Shadi cechował życzliwy i pełen szacunku
sposób traktowania innych ludzi. A przy tym była pełna prostego poczucia
humoru, dlatego nie znalazłaby się chyba ani jedna osoba w klasie, która nie darzyłaby sympatią tej kobiety i nie chciała jak najwięcej w jej towarzystwie przebywać. Iranka lubiła
zabierać głos na każdy nieomal temat, ale miała też dar uważnego, cierpliwego
słuchania swoich rozmówców. Dodatkowo jej pogodne, serdeczne usposobienie
sprawiało, iż ludzie otwierali się przed nią i traktowali jak ukochaną siostrę.
Wydawać by się mogło, że Shadi nie ma żadnych zmartwień a jej życie biegło dotąd prostą, pogodną ścieżką. Przyszedł jednak czas, gdy Shadi opowiedziała mnie i Tunde swoją smutną historię. Historię, trudną do zrozumienia i zaakceptowania dla nas, Europejek, przyzwyczajonych do bardziej liberalnego prawodawstwa i nieco lepszego traktowania kobiet. A pretekstem do tego zwierzenia był temat opieki nad dziećmi, którym od kilku lekcji zajmowaliśmy się w klasie i opowiadaliśmy sobie o sposobach wychowywania dzieci i problemach z nimi w poszczególnych krajach. Shadi wyjątkowo dla niej nie zabierała głosu w dyskusji. Zerkałam na nią i dostrzegałam głęboką zmarszczkę rysującą się między jej brwiami. Najwidoczniej czymś się martwiła. Czyżby tym, że nie miała potomstwa i nic nie zapowiadało by w jej wieku mogła jeszcze zostać matką?
Wydawać by się mogło, że Shadi nie ma żadnych zmartwień a jej życie biegło dotąd prostą, pogodną ścieżką. Przyszedł jednak czas, gdy Shadi opowiedziała mnie i Tunde swoją smutną historię. Historię, trudną do zrozumienia i zaakceptowania dla nas, Europejek, przyzwyczajonych do bardziej liberalnego prawodawstwa i nieco lepszego traktowania kobiet. A pretekstem do tego zwierzenia był temat opieki nad dziećmi, którym od kilku lekcji zajmowaliśmy się w klasie i opowiadaliśmy sobie o sposobach wychowywania dzieci i problemach z nimi w poszczególnych krajach. Shadi wyjątkowo dla niej nie zabierała głosu w dyskusji. Zerkałam na nią i dostrzegałam głęboką zmarszczkę rysującą się między jej brwiami. Najwidoczniej czymś się martwiła. Czyżby tym, że nie miała potomstwa i nic nie zapowiadało by w jej wieku mogła jeszcze zostać matką?
Tego dnia, jak zwykle, wracałyśmy razem ze
szkoły a Shadi w pewnym momencie stanęła w milczeniu przed wystawą sklepową z
zabawkami oraz ubrankami dziecięcymi a potem ni stąd ni zowąd szepnęła.
- Tęsknię za moim
synkiem...
Z oczu Iranki ciekły łzy. Stała jak wmurowana w miejscu a my z Tunde popatrzyłyśmy na nią pełne współczucia, ale jednocześnie zdumienia oraz zaskoczenia jej nieoczekiwanym wyznaniem.
Z oczu Iranki ciekły łzy. Stała jak wmurowana w miejscu a my z Tunde popatrzyłyśmy na nią pełne współczucia, ale jednocześnie zdumienia oraz zaskoczenia jej nieoczekiwanym wyznaniem.
- To Ty masz
syna? A dlaczego nam dotąd o tym nie powiedziałaś? I gdzie on jest? –
wykrzyknęła Tunde i spojrzała na mnie porozumiewawczo, bo dziwne nam się teraz
wydało to tajemnicze zachowanie naszej przyjaciółki. Tunde miała zwyczaj zawsze
mówić prosto z mostu o tym, co myślała i ta jej szczerość czasami wydawała mi
się zbyt obcesowa a innym znów razem doznawałam ulgi, gdy wyręczała mnie,
pytając o coś, o co ja nie miałabym odwagi zapytać.
- Nie pytałyście,
więc nie mówiłam – szepnęła Shadi ocierając rękami łzy i patrząc na nas
bezradnie.
