Od kiedy mam możliwość kuchmarzenia się w
naszej nowej kuchni wciąż coś się tam na płycie gotuje, smaży, dusi albo w
piekarniku piecze. Pomieszczenie kuchenne jest małe i łatwo je ogrzać naszą
kuchenką Jawor. Krzątamy się tam z przyjemnością i łasujemy gorące przysmaki. A
to gotowane ziemniaczki przypieczemy na złoto w brandurze, a to chlebek
przypiekamy czosnkiem natarty, a to sycimy się upojnym zapachem szarlotki i kruchych ciasteczkek, a w międzyczasie chrupiemy pierogi smażone i kartofelki w
kształcie łódeczek z angielska zwane „potato wedges”.
Ale zdecydowanie królują
proziaki! To takie placuszki podkarpackie smażone z dodatkiem sody, czyli po
tutejszemu prozy. Kiedyś wypiekano je na Podkarpaciu jako szybki, prosty
i tani zamiennik chleba. Są dobre zarówno na gorąco, jak i na zimno. Z masłem albo
saute. Smakują wszystkim a są tak proste w wykonaniu, że nie ma co się lenić i
po prostu wziąć się za ich robienie zwłaszcza, że po pełnych obżarstwa świętach
człowiek łaknie czegoś prostego, lekkostrawnego i swojskiego.
Jak się robi proziaki? Do ich wykonania
potrzebujemy: mąki ( ilość zależna od tego, ile chcecie proziaków zrobić), kefiru albo kwaśnego mleka (ewentualnie jogurtu czy białego
sera), dwóch jajek, łyżeczkę sody i soli.
Wszystko razem
pięknie łączymy w misce a potem przekładamy na stolnicę i obficie posypując
mąką wałkujemy w cienki placek.
Następnie kroimy nożem nieregularne kształty
naszych placuszków. W tym czasie na piecu rozgrzewa się patelnia z olejem, na
którym będziemy je smażyć. I tutaj uwaga! Proziaki można smażyć także bez
tłuszczu. Na suchej patelni albo na płycie pieca. I takie właśnie robię
najczęściej. Tym razem chciałam wykorzystać olej, który został mi na patelni po
smażeniu ryb, dlatego placuszki wyszły z leciutkim, rybnym zapaszkiem, co tylko
dodało im ciekawego charakteru!
Proziaki cudownie rosną! W środku są pulchne
i mięciutkie. Rumienią się w try miga, dlatego trzeba pilnować by się nie
przypaliły. Zjada się je na wyścigi a ich widok na talerzu tak człowieka kusi
by wciąż sięgać po następnego i jeszcze następnego, że po godzinie nie ma śladu
po górze proziaków. Tym bardziej, że smakują one także naszym zwierzakom! Koty
i Zuzia zajadają je aż miło!
Proziaki dobrze jest popić gorącą herbatką ziołową, kieliszeczkiem domowej nalewki, czy kefirem.
A czy w Waszych kuchniach też robicie coś tak
swojskiego, taniego i lekkiego by odpocząć po świątecznych, wymyślnych delicjach?
Ciekawa jestem, jakie proste smakołyki przyrządzacie miedzy świętami? Podzielicie
się ze mną swymi domowymi pomysłami i przepisami? Chętnie wypróbuję coś nowego
w mojej kuchni, na przyjaznym piecyku „Jawor”!:-))
Ach, jak dobrze siedzi się w domowym ciepełku, gdy za oknem snieżnie i mroźno. Przyszła wreszcie prawdziwa zima i chociaż jak zawsze mnie zachwyca, to jak na razie szybko ze spacerów do domu zagania. Muszę się powoli do tego zimna przyzwyczaić. Oswoić je i polubić, tak jak Zuzia które szaleje ze szczęścia na śniegu i nigdy nie dość jej wariackich zabaw i gonitw z capkiem zwanym Łobuzem Kurdybankiem.
Cieszę się widząc już z daleka komin naszego domu i unoszącą sie z niego delikatną smużkę dymu, świadczącą o tym, że przywita mnie upragnione ciepło. Ach, jakże skwapliwie chronię sie w zaciszu mojej małej kuchni, znowu do pieca drew dorzucając, coś smakowitego na nim przyrządzając, i przyśpiewujac sobie pod nosem ulubione kolędy...
