Olga i Cezary piszą...
Zatrzymanie na
krzyżujących się pasmach ścieżek to czas nie tylko na rozpamiętywanie, ale i na
podejmowanie decyzji o kierunkach kolejnych wyborów w na nowo posegregowanych
wartościach. Nic nie jest na zawsze oprócz miłości - wykrzyknie zakochany! Tylko
diamenty są „forever” - przyciszonym głosem zaanonsuje kolekcjoner. I gdzie by
nie sięgnąć tam racja miesza się z wykładnią odmienionej racji. I jak tu
znaleźć swoją rację pomiędzy? Podobno
krowy nie zmieniają poglądów. Dlatego ludzie nie są krowami i nie muszą
skubać trawy na wypasionej łące. Trochę złe połączenie słów, bo wypasiony
bardziej kojarzy się z luksusem w obecnych czasach.
Pójście w parze wybranym traktem nosi znamiona euforii. Równo, gładko, szeroko i można trzymać się za ręce. Ba, można nawet poruszać się w tanecznych podskokach, posuwiście i z natchnieniem wchodzić w spójność każdej napotkanej przestrzeni. Obecność naszego odbicia wspomagana jednością wyrazu zdaje się być czymś niezniszczalnym. Z czasem trakt zawęża się i przestajemy tańczyć, gubimy kiedyś spontaniczne kroki. Idziemy ciągle razem, lecz w innych nieco uwarunkowaniach. Czy coś zmieniło się? Absolutnie nie, to my smakujemy inaczej i część rzeczywistości przesłania rozrastająca się wyobraźnia. Efekt naszych niezrealizowanych założeń, być może nie na miarę lub na nie czas. Kolejne przeobrażenia są następstwem poprzednich, przeciąganie jest bezwarunkowe. A przecież są strefy bezpieczeństwa przydrożnego! Tam można po ludzku przystanąć, sprawdzić położenie i wzajemne ułożenie...
Pójście w parze wybranym traktem nosi znamiona euforii. Równo, gładko, szeroko i można trzymać się za ręce. Ba, można nawet poruszać się w tanecznych podskokach, posuwiście i z natchnieniem wchodzić w spójność każdej napotkanej przestrzeni. Obecność naszego odbicia wspomagana jednością wyrazu zdaje się być czymś niezniszczalnym. Z czasem trakt zawęża się i przestajemy tańczyć, gubimy kiedyś spontaniczne kroki. Idziemy ciągle razem, lecz w innych nieco uwarunkowaniach. Czy coś zmieniło się? Absolutnie nie, to my smakujemy inaczej i część rzeczywistości przesłania rozrastająca się wyobraźnia. Efekt naszych niezrealizowanych założeń, być może nie na miarę lub na nie czas. Kolejne przeobrażenia są następstwem poprzednich, przeciąganie jest bezwarunkowe. A przecież są strefy bezpieczeństwa przydrożnego! Tam można po ludzku przystanąć, sprawdzić położenie i wzajemne ułożenie...
O. Ty też mnie już nie ten tego i właśnie.
C. Jak możesz tak mówić… napaliłem w piecu, naniosłem drewna.
O. Drzewa to ja naniosłam wczoraj, jak spałeś na kanapie… i zresztą sama Cię kocem przykryłam.
C. A czy to podchodzi pod ten tego?
O. Oczywiście, każde poczynanie na rzecz drugiej strony jest tego wyrazem… i nie rób niewinnej miny.
C. Kiedy skończysz pisanie kolejnego posta?
O. Jeszcze tylko parę zdjęć i publikacja.
C. A ja w tym czasie napaliłem w piecu, zrobiłem śniadanie, obszedłem obejście, bo pańskie oko konia tuczy, a post jeszcze nieopublikowany.
O. Przeczytam na głos, co napisałam, zgadzasz się?
C. Moje ewentualne protesty na nic i tak przeczytasz, a ja będę udawał, że pilnie słucham. To już tradycja w tym domu.
O. Ale zależy mi na Twoim zdaniu, jakie by nie było w ramach pluralizmu, he he…
C. Przecież wiesz, że lubię wszystko, co piszesz…
O. Nie lubisz, jak w postach odsłaniam swoje słabości.
C. Nie uważam, że obnoszenie się ze słabościami jest właściwe. Odbiór jest szeroki od końca do końca. Nieczęsto daje to szanse zabrania głosu ludziom, którzy przejadą po brzytwie odsłoniętego bez skrupułów dla własnej satysfakcji. Świat nie jest dziwny, to ludzie są dziwni.
O. A ja myślę, że słabości zbliżają ludzi, bo nikt z nas nie jest ze stali. Odsłaniając się daję dowód odwagi, a nie słabości.
C. Niby racja. Z kolei pokazywanie swojej siły jest czymś normalnym i gloryfikowanym przez, niestety większość. Nikt nie lubi słabeuszy i afiszowanie się z nimi to wstyd – tak myśli większość. Podobnie nikt nie lubi biedaków, bo tacy przeważnie potrzebują pomocy, choć i bogaci chętnie wyciągają łapska po datki.
