Są wśród nas ludzie cisi, milczący,
zamknięci często w świecie swych przeżyć, delikatnych uczuć, łagodnych zamyśleń,
oddaleń w krainę spokoju oraz nieśpiesznych strumyczków skojarzeń. Spełnieni w
tym swoim osobnym trwaniu, ale czujący innych tak mocno, jak samych siebie. Uważni. Niekiedy
jedno spojrzenie w oczy napotkanego człowieka mówi im wszystko. Czytają w nim,
jak w ciekawej książce, pomijając nie pasującą do niej krzykliwą okładkę i
stale otaczający szum marketingowy. Wsłuchani w cudze słowa dostrzegają samo
jądro, które tamci tak bardzo pragną ukryć łudząc się, iż nikt nigdy nie dowie
się, co tam mają na dnie. Nadzy są jednak przed cichymi. Z pozłotki pozorów
odarci. Lecz cisi żadnej krzywdy nikomu nie czynią. Swą cichością chronią
sekret głośnych. Udają, że nie wiedzą. Rozumieją jednak więcej, niż dają po
sobie poznać. Trwają jak ubrani w cień świadkowie pogranicza snu i jawy. A
mocno, za mocno wszystko przeżywają. Obecni i nieobecni zarazem.
O dziwo, niektórzy cisi bardzo rozmowni być
potrafią. Nakręcają się nieraz jak dziecięce zabaweczki i krążą, krążą w zapamiętałym
wirowaniu póki im sił starcza. Sami sobą zdziwieni wzlatują coraz wyżej i wyżej
brylując w towarzystwie. Mało kto pozna cichych w tych pełnych blasku duszach.
Mało kto wpatruje się w ich oczy, na których dnie czai się stała obawa przed
wyczerpaniem tej nadzwyczajnej fali energii i ujawnieniem niezmiennie tkwiącej
pod spodem wrażliwej cichości. Cichych wiele kosztują takie chwile. Własne
szampańskie poczucie humoru, nieoczekiwana pewność siebie i nadzwyczajna
błyskotliwość wyprawiają ich na tak odległe od duszy, kosmiczne rejony, że
potem ledwie haust powietrza czystego łapią, by się w tych obcych przestworzach
nie udusić.
Są wśród nas także cierpiący w swej
cichości. Nie umiejący się z niej wyrwać. Uwikłani w wyolbrzymione przez siebie
samych niemożności. Oceniający siebie zbyt surowo. Zawstydzeni sobą. Wycofani. Oczy
pełne łez, z byle powodu mający. Niewierzący już w jakąś szansę, w pozytywną odmianę
losu. Kiedyś zranieni i nowych ran się trwożący. A może właśnie teraz
przeżywający coś tak głęboko, że choć blisko są, to i daleko zarazem? Wołają
tylko spojrzeniem, biciem serca, wilgotnymi z emocji dłońmi, które podają na
przywitanie. Uciekają w siebie, na zewnątrz ukazując tylko obowiązującą skorupę
człowieczeństwa. Automatyzm zachowań. Wyuczone gesty, miny, słowa…
W ich delikatnych, nieśmiałych uśmiechach, w
głębokim oddechu, w charakterystycznych pochyleniach głowy, gdy spuszczają ją,
chcąc ukryć pieniące się pod powierzchnią emocje, kryje się ich prawda. Nie w
mówieniu. Słowa zacierają sens. Zbyt często mówimy przecież to, co inni chcą
usłyszeć. Trudno uciec przed tym konformizmem, złudnym uspokojeniem,
wpasowaniem się w obowiązujący schemat. To, co najistotniejsze nadal zostaje w
środku.
Z na oko udanych spotkań towarzyskich cisi
wracają z nieokreślonym niezaspokojeniem, ale i z przesytem zarazem. Przez
chwilę znaleźli tam siebie a zaraz potem zgubili. Patrzą z goryczą w lustro,
szydząc ze swych min na pokaz, z tkwiącego jeszcze na twarzy makijażu pustego optymizmu.
