…A te placki z
młodych ziemniaczków zjedliśmy wówczas w najmilszym, lecz zupełnie
niespodziewanym towarzystwie. Otóż tego dnia po długim niewidzeniu
zapowiedzieli się z sąsiedzką wizytą państwo Barłowscy wraz z synkiem Cyprianem.
Bardzo ucieszyła nas ta wiadomość. Małgosia i Radek Barłowscy prowadzą od wielu
lat znanego i cenionego bloga „Ogarze Pogórze”. Ostatnio przycichli nieco na
blogowym forum, ale istnieją, działają, kwitną wręcz realizując swoje pasje i
marzenia. A ponieważ są to osoby niezwykle ciepłe, wrażliwe, budzące ogromne
zaufanie i chęć przebywania z nimi ile tylko się da, to posiedzieliśmy sobie
razem w naszej kuchni do późnej nocy rozmawiając, zwierzając się sobie, żartując
i śpiewając do utraty tchu. A potem postanowiliśmy wspólnie, iż tego lata na
pewno będziemy spotykać się nie raz.
I tak się stało. Tydzień potem późnym
popołudniem mknęliśmy do nich z Cezarym naszym czarnym rumakiem, podziwiając
przy okazji zachwycające nas nieustannie piękno pogórzańskich okolic. Dzień był
słoneczny i gorący. Spodziewana burza przeszła gdzieś bokiem a więc zapowiadało
się, iż będzie to cudowny, pogodny wieczór. Jakby stworzony na takie sąsiedzkie
spotkanie. Gosia i Radek mają dom w tej samej co my wsi, ale ponieważ wioska
jest rozległa i położona w terenie bardzo górzystym a najkrótsza droga do
państwa Barłowskich wiodąca bardzo podmokła po ostatnich ulewach, to musieliśmy
jechać do nich naokoło, przemierzając ponad dwadzieścia kilometrów.
Wreszcie dotarliśmy do ich urokliwego
zakątka nazwanego kiedyś przez pomysłowych gospodarzy UchoDynią! Ich drewniana,
wyposażona w wygodną, podłużną werandę chata otoczona jest z jednej strony
ogrodem pełnym ziół i niezwykle wybujałych, kwitnących krzewów a z drugiej rozległymi
polami, wzgórzami i lasami. To dom na razie letniskowy, w którym ich
właściciele spędzają upragnione wakacje a potem na resztę roku muszą, niestety,
wracać do swych codziennych obowiązków i zawirowań. Jednak wierzą mocno, że już
wkrótce ich sprawy tak się poukładają, iż dane im będzie zamieszkać w ukochanej
chacie na stałe i cieszyć się spokojnym życiem w tych prześlicznych, cichych i
zielonych stronach Pogórza Dynowskiego.
Na nasze spotkanie wybiegły cztery wspaniałe
ogary, siedmioletni synek państwa Barłowskich oraz sami sympatyczni gospodarze
– Gosia i Radek. Uściskaliśmy się serdecznie i od razu porwani zostaliśmy do zwiedzania
obejścia, podziwiania kwitnących wspaniale ziół i krzewów oraz do oglądania
wnętrza będącej w nieustannym remoncie chaty. Tymczasem na podwórzu, w
niezwykłym, orientalnym, glinianym naczyniu zwanym tagine, umieszczonym na
żarzących się węgielkach pyrkała i pachniała smakowicie jakaś tajemnicza
potrawa, która potrzebowała jeszcze paru dobrych chwil by można ją było zajadać
ze smakiem. Na szczęście, zajęci interesującą rozmową na werandzie z
powodzeniem zagłuszaliśmy burczenie w kiszkach popijaniem zimnego piwa i
pogryzaniem owsianych, maślano - kakaowych, słodkich kuleczek. Raz po raz przełykaliśmy
nadmiar śliny, dręczącej nas, gdy wraz z wieczornym wiaterkiem przypływał
aromat duszonych ziemniaczków, cebulki, oliwek i innych magicznych ingriediencji
schowanych we wnętrzu kamionkowego tagine.
Wreszcie mogliśmy zacząć zajadać, zasiadłszy
gromadnie przy drewnianym stole pod jabłonką.