O. A mnie zawsze ciągnęło do słabszych, do szczerszych, do tych, co nie wstydzą się pokazać swych uczuć. Przy nich czułam się normalna, zrozumiana. Towarzystwo tych nazbyt pewnych siebie oraz tych zbyt zamkniętych w sobie ludzi mnie odstręcza. Przy takich osobach staję się przeźroczysta. Nie mam siły i ochoty by być sobą… I wiesz, wzrusza mnie, gdy mężczyzna płacze, gdy się tego nie wstydzi. A tymczasem w naszej kulturze gloryfikuje sie typ macho, zdobywcy, kowboja. To takie papierowe, nieciekawe typy…
C. Oceny kobiet o mężczyznach są dość znane i dzisiaj facet bez szmalu czy ewentualnego potencjału nie liczy się. Podobno tacy nie są w stanie dać kobiecie bezpieczeństwa cokolwiek by to nie znaczyło nawet, jak w tym sensie są macho. Takich pałętających się jest wielu na wyciągnięcie ręki. Życie weryfikuje postawy i to z obu stron i jest coraz bardziej plaskate.
O. Tak! Kobiecie jest potrzebne oparcie, ale przede wszystkim duchowe. W dzisiejszym świecie kobiety potrafią same na siebie zarobić, nie muszą polegać w tej mierze na mężczyznach. One chcą na nich polegać, jako na przyjaciołach, jako na bliskich osobach, przy których mogą czuć się akceptowane i mogą bez lęku o wyśmianie mówić to, co myślą, robić to, co jest ich pasją…
C. No ładnie… Moja droga, kobiety niezależne finansowo potrzebują wsparcia duchowego, a kobiety np. wychowujące tylko dzieci i zajmujące się domem potrzebują i duchowego i finansowego wsparcia. Dopóki żony nie będą w stanie wystawiać faktur mężom za wykonywaną pracę tak właśnie będzie. Tu nie ma wygranych i przegranych, tu jest wspólnota.
O. To powinna być wspólnota, ale często nie jest, gdy każde ciągnie w swoją stronę, gdy nie ma empatii, zaufania i prawdziwej bliskości. A przecież kiedyś była! Przecież prawie każde małżeństwo zaczyna się od ideału, od spełniania wspólnych marzeń, od dążenia do wspólnych celów. A często gdzieś się to potem wszystko rozmywa… To boli, gdy z osobą, którą się kocha, z którą żyje się tyle lat człowiek czuje się coraz bardziej obco…
C. Ano, nieprzewidywalność to cecha ludzi młodych, są zdania, że jakoś to będzie i to na pewno dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Inne schematy nie wchodzą w rachubę. Niekoniecznie spójność zainteresowań łączy, czasem stwarza niezdrową konkurencję. I to jest ta cecha charakteru, która mogła ujawnić się sprzyjających warunkach… ambicje, kto jest lepszy potrafią zabić wszystko łącznie z nieśmiertelną miłością… i co wtedy?
O. Czyli już nie partnerzy a konkurenci a w pewnych sytuacjach nawet wrogowie? A co jest w takiej sytuacji klejem, który nadal spaja taki toksyczny związek? Siła przyzwyczajenia? Lęk przed zmianą? Dzieci? Wiara, że to tylko kryzys, który się przecież kiedyś skończy?
C. Sam nie wiem… każdy przypadek jest inny, przedmiotem sporu jest imaginacja często nierzeczywistych zdarzeń o zerowym znaczeniu… tu nie potrzeba wyciągać całej artylerii. Kiedyś sam dokonałem wyboru pomiędzy i jestem szczęśliwy, co nie znaczy, że taki wybór będzie dla każdego pracował. I proszę nie krzyczeć na mnie… więcej oczywiście.
O. Kiedyś trzeba w końcu dokonać wyboru. Coś stłuc do końca, po to by coś odbudować. Najgorzej to utkwić w miejscu i bać się wszelkiego ruchu albo i całkiem zobojętnieć… A co do krzyku to, kto z nas jest większym krzykaczem? Zresztą, nie licytujmy się… To nie ma sensu. Każde z nas przeszło swoje. Najważniejsze, że wyszliśmy z tamtych sytuacji i teraz jesteśmy tutaj. Czy mogliśmy to przewidzieć w najśmielszych marzeniach…?
C. Nie mogliśmy! A wracając do tematu, to moim zdaniem najgorsze są niedomówienia i bezpodstawna skrytość. Zawsze komuś wyjdzie bokiem i nie wiadomo czy po właściwej stronie, ale wyjdzie. Coś mi się wydaje, że reprezentujemy odchodzące pokolenie, pełne wiary w odmienianą uczciwość, co nie znaczy, że uczciwość tylko wobec samego siebie jest naganna, to tak na początek jest napędem gwarantującym sukces. A propos sukcesu. Kiedy skończysz pisanie swojej książki? Tak tylko pytam.
O. Książki? Coś mi nie idzie. Może dlatego, że boję się porażki…
C. Porażki? To przyjmuje się z podniesioną głową i od początku do roboty.
O. Ty już mnie nie ten tego… no tego.
C. Ty też mnie już nie ten tego i właśnie.
O. To co? Publikujemy?
C. Jasne!
Lipa obecnie...Odżywa
Prawda! Porażki należy brać z podniesioną głową!
OdpowiedzUsuńZ podniesioną głową lub tylko z przyłbicą. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co jeszcze wisi nad głową. Poza tym „porażka” często jest tworem naszej wyobraźni. W takim przypadku warto poddać się poszerzonej weryfikacji, czyli nie poddawać się do absolutnego końca.
