulicach a dalej suchota, u mnie to samo. Popada w sąsiedniej wsi a u mnie nic. Wczoraj popadało troszeczkę. Liczę, że moze dzisiaj cos wiecej pokropi, no i że nie będzie juz tak gorąco.
Z tymi ogrodzeniami to jakiś koszmar współczesnosci. Coraz wiecej tego wszędzie. Ja rozumiem, tak jak w naszym przypadku, gdy mamy psy i kury - ogrodzenie jest potrzebne, ale po co tak duż owszędzie płotów? czytałam ostatnio ciekawy artykuł i Norwegii. Tam ponoć w ogóle nie ma płotów i ludzie nie boją sie tak innych ludzi jak u nas.
Tak, zbiory wszelakiego dobra mam i chyba będę miała w tym roku wyjątkowo duże. Pogoda sprzyja.Uwielbiam świeże zioła, wiec z roku na rok mam ich tu coraz więcej.
Pozdrawiam i ja serdecznie, Oleńko!:-))
Też mi powiadomienia nie przychodzą.
OdpowiedzUsuńU nas trochę popadało,wszystko kwitnie jak szalone ... I faktycznie, dużo tego wszystkiego jest, w sensie kwiecia np., ale to chyba dobrze.
Zwierza Wasze mają obfite futra, więc gorąco im, biedulkom. A rano, czy nad ranem i wieczorem jest najchłodniej, to szaleją :)
Przyjemnych plonów, Olu :) I mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i będziesz pisać :)
Czyli wszyscy mamy to samo z powiadomieniami! Spróbuj Lidko skorzystać z rady Lenki(komentarz powyżej). U mnie to pomogło i znowu mam komentarze na poczcie!:-))
UsuńPogoda tej wiosny (aż dziw, że to jeszcze wiosna!) bardzo jest letnia i sprzyjajaca wszelkim roślinom (choć deszczu, przynajmniej u nas, zdecydowanie za mało!). Tylko ludziom i zwierzętom gorąco.Tropiki w maju i czerwcu, no co to sie porobiło! My, ludzie mozemy sie rozebrać, choćby do rosołu, a biedne zwierza futra z siebie nie zdejmą. Pozostaje im szukanie cienia ,spanie i ziajanie! Przydałby sie jeszcze strumień albo jeziorko z dopływem świeżej wody. Och, jak by sie fajnie potaplały dla ochłody! Nasz maleńki, ogrodowy juz dawno wysechł!
Z weną i potrzebą pisania róznie bywa, ale póki człowiek żyje, to wszystko jest możliwe i neturalnie pzychodzi ochota a potem róznie naturalnie odchodzi!:-)
Serdeczne usciski ślę Ci o poranku!:-))
Dziękuję, doczytałam co do komentarzy :)
UsuńTak to już z ochotą jest, wiem po sobie ;)
Patrz, liduś. Okienko z powiadomieniami o komentarzach było zawsze a ja nigdy nie zwracałam na nie uwagi, bo nie było takiej potrzeby. Teraz sie nareszcie przydało!:-)
UsuńOtóz to, ochota do pisania kapryśną i zmienną jest, jak pogoda!:-))
Ogladajac zdjecia az ma sie ochote glebiej wciagnac powietrze, poczuc ten aromat kwiatów i zerwac troche ziól :). Zazdroszcze, bo w grajdolku nienaturalnie chlodno, truskawki niedojrzale plesnieja na polach, typowe tutaj owoce nieśplika japońskiego gebe wykrecaja, a czeresnie wodniste i bez slodyczy. Juz kwiecien byl dziwnie chlodny, dobrze ponizej wieloletnich srednich, a maj to juz chyba pobil wszelkie rekordy.
OdpowiedzUsuńNo popatrz, Moniko, jak sie porobiło dziwacznie tej wiosny! U Ciebie, w tak ciepłej zazwyczaj Portugalii zrobiło sie chłodno a u nas nienaturalnie gorąco. Wszystko sie pogodzie pomieszało. Szaleju sie opiła, czy ki pieron?!:-)
UsuńZdaje mi sie, że normą będą teraz takie dziwactwa i anomalie. I trzeba będzie sie jakos do tego przyzwyczaić, niestety.
