- Ach! Jaka wspaniała pogoda! Jak ciepło i sucho! Jak kolorowo i bezwietrznie! - zakrzyknęłam dzisiaj wracając z kilkugodzinnego spaceru po okolicznych lasach i łąkach. Spociłam się bardzo na tej przechadzce, bo ubrałam koszulę flanelową oraz grubą bluzę a tymczasem słońce zachowywało się od kilku dni tak, jakby zapomniało o jesieni i zabawiało się w radosny, beztroski powrót gorącego lata!
- Długo was nie było! - rzekł Cezary witając mnie, Zuzię i kozy, a stojąc przy tym w otwartej, wiodącej do ogrodu bramie.
- Co tam macie w koszyku? Czyżbyście nazbierały tyle grzybów?!
- Nie kochanie! To dzika mięta, która w ilościach nieprzebranych wyrosła na owsianym rżysku!A do tego na pocieszenie mamy jednego wielkiego, czerwonego kozaka, co się nam w oczy rzucił tuż przy drodze!Mietę ususzymy w suszarce do grzybów a kozaka giganta dodam do dzisiejszej zupy - zawołałam, z zadowoleniem prezentując mężowi zawartość kosza.
- A ja przez ten czas, gdy was nie było też nie próżnowałem! - pochwalił się mój mąż, przysiadając na ławie - Zobacz!
- Wykosiłem trawniki w ogrodzie i jeszcze te trawy i badyle koło warzywniaka!
- Och widzę, jak pięknie równo tu teraz, mój pracowity chłopcze! Prawie jak na stadionie Wembley! Czuję też ten boski zapach skoszonej trawy!A pojedyncze, różowe listeczki dzikiej czereśni wyglądają bardzo malowniczo na tej niziutkiej, puszystej trawie.
- Mogłaby taka pogoda potrwać aż do końca października! - rozmarzyłam się, wystawiając twarz ku słońcu i czując się jakby to była połowa lipca.
- Tak! Jest cudownie! Sucho, ciepło, przyjemnie! Chce się żyć! - sapnął Cezary, paląc papierosa i spoglądając z uśmiechem a to na mnie a to w bezchmurne niebo.
- Niech tak będzie aż do marca! Może w ogóle w tym roku zima nie przyjdzie? - rozhulałam się w bajkowych pragnieniach i pijąc wprost z butelki resztkę zimnej wody mineralnej, wyobraziłam sobie, jakby to było cudownie, gdyby nie trzeba było palić w piecu, nosić cieżkiego opału z drewutni, przedzierajac sie przy tym przez zaspy i ślizgając po gładkich od lodu ścieżkach.
- Tylko, że trochę deszczu by się przydało, żeby do naszego stawiku cosik napadało! Bo naszym karpiom wody mało! - zrymowało się Cezaremu, który przed tygodniem był na rybach z nastoletnim sąsiadem Filipem i w pobliskim stawie udało mu się odłowić kilkanaście sztuk maleńkich karpików. A teraz codziennie karmił owe rybeńki gotowaną pszenicą, owsem albo specjalnym granulatem oraz dolewał do naszego zbiorniczka wodnego wężem ogrodowym wody ze studni, martwiąc się o los owych zdanych na październikową suszę rybek.
Teraz też przypomniał sobie, że dobrze byłoby podnieść poziom wody w stawiku oraz dotlenić biedne karpie. Wsadziwszy więc węża ogrodowego w płytką toń zajął się beztroskim laniem wody i wypatrywaniem srebrzystych łusek rybek, błyskających wśród radosnych strumieni i kropel.
Po kilkunastu minutach tej miłej, odprężającej czynności z naszego węża z nieznanych przyczyn przestała lecieć woda.
- Oleńko! Możesz zobaczyć, czy coś mi się tam nie zgięło? - poprosił Cezary, widząc iż idę w stronę domu, po drodze mijając gęste zwoje zielonego jak trawa węża.
- Nic tu nie widzę! Wszystko wygląda dobrze! - odrzekłam - Tylko czemu ten nasz hydrofor wciąż buczy, skoro wody nie pobiera? - zapytałam, nie przeczuwajac, że własnie stała się rzecz najgorsza.