Do przepysznej zapiekanki Gosia podała niezwykłą sałatkę złożoną z
pomidorków, oliwek, sera feta, cebulki i winogron. Pochłanialiśmy te smakołyki uśmiechając
się do siebie, ciesząc swoim towarzystwem, pogodnym wieczorem, tym wspólnym,
radosnym, pełnym wzajemnego zrozumienia byciem. Nasze twarze omiatało
chybotliwe światło lampy naftowej a pochowane w krzakach świerszcze grały swe subtelne,
wieczorne koncerty. W nieprzeniknionej ciemności dookoła unosiły się zapachy
kwitnących krzewów i pobliskich łąk.W pobliżu leżały zmęczone gorącym dniem psy. A pojedyncze komary bzyczały cichutko, przysiadłszy na jabłoniowych lisciach.
Życzliwy, lipcowy czas otulał nas swym
tkliwym czarem. Można by tak siedzieć i siedzieć bez końca. No bo, gdzie się tu
śpieszyć, kiedy zwierzęta gospodarskie dawno już poszły spać a nazajutrz z
powodu niedzieli można było odpuścić sobie większość prac codziennych? Tak
mało zwykły człowiek ma momentów, gdy czuje, że naprawdę żyje a to życie może
być spokojne, dobre i spełnione. Zabiegani, w wir trosk wciągnięci, różnymi
sprawami przybici i przelęknieni nie zauważamy tych bezcennych chwil. Nie
umiemy ich należycie przytrzymywać i pielęgnować. Nie zachmurzać obawami oraz
wiecznymi nerwami.
Spojrzałam z miłością na zamyślonego głęboko
męża. Nie najlepiej ostatnio się czuł i miałam nadzieję, iż przynajmniej ten
wieczór daje mu wytchnienie od bólu i zmartwienia. Zapatrzyłam się ze
wzruszeniem na drobniutką Gosię i wtulonego w nią małego Cypriana pochłoniętych
grą w karty i przekomarzających się wzajemnie. Zerknęłam z wdzięcznością na Radka
okrywającego właśnie zmarzniętego nieco Cezarego swą ciepłą kurtką. Raptem w
oczach zakręciły mi się łzy…Otarłam je szybko, bo oto gospodarz siedliska
przyniósł swą gitarę by wspólnie z Gosią śpiewać nam piosenki swego autorstwa. Ech,
jakie cudne słowa i melodie rozbrzmiały pod jabłonią w tę sobotnią,
czarodziejską noc! Radek to niezwykle utalentowany bard, poeta i romantyczny
wędrowiec potrafiący ciekawie opowiadać i co istotne, uważnie słuchać innych. Jego
pieśni opowiadają o uczuciach, jakich doznaje człowiek w zetknięciu z urodą
dzikiej natury, majestatem gór, z doznawaniem niepojętej siły, która
troszczy się o nas wszystkich i czasem pomaga spotykać się ze sobą przyjaznym, podobnym duchem ludziom.
Dobre momenty – takie niepowtarzalne, kruche,
ulotne. Co szykował dla nas czas? Jakie duchy słuchały naszych myśli i głosów w
ten cudny, lipcowy wieczór? Co planowały dla nas niebiosa? Wszelkie
dzianie oraz niespodzialnki od losu były wówczas przed nami bezpiecznie odsunięte w mroki nocy. I trwała jeszcze
ta przytrzymana naszymi ciepłymi uczuciami chwila…
Trafiliscie na swoje pokrewne dusze, romantykow, poetow, banitow z wyboru, jak Wy. Z jednaj wsi, ale dojezdzac trzeba terenowka. Szkoda, ze nie mieszkaja blizej.
OdpowiedzUsuńMartwi mnie, ze Cezary niedomaga. To niedobrze! Zycze rychlego powrotu do zdrowia. :***
Nie mieszkajaw cale tak daleko. Wszelkimi skrótami, prowadzącymi przez pola i wzgóza to pewnie tylko kilka kilometrów od nas, ale Cezary dośc kiepsko sie wówczas czuł i nie było mowy, by dał radę przemierzac na nogach tę przestrzeń.