Może przynajmniej lato będzie u Ciebie ładne i niemęczące pod żadnym względem? Życze Ci tego kochana z całego serca!:-))
Pięknie u Ciebie.
OdpowiedzUsuńTeż nie mam powiadomień 😢
Dziękuję, Anno. Lubie jak jest pół-dziko i trochę chaszczowato!:-)
UsuńSprawa z brakiem powiadomień dotyczy nas wszystkich. Dobrze wiedzieć, że nie jest sie z tym samej.
Pozdrawiam Cie serdecznie!:-)
Pięknie u Ciebie i podziwiam Twoją zapobiegliwość w gromadzeniu zapasów na zimę.
OdpowiedzUsuńJa na upały robię sobie herbatkę z hibiskusa. Schłodzona, z listkiem mięty doskonale gasi pragnienie.
Pogoda sprzyja a wiec wszystko rośnie nadzwyczaj bujnie. Marnotrawstwem byłoby nie wykorzystac tego miejsca do uprawiania warzyw i ziół, do sadzenia kraczków i drzewek owocowych. Mam tego sporo a co roku znowu sie cos nowego dosadza. Oj, będą zapasy na zimę. Zawsze za duze, jak na nas dwoje!
UsuńHerbatke z hibiskusa też znam. Pycha, bo kwaskowata! Latem, gdy mam jabłka robię kompocik jabłkowo-miętowy. Pyszny, kwaskowaty i pachnacy!:-)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Ewo!:-)
Piekne pieski na zieleni :) I w ogolne inny swiat tutaj u Ciebie
OdpowiedzUsuńu nas nadal jest jak jest. musimy sie cieszyc tym, co jest.
Tez powiadomienia u mnie wyjechaly na wakacje, moze kiedys wroca.
Gdyby nie duży, ogrodzony ogród i tyle zielonych terenów wokół nie zdecydowalibyśmy się na posiadanie czterech psów. W mieście by sie męczyły. Tutaj mają gdzie poleżeć, pobawić się, pobiegać albo pospać w cieniu. I chyba są szczęsliwe, taka mam przynajmniej nadzieję!:-)Tylko za dużo w nocy jazgoczą! Ale cóż, nie ma rózy bez kolców!
UsuńAle tak w ogóle, to trzeba umieć cieszyc się tym ,co jest! To chyba największa życiowa umiejetnosć!:-)
Pozdrawiam Cię ciepło, Kocurku!:-)
Maj w tym roku wybuch z mocą bomby atomowej na Podlasiu. A czerwiec zapowiada się taki sam. Upały źle znoszę, choć jakby ciut lepiej niż dwa lata temu. Zobaczymy. Generalnie wolę zimę. Temperaturowo :-) Ja mam w sadku dwa psiaki-bezdomniaki, podrzutki. Mają budy schowane w gęstych krzakach przed wścibskim okiem gminy. Żyją z nami już kilka lat. Jak to mój mąż mówi: jedyne wolno żyjące psy jakie znam. Przychodzą kiedy chcą, odchodzą kiedy im pasuje. W nocy śpiewają, pilnują sadu, prowadzą psie życie. No i czasem mąż wstaje w nocy, by wyrazić swoją opinie na temat nocnych, psich dyskusji z obcymi psami. :-) Rozumiem was doskonale.
OdpowiedzUsuńU nas też poogradzane, łąki, pola wzgórza pokrojone na kawałki. Ludzie chcą budować domy w pięknych miejscach, a nie przychodzi im do głowy, że budując, niszczą to, co chcieli mieć. Eh....
Piękny ten czas u was. U nas też. Ciężko u mnie, dobrze, że trafiłam do ciebie. Pokazujesz co ważne w życiu. Korzystam, dziękuję.