Pogodna dotąd mina Cezarego momentalnie zrzedła. Pełen najgorszych przeczuć, co do awarii hydroforu pobiegł do domu, by sprawdzić co też dzieje się z tym naszym kapryśnym ustrojstwem. W zeszłym roku mieliśmy z nim przez tydzień spory problem. W zimie odmówił posłuszeństwa i trzeba było przez prawie tydzień ciagnąć wodę wiardami z oblodzonej studni. A żaden miejscowy hydraulik nie umiał naprawić awarii i straszono nas, iż trzeba bedzie poczekać aż do wiosny, bo nie obejdzie sie bez zejścia na dno studni i dokonania tamże przeglądu końcówki pompy. Wówczas mój mąż, jako pomysłowy Dobromir, stanął na wysokosci zadania i przestudiowawszy w internecie fora o najczęstszych problemach z hydroforami sam doszedł do tego, co dolega naszemu i dokupiwszy niezbędną uszczelkę wreszcie naprawił dziada!
Wróćmy jednak do chwili obecnej. Sprawdziwszy, że o dziwo z hydroforem wszystko chyba w porządku Cezary postanowił zajrzeć do studni. We dwoje z trudem odsunęlismy jej ciężkie, betonowe wieko aby ze zgrozą ujrzeć...samo dno studni! Lustro wody było tak niskie a poziom wody tak niewielki, że bez problemu dostrzegaliśmy kamienie rzeczne, którymi wyłożone było jej dno. Pompa studzienna zawieszona wewnątrz nie mogła pompować już wody, gdyż odległość do tej marnej resztki, która pozostała w dole wynosiła około metra!
- O cholera! Studnia nam wyschła! - jęknelismy oboje, z niedowierzaniem wpatrując sie w błyskającą w oddali niewielką ilość wody i przypominając sobie, jak to było trzy lata temu, gdyśmy się tu wprowadzili i przez dwa miesiące nie mieliśmy wody bieżacej a nawet nie mogliśmy korzystać z tej studni, gdyż była wówczas zamulona i pełna różnych śmieci.
- Jak to się człowiek szybko do dobrego przyzwyczaja! I myśli, że już zawsze tak będzie! A tymczasem klops! Wracamy do prowizorki! - gderaliśmy biegając po całym obejściu i wyszukujac puste wiadra, które można by napełnić wodą ze studni sąsiadki.
- Pożyczę pompę od sąsiada i przepompuję wodę ze studni sąsiadki do naszej! - wpadł na pomysł Cezary, czując się trochę winnym, że tak beztrosko i szczodrze przelewał wodę ze studni do stawu dla karpi.
- Gdybym wiedział, gdybym przypuszczał, że jest tak kiepsko, to bym nie wlał ani kropli! To byśmy jakieś restrykcje wprowadzili i nie brali prysznica co dzień. Nie spuszczalibyśmy co chwilę wody w ubikacji! - markocił poniewczasie mój mąż.
-Ale pamiętasz?! Wszyscy nas zapewniali, że nasza studnia nigdy dotąd nie wyschła! Że cała wieś biegała tu z wiadrami, jak do ostatniej deski ratunku!Wierzyliśmy tym zapewnieniom i dlatego czuliśmy się pewnie, nawet gdy inni narzekali, że u nich jest problem z wodą! A tymczasem ta susza w tym roku widocznie jest katastroficzna dla poziomu wód gruntowych i stało się to, co się nie działo nigdy przedtem. Mamy suchą studnię! A co gorsza, nie wiadomo ile czasu jej zajmie by się ponownie napełniła! - jęknełam z wysiłkiem, stawiając na brzegu cembrowiny pełne wiadro krystalicznie czystej wody ze studni sąsiadki. Korzystaliśmy tak bez pytania z jej studni, bo nie było przecież kogo o pozwolenie zapytać. Odkąd sąsiadka umarła jej dom, poza nielicznymi wyjątkami, gdy przyjeżdża tu któreś z jej dzieci, stoi pusty, samotny i smutny, opuszczony...