UsuńNie należy załamywać się porażkami. Lipa widać, że odżywa. Widać już wiele młodych witek. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPrzedstawiona lipa to dowód na cykliczność koniecznie zachodzących zmian w obrębie jednego żywota. Jak widać dotyczy nas i przede wszystkim nas. Zdrówka.
Usuń:) Jakże ja Wam zazdroszczę no... ten tego, no właśnie :)
OdpowiedzUsuńCiepły uśmiech przesyłam - Iza
No ten tego nie zazdrość. Jest nieopatentowane i ogólnie dostępne, gotowe by wdrożyć, choć wersje końcowe podlegają fluktuacjom. Dwa ciepłe uśmiechy od nas już chyba doleciały.
UsuńSłabość, siła. Myślę, że to dwa bieguny pewnego wyobrażonego, modelowego schematu, które nie zdarzają się w czystej postaci. Życie toczy się w spektrum pomiędzy. Albo inaczej ujmując: zdarza nam się słabość, zdarza nam się siła, a czasem nie wiemy, co jest czym, bo one lubią przybierać maski i podszywać się pod siebie nawzajem. I pewnie trudno coś na to poradzić.
OdpowiedzUsuńSkoro nie mogę być maksymalnie odważna, to chciałabym być maksymalnie uczciwa. Również wobec siebie. Może to pociąga za sobą odwagę? W każdym razie, nie boję się pokazywać słabości.
Aniu, uczciwość wobec samego siebie jest sama w sobie gwarantem, nawet w subiektywnym ujęciu. Przede wszystkim jest źródłem odwagi, jak słusznie napisałaś. Uczciwe traktowanie, osądzanie, itp. pracuje w obiegu zamkniętym sprzężenia zwrotnego. Ja boję się okazywania swoich niedociągnięć, bo nie wiem czy moja uczciwość jest w stanie ochronić mnie. Podoba się, tupnęłaś nóżką i to pomaga. „Spektrum, pomiędzy” – czyli kolorystyka palety słabości i siły, przechodzącej niezauważalnie pomiędzy. Są chwile, kiedy zapatrzeni sięgamy nieopatrznie w niezamierzoną stronę i malujemy bohomazy. Przebudzenie jest wyzwoleniem.
UsuńTen tego..hm...tego...no.chyba tez Wam zazdoszcze...
OdpowiedzUsuńKlasyfikacja słowa „zazdrość” zawsze nastręcza trudności, tak osobiście mi. Ale w cytowanym fragmencie jest jasność nieprzejednana z niebiańską falbanką. Lubimy, jak w ten sposób zazdrościsz…
UsuńJa tez lubie tak zazdroscic...ciesze sie. ze moge Wam zazdoscic i nie chodzi o mnie tylko o WAs
UsuńJak dobrze móc obcować w gronie zyczliwych osób i czuć z ich strony prawdziwą serdecznosc. Dziekujemy Grazynko i zyczliwe mysli Ci zasyłamy, pozdrawiajac Cię przy tym serdecznie!:-))*
UsuńBycie ze sobą wiele lat jest trudną sztuką,
OdpowiedzUsuńBycie z sobą często jest byciem obok siebie, choć niby razem. Czyli natchniona sztuka teatralna przeradza się recytację jedynie słusznych racji i to solo z powtórką. Ale czyste bycie z sobą to dopiero jest sztuka. I aktorzy muszą być namacalnie realni. Nic nie napisałaś o swoich doznaniach…
UsuńWitajcie,dziś tylko kila słów jestem zmęczona,chora generalnie do d... ale i tak Was pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKrysiu droga! Jesteś przemęczona a dodatkowo ta zmienna pogoda obudziła do zycia watahy wirusów i bakterii. Wyleż sie kochana. Odpocznij. Jak nie musisz, to z domu nie wychodź. I nawet do komputera nie podchodź.Potrzeba Ci porządnego wyspania, wyleżenia, odetchnięcia.
UsuńDuzo ciepłych mysli Ci zasyłamy i rychłego wyzdrowienia zyczymy, dziekując za Twoja wierną, serdeczną obecnośc na naszym blogu!:-))*
przeczytane?
OdpowiedzUsuńjasne
ostatnio przyglądam się związkom
Pani- Pan, u nas często po 30, a nawet 35 i więcej lat razem....
dzieci rozproszone po świecie...
i niektórzy mają dzieci: 2 czasem 3 (i więcej) koło 30, a wnuki? jedno lub wcale.....
usmiech zostawiam, bo miłe to spotkanie z Wami było :)
Dokladnie jak u mnie: trojka dzieci i zero wnukow, 35 lat razem.
UsuńTylko pies i dwa koty...
Czy ten tego...? A bo ja wiem?
Alis, piekne są takie długotrwałe związki o ile wszystko w nich jest Ok. No może nawet nie wszystko, ale jest jakaś podstawa pewna i zdrowa, na której mozna dalej budować wspólną przyszłośc.
UsuńDzieci rozproszone po świecie...No tak. Nasze też. Tęsknota jest wpisana w życie tak wielu par.Takie to dziwne teraz czasy...