- Może pójdźmy
gdzieś usiąść dziewczyny. O tej porze w parku przy plaży jest pełno pustych
ławek. Chodźmy tam. Usiądziemy sobie w cieniu i spokojnie porozmawiamy –
zaproponowałam, uznawszy, że skoro Shadi zapoczątkowała swoje trudne zwierzenia,
to trzeba ten temat kontynuować i dać się jej wygadać do końca.
Ulokowałyśmy się
w cieniu ogromnego eukaliptusa. Nad naszymi głowami stado zielonych papug
skrzeczało zajadle a Shadi zapatrzona w misternie ułożone płytki, którymi
wyłożone były parkowe alejki milczała. Wreszcie Tunde chrząknęła znacząco,
przerywając to jej przedłużające się milczenie i poprawiwszy niesforny kosmyk
włosów, wciąż wpadający jej do oczu wyznała ponuro:
- A ja od dwóch
lat staram się z mężem o dziecko i nic!
- Jesteś jeszcze
młoda! Najważniejsze, że się kochacie i czujesz się z nim szczęśliwa – rzekła
Shadi, przechodząc do naturalnej dla siebie roli pocieszycielki.
- Jeszcze zdążysz
Tunde! – dodałam i ja.
- Musicie tylko mieć więcej czasu dla siebie i nie stresować się tymczasowym brakiem efektów! – mówiłam z uśmiechem a Shadi, której zrobiło się chyba trochę lżej na sercu zaczęła wreszcie swą niewesołą opowieść.
- Musicie tylko mieć więcej czasu dla siebie i nie stresować się tymczasowym brakiem efektów! – mówiłam z uśmiechem a Shadi, której zrobiło się chyba trochę lżej na sercu zaczęła wreszcie swą niewesołą opowieść.
- Pochodzę z
dobrej, dość bogatej, ale bardzo tradycyjnej rodziny. A ja zawsze byłam
posłuszną, ufną w nieomylność decyzji moich rodziców dziewczyną. Dlatego nie
protestowałam, gdy mój ojciec za aprobatą matki znalazł dla
mnie bardzo odpowiedniego, według nich kandydata na męża. I poślubiłam Alego mając dwadzieścia dwa lata, nie
znając go właściwie i nic o życiu jeszcze nie wiedząc. Byłam ufna w wyroki
boskie i mądrość starszych ode mnie krewnych. We wszystkim zdałam się na
rodziców i męża, który był dużo ode mnie starszy oraz jako ważny urzędnik
państwowy bardzo przez moich rodziców ceniony. Potrafił załatwić wiele trudnych spraw. Miał wszędzie kontakty i znajomości. Bardzo imponował mojemu ojcu, który przy takim zięciu wiele potrafił skorzystać i wraz z nim wspinać sie po szczeblach urzędniczej kariery.
-Przez kilka lat nie umiałam zajść w ciążę, dlatego Ali zawoził mnie do różnych specjalistów by stwierdzić, co jest przyczyną naszych niepowodzeń. Lekarze nie znaleźli jednak żadnych błędów w mojej budowie. Także mąż był zupełnie zdrowy. Kazali próbować i nie zrażać się niczym – Shadi nabrała oddechu, po czym cichym, nabrzmiałym tłumionymi emocjami głosem kontynuowała swoją opowieść.
-Przez kilka lat nie umiałam zajść w ciążę, dlatego Ali zawoził mnie do różnych specjalistów by stwierdzić, co jest przyczyną naszych niepowodzeń. Lekarze nie znaleźli jednak żadnych błędów w mojej budowie. Także mąż był zupełnie zdrowy. Kazali próbować i nie zrażać się niczym – Shadi nabrała oddechu, po czym cichym, nabrzmiałym tłumionymi emocjami głosem kontynuowała swoją opowieść.
- Jakże byliśmy
szczęśliwi, gdy po kilku latach bezowocnych starań nareszcie stałam się
brzemienna!
-Lekarze nakazali
mi ogromną ostrożność, więc cały okres ciąży przeleżałam w łóżku, a ogrodnik
oraz dwie służące zatrudnione specjalnie przez Alego wyręczali mnie we
wszystkim.
-Jednak, gdy
pewnej nocy szłam do toalety wykryłam, że w living roomie jedna ze służących wyręczała mnie
także w obowiązkach małżeńskich! – wzburzona kobieta na nowo przeżywała starą
historię a w jej oczach błyszczała mieszanka bezsilności, gniewu i rozpaczy.