Kochani! Życzę Wam w Nowym Roku jak najwięcej takich zwyczajnych, nieśpiesznych, domowych chwil spędzanych z Waszymi bliskimi w spokoju, zgodzie, serdeczności i cichym kontemplowaniu urody prostego życia!:-))***
Przeczytałam ,posłuchałam i jestem od razu w lepszym nastroju.Bardzo miła dla ucha barwa głosu ,pięknie bez żadnego zadęcia opisana Twoja codzienność.To jest po prostu blog od ,którego zaczynam dzień.Życzę dalszych ,takich normalnych ludzkich wpisów, które łapią za serce i powodują ,że czuję zapach sporządzanych przez Ciebie potraw. Dużo zdrowia i dalej takiego pięknego spoglądania na świat, dla Ciebie , Cezarego i Waszego zwierzyńca.Krystyna
OdpowiedzUsuńDobry wieczór,Krysiu! Miło mi gościć Cię tutaj i cieszę się ogromnie, że dobrze czujesz sie w moim blogowym domku i lubisz zaczynać swój dzionek od odwiedzin u mnie. Blogowy dom jest tylko namiastką prawdziwego, ale robie co mogę by było tu prawdziwie, swojsko, prawie dotykalnie i naturalnie .Nawet śpiewam bez krępacji!:-)
UsuńUśmiecham się do Ciebie serdecznie, dziękując za Twoje piękne zyczenia i Tobie także życząc wszystkiego dobrego!:-))*
Znasz, Olenko, leniwe pierogi? Maka, jajo, twarog, odrobina soli. Potem formuje sie jak kopytka i wrzuca na gotujaca osolona wode. A je sie na slodko lub nie, polane maslem z tarta bulka.
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie slyszalam, zeby na sode mowiono proza, a tyle juz na swiecie zyje... :)
Buziaczki :***
Ja to już się bałam, że to jakowyś prozac:))). O takich plackach, tylko w wersji bez jajek, już u kogoś na blogu czytałam.
UsuńU mnie był taki post:-)))) pozdrawiam:-)
UsuńPanterko kochana! Znam leniwe pierogi, ale rzadko je robię z braku sera białego. Jak juz nam sie trafi dobry, biały, wiejski ser to pożeramy go tak po prostu i nie starcza na pierogi ani nic innego!:-))
UsuńRobienia proziaków nauczyłam sie od mojego męża a on dzięki mnie poznał sałątkę litewską zwaną winogradzik. Tak to regiony wymieniaja sie tym, co maja najlepsze!
Całusy!:-))***
Errato! Śmiem twierdzić, że moje proziaki działają nie gorzej niz prozac! A zwłąszcza gdy miedzy jednym a drugim kęsem śpiewa sie kolędy albo sie chichocze!:-))*
UsuńBasieńko! Chyba przegapiłam ten post u Ciebie albo zapomniałąm po prostu! Ot, skleroza!:-))
Usuńbabcia nam robiła prołzoki:))
OdpowiedzUsuńKlarko! A przepis na prołzoki taki sam jak na moje proziaki,czy tkapkę inny?:-))
UsuńAle ładnie śpiewasz. Proziaków nie znam, ale zrobię na pewno. Lubię szybkie, tanie potrawy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię śpiewać a to jak mi to wychodzi, to już sprawa drugorzędna. Tym niemniej serdecznie dziekuję za Twoje miłe słowa Anko!
UsuńA podkarpackie proziaki polecam naprawdę! Pozdrawiam ciepło!:-))
Pięknie się czyta o tym poświątecznym nastrojowym, prostym byciu. Mnie też bliskie jest takie przedłużanie świąt w nieskończoność. Proste jedzenie jest najlepsze. W niczym nie umniejsza pięknego nastroju. Ja na dobrą sprawę pragnę teraz nieledwie postu.
OdpowiedzUsuńNiby się człowiek w święta nie objadał, lecz zauważam, jak zgubne dla żołądka jest takie podjadanie wszystkiego, niby to "po łyżce". Takie mieszanie smaków i gatunków.
Prześlicznie zaśpiewałaś:))).