UsuńDzisiaj, na szczęście, już z nim lepiej. A poza tym nie mamy już terenówki. Teraz został nam stary, ale jary mercedes, który nie na każde drogi sie nadaje.
Dziękuję za ciepłe słowa Anusiu. Oboje serdeczne mysli Ci zasyłamy!***
To niesamowite, że w ramach jednej wsi mieszkacie, a tu 20 kilometrów trzeba dojechać.
OdpowiedzUsuńDobrze jest oderwać się od codzienności, od pracy, problemów, chociaż na chwilę.
Spokojnego i udanego dnia życzę Wam, Olu :***
Gdy drogi są dobre, nie mają głębokich kolein i nie pokrywa je miękkie błota można dojechać tam piękną widokową, znacznie krótszą drogą. Mozna też dojsc piechotś - wówczas obiera sie takie skróty, iz jest całkiem blisko. Trzeba tylko mieć na to siły.
UsuńTak, Lidko - bardzo potrzebne są człowiekowi takie momenty oderwania od wszystkiego i przebywania w gronie dobrych ludzi, nadających na podobnych falach. To napełnia nowym blaskiem i usmiechem, daje dobvre wspomnienia a to najlepsze paliwo na przyszłe dni.
Pozdrawiamy Cię oboje bardzo serdecznie!***
Też się wzruszyłam :).... Ech... Tak pięknie piszesz..., ale martwię się zapowiedzią tych mroków, o których i u mnie już wspominałaś...
OdpowiedzUsuńOch, światło i cień egzystują w nas i obok nas. I jedno nie może istnieć bez drugiego. Pisząc ten tekst martwiłam sie bardzo o stan zdrowia męża. Ale idzie ku lepszemu - taką mam przynajmniej nadzieję!
UsuńCiepłe mysli zasyłam Ci Abi!:-)*
Olgo jakie to miłe spotkania, cieszące serca ....dobrze mieć w pobliżu pokrewne dobre dusze :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i uściski śle dla Was :)
Cezary zdrówka życzę :)))
Tak, Ilonko - bardzo to miłe i cieszę się, wiedząc, iz są tak blisko i nie raz sie pewnie jeszcze tego lata spotkamy.Trzeba chłonąc zycie pełna piersią!
UsuńCezary gorąco dziękuje za życzenia a oboje pozdrawiamy Cię i usmiech życzliwy zasyłamy!:-)))
cudowny opis cudownych chwil...
OdpowiedzUsuńdobrze, że takie się zdarzają... wtedy mroki łatwiej rozwiać... :*****
Tak, Emko. Och, jak dobrze odetchnąć, posmiać się razem, pospiewać, pozartować. Wejsc w inny, bardziej oderwany od prozy życia świat, napełnić sie siłą na niepewną przyszłosć. I Tobie kochana dziewczyno wielu takich chwil z całego serca życzę!***
UsuńTakie spotkania są bardzo ważne. Dobrze, że macie okazję spędzać czas z dobrymi, wrażliwymi towarzyszami naszej podróży. Cieszę się też, że u Goi Rado wszystko dobrze. Trochę brakuje ich w blogowym świecie, ale najważniejsze jest wszak prawdziwe życie.
OdpowiedzUsuńCezaremu życzę wszystkiego dobrego. Tobie też, oczywiście i życzę jak najwięcej takich wspólnych wypraw i spotkań. Uściski ślę
Wspaniałę niespodzianki szykuje czasem dla nas los - takie dobre chwile, które długo sie potem pamięta i wspomina z usmiechem. Go i Rado są tak pełną pozytywnych uczuć i ciepła parą, pełnymi wiedzy i empatii ludźmi, że naprawdę ze świecą szukać drugich takich, jak oni. Zresztą widać to u nich na blogu, Mam nadzieję, że jeszcze nie raz coś na nim napiszą i pokaża nam kawałek swojego świata i ciekawych pasji.
UsuńOboje z Cezarym dziękujemy Ci Owieczko za ciepłe słowa i życzenia, ściskając Cię serdecznie!:-))
Dzięki, Owieczko, że o nas wciąż pamiętasz. Myślę, że uda nam się wrócić także w blogowy świat.Pzdr.
