Było to kolejne mgliste i dość chłodne,
październikowe popołudnie. Z drzew opadało coraz więcej liści. Miękko i
poszumnie brodziło się w nich teraz. Pachniało wilgotną ziemią, grzybami i
zbutwiałą korą. Wracałam właśnie z Cezarym, Zuzią i kozami z długiego spaceru
po lesie, gdy na szutrowej drodze, wiodącej do naszego domu zatrzymał się tuż
mnie biały samochód listonosza.
- A ja tam
paczuszkę dla pani zostawiłem. Leży na budzie Zuzi! – zawołał przez uchylone
okno a widząc, że kozy korzystając z chwilowego zagapienia swej pani pochłonęło przeżuwanie moich sznurówek zawołał jeszcze z rozbawioną miną:
- A to z nich
huncwoty! Dobrego dnia życzę! – i
odjechał w dal, wioząc przesyłki oraz, mam nadzieję, same dobre nowiny i
serdeczne listy, innym mieszkańcom przysiółka.
Kozy zajęły się tymczasem nieśpiesznym
obgryzaniem pożółkłych listków przydrożnej wierzby - iwy. Zuzia pobiegła w
pola, węsząc gdzieś tam jakieś sarny czy zające. W pobliskich zaroślach
buszował beztrosko Cezary wytrwale poszukujący grzybów.
A ja najchętniej od razu pobiegłabym do domu
wiedząc, iż to wyczekiwana przeze mnie z niecierpliwością przesyłka od Pantery,
serdecznej, blogowej koleżanki, która zorganizowała jakiś czas temu u siebie
konkurs sprawdzający wiedzę czytelników na temat ważnych faktów z jej życia. A
ponieważ Pantera pisze niezwykle ciekawie a stylu pisania oraz lekkiego pióra
mógłby jej pozazdrościć Passent na spółkę z Żakowskim, toteż ponowne
przeczytanie prawie całości jej bloga, w celu znalezienia odpowiedzi na
podchwytliwe pytania konkursowe, było dla mnie naprawdę dużą przyjemnością!
Owa przesyłka z wielce tajemniczą
zawartością stanowiła jedną z głównych wygranych w tymże konkursie. Doczekać
się nie mogłam jej otwarcia i nacieszenia oczu prezentami. A przyznam, iż wcale
niełatwo było odpowiedzieć poprawnie na wszystkie pytania Pantery. Z niezwykłą
pasją prowadzi ona swego bloga "Świat to dżungla" już od trzech lat i prawie codziennie zamieszcza
na nim kolejny, interesujący wpis. Znaleźć tam można mnóstwo ciekawych,
wyszperanych w necie szczegółów i faktów, nazw miejscowości oraz zwierząt a
przede wszystkim rozważań na tematy społeczne, psychologiczne, historyczne i po
prostu życiowe. To cały ogrom wiadomości! Dlatego ucieszyłam się bardzo,
dowiedziawszy się, iż udało mi się zostać jedną z laureatek owego konkursu. Ważne też dla mnie było to, iż nagroda w
konkursie będzie kolejnym po spotkaniach z poznanymi przez blogi osobami,
materialnym dowodem na to, iż Internet to nie tylko wymiana myśli i słów między
nie znającymi się bezpośrednio ludźmi. Porozumienie przez Internet może być
furtką do pogłębiania znajomości. Do większej bliskości i nadania zwyczajnej,
ludzkiej cielesności tym nieco tajemniczym, żyjącym nieraz bardzo daleko od
siebie, wirtualnym bytom.
- Cezary! –
wrzasnęłam, ile sił w płucach – No wyłaźże już z tych krzaczorów! Paczka od
Pantery przyszła. Ja lecę do domu!
W chaszczach coś zaszeleściło, zaszumiało
jakby wielki niedźwiedź się w nich przetaczał a potem ów zwierz głosem mego
własnego męża poskarżył się zbolałym głosem:
- Po kiego ja w
te jeżyny wchodziłem? Cały jestem pokłuty! A żadnych grzybów tu nie ma!