Zgadzam sie z Tobą w zupełności Errato kochana! Mnie także nie wychodzą na zdrowie rózne jedzeniowe mieszanki wybuchowe. Z ulgą powróciłam do prostoty naszego codziennego życia i odżywiania. Przynajmniej nic człowieka nie boli i lepiej śpi.
UsuńCo do śpiewania, to rozhulałąm się! Skoro odważyłam sie onegdaj raz, to teraz nie mam już takich oporów. A że kolędy prawie wszyscy lubią śpiewać i gromadne śpiewy maja w sobie ogromny urok, to najmilej by mi było gdybyś słuchajac mnie śpiewała razem ze mną!:-))***.
U nas Olu to są brołziaki ( soda- brołza) , zawsze pieczone na blasze ( plycie kuchennej). Nie mam takiej kuchni, więc kupiłam 4 krążki żeliwne i kładę je na palniki gazowe. Nie dodaję nigdy jajek, tylko mąka, soda i kwaśne mleko lub maślanka. Ciągle mam dylemat, ile dać sody, na ile mąki. spróbuję kiedyś Twoje! Moja babcia kroiła brołziaki w paski, przelewała je wrzątkiem, polewała masełkiem i posypywała cukrem, a moi synowie wkładają czasem po przekrojeniu placka do środka produkty jak na gyrosa:-))) I u mnie robi się zawsze okrągłe placuszki- obowiązkowo! Lubię to, piekłam je nawet na wesele syna na tzw. wiejski stół i wszystkie zeszły!
OdpowiedzUsuńBrołziaki! Cudnie! Wypróbuję zatem przepis z Twoich stron Basieńko! Następnym razem upiekę na blasze i bez jajek. Tutaj gospodynie robia je bardzo często. Na wesela też. W ogóle słyszałam, że na weselach, to proziaki, chleb ze smalcem i pierogi święcą tryumfy.Prostota i tradycja święcą tryumfy. I bardzo dobrze! Całusy zasyłam:-)))
UsuńKtoś mówił o nich "sodaki". U nas całkiem nieznany produkt. Może spróbuję, choć zazwyczaj trzymam się tego, co znam:)).
OdpowiedzUsuńSodaki - przynajmniej wiadomo o co chodzi, bo ta proza, to kojarzy mi sie ze smętną prozą życia a nie z takimi prostymi pysznościami. Lubie poznawać nowe smaki i potrawy. Niektóre na stałe włączam do naszego jadłospisu a niektóe pojawiaja sie tylko jak efemerydy.Myślę, że trzeba próbować wszystkiego Errato- smak życia jest przecież w duzej mierze zaklęty w smaku pokarmów!:-)))
UsuńI ja niestety nie znałam tego produktu :(
OdpowiedzUsuńW domu kiedy jeszcze taki zwykły piec z metalowym blatem mieliśmy mieszało się mąke z wodą i piekło takie placuszki na piecu. Ach, jak mi te najprostsze na świecie placuszki smakowały :) :) :)
Czasem gdy zostaje mi chleb to robię coś co nazywam chlebem opiekanym. Robię masę z jaja (lub z dwóch - zależy od ilości cheba, który chcę smażyć) i do roztrzepanego jajka dodaję mąki i mleka na pół z wodą + sól i pieprz. Maczam chlebek w masie i smaże na patelni z dwóch stron, na jedną stronę polewam jeszcze trochę tą masą aby "dobrego" było troszkę więcej :) Grzegorz uwielbia taki chlebek z kechupem - zajada się nim aż miło :)
Takie tosty opiekane nazywaja sie 'biedne rycerze' :))
UsuńLoono droga! To wobec tego cieszę się, że poznałaś dzisiaj proziaki. Jeśli ich raz spróbujesz, to jestem przekonana, iż na stałę wejdą do Twego i Grzegorza menu.
UsuńPlacuszki z mąki i wody robiłą mi kiedys babcia i zwałą je podpłomykami. Też muszę je zrobić. Mniam! A ten chlebek opiekany też wyobrażam sobie jako bardzo pyszny. Następna rzecz do wypróbowania! Dzięki za podpowiedź Sylwio!:-))
Echo! Ale fajna nazwa - "biedne rycerze"! Ciekawe jak robi sie wobec tego bogate rycerze?:-))
UsuńReiche Ritter - "bogate rycerze" to przełożone pyszną konfiturą lub powidłami śliwkowymi arme Ritter. Pyszne są, jadałam w dzieciństwie czasem. Na sodzie u mnie w domu nie piekli nic, poza piernikiem. Nie jadam teraz w ogóle zbóż więc nie spróbuję proziaków, ale wierzę, że są pyszne, bo już słyszałam zachwyty na nimi nie raz.
