W kilka tygodni
po balu, gdy już nieomal wszyscy w miasteczku odnalezionych myśli zdążyli się
na powrót przyzwyczaić do swojej zwykłej codzienności a „Bal na powitanie
jesieni” stał się zaledwie kolorowym, coraz bardziej już odległym wspomnieniem,
Wędrowiec i Hanna postanowili nareszcie zrealizować swoje wielkie marzenie. To
o nim właśnie szeptali, siedząc nad strumieniem w jeden z ostatnich, gorących,
wrześniowych dni. To z myślą o tym szalonym pragnieniu zaprosili na bal
cygańską kapelę. Wszak Cyganie wolność mają we krwi. Niczego się nie boją.
Nigdzie na dłużej miejsca nie potrafią zagrzać a mimo to potrafią odnaleźć
szczęście i sens życia. Hanna głęboko wsłuchiwała się w ich pieśni i opowieści.
Tańczyła wraz z nimi przy ognisku. A dusza jej nieokiełznana i cudownie
beztroska ulatywała wówczas gdzieś daleko, daleko, przenosząc ją do tych
rozległych, rozświergotanych ich egzotycznymi melodiami i baśniami przestrzeni.
Sam bal, choć nikomu o tym nie mówili, stać
się miał dla Gospodyni i Wędrowca swego rodzaju pożegnaniem z zaprzyjaźnionymi
mieszkańcami miasteczka oraz z samą gospodą „Pod złotym liściem”. Nie na
zawsze…Na pewien nieokreślony, pełen wolności i nieskrępowania żadnymi
przyrzeczeniami oraz powinnościami cudowny czas.
- Haniu jedyna!
Wędrówka to wspaniała rzecz. Pomaga ujrzeć wszystko innymi oczami. Pozwala
nabrać dystansu do otaczających nas na co dzień spraw. Daje konieczny od nich
czasem odpoczynek. Umożliwia powrót do beztroskich marzeń dzieciństwa. Do
swoich własnych, upchniętych gdzieś w kąt myśli i snów! – szeptał do swej
ukochanej Wędrowiec, gdy pierwszy raz usłyszała o jego pomyśle wybrania się z
nim w świat.
Patrzyła na niego zdumiona, jednocześnie
olśniona prostotą jego pomysłu, ale i przerażona niezmierzonym bezkresem, który
miałby się przed nią otworzyć. Wabiło ją to, ale i wywoływało w duszy dziwny,
niepojęty lęk. Od kiedy pamięta nie ruszała się na krok z miasteczka. Tu
przebiegało jej dzieciństwo, młodość oraz późniejsze dojrzałe, pełne
przeróżnych zdarzeń czasy. Wyjazd stąd nieodmiennie kojarzył jej się z
tragicznym wypadkiem rodziców, którzy tak, jak i ona, będąc tu od zawsze, raz
jeden odważyli się na wymarzoną podróż po świecie i wracając z niej
zginęli…Wyjazd stąd był zatem dla niej czymś w rodzaju nieprzekraczalnego tabu.
Podziwiała wspaniałych wędrowców, łazików wytrwałych, odważnych podróżników po
meandrach tysiąca ścieżek i myśli. Z tęsknotą, nabożnym zachwytem i wzruszeniem
oglądała przysyłane jej przez nich kolorowe pocztówki z odległych krain. A siedząc
przy kominku w gospodzie z zapartym tchem słuchała ich barwnych opowieści.
Jednak jej samej wydawało się, iż przynależy do tego miejsca jak nieodzowny,
nie dający się nawet poruszyć ciężki kredens gdański, jak wróbel, który ma zbyt
mało sił, odwagi i możliwości w maleńkich skrzydełkach by spróbować się stąd
gdziekolwiek ruszyć.
A oto teraz wszedł w jej życie ten pełen
radości, pogody ducha i wiary w nieskończone możliwości cudowny mężczyzna. Jej
Wędrowiec, dla którego wędrowanie było naturalnym, ukochanym stylem bycia i po
kilku wspólnie spędzonych miesiącach począł namawiać ją do porzucenia
bezpiecznego kąta i wyruszenia w świat.