- Nakryłam ich na
gorącym uczynku. Zrobiłam mężowi awanturę. A on zamiast się pokajać i wyrzucić
z domu tę służącą złapał brutalnie moje ramię a następnie odprowadził mnie z
powrotem do łóżka przykazując, bym nikomu nie odważyła się wspomnieć o tym, co
tam widziałam!
- W kilka
miesięcy potem urodziłam ślicznego, zdrowego chłopczyka. Nazwaliśmy go Amin.
Nacieszyłam się nim zaledwie pół roku a potem mąż wyrzucił mnie z domu,
oskarżając o romans z ogrodnikiem!
- Nikt z rodziny nie
chciał słuchać moich tłumaczeń. Nie dawano mi zupełnie wiary, iż to fałszywe oskarżenia. Aż wreszcie
zupełnie niewinna, lecz bezradna, pod przymusem opuściłam willę Alego i wróciłam do domu
rodziców.
- Myślałam, że
chociaż oni mi uwierzą! Przecież znali mnie najlepiej i mogli się domyślać, że
to jakiś absurd i szyta zbyt grubymi nićmi intryga! A jednak nie powiedzieli
nic w mojej obronie. Bali się narazić wpływowemu Alemu i stracić dobre imię oraz wszystkie wielce korzystne apanaże, które zapewniał im mój mąż. Rodzice chłodno przyjęli
mnie do siebie i nakazali milczenie, bym nie narażała się na surowe kary przewidziane
w naszym kraju dla cudzołożnic!
Shadi znowu
umilkła. Oddychała tylko głęboko a w jej dobrych, pięknych oczach skrzywdzonego
dziecka błyszczały ogromne łzy. Wreszcie uspokoiła się i drewnianym, głuchym
głosem dokończyła swą straszną historię.
- Mąż szybko i
sprawnie przeprowadził rozwód. Kilka miesięcy potem ożenił się z ową służącą.
Mnie wypłacił połowę posagu, który wniosłam do tego małżeństwa. I to tyle…
- A co się stało
z małym Aminem? – wykrztusiłam zdruzgotana tą przerażającą opowieścią.
- Ali zakazał mi wszelkich kontaktów z synkiem – odparła cicho kobieta – Nie wolno mi było nawet zbliżać się
do domu byłego męża…Wiadomości
o Aminie uzyskiwałam przez lata od drugiej z owych służących, której było mnie
żal i niekiedy spotykała się ze mną, opowiadając o synku.Widziałam go kilkakrotnie, ale tylko z daleka...
- Dzisiaj Amin
jest już prawie dorosłym, młodym mężczyzną. Nic o mnie nie wie. Chyba
powiedziano mu, że nie żyję…
- Przez cały czas
mieszkałam w tym samym, co on mieście. Studiowałam na dwóch kierunkach,
doktoryzowałam się, zajmowałam się pomocą dla ubogich. Wszystko po to by być
blisko syna i by zająć sobie czymś cały ten czas.
- Przez długie byłam sama. To
znaczy, owszem, miałam wielu przyjaciół, ale nie chciałam zaufać ponownie
żadnemu mężczyźnie.
- Aż rok temu moja
siostra poznała mnie z Dżabim. Zaiskrzyło między nami. Poczułam się z nim
bezpiecznie i spokojnie. On przyjechał do Teheranu w odwiedziny do swych krewnych
a na stałe mieszkał już od kilku lat w Melbourne. Namówił mnie byśmy się
pobrali i zamieszkali tu razem. Powiedział, że jestem jeszcze młoda i powinnam
spróbować znaleźć w życiu szczęście.
- I wiecie co,
dziewczyny? Nie żałuję, że za niego wyszłam. To naprawdę dobry, wrażliwy
człowiek. Zna moje największe marzenie i razem ze mną wierzy, że kiedyś się ono
spełni.
- Jakie to
marzenie Shadi? – zapytała nieśmiało przejęta jej opowieścią Tunde.
Shadi uśmiechnęła się w odpowiedzi a jej myśli
poszybowały gdzieś bardzo daleko, nadając jej twarzy natchniony, błogi wyraz.
- Za kilka lat
mój syn będzie już dorosły a wkrótce potem uzyskam obywatelstwo australijskie.