UsuńPozdrawiam Was serdecznie
Bogate rycerze dobre będą, gdy mi sie czegoś słodkiego zachce!:-)) A co jadasz Owieczko kochana, jesli zbóż nie,bo pewnie Ci nie służą?Na pewno serów i mleka owczego masz pod dostatkiem, poza tym ziemniaki...A co jeszcze z takich treściwszych rzeczy?
UsuńI my pozdrawiamy Cię serdecznie!:-))*
Teraz u mnie niejako przednówek, ani sera, ani mleka. Pod koniec marca pewnie będą pierwsze jagniątka. Jadam kaszę jaglaną i na słodko z owocami i na słono, piekę sporo tart ze szpinakiem na bazie mąki jaglanej, amarantusa, gryczanej. Ziemniaki jem i dynię, jaja uwielbiam, fasolę i groch, pasternak, marchew, buraki. Jem też mięso i ryby. Ryb u nas sporo, bo wkoło stawy, stawy, stawy. A jak mnie na słodkie najdzie ochota nagle, to jadam konfitury łyżką ze słoika po prostu, albo miód i suszone owoce.
UsuńAch, zapomniałam Ci napisać, że bardzo lubię słuchać Twojego głosu i śpiewu. Tak sobie słucham, gdy jestem w domu. Masz bardzo ładny głos.
UsuńJesz same zdrowe pyszności, moim zdaniem! Też wiekszosc z tego jadamy (dynie i buraki to najwazniejsze warzywa w naszym domu). Na te tarty Twoje mi slinka leci (a przecież też mogę sobie teraz takie upiec w moim piecyku!:-)) . Ryb dostaku Ci zazdroszczę, bo u nas staw tylko jeden, ale niestety wójtowy i łowienie w nim zabronione!
UsuńKonfitury albo owoce z kompotu też sobie łyzką wyjadam- zwłaszcza wieczorami mam takie słodkie chętki.
Moje dwie kózki też są w ciązy. I wiosna będę musiałą nauczyć sie dojenia i pewnie wyrabiania koziego sera!
Bardzo mi miło Owieczko, ze podoba Ci się moje nucenie. Ja do tego stopnia lubie spiewanie, ze i kozom i kurom spiewam. Tylko na spacerach teraz nie moge, bo by mi szczęka zamarzła!:-))*
A ja owcom śpiewam, a one lubią słuchać. Mnie chyba przewiało nieźle ze dwa dni temu i boję się, że zapalenie okostnej się zaczyna.
UsuńW ciepełku musisz więc siedzieć, Owieczko droga. Lipę z czarnym bzem popijać.Odpoczywać jak najwięcej, żeby Nowy Rok nie zaczął się od choroby. Trzymaj się kochana!Dbaj o siebie! Przytulam Cię serdecznie...
UsuńNigdy nie jadłam. Spróbuję :-)
OdpowiedzUsuńOlga miło usłyszeć Twój głos. Pięknie śpiewasz
Zachęcam do spróbowania proziaków, bo to proste i tanie danie w sam raz na weekendowe śniadanie, gdy ma sie trochę wiecej czasu i można popichcic na spokojnie.
UsuńBardzo miło mi słyszeć, że podoba Ci się moje śpiewanie Graszko! Teraz kolędowania czas, wiec śpiewam codzień aż do znudzenia i ochrypnięcia!:-))
A mnie sie zrobilo pomieszanie z poplataniem :))) Przypominam sobie dziecinstwo w gorach i przychodzi mi na mysl.