Zmęczeni gwarem pustosłowia znów szukają kryjówki w znanym sobie, oswojonym
oddaleniu.
Są w domu. Na początku dom jak łódeczka
kolebie się na oceanie ich poruszonych uczuć, napastliwych wspomnień,
beznadziejnych marzeń, lękliwych, nieutulonych nadziei, hałaśliwych skojarzeń.
Cisi przeważnie mają jednak swoje sposoby by na powrót ten dom oswoić. Fale
ukoić. Poddać się wiatrowi i płynąć przed siebie. Jeszcze raz…
Niewypowiedziane niekiedy lepiej wyśpiewać
albo i wykrzyczeć. Razem z łzami nareszcie niehamowanymi wylać. Albo i do cna
wymilczeć w słuchaniu ukochanej muzyki. Oddalić się w ten sposób od swojego
zwykłego, z niecierpliwością przekartkowywanego świata codziennych, zużytych
jak jednorazowe opakowania, opowieści. Znaleźć najintymniejszą przystań w
odczuwaniu kojących serce melodii. Zrosnąć się w jedno ze starym fotelem i
oddychać wraz z nim w rytm ozdrowieńczych dźwięków, płynących z płyt.
Nieopisywalne lepiej wyczytać, wyszeptać bezgłośnie
w cudzych, uwalniających od przymusu zwierzenia, słowach. W pełnej przeczuć i
głębi poezji, w życiowych tekstach ulubionych piosenek, w egzystencjalnych
opowiadaniach, w zahaczających ostrym pazurem silnych uczuć, powieściach.
Niewidzialne, bo niepokazywalne może i lepiej
zobaczyć w boleśnie wyrazistych twarzach na portretach znanych malarzy albo w
oczach aktorów z filmów, gdzie nie dzianie jest najważniejsze a odczuwanie.
Przejrzeć się w ich spojrzeniach i gestach. Odnaleźć niepojętą bliskość w
sposobie poruszania, w mimice i westchnieniach.
Myśli niepozbierane, emocje rozedrgane
dobrze jest niekiedy pozostawić w spokoju. Odejść od nich. Niech się same
uładzą. W szufladki odpowiednie powkładają. Wybaczą sobie swe istnienie. A na
ten czas zająć czymś ręce. Obiad ugotować. Naczynia pomyć. Serwetkę na szydełku
wydziergać. Pranie w stosach od tygodni zalegające wreszcie wyprasować. Z kotem
się pobawić. Cebulki w doniczce na szczypiorek zasadzić. Pójść przed siebie, gdzie nogi poniosą a oczy punkt najodleglejszy
wypatrzą.
Zanurzyć się w tym. Owinąć się bezpiecznie w
przestrzeń kroków, działań, wizji, dźwięków, myśli i bezmyśli. Uzdrowić duszę
swą pokutujacą. Uwolnić ściśnięte dotąd węzłem wiernej zgryzoty serce. Otulić
się w rzeczywistość tak udatnie sformułowanych przez kogoś zdań, cudzych
wyobrażeń ubranych w muzyczne tony, plastyczne wytwory. Odpocząć w tym harmonijnie
zgranym zgiełku z dala od siebie.
A potem z ulgą powrócić i odżyć z nową
nadzieją, złapawszy pomyślny wiatr w żagle. Uczestniczyć w dzianiu i być w
pełni z innymi. Patrzeć z odwagą w lustro oraz w ich oczy. Z cichością się
swoją na nowo zbratać i wreszcie uśmiechnąć do swego odbicia w lustrze. Jeszcze
raz…
To o mnie.
OdpowiedzUsuńNie bede uzasadniac, ani tlumaczyc dlaczego. Moge sie jednak z tym opisem utozsamic.