- Czy można zrobić to tak po prostu…? –
rozmyślała, spoglądając na odległą linię wzgórz widoczną przez okno jej gospody.
- Czy w ogóle
powinnam coś zmieniać? Przecież dobrze mi tutaj. Bezpiecznie i rodzinnie. A
poza tym ledwo co rozruszałam na powrót gospodę, nie po to przecież by ją teraz
w pełni rozkwitu zamykać! Co ludzie o tym powiedzą?! Czy zechcą potem do mnie
wrócić? A może poczują się zdradzeni, zawiedzeni? Może ktoś w czasie mojej
nieobecności, wyczuwszy w tym dobry interes, wybuduje drugą gospodę i już nie
będzie, do czego potem wracać, z czego żyć nawet…?
- Ech, najmilszy
mój! To wcale nie takie proste, jak tobie się wydaje… - szeptała nocami, całując
delikatnie oczy i nos Wędrowca, który wtulony w nią zasypiał jak zwykle
wcześnie i tak mocno, jak jej się to nigdy jeszcze nie udało.
Tamten uśmiechał
się przez sen, jakby czuł jej dotyk i wiedział, o czym rozmyśla. A może śnił o
tych baśniowych, odległych światach i przeżywał na powrót którąś z tych wielu,
wspaniałych przygód, o których jej tak często opowiadał?
Czasem znowu
buntowała się mocno przeciw jego zwariowanemu pomysłowi i patrząc w brązowe,
ciepłe oczy ukochanego mówiła z wyrzutem:
- A opowiadałeś
mi przecież nieraz, że nareszcie tu przy mnie znalazłeś swój dom! Że tak ci
przy mnie dobrze, jak jeszcze nigdy nigdzie nie było! I nagle, co? Znowu coś
cię gna w świat?! I po co, skoro tak nam tutaj obojgu dobrze? Po co to
zmieniać? Dlaczego chcesz naruszać ten błogi stan i burzyć tę naszą spokojną,
ustatkowaną rzeczywistość?
On w odpowiedzi tulił ją mocno i uśmiechając
się po swojemu tłumaczył spokojnie, że właściwie ta proponowana przez niego
wędrówka jest bardziej dla niej niż dla niego. Bo to ona powinna umieć coś w
sobie przełamać i pozbywając się balastu swych uprzedzeń i lęków po prostu
rozpostrzeć skrzydła i umieć oderwać się choć na chwilę od swego gniazda. A gdy
nadal gniewała się na niego i nie chciała przyjąć do wiadomości tej
argumentacji szeptał serdecznie:
- Tak, Haneczko!
Ja się już nawędrowałem sporo. A przy Tobie odnalazłem swoją przystań. Swój
wytęskniony dom. Nieporównywalne z niczym innym ciepło, bezpieczeństwo i miłość.
To jest najcenniejszy skarb, jaki mogłem znaleźć. I warto było tyle wędrować by
dotrzeć nareszcie do twojej gospody…
Cieszyły ją i
koiły jego słowa, więc płacząc ze wzruszenia, tuliła się od niego pełna ulgi.
Lecz on po chwili znowu zaczynał swoje opowieści i robił to w tak cudownie spokojny,
ciepły sposób, z tak mocną, proszącą nutką w głosie, że zasłuchiwała się niczym
zahipnotyzowana w jego słowa i zaczynała coraz bardziej skłaniać ku jego
wizjom.
- Hanuś moja
cudna! Przemierzyłem ten kraj a także i inne krainy wzdłuż i wszerz. Ale nie da
się zobaczyć przecież wszystkiego! Jest tyle cudownych, niezbadanych jeszcze
miejsc, które chciałbym zobaczyć wraz z Tobą. Bo tylko z kimś ukochanym,
naprawdę bliskim wędrówka nabiera zupełnie nowego, głębszego znaczenia!
- Wyobraź to
sobie, kochana! Idziemy trzymając się za ręce. Przed nami niezmierzona
przestrzeń i czas. Klucze dzikich ptaków przelatują nad nami a my wędrujemy ich
śladem. Niczego się nie boimy! Nie ma żadnych barier ani w nas ani wokół nas.