OdpowiedzUsuń; pierwsze to 'grzybek' na patelni (maka plus jajko na tluszczu), potem racuszki ale one sa drozdzowe, nastepnie owalne placki na sodzie (nigdy nie slyszalam ich nazwy regionalnej) pieczone na blasze, grube na palec, skorka ladnie podpieczona, po upieczeniu na cieplo pachnace, cudowne z topiacym sie maslem (splywajacym miedzy palcami i po brodzie... po ubraniu tez); takie placuszki robila przyszywana babcia zwykle wczesnie rano, gdy w domu zabraklo chleba a do sklepu daleko i wypiek wlasnego dopiero w piatek. Aby je wystudzic zdziebko, ukladala je na kamiennych schodkach a zapach z nich unoszacy sie byl najlepszym wybudzaczem rankiem dla najwiekszego nawet spiocha.
Niestety zapomnialam o istnnieniu prozakow, brolziakow i jak tam je jeszcze zwa. Ciekawe czy na plycie ceramicznej kuchenki tez mozna je zrobic... a moze na plycie grilowej takiej od nalesniczkow? Moze latem nalezy wyprobowac :))))
Ladne koledy a' capella :))) o barwie turkusowej :)).
Ja nie mam jakiegos lekkiego dania poswiatecznego - chyba, ze zalicze do niego zmiksowane owoce z jogurtem zamiast sniadania i kolacji...
Myślę drogie Echo, że na płycie grillowej spokojnie mozesz zrobić proziaki i tego typu placuszki. A nawet na zwykłej patelni. Po prostu oprósz je mąką i po upieczeniu kolejnej partii placuszków przetrzyj patelnię ,by usunąc z niej spieczoną mąkę. Ja tak właśnie robiłam w Australii i wychodziły przepyszne.
UsuńGłos o barwie turkusowej.... - tak pieknie nikt jeszcze o moim głosie nikt sie nie wyraził. Ale Echo w świecie bywałe i zna sie na kolorach głosów i myśli...Dziękuję Ci pięknie za tak poetyckie określenie!:-))
Owoce z jogurtem też mniamniuśne i leciutkie. W sam raz żeby żołądek biedny odpoczął i nabrał siły przed następną turą żarłocznosci świątecznej lub przed sylwestrowymi tańcami!:-))*
Kochan Oleńko, ja też bym na twoim miejscu z kuchni nie wychodziła :))) Wiem jak to jest człowiek się nacieszyć nie może :) Placuszków na sodzie nie znałami chyba ich raczej nie wypróbuję, bo wydają mi się bombą węglowodanową ;) Z takich prostych szybkich przepisów, to kojarzą mi się kotlety chlebowo-jajeczne. Chleb najlepiej czerstwy, pokrojony w kromki i obtaczany w roztrzepanym widelcem jajku. Smażyć na patelni z dwóch stron na złoto. Posolić i jeść i jeść, i jeść... ;)))
OdpowiedzUsuńDopiero dziś jesteśmy sami w domu i cicho się tak zrobiło.... nic to, aby do wiosny! :)
sciskam Cię mocno i buziaki zasyłam! :)***
Toteż ja późno teraz z parteru na górę powracam. Tutaj, chociaż grzane centralnym ogrzewaniem, to nie tak ciepło i przytulnie, jak na dole...Placuszki proziaki pewnie są bombą węglowodanową, ale prawie każde ciasto nia jest.A takze chlebek obtaczany w jajku - mniam, mniam! (o matko! jaka ja sie łakoma zrobiłąm tej zimy! pewnikiem na wiosnę znowu trzeba będzie za odchudzaqnie sie wziać!:-))
UsuńA z tym pustym, cichym domem to najgorzej na początku...Potem, na szczęście, jakos człowiek przywyka, bo co ma zrobić...?
Przytulenia zasyłam gorące Zosieńko miła ma!:-))***
czuję sie u Ciebie jak w jakimś raju... :) tyle dobrych emocji płynie z każdego Twojego słowa, że czuć zapach i smak tych proziaków i ciepło bijące od kuchni :) Pięknie żyjecie... :*****
OdpowiedzUsuńTak bardzo cieszę sie naszą nową kuchnią! Tyle sie na nią wyczekałam! Niby przyzwyczajona byłam do życia w prowizorce, ale jednak gdy mam takie ładne, przytulne i ciepłę miejsce w domu, to serce mi sie raduje i nadziwić sie nie mogę, że je naprawdę mam!