Lakoniczny ten moj komentarz, ale nie chce i nie moge napisac wiecej.
Dziekuje, Olenko.
Rozumiem Cię Aniu. Przecież właśnie o tym jest ten tekst, ze w milczeniu czasem jest o wiele więcej wymowy, niż w mówieniu...
UsuńUśmiech poranny zasyłam ze słonecznego dzisiaj Podkarpacia!:-))*
.........................................jakoś tak ......ciężko na duszy mi się zrobiło
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba napisać więcej, głębiej...Dotknąc innych niż zazwyczaj obszarów.
UsuńAle myslę, iż nie ma w tym nic złego, przytłaczajacego. Wręcz przeciwnie Brydziu....
Olgo mnie nie przytłoczyło,ale raczej strasznie wzruszyło,że aż zabolało....nie mam pojęcia dla czego.Czytając łzy naszły mi do oczu i nie wiedziałam czy czytać do końca czy przerwać.Pozdrawiam cię mocno i serdecznie.
UsuńBrydziu, rozumiem, bo ja też nieraz wzruszam się za mocno, ale to tak czasem bywa, gdy cos tak bardzo do serca trafi, cos w nim głeboko schowanego poruszając, otwierając zarosłe bluszczem furtki...
UsuńŚciskam Cię ciepło, serdecznie!*
Wspaniały, poruszający tekst. Czytam kolejny raz.
OdpowiedzUsuńZnam dobrze cichą z pierwszej części. Znam życie na pograniczu snu i jawy, obecności i nieobecności. Znam szokującą nieadekwatność nagłych wyskoków. Kojące powroty do osobności.
Przytulam do serca cichych cierpiących. Do nich należy Kraina Łagodności.
Madziu, czułam że zrozumiesz, że odczujesz to mocno. W niteczkach, które do tej pory splatały sie delikatnie miedzy naszymi blogami widać przecież było od dawna tę cichą a przecież wyrazistą treśc, to sedno...
UsuńUsmiecham sie do Ciebie teraz łagodnie, z wdzięcznością za tę bliskosc i ciche zrozumienie.***
Zgadzam się z Magdą. Wspaniały tekst!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna, głęboka analiza.
Dzisiaj cisza to luksus.
Może dlatego tak często uciekam do lasu...
I zdjęcie cudowne!
To jest właśnie to spojrzenie, pełne zrozumienia:)
Serdecznie Cię uściskuję Olgo:*
Alu!To zdjęcie i Twój ostatni, przepiekny rysunek drzew wyrażaja to niezwykłe zrozumienie natury dla naszych dusz, dla poszukiwań istoty rzeczy. W lesie wszystko nagle staje sie proste. Bez słów...
UsuńCieszę się, że spodobał Ci sie ten tekst. Rzadko tu pisze w ten sposób, ale przychodze do Ciebie by sycic się głębią Twej wrazliwej cichosci i delikatnej poezji.
Oczami lasu zerkam serdecznie w Twoje oczy i pozdrawiam ciepło!:-)*
Olgo, skąd o tym wiesz?!
OdpowiedzUsuńZosiu, przecież wiesz, czujesz...!:-)*
UsuńUnikaj głośnych i napastliwych, są udręką dla ducha ... tak mi dobrze ze sobą, że mogłabym tygodniami nie wychodzić na świat, otoczona książkami, zwierzakami, cichą muzyką, zanurzona w swoim świecie, pewnie "zdziczałam" w tych krzaczorach, cichość mą przyjaciółką; pozdrawiam serdecznie, Olu.
OdpowiedzUsuńMnie też dobrze ze sobą - tylko cichość zniknęła i zdziczenia zabrakło - odebrali, i krzaczorów też już nie ma. Dlatego wygania mnie w świat.
UsuńMoże ludzie nie wszyscy są hałaśliwi, tylko nasz świat jest taki huczący wrogim nam dudnieniem- brrrrr.