UsuńKochani musicie dbać o siebie! Niedomaganie zostawcie sobie na później;)
OdpowiedzUsuńPiękne, cenne chwile opisujesz, dobrze, że są ludzie, bratnie dusze, z którymi możecie dzielić sielskość, radość i codzienność, która poprzez takie spotkania zyskuje miano "szczęśliwości":)
W zgodzie z naturą i z samym sobą...Pięknie!
Oj, dbamy jak tylko możemy, ale czasem trzeba swoje odcierpieć. Moze po to by potem docenic, jak to jest cudownie, gdy nic człowieka nie boli, a naprawdę grzeszymy narzekając na byle co, gdy tymczasem to zdrowie, zdrowie jest najwazniejsze!
UsuńBezcenne są szczęsliwe chwile, które zdarzaja sie wciaz i raduja serca, dajac siłe by zmierzyć siez przeciwnościami losu i nadzieję, że będzie dobrze.
Serdecznie pozdrawiamy Cię oboje Weroniko!:-))
Olga, od pewnego czasu zaczytuję się w Twoim blogu. Żeby zrozumieć wróciłam do początku. Nie udało mi się przeczytać wiele, bo jak zwykle czas goni. Pięknie piszesz, jestem pod ogromnym wrażeniem.Jestem teraz w przychodni, za chwilę przyjdą pacjencie, dlatego tak na szybko.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Cezarego.
Och, Graszko! Bardzo, bardzo dziękuję za Twoje ciepłe słowa o moim pisaniu. Jak to dobrze wiedziec, że nie leci to w jakąs pustkę,w anonimowy, nie dający znaku zycia internetowy kosmos. Bardzo mnie cieszy i wzrusza, iż komuś sie takie podoba a czytają tego bloga tak wrażliwi,rozumni, pełni prawdy, naturalności i dobra ludzie jak, Ty własnie!***
UsuńCezary serdecznie dziękuje za Twoje zyczenia!*
Oboje ciepło Cię pozdrawiamy Graszko!:-))
Dzięki piękne za portret tak wyidealizowany, że z trudem się rozpoznaliśmy :DDD W ramach skrajnej niewdzięczności postanowiliśmy ujawnić pewne niedomówienie. Rado własnoręczną swoją nogą sprawdził, że od nas do Was (od nas pod górkę, ergo od Was szybciej :D) jest 35 minut spacerkiem poprzez malownicze i pachnące łaki, tudzież cieniste lasy. (I to ostro pod górkę!) :DDDDDDDDDDDDDDDD No,... ale, jak kto woli wozić się po Pogórzu merolem, zamiast zasuwać na nogach, to od Was do nas, musi trzy całe wsie zaliczyć. :DDDD
OdpowiedzUsuńDo szybkiego zobaczenia.
Post Scriptum.
Tadżin (arab: طاجين; wymowa w dialekcie marokańskim: tɑːˈʒiːn, w arabskim literackim: tˁaːdʒiːn; fr. tajine) naczynie, sposób przygotowywania potraw i potrawa. Pochodzi z krajów Maghrebu i jak wszystkie Wynalazki Dzikich Ludzi, jest bezbłędnie niezawodny! Nastawia się rano i wieczorem, po pracy, je rozmaite pyszności. :D
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Pogórzan!
UsuńGosiu i miła reszto Barłowskich! Piszę, jak umiem i jak Was widzę. Może lustro, w którym odbijacie się w moim sercu wcale tak nie idealizuje a tylko Wy tak rzadko macie okazję przejrzeć sie w jakimś zwierciadle, że zapomnieliście, jak naprawde wyglądacie?***
UsuńMoże kiedyś przejdziemy sie do Was piechotą. Kusi mnie ta niezwykle widokowa droga.Zreszta kiedys, w czasach przed kozami juz tamtędy szliśmy, zwiedzajac z zapałem te cudne okolice. Teraz trzymamy się bliższych rejonów z uwagi na samopoczucie, ograniczony czas oraz mozliwosc popasienia sie kóz.