- No wyłaź, już
wyłaź! – krzyknęłam niecierpliwie, nie przejąwszy się zbytnio losem upartego
grzybiarza.
- Mówiłam ci
przecież, żebyś tam nie właził! Nigdy mnie nie słuchasz, to masz nauczkę!
- Brykuska,
Popiołka, Zuzia! Idziemy do domu! No szybko kozy! Bez ociągania! Zuzieńko
niedobra! No przestań już obgryzać kózkom nogi! – popędzałam niesforne
towarzystwo, któremu jakoś wcale nie spieszyło się z powrotem do domu.
Wreszcie pchnęłam naszą skrzypiącą
przeraźliwie furtkę, dobiegłam sprintem do budy Zuzi i porwałam w ramiona czekające
tam na mnie sporych rozmiarów pudełko. Następnie z pudełkiem owym zaczęłam
trochę bezładnie biegać po ogrodzie, aby znaleźć jakieś zaciszne miejsce, gdzie
mogłabym je nareszcie otworzyć i nacieszyć oczy jego zawartością. Niestety,
kozy też były bardzo ciekawe, co jest w środku i skakały za mną, nieustępliwie
wpychając pyszczki w moje dłonie i bodąc bezczelnie zapakowaną elegancko
paczkę. Wreszcie nie zdzierżyłam i zamknęłam uparte, kozie towarzystwo do
komórki a ujrzawszy dochodzącego do furtki Cezarego wraz z Zuzią oznajmiłam mu,
że paczkę od Pantery położyłam właśnie na stoliku przy budynku gospodarczym, ja
natomiast lecę do domu po coś do rozcinania taśmy klejącej, którą zabezpieczone
było pudełko. Mąż zaś ma czekać grzecznie z otwarciem paczki na mnie.
Powróciłam po paru minutach, bo przypomniało mi się, że przecież fajnie by było
uwiecznić na zdjęciach ów podniosły moment rozpakowywania a zatem muszę znaleźć
aparat fotograficzny. Znalazłszy go, zziajana zbiegłam na podwórze i moim oczom
ukazał się Cezary beztrosko unoszący wieko paczki i ciekawsko zaglądający do
środka!
- No wiesz co!? – parsknęłam oburzona – Gagatku jeden! Czemu na mnie nie poczekałeś?! Zamykaj
pudełko z powrotem! Będziemy się delektować razem kolejnymi etapami
rozpakowywania a nie tak szast prast i po krzyku!
Cezary nie chcąc się wdawać w dyskusję ze
swą nieco zbyt egzaltowaną i podnieconą żoną westchnął i zajął się wykładaniem
na stolik ogromnych prawdziwków, które znalazł na dzisiejszej przechadzce. Ja
zaś pstrykałam zdjęcia i cieszyłam się jak dziecię wydobywanymi na światło
dzienne kolejnymi skarbami z przesyłki.
Najpierw mym oczom ukazała się zielona
koperta zaadresowana do mnie i Cezarego. Wewnątrz znalazłam śliczną kartę z
odręcznie napisaną przez Panterę dedykacją. Potem zobaczyłam opakowanie gustownych
serwetek stołowych. Pod spodem chowały się trzy apetyczne czekoladki z motywem
różanym na papierkach. Obok nich leżała plakietka-magnes z nazwą miasta, w
którym mieszka Pantera. Z boku ukrywało się delikatne, różowe mydełko o subtelnym
zapachu fig. A owinięte pracowicie w folię bąbelkową były trzy urocze,
oprawione w ciemnowiśniowe ramki, obrazki z motywem deszczu w tle i historii
zakochanej pary na pierwszym planie. Zaparło mi wprost dech z zachwytu!