A jak się wsłuchać w szum rzeki, owadzi taniec i bicie własnego serca to nie ma lepszej muzyki.
Marysiu! Unikam jak moge głośnych i napastliwych, gdyż naprawdę są udreką ducha, ale nie zawsze sie da. Tak już ten świat jest poukładany. Dobrze, ze mam tu te swoje pogórzańskie przestrzenie, gdzie tak jak Ty czuję się uwolniona i prawdziwa.
Usuń"Jestem dzieckiem wszechświata", jak trawa, jak drzewa, jak gwiazdy, jak wiatr i potok w dolinie.
Dziękuję za Twojeciepło, Marysiu, za to, że gdzieś za Sanem jest tak przyjazna, cicha istota!:-)
Zofijanko! Choćby zewnętrzną cichość zawłaszczyli nam do imentu, to w środku zawsze jest schronienie. Ta cichość duszy, ten wrażliwy odbiór ludzi i świata jest czyms, co trwa mimo wszystko i na przekór wszystkiemu. To może być nasza tarcza i ochrona, choć czasem na ułomnośc jakąś wygląda...
UsuńA jak zmęczy ten zewnętrzny świat, to zawsze są na podorędziu przyjazne nam rzeczy takie jak, ksiązki, muzyka, wędrówki po cudnych manowcach wyobraźni i niezbrukanej cywilizacją natury!:-))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńi przyjaźni, cisi ludzie.
UsuńOtóż to!:-)
Usuń...Poetycznie, metaforycznie...Mój sposób ...Jadę do lasu ilekroć gnijacy świat mnie przytłacza, oblepia ...Tylko w lesie, w ciszy mogę zobaczyć co robi wiatr gdy nie wieje, albo gdzie śpi echo szyderczego śmiechu ludzi mi nieprzychylnych. O poranku usłyszeć o czym szczerze rozmawiają drzewa, ujrzeć wschodzące nad ich konarami słońce, nieśmiało budzące do życia gałązkę po gałązce, liść po liściu ... jak nadzieję mą i wiarę.
OdpowiedzUsuńMogę, gdy wytężę zmysły, ujrzeć feeryczną dróżkę, która prowadzi w głąb lasu, do miejsca, gdzie całą dobę otwarty jest magazyn dla niechcianych mych trosk, skrawków i odprysków codzienności.
Z zachwytem patrzeć na poranną mgłę, która otula najpierw wierzchołki drzew, a potem schodzi niżej, niżej, i niżej...by wreszcie okryć, mnie popękaną ochronnym płaszczem.
Tylko tam, mogę zobaczyć jak kryształki z mojego żyrandola zawieszonego tuż nad moją głową same się na powrót w całość układają.
I myślę, że Grechuta pytając " ...jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?" nie wiedział, że można to zrobić w lesie...
Serdeczności:)
Cudnie, wzruszająco napisałaś to Meg!:-)* Czuję każdym porem skóry i duszy to, z czego się tu zwierzyłaś.
UsuńJakie to piękne i magiczne, swoją droga, że chociaż na naszych blogach rzadko piszemy w ten sposób, to przecież w miedzysłowiu czujemy, czytamy podobną wrażliwośc, czułośc, nadwrazliwośc!*
Piekna pogoda dzisiaj na moim Pogórzu! Pójdę więc tak, jak Ty na spotkanie lasu, po siłe, młodośc, wiarę, spokój, lek na zgryzoty i niepokoje. Wyruszę by oddychać swobodnie i radośnie. Sycić dusze prostym, dobrym czasem...
Przyjazne, ciepłe myśli Ci zasyłam!:-))
...dziękuję:)
UsuńSame serdeczności zostawiam:)
I ja tulę Cię serdecznie, Meg!:-)
UsuńJakie to mi znajome, jak bliskie.
OdpowiedzUsuńMój ogród wie o mnie więcej niż ktokolwiek... Cisza, szelesty, zapachy ziemi i kwiatów, wiatr w gałęziach drzew, to moi powiernicy.
