Ostatni komentarz Marytki pod poprzednim moim postem wywołał u mnie mnóstwo refleksji nad mijającym czasem, nad zmianami jakie we mnie, w każdym z nas chcąc nie chcąc zachodzą, nad tym jak sami siebie postrzegamy i jak widzą nas inni. Marytka dostrzegła w starych moich tekstach inną Olę, niż zna ją obecnie. A przecież zmiany te zaszły tylko w czasie siedmiu lat blogowania! Zmiany nieuchronne, bo człowiek stale podlega przeistoczeniom. Wciąż wykluwa się z poczwarki z motyla a nieraz nawet cofa się i z motyla znowu przekształca się w poczwarkę. Zmieniają się jego oczekiwania. Zmienia się też jego stosunek do wielu spraw, do ludzi, do radości i zmartwień. Zresztą z troskami i powodami do zadowolenia tak to już jest, iż jedne z nich odchodzą a od razu następne pojawiają się na ich miejsce. Coś się w naszych głowach rozjaśnia, coś zaciemnia a znowu inne sprawy na długo okrywają się mgłą niepewności i zagubienia, czekając na błękitne niebo czy mały chociaż promień słońca...
I idzie człowiek w tę mgłę po omacku, wierząc, że jakoś to będzie, a na wiele spraw po prostu nie ma wpływu...I zdaje mu się, że kiedyś mógł i chciał więcej, że miał zawsze przed sobą taką gwiazdę przewodnią, że nie bał się żadnej mgły. Jednak zdaje mi się, że po latach miewa się skłonności do koloryzowania i wyolbrzymiania pewnych rzeczy a jednocześnie do zapominania tego, co niewygodne, wstydliwe, obnażające to, co powinno pozostać w ukryciu...
Jednak wszyscy chcemy się nadal cieszyć życiem. Niezależnie od wieku i położenia widzieć w nim blask i nadzieję. Mieć nowe marzenia i cele. Nie poddawać się przemijaniu, starzeniu, marazmowi, zniechęceniu do stawania w szranki z kolejnymi wyzwaniami. Każdy także dąży ku znalezieniu swojego oparcia i bezpieczeństwa, swojej strefy komfortu a znalazły chciałby przytrzymać ją na zawsze. I mieć kolejne powody do tego by chcieć rano wstać z łóżka a wieczorem kłaść się do niego z myślą, że jutro będzie dobry, spokojny dzień...
Jednak nic w życiu nic nie jest na zawsze. Samo życie nie jest na zawsze, choć bywają chwile, które tak się dłużą jakby trwały całą wieczność...Ale w końcu wszystko mija. Jakże ten fakt jest pocieszający i zatrważający zarazem...
Podczas gdy w porze letnio-wiosennej kolorów jest aż nadto, to znowu późną jesienią czy bezśnieżną zimą trzeba się dobrze nachodzić by pośród jednolitej szarzyzny i ogarniającej naturę apatii odnaleźć wyrazistą barwę, coś co po dawnemu ożywia serce i rozpala uśmiech w oczach.
W późnojesienne, pochmurne i zamglone dni wszystko zdaje się godzić z nieuchronnością przemijania. Pochyla pokornie głowę przed nadchodzącą zimą. Marnieje, blednie, zanika. I cudem wówczas jest znalezienie na łące, w lesie, parku czy w ogrodzie jakiejś rośliny, która buntuje się przeciw tej wszechwładnej, narastającej martwocie i niczym zwycięski sztandar nieugięcie powiewa pośród dogorywających i już poległych istnień. Takiej, która wciąż lśni mocnym, mocniejszym nawet niż latem kolorem, na przekór ogólnym trendom, obyczajom czy porze roku...Nie daje się, nie daje! Tak jakby wołała ludzkim głosem: "Jeszcze w zielone gramy. Jeszcze nie umieramy!". Albo "Bój to jest nasz ostatni!" I może właśnie późną jesienią mnie, tak niepozorną dotąd roślinkę, stać na więcej niż wiosną i latem? Może właśnie teraz pośród ogólnego bezwładu czy niemocy uda mi się zalśnić nareszcie swoim blaskiem? Nie bać się byle czego, tak jak w porę wiosennej młodości, ale pokazać pełnię swoich możliwości bo przecież nie mam nic do stracenia? Bo tyle się o sobie przez przeszłe pory nauczyłam i wiem, że na wiele mnie stać! Być może to tylko łabędzi śpiew, ale niech wybrzmi, niech się niesie.Wszak lepiej się na coś odważyć, niż nigdy nie zaryzykować! Odszukać w sobie siłę, znaleźć natchnienie oraz zapał i żyć, mimo wszystko jeszcze trochę żyć! Czy tak właśnie myślą te różowo-zielono-rude liście krwawnika unoszące się pośród przygniecionych wilgocią traw? Czy o tym śpiewa ostatni, złocisto-bordowy dziurawiec na łące? A czy o tym duma dzika róża, która mieniąc się kroplami deszczu lśni śmiałym pąsem?