UsuńDzisiaj robiliśmy w piekarniku zapiekane ziemniaczki! Och, według mnie poezja - ale trochę jednak przesoliłam - tako rzecze Cezary!:-))***
Twoje placuszki wygladaja przepysznie i pewnie tak smakuja, na pewno wyprobuje przepis. Dla mnie najprostszym i jednoczesnie smacznym daniem jest jajko sadzone do tego ziemniaczki i szklanka kefiru lub maslanki.
OdpowiedzUsuńOlu! Jak milo Cie uslyszec:)
Też lubię jajko sadzone z ziemniaczkami. Latem to najczęstsze nasze danie, bo jajek wtedy w bród!
UsuńTeż bym Cię chętnie usłyszała, Renatko!:-))*
Broziaki czyli biedaplacki. Mój ulubiony chlebek. Tylko u mnie bez jaj i koniecznie tylko na płycie, ewentualnie w piekarniku. Do jeszcze gorących rozpływające się masełko i ..... niebo w gębusi
OdpowiedzUsuńTak, tak...Te na płycie smażone mają inny smak. Może szlachetniejszy od tych na oleju...Zrobiłabym nawet jutro takich, ale nie ma w domu kefiru ani nic w tym stylu. A tymczasem my znowu uwięzieni w śniegach jesteśmy. Zamarznięty samochód nie chce odpalić i znowu trzeba na zakupy piechotą po górach i dolinach chodzić! :-))
UsuńNigdy ich nie jadłam, ale spróbować warto :) U mnie dzisiaj mąż serwuje szare kluchy - to chyba wielkopolska potrawa. Z utartych ziemniaków, do tego kiszona, ugotowana kapusta - mniam .......
OdpowiedzUsuńJa natomiast z prostych potraw preferuję taką, jak Ataner, jak już mam coś na obiad robić ;)) Albo rosół, tudzież pomidorówkę na drugi dzień.
Piękny Twój śpiew, Olu :) A głos Twój idealny jest dla kołysanek - łagodny, miękki, wyciszający :))
Szare kluski jadłąm w wersji litewskiej, robionej przez mojego tatę. Takie z miesnym nadzieniem (chyba cepeliny). To było boskie, ale bardzo praco i czasochłonne danie!
UsuńUwielbiam proste dania. Im prostsze tym lepsze! A jeśli do tego tanie, to już pełnia szczęścia!:-)
A propos śpiewania ,to lubiłam śpiewać mojej małej córeczce i nadal lubię - teraz już w duecie!:-))*
Ciepłe, śpiewne pozdrowienia zasyłam Ci Liduś kochana!:-))***
Już się zabieram za robienie tego przysmaku naprawdę się cieszę że napisałaś przepis, tak prosty że na pewno wyjdą i u mnie na patelni. Nie było u was kaflowego pieca Oluś gdy kupowaliście dom?
OdpowiedzUsuńI mam pytanie bardzo ciekawy komentarz mam o wrotyczu i człowiek prosi o trochę tego specjału, więc jeśli masz go trochę więcej i chęć by się podzielić to .. Ale najpierw przeczytaj komentarz. :)
Samych ciepłych serdecznych chwil Olu, Wam obojgu życzę.
Był kaflowy piec, ale w tak fatalnym stanie( dziury, odparające kafle, połamana płyta kuchenna), że nadawał sie niestety tylko do rozbiórki. Posłużył nam przez dwa miesiace a potem trzeba go było rozwalić i wyrzucić a niektóe części zostawić by doczekały się kiedyś użycia we wciaz planowanej kuchni letniej...
UsuńZaraz zajrzę do Ciebie, by zobaczyć o co chodzi z tym wrotyczem..
Całusy gorące zasyłąmy!:-))*
Dopisuję: - wyszły pyszne i raz dwa :) Właśnie jedzone. :) mąka orkiszowa bo innej w domu nie mam. A kiedyś robiłam bliny, podobno z rosyjskiej kuchni, pychate powiem tak, proste szybkie i smaczne.No i wreszcie usłyszałam Ciebie Oluś bo do tej pory z racji jakiegoś uszkodzenia, nie mogłam nic słychać, wtyczkę mi wołało. To mi naprawił Mój i teraz mam też głos Twój w uszach, melodyjny i ciepły kobiecy głos. Serdeczności raz jeszcze i lecę podjadać. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że raczysz się proziakami! Jak widać z powyższych komentarzy te placuszki maja wiele nazw i odmian ale łączy je wszystkie to, że są na sodzie i są przepyszne!:-))
UsuńBlinów jeszcze nie robiłam, ale jak tylko zrobie mąke gryczaną z kaszy, to spróbuję!:-))
Też jestem ciekawa Twojego głosu Eluś...Moze i Ty dasz u siebie na blogu maleńką próbkę śpiewania albo i czytania jakiegoś wiersza?