Dziekuję Gaju, ze przyszłaś i z cichości swojej dałaś znak podobnego czucia!*.
UsuńOgrody, lasy, łaki, pola, doliny głbokie i ciche, drózki wijące się między drzewami...To nasz oswojony, przyjazny świat. Nasza swoboda. Ucieczka. Wytchnienie. Prawda i niczym nie zmącona prostota odczuwania.
Ciepłe pozdrowienia zasyłam Ci Gaju z mojego cichego Pogórza!:-)*
Cóż ja jak Panterka. :) to takie wspomnienie mnie dopadło z naga. Jestem na religii, miałam z 15 lat nie więcej, O.Gracjan (ojcowie Karmelici bosi) prowadził. To był człowiek wiecznie roześmiany, na rowerze do cierpiących jeżdżący, biegiem z głośnym śmiechem za uczniami latający z podwinięta sutanną. :) Jakieś losowanie wymyślił książeczka "Błogosławieni cisi" jako dar miała być. Żeśmy więc losowali i dziwnym trafem wylosowałam, choć nigdy jako żywo nic. Wiec w tym momencie gdy się o. Gracjan dowiedział wybuchnął gromkich śmiechem z radości poklepał się po udzie z okrzykiem "wiedziałem, wiedziałem" :)) dał książeczkę, mam ją do dziś, choć do wierzących w religię nie należę. Napisałaś:
OdpowiedzUsuń"myśli rozbiegane emocje rozedrgane dobrze jest niekiedy pozostawić w spokoju."
W ciszy być to poznać siebie i świat, w ciszy rodzi się wiedza i mądrość a w spokoju moc. Moc jest jak wąż w wielkiej ciszy podnosi do góry swoje ciało rozwija i tańczy spleciony ze swoim partnerem.
Zupełnie niespodziewanie dla mnie samej, wyszedł mi opis kundalini. Energia kundalini energia leżąca u podstawy kręgosłupa jak zwinięty wąż, właśnie się dowiedziałam że nie trzeba żadnych tajemniczych obrzędów by ją pobudzić, trzeba tylko być w ciszy nic więcej. A to wszystko dzięki Twojej inspiracji dziękuję Olu z z serca dziękuję. :))
Ciekawa jestem Elu, czy przeczytałaś tę ksiązeczkę i czy pamietasz, o czym ona była? Tytuł ciekawy!
UsuńCisza jest domem. W niej jest pełnia. Wszystko, co duszy do swobodnego rozprostowania sie potrzeba.
Czasem cisza jest niemoznością powiedzenia na głos tego, o czym krzyczy dusza. Ale świat i tak dusi sie od gadania, tak wiec prosta cisza jest w tym układzie wiele mówiąca. Zresztą ci głośni zazwyczaj nawet nie potrafią słuchać i słuchać innych nie potrzebują. Perorują i tokują swym wspaniałym krasomówstwem, wewnątrz mając często dotkliwa, bolesną pustkę, którą tym mówieniem własnie próbują zasłonić.
Cisi zazwyczaj dobrze sie wzajemnie rozumieją. Bez słow.
Idą lasami i rozmawiają z drzewami. I to jest najpiekniejsza cisza!
Serdecznie pozdrawiam Cię Elu i życze by Twa energia rosła i promieniała w swobodnej, radosnej więzi z naturą i jej pełnej bogactwa ciszy!:-))
Olgo w tej książeczce są wyimki z modlitw. Zostawiłam z sentymentu i dla tytułu. :)
UsuńKochana jesteś. Jestem wdzięczna za Twoje słowa. Ciepło Cię przytulam dobrych myśli życząc.
Bo tytuł, rzeczywiście,piekny!
UsuńSerdeczności zasyłam Ci Eluś!:-))
i okaże się , że tu sami wrażliwcy się zebrali, by medytować na Twoim postem, niezwykle zgrabnie napisanym.