Alis!Usmiechamy sie do Ciebie serdecznie, zycząc Ci dobrej niedzieli!:-))*
Panterko, córeczki Twoje kochane mogą jeszcze dojśc do tego, że w dzieciach jest ich przyszłosć, że w nich i we wnukach będą życ, nawet, gdy kości dawno spróchnieją.Teraz kobiety rodzą coraz później. Jednak rzeczywiscie zauważam, że coraz silniejsza jest tendencja, by w ogóle nie miec dzieci. Ponoć dlatego, że ten świat taki straszny. Po cóz wiec powoływać na taki świat potomstwo? Ale jeśli wszystcy tak postanowią, cóz zostanie? Tylko pustka i szalejacy w niej wiatr...
UsuńA jesli chodzi o Wasze ten tego, to mysle, że dobrze wiesz. Po tylu latach ludzie znają sie jak dwa łyse konie i jesli nie wiedzą, to na pewno czują, co tam w trawie piszczy!:-))***
i jeszcze ta prawda, że już spora grupka tych 30 latków próbowała, ale nie mogą....
Usuńi to dość spora grupa w tym przedziale wiekowym...
są to roczniki czernobyla, i temat przejawia się często.
Ale też dlatego, że koleżanki chciałyby już "babciować"....
To prawda, Alis. Wiele osób stara sie o dzieci i nie może ich mieć. Mysle, ze to nie tylko efekt Czernobyla. To także wpływ zatrucia środowiska naturalnego wszechobecnej chemii, smogu energetycznego, antybiotyków i ...stresu. To wszystko wyniszcza organizmy powoli, podstepnie i trwale. Jesli sie ludzkosc nie opamięta, to nie wiem, jak będzie wygladać przyszłosć...
Usuńtak przeglądam komentarze, pełne życzliwości, normalnej rozmowy, pytań, odpowiedzi, ciepłych i wzajemnych słów sympatii. Serdeczne to Wasze miejsce w sieci. Macie powód do uśmiechu.
UsuńOczywiście zgadzam się z Tobą w sprawie dzieci....
Tak,Alis. Dobrze rozmawia się z zyczliwymi, wrazliwymi ludźmi!:-))
Usuńwpadam, pozdrowienia zostawić i uśmiechów spora ilość przynoszę.
Usuńmichę życzliwości też zostawiam dla Was Jaworowi :)
Serdecznie dziekujemy Co Alis za serdeczną pamięc. Zasyłamy w odpowiedzi kawałek porannego, podkarpackiego słonka!:-))
Usuńa dziękuję...
Usuńfaktycznie złapałam rankiem, ale nie wiedziałam, ze to od Was...
:-))
UsuńOleńko, na książkę czekam ... z autografem rzecz jasna :)
OdpowiedzUsuńTak sobie dumam, że my się chyba nie dajemy, właśnie minęło nam 35 lat razem .... o matko ależ to szmat czasu :)
Pozdrawiam :)
Czekasz na ksiazkę, Mirko? Och, to musisz uzbroic sie w cierpliwość, bo moja wena na kapryśnym koniu jedzie a na dodatek nie pomaga jej podkopane zaufanie we własne mozliwości. A co do autografu, to proszę bardzo! Mogę wysłać Ci go juz teraz z pozdrowieniami na widokówce z Podkarpacia!:-)))
UsuńMineło Wam 35 lat razem?! Przede wszystkim gratulujemy Wam z całego serca! Nie dajecie sie, chyba takze dzieki "ten tego" i wspólnym pasjom. Po tylu latach bardzo duzo ludzi ze soba łączy(ale niestety są związki, w których po latach coraz wiecej dzieli, bo coś sie bezpowrotnie wypaliło, bo oczka we wspólnym swetrze sie prują i nie da sie juz wielkich dziur zacerować...)Ale na szczęście to nie Wasza bajka!
Pozdrawiamy Was oboje bardzo serdecznie i drugich trzydziestu pieciu lat razem zyczymy!:-))*
Człowiek pokazujący tylko siłę nie jest prawdziwy. Słabość i siła to składowe życia.
OdpowiedzUsuńInspirująca rozmowa. :)
Schematyczne umiejscowienie się jest czymś niepożądanym. Przypomina to rozbujane wahadło z siłą i słabością na wysięgnikach. A przecież wiemy, że używając niewyobrażalnej siły dostajemy po drugiej stronie niewyobrażalną słabość. Kiedy używamy słabości, taką też dostajemy proporcjonalną siłę. I co dziwnego po czasie wszystko powraca do zera. Co z tego wynika; nie bójmy się być słabeuszami czy siłaczami. Nade wszystko powinniśmy móc być w związkach prawdziwi. Nasza słabość oraz nasza siła to przecież część nas. I chyba potrzebujemy akceptacji obu tych cech. Oraz zrozumienia i przytulenia, gdy z czymś sobie nie radzimy a nie wbijania dodatkowych szpil…Życzymy każdemu inspirujących rozmów na co dzień!:-)
Usuńu nas stuknie 32 lata ,ale czuje że nadal ten hihi tego ,niestety zero wnuków.Rozmowa bardzo mi się podoba ,lubie was czytać .Pozdrawiam Was ciepło z mazur.