Cały czas coś się w nas zmienia. Coś odchodzi na zawsze, ale i rodzi się nowe. Ale jak zawsze najważniejsze jest to, co teraz. Bo tylko na to, co właśnie się dzieje mamy jakikolwiek wpływ. To my decydujemy, czy stać będziemy w miejscu z lęku przed bólem mogącym czaić się za zakrętem, czy też ruszymy naprzód, choćby i w tajemniczą mgłę, bo gdzieś tam przecież właśnie wstaje słońce...
Jest w nas nostalgia za tym co było. Któż nie wspomina, nie roztrząsa, nie tęskni, nie żałuje, nie smuci się, że coś odeszło bezpowrotnie, że nie ma w nas już tego, co było. Ale czasem ta nostalgia zajmuje zbyt dużo miejsca nie pozwalając dojść do głosu obecnej rzeczywistości albo temu by nareszcie ujrzeć wyraźnie i docenić siebie obecnych oraz to, co jest, póki nie zmieni się w przeszłość i znowu zostanie nam tylko żal za tym, co minęło...
W związku z powyższymi rozważaniami przypomniała mi się piosenka śpiewana przez Edytę Geppert: "Czy pamiętasz, jak to było". Często ją sobie z Cezarym nucimy, bo i melodia cudna i słowa jakże prawdziwe...
Czy pamiętasz, jak to było, czy pamiętasz, jak to było
Kiedy jeszcze bez wahania ludziom się wierzyło.
Gdy świat bywał taki prosty, jak elementarze
Gdy się w złoto obracało każde z naszych marzeń.
Czy pamiętasz, jak to było, czy pamiętasz, jak to było
Gdy nas świt do snu prowadził w pościel bladosiwą.
Gdy do szczęścia brakowało przyjaciół i wina
Gdy świat się za oknem kończył tam, gdzie się zaczynał.
Ech, złudzenia, jak na skrzydłach prosto w jutro niosły
Chcieliśmy za wszelka cenę wkroczyć w świat dorosłych.
Dzisiaj tylko sny zostały, ale kto je kupi
Jak przysłowia się sprawdzają - młody to i głupi.
Czy pamiętasz, jak to było, czy pamiętasz, jak to było
Kiedy dzień był jak stulecie, a kalendarz chwilą.
Kiedy drzwi się wyważało otwarte na oścież
Piękne słowa były chlebem, a dłoń każda mostem
Ech, złudzenia, jak na skrzydłach prosto w jutro niosły
Chcieliśmy za wszelka cenę wkroczyć w świat dorosłych.
Dzisiaj tylko sny zostały, ale kto je kupi
Jak przysłowia się sprawdzają - młody to i głupi.
Gdyby można po cichutku, kiedy człowiek zaśnie
Cofnąć życie tak jak zegar o lat kilkanaście...
Kiedy jeszcze bez wahania ludziom się wierzyło.
Gdy świat bywał taki prosty, jak elementarze
Gdy się w złoto obracało każde z naszych marzeń.
Czy pamiętasz, jak to było, czy pamiętasz, jak to było
Gdy nas świt do snu prowadził w pościel bladosiwą.
Gdy do szczęścia brakowało przyjaciół i wina
Gdy świat się za oknem kończył tam, gdzie się zaczynał.
Ech, złudzenia, jak na skrzydłach prosto w jutro niosły
Chcieliśmy za wszelka cenę wkroczyć w świat dorosłych.
Dzisiaj tylko sny zostały, ale kto je kupi
Jak przysłowia się sprawdzają - młody to i głupi.
Czy pamiętasz, jak to było, czy pamiętasz, jak to było
Kiedy dzień był jak stulecie, a kalendarz chwilą.
Kiedy drzwi się wyważało otwarte na oścież
Piękne słowa były chlebem, a dłoń każda mostem
Ech, złudzenia, jak na skrzydłach prosto w jutro niosły
Chcieliśmy za wszelka cenę wkroczyć w świat dorosłych.
Dzisiaj tylko sny zostały, ale kto je kupi
Jak przysłowia się sprawdzają - młody to i głupi.
Gdyby można po cichutku, kiedy człowiek zaśnie
Cofnąć życie tak jak zegar o lat kilkanaście...
Wykonanie piosenki: Edyta Geppert, muzyka: Andrzej Rybiński, słowa: Bogdan Olewicz. Posłuchajcie, proszę!:-)
Piękny,mądry i refleksyjny tekst kojący duszę,niczym wizyta u najlepszego terapeuty.Dziękuje i pozdrawiam. Piotr z Roztocza.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za tak życzliwe przyjęcie mojego tekstu!:-)
UsuńCiekawe porównanie gdzieś u kogoś przeczytałam:
OdpowiedzUsuńŻycie jest jak jazda na rowerze. Jeśli nie chcesz upaść, musisz pedałować i posuwać się do przodu...