Jako obywatelka Australii będę traktowana na zupełnie innych niż do tej pory
prawach. A wtedy pojedziemy z Dżabim do Iranu i spotkamy się z Aminem. Wówczas
opowiem mu moją historię i zaproszę tu do siebie. Mam nadzieję, że Amin jest
mądrym, dobrym człowiekiem i wybaczy mi, zrozumie to wszystko, co musiałam
przejść przez te lata. Wierzę, że jeszcze będziemy razem… - wyszeptała Shadi a
Tunde uściskała mocno. Ja wzięłam drobną dłoń Shadi w swoją dłoń i pogładziłam
ją delikatnie.
- Wiesz Shadi,
może to głupie prosić cię o to w tej chwili, ale zawsze uwielbiałam perskie
baśnie z tysiąca i jednej nocy. A najbardziej tę o Aladynie. Czy mogłabyś
opowiedzieć nam tu teraz przynajmniej początek tej baśni? Moim marzeniem było
zawsze posłuchać jej w oryginalnym języku – wyszeptałam patrząc w błyszczące od łez, rozmarzone
oczy przyjaciółki.
- Tak, to cudowna
opowieść Olgo. Każdemu przydałby się czasem taki dżin z lampy, prawda? Ale
wiecie co? Myślę, iż jednak lepiej jest osiągać sukcesy uczciwym, wytrwałym
staraniem i dobrym sercem – odrzekła wyrwana z zamyślenia Shadi a potem swym
pięknym, dźwięcznym głosem opowiedziała nam po persku tę starą, wspaniałą baśń
o spełnianiu życzeń…
Długo jeszcze siedziałyśmy tego dnia na
parkowej ławce i zasłuchane w słowa Shadi patrzyłyśmy na pobliski ocean i linię horyzontu, poza
którą kryły się tajemnice naszej nieprzewidywalnej przyszłości…
...
OdpowiedzUsuńzawsze raziły mnie takie właśnie niesprawiedliwości, tak jak dawno przestałam zachwycać się bajecznie kolorową kulturą Indii, kiedy dowiedziałam się ile bólu jest w życiu Hindusek, my na zachodzie dochodzimy do jakichś absurdów w walce o nasze "prawa", przez co tak na prawdę gorzej na tym wychodzimy, a tam kobiety cierpią i znaczą tak niewiele ...
Niesprawiedliwośc i poczucie druzgocącej bezsilnosci moga człowieka spotkać wszędzie. A każda rzecz, jak sie okazuje, ma awers i rewers. Piekno i brzydotę. Radośc i smutek. A nawet najszczęsliwsi z pozoru ludzie chowają w najskrytszych zakamarkach duszy ból i gorycz.
UsuńMyslę, ze to dotyczy kobiet i męzczyzn w każdym zakątku świata...
Wstrzasajaca historia, jednak wiele podobnych ma miejsce. Mezczyzni islamu maja wszelkie prawa, zarowno do zon, jak tym bardziej do dzieci, szczegolnie synow. Zachodnie kobiety, ktore maja odwage poslubic muzulmanina i pozniej nie wytrzymuja presji zycia w zwiazku z nim, traca swoje dzieci, bo nie maja do nich zadnych praw. Islamskie kobiety nie maja wyjscia.
OdpowiedzUsuńNiestety, tak właśnie jest. Przy całym pięknie orientalnym uroku tamtejszego kraju, tym bardziej wstrząsa jego drugie, ponure oblicze. Shadi została okrutnie i niesprawiedliwie potraktowana przez los i co gorsza przez najbliższych.Gdy skrzywdzi nas ten, kogo kochamy, to boli nas wtedy najbardziej.Niesamowite było to, ze mimo tak ciezkich, traumatycznych przejsc Shadi potrafiła mieć w sobie tyle pogody ducha, dobroci i wiary, którą dzieliła się ze wszystkimi...
UsuńTo bez watpienia bardzo silna kobieta, ktora mimo rozrywajacego bolu i tesknoty, umiala zyc dalej, a nawet odwazyla sie zaryzykowac po raz drugi. Podziwiam determinacje takich ludzi, ja sama chyba bym sie zalamala. Dobrze, ze chociaz w rodzicach mam wsparcie.
UsuńTak, trzeba mieć w kimś lub w czymś wsparcie. Takim oparciem dla Shadi była jej niesamowicie silna wiara w Allaha. Wielu ludziom w beznadziejnych, wydawałoby się przypadkach,tak głęboka wiara pozwala iść dalej mimo wszystko i być silnymi w prawie nieludzki sposób.
UsuńI to wlasnie jest nie moja bajka. Ale jak kto lubi.