OdpowiedzUsuńCieszę się, Urszulko, że nadal "ten tego"!:-)) Na szczęście u wielu par jest tak, że ich zwiazki dojrzewaja jak wino i są z czasem coraz lepsze, coraz bardziej wielowymiarowe, dopełniające sie wzajemnie. Po trzydziestu dwóch latach spędzonych wspólnie prawie tyle sie wie o swoim partnerze, ile o sobie samym. A z tego wynika ogromna wzajemna odpowiedzialność, poczucie spełnienia i bezpieczeństwa.I troska by to nadal mogło trwać.
UsuńGratulujemy Ci tych trzydziestu dwóch lat, Urszulko! Niech to trwa forever!
Pozdrawiamy Cie serdecznei z Podkarpacia!:-))*
Ten tego hm...kojarzy mi się z Nad Niemnem :-)
OdpowiedzUsuńWiesz Olga, ja strasznie siebie nie lubię za to , że płaczę. Tak objawia się moja słabość.
Zawsze zastanawiałam się dlaczego rozmywa się miłość. Czy to proza życia ją zabija? Czy może my dorastamy i mamy inne oczekiwania.
Napisaliście tekst, który biorę z sobą na spacer :-)
Z "Nad Niemnem"? Bardzo lubiłam kiedyś tę ksiązkę a najbardziej chyba opisy Bohaterowiczowskiej rzeczywistosci, ich uczciwość, prostotę, umiłowanie ojczyzny oraz natury...
UsuńJa też dużo płaczę, Graszko. Bo byle co mnie roztkliwia, z równowagi wyprowadza, porusza. Jednak wiem, że płacz jest chyba u mnie najlepszym sposobem na rozładowanie emocji.Czasami wiec musze, inaczej sie udusze. Spróbuj to w sobie zaakceptować, Graszko. Mysle, ze płacz jest objawem wrażliwosci. W człowieku jest tyle przeróznych uczuć. Gdzies muszą sobie znaleźć ujście.Nie ma co sie tego wstydzic. To przeciez takie ludzkie. Gorzej byłoby, gdybyś płakać nie umiałą i dusiłą w sobie emocje albo wybuchała ni stąd ni zowąd nagromadzonymi przez tygodnie nerwami. Płacz jest dobry...
Dlaczego rozmywa sie miłość? Pewnie głownie dlatego, ze zmieniamy się i nasze oczekiwania wzgledem partnera sie zmieniają. Zwykle zawieramy zwiazki w młodym wieku. Niewiele wówczas wtedy o sobie wiemy. Wszystko idealizujemy. I potem zwykłą rzeczywistosc podcina skrzydła. A poza tym o miłosc trzeba dbać, jak o dziecko. Pielegnowac ją. Dostrzegać. Szanować. Starać sie każdego dnia. I nie wstydzic się jej okazywać...
Miłego spaceru, Graszko!:-))***
Pięknie się Was czyta :)... ! :*
OdpowiedzUsuńStaramy się wiele rzeczy robic razem. To buduje związek. takze to wspólne prowadzenie bloga, choć to na poły zabawa, ale też kawałek nas...
UsuńCieszymy się, że lubisz nas czytać, Lucynko. I że tak pieknie piszesz u siebie o uczuciach!:-))*
To pieknie być tak razem , razem na dobre i na złe. Trwać w miłości, która staje się z czasem przyjażnią. Trwać razem, na dobre i na złe, nawet wtedy, gdy burze i wicchry przetaczaja się przez nasze życie. Trwać razem to najważniejsze,budować to wspólne zycie, tworzyć razem... to właśnie sukces, chyba największy i dużo większy przynajmniej dla mnie od wielu innych rzeczy, które ludzie zwykli uważać za sukces.
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszych, wspólnie przyżytych w radości i w trudzie lat.
Lipa dzielnie trzyma się, mimo wieku , to dobry znak dla Was.
pozdrawiam serdecznie!
Trwać razem, przyjaźnic sie ze sobą, wspierać sie w trudnych chwilach, robić wiele rzeczy wspólnie...tak, to bardzo ważne. Ale często najpierw trzeba przejsć wiele trudnych chwil by mogło dojsc do takiego pozytywnego punktu, gdy panuje zgoda i harmonia. Życie rzeźbi nasze charaktery i pozwala wiele sie o sobie wzajem dowiedzieć. To niekończąca sie nigdy nauka...
UsuńA co do lipy...Bardzo żal nam było ją tak drastycznie obcinać, bo była przepiekna i dawała latem schronienie tysiacom pszczół, os i trzmieli. Jednak nie dało sie inaczej. Mamy nadzieje, że jeszcze za naszego zycia rozrośnie sie znowu pieknie i nieraz jeszcze zachwyci nas i oszołomi zapachem swego kwiecia.
Dziekujemy za zyczliwe słowa i pozdrawiamy Cię gorąco Amelio!:-)*
"Tu nie ma wygranych i przegranych, tu jest wspólnota" - święte słowa, Cezary. Gdyby wszyscy o tym pamiętali, to wiele problemów by znikło jak koszmarny sen po przebudzeniu. Ale niestety, tak dobrze nie ma.
OdpowiedzUsuńZ moim mężem poznaliśmy się już jako dojrzałe osoby i tylko dzięki temu jesteśmy razem. Wcześniej nie byłoby na to najmniejszych szans. Los wiedział, co robi.