Całusów sto zasyłam serdecznych i życzenia dobrego końca Roku!:-))***...
Bratrura słyszałam i sprawdzam czy się nie pomyliłam. Tak zawsze mówiła moja Ciotka
OdpowiedzUsuńBratrura w gwarze lwowskiej - piekarnik.
Podobno też w śląskiej ?
Proziaki pyszne z płyty jadłam w 'Semaforze', ale nie tylko.. Dla mnie te bez tłuszczu . Spróbuję zrobić na płycie, z maki orkiszowej, ale potrzebuję dokładna proporcję.
Solistka - może w Lwowskiej Operze wystąpiłaby ?
Ja też miałąm wątpliwości co do tej "brandury". To dla mnie nowe słowo. Usłyszałam je od męza i tak powtarzam. Sprawdziłam też w necie. I okazało się, że istnieje w takiej wersji. Ale pewnie wersji jest wiele, jak wiele jest regionów.
UsuńW Semaforze jeszcze nie jadłam proziaków. Ale pewnie spróbuję, bo ostatnio rozmawiałąm długo przez telefon z właścicielką tej karczmy. Serdecznie zapraszała żeby wpaść!
Nie jestem w stanie Zofijanko podać Ci dokłądnych proporcji, bo ja wszystko robię na oko. Dla mnie kuchnia to żywioł i spontaniczne czary. Za każdym wiec razem ta sama rzecz wychodzi mi trochę inaczej!:-))
Ach niedobra, śmiej się ze mnie, śmiej i od solistek przezywaj!:-)) Ale pamiętaj, że sama mnie do śpiewana kolęd onegdaj namawiałaś! I takie oto są efekty!:-))*
Całusy serdeczne zasyłam od nas obojga!:-))*
Przepis kradnę. Ja robię kotlety z chleba, czasem kluski zapalane...
OdpowiedzUsuńCo do przepisu na proziaki, to cieszę się, że Ci sie przyda Agatko! Kotlety z chleba znam i lubię. A co to są kluski zapalane?!:-))
UsuńOpisałaś tak smakowicie, pachnąco, że chciałoby się w kuchni przysiąść.......... :)
OdpowiedzUsuńKuchnia to najwazniejsze miejsce w domu. Jego tętniące ciepłem i swojskością serce. Wszyscy goście u mnie do kuchni idą a nie na pokoje!I dobrze!:-)
UsuńPozdrawiam ciepło Alis!:-))
Olu, narobiłaś mi wielkiego smaka. Cieszę się z Tobą z kuchennego szczęścia. :)) Wszystkiego co może być najlepsze dla Was, kochani!
OdpowiedzUsuńSpróbuj zrobić w wolnym czasie Gosiu te proziaki. Może i Twoim bliskim posmakują I(te z zapaszkiem rybnym były przysmakiem moich kotów!).
UsuńZawsze u mnie wszyscy goście szli do kuchni. Tam lubili przysiadać, ciesząc sie swojskoscia i swoboda. Nie bacząc na siermiezne warunki tej prowizorki. Moze nawet nie zwracali na nie zanadto uwagi. Teraz mogę ich przyjmować w ładniejszym, ale nie mniej przyjaznym miejscu.I podoba im sie ta nowa. I chwalą a my z męzem puchniemy z dumy i radosci. Takie najzwyklejsze lecz, własnej pracy zawdzięczane rzeczy najbardziej człowieka radują.