- Oj, przydałby się deszcz! - Cezary spojrzał wyczekująco na niebo, lecz ono pełne swoich własnych planów, nadal błękitne i bezchmurne, skupione na ogrzewaniu złaknionej jej blasku ziemi, pokazywało nam tylko swe gorące, nie zapowiadajace najmniejszego deszczyku oblicze.
- I co my teraz zrobimy?! - westchnęliśmy, patrząc na siebie bezradnie, ustawiwszy w domu rządkiem pełniutkie wiadra i wiaderka a potem zastanawiając się czy nam do jutra tej wody wystarczy.
- Przede wszystkim trzeba pojechać do sklepu po wodę mineralną, bo gorąco i pić się wciąż chce! A potem pomyślimy! - zdecydowałam i już wkrótce mknąc malowniczą, polną drogą wśród wzgórz zmierzalismy w stronę najbliższego, oddalonego od nas o jakieś cztery kilometry sklepu spożywczego.
Po powrocie z nadzieją zerknęliśmy w głąb studni. Wody nie przybyło ani o centymetr. Potem popatrzyliśmy na niebo. Zaczynał się właśnie cudowny, różowo-pomarańczowy zachód słońca, zwiastujący nazajutrz równie piękną, bezdeszczową pogodę...
Jesień piękna w tym roku, to zapewne dzięki balowi jakim ją przywitałyśmy ;)
OdpowiedzUsuńOj...to u Was, trochę jak z moim dachem.....Tyle, że ja z jego powodu miewałam nadmiar wody w domu.....Wy natomiast wręcz przeciwnie. Dobrze, że chociaż macie tę studnię po sąsiedzku..
Solidnych opadów Wam życzę :)
I pozdrawiam cieplutko !!!
Dzień dobry Beatko!Dzisiaj u nas mglisto, co zapowiada, niestety, piękną pogodę. Zajrzałam do studni - tragedia! Naniosłam juz dzisiaj kilka wiader wody ze studni sąsiadki, ale to nie rozwiazuje wielu kwestii - jak pralka automatyczna, czy ogrzewanie domu przy pomocy C.O. Martwimy się i szukamy jakiegos doraźnego sposobu rozwiazania tej sytuacji. Jak sie szybko nic nie poprawi, bedziemy szukać poważniejszych rozwiazań.
UsuńDziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie!
No patrz, Olenko, co za niesprawiedliwosc! Taka macie piekna pogode, ze az woda zniknela ze studni. A nas, dla odmiany, zalewa deszczysko z nieba. Nawet Kirunia nie bardzo chce wychodzic, bo nie lubi, kiedy moknie jej futerko.
OdpowiedzUsuńA moze da sie jakos moj nadmiar wody przepompowac do Waszej studni, a Wy mi udostepnicie choc troche slonca?
Jakos rzadko czlowiek ma to, czego akurat potrzebuje, biednemu zawsze wiatr w oczy...
Sciskam Was mocno.
No własnie! Nie ma sprawiedliwości na tym świecie! U Ciebie nadmiar wody, u nas niedomiar. A niech to kaczka kopnie! przez jakiś czas damy radę pozyc prowizorcznie i nieomal pierwotnie, dzieki studni sąsiadki, ale na dłuższą metę sie nie da. Jak nie przyjdą wielkie, długotrwałe jak u Ciebie opady, to trzeba będzie chcąc nie chcąc zastosować powazniejsze, a tym samym kosztowniejsze rozwiazania. A z finansami teraz krucho...Och, ze też zawsze cos człowieka musi dobić!
UsuńI my Cię Panterko serdecznie ściskamy za dobre słowo dziękując!:-))
A to klops:( Kurcze, Beata życzy solidnych opadów... no nie wiem. Bo to i pogody słonecznej chce się życzyć, i ciepła, a tu wody brakuje:( może jednak jeszcze trochę tego ciepła, a z wodą od sąsiadki dacie radę? Daleko ta jej studnia? A może rzeczywiście da się przepompować trochę tej wody i wężem doprowadzić na takie bieżące potrzeby?
OdpowiedzUsuńStudnia sąsiadki jest, na szczęście, dosć blisko, ale za daleko by siegnął wąż z pompy! Na razie nosimy wodę w wiadrach. Uczynny sąsiad ulepsza naszą pompe by dało sie ją przedłuzyc i połączyc z naszym wężem ogrodowym, bo bez tego nie siegnie do tamtej studni.