A czy ten tego ... ;) Chyba tak - Chłop mój na jednym numerze startowym wypisał, że mnie kocha :))) To taki cykl biegów, w tym roku można było zamiast imienia wypisać coś innego. Jego napis był dla mnie kompletnym zaskoczeniem :))
No własnie - czasem drugie zwiazki czy te późno zawierane mają o wiele wieksze szanse na przetrwanie niz te pierwsze - romantyczne,często naiwne i niedojrzałe. W tych późno zawieranych zwiazkach człowiek jest juz bardziej świadom tego, co jest tak naprawdę ważne i jak nalezy budować tę wspólnotę, jak byc wsparciem i dopełnieniem.
UsuńA Twój Chłop zrobił Ci Lidko wspaniały prezent!Cudowna to niespodzianka z jego strony.Taka romantyczna, spontaniczna, radosna. Każdej kobiecie zyczyłabym od czasu do czasu tak miłych niespodzianek. I męzczyznom też, rzecz jasna, bo oni tak samo przecież są łasi na pozytywne niespodzianki na okazywanie gorącego wciaż uczucia, jak my kobiety!
Pozdrawiamy Cię gorąco Lidko i Twego fajnego Chłopa też!:-))***
Tak, to był wspaniały prezent :))
UsuńNigdy takiego nie dostałam.
Zycie bywa piekne!:-))*
UsuńKocham Was po wariacku chociaż Oleńkę jakby więcej. Trudno, takie preferencje :-)
OdpowiedzUsuńKomentuję żartem bo kopnęło mnie bardzo, u najmilszych mi osób psuje się ten tego a we mnie strach i żal i ból i niezgoda. Ile łez jest w człowieku. A ile nadziei.
Czerpię z Was nadzieję.
https://www.youtube.com/watch?v=CwwfbOkSBEE
My też Cię kochamy, Krystynko, zyczliwa, wrażliwa duszo! I mamy nadzieje na jeszcze niejedno spotkanie pogórzańskie!
UsuńDziekuję Ci kochana za linka do pieknych kolęd. Posłuchałam z przyjemnoscią.
A co do ciezkich chwil u Twoich bliskich, to miejmy nadzieje, ze przeminą, że to tylko krysys, z którego wykluje sie jeszcze silniejszy zwiazek. Tak przeciez czasem bywa, że aby mogło byc dobrze, to musi byc też czasem źle. Załamania pogody i burze, choć męczą i trwożą,to służą przecież oczyszczeniu atmosfery.Najwazniejsze, by tam na dnie wciaz cos sie żarzyło dobrym wspomnieniem, pragnieniem naprawy. By było potem co rozdmuchiwać w tym wspólnym piecu. Życzymy tego Twym bliskim z całego serca i trzymamy kciuki by było w końcu dobrze.
Krystynko, ściskamy Cię mocno i duzo ciepłych myśli zasyłamy!:-))***
Witajcie ! Jestem tu pierwszy raz i trochę nieśmiało zabieram głos. U Basi z Pięciu pór roku był link , więc przyszłam. Jeszcze nie byłam w takim miejscu, gdzie dwoje ludzi rozmawia ze sobą, a inni się temu przysłuchują ( oprócz teatru oczywiście ).Coś mnie w tym interesuje, coś pociąga... Jeśli chodzi o lipę to dobrze, że została uratowana. Ja przez dwadzieścia parę lat mieszkałam w kamienicy, przy której wejściu rośnie lipa. To drzewo było zawsze wyznacznikiem spotkań oraz drogi, gdyby ktoś nie wiedział jak trafić. Jej gałęzie dorastały do drugiego piętra, na którym mieszkałam. Słychać było radosne trele i popiskiwania ptaków. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitaj na naszym blogu, Ulu! Cieszymy się, ze do nas zajrzałaś i zainteresował Cię sposób, w jaki piszemy.Ten blog prowadzimy już czwarty rok. Budujemy wspólnie jego treśc w oparciu o nasze uczucia, o zdarzenia, wspomnienia i marzenia. A ponieważ jest nas tu dwoje gospodarzy a blog to jakaś część nas, to naturalna zdaje nam sie forma rozmowy. I czasem lubimy z tej formy pisania korzystać kontynuując z naszymi gosćmi tę rozmowe w komentarzach.
UsuńTak, masz rację - Lipa to wspaniałe, przyjazne naturze oraz ludziom drzewo, majace na wsiach duże znaczenie. Kiedys sadzone było przy każdym domu. Z jej drewna rzeźbi sie najlepiej, bo jest miekkie i przyjazne dla człowieka. Drzwo to symbolizowało bezpieczeństwo, urodzaj, niezmienność i tradycję. Nasza lipa ma ponad dwieście sześdziesiat lat.Bardzo wiele już przezyła. Wiele historii toczyło sie w jej cieniu. Ale pragniemy by przezyłą i nas. By w szumie swych lisci opowiadała naszym następcom historie o dwojgu romantycznych osiedleńcach - Oldze i Cezarym.
