„Patrzyła na
chmurzące się niebo. Po tle świecącym od skrytego w mgłach słońca mknęły
popielate obłoki. Mknęły coraz inne, lecz obraz nieba pozostawał niezmienny.
- Cóż stąd, że
umieramy? Życia jest wciąż tak dużo – majaczyła pani Barbara –
Wszystko mija, a
nic się, nic się nie zmienia. Po złotym tle wciąż płyną szare obłoki…
O, jak mnie ta
myśl uspokaja – westchnęła.
I powstało w niej coś na kształt błagania,
by można było żyć zawsze tą myślą, tym spokojem.”
Przeczytałam ostatnie akapity kończące
pierwszy tom mojej ukochanej książki - „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej i
zamyśliłam się przysiadłszy w kuchni nad sitem pełnym sałaty i grubą wiązką
szczypioru, zerwanego przed chwilą w warzywniku. Dzień zdawał się dziwny. Ni to
ciepły, ni to zimny. Ni to pogodny, ni to zachmurzony. Ja trochę bez sił i ikry
w duszy. A na niebie widać było, że zbiera się albo na ulewę albo i na burzę
jakąś.
Dokładnie rok temu umarła moja najbliższa
sąsiadka. Widok jej bujnego nad podziw ogrodu niezmiennie budzi zdumienie
i ból w moim sercu. Wciąż pamiętam jak kochała życie i jak bardzo pragnęła
nacieszyć się spokojną, szczęśliwą starością. Całe życie ciężko pracowała dla
innych. A gdy mogła już spędzać nieśpieszniej, radośniej swój czas, robiąc
tylko to, co chciała i na co miała siły, okrutny, złośliwy los szybko zgasił jej
płomień…
- Jak szybko płynie ten czas i dla mnie. Rok
za rokiem. Za niecałe dwa lata stuknie mi pięćdziesiątka. Pora najwyższa by
była już się uspokoić wewnętrznie. Osiąść jak statek w porcie i po prostu pełną
piersią chłonąć dany mi czas, będąc przy tym ostoją i autorytetem dla innych. A
ja wciąż się czegoś obawiam. Wciąż się czegoś spodziewam. Tak mało wiem i mogę.
Stabilizacja przez nas dwoje tu budowana tak łatwo może runąć z byle powodu, z nagła.
A problemy, z którymi borykamy się ostatnio tak się natężają, że bezradność
nieraz aż dławi w gardle – westchnęłam.
- A może ja
przesadzam? Zamiast doceniać to, co mam sama wynajduję sobie powody do
zmartwień. A życie jest takie krótkie. Nim człowiek zdąży do końca rozprostować
skrzydła już je musi stulić.
Odłożyłam na bok ukochaną książkę i właśnie
miałam się wziąć za krojenie szczypioru, gdy z dołu zawołał mnie Cezary.
- Oluniu!
Listonosz przyniósł dla Ciebie przesyłkę!
Ponieważ mój mąż od rana zajmował się
naprawą trzech pił motorowych upaprany był jakimiś olejami a przy tym okropnie śmierdział
benzyną. W czarnych od smaru palcach trzymał ostrożnie małą, białą kopertę i
wbiegał z nią po schodach wołając zadyszany:
- To chyba od
Anki Wrocławianki, bo z tyłu pisze „Gosia”! – oświadczył wręczając mi przesyłkę
z Wrocławia i rozsiadając się w kuchni spoglądał z ciekawością, co zawiera owa
tajemnicza koperta.
Otwierałam ją delikatnie, uśmiechając się
pod nosem. Jakoś czułam, że właśnie dzisiaj nadejdą obiecane przez Gosię
upominki z Japonii. Najważniejszy miał być breloczek z perełką. Rano
przeczytałam na Gosinym blogu „Za moimi drzwiami” post o Amach, poławiaczkach
pereł i miałam ten temat w głowie przez kilka godzin. Chodząc rano z kozami po
lesie usiłowałam wstrzymać oddech jak najdłużej i wyobrażać sobie, że od tego
zależy czy znajdę najpiękniejszą perłę, albo może tylko dorodną, pomarańczową
kurkę czy brązowego borowika? Wczoraj popadało, więc spodziewałam się coś między
bukami znaleźć. A nawet jakby nie, to i tak dobrze się tak przejść samotnie,
odrywając się od zwykłej codzienności i powtarzalnych czynności. Kozy i
koziołek podskakiwały jak szalone a Zuzia uganiała się za nimi z radosnym
błyskiem w oku. Ja skończywszy próby z wstrzymywaniem oddechu nuciłam sobie w
myślach piosenkę o perle. Coś tam skleciłam na poczekaniu. Coś mi się rymowało.
Raz składało, raz nie.
- Perła rodzi się
w bólu. Nie wie, po co ten ból. A przecież w nim też jest sens… - szeptałam do
siebie. Przeskakiwałam kałuże a pochylona nad mchami, rozgarniałam je, chcąc
dojrzeć ukrytego tam grzybka…
Szuka swego sensu, swego przeznaczenia…”
- No, co się tak zamyślasz ni z gruszki ni z pietruszki i coś pod nosem mamroczesz! – zirytował się Cezary, patrząc jak zastygłam w pół ruchu, odrywając rożek koperty.