Ustawiłam wszystkie prezenty na stoliku, dokopawszy
się jeszcze na dnie pudełka do pięknego kalendarza z różami na 2014 rok i
wąchając go, jak zwykłam zawsze to czynić z nowymi książkami i tego typu
wydawnictwami. A gdy już wszystko było pięknie na stoliku ułożone po prostu
stałam i podziwiałam a mydełko figowe do nosa przykładałam i uśmiechałam się z
lubością. A Cezary podziwiał wraz ze mną i doczekać się nie mógł, kiedy
wreszcie pożremy owe apetyczne czekoladki!
I wiecie, co się wówczas stało? W tym
momencie zamglony dotąd dzień zdecydował się rozchmurzyć swe niewyraźne oblicze
i rozjaśnił się w promienistym, październikowym uśmiechu! Oświetlił przy tym
wspaniale wszystkie prezenty. A zakochaną parę na deszczowych obrazkach spontanicznie
ubrał w taki oto wierszyk:
Idę w deszcz, idę
w mgłę
Wiatr tarmosi
parasolem
Gdzieś ty jest? Szukam cię
Serca ci niosę
pogodę
Mą nadzieję, ciepły
blask
Dostrzegł samotny
pan na ulicy
Wstrzymał oddech,
wstrzymał czas
Nic więcej już się
nie liczy
Osłoniły nas
przed chłodem
Nasze myśli i
marzenia
Jest dwoje pod
parasolem
A miłość nas
opromienia…
- Ech! Mówiłeś
coś?! -
ocknęłam się wreszcie z deszczowo-promienistego rozmarzenia, usłyszawszy
ponaglające chrząknięcia Cezarego.
- No to co? Zjemy
wreszcie te czekoladki? – zapytał z lekką nieśmiałością mój mąż a ja również
mając na nie wielką chętkę sprawiedliwie podzieliłam pomiędzy nas
trzy różane smakołyki, byśmy mogli w try miga spałaszować te Panterkowe słodkości.
Potem musiałam zająć się szykowaniem
jedzenia dla kur oraz obiadem dla nas. W planie była pyszna zupa z prawdziwków.
Najadłszy się wzięłam trzy deszczowe obrazki od Pantery i ustawiłam je na
półeczkach w niedawno wyremontowanym przez nas pokoju gościnnym na piętrze. A
gdy zawołałam na oględziny Cezarego oboje stwierdziliśmy, iż puste dotąd
półeczki w jasnych meblach, jak gdyby czekały na takie właśnie, pasujące do
nich, delikatne obrazki. I się doczekały! Dziękujemy Ci kochana Panterko!:-))
Olgo miałaś cudowny dzień, półki czekały jak widzę na te obrazki zakochanej pary CZYLI WAS :)
OdpowiedzUsuńBuziaki ślę :)
Tak Ilonko!Nieoczekiwanie ten mglisty dzionek stał sie bardzo przyjemny, wręcz ekscytujacy. A mądra Panterka jak dobra wrózka znakomicie wyczuła co do nas najbardziej pasuje i rozjaśniła nam wczorajszy dzień cudna niespodzianką i wynikajacą z niej wprost dziecięcą radością!
UsuńCałujemy Cie serdecznie Ilonko!:-))
Cudne obrazki. Ale jestem pod wrażeniem pięknego pisma naszej Panterki. Bo muszę się przyznać, że czyjeś piękne pismo zawsze wywołuje we mnie małe ukłucie zazdrości.
OdpowiedzUsuńTo samo pomyslałam na widok pisma Pantery - że jest ładne, zgrabne, wyraźne, lecz lekko zawijasowate. Oddajace jej wrażliwą, pełną wiedzy, głębi i tajemniczych meandrów duszę!:-))
UsuńChcę jeszcze dodać, że piękny opis oczekiwania, cała ta otoczka związana z celebrowaniem prezentu, robi niemałe wrażenie.