I my pozdrawiamy Cię serdecznie Ulu, z domu pod starą lipa ciepłe myśli zasyłajac!:-))
Witam i jak zwykle jestem zachwycona Waszymi tekstami i tematami,wspólna rozmowa,wspólne odpowiedzi no ..perełka.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać,że nie daliśmy sie czasowi i wciąż zabiegamy,aby to nasze obopólne...ten tego dalej trwało, w szacunku,zrozumieniu i wzajemnej trosce.Przeszliśmy ze sobą już 35 lat wspólnej drogi i różnie ona wygląda bywała prosta,kręta,wyboista i nie zawsze wygląd jej powierzchni zależał od nas samych.Trwamy,nie dajemy się również przyjażnimy i uważam to za nasz sukces życiowy.I oby tak trwało dalej.Drodzy,Olu i Cezary życzymy Wam trwałości Waszego...ten tego tak mocnego jak mocna okazała się Wasza odradzająca się staruszka,piękna lipa. Pozdrawiamy i czekamy na uchylenie rąbka tajemnicy o książce i już ustawiamy się w kolejce.Buziaki♥♥
Dzień dobry, Elżbietko! Bardzo nam miło, że kolejna nasza rozmowa wzbudziła w was zainteresowanie i życzliwosc. No i że zainspirowała Was do wspomnień.Trzydzieści pięc lat razem to szmat czasu.Gratulujemy Wam z całego serca i cieszymy się, że zwiazek Wasz budowany jest na przyjaźni, szacunku i zrozumieniu. To najwazniejsze. Bez tego żyje sie niby razem ale jednak osobno...
UsuńNasza lipa odradza sie po drastycznym przycięciu, choć balismy sie, ze ta operacja mogła ją dobić. Ale jednak nie! Zyje i ma co roku coraz wiecej gałązek i lisci. jest dla nas dowodem, że nie trzeba bać sie czasem najbardziej drastycznych zmian. Że częścia zycia jest też cierpienie, smutek, przykre wypadki losowe, rozstania i powroty. Ale jesli sie ma w sobie wiarę w dobro, to ono trwa, odradza się, dajac nadzieję i nową siłe..
Trwajcie, trwajcie kochani. Zdrowia Wam przede wszystkim zyczymy, bo całą resztę macie!:-))
(O ksiazce nie ma co na razie pisać(och ten Cezary!:-))
Buziaki gorące zasyłamy i dobrego dnia zyczymy!:-))♥♥
Dzień dobry,dziękujemy Wam za gratulacje i słowa uznania,tak trwamy dalej starając się przestrzegać pewnych zasad.Życ w szacunku wzajemnym,zrozumieniu, czasem ustępując czasem wykładając swoje racje trzymając na wodzy emocje, spokojnie bez obrażania kogokolwiek i troszczyć się o siebie co z biegiem lat ma niemałe znaczenie.I taki to nasz przepis na trwałość związku.Dobrego,spokojnego dnia dla Was i buziaki♥♥
UsuńWspaniały przepis! Oby pary, które zaczynają swe byce razem były tego świadome. Oby pary, w których zaczyna sie cos psuć umiały z tego przepisu skorzystać!
UsuńPozdrawiamy Was wieczorem!:-)♥
Nasz staż to będzie w tym roku... 33 lata. Wśród rodziny i rówieśników większość po rozstaniach, rozwodach (nawet wielokrotnych), samotni lub w nowych związkach, czasem (to od razu widać) tylko chwilowych. Znam tylko jedną parę z podobnym stażem, o której można z pewnością powiedzieć, że to dobry związek. A co do nas - sąsiedzi trochę się dziwią, a trochę podziwiają, że wciąż widzą nas razem, często trzymających się za ręce, i porównują do moich rodziców, ale to nie jest dobre porównanie, na szczęście nie jest; bo u moich rodziców wszystko wyglądało pięknie, ale tylko na zewnątrz, a my - jesteśmy razem, bo tego naprawdę chcemy :)))
OdpowiedzUsuńZ Waszego posta (i całego bloga) przebija siła wynikająca z wzajemnej pewności, że ta druga osoba jest prawdziwym oparciem. I to jest najpiękniejsze.
Dobrego dnia!
Trzydzieści trzy lata? Och, wspaniale Ninko!A tym bardziej wspaniale, że dobrze Wam ze sobą, że jak piszesz, to co widać dla innych nie jest jakaś maską na pokaz, ale rzeczywistoscią.Trzymacie sie często za ręce? To takie piekne. Wiele ludzi wstydziłoby sie okazywania w ten sposób uczuć. Wielu wydawałoby sie to dziecinne. Ale przecież w uczuciach liczy sie szczerosc, wzajemnosć, spontanicznosć, wzajemny szacunek oraz akceptacja swych wad, nie usiłowanie zmieniania sie wzajemnie w myśl swych wyobrażeń. A coraz mniej jest zwiazków cechujących sie takimi rzeczami.
UsuńDziękujemy Ci Ninko za miłe słowa i pozdrawiamy Cię serdecznie!:-))
Bardzo ładnie sobie rozmawiacie:) A ktoś musi leżeć, żeby drewno mógł przynieść ktoś. Miewam podobne schematy, hehhe. Ściskamy!
OdpowiedzUsuńŚciskamy i pozdrawiamy Was mili sąsiedzi!:-))
UsuńWitajcie,coś długo Was nie ma,co się dzieje czyżby choroba?
OdpowiedzUsuńWitaj, Krysiu.Wszystko w porządku. Żyjemy, sniegiem zasypani. Czas toczy sie spokojną strugą...