- Już, już otwieram! Tak mi się tylko coś przypomniało. Mam w głowie piosenkę, ale zaciera mi się prawie jak sen, gdy próbuję ją zaśpiewać na głos - odrzekłam i wysypałam na stół zawartość przesyłki. W zorganizowanym tydzień temu przez GosiAnkę Wrocławiankę konkursie na temat wiedzy o Japonii, o dziwo, udało mi się odpowiedzieć dobrze na wszystkie siedem pytań. I oto leżały przede mną obiecane nagrody. Były to dwa długopisy z uroczym, delikatnym logo „Za moimi drzwiami”, cukierek o smaku zielonej herbaty oraz srebrzysty breloczek w kształcie delfinka z przymocowaną doń prawdziwą perłą. Serce biło mi radośnie. (Z całego serca dziękuję Ci za te upominki, Gosiu!:-))
- O! To fajnie, że są dwa długopisy. Jeden będzie dla ciebie, drugi dla mnie – orzekł mój mąż a potem oblizał się łakomie patrząc na cukierek w zielonym papierku.
- Ty się odchudzasz, to może dasz mi cukierka? – szepnął chytrze a potem już wyciągał czarne łapsko po japoński przysmak.
Bez słowa capnęłam mu go sprzed nosa a potem nożem, którym zamierzałam kroić szczypior zgrabnie przecięłam cukierka na pół i już za chwilę delektowaliśmy się razem prawdziwym smakiem herbaty. Cmokając delikatną i bardzo wykwintną w smaku landrynkę pogładziłam czule oba długopisy a potem wzięłam ostrożnie w dłoń to, co najważniejsze – prześliczny breloczek. Oglądałam go z każdej strony, wzruszając się, iż mam coś, co przybyło z kraju wiśni a na dodatek było złowione przez Amę – nieustraszoną, samotną poławiaczkę pereł.
- To jest za ładne na breloczek do kluczy. Chyba znajdę jakiś rzemyk i zrobię sobie z niego wisiorek. Albo powieszę pod lampą i będę patrzeć wieczorem jak pięknie migocze perła i turkusowy ogon delfina… - rozmarzyłam się, gdy tymczasem Cezary widząc, że nic tu po nim, chrupiąc ze smakiem szczypiorkowego cybucha zbiegał ze schodów, wracając do swoich pił.
Zostałam sama. Spoglądałam pod światło na maleńkie płetwy i perłę. Zamykałam to cacuszko w dłoniach i przymykałam oczy. Cieszyłam się, że wzięłam udział w konkursie. Wysiliłam swój mózg i zrobiłam wszystko, by znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. To niby nic wielkiego, ale człowiek potrzebuje czasem choćby małego dowartościowania. Jakiegoś oderwania myśli od tego, co na codzień zaprząta mu ręce i umysł. Jakiejś radości, uśmiechu, westchnienia ulgi i zadowolenia z siebie. Zresztą wszystkie opowieści Gosi o Japonii i jej relacje z tego fascynującego kraju były tak ciekawe, że przyjemnością było móc je wszystkie przeczytać, wyobrażajac sobie jak by się tam człowiek czuł, co by go zadziwiało, co zachwycało a co wydawałoby się tak odległe od naszej mentalności, jak z jakiejś powieści science-fiction.
- Co do wielu spraw jestem bezsilna, ale wciąż jeszcze są rzeczy, które mogę i chcę zrobić, nadając perłowego, magicznego blasku lipcowym dniom – myślałam, patrząc na migoczącą delikatnie perełkę.
Wreszcie wzięłam się za krojenie czekającego na mnie szczypioru a wówczas, ni z tego, ni z owego przypomniał mi się ciąg dalszy mojej leśnej piosenki…
Nie wie nic o świecie, o swej promienności
Zamknięta w łez domu, nie znając wolności
Dzień do dnia zbliżony, wciąż warstwa na warstwie
Szepty nasilone, ciągłych ran i zmartwień
Trudno już to pojąć, trudno wytrwać więcej
Krzyczy jej samotność, łka w ciasnocie serce
Wreszcie skurcz ostatni, muszla się otwiera
Wokół świat nieznany, żyć czy umrzeć teraz?
Lecz na ciepłej dłoni, w zachwycie, w miłości
Perła ma odwagę migotać w ufności
Liczy się ta chwila, nie wie, co ją czeka
Promień ją dopieszcza i dotyk człowieka
I trwają w symbiozie, wokół świt łagodny
Minął ból ciemności, świeci blask spokojny...
Pełną miskę pachnącego wspaniale szczypiorku schowałam do lodówki a potem pogryzając sałatę otworzyłam książkę by ukryć bezpiecznie wśród jej kartek srebrzysty breloczek z perłą.