OdpowiedzUsuńTak własnie było Errato! Pisałam tego posta zaledwie kilka godzin po fakcie, czując jeszcze w sobie tę dziecięcą radość i niesamowitą ekscytację!:-))
UsuńPiękny dzień i piękne jego zwieńczenie :) Te obrazki są przecuuuudne...a mydełko pachnące figami..mmmmm
OdpowiedzUsuńObrazki od Panterki są bardzo nastrojowe, pasujące do mnie i Cezarego a takze do jesieni i pełnego serdecznych zamysleń i wspomnień października.A mydełko wciaz mam przy sobie i raczę sie jego aromatem do woli!:-))
UsuńTak zgadzam się, te półki czekały na te obrazki :)
OdpowiedzUsuńAle ja bym położyła te czekoladki na poduszce i zjedlibyśmy je przed....albo po... ;)
Jesteśmy chyba zbyt wielkimi łasuchami by czekac na to przed...albo po!:-)) Wszystko idzie spontanicznie!
UsuńA półki nareszcie są ustrojone tak, jak nalezy!
I tak przyjemnie mi teraz wejśc do tamtego pokoju by popatrzeć, usmiechnąć się, pomysleć ciepło o Panterce!:-))
Być może trochę zbyt frywolnie sobie poczynam ;) ale trzeba może było z tym nie czekać tylko razem z konsumowaniem czekoladek już, zaraz w tym momencie, pod tymi obrazkami :))) I to by było spontanicznie!
UsuńOch, Rózyczko! Frywolność i uśmiech są mile widziane w jaworowym domku!
UsuńA obrazki umieściłam w pokoju zaraz po grzybowym obiadku. A ze był on sycacy i dziwnie rozleniwiajacy zatem nie starczyło wówczas spontanicznej siły na "czekoladkowe zabawy". Lecz w chwili przypływu nowej energii i chętki na słodkości...Och, nie powiem jakie pyszne sa czekoladowe wieczory w dobrze ogrzanym domku!:-))
Nie mów, nie mów :) I tak wiem!
Usuń!:-))
UsuńOlgo, a ja żałuję, że to nie ja Ci wysłałam paczkę, tak fantastycznie to opisałaś! :)
OdpowiedzUsuńPrezenty przemyślane, uszyte na miarę, tak jak to u Pantery naszej widać w tym co robi na blogu.
Gratuluję!
Nie tracę nadziei Aniu, że kiedys i od Ciebie przyjdzie do mnie jakaś paczka! Jak sie rozhulam w konkursach, to poczta nie nadąży z dowozem!:-)
UsuńA co do trafnosci wyboru prezentu przez Panterke, to jest bezbłędny! A to tylko potwierdza moją dobrą opinie na temat naszej ulubionej koleżanki blogowej. Ciesze się, ze mogłam trafić kiedys tam na jej bloga i zostac czytelnikiem jej pełnych wiedzy, wrażliwosci i specyficznego humoru postów!:-)
Olgo, żeby wygrać trzeba grać! Serdecznie zapraszam Cię do mojej zabawy. Może masz zdjęcie któregoś (bądź wszystkich) swojego kotka jak był maleńki? Wtedy będziesz mieć szansę. :)
UsuńI mnie, jako dumnej odkrywczyni bloga Pantery tego mówić nie trzeba. Ja jestem jej pierwszym fanem! :))
Muszę wobec tego pogrzebać w archiwum zdjęć. Moze znajdę cos ładnego na Twój konkurs Aniu! Skoro raz udało mi sie coś fajnego wygrać, to moze przełamałam jakąś złą passę w moim dotychczasowym, niezbyt obfitującym w laury życiu?:-))
UsuńI ja też tak miałam, a potem zaczęłam prowadzić bloga i sypnęło się! :)
UsuńJejku! Chocby dla przeczytania TAKIEGO posta warto bylo wysylac! To prawdziwa uczta dla mej duszy.
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, te poleczki sa jak stworzone wlasnie dla tych trzech obrazkow :)))
A ja znow przeczytalam post, nie moge sie naczytac do syta. Chyba jutro znow wroce i poczytam :)))
Wielkie dzieki za te radosc, Kangurki!