Nogi nas wprawdzie bolą, ale to taki piękny, wynikający ze wspólnego wysiłku i
z realizacji swobodnych pragnień ból. Zatrzymujemy się tam, gdzie się nam
najbardziej spodoba. Patrzymy, jak gdzie indziej ludzie żyją. Odpoczywamy do
syta, jak dzikie konie na popasie…Mówisz mi o swoich odczuciach, ja tobie o
swoich. Gromadzimy w sobie wrażenia, uczucia i barwy na resztę naszego życia…
- Czy tak można…?
Czy to się uda…? Będę przecież bardzo tęsknić za moim miasteczkiem, za gospodą.
Czy miasteczko będzie tęsknić za mną? A może po prostu zapomni a liście i śnieg
zasypią całkiem wszystkie drogi do gospody wiodące i już nikt nigdy jej nie
znajdzie? Nawet ja? – przez miedzianą
główkę Hanny przebiegało mnóstwo sprzecznych ze sobą myśli, gdzie nieśmiałe
nadzieje wciąż przeplatały się z dręczącymi obawami.
- A może wędrówki
nie są dla każdego? Przecież są i tacy, którzy całe światy mają w sobie i nie
muszą nigdzie daleko chodzić by przemierzyć miliony dróg i magicznych ścieżek.
- Czy po powrocie
będę umiała żyć tak, jak przedtem? Może Wędrowiec zarazi mnie tym swoim wirusem
wędrowania na tyle skutecznie, iż już nie wystarczy mi spokojna codzienność w
moim miasteczku i w gospodzie…?
- Spróbuj! Po
prostu spróbuj tego Haniu! Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie przekonasz, czy
do dla ciebie czy nie. A może wędrówka ma jakiś jeszcze inny, głębszy sens?
Sens, który dopiero razem wędrując mamy szansę odnaleźć…? – odpowiadał on jej
myślom i całował ją gorąco. A ona w tych zapierających dech w piersiach
pocałunkach odnajdywała smak i zapach dawnych, zapomnianych już marzeń,
delikatnych obietnic, buzujących jak szampan czarodziejskich wizji.
- A kiedy
wrócimy…? Czy będziesz wiedział, kiedy to zrobić…? I co będzie z nami potem?
Jak ułoży się nasze życie? Czy w ogóle ta nasza stara, dobra gospoda będzie tu
na nas wiernie czekała? – pytała jeszcze w ostatnich falach zwątpień, gdy już
przekonana prawie zupełnie do jego pomysłu, doznawała jeszcze nielicznych,
bolesnych momentów lękliwych zastanowień.
- Nie myśl teraz
o tym najdroższa! Jesteśmy i będziemy wolni. Po prostu wolni! Nie bój się tej
wolności. Nie trwóż się jak ptak, co nigdy jeszcze z klatki nie wyleciał. A na
wszystkie pytania znajdziemy odpowiedzi razem. Wszystko się jakoś ułoży! A to
pierwsze, wspólne wędrowanie będziemy potem długo wspominać i opowiadać naszym
drogim przyjaciołom w długie, zimowe wieczory o tym, cośmy widzieli i przeżyli
w tym wielkim świecie…
A wreszcie w jeden z ostatnich, ciepłych,
październikowych dni pożegnawszy się z najwierniejszymi przyjaciółmi i wywiesiwszy
na wrotach gospody kartkę, iż będzie zamknięta aż do odwołania para naszych
wędrowców dotarła na Dębowy wzgórek i po raz ostatni tej jesieni popatrzyła na
widoczną w oddali, maleńką z tej perspektywy gospodę. Westchnęli głęboko,
zarzucili na plecy swoje tobołki i uśmiechając się do siebie poszli przed
siebie, nucąc przy tym niedawno wymyśloną piosenkę:
Ruszamy na
Wielkie Wędrowanie!
Wolność nam w
duszy gra pięknie
Witajcie sny
zaczarowane
Tęsknoto, podaj
nam rękę!