- Zostań tu maleńka. Na razie tu będzie ci dobrze – szepnęłam układając cudny drobiazg pośród ostatnich akapitów drugiego tomu „Nocy i dni”. Mój wzrok padł przy tym na kilka zdań…
„Nieraz ona siebie zapytywała, dokąd się to wszystko toczy i po co? Gdyby posiadała więcej wiedzy, znała wszystkie tajemnice świata, to rozumiałaby dobrze i to. Ale żeby posiąść tę wiedzę, trzeba by mieć nie wiem ile czasu i nie wiem jak spokojną głowę. Człowiek nie może bez wytchnienia załatwiać powszednich czynności i jednocześnie zagłębiać się w rzeczy wiekuiste, powszechne. Więc może nie pozostaje nic innego, jak starać się uwierzyć, że w tym powszednim krzątaniu też są jakieś rzeczy wiekuiste, powszechne…”
- Chyba tak! Chyba tak właśnie jest! – westchnęłam w nagłym zrozumieniu. A potem wzięłam wiaderko i poszłam nazbierać dorodnych, lśniących prawie jak perły porzeczek w ogrodzie zmarłej rok temu sąsiadki.
Olgo, na końcu Twojego posta, znalazłam jeden z moich ulubionych cytatów z mojej najulubieńszej książki!
OdpowiedzUsuńPamiętam jak moja mama pod koniec swojego życia uparcie powtarzała, że człowiek całe życie się uczy i ... głupi umiera. Nie rozumiałam tego wtedy. Byłam młoda i posiadałam niczym nie uzasadnioną pewność, że jestem szalenie mądra a za lat 20 to pewnie będę najmądrzejsza ;) Teraz - wiem, że nic nie wiem. Nie uspokoiłam się wewnętrznie, nie umiem jeszcze odcinać kuponów, może nigdy się nie nauczę? Kto wie... Mimo latek, gdzieś w środku wciąż jest ta sama dziewczyna... mniej pewna siebie, niż kiedyś... ostrożniejsza, ale pełna apetytu na życie. Wiesz w naszej książce :) to Bogumił był szczęśliwy, bo w Serbinowie realizował swoją pasję, ale Barbara... była zagubiona, niespełniona, wtłoczona w stereotyp, który ją krępował. Pragnęła coś zmienić, ale nie wiedziała jak... aż w końcu jej życie minęło... nie zdążyła... Tego się najbardziej boję, że nie zdążę, życie mija tak szybko... lepiej jest spróbować niż żałować, że nigdy się nie miało na to odwagi.
Przepraszam, że się tak rozpisałam ale tyle emocji obudził we mnie Twój post :))
Mniej rozterek i kłopotów i dużo słońca w nadchodzących dniach :)))
Tak! To nasza najulubieńsza książka, a to znaczy, że jakos jestesmy do siebie podobne - wszak podobieństwo gustów literackich może być dobrą wskazówką. Zresztą Zosiu, kiedyś własnie z powodu "Nocy i dni" zaczełam regularnie bywać u Ciebie.
UsuńSa w nas te trudne po poskromienia Barbary. W wielu kobietach one są, chociaz nie każdy potrafi to zauważyć, bo przeciez staramy sie jak mozemy być zrównowazone, spokojne, pewne siebie, zadowolone z losu...Są w nas ciągłę pytania, lęki, przeczucia, odnajdywanie zagubionych ścieżek a potem szybkie ich gubienie. Szukamy sensu, przeznaczenia. Siwe włosy na skroniach a my wciaz mamy w sobie te pełne ognia ale i szybko spalające się dziewczyny.Wędrowniczki, którymi wciaz miota wicher...
Ciekawe jakie życie miałby Bogumił, gdyby kiedyś zakochał sie w spokojniejszej, subtelniejszej siostrze Basi Teresie? Tak, realizował sie w pracy w Serbinowie, ale potrzebował wsparcia i współbrzmienia kobiety. Barbara wymagała od samej siebie i od niego zbyt wiele a nie widziała w nim...perły, którą był.
Cieszę sie Zosiu, że sie rozpisałaś, bo przeciez tym pisaniem pokazujesz mi, że dokładnie rozumiesz i czujesz to o czym piszę.Dziekuję za Twoje emocje i bliskosć.
Próbujmy Zosiu, póki sił troche jeszcze mamy znajdywać codzień naszą nasz sens i blask a znalazłszy nie zachmurzajmy go tak szybko, nie spychajmy w kąt.Życie jest takie krótkie...
Serdecznie Cię przytulam Zosiu!:-)))
Może wciąż w niejednej kobiecie tkwia marzenia niespełnione marzenia za królewiczem????
UsuńOstatnio po raz kolejny oglądałam ten film:):)
Czy my kobiety nie wymagamy za dużo??? Olgo miła ma skłoniłaś mnie do napisania postu http://kolorymegozycia.blogspot.com/2014/07/moj-krolewicz.html
Zdjecia specjalnie dla Ciebie:):)
Pozdrawiam ..Zosię także:):)
Mam ten film na DVD i oglądam go co jakiś czas. Ale jeszcze częściej czytam ksiązkę, bo w niej jest o wiele więcej treści, przemysleń, zdarzeń i smaczków.
UsuńJuz zajrzałam na Twego bloga i usmiechnełam sie z wdzieczością i sympatią na widok bliskich mi twarzy i scen z ulubionego filmu. Cieszę się, że mogłąm Cię zainspirować do napisania posta, Jolu!