Radośc jest jak węgielki w ognisku! Wystarczy, ze rozdmuchasz jeden węgielek a zar przenosi sie na pozostałe! Rozdmuchałaś, to teraz leci ciepło od serca do serca! A ja sie ciesze, wzruszam, podziwiam wszystkie te cudownosci od Ciebie raz po raz i mysle sobie, że naprawde warto było zaczynać tę zabawę z blogowaniem rok temu. Tu, w tym przeogromnym necie spotkać mozna tak wartosciowe, zrównowazone, serdeczne, wrażliwe i ciepłe oraz bardzo rozumne osoby jak Ty. Serce wprost rośnie Panterko kochana!:-))
UsuńUczta dla duszy i ciala ktora jak zwykle pieknie opisalas. Prezent przemyslany i jeszcze dodatkowo smakowity, ale z Was lasuchy hahaha.
OdpowiedzUsuńTak Ataner!Jesteśmy łasuchy niepoprawne! Niech no tylko pojawi sie cos pysznego w zasiegu wzroku i mozliwosci, to juz przełykamy sline jak jakieś nienażarte pisklaki! Toteż do najszczuplejszych nie nalezymy a moje stare, romantyczne kreacje będą chyba spoczywać w szafie po wieki wieków!
UsuńA Panterka jest niesamowitą kobietą! Przenikneła nas na wskroś i dobrze wiedziała, co nam wysłać by sie przydało i by zawładneło naszymi sercami!:-))
Olu! Badz ostrozna jakie zdjecia zamieszczasz na blogu, bo ten Wasz goscinny pokoj tak mnie przyciaga, ze hej! Na lozku rozlozylam sie jak u siebie:))
UsuńZalegne w nim na pol roku i co wtedy?! :))))))))
Och Ataner, to pokój czarodziejski! Reszta domu siermieżna i zabałaganiona, lecz on jest słodki i jasny jak anyzowy cukereczek by nie odstraszać, przyzwyczajonych do wyzszych standardów, miłych gości! Widok z jego balkonu rozciąga sie na pasma okolicznych wzgórz i pól. Jest cicho, spokojnie i swojsko.Zatem, gdy wreszcie zjedziesz na Podkarpacie (w co mocno wierze i zapraszam!) mozesz w nim zalec z błogością i odpoczywac do syta. A w długie, ciepłe wieczory popijac ze mna czerwone winko i patrzeć z balkonu na bliskosc nieba i miliony mrugających pogodnie gwiazd!:-)))
UsuńNo tak, ja też bym od razu zjadła czekoladki. Pozdrawiam Cezarego, bo widzę, że wie co jest najważniejsze. Ciebie Olgo też, ale to się samo przez się rozumie.
OdpowiedzUsuńOch, Łucjo droga! Czekoladki były wprost przepyszne! A my tuż po długim spacerze mieliśmy wprost wilczy apetyt na coś słodkiego! Oboje, niestety, uwielbiamy słodkosci. Ale jakieś słabości i przyjemnosci trzeba w końcu w zyciu mieć, nieprawdaż?:-))
Usuń...dla takich chwil, dla prezentów niespodziewanych od serca dla serc warto żyć :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Tak, droga Meg! Własnie takie chwile sa w zyciu najwazniejsze! Takie uczucie ciepła, prostej radości oraz wdzieczności za czyjeś serce i staranie!
UsuńPozdrawiam ciepło!:-))
Gratulacje za wygraną :-)
OdpowiedzUsuńMiła niespodzianka,
a prezenty widzę ,że fajnie wkomponowały się w wystrój sypialni :-)
Dziekuję za gratulacje Krysiu!:-)
UsuńNiespodzianka była naprawdę bardzo miła a obrazki od Panterki cudownie pasują do pokoju goscinnego. Odtąd każdemu, kto do nas zawita będę się nimi chwalić!:-))
Widzisz? Mówiłam, że lada moment przesyłka od Panterki do Was dotrze? Pięknie to opisałaś, Olu, mój opis to dziennik telewizyjny przy Twoim Discovery Nature ;)
OdpowiedzUsuńA Cezary zareagował identycznie, jak mój mąż :)) Czekoladki to podstawa :))
Czekałam, czekałam ...aż sie doczekałam! I poczułam sie jakbym dostała wyczekany prezent gwiazdkowy albo urodzinowy! Juz dawno nikt nie zrobił mi takiej przyjemnosci jak Panterka! Cezary patrzył na mnie, głową kiwał i usmiechał się pod nosem. A i dzisiaj powiada, że jestem jak uskrzydlona!