Otóz to! Maj z mocą bomby atomowej! Na Podlasiu, na Podkarpaciu i w innych rejonach naszej pięknej ojczyzny takoż. Zupełnie inny maj, niż zeszłoroczny - chłodny i deszczowy. Ciekawostka, jakie też będzie lato po takiej wiośnie? Moze właśnie na opak - chłodne? Poczekamy, zobaczymy! Zimą, przynajmniej mozna sie ciepło ubrać i ogrzać przy piecu albo herbatką z prądem, teraz człowiek choćby litrami zimną wodę pił, lodami sie opychał, to skóry przeciez z siebie nie zdejmie!I skwierczy jak skwarek na patelni!:-)
UsuńFajnie mają Twoje psiaki-bezdomniaki u Ciebie. Swobodnie i bezpiecznie. Żyją, jak chcą. To piękne!:-)
Też urządzaja głośne występy nocne jak moje huncwoty? Oj, no na to są w końcu psami. Trza to im wybaczyć, bo nie ma rady!Wybaczyć i kochać dalej!:-))
Tak, coraz więcej tych ogrodzeń, odgrodzeń od ludzi i natury. Okoliczny pejzaż sie zmienia, a my nic nie możemy na to poradzić. Dobrze, że przynajmniej mamy nasze ogrody, w których wszystko jest po naszemu. Takie malutkie państewka ciszy, zieleni, spokoju i niewinnej radości.Niech to przynajmniej trwa! od razu przypomina mi i nuci piekna sie piosenka Kofty - "Pamiętajmy o ogrodaach, przecież stamtąd przyszliśmy..."
Bardzo cieszę się każdymi Twymi odwiedzinami i tym, że i ja mogę Twój świat odwiedzać, Aniu!:-))
Rodo daje się nam solidnie we znaki! Masz rację Oleńko, trzeba pisać wtedy, gdy człowiek ma taką potrzebę. A herbatki chętnie bym z Tobą smakowała.
OdpowiedzUsuńByło dużo obaw zwiazanych z tym nieszczęsnym RODO i niestety częśc z nich nie okazała sie płonna. Miejmy nadzieję, że z czasem wszystko sie jakoś ureguluje, uleży, znormalnieje.
UsuńPisanie to potrzeba duszy. I odpoczynek od pisania też. Trzeba starać być w zgodzie ze swoja duszą.Nic na siłę.
I ja bym sie chetnie napiła z Tobą herbatki, Basieńko!:-))
Wspaniałe widoki. Chciałoby się wsiąść na rower... ale zbyt wysoka temperatura od razu zniechęca. Nawet spacer nad morzem w orzeźwiającym chłodniejszym wietrze skończył nam się w połowie trasy, gdy zalegliśmy na kocyku i postanowiliśmy poleżeć :)
OdpowiedzUsuńNo tak, widoki mamy tu piękne, ale w czasie upałów tylko o poranku albo późnym wieczorem da sie pojeździc na rowerze.
UsuńNawet nad morzem jest zbyt gorąco? No widzisz, jak dziwnie sie porobiło. Tropiki w Polsce gorsze niż w Australii chyba. Ale mimo wszystko chętnie bym nad morzem pochodziła. Stopy w wodzie zanurzyła, piasek chłodny poczuła między palcami...Ech!:-)
Serdecznie pozdrawiam Cię, Wietrzyku!:-)
Raj na ziemi - chciałoby się rzec :) My i Teodor też już ledwie doczekaliśmy pierwszego deszczu - ale jakoś się udało. Dzisiaj od rana pada i da się oddychać. Noc także przespana. Wiedźmo ziółkowa, piękna jest ta Twoja pasja i ja już gromadzę zamówienia.Mnie bardzo brakuje powiadomień w mailu, ponieważ czasek ktoś skomentuje jakiś post sprzed lat i mu na to nie odpowiem, bo nie jestem w stanie codzień sprawdzać całego bloga. To pojawiło się w dniu powołania do życia RODO i myślę, że ma to coś wspólnego, tylko cytująć jeden z kabaretów „ ale w jakim sensie” ? Buziaki przesyłam
OdpowiedzUsuńZerknij w moj komentarz nizej tam napisalam jak latwo wychwycic te komentarze pod starymi notkami nawet sprzed kilku lat.