Uściski slę wieczorne!:-))
Chyba każdy ma zasianą w sobie maleńką perełkę oczekiwań co do przyszłości, tylko dlaczego to są zawsze obawy, rozterki, przeczuwanie złego, troska, a nie niczym nieskrępowana radość, czy to nasza cecha narodowa; staram się nie dopuszczać do głosu tłamszących strachów, które gdzieś tam jednak siedzą we mnie, czerpać radość z rodziny, natury, moich zwierzaków, ale to nie zawsze wychodzi; piękny podarunek otrzymałaś, Olu, takie rzeczy cieszą, bardzo gratuluję wygranej w konkursie, pozdrawiam serdecznie zza Sanu.
OdpowiedzUsuńWydaje się nawet, że im człowiek starszy, tym wrażliwszy. Tym mocniej wszystko przęzywa, bo jest świadomy wielu zagrożeń i swoich niemocy, ograniczeń i ...demonów, które nie odstępują go na krok. To wszystko jest w nas mimo tych codziennych radości ,zachwyceń i pracy od świtu do zmierzchu. Bo przecież jesteśmy ludźmi z krwi i kości a nie laleczkami Barcbie. Nie dla nas przylepiony do twarzy sztuczny usmiech. Dla nas śmiech, ale i łzy. Dla nas cisza spokoju, ale i jęk bezsilności.
UsuńW konkursie u Gosi wielu było laureatów. Nie zrobiłam w tym sensie nic szczególnego. Ale cieszę się, że wzięłam w nim udział , bo było mi to potrzebne by wyrwać się choć na chwilę z szumu swoich zmartwień i lęków.Otrzymana w upominku perła jest dla mnie magicznym promykiem, wskazówką...
I ja pozdrawiam Cię cserdecznie Marysiu!
Olenko, przezywasz zycie pieknie i gleboko, kazda najbardziej nawet prozaiczna czynnosc przekuwasz w poemat. Widzisz wiecej, niz wszyscy inni, wyraznie widzisz rzeczy ukryte dla oczu innych, brak Ci tak powszechnej powierzchownosci, ciesza Cie drobiazgi, zauwazasz wszedzie piekno i nie doszukujesz sie drugiego dna.
OdpowiedzUsuńPo prostu ZYJESZ najpiekniejszym zyciem, jakie mozna sobie wymarzyc. Kochasz i jestes kochana, i nie mam tu na mysli wylacznie Cezarego! Jestes bogata tym bogactwem, jakie nie kazdemu moze byc dane.
Sciskam Was oboje najmocniej jak potrafie. :***
To przeżywanie głęboko wszystkiego jest obarczone też niestety wiekszym bólem, gdy coś nie wychodzi, gdy macki swe wyciąga niemoc i lęk. Sama wiesz o tym Aniu, bo przecież odczuwasz podobnie. Hustawka - od poczucia zupełnego szczęscia i zachwytu najmniejszym kwiatkiem, do krainy mroku, gdzie każde, nawet najbardziej serdeczne słowa odbijają sie tylko głuchym echem. Od uskrzydlenia do pełzania niczym robak. Ale tak to już chyba musi być.
UsuńAnusiu! Dziękuję Ci za Twoje ciepłe, rozumne słowa, budzące w mym sercu wzruszenie.
Pójdź w nasze Jaworowe ramiona, kochana dziewczyno!:-))***
Jesteś mi bardzo bliska Olu w swym myśleniu i odczuwaniu, wiekowo wyprzedzam Cię o 5 lat:-) ale w naszym wieku to niewielka różnica( chyba, że weźmiemy pod uwagę łamanie w kościach, to owszem- jest:-))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam się w Tobie zaczytywać!!!!!!
I właśnie takiej szczerej radości życzę Ci na każdy dzień.
Lubię perły, bo nasze szczęścia też przecież rodzą się w bólu...
Basieńko! Mnie też często łamie w kosciach, a więc podobieństw jest mnóstwo!:-)) Mysle, że wiele kobiet w naszym wieku odczuwa podobnie. Przekroczyłysmy pewną barierę. Juz nie młode, ale i nie stare. Wciąz czegos od zycia chcemy i stawiamy sobie samym bardzo wysoko poprzeczkę. A przy tym kochamy ten świat, coraz bardziej doceniając jego piekno i pragnąc osiągnąc na dłużej taki spokój, jaki czasem bywa po burzy...
UsuńBardzo sie cieszę, że łaczy nas podobna wrażliwośc.
Duzo ciepłych mysli Ci zasyłam Basiu!:-))
Mnie też ostatnio dręczyło pytanie, a co , jeśli to co najpiękniejsze w moim zyciu już za mną i pozostala mi tylko nuda dnia codziennego??? Szybko rozgoniłam te czarne chmury - bo nie wolno tak myśleć - każdy dzień przynosi coś nowego, trzeba tylko po to wyciągnąc rękę..:)
OdpowiedzUsuńTa nuda dnia codziennego jest właściwie najcenniejszym stanem, bo ona jest wyrazem spokoju, stabilizacji, dotarciem do jakiegos portu, Nie ma co wygladać jakichs niebotycznych ekscytacji, czy szalonych przezyć, bo one niosą ze soba zarówno szczęście, jak i rozpacz, gdy juz sie kończą. Ale zycie kazdego tak juz jest skonstruowane, że po okresie zastoju nagle rusza z kopyta - niekoniecznie w tę strone, która byśmy chcieli. A często jest na odwót - myslimy, ze już nic niezwykłęgo nas nie spotka, że powinniśmy zadowolic sie tym co jest i nie wygladac gwiazdki z nieba, gdy nagle jakaś gwiazda świeci nam prosto w okno. I wstajemy w radosnym niedowierzaniu, spiewajac z radosci i czujac sie znowu tak cudownie młode!:-)))
UsuńOj, Olu, Ty jak coś napiszesz, to za serce chwyta ...