UsuńWazne, zeby znalezc JAKIEKOLWIEK oparcie, w przeciwnym razie nie byloby szansy podniesienia sie po upadku.
Tak, wazne by mieć jakiekolwiek oparcie - w sobie, w bliźnich, czy w wierze. Najgorsza jest kompletna samotnosć i wynikająca z niej, zabijająca radosc zycia bezradność.Mozna być samotnym w klasie,w pracy,internecie. Samotnym w małżeństwie, samotnym w rodzinie i wśród przyjaciół - jesli nie ma się lub nie potrafi się mieć zupełnego zaufania do tych ludzi i nosi sie swój ciezar w sobie, nie umiejąc sie nawet nikomu ze swego bólu zwierzyć.Czasem przeciez samo zwierzenie trochę koi, bo zdejmuje na chwile cięzar z serca. I chyba dlatego Shadi zrobiło sie wówczas nieco lżej...
UsuńDzielna kobieta...
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Ps...a zdj. doskonale dobrane, przypływ-odpływ ...jak życie!
Tak, bardzo dzielna, niezwykła kobieta - nie wiem, czy ja na jej miejscu nie postradałabym zmysłow z rozpaczy.
UsuńKażdego w mniejszym czy wiekszym stopniu dotykają te przypływy i odpływy. Radość, smutek, siła, bezsilnosc, wiara, niewiara, ulga, stres - samo zycie.
Pozdrowienia zasyłam!:-)
...dokładnie tak!
UsuńMiłego weekendu! :)
I Tobie też zyczę miłego, bezdeszczowego nareszcie weekendu Meg!:-)
UsuńSmutna historia! I niestety bardzo ale to bardzo często spotykana w krajach gdzie rządzi islam. kobiety nie znacza nic. Mam nadzieję, ze Shadi spotkała się ze swoim synem, choć tak prawdę mówiąc to spotkanie mogło być dla niej tylko rozczarowaniem i bólem. Bo ona w swoim wyobrażeniu idealizuje swoje dziecko, liczy na jego madrośc i zrozumienie, a może sie okazać, ze jest to kopia własnego ojca bez szacunku dla kobiet, rodziny i nei znający słowa miłość.
OdpowiedzUsuńDlatego podziwiam Shadi i bardzo szanuję za jej siłe, wiarę, mądrosc zyciową i niezywkłą dobroć. To typ człowieka, który potrafi naprawdę wiele znieść. Ktoś inny załamałby sie i popadł w depresję, a ona szła przez zycie z ciepłym usmiechem na ustach i z wiarą w ludzi.
UsuńMoże napiszę o niej jeszcze jeden post...
To bardzo smutna historia, ale mam nadzieję że skończyła się dla Shadi dobrze, poznała się na nowo ze swoim ukochanym synkiem , którego jej odebrali Oleńko masz wielki dar pięknego pisania opowieści . Pokuś się na napisanie powieści. Czytam z wielką przyjemnością Twoje opowiadania i zapamiętuję je . Są takie interesujące i wzięte z życia. Czekam oczywiście na ciąg dalszy. Życzę Tobie i Cezaremu pięknej niedzieli. Buziaczki
OdpowiedzUsuńAlinko! Bardzo Ci dziękuję za tak serdeczne i wspierające mnie na duchu słowa. Pisanie to moja pasja, ale wciaz jeszcze dojrzewam do tego, by wyjsc z tym co piszę do świata.
UsuńCiag dalszy opowieści o emigrantkach nastapi, ale muszę miec czas i siły na pisanie. Teraz nareszcie jest dobra pogoda, więc jestem zarobiona w ogrodzie i na polu.
Serdecznosci zasyłam!:-))
Mam nadzieje, ze Shadi udalo sie spotkac z synem. Straconych lat bez niego juz nigdy nie odzyska ale moze udalo jej sie z nim zaprzyjaznic. Jestem bardzo ciekawa, czy znsz jej dalsze losy.
OdpowiedzUsuńUsciski Olenko:)
Tak, znam jej dalsze losy Ataner. Zamierzam opisać ciąg dalszy historii Shadi, tylko potrzebuję czasu i siły. Odkąd znowu jest ładna pogoda zwiększyła mi sie ilosc pracy na dworze i nie mam kiedy siaść, by kontynuować ten cykl.
UsuńSerdeczne mysli zasyłam!:-)
Oj jak dobrze, że znasz Jej dalsze losy.