OdpowiedzUsuńZ czasem Ci wrażliwcy zdobywają pewność siebie. Następuje to w momencie, kiedy spotykają drugiego człowieka, który podbudowuje ich ego. Podziw w oczach drugiego człowieka i gorące uczucie leczy z wycofania i kompleksów...
Buziole wielkie Oleńko
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBo sami wrażliwcy wokół tego bloga się zebrali. Przecież żaden cynik i pozer takich tekstów nie czyta ;)
UsuńOtóż to, Różo. Otóż to!
UsuńZofijanko! Ciekawa byłam, kto sie pod tym postem odezwie. Bo przecież rzadko piszę tu w ten sposób. zazwyczaj wierszami wyrażam to, co trudno wyrazic mi prozą.
UsuńCieszę się, ze spotkali sie tu sami wrazliwcy, ze odezwali się, dajac mi swoje ciepło, zrozumienie i szczerość
.
A co do tego, ze cisi dlatego są cisi, gdyz są niepewni siebie, wycofani i zakompleksieni to niekoniecznie tak jest. Owszem, mogą cierpieć i wstydzic się ujawnienia swej duszy z obawy, przed wysmianiem, zranieniem, kompletnym niezrozumieniem. Wiele razy już czegos takiego w zyciu doznali i lękają się powtórki tego bólu. Nie wiem też, czy ich partner może ich z tejgo rodzaju cichości wyleczyć. Oni w sobie muszą mieć siłę i uznanie dla siebie. Sobie samym muszą dać prawo do odważnego istnienia i mówienia na głos tego, co czują.
Ale są też cisi, którzy nie z przymusu tacy są, lecz z wyboru. Ich wrażliwośc dobrze sie w tej ciszy czuje. Czerpie z niej siłe i sens. Ta cichosc bywa ciepła przystanią nie tylko dla nich samych, ale i dla napotkanych, zagubionych dusz, ktre pragną wytchnienia od hałasu tego świata. To ludzie - drzewa, któzy choć korzeniami tkwią mocno w tej rzeczywistości, to konarami potrafia wznieśc sie bardzo wysoko. Ponad przyziemnosc codzienności, ponad swój ból, ponad smutek. Aż do wolności i uskrzydlenia...
Serdeczne, siostrzane myśli Ci Zofijanko o słonecznym poranku zasyłam!:-))
Powtórzę za Errata, ciesząc sie bardzo, iz tak właśnie jest! Otóz to, otóz to!
UsuńDziekuję Wam, Rózo, Errato, że odwiedzacie to ciche miejsce "Pod tym samym niebem"!-))*
:):):)
OdpowiedzUsuńRozumiem i dziekuję, Jaskółeczko!:-))))
UsuńTo pomilczę dziś, choć to nie w mojej naturze:-))))))
OdpowiedzUsuńOch, Basieńko! W wierszach Twoich i w obrazach tyle jest ciepła, wrażliwości i wymowy, iz wiem, że bliska jesteś bardzo tej krainie wrazliwej cichości!:-)))
UsuńPiękny tekst :)
OdpowiedzUsuńIdealny do wyrecytowania na scenie.
Serdecznie dziękuję Ci Różo za tę pochwałe dla mojego tekstu. Ważne to dla mnie, bo przecież duszą pisałam...!:-)*
UsuńCzyżby "Cichymi", byli ci, którzy jeszcze nie odkryli własnego sposobu wyrażenia siebie? Także ci, którym zamykano usta, nie pozwalając wyartykułować uczuć. Zmuszani tłumić je bez końca w imię "wyższych celów". Zawsze cudzych celów, nigdy swoich własnych.
OdpowiedzUsuńPonawiający nieustanne próby, by wreszcie kiedyś powrócić "z tarczą". By nie musieć tylko milczeć. By kiedyś wreszcie przemówić swoim własnym głosem.