OdpowiedzUsuńMyślę, że takie rozterki są bliskie wielu osobom. Jedni mają odwagę sięgnąć po swoje marzenia i realizować je, a inni nie. Życie. Cytaty bardzo trafne, warto chyba wracać do lektur z czasów młodości, bo teraz czyta się je zupełnie inaczej.
Gratuluję Ci wygranej, Olu :)) oczywiście, że szkoda tej zawieszki do kluczy, bo raz dwa się zniszczy. Znajdziesz jej na pewno godniejsze miejsce i bardziej wyeksponowane :)
Taki mam od jakiegoś czasu stan duszy, że jakaś niemoc mnie otumiania i boję sie o jutro. Chciałam jakkolwiek sie z tego wyrwać. Choć na moment. Dlatego wzięłam udział w konkursie u Gosi. Czułam, że to moze byc dla mnie ważne. Bo czasem drobne, omal niewidzialne dla kogoś rzeczy, dla drugiego mogą stać sie promieniem.
UsuńA "Noce i dnie" są dla mnie najwazniejszą ksiazką, czytywana przynajmniej raz do roku. Jestem coraz starsza, coraz więcej za mną doświadczń i coraz wiecej przemysleń Barbary przmawia do mojej duszy. A jednocześnie - paradoks! - rozumiem z tego zycia coraz mniej...
Zawieszka lezy tu obok mnie Lidko. Pisząc zerkam na nią. Perła zaś błyska do mnie porozumiewawczo!:-))
Mam żabi skok do Russowa. Tyle razy tam byłam, a do pracy jeździłam przez Kurzę. Aż dziw, że nie spotkałam Arkuszowej i Szymszela...
OdpowiedzUsuńMoja ukochana, zaczytana książka.
Kiedyś pojadę, napiszę o dworku, o muzeum.
A ja spacerowałam kiedys sladami Barbary po Kaliszu. To była jednodniowa wycieczka. Zbyt pospieszna, niestety...Marzyłam, marzę, ze kiedys na dłuzej sie wybiorę w tamte strony. I pochodze spokojnie, znajdę ten nastrój, koloryt i czar powieści Dąbrowskiej.Trzeba marzyć i wierzyć, ze sie spełni,albo i robić wszystko, by sie spełniło, prawda?
UsuńPojedź tam, sfotografuj wszystko, zajrzyj w duszę tych miejsc, napisz o tym Gaju.Zazdroszczę Ci, ze masz tam tak blisko!:-))
Wspomnienie, refleksje, zamyślenie, poezja, radość, swawolność (ten Cezary!) - i przedpołudniowa uczta gotowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Olu. Serdecznie Cię ściskam i dodaję, że akurat dziś rano sobie o Tobie myślałam, patrząc na wiadomy obrazek zatknięty tymczasowo (wiadomo, że prowizorki trwają najdłużej) w dość newralgicznej części domu. :)
:****
Pisząc ten tekst, chciałam oddać swój stan ducha i przełamać w sobie stan dziwnego niechciejstwa do pisania, niemocy, która wlazła mi w kości i jak rematyzm sie odzywa. Nie bardzo blogowy jest ten tekst. Stanowczo za długi. Moze zbyt szczery, ale inaczej sie nie dało.
UsuńJak dobrze wiedzieć Jolu, że o mnie czasem myslisz. To takie miłe dla mnie. Wdzięcznam za Twe dobre słowa. bardzo!:-))***
Zaczytałam się... Przeniosłam się do Twojego świata... Poczułam zapach lasu, usłyszałam pobekiwanie kóz, zapachniały mi porzeczki i szczypiorek. Nawet te nieśmiałe promyki słońca, powiew wiatru i przepływające obłoki poczułam na skórze...
OdpowiedzUsuńMój świat Różo, na pozór tak sielski i bajkowy zawiera w sobie mnóstwo przeróznych uczuć i dni, kiedy nie jest człowiekowi łatwo. A jednocześnie prostota pewnych rzeczy, bliskosc natury oraz otaczajace mnie piekno, każą myslec, że tak naprawdę jest dobrze, że niepotrzebnie sie martwię, że jestem częścia tego wszystkiego i ...dam radę!:-))
UsuńOlu, ja od rana zaczytuję się w tym tekście i wciąż nie mogę napisać nic sensownego z powodu wzruszenia. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńA mnie wystarczy kochana Gosiu, ze przyszłaś do mnie i napisałaś prosto od serca o swoim wzruszeniu. Czasem nie trzeba wielu słów, prawda? Z Twego serca wygląda do mnie i lśni szczerym blaskiem PERŁA! Dziekuję Ci za nią!***
UsuńOlgo, przeczytałam od razu po ukazaniu się Twego postu. Czasem mam szczęście, i prąd, i net, i chwilkę czasu pomiędzy jednym zajęciem, a drugim. No i co ja biedna myszka mam napisać. Tak lubię czytać Twoje przemyślenia, wiersze. Masz w sobie i Barbarę i Bogumiła. I tak jest dobrze.Rozważny, spokojny i pracowity Bogumił. Rozedrgana, nastrojowa, nostalgiczna i uczuciowa Barbara.