Gosienko!Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twych bliskich oraz zwierzaków kochanych zyczymy oboje!I tego cudu upragnionego, który wciaz jest mozliwy przecież!:-))*
Proziaki wyglądają bardzo apetycznie :)!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Olgo w nowym roku. Niech będzie dla Ciebie twórczy, ale też łagodny :). Bądźcie zdrowi, szczęśliwi i pozostawajcie w tej miłości, która tak pięknie przenika z Twoich postów...:)
Jak wyglądaja, tak i smakują! A może nawet jeszcze lepiej! Lubię jeść i przyznaję sie do tego bezwstydnie!:-))
UsuńDziękuję pieknie za Twoje zyczenia droga Lucynko!Poetko-czarodziejko! Wszystkiego dobrego dla Ciebie, kochana!:-))*
Zrobiłam proziaki!!! Wszystko zjedzone. Nie wiedziałąm tylko jakiej grubości maja być, więc zrobiłam najpierw grubsze, potem cieńsze. Chyba te drugie bardziej nam smakowały. Rzeczywiście są bardzo dobre. My jedliśmy z jogurtem i konfitura malinową i takie "bez niczego". Moja mama, kiedy się dowiedziała, co robię, aż podskoczyła z radości. Podobno babcia w dzieciństwie (mojej mamy, oczywiście) robiła im takie placki na kuchence z fajerkami, a właściwie na jej blacie. Mówiła na nie ciapaki, bo formowała okrągłe placki. W imieniu więc mojej mamy i naszym dziękuję Ci Olgo za odnalezienie smaku z dzieciństwa mojej mamy, no i za dokładne instrukcje :-))))
OdpowiedzUsuńBuziaki i wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Ale się cieszę Izo, że moim postem o proziakach mogłam odświeżyć zapomniane smaki i podzielić się tym, co sama bardzo lubię.Potrawy jedzone w dzieciństwie maja niepowtarzalny smak. Tęsknimy za nimi i szukamy ich w teraźniejszosci a tak rzadko zdarza się znaleźć...
UsuńDrogie, miłe Panie - Izo i mamo Izy - pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie i wszystkiego dobrego życzę!:-))*
Oj wypróbuje te wasze placuszki..:) nie wiedziałam, że można też je robić na patelni..;)
OdpowiedzUsuńWspaniałego Nowego ROKU Wam życzę Jaworki!!! Kuchnie masz piękną, niech Wam się tam dobrze kucharzy..:)
Wypróbuj koniecznie Sznupeczko i powiedz jak sie udały swojskie proziaczki! Ja robiłam je w Australii na suchej patelni i wychodziły cudownie!
UsuńW nowej kuchni kucharzy sie nam świetnie! Nie masz to jak piec na drewno. Nie masz to jak piekarnik w nim.
Dziękujemy pieknie za zyczenia i Wam również zyczymy wszyskiego naj, naj najlepszego!:-))*
Oluś wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku dla Ciebie i Cezarego życzę , niechaj się darzy samo dobro a smutki uciekają w dal.
OdpowiedzUsuńUściski ślę gorące :)
Ilonko, kochana, bliska duszy mojej dziewczyno! Dziekujemy z całego serca!:-))*
UsuńOlu! Szczęśliwego Nowego Roku dla Ciebie i męża. :) Mirella
OdpowiedzUsuńMirelko miła! (och, jakie piekne róże wybrałaś dla swojego logo!) Dziekujemy serdecznie za Twoje życzenia! Tobie i Twym bliskim także wszystkiego najlepszego oboje z męzem zyczymy! Buziaki zasyłamy!:-))*
Usuńróże z mojego ogródka - skąpane deszczcem czerwcowym :))
UsuńCudne te krople na różach i ich barwa. Głęboko różowa! Baśniowa!:-))
Usuń:))
UsuńU nas proziaki raczej prosto z blachy :D Pychota po świątecznych wymysłach :D
OdpowiedzUsuńUściski i Wszystkiego Dobrego
Pewnie, że pychota! Zresztą w ogóle, im co prostsze, tym lepsze, nieprawdaż?
UsuńDzisiaj piekłam bardzo proste kruche ciasteczka i drożdżowe paluchy z makiem i sezamem! Palce lizać!
I my Kochani ściskamy Was serdecznie! I życzymy Wam szczęsliwego, pełnego pozytywnych wydarzeń Roku 2015!:-))
Witajcie i ja też piekę proziaki są one mi znane od dawna,dawna pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitaj, Krysiu! To znane podkarpackie danie. Ja ze Ślaska pochodze wiec robienia proziaków nauczyłam sie od meża, który jest bardziej tutejszy ode mnie!:-)
Usuń