*** Kochani moi
goście, czytelnicy i obserwatorzy! Już od czasu opublikowania opowieści o balu
w gospodzie a może jeszcze wcześniej zrodziła się w mym sercu potrzeba
odpoczynku od blogowania. Zyskania koniecznego dystansu do internetowego
świata, który zbyt mocno zaprzątał ostatnio moje myśli i czas, zbyt często nie
pozwalając mi na zajęcie się tym, co w tej chwili dla mnie najważniejsze. Od
kilku tygodni myśl o tym kiełkowała we mnie coraz mocniej i jak pamietacie, także w momencie
opublikowania posta o rocznicy istnienia tego bloga miałam silną
potrzebę, by na jakiś czas odpocząć od internetowych światów. Aż wreszcie,
pisząc niedawno u jednej z moich blogowych koleżanek komentarz o zbawiennym
wpływie na stan ducha takiego urlopu od bloga zrozumiałam, iż tak naprawdę
napisałam to dla siebie a nie dla niej. Zatem zdecydowałam i na jakiś czas zarzucam
swój tobołek na plecy by pójść w świat zarzuconych gdzieś tam wizji, marzeń
i planów. A przede wszystkim w swoją ciepłą, dotykalną codzienność. Jest mi to po prostu potrzebne!
A czy tu wrócę? Myślę, że tak! Tylko nie
wiem jeszcze i nie planuję w żaden sposób, kiedy się to stanie.
Na razie więc
wyruszam przed siebie a Wy kochani Przyjaciele, proszę, życzcie mi powodzenia i
nie martwcie się o mnie.
Pozdrawiam Was
wszystkich bardzo, bardzo serdecznie i uśmiecham się do Was ciepło!
Do napisania!
Ola
Olu, będzie mi smutno bez Ciebie, będzie nijako, niekolorowo, niepoetycko, banalnie...obiecuję jednak, że owe swoje osamotnienie oswoję wracając do postów z Twego archiwum, to one w dobre i złe moje dni były mi podkreśleniem radości życia, światełkiem w tunelu...
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam!
Archiwum jest do Twojej dyspozycji Meg!A ja nie znikam stąd na zawsze!
UsuńDziekuje Ci za Twoje ciepłę słowa, za to, że jesteś i chcesz mnie tu odwiedzać!
Ściskam gorąco!:-***
Olu kochana :)
OdpowiedzUsuńWiesz że jesteś promyczkiem w tym blogowym świecie, znam Cię ponad rok, uosabiasz wszystko co najlepsze, rozumiem że potrzebujesz wyciszenia, poczekam cierpliwie, a jak co to wiem gdzie Cię znaleźć aby usłyszeć Twój ciepły i przyjazny głos.
Przytulam Cię serdecznie :)
Ilonko!Bardzo lubie te nasze telefoniczne rozmowy! Nawet nie wiesz ile siły, ciepła i swojskiej serdecznosci od Ciebie płynie:-))***
UsuńW każdym z nas drzemie wędrowiec. Właściwie całe życie wędrujemy, czegoś szukamy. Czasami odnajdujemy, a czasami nie potrafimy odnaleźć tego czegoś, co nas zmusza do tułaczki.
OdpowiedzUsuńOlu najdroższa!
Tak króciutko Cię znam. Z wielką przyjemnością, wchodziłam w Twój świat, który opisywałaś, który kreowałaś. Będę za tym bardzo tęsknić, ale poczekam cierpliwie na Twój powrót.
Życzę Ci, żeby Twoja wędrówka była pełna cudownych wrażeń i przyniosła Ci wytchnienie i radość.
Przytulam Cię i wysyłam całuski :)
Tak, życie to wędrówka. Czasami nie wiemy jaki jest nasz cel. czasem wiemy, ale boimy sie do niego pójśc. najwazniejsze, to uwierzyc, że mozemy jak pisklę oderwać się wreszcie od bezpiecznego gniazda i polecieć w przestworza!Na skrzydłach marzeń i naszych pasji!
UsuńDziękuję za Twoje ciepłe słowa Beatko!:-))
Przytulam!***
Odpocznij Olu i wracaj :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i do zobaczenia.
Zrobie, co sobie postanowiłam i wrócę!