UsuńCudownie, że u Was na Śląsku popadało! U nas wczoraj deszczu było tyle tyle, co kot napłakał a dzisiaj nic. Znowu skwar, niestety!
UsuńGromadzisz zamówienia na zioła ode mnie, Gabrysiu? Czy dobrze Cię zrozumiałam? A jakie zioła i w jakich ilościach? Muszę to wiedzieć,bo na razie nazbierałam tylko na własny użytek. Napisz mi w mailu, co i jak, ok?!:-)
Też lubie miec powiadomienia w mailu, nie tylko z uwagi na komentarze pod starymi postami, ale głownie dlatego, że bez włączania komputera mam informacje w telefonie o nowych komentarzach. Dzieki radzie Star, jakoś można sobie poradzic z komentarzami pod starymi postami a jeśli idzie o bieżace, to Lenka poradziła by zaznaczać to okienko o powiadomieniach pod miejscem na komentarze.To działa!Jak to fajnie, że jednen drugiemu na blogach pomaga!:-))
Pozdrawiam Ciebie, męza i Teodora z gorącego Podkarpacia!:-))
Ooo dzieki:) teraz dopiero doczytalam, ze mozna dostawac powiadomienia jaki sie wyraznie zaznaczy, ze chce sie je miec.
UsuńAlleluja!!! Bardzo mnie to cieszy, bo nareszcie nie bede miala systematycznie zapychanej skrzynki czyms co i tak czytam na blogu.
Fajnie Marylko, że Ci się ta wiadomośc o okienku z powiadomieniami przydała. Super! Niech żyje i umacnia sie współprca miedzy blogerami!:-))
UsuńO matko! Fajne to Wasze psie stadko:-) Dzisiaj coś mi się wierszem pisze. Czasem mam tak ni z tego, ni z owego i nie rozumiem tego. Włącza mi się od rana to częstochowskie rymowanie, złości mnie, czekam aż ustanie.
OdpowiedzUsuńTeż mamy upału po same uszy i tej suszy. No niech mnie ktoś ratuje, bo mnie to rymowanie strasznie denerwuje. Jak tu do posta napisać komentarz, kiedy wychodzi dziecięcy elementarz. Zaznaczam, że nic poza kawą nie piłam i na żadnej balandze nie byłam. Będzie mnie tak pewnie męczyć do wieczora ta rymowana zmora. Chyba nie dokończę tego komentarza. Rzadko mi się zdarza żebym gadała rymem. Coś mnie dziś dopadło i zdolności do pisania prozą zjadło. Pewnie głodne było, wzięło i się przyczepiło.
No w końcu się wyłączyło i mogę wreszcie napisać coś sensownego...,że co ten tego?
Oż w mordę jeża, znowu się na mnie tym rymem zamierza!
Oleńko kochana, mam tak dzisiaj od samego rana. Jak ktoś to przeczyta, pewnie pomyśli, że zwariowała kobita. Pewnie te upały rozum jej roztopiły, a rymy zostały.
Musiałam wyjść na balkon i odspanąć, bo przecież nie mogę tego opanować. No wreszcie. Pięknie tam u Was i mimo upałów zielono. U nas po skoszeniu trawników już tylko krzewy i drzewa zielone, a zamiast trawy mamy rżysko, żółte, spalone słońcem.
Takie świeże zioła to wpaniały dodatek do różnych dań, aż mi ślinka napłynęła do ust. Możemy oczywiscie kupić sobie doniczkowe, ale one tak nie pachną powietrzem i słońcem jak te, z własnego ogródka.