Oglądałam tadżin na allegro. Moze kiedys tez sobie takie cudo sprawimy, albo żeliwny kociołek do postawienia nad ogniskiem. Mam nadzieję, iż czas będzie dla nas i dla Was zyczliwy i pozwoli spełnic niejedno jeszcze marzenie!
Kochani! Ściskamy Was gorąco, usmiech serdeczny zasyłając i ciesząc sie na nasze przyszłe spotkania!:-))***
Marysiu droga! - A my pozdrawiamy Ciebie, mając nadzieje, że i z Toba kiedyś tak posiedzimy i swiatem pogórzańskim sie zachwycimy!***
Usuńdzięki za tę relację, bo Go i Rado ostatnio coś przycichli a tu mamy relację z pierwszej ręki- fajnie tak sąsiadować:)
UsuńPewnie, ze fajnie tak sasiadować Olqo! A co do przycichnięcia, to i Ty długo sie nie odzywałaś, kochana!:-))
UsuńUściski dla Was, Maryjko i Olqa!!!! Dzięki za pamięć!
UsuńOlu, ja za kazdym razem gdy Cie tu odwiedzam wzruszam sie...I za to Ci dziekuje :)
OdpowiedzUsuńWspaniale jest miec bratnie dusze tak blisko i spedzac z Nimi czas delektujac sie smakami swiata, rozmawiajac.
Zycze Wam takich spotkan jak najwiecej. I takich bratnich dusz do ktorych towarzystwa chce sie zawsze powracac.
Serdecznosci I duzo zdrowka.
Dziekuję Orszulko!* Wiesz, ja jestem dośc wylewną, skłonną do wzruszeń osobą. Nie potrafię nikogo udawać a pisząc lubię dzielić się swymi uczuciami, zachwytami, wzruszeniami...I uwielbiam spotykać w zyciu i na blogu szczerych, serdecznych, wrażliwych ludzi. Bardzo to doceniam i wdzieczna jestem za miłe odwiedziny i momenty, gdy ktoś zaprasza mnie do swojego świata.
UsuńDziekujemy Ci oboje Orszulko za ciepłe słowa, zyczenia i serdeczne odwiedziny na naszym blogu.
Ciepłe mysli zasyłamy i wszystkiego dobrego zyczymy!:-)))
Oluś jak ja uwielbiam czytać Twoje posty.Chłonąć wszystko to co piszesz.Pozdrówka zasyłam dla całej wesołej gromadki.
OdpowiedzUsuńA ja Brydziu uwielbiam pisac i ciesze się, iz mam dla kogo!Dziękuje, że nmnie odwiedzasz i zawsze zostawiasz dobre słowo!:-))
UsuńPozdrawiam Cie z usmiechem i dorego dnia zycze!:-))
Sielsko- przyjacielsko. :)
OdpowiedzUsuńZdrówka i dobrego wszystkiego!
I niech takich chwil bedize jak najwiecej, czego i Tobie Tupajko z caęłgo serca zyczymy!:-))
UsuńPo raz kolejny przekonujemy sie, ze za ta szklana komputerowa szyba sa prawdziwi ludzie. Ludzie mili, zyczliwi i przyjaznie nastawieni do swiata. I miedzy innymi dzieki blogom mozna ich spotkac.
OdpowiedzUsuńMnie jak zwykle zachwycaja zdjecia PD - jak tam przepieknie, taka prawdziwa polska wies jak za dawnych czasow, bez drog asfaltowych i calego tego miejskiego zgielku.
Potrawa z glinianego garnca musiala smakowac cudnie, to cos takiego jak nasz "polski zeliwny kocilek" ktory mozna pichcic przez caly dzien w zarze z ogniska.