OdpowiedzUsuńPerła dla prawdziwej poławiaczki. Prawdziwa nagroda Dzielna Olgo, co masz jeszcze czas i serce na wzruszenia godne romantycznych poetów.
"Noce i dnie" też są jedną z moich ulubionych książek.
Uściski ślę
Chyba masz rację z tym Bogumiłem i Barbara we mnie. Raz przeważa jedno raz drugie. Od spokoju do niepokoju. Od nocy do dni...
UsuńTak, wciaz jeszcze we mnie sporo romantyzmu, rozmarzenia i dzieciecej wiary, ze będzie dobrze. Ale mieszka też we mnie staruszka zmęczona zyciem, zalękniona wieloscia spraw, które trzeba ogarnąc, kruchością tego bytu. Czytam wciaż "Noce i dnie" dojrzewajac wraz z nimi. ucząc sie moich nocy i dni i próbując wyciagać z tego wszystkiego jakieś wnioski i naukę. Ale wiesz, Zosia Samosia przytoczyła powyżej bardzo adekwatne powiedzonko swej mamy - "człowiek głupi sie rodzi i głupi umiera!".
Pozdrawiam Cię ciepło Owieczko, jak zawsze ciesząc sie i doceniając, że wpadłaś do mnie i zostawiłaś kilka słów!:-))
Tak widzę Ciebie i pozwoliłam sobie o tym napisać. Twój świat Olgo jest głęboki pełen empatii.
OdpowiedzUsuńJest tam niebieskie bezchmurne niebo i są chmury i jest burza i piękna tęcza. Cudowne wielkie drzewa i małe delikatne roślinki i zwierzęta ptaki no i ludzie a wielkie serce ogarnia to wszystko z uwagą i czułością, mądre i kochające.
Trzeba wiele zdobyć doświadczeń na Drodze by mieć już taki bogaty świat wewnętrzny. My ludzie z trudnością dorastamy. Ale dorastamy każdy z nas osiągnie kiedyś to co Ty masz w tej chwili. :)
Serdecznie przytulam dobrego dnia dla was oboje.
Wzruszyłam sie Elu czytając tak duzo ciepłych słów o sobie. Dziękuję Ci za nie z całego serca, wrażliwa dziewczyno.
UsuńZ trudem sie idzie po Drodze, czując wszystko tak wyraźnie, zanadto wyraźnie. Miliony olsnień, zachwytów o wzruszeń. Miliony cierni, skaleczeń, lęków iprzerażajacych wizji. Nagłe ukojenia i przychodzące niedługo po nich nowe pytania, obawy, podszepty serca. Ach, tyle jest nocy i dni, tyle barw wokół, cięzko to człowiekowi ogarnąć, umościć sie dobrze w tej rzeczywistości, wiedząc, że przecież chwilą to wszystko...
Elu! Przytulam sie z ufnoscią do Twego ciepłego, rozumiejącego serca i życzliwe mysli od siebie i męza zasyłam!:-))***
Ty to umiesz pisać tak, że aż nie wiem co:)... Wzruszająco i ciepło i tak po ludzku normalnie... A breloczek śliczny. Też lubię takie drobiażdżki :)
OdpowiedzUsuńPiszę sercem, bo tylko tak potrafię. Naga prawie jestem w tym pisaniu. Ufam czytelnikom, ze za szczerosć i zyczliwosc tym samym odpłacą. I nie zawodzę się, na szczęście.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło Abi!:-))
Tak miło, tak ciepło u Ciebie..czuc zapach porzeczek i Twego ogrodu...prawie słychać szum wiatru..:):)
OdpowiedzUsuńW życiu tak zmiennie jest .Dzis się cieszymy , jutor umieramy. Nikt nie wie co go czeka za kolejnym zakrętem. Co można zrobić???
Wszyscy potrzebujemy dowartościowania..masz rację..potrzebujemy...niech więc nas świat a całej siły doceni!!!
Zauważy..moze to jest ta odpowiedź, na co zrobić..zauważać...
Kobieta z miasta marząca o swym ogrodzie pozdrawia Cię:)
Kobieto z miasta! Masz ogród kolorowych, ciepłych mysli w swym sercu. A tego nie kupi sie za żadne pieniądze.Ale kwiaty w tym wewnętrznym ogrodzie bardziej narazone są na porywy zimnego wiatru i spiekotę. Dlatego bardziej trzeba o nie dbać, bardziej dopieszczać niz te w zewnętrznym ogrodzie. Mysle, ze obie to robimy. Staramy sie jak możemy. I czasem przychodzi ta cudna chwila, Gdy zapada błogi spokój, jestesmy jak w zaczarowanej, tęczowej bańce, wszystko pachnie i dojrzewa, kolory cieszą serce i chce sie by to trwało i trwało.