UsuńCo do bieżacych potrzeb, to damy sobie radę, bo w trudnych czsach potrafimy sie spiac i jakos sobie radzic. Gorzej z pralką automatyczną i C.O. Wszystko to jest niestety zwiazane z bieżacą wodą!
Dziekujemy Ci Jaskółko za życzliwe słowa i pamięć! Serdecznie pozdrawiamy!:-))
Patrzę na prognozę dla Was i widzę- 22 stopni w plusie- zero deszczu:( Kurcze.... może jednak coś się wyczaruje????
UsuńA tak sobie pomyślałam teraz- dobrze, że można kupić wodę w sklepie. Kiedyś i tego nie było:( To znaczy była, ale taka gazowana w małych butelkach. Teraz można kupić wielki baniak 5 litrowy i już jakaś alternatywa jest.
Trzymam za Was kciuki, abyście nie załamali się bez tej wody i wytrwali do napełnienia studni w dobrej kondycji oraz humorach.
Wczoraj zajrzelismy do studni i okazało sie, że nasze źrodełko ruszyło z kopyta! Hurra! Kochane źrodełko!Wody podeszło całkiem sporo. nawet udało sie uruchomić hydrofor i nagrzać w C.O. Po tym doświadczeniu będziemy oszczędnie używac naszej wody, żeby znowu któegos dnai nie obudzic siez ręka w nocniku!
UsuńA pogoda wczoraj była cudownie słoneczna - czym na szczęście, znowu moglismy sie cieszyć!:-))
No to macie kłopot! Woda przecież jest niezbędna w gospodarstwie, zwierzęta pić muszą, Wy musicie mieć wodę... Ufam jednak, że i z tym kłopotem sobie poradzicie, a jesień zachwyca mnie teraz szalenie!
OdpowiedzUsuńNas jesień też zachwyca i to bardzo, ale to, co do wczoraj miało tylko dobre strony, teraz pokazuje takze złe. I przyszło nam do tego, ze na przekór własnym marzeniom o ciepłęj, słonecznej jesieni wygladamy teraz jakichkolwiek opadów a najlepiej ulew!
UsuńOch, Aniu! Dziekujemy Ci za zyczliwość! Też mamy nadzieję, ze jakos sobie poradzimy!
Serdecznie Cie pozdrawiamy!:-))
Olgo kochana znam ten ból. Nasza studnia odmówiła wody już na początku września.
OdpowiedzUsuńNa terenie mojego miasta dostarczana jest woda odpłatnie - 5 tysięcy litrów, wlewane do naszej studni ratuje sytuację, ale na dłuższa metę zarzyna źródło.
mam nadzieję, ze deszcz się pojawi i to już wkrótce.
buziaki :*
Dzień dobry Artambrozjo! W naszej gminie tez podobno dowoża odpłatnie wodę. Jak będzie trzeba, to sobie ja zamówimy. Na razie będziemy bazować na studni sąsiadki i chcemy przez nastepny tydzień obserwować pogodę. Widzę z prognoz w internecie, że niby maja byc jakieś opady w tym tygodniu. W końcu przeciez przyjdzie słotna jesień ( a swoja droga, na co nam przyszło ,by wyczekiwać na te okropne, ale jakże potrzebne do zycia deszcze!)Oby przyszły niebawem! I oby to wystarczyło na poprawienie stanu naszej studni!
UsuńA propos dostarczania wody przez miasto, to wyobraź sobie, że w Australii w takiej sytuacji dostarczają w beczkowozach z kranami nieodpłatnie tyle wody, ile się chce! I to w kraju z permanentnym brakiem wody! A u nas za wszystko trzeba płacić. Przecież gdzieniegdzie wprowadzili nawet podatek od deszczów! Ech, u nas same absurdy. I jak tu zyć, panie premierze???!