O matko, znowu to rymowanie wróciło, a już przez dobrą chwilę go nie było. Wybacz mi Oluś, chyba na tym skończę, bo jak tak będzie dalej to siebie i Ciebie wykończę:-)
Uściski serdeczne przesyłam:-)
Marytka
Chciałam usunąć, to nieszczęsne rymowanie, ale co tam, niech zostanie:-)))
Ty wiesz, Marytko - kochanie
UsuńJak lubię to rymowanie
Więc Twoje napady poezji
Są dla mnie jak zapach frezji
Jak widok turkusu morza
Gdy biegnę po suchych bezdrożach
Więc rymuj, kochana do woli
Od tego mniej noga mnie boli
(Upadłam dzis znów na rowerze
Gdy zsiąść próbowałam w plenerze)
Więc proszę, ach, rymuj mi dalej
Niech ulgę poczuję w upale
Niech rym mnie Twój miły owionie
I uśmiech wiosenny na koniec!:-)))
Oleńko, o świecie mój drogi
UsuńWeź proszę do serca przestrogi
Patrz zawsze uważnie pod nóżki
Gdy wjeżdżasz na leśne dróżki
A może już lepiej przed siebie
Nie jeżdżę na rowerze, to nie wiem
Twój wiersz mnie jak zwykle zachwycił
I mocno za serce chwycił
Tak mnie to ucieszyło
Że się radośnie zrobiło
Na sercu i na duszy
Bardzo mnie wiersz Twój wzruszył
I będę chodzić od rana
Po uszy uchachana:-)
Dziękuję Oleńko za Twoje miłe sercu rymownie!
Radosnego dnia:-)
Marytka
P.S. Z Twoją nóżką wszystko dobrze?! Ma być dobrze i już:-)***
Bardzo mi miło rymować
UsuńI z Tobą roztańczyć się w słowach
I cieszyć się Twoją radością
Niewinną tą przyjemnością!
Ma nóżka sie goi powoli
I znacznie mniej już mnie boli
Więc wkrótce gdzieś znowu pojadę
Hen w dal, jeśli tylko dam radę
Bo woła znów rower mnie w drogę
I jakże mu oprzeć sie mogę?
Nareszcie tu popadało
Od razu odżyło ciało
Od razu lepiej na duszy
Im dalej od skwarnej suszy!
Uśmiechy Ci ślę podeszczowe
I rymy radosne, czerwcowe!:-)))
Pieknie tam jak zwykle. Jazdy na rowerze po polnych drogach i koleinach nie zazdroszcze, to musi wymagac ekstra wysilku. Ja sie nadaje tylko na asfaltowe sciezki rowerowe;)))
OdpowiedzUsuńLata mam juz serdecznie dosc, bo w tym roku zeby mi nie bylo za lekko z samymi upalami i wilgotnoscia dostalam w bonusie jeszcze alergie.
Siedze, smarkam, charkam, zlorzecze i czekam zeby sie to kwitnace juz skonczylo.
Powiadomienia zniknely i bardzo mnie to cieszy, bo nie musze ciagle sprzatac skrzynki mailowej.
Komentarze widze na blogu to raz, jak ktos zostawia komentarz pod stara notka to wystarczy wejsc w ustawienia, komentarze i wtedy widac ostatnie kilka dni i mozna sobie taki zalegly komentarz wylapac. Dodatkowo wlaczylam moderacje komentarzy do notek starszych niz 14 dni wiec tam tez zagladam na wszelki wypadek.
Chociaz serio to rzadko kiedy odpisuje na takie zalegle komentarze, bo to troche bezsensu moim zdaniem. Mnie jest latwo odnalezc taka notke czy komentarz ale osobie czytajacej? czy naprawde ktos pamieta, ze zostawil komentarz pod notka ktora juz ma dwa miesiace?
Szczerze nie sadze.