UsuńPozdrawiam serdecznie Lidko!:-))
O matuś.
OdpowiedzUsuńBędę cierpliwie czekała ...
Całuski
Mireczko! Nic złego sie nie dzieje! Same dobre rzeczy tylko!
UsuńA u Ciebie pieseczki nowe, śliczne!:-)))
Ściskam mocno, mocno!***
A ja myslalam w swojej naiwnosci, ze to pisanie jest dla Ciebie, Olenko, odskocznia od codziennosci, oddechem po pracy, przyjemnosci, a nie przykrym obowiazkiem, od ktorego trzeba wziac urlop, odpoczac i stracic go z oczu, by odzyskac rownowage. Nie bede ukrywac, ze jest mi z tego powodu przykro. Szczerze! Ale rozumiem i szanuje Twoja decyzje.
OdpowiedzUsuńBede czekala! Oby nie za dlugo, bo gotowam z tesknoty zejsc z tego padolu.
Panerko! Ściskam mocno i też tęsknię!:-))***
UsuńDo napisana! Do przeczytania! Spokojnej jesieni i zimy... i pełnej studni :).
OdpowiedzUsuńKochane Echo! Niech się spełni!:-))***
UsuńBędzie mi smutno, Olu, ale rozumiem Twój krok, będę czekać cierpliwie; a masz mocny kosturek do podpierania? a butki żelazne, jak w bajce? życzę powodzenia, i pozdrawiam serdecznie, choć z ciężkim sercem, Miła Sąsiadko zza Sanu.
OdpowiedzUsuńMarysiu kochana! To jest piekne o kosturku i trzewiczkach. Kosturek mam. trzewiczki nieco zdarte, ale moze wytrzymają...
UsuńWierze, ze ta baśń dobrze sie skończy!
Serdecznie pozdrawiam i do nastepnego spotkania!:-))**
Czasami trzeba się oderwać, by wrócić z nowymi siłami i świeżym spojrzeniem.
OdpowiedzUsuńJa też poczekam :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Tak, czasem trzeba sie oderwać. I dać sobie troche wiary oraz czasu na odwazny lot w realizaaję swych marzeń.
UsuńBardzo doceniam to, ze chcesz na mnie poczekać Różo!
Pozdrawiam ciepło!:-)***
Szerokich drog zycze...
OdpowiedzUsuńI do nastepnego spotkania w drodze...
Serdecznosci
Judyta
Do nastepnego spotkania Judyto!
UsuńWszystkiego dobrego!:-))***
Olu, nie moge uwierzyc w to co napisalas. Bede wypatrywala Twoich wpisow z utesknienieniem, odezwij sie prosze od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńPewnie, że sie odezwę kochana Ataner! Pamiętam i tęsknię!:-))***
Usuń"Poproście Matkę Bożą
OdpowiedzUsuńabyśmy po śmierci
w każdą sobotę
chodzili po lesie
bo niebo nie jest niebem
jeśli wyjścia nie ma"
(Ks. Jan Twardowski)
Wyszłaś.
Odkryjesz nowe nieba, nowe lasy...
Czas niepomiernie się rozciągnie.
Owocnego odpoczywania Oleńko :)
No własnie droga Mar! - jesli najcudowniejsze niebo jest więzieniem, to nie jest niebem. tTzeba sie odwazyc i zobaczyc, co jest poza nim...I nie bać sie kolejnych i kolejnych nieb!
UsuńCałusy gorace zasyłam odważnej wędrowniczce!:-***
Bardzo mnie zaskoczyłaś, Olu. Szanuję Twoją decyzję. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziekuję Aniu! Będę pamiętać, bo bliskosci i zrozumienia sie nie zapomina...!:-))**
UsuńWrócisz, na pewno wrócisz...
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię w pełni...
Bardzo cenię wolność człowieka.W tym pięknym tekście odnajduję swoje myśli.
Będę zaglądać na Twojego bloga, mimo Twojej nieobecności, jest zbyt piękny, żeby tu nie wrócić. Krótko Cię znam, ale podziwiam!