UsuńA czekoladki były pyszne! Kupiłam sobie dziś w sklepie czekoladę mleczna, ale się nie umywa do tych Panterkowych słodkości!:-))
Ach, jak ja Cię lubię czytać,,,a za opis sytuacyjny masz ocenę celującą!
OdpowiedzUsuńDziekuje za ciepłę słowa Basiu!:-))Opis sytuacyjny powstawał niemal na bieżaco, wręcz reportersko! Pisząc byłam pełna emocji i szampańskiej wręcz radosci totez udało mi się to chyba przelać na klawiaturę komputera!
UsuńPiękny prezent, ramki jak "na wymiar szyte", idealnie wkomponowały się w meble! Mydełko figowe musi pachnieć przepięknie. Ja pewnie dodatkowo zajadałabym czekoladki i pozbawiała powietrza bąbęlki z folii:) Kozy ciekawskie spryciary-mali przeżuwacze, których nigdy nie upilnujesz;)
OdpowiedzUsuńMydełko pachnie delikatnie i niezwykle. Jego zapach tak mi sie podoba, ze nie zamierzam zuzyc go do mycia, lecz do wwąchiwania się w nie gdy najdzie mnie chętka!Też kiedys lubiłam skubać i przekłuwać te bąbelki! Jak i obgryzać paznokcie! Teraz z tego typu pasji zostało mi namiętne skubanie słonecznika! A kozy to skubanie czego popadnie mają chyba po mnie!:-))
UsuńGratuluję miejsca na podium !
OdpowiedzUsuńIntrygujące jest to mydło figowe?
Okazy Cezarego też niezłe- nie były robaczywe ?
Na piękne obrazki zawsze znajdzie się odpowiednie miejsce, jest to miła pamiątka.
Pozdrawiam Was serdecznie, trzymajcie się ciepło, bo zimno się zrobiło
Serdecznie dziękuje za gratulacje, Zofijanko droga!
UsuńMydło figowe pachnie zniewalajaco! Nie miałam dotąd nawet pojęcia, ze figi maja w ogóle jakis zapach!
Częśc grzybów była, niestety, robaczywa, ale to co zostało i tak wystarczyło na duzy garnek pysznej zupy.
Obrazki Panterkowe bardzo dobrze czują sie na półeczkach w pokoju goscinnym. A nam bardzo miło na nie popatrzeć.
Kochani! I my Was pozdrawiamy serdecznie! Zimnica rzeczywiście zrobiłą się nieprzyjemna. Grzejemy wiec w domku i nie chce się stąd nosa wychylać!Pewnie Wam tak samo!?:-))
Babie nie powiedziało ostatniego.....
UsuńTak mówisz Zofijanko? Otuchę wlałaś w me serce !:-))
Usuń:):):) uśmiechy ślę!
OdpowiedzUsuńGratuluję pokoju gościnnego!
U nas to wciąż totalne wariatkowo
Och Magdo! U nas poza tym pokojem gościnnym, ktory wygląda jako tako i juz sie dla naszej przyjezdnej z daleka rodziny przydał to też jest wariatkowo, prowizorka i siermieżnosc oraz czekanie na dobre krasnoludki! Spokojnie więc możemy podać sobie ręce i usmiechać się do siebie porozumiewawczo ponad naszym niezwyciężonym bałaganem!:-)))
UsuńPiękny post i rozumiem Twą radość z prezentu a pokój cudo swoim wyglądem zaprasza gości.
OdpowiedzUsuńJeszcze do tej pory mam mydełko od Pantery, a pokój gościnny bardzo sie przydaje odwiedzajacym nas członkom rodziny!:-)
Usuń