Dbajecie o siebie - buziaki:)
Wspaniale jest przejsc z poziomu wirtualnej znajomości na poziom bezposredni, dotykalny zywy. Internet jest cudownym medium, gdyz daje nam mozliwośc poznawania ciekawych, dobrych ludzi. Oczywiście spotyka sie tez wariatów, ale to zupełnei jak w zyciu. Jednak o wiele wiecej jest ludzi rozumnych, serdecznych i wrazliwych. Dlatego właśnie warto pisac bloga. Dla nich. Dla takich, jak Ty, kochana Ataner!*
UsuńCudnie jest w naszych stronach i mam nadzieje, ze na długo tak pozostanie a tabuny turystów ominą te okolice i pojadą w bardziej rozleklamowane Bieszczady, nam zostawiajac tę sielskosc spokój i dzikosc natury.
Potrawa z tadżin była pyszna! Do dziś oblizuje sie na jej wspomnienie. Na taki zeliwny kociołek tez mam chec. Moze kiedys go sobie sprawdzimy. Widziałam niedawno takie na targu. Drogie to jak licho, ale pewnie warto wysupłać troche grosza, bo to tak solidne naczynie, ze do konca zycia wystarczy.
Dbamy o siebie, jak tylko sie da, ale wiesz - nie zawsze wszystko od człowieka zalezy.
sciskamy Cie oboje serdecznie i tkliwie, pozdrowienia dla Twego P. zasyłając!:-)))
Niezwykle piszesz, słowami pomału malujesz obraz, który zostaje w pamięci na długo... Mnie jednak zaniepokoiło przemycone dyskretnie "słówko" o zdrowiu Cezarego...cała zdrętwiałam! Ja ze swoim Ślubnym też się po lekarzach włóczę... Duuużo zdrowia dla Cezarego!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia gorące wraz życzeniami wytchnienia od upałów!
A z tymi lekarzami ,z przychodniami i szpitalami to jakas tragedia. Trzeba mieć końskie zdrowie by sie leczyć!
UsuńEch, na szczęście chyba idzie ku lepszemu. Przynajmniej, jesli idzie o zdrowie Cezarego, bo o naszej służbie zdrowia nie można, niestety, tego powiedziec.
Cieszmy sie zyciem, i doceniajmy to co namy, bo to takie delikatne, na porywy zmiennego wiatru wystawione i na nieczyste zagrywki losu.
Serdeczne mysl zasyłam Ci Zosieńko, dobrego dnia zycząc!:-))
Trochę Wam zazdroszczę tej bliskości innych pasjonatów. My na Żuławach lekko osamotnieni jesteśmy... I juz nie możemy doczekac się spotkania z zaprzyjaźnionymi blogerami w Przecznicy. Jeszcze tydzień tylko i troszeczkę:-))) Najpierw sobie poserowarzymy, a potem będziemy pewnie gadać i gadać i snuc opowieści...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Asia
No to czeka Was Asiu na pewno wspaniały czas w tej Przecznicy. Pracowity, ale radosny i serdeczny, spedzany z miłymi, ciekawymi ludźmi. Żałuje, ze to wszystko od nas tak daleko i wciaz tyle obowiązków na głowie, ze człowiek nie moze sie oderwać.
UsuńWszystkiego dobrego Wam zycze. Przepysznych serków i niezapomnianego, letniego spotkania w najmilszym gronie!:-))
Zatęskniłam....:) jak dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy przedkładają "być" nad "mieć" i to "być" bardzo sobie cenią, pielęgnują, chuchają na nie.
OdpowiedzUsuńCo Ci podesłać? Słoneczko?, Tak słoneczko, bo u nas deszczu ani widu, ani słychu:)
Dobrze spotkać sie z podobnymi duchem ludźmi i odetchnac w ich ciepłym towarzystwie, odpoczywając na chwilę od codziennego zawirowania i nieustannego pragmatyzmu.
UsuńSłoneczka Ci u nas dostatek Jaskółeczko! Choc zapowiadają deszcze. Miało juz w nocy lać i dotąd sucho. Ale na łakach ziół dostatek i w taka pogodę najlepiej sie zbiera. Może wiec lepiej, by nie padało...?
Serdeczne, słoneczne mysli zasyłam Ci Jaskółko!:-))
Powtarzam sobie przepiękne słowa zakończenia .... Nie chcę znać planów niebieskich.
OdpowiedzUsuńW mojej najbliższej okolicy pokrewnych dusz blogerskich ani widu ani słychu. Chyba dopiero w Poznaniu jakoweś siedzą.