Dziękujemy Ci serdecznie Artambrozjo za zrozumienie i ciepłę słowa wsparcia. Dobrego dnia!:-))
O rany Olgo! Jak dobrze znam te problemy .... Woda w studni skończyła nam się w upalne lato, rok, czy dwa po zamieszkaniu. Mieliśmy wtedy cztery konie, które piły jak smoki no i siebie z miejskimi nawykami. Jeszcze później parę razy psuły się pompy i ciężko było znaleźć studniarza, który by zszedł na głębokość 18m (tam jest pompa) Zaproponowano nam wtedy próbę wbijania rury w dno studni i szukania mułku wodonośnego. Próba oczywiście płatna, bez względu na wynik. Byliśmy tak zdesperowani, że zdecydowalibyśmy się na każdą propozycję dającą jakąkolwiek nadzieję. Rurę wbijał starszy pan, który musiał co pół godziny wychodzić na powierzchnię, bo na takiej głębokości jest zupełnie inne ciśnienie i serce mu nawalało. Straszne było to wszystko! Centymetr po centymetrze RĘCZNIE BEZ MECHANICZNEGO WIERTŁA wbijał się coraz głębiej i po 6 metrach znalazł mułek. Wrzeszczeliśmy jak opętani!
OdpowiedzUsuńTak więc mamy wodę z 24 metra, niezależną od opadów.
Do dziś pozostał mi lęk przed spaloną pompą i najchętniej miałabym koło domu ze trzy alternatywne studnie. Mamy już oznakowane miejsca z wodą, nie mamy tylko oznakowanych miejsc z kasą :):):)
Olgo, na małą głębinówkę, to warto się nawet zapożyczyć u rodziny. Bez wody jak tu żyć?
Ściskam serdecznie!
Witaj Magdo! No właśnie, te nasze miejskie nawyki! Trzeba sie w koncu z nich wyleczyć i drastycznie ograniczyc zuzycie wody. Bo ona jest podstawą nie tylko zycia, ale i działania wielu urzadzeń domowych. Bez niej wracamy do epoki kamienia łupanego...Na pompe głebinową teraz nas nie stać, niestety.Metr wykopania to kosz około 300 zł, a kto wie, ile metrów trzeba by tak kopać???!
UsuńStarszne te Wasze przeboje z pompą i wierceniem studni przez chorego na serce speca od wierceń.Nie dziwię sie, że do tej pory masz traumę na myśl o pompie i studni! Aż 24 metry???! Nasza studnia jest płytka. Ma zaledwie cztery metry głębokosci. Mnóstwo mamy teraz myśli i planów. Wszystko zmienia sie z minuty na minutę. Myslimy na przykład o kupnie ręcznego wiertła (mozna takie dosc tanio kupić w necie) i o samodzielnym pogłebianiu tej, która jest oraz o ewentualnym wykopaniu nastepnej, gdzieś w ogrodzie. Cezary umie analizowac zachowania różki radiestezyjnej. Moze wiec samodzielnie znajdziemy źródło i sie do czegos dokopiemy. A póki co latamy z wiadrami do studni sąsiadki i wyglądamy deszczu. Ponoć w tym tygodniu ma u nas zdrowo popadac. Ale czy wierzyc prognozom...?
Nic to! Nie tracimy wiary, ze będzie odbrze! Trzymaj za nas kciuki! Będziemy w komentarzach zdawać relacje na bieżaco ze stanu wód w naszej studzience.
Magdo kochana!Bardzo ciepło dziekujemy Ci za Twoje zrozumienie, wsparcie mądrą radą i podzielenie się swoja opowieścia, mrożącą krew w zyłach!
Dobrego dnia dziewczyno serdeczna!:-))
Nie ma tego złego... Teraz ten deszcz postrzegać będziesz jak wybawienie. Tak, my, mieszczuchy na co dzień nie zaprzątamy sobie głowy tym, skąd ta woda się bierze:-). I jak tu harmonijnie godzić cywilizacyjne nawyki z ekologicznymi imperatywami:-).