No własnie, Errato.
UsuńCichość może być róznego rodzaju. Z natury, z wyboru, z nawyku czy też z przymusu. i własnie ta ostatnia dotyczy tych, ktorzy mówić nie moga, bo im inni usta wciaz zamykaja swoim autorytarnym zachowaniem, przytłaczajaca pewnoscią siebie, nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem.Ci cisi sa stłamszeni w sobie i wołają, chociaz nikt ich nie słyszy. Uciekają wiec w rejony, gdzie czuja sie swobodniej i sami wyznaczaja dla siebie granice. Albo może i bez granic są...?
Pomyslę jeszcze nad tym wszystkim, bo im głebiej w rozważania wchodze tym szersze mi sie rejony cichości ujawniają.
Dobrego dnia Errato!
Do nasu mojego teraz idę na spotkanie z najpiekniejszym rodzajem cichosci!:-))
Czytam po raz kolejny i wzruszenie Twoja madroscia, spojrzeniem na ludzi, swiat, porusza mnie bardzo.
OdpowiedzUsuńMasz racje Olu, ze kazdy z nas ma w sobie cichosc, ale kazdy z nas wyraza ja inaczej.
Z czego to wynika?! Doswiadczen zyciowych, przezyc , trudno powiedziec. Jestesmy ludzmi i kazdy z nas jest inny a jakze podobny.
Bardzo poruszajcy tekst, dziekuje.
Wiesz Ataner, po poście o cieniach i wielowartstwowości zycia na wsi zatęskniłam do napisania o duchowych cieniach i rozterkach. Bo człowiek składa się przecież z tego, co robi oraz z tego, co czuje, przezywa wciaz stale w tym wytężonym dzianiu. Bo wszystko jest tak wielowymiarowe. O wiele bardziej skomplikowane niż widać to w pogodnych zazwyczaj tekstach blogowch.
UsuńMieszka w nas ta zamyslona, straszliwie deliatna cichość - to nasze wnętrze najtroskliwiej przez nas chronione. Wyczuwalne tylko dla podobnych duszą. Niech tam trwa spokojnie, bo bez niej tylko chaos, bezdomnośc uczuć, lęk bez ukojenia. Z tej cichości przeciez bierze sie zrozumienie dla świata, dla ludzi. Miłośc, współczucie, bliskość i przyjaźń.
Ważne to dla mnie, że się pod tym tekstem odezwałaś Ataner.Podałaś mi w ten sposób dłoń...
Dziekuje Ci za to i ciepłe, ciche mysli zasyłam.!***
Odezwalam sie, bo nie moglo byc inaczej. I bede czesto wracala do tego wpisu, i Ty wiesz dlaczego.
UsuńKazdy Twoj tekst pisany proza, czy wierszem niesie przeslanie i przede wszystkim zastanowienie, a to jest wazne w tych zwariowanyc czasach.
Uwazam, ze ta cichosc w nas pokazuje nasza innosc, wrazliwosc.
Tak, mysle, iż wiem masz na mysli Ataner. Pamiętam!*
UsuńCzasem sie chce człowiekowi w cichosci posiedzieć, pomyslec, innych ludzi na tej drodze spotkać i westchnąc z ulgą, że tyle między nami zaskakujących podobieństw duszy...
Bo przecież jesteśmy o wiele bardziej skomplikowani, niż by sie to mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Przewaznie na zewnątrz widać tylko niewielki fragment. Coś, co naprawdę nie daje wyobrażenia jakie warstwy kryją sie w środku. Najcenniejsze, najdelikatniejsze, najbardziej na ból podatne nasze "ja" nie jest na pokaz. To mozna tylko czuć wzajemnie i chronić!*
Ściskam Cię mocno!*
Pomilczę sobie w ciszy.
OdpowiedzUsuńA ja razem z Toba, Krysiu...
Usuń