Serdeczne uściski Olu, gorące pozdrowienia dla Cezarego! Zróbcie tamę dla smutków, bo w nich się choroby lęgną.
Piknie pozdrawiam Go i Rado!
Tak, lepiej nie znać planów niebieskich i cieszyc sie tym, co jest. Doceniać to w ogóle, a nie wyczekiwać jakiejś fantasmagorycznej gwiazdki z nieba. A zdrowie jest najwazniejszą gwiazdą. Gdy ona gasnie, wszystko traci sens i blask. Na szczęście Cezary czuje sie lepiej a ja odetchnęłam i pojaśniałam.
UsuńSzkoda, ześ tak daleko Magdulko...Oj, wiem, czuję, że dobrze by nam razem było poszeptać, pomilczec, popatrzeć na świat w łąki i obłoki letnie ubrany.
Pozdrawiam Cie ciepło!:-))***
Magdusiu! Buziaki!!!
UsuńSzczerze i zdrowo, ale niezawistnie zazdroszczę. Nie mamy fajnych sąsiadów, co to wpadną na posiedzenie, pogadanie. Mieszkam tu już kilka dobrych lat, a nie jestem u siebie w sensie małoojczyźnianym. Dalej jesteśmy tu "miastowymi" i w dodatku, oględnie mówiąc, dziwnymi ludźmi.
OdpowiedzUsuńTrudno, nic na siłę.
Pozdrowienia ślę.
W naszych stronach coraz więcej ciekawych świata i młodych duchem a czasem i ciałem osiedleńców. Dobrze czujemy sie, w ich gronie. Zresztą mamy szczęscie, iz nasi najbliżsi sąsiedzi - rolnicy z dziada pradziada - są nam bardzo zyczliwi i często sie spotykamy. Ale poza tym, tez czujemy i chyba zawsze będziemy odczuwac, że nie jestesmy stąd, że jesteśmy troche inni. Mimo atmosfery zyczliwości i akceptacji dla naszych dziwactw.Ale nie martwimy sie tym, bo nie chcemy wcale upodobniać sie we wszystkim do tutejszych osadników. Uczymy się od nich wiele praktycznych, pozytecznych rzeczy ,ale mamy trochę inne zainteresowania, wspomnienia, marzenia...No i lubimy samotnosc. Swoje bycie we dwoje. Więc jak nas nikt nie odwiedza, to tez jest dobrze.
UsuńTy masz za to Gaju najpiekniejszy ogród w okolicy, a kto wie czy i nie w całej Wielkopolsce. Pewnie Twoi sąsiedzi nie wierzyli, ze zdołasz doprowadzic ten teren do tak kwitnacego stanu. Pewnie jest w nich troche zawiści i niezrozumienia. Bo to kwiaty wspaniałę, krzewy kwitnące, wszystko pieknie pomyslane i rozplanowane - prawdziwy, mały raj - zamiast jak tradycja nakazuje uprawiania pola i hodowania zwierząt!:-))
Pozdrawiam Cię ciepło czarodziejko-ogrodniczko!:-))*
Z napięcia z troski długo kołaczących się smutków lęgną się stresy i choroby. Wy macie siebie i piękne miejsce w którym żyjecie, gdy dasz jeść kurkom pięć minut później, nie padną one nagle z głodu. Gdy wypuścisz kozy chwilę później, też się nic im nie stanie. Nie można żyć w ciągłym napięciu w napiętym MUSZĘ. Kochani rozluźnijcie mięśnie na chwile przed pracą. Pomyślcie przed snem spokojnie: - bez wysiłku dzień następny sam zatroszczy się o siebie. Bo to tak jest, zauważyłam to już dawno, nie robię planów na dzień, by nikogo nie rozmieszać tam gdzieś w Górze. :))
OdpowiedzUsuńDobre spotkania z ludźmi długo zostają w pamięci i cudownie jest być razem. Serdecznie was pozdrawiam i wasze piękne miejsca. :)
Eluś kochana! Masz rację oczywiście, że ze zmartwień i napiecia powstaja choroby. Też sobie juz wiele rzeczy odpuszczamy, bo zaharować sie łatwo, a i tak pewnych spraw sie tym nie rozwiaze. Czasem lepiej posiedziec na ławeczce, zamiast pochylać sie na polu i godzinami rwać chwasty. Czasem lepiej pochodzic po łace samotnie. Ziół nazrywac.Cieszyć sie tą ciszą i swobodą. A kozom na przykład dać potem świezych gałęzi do stajni, zamiast te szalone wariatki wszędzie ze sobą ciągać i nie mieć chwili spokoju.