UsuńPozdrawiamy Cię ciepło!-)
Nie wyobrazam sobie zwiazku bez ten..tego, a znam wiele takich. Przykro jest na to patrzec jesli sa to dobrzy znajomi, ktorzy kiedys sie kochali, a teraz bardzo czesto zyja ze soba jak przyslowiowy pies z kotem. Nie potrafia ze soba rozmawiac, milczenie to chyba najgorsze co moze byc w zwiazku.
OdpowiedzUsuńCzesto tez sa to jakies dziwne (jak dla mnie) uklady, bo np. laczy ich dom, finanse i dlugo by wymieniac.
My ten..tego, juz ponad 30 lat i to z duzym hakiem, po prostu sie kochamy. Zadne z nas nie jest idealne, po tylu latach znamy sie jak lyse konie. Wystarczy, ze na siebie spojrzymy i juz wiemy co druga osoba miala na mysli. Trzeba rozmawiac, my mozemy ze soba gadac non stop i nigdy sie nie nudzimy.
A przede wszystkim ten tego, i umiec okazywac to uczucie.
Moc serdecznosci Wam przesylam:)
Dzień dobry, Ataner. Tak, rózne są zwiazki, rózne przyczyny i sposoby ich trwania. Ludzie pragna bliskosci, zrozumienia, spokoju, dopełnienia,ciepła, przyjaźni...No właśnie - przyjaźni. Czasem ona wartosciowsza jest od namiętnej miłości, od romantycznych porywów. Róznie to bywa - grunt by w takim zwiazku, jaki sie ma, czuć sie dobrze, naturalnie.By sie razem jeszcze chciało chcieć!
UsuńCieszę sie,Ataner, że u Was nadal działa magiczne "ten tego". To widać,to czuc w każdym Twoim poscie.Niech trwa nieskończenie długo!
Pozdrawiamy Was z zaśniezonej wioski!:-))
Gdy po drodze zgubimy gdzieś ten...tego..., nie ważne z jakich przyczyn, często jest to brak czasu, bo dzieci, bo dom, bo praca, związek umiera. Jeżeli trwał on kilkanaście lat to boli, bardzo boli, bywa niestety tak, że nic już nie można zrobić aby go ocalić.
OdpowiedzUsuńPrzychodzi wtedy zwątpienie, bunt a nawet ogłupienie, ale trzeba się podnieść i walczyć.
Walczyć o to, by jeszcze choć raz w życiu poczuć się ten...tego...
Było ciężko ale się udało jest ktoś, kto ten...tego...mnie bezwarunkowo i po mimo wszystko. I choć czasami żałuję, że coś straciłam, zrobię wszystko aby to co udało nam się teraz stworzyć, trwało już na zawsze, dlatego co dziennie powtarzam mu jak bardzo go kocham!
Przepraszam za tyle prywaty ale Twój post zmusza do przemyśleń i refleksji, pozdrawiam ciepło.
Witaj Moniko. Dziękuję za Twoją prywatę - ona jest odpowiedzią na naszą prywatę, bo przecież to otwart pisanie o sobie na blogu, którego każdy może przeczytać czymś takim jest. Ale ma sie mimo wszystko wrażenie, złudzenie, iż jest siew gronie bliskich, zyczliwych osóv, które zrozumieją, które współodczuwają.
UsuńTak, bez "ten tego" związki są jak puste orzechy. Coś musi być tą najwazniejszą treścią, spoiwem, miodem, ciepłem płynącym od wewnątrz.To nie musi być miłość. To może być przyjaźń, szacunek, wzajemne przywiązanie i zaufanie. Niech będzie cokolwiek byle człowiek czuł się spokojny i szczęsliwy i sprawiał aby tak samo czuł się przy nim jego partner. Czego życzę Ci Moniko z całego serca i pozdrawiam serdecznie w imieniu swoim i męża!:-)
JASTESMY 36-LAT patrze na mojego meza i mysle ze to nie tak dawno ale tylko zdjecia mowia ze nie !!!!!!!!prosze to dla Was C+O MOJA ULUBIONA BAJKA (Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość.
OdpowiedzUsuńPewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili. Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu - miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość,
- Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam. - Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu... Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca. Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.
- Czas? - zdziwiła się Miłość - Dlaczego Czas mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - Odrzekła Wiedza. SCISKAM LAPKI MOZE DO NASTEPNEGO PISANIA p.Gosia
Dziękuję za piekną, filozoficzną baśń, Gosiu. Nie znałam jej. Jest nie tylko piękna, ale i mądra. To prawda, że to własnie czas ukazuje nam, co jest w życiu najwazniejsze.
UsuńJuż 36 lat jesteście razem?!Cudownie! Serdeczne gratulacje, Gosiu! Niech to trwa i trwa, tak jak młodosc w sercu i radosć życia.
Gosiu, serdecznosci zasyłamy i łapkę Twą ciepłą ściskamy!:-))
dawno nic nowego nie było, wszystko u Was ok?
OdpowiedzUsuńOk, Elajo. Mamy urlop od blogowania. Dzieki za pamieć i troske. Pozdrawiamy ciepło!:-))
UsuńJaworki, czy u Was wszystko w porzadku? Martwimy sie - serdecznosci przesylam:)
OdpowiedzUsuńNic złego się nie dzieje. Nie martw się, kochana Ataner. Zrobiliśmy sobie troche przerwy w nadawaniu.Pozdrawiamy serdecznie!:-))
Usuń