No pieknie, pięknie i aż kusi do przejażdżek rowerowych, zatem znowu sie dzis wybralismy i znowu zaliczyłam upadek. Teraz mam dwa kolana po równo obite, jak w dziecinstwie!:-))
UsuńWspółczuję Ci Marylko problemów z alergią. Męczące to bardzo a konca nie widać, bo wciaz cos nowego teraz zakwita!:-))
Mnie powiadomienia nie obciązały za bardzo skrzynki mailowej, bo po pierwsze nie mam za dużo komentarzy a po drugie mam tyle miejsca na poczcie, że zmieściłoby sie tam tysiace komentarzy!:-)
Lubiłam otrzymywać te powiadomienia mailowe, bo często korzystam z maila w telefonie i bez włączania komputera widzę, czy ktos do mnie napisał i mogę się nimi ucieszyć nawet w ogrodzie czy w lesie!:-))
Człowiek powinien mieć wybór. Jak chce dostawać powiadomienia, to niech dostaje a jak nie, to nie. A jest w ustawieniach taka opcja by nie otrzymywać powiadomień. Natomiast opcja w drugą strone przestała działać na skutek wariactwa związanego z RODO!:)
Co do komentarzy pod starymi postami to dosc często mi sie zdarzają, zwłaszcza nowi czytelnicy lubia szperać po blogu, poznawać jego historię i cieszę sie tymi komentarzami bardzo, bo tyle tu jest tekstów na blogu i żal, że te stare są takie zapomniane.Czy ten ktoś, kto zostawił komentarz pod archiwalnymi postami sprawdza potem odpowiedzi? Myślę, że często tak. Widać przecież w statystykach, jakie posty są otwierane.
Olenko, nie wiem czy pamietasz ale kiedys napisalam nawet notke na ten temat bo nazbieralam w skrzynce ponad 16 000 maili. Tak szesnascie TYSIECY.
UsuńWiec skrzynke mam pojemna, tylko od tamtej pory starm sie zeby liczb maili nie szla w tysiace. Nigdy nie zagladam do poczty po to zeby sprawdzic komentrze, na telefonie w ogole nie mam poczty podlaczonej, znaczy jest bo jakos tak musi byc, ale nigdy z tego nie korzystam. Nie lubie byc na smyczy a telefon to dla mnie smycz.
Unikam jak ognia uzleznienia od telefonu, wiec generalnie moj telefon ciagle sluzy do rozmow lub esesmanow, chociaz tych drugich tez nie lubie. Bardzo rzadko mam telefon pod reka, w domu lezy z reguly wylaczony chyba, ze sie spodziewam jakiegos telefonu wtedy sprawdzam czesciej. Jak gdzies ide to tez uzywam tylko w sytuacjach koniecznych, wczoraj sie zgubilismy w sklepie ze Wspanialym ;)) wiec zadzwonilam, bo to byla koniecznosc.
Blog obsluguje tylko z komputera, czyli jak mam takowy pod reka, a ze nie pracuje i wiekszosc czasu spedzam w domu to zwykle jestem na biezaco.
Ja wiem i zgadzam sie czlowiek powinien miec mozliwosc wyboru, tyle, ze mnie nigdy nie dano tego wyboru wczesniej:))) i wszystkie komentarze z mojego bloga byly podwojone na mailu, nie moglam, a moze nie potrafilam tego wylaczyc, nie wiem.
Wiec ja osobiscie sie ciesze i chcialabym zeby tak zostalo, albo zeby wlasnie byla mozliwosc decydowania czy chce czy tez nie. Tak jak mam mozliwosc decydowania czy chce dostawac powiadomienia z innych blogow o komentarzach. I tu zawsze korzystam z opcji NIE bo znow mimo, ze nie mam wiele do roboty to nie chce spedzic reszty zycia przy komputerze.
A to cale RODO to zupelnie jakis idiotyzm.
Nie wiem jak to sie dzieje, bo nawet dostalam w tej sprawie maila od jakiejs organizacji ZBlogowani czy cos w tym rodzaju i mnie uswiadamiaja na temat moich danych.
Zapytalam grzecznie jakim prawem moga miec moje dane skoro ja nigdy nie rejestrowalam zadnego z moich blogow u nich, czekam na odpowiedz, ktorej jak znam zycie sie nie doczekam, ale wtedy zaznacze to jako Spam i moze bedzie spokoj.
I do statystyk to ostatni raz zagladalam chyba ze 4 lata temu:))) nawet nie pamietam hasla.