UsuńWłasnie mój mąz wrócił z kolejnego grzybobrania. Bardzo lubi to samotne wędrowanie po lasach i polowanie na prawdziwki oraz kozaki. Och, jak radośnie mi potem pokazuje swoje cenne znaleziska!:-)
A ja wyplewiłam pomidory i schrupałam kilka prosto z krzaka. Pychota!
Duzo serdecznosci zasyłamy Ci Eluniu i zyczenia dobrego dnia!:-))
Gorzka Jagoda pisze nie plewić pomidorów. :) Lepiej rosną i lepiej owocują, tak przeczytałam (ale może tylko tych w tunelu?) :) wiec jeszcze jedno napięcie można sobie odpuścić. :)) Wpadłam w moje uprawy wczoraj i pozbawiłam je chwastów, ale tylko tych najbardziej rozhulanych, bujnych, mniejsze zostawiłam, one się wzajemnie wspierają - tak zrozumiałam. Jeszcze chcę sałatę nową wysiać, część zostawiłam, zgodnie z radą Jagody na nasienie i niech się mi porozsiewa, na wiosnę wcześnie będzie młoda sałata wczesna. I ja się uczę nie napinać, kiedyś musiki napięte były, - mięśnie przy karku musiki, muszę, napinają się :). Dziś już częściej rozluźnione, widać uczę się.:)
UsuńA grzybki są kochani? i jakie bardzo lubię znajdywać grzybki, nie lubię jak się przede mną chowają. Serdeczności wielkie. :)
Elu, ja też już przewaznie macham ręką na chwasty. za duzo tego a warzywa są już na tyle wyrośnięte, ze dadzą sobie z chwastami radę. Ale pomidory musiałam wyplewić, bo po prostu całe w strasznych chaszczach były i nie dało sie zobaczyć czy są juz na nich jakieś dojrzałę owoce, czy nie. Pare było i dlatego w nagrodę za robotę z radoscia je sobie zjadłam! Z sałatą zrobie podobnie jak Ty. Własnie zaczynają jej sie tworzyc kwiatki. Niech sie wysieja same. Tak, jak koper.
UsuńGrzybków w naszym lesie mnóstwo, bo wilgotno było i ciepło a dzisiaj znowu popadało. Mnóstwo prawdziwków i kozaków, ale przynajmniej połowa z nich robaczywa. Łazilismy dzisiaj po lesie wiele godzin i ciezki kosz grzybków przytaszczylismy. Grzybiarzy też jest dużo, ale las szczodry zadba o to, by dla wszystkich tego dobra wystarczyło.
Pozdrowienia ciepłę zasyłamy Ci Elu!:-))
Takie chwile pamięta się przez całe życie...
OdpowiedzUsuńCzłowiek, przyroda, każdy dzień istnienia, piękno wokół, można od Ciebie czerpać garściami!!!!!
Doceniam bardzo takie chwile Basiu, dlatego własnie je opisuje, by nie przeleciały tak szybko, by został po nich jakiś slad. I tak przlelatuja, ale do opisanych chwil mozna potem przynajmniej wrócić i odświezyć wspomnienia, a pamięc ludzka...Ech, sama wiesz, jaka ona jest.
UsuńCiepłe mysli zasyłam!:-))
Hі, і thіnk that i sаw you visited mʏ site so i came
OdpowiedzUsuńto ցo back the prefer?.Ι'm trying to to find issues to enhance my
website!ӏ assume іts adequate to uѕe a fеw of your concepts!!
Stօp Ьy my ρage comment avoir des codes Psn
Dbajcie o siebie.
OdpowiedzUsuń