OdpowiedzUsuńMy tu na wsi po prostu musimy sie przystosować do okolicznosci i żyć w zgodzie z naturą. To znaczy szanować ją i starac sie rozumieć, bo od niej głownie zalezymy. Jak w mieście nawalaja rury czy wodociagi, to po naprawieniu awarii wszystko znowu jest OK i mieszczuch niczym nie musi sie martwić. A w miedzyczasie jeszcze podstawiabezpłatnie beczkowóz. Tu za dowóz wody sie płaci spore pieniadze.Dobrze, że istnieją zyczliwi sąsiedzi i ich studnie, bo nie kazdego na tę kupną wodę stać. Jest sucho i trzeba cierpliwości oraz wyrzeczeń aż do czasu wielkiej, zbawczej ulewy.Natura rządzi! A dobrzy ludzie w tym dopomagają!:-))
UsuńOj, Olu, bieda na naszym Pogórzu z wodą, my już zapomnieliśmy, że można używać studni; tylko solidne opady mogą nas uratować; tak z tydzień ciągłych opadów życzyłabym sobie bardzo, i Wam też; może wtedy wysuszona ziemia napiłaby się jak gąbka; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPowoli nam woda podchodzi w studni do góry!:-) Pojawiła sie wiec nadzieja, że nie będzie tak zle, jak sie obawialiśmy - to znaczy, że obejdzie sie bez przepompowywania wody, bez wiercenia nowej studni , czy pogłebiania tej. Nadal jednak korzystamy ze studni sąsiadki i oszczędzamy tę wodę jak sie da, by co chwilę nie latać z wiadrami po ogrodzie!
UsuńA propos deszczu ,to podobno jutro i w środę ma popadac. Zobaczymy!
Serdecznosci Ci Marysiu zasyłam i życzenia obfitych, dajacych odrodzenie naszym studniom, deszczy!:-))
Każdy kij ma dwa końce , słońce zapewnia nam dobre samopoczucie ,a deszcz dostarcza nam wody ,ale zabiera dobre samopoczucie. Ideałem by było żeby deszcz padał w nocy ,a w dzień nic nie zasłaniało nam słońca . Kiedys ludziom wydawało się ,że uda się w mechaniczny sposów sterować przyrodą ,ale ona pokazuje nam niestety gest Kozakiewicza .
OdpowiedzUsuńTak więc deszczu wam życzę ......w nocy ;)
Nasze źródełko w studni pokazało wreszcie, na szczęście, swoją legendarną moc. I nalało sie nam wody do studni na tyle, ze znowu leci nam normalnie z kranu! Co uszczęsliwia nas przeogromnie i każe jeszcze bardziej doceniać to, co wydawałoby sie jest takie zwykłe i łatwo dostepne, lecz dopiero utracone pokazuje swoje znaczenie!.
UsuńA pogoda wczoraj była wręcz wspaniała! Cieszylismy sie radosnym słonkiem i ekspresjonistycznymi barwami jesieni! A w tym tygodniu maja byc jakieś deszcze, którymi równiez będziemy sie cieszyc. Bo w naturze wszystko jest potrzebne. A najbardziej równowaga.
Serdecznosci zasyłamy Ci Marysiu i podziękowania za zrozumienie i wsparcie dobrym słowem!:-))
To co klops. Mam jednak nadzieję, że szybko się z nim uporacie.
OdpowiedzUsuńZaraz przypomniała się mi Czarnogóra i samochody z beczkami na pace, brak wodociągu w tej "naszej" miejscowości i zbiorniki na wodę przy każdej posesji.
Trzymajcie się i zaradzajcie sprawnie tym kłopotom z wodą.
Hurra! Juz po problemie! Przynajmniej na razie! Woda w studni znów podeszła wysoko a my odetchneliśmy głeboko! Już nie musimy taszczyc ciezkich wiader i zamartwiać sie jak na dłuższą metę damy sobie radę bez bieżacej wody. Teraz będziemy rozumniej używać naszej wody ze studni, ponieważ ostatnie doswiadczenie czegos nas jednak nauczyło.
UsuńSerdecznosci zasyłamy Ci Lidko w poniedziaęłk i zyczenia dobrego tygodnia!:-))
To dobrze, że już po problemie :)
UsuńDziękuję za serdeczności :) Wam również udanego tygodnia życzę.
Mój rozpoczął się mocnymi akcentami i kontaktami towarzysko - pracowymi. Zobaczymy, jak się dalej rozwinie.
Trzymam kciuki Lidko by dalsza częśc tygodnia też była dla Ciebie ciekawa i sprzyjająca!