UsuńTrwaj dobry świecie. Kochaj nas, tak, jak my kochamy Ciebie. Nie przemijaj, nie zauważajac naszych mysli, starań, pragnień...
Dziękuję Ci za pełen emocji komentarz i pozdrawiam Cię z ciepłem i zyczliwością!:-))
oj tak chcę być w takiej tęczowej bańce..choć na chwilę..wtopić się, zapomnieć..taką bańką będzie dla mnie wyjazd..spotkanie z synem, dni z mężem...i kontakt z naturą!! Właśnie szukam czegoś gdzie moglibyśmy zatopić się w wiejską ciszę tzn. nie- ciszę bo tam tyle cudnych , kojących uszy odgłosów:):):
Usuńdziękuję za miłe słowa..kojące i dobre i potrzebne..Jak my ludzie spragnieni jesteśmy dobra..niech ono się rozlewa szerokim strumieniem!!!
Tęczowe pozdrowienia
Na pewno znajdziesz coś w sam raz dla Was na wyjazd Jolu. Polska jest naprawdę pięknym krajem.
UsuńSerdeczności zasyłam wraz z blaskiem zachodzącego słońca!:-))
:):):)
UsuńJestem Twoim 100 Obserwatorem!!!:):) A ty u mnie 50 !!! Ha, ha taki mały zbieg okolicznosci..równe liczby,,a to tak sobie piszę:):):):):)
UsuńPolska jest piękna to fakt.....
Ha! Pewnie to jakiś znak Jolu. Choc to smieszne i irraccjonalne, to wierzę w rózne znaki...
UsuńPozdrawiam serdecznie moją setną obserwatorkę!:-))
:):)Ja chociaż stoję mocno za Ziemi to bywam tez irracjonalna;):Wierzrę w zanki, Anioły i tam takie:):):)
UsuńPozdrawiam !!!
Dnia pełnego słydyczy{ nie dosłownie:):)}życzę
Dziękuję pogodna Jolu i również wszystkiego dobrego życzę!:-))
UsuńJesteś perłą. Jak bardzo się cieszę, że Cię znalazłam. Od dziś będę tu stałym gościem. Będę przychodzić po ciepło, piękno, wzruszenie, dobroć i spokój. Będę chłonąć. Nasycać się.
OdpowiedzUsuńCiepłe myśli przesyłam.
Zapraszam serdecznie. Przechodź, jesli odpowiada Ci nastrój tego miejsca, sposób i styl pisania oraz gospodarze bloga. Będzie nam bardzo miło Cię gościć. Napisz tylko proszę, jeśli to nie tajemnica, jak masz na imię?
UsuńWieczorne pozdrowienia Ci zasyłam!
Och,dziękuję za zaproszenie. Przyznaję, że przychodziłabym tutaj i bez niego, ale teraz czuję się przygarnięta i swojska.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia życzę.
Małgorzata.
Miło mi Cię poznać Małgorzato! Tobie również życzę dobrego dnia!:-))
UsuńOla
Jak zawsze z przyjemnością przeczytałam. To prawda człowiek uczy się przez całe życie, rozwija i dokształca. A najmądrzejszy jest ten, który sobie z tego zdaje sprawę. Podoba mi się wiersz...
OdpowiedzUsuńObyśmy miały jak najwięcej czasu na tę naukę i oby nie była ona taka trudna i bolesna jak wspinaczka na ośmiotysięcznik...I niech czasem uda nam się otrzymać od losu najwyższą notę - to tak bardzo motywuje do dalszej wspinaczki.
UsuńPOzdrowienia slę poranne!:-)
Dzisiaj ponownie wróciłam do Twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńJesteśmy w zbliżonym wieku. W grudniu przyszłego roku stuknie mi 50-tka. Mam bliżej niż dalej do końca. Bardzo często zadaję sobie podobne pytania. Nie zawsze znajduję odpowiedź.
Czasami wydaje mi się, że zmarnowałam swoje życie, innym razem że dużo osiągnęłam. Czasami wpadam w takie dziwne nastroje....
Pozdrawiam ciepło z nad morza :-)
Graszko, poza tym ,ze jestesmy bliskie wiekowo to i miesiąc urodzenia ten sam, a wiec mozliwe, że i znak zodiaku...Czy to tak jest, ze w pewnym wieku człowieka bardziej nachodzą takie niełatwe pytania? Hmmm...A moze my, grudniowe panny tak mamy? Bo ja chyba zawsze do takich dziwnych dywagacji byłam skłonna!:-))
UsuńEch, trzeba jakos zyć i wierzyć w sens tego wszystkiego, choć łatwiej byłoby o nic nie pytać! W człowieku takie zmienne fale. Raz jest u góry i płynie sprawnie, z usmiechem i wiarą a raz nawet mu sie nie chce nogami i rekami machać,
Oby było wiecej tych dobrych, pogodnych chwil. Zycze i Tobie i sobie tego całym sercem!:-)
20 grudzień - strzelec
UsuńWczorajszy dzień był pełen wątpliwości a dzisiaj...dzisiaj wstałam rano pojechałam do mojej Bogatki. Popracowałam fizycznie w Edenie, o mały włos a nie spóźniłabym się do pracy na 14. Dzisiaj przenosiłabym góry :-)
8 grudnia - strzelec także!