Każdy z nas jest troche inny, ma inne upodobania, potrzeby, doswiadczenia. Co jednemu odpowiada, drugiemu nie. I to jest normalne i tak powinno być. Ani jedni ani drudzy nie lubia narzucania im czegoś, albo zabierania, decydowania za nich. Nie lubią też wtłaczania ich w jakieś schematy, czy konwencje. Niechże wiec na blogu daje sie zastosować tę zasadę wolnego wyboru a wszystko będzie dobrze!:-)))
UsuńBardzo slusznie i mam nadzieje, ze na blogowisku juz tak zostanie, ze Ci co chca potwierdzenia poczta beda je mieli a tacy jak ja beda mieli pusta skrzynke i spokoj:)))
UsuńOtóż to!:-)))
UsuńSuper post. Ja czasem,też mam okres ciszy w którym nic nie piszę. Co do powiadomień to,też nie mam.
OdpowiedzUsuńDziękuję!:-) Tak, każdy z nas, blogujących ,potrzebuje czasem oderwania od blogowania. Przecież blogowanie to pasja i przyjemnosc a nie jakis żmudny obowiązek. W sprawie powiadomień okazuje się, że wszyscy blogerzy mamy to samo. Zobaczymy czy powiadomienia wrócą, czy zostanie tak jak jest.
UsuńW zeszłym tygodniu deszcze u nas padały z codzienną popołudniową regularnością, a w pobliskim Przemyślu ani kropli, szwagier był niepocieszony:-) za to w sobotę lunęło już chyba u wszystkich, nawet naszą kadrę narodową przepędziło z boiska, a woda w Wiarze płynęła błotnista jeszcze w niedzielę, czyli lunęło zdrowo; jakoś bardziej wolę chodzić niż jeździć na rowerze, a już pod górkę to dla mnie wielka trudność:-) pozdrawiam serdecznie zza Sanu.
OdpowiedzUsuńDziwnie wybiórcze te deszcze i burze. tak, i u nas popadało zdrowo w zeszłą sobotę, ale od tamtej pory znowu prawie nic. A ziemia łaknie kolejnej ulewy a my odpoczynku od upałów!
UsuńJa mam chore stopy (ostrogi) a jazda na rowerze nie obciąża ich tak jak chodzenie. Jednak muszę choć trochę zwiększyc swoja sprawnosć, poprawic kondycję, bo bóle w stawach biodrowych czasem uniemożliwiaja mi sprawne zejście z roweru. Ot, starzeje się człowiek, niestety...
Pozdrawiam Cię Marysiu życzliwie i zdrowia życzę!:-))
U mnie też nie ma powiadomień o komentarzach. Myślała, że to ja coś nabroiłam/przestawiłam, ale jak widać, to bardziej ogólny problem.
OdpowiedzUsuńPięknie jest. A dziki bez - mniam :)
Dobrze chyba sie stało, że zapytałam tutaj na forum blogowym o brak powiadomieniach o komentarzach na mailu, gdyż wiele osób potwierdziło, że ma ten sam problem a Niektóre (Lenka i Star) poradziły nawet w jaki sposób można z nim sobie poradzić. Bardzo to miłe z ich strony!
UsuńA dziki bez piękny jest od kwitnienia do owocowania. I zdrowy i pyszny, a jakze!:-))
Masz racje, nie można o wszystkim pisać na blogu, bo można zatracić swoją intymność. A to już nie jest dobre. U nas chyba padało w sobotę, bo w niedzielę było mokro na drogach. Pięknie macie na tym Podgórzu. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTak, Karolinko - większość rzeczy trzeba zostawić dla siebie, ewentualnie dla rodziny i przyjaciół. Bo blog to wspaniałe miejsce do wypisania sie twórczego oraz komunikacji, ale jednak czyta go sporo anonimowych osób albo takich, które niekoniecznie pozytywnie odbierają to, co sie pisze.
UsuńU nas padało przed chwilą i szybko przestało. Moze jeszcze popada, bo ziemia ogromnie spragniona!
Pozdrawiam Cię serdecznie!:-))