Musze tylko zrobić to, co już nie moze czekać. Odważyc się i wzlecieć.A potem tu wrócic i opowiedzieć o wszystkim.
UsuńBasieńko! Zagladaj tu, kiedy przyjdzie Ci ochota. Zapraszam Cie serdecznie do mojego świata!
Dziekuję za Twoje ciepło i wrażliwosć!
I pozdrawiam serdecznie!:-))**
Im coś piękniejsze tym szybciej się kończy. Im coś ważniejsze tym szybciej tracimy.
OdpowiedzUsuńEvuniu!Alez tu sie nic nie skończyło, tylko na chwilę umilkło, przycupneło z boku...Ten świat mam nadzieję, bedzie zył i kwitł dzięki cierpliwości, zrozumieniu, ciepłu i delikatnosci...!***
UsuńA ja myślałam, że pisanie to więcej wolności ...
OdpowiedzUsuńJak kiedyś wędrować zechcę
to wezmę siebie całą
głowy nie zapomnę
i duszy na ramieniu
Ziemia mnie nie pochłonie
ogień nie spali
wiatr nie porwie
woda przyjmie i uniesie
tak będzie
bo jakże by?
Do zobaczenia!
I dla mnie pisanie jest wolnością! A wędrówka jest pisaniem! I lotem w nieskończoną wolnośc, radosć i magię!
UsuńDo napisania i przeczytania Magdo!:-))***
Nawiasem mówiąc to faktycznie blogowanie zabiera czas, ale skoro sprawiam nam przyjemność.....
OdpowiedzUsuńBlogosfera będzie spokojnie czekała na Ciebie.. My za to niecierpliwie....
Mam nadzieję, że odpoczywasz tylko od bloga, a nie od blogerów.
Działaj, pracuj, pisz, twórz.
Szykuję się na powitanie Was.....kiedy tylko będziesz gotowa.
Moc uścisków Ci zasyłam
Działam, pracuję, pisze...Wreszcie krystalizuje mi sie to, co do tej pory trwało zawieszone w oczekiwaniu i w sieci niewiary oraz niemoznosci. A jesień to wielce sprzyjajacy czas na robienie tego, na co do tej pory nie było czasu.
UsuńI na spotkania towarzystie oczywiście też!
Do zobaczenia Zofijanko!:-))***
A ja chciałam się pochwalić, ze doczytałam wszelkie zaległości i teraz będę na bierząco. A tu taka nowina. Jako, ze uważam, ze nic na siłe i wbrew sobie, wypada mi tylko zyczyć powodzenia i oby ta nowa droga szybko znalazła uwięczenie tu na blogu. Bo My wszyscy tu Kochana Olgo na ciebie czekamy..:) Ucałowania dla Cezarego:)
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę Sznupeczko, ze doczytałaś zaległosci i wiesz, co w trawie piszczy.
UsuńJak tylko pojawia sie u mnie jakies nowe i mam nadzieję dobre nowiny, to sie oczywiscie odezwę.
Bardzo jestem wdzieczna i wzruszona, że jesteś i chcesz na mnie poczekać.
Ściskamy Cię oboje z Cezarym gorąco!:-))**
Oleńko nie wiem dlaczego ale jak zaczęłam czytać to opowiadanie już na początku wiedziałam,że to o Tobie. Odpocznij, nie wolno nic na siłe robić, Będę tęsknić za Twoimi pięknymi opowiadaniami, za tymi przeżyciami, które są mi tak bliskie. Sciskam Ciebie i Cezarego,życząc Wam radości i miłości w Waszym kochanym domu i nie tylko.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że zrozumiesz Alinko! Poetyckie dusze rozumieją duzo, nawet bez słów...A ja nie tyle odpoczywam, co działam, ale na troche innej niwie... Mam nadzieję, że za jakis czas będę mogła napisac o tym na blogu.
UsuńŚciskamy Cię oboje z Cezarym mocno, ciesząc się, że mogliśmy sie poznać i cieszyc wzajemnie woimi światami. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się nacieszymy!
Do napisania lub usłyszenia Alinko droga!:-))***
Dobrze, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńAle często chce sie znowu powędrować na dłużej...
Usuń