UsuńCałusy zasyłam i ciepłe mysli!:-)
Dziękuję, Olu :)
UsuńPozdrawiam serdecznie :))
:-))
Usuńa ja czytam jak zaczarowana, bo studnia kojarzy mi się z czasami beztroskich wakacji na wsi....jak się cżłoweik wybiegał w upale tonic tam nie smakowało jak kubek wody ze studni, a kompot z papierówek gotowany na wodzie ze studni.....nie do podrobienia...:)
OdpowiedzUsuńTak, woda ze studni ma zupełnie inny smak niż z wodociągu. Przede wszystkim nie ma w niej chloru. Natomiast minusem naszej wody jest to, ze zawiera sporo kamienia. jest twarda. Dlatego wciaz jest osad w czajniku i na szklankach. Ale to zdrowiu nie szkodzi, wiec sie przyzwyczailiśmy.
UsuńNajwazniejsze, ze woda znowu jest! Wróciła do studni i cieszy nasze serca i znękane noszeniem ciezkich wiader ramiona!
Pozdrawiamy ciepło Sznupciu z naszego domku na skraju wsi!:-))
No i co zrobimy Olu- może zmienimy nasze zamiary?
OdpowiedzUsuńZawsze powtarzam, że człowiek jest niczym wobec natury. Nie szanuje jej- myśli, że jest Bogiem, a jest taki tyci...
Nie zanosi się na uzupełnienie wody w studni, niestety, to prawdziwa klęska.
Buziaki
No i widzisz, jak dobrze żeśmy nie zmieniły naszych zamiarów Zofijanko?!:-)) Pogode przywieźiscie nam boską, wymarzoną na spacery po okolicach!
UsuńZa Wasza pyszną, artezyjska wodę serdecznie dziękujemy! Za ciepło Waszych serc i za wspólnie spedzone, serdeczne chwile, których zawsze mi mało!
Ściskamy gorąco, juz tęskniąc!:-))
Pogoda była piękna i jesień z Wami w lesie wspaniała. Dzisiaj smutno i ponuro.
UsuńTeraz ja zapraszam do mojego miasta, kiedy tylko będziecie mogli.
Deszcze zapowiadają to może okoliczne źródełka zostaną uzupełnione.
Buziaki Oleńko.
Tak, dzisiaj było mgliście i nieprzyjemnie. Chodzilismy po południu po tych samych miejscach w lesie, co wczoraj. Wyglądały zupełnie inaczej. Mnóstwo lisci opadło. Kolory sie zmieniły...
UsuńA jutro podobno ma padać. Zobaczymy!
Całuję serdecznie Zofijanko!:-)
Właśnie spojrzałam na meteo i tam dzisiaj wykres niebieski, zapowiadający deszcze obfite. Woda będzie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŁucjo droga! Woda juz jest! To znaczy w naszej studni znowu podeszła na tyle wysoko, ze można jej juz normalnie używac. Okazało sie, że nalezy tylko dac odpocząc źródełku a ono odwdzięczy sie i znowu da nam poznac swoją szczodrość!
UsuńA deszczyku było wczoraj tyle, co nic. Podobno w tym tygodniu ma zdrowo popadać. I bardzo dobrze!
Ściskamy gorąco!:-))
Wszystkiego po trochu, kazdemu chocby po kropelce (wody) a wąż chocby gumowy to zawsze wąż. Bez wody trudno, uciazliwie ale na szczescie nie pustynia jeszcze a i ludzie gotowi pomoc sie znajda a i Wy sami zaradni jestescie. Mam nadzieje i trzymam kciuki za poprawe doli wkrotce.
OdpowiedzUsuńLudzie zyczliwi wokół to podstawa! Od kiedy tu mieszkamy nie raz okazali nam swe serce i pomoc, co doceniamy i staramy sie odwdzieczać, jak tylko umiemy.
UsuńA woda w naszej studni znowu jest od wczoraj. Zrobiła nam bardzo przyjemna niespodziankę podchodząc go góry w ilosciach wystarczajacych na tyle, by znowu mozna było odkręcić kran! Jakze cieszą takie proste, niby zwyczajne rzeczy. Widocznie trzeba cos czasem stracić, by to bardziej docenić i nauczyc sie szanować a przede wszystkim uzywac z umiarem, gdyz nigdy nic nie wiadomo...