UsuńDzisiaj też sporo zrobiłam, choć wstałam niewyspana i z bólem gardła. Potem sie rozruszałam i wszystko przeszło. Wyrwałam kilkanaście wiader chwastów. Przeszłam pare kilometrów lasami. Ciekawe jakie będzie dla nas jutro?
Pozdrawiam pokrewną strzelczynię bardzo serdecznie!:-)
Na początku- nie czytałam komentarzy i odpowiedzi, wiec może coś się tu powtórzy.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- uwielbiam film, książkę trochę mniej:) Scena z rwaniem lilii jest tak pięknie impresjonistyczna, a ten walc.. ech...
Po drugie- młoda jesteś moja Damo- jeszcze bardzo dużo fajnych chwil przed Tobą:)
Po trzecie- zdjęcie nieba niesamowite:)
Po czwarte- dary urocze. Breloczek taki fikuśny.W pełni zasłużyłaś na taka nagrodę. skoro odpowiedziałaś bezbłędnie:)
Po piąte- niezmiennie i nieustająco podziwiam Ciebie oraz Cezarego, ze tak twardo pracujecie w swoim gospodarstwie. Ale jestem pewna, ze mocno Was trzyma właśnie wspólne przebywanie razem, wspólna praca i wspólne troski oraz radości. No i ta przyroda i widoki wokół Waszego domu. Takie piękne otoczenie też bardzo pomaga, ciesząc oczy swoją uroda.
I po szóste- śle moc pozdrowień z ciepłego cieszyńskiego. Wczoraj lało, dzisiaj piekło, jutro nie wiem co będzie:)
Ja wolę ksiązkę, bo w niej jest po prostu o wiele więcej niz w filmie. No i skomplikowana psychika Basi jest pogłębiona, a przez to bliższa pojęciu, wczuciu się i utożsamieniu. Ksiązka to pole do cichego zamyslenia i wzruszenia. Film to oszołomienie barwami, muzyką, malarskimi scenami, scenami nie do zapomnienia (Basia rozpaczająca na grobie Piotrusia, płonący Kaliniec, umierający Lucjan, oszalała z Miłości Celina...Ech, długo by wymieniać! Uwielbiam i ksiazke i film!
UsuńCzy jestem młoda? Jakie to relatywne i zmienne. Raz mi sie wydaje, ze rzeczywiscie metryka nie pokazuje mi jeszcze tak duzo i jestem s prawie jak dziewczynka - zwłąszcza, gdy biegam z kozami i Zuzią po lesie. A raz czuje sie jak sterana wiekiem i kłopotami staruszka. A poza tym tyle już wydarzeń, wspomnień, uczuć i przezyć za mną.Starczyłoby na kilka zyciorysów.
Nieba widuję tu niesamowite. Nic tylko zachwycać sie i fotografować!
Do pewnego czasu w ogóle nie brałam udziału w żadnych konkursach blogowych. A potem pomyslałam, ze warto spróbować, poswiecic troche czasu i mieć z tego jakąs niewinną radosć i satysfakcję. Wszak to z także z takich migotliwych chwil skłąda się materia zwana szczęściem.
Pracujemy z męzem ile tylko jestesmy w stanie. Póki jeszcze zdrowie jako takie. Ziemia zyzna, ale bardzo wymagająca. My też od siebie wymagamy wiele, bo wydaje sie nam, ze duzo jeszcze mozemy, ze wciaz na wiele nas stać. Czasem niestety problemy i niemoc z nich wynikająca postarza nas, odbiera siły, nadzieję i blask...Na szczęście zawsze pokazuje sie jakieś światełko w tunelu. Choćby maleńkie. Choćby na krótką chwile wystarczajacą, by znowu nabrać oddechu.
Upały znowu szaleją, to prawda. Ale i deszczu odtatnio sporo, co cieszy, bo grządki nam podlewa, no i karpie w oczku wodnym na razie uratowane!
Oboje z męzem z ogromną serdecznoscią pozdrawiamy Cię Jaskółeczko, ciesząc sie Twoimi odwiedzinami, szczerymi, zyczliwymi słowami i ciepłem, płynacym od Ciebie i z Twych cudnych, cieszyńkich stron!:-)))*
Książka, jak to przeważnie bywa, jest o wiele lepsza. Chociaż film też lubię, czemu nie.
OdpowiedzUsuńNajlepsze Życzenia Imieninowe, Oleńko:))).
Dobrze jest mieć takie ksiazki magiczne, któych bohaterowie są nam bliscy jakbyśmy znali ich naprawdę i byli częścia ich zycia. Wchodzi sie w ich świat, by zrozumieć bardziej swój własny oraz by troche od tego swojego odpocząć.
UsuńKochana Errato! Bardzo dziekuje za Twoje zyczenia imieninowe, za pamiec i serdecznosc, ale nie obchodze dzisiaj imienin! Ale nic to! Liczy sie, ze ciepło pomyslałaś o mnie i skojarzyłaś dzisiejszych solenizantów ze mną. Dzieki gorące!:-)))
Piękny, ciepły post. Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńDziękuję Maszko za życzliwy komentarz i witam serdecznie w gronie obserwatorów!:-))
UsuńCudny tekst.
OdpowiedzUsuń