OdpowiedzUsuńByłoby strasznie, gdyby syn był kopią ojca. Ale jak tyle lat coś w człowieka wpajają to jak może być inaczej.
Ale może też Jej Allah czuwał nad nią i syn Jej wszystko wynagrodzi.
Alem sobie pogadała :)
U nas dwa ostatnie dni - piękna pogoda, wszystko rośnie w oczach.
I zwierzaczki i roślinki :)
Robota wokół domu na okrągło :) Ciągle jest coś do zrobienia.
Tak sobie czasami myślę, że osoby które chcą zamieszkać na wsi i coś trzymać to powinny zamieszkać u kogoś na wsi i tak przez dwa tygodnie, conajmniej, wykonywać wszystko za gospodarzy :)))
Miałyby już jakieś pojęcie o sielance na wsi :))))
Teraz sobie pomarudziłam,a co tam.
I całuski przesyłam :)))
A propos roboty na wsi - od groma jej jest! Człowiek biega w tę i we wtę, jakby motorek w czterech literach miał a i tak nie nadąza ze wszystkim. Wyplewi tu, zarośnie tam. Nakarmi jedne kury, to znowu kurczaczki jeśc wołają. Zepsuje się coś. Trzeba naprawić albo do miasta po nowe jechac.Posprzatać. Zwierzakom i ludzim jeść ugotować. Z sąsiadami przez płot pogadać. Trawę kosić w ogrodzie i na polu. Przewrócić ją na polu żeby dobre siano było a tu deszcz i na nic to przewracanie. Piskleta sie wykluwaja. Nastepne jajka do inkubatora czas wkładac.Intensywnośc tego wszystkiego jest niesamowita! gdziez by kiedys człowiek jeszcze w mieście mieszkając wyobrazał sobie, jakie naprawdę jest to zycie na wsi. Bo pieknie jest bardzo, ale i trudno. Wieczorami człowiek nogami ledwo powłóczy a rano zrywa sie skoro świt i znowu bieganina od początku.
UsuńDzisiaj pada, a a wiec chwila wytchnienia przynajmniej od prac polowych, bo cała reszta bez zmian.
Ale nie narzekam - mimo wszystko jest pieknie, a zycie ma sens i mocny smak. Nie ma miejskiej miałkości i klaustrofobii.
Mireczko - masz to samo, a wiec dobrze sie rozumiemy, prawda?
Uściski serdeczne przesyłam o poranku!:-))
Dawno mnie u Ciebie Olgo nie było.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie historie i właśnie ta jest najboleśniejsza.
Straszne jest prawo, które odbiera kobiecie wszystko; szacunek i największą miłość życia- dziecko, za którym wiecznie tęskni.
Miałaś tę możliwość, że mogłaś porozmawiać,pobyć z kobietami , wychowanymi w innych kulturach, innym świecie, tak różnym od naszego...
Szukają swojego miejsca na ziemi, szczęścia na obcej ziemi- smutne to i straszne, nie umieją wkomponować się bezboleśnie w otoczenie-są bardzo samotne.....
Emigrantkom, z jakiegokolwiek kraju by nie pochodziły zawsze jest dziwnie obco i bardzo trudno w pierwszych latach zycia na obczyźnie. Mimo radosci i entuzjazmu odczuwanego w zwiazku z dostaniem się do tak pieknego kraju, jakim jest Australia odczuwa sie też wyobcowanie, samotnosć, lęk, tęsknotę, żal a czasami nawet i popada w depresję, gdy te wszystkie uczucia są dominujące.
UsuńKobietom z innych stref kulturowych zapewne jest jeszcze cieżej, chociaż mysle, ze głownie zalezy to od usposobienia oraz bagazu doświadczeń,jaki człowiek dźwiga na karku. Wspomnienia i marzenia naznaczają nas mocno i potrafią pomagać albo wręcz przeciwnie, podcinać skrzydła.Najlepiej byłoby niekiedy stracić pamięc i życ chwilą obecną...
A ja myślę,że czas pracuje tylko na korzyść Schadi i spotka się,a może już się spotkała z Aminem i może trzymajmy się tej wersji dla własnego,lepszego samopoczucia,bo nijak nie jesteśmy w stanie pomóc.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak sieto dalej potoczyło z Shadi i jej synem, bo Shadi już do mnie niestety nie pisze...
Usuń