Echo kochane!Pozdrawiamy Cie oboje ciepło i dziękujemy za zyczliwe słowa!:-))
Popatrz, a u nas mokry rok, prawie całe lato woda na łąkach stała, co przedtem zdarzało się tylko na przedwiośniu. Jeszcze kilka dni temu mieszkaliśmy jak nad brzegiem jeziora...Jeden kraj, a takie różnice! A woda do studni najdzie powoli, tylko trzeba będzie uważać na przyszłość. Może pogłębić ją ewentualnie? My do stawku (bez karpików, ale z traszkami) doprowadziliśmy wodę deszczową z dachu stodoły.
OdpowiedzUsuńA gdzie Ty mieszkasz Babulinko?! Pewnie na bardziej nizinnym terenie? Bo my na samym szczycie góry, skąd woda raczej spływa i w słabych studniach stale sa z nia problemy. Nasza studnia okazałą sie jednak silna. Dalismy jej przes dwa dni odpocząc i znowu napełniła sie wodą, mimo braku deszczu. Bardzo, bardzo nas to cieszy! Teraz będziemy uzywać jej zdecydowanie oszczędniej.A do stawiku z karpiami róznież mamy podprowadzonego węża z wodą z rynny. Ale ponieważ nie ma opadów, to wody w stawie maleńko.
UsuńPozdrawiamy Cie ciepło Babulinko i życzymy, byś wody miała zawsze w sam raz! Dobrego dnia!:-))
Obiektywnie biorąc 4 m to płyciutko. A może skoro masz speca od źródeł w domu, a to najtrudnejsze, to warto by zwykłą abisynkę zamontować? wiercenie nie takie straszne, rury, kołowrót, paru chłopa grill i krata i jest zapasowe ujęcie, zawsze się przyda. Jak prąd siądzie - jak znalazł. a abisynki na złomach leżą, nawet do sklepu nie trzeba.
OdpowiedzUsuńMoże kiedys i do abisynki dojdziemy, bo to naprawdę fajna, niezależna od prądu rzecz! A póki co wciąż inne rzeczy na warsztacie.Nie ma kiedy teraz nawet do miasteczka pojechać i na złomowisko zajrzeć. Ścigamy sie z czasem, żeby zdązyc z wieloma rzeczami w gospodarstwie przed mrozami.
UsuńUfff.. Wyczytalam w komentarzach, ze woda wrocila, kamien z serca. Wyobrazam sobie, ze przezyliscie chwile grozy.
OdpowiedzUsuńWiesz Olu, czasami zastanawiam, co by bylo gdyby zabraklo wody, nie trzeba wojen nuklearnych. Zycie na ziemi bardzo szybko ulegloby zagladzie.
Pomimo calego tragizmu sytuacji rozbawilo mnie stwierdzenie Cezarago odnosnie ciaglego spuszczania wody w kibelku:))))
Trzymajcie sie, usciski:)
Śmiech, smiechem ale zobacz - spuszczanie wody w kibelku to beztroskie wylanie za każdym razem około 6 litrów wody! Krótki prysznic to minimum 50 litrów.!Człowiek nie mysli o takich rzeczach na codzień. Dopiero gdy tej wody po prostu nie ma, za głowę sie łapie i widzi ile jej dotąd marnował.Teraz myslimy o takich rzeczach i bardziej szanujemy to, co mamy, bo tak łatwo to utracić. Jak zdrowie zresztą - z dnia na dzień!
UsuńNa dworze u nas juz drugi dzień mgliście i wilgotno. Wreszcie ma popadać. Ucieszymy się tym deszczem i my i cała złakniona wody natura.
Ataner kochana! Serdeczne myśli zasyłamy i zyczenia pieknej, pełnej równowagi, co do ilosci słonca i deszczów, jesieni!:-))
W zeszłym roku mieliście chyba podobny problem z wodą bo i poboda była wręcz afrykańska.
OdpowiedzUsuńTak. Wiosny i lata na Podkarpaciu są coraz gorętsze, coraz suchsze...
Usuń