No tak, ze stania w miejscu zazwyczaj nic dobrego nie wynika. Ani w życiu ani w jeździe na rowerze. A nawet jak człowiek upadnie, to jak najszybciej powinien wstać i jechać dalej, wyciągając wnioski z tego upadku i ucząc się na swoich błędach. Poza tym w trakcie dalszej jazdy szybko zapomina sie o doznanych urazach. Trzeba skupić sie na jeździe i cieszyć się nią póki trwa, po prostu...
UsuńZ wiekiem coraz więcej analizujemy...i jesień się dokłada z melancholią...
OdpowiedzUsuńTak, analizujemy, zastanawiamy się, zagłębiamy w zdarzenia i uczucia z nimi związane. Myślę, iż wynika to z tego, że mamy wiecej czasu na przemyślenia niz w młodości a poza tym zebraliśmy w życiu tyle doswiadczeń, iż wreszcie owocują one refleksjami, którymi chcemy i mamy odwagę dzielić sie z innymi...
UsuńBasia napisała, że coraz więcej analizujemy ... dodałabym, że i mniej ryzykujemy, bardziej zachowawczo podchodzimy do różnych spraw, a może po prostu już nam się nie chce, bo chcemy najzwyczajniejszego w świecie "świętego spokoju":-)
OdpowiedzUsuńTak, nic nam nie jest dane na zawsze święte słowa.
Zbieram się w sobie, Olu, przede mną 5 metrów drewna do poskładania pod dachem, westchnij za mną:-)
Pozdrawiam serdecznie.
P.s. A wczoraj jakby wiosna przyszła, cudny dzień, doskonała widoczność, a w sercu jakaś tęsknota ... jak to pisał Adam Ziemianin ... nosi mnie, wodzi na pokuszenie ... ta dal mnie kusi:-)
Tak, zazwyczaj w starszym wieku mniej chce sie nam ryzykować niż w młodosci, ale różnie to bywa. Niektórzy własnie po wejsciu w etap dojrzały czują sie bardziej wolni i świadomi swoich mozliwości niż kiedyś. I chce im sie nareszcie realizować stare i nowe marzenia. I ustalać nowe cele. Bo wiedzą, że życia przed nimi coraz mniej. Nie ma co w niespończonośc pewnych spraw odkładać. Muszą sie pośpieszyć, bo z wieloma rzeczami mogą nie zdązyć. A zycie jest przecież tylko jedno...
UsuńAch, Marysiu! Pięc metrów drewna do poskładania pod dachem to naprawdę ciężka robota. Trzymam kciuki by szybko Ci to poszło. Pogoda stale sie pogarsza. Przedwczoraj było jeszcze ładnie, w sam raz do działania na zewnątrz. Wczoraj mgła wisiała prawie cały dzień, dzisiaj znowu pada, no i robi sie coraz chłodniej. Aż nie chce sie z domu wychodzić, a trzeba.
Pozdrawiam Cie serdecznie, sąsiadko zza Sanu!:-)
Człowiek jak młody to i wyobraźnia inaczej pracuje, więcej ma się odwagi i nie myśli się o konsekwencjach. A teraz analiza się włącza i czasu na wszystko brakuje...i chce się ze wszystkim zdążyć:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Młodość ma swoje zalety i wady. To samo dotyczy wieku dojrzałego. Ja staram sie widzieć wiecej pozytywów w tym, że mam już swoje lata. Na pewno jestem teraz bardziej świadoma i pewna siebie niż w młodości.I wiem też, że wiele spraw, do których kiedys przywiązywałam wagę, teraz jest dla mnie nieistotnych. Człowiek całe życie się zmienia - i bardzo borze, moim zdaniem.
UsuńPozdrawiam Cie równie serdecznie, Marzenko!:-)
Grunt, aby być w zgodzie z sobą. Oj znam osoby, które sobie nie radzą z przemijającym czasem.
UsuńBycie w zgodzie ze sobą oraz akceptacja tego, co niesie czas - to chyba podstawa spokoju i odrobiny szczęścia.To niby takie proste, ale niestety trudne do osiągnięcia.
UsuńZnam tą piosenkę. Ładna, refleksyjna, z przyjemnością jeszcze raz jej wysłuchałam.
OdpowiedzUsuńPiękne Twoje zdjęcia. Całą ich urodę zobaczyłam w moim "foniku", który ma wyrazistsze kolory niż tabek. Mój streńki tabek padł wczoraj i pół dnia przywracałam go do życia. Sprzęty jak ludzie też się starzeją:-)
Nie tęsknię za dzieciństwem, ani za młodością. Nie chciałabym przeżyć jeszcze raz tego samego, ale gdybym mogła cofnąć życie o te kilkanaście lat, to dlaczeo nie?:-) Może dlatego, że byłam już wtedy o wiele bardziej świadoma siebie i życia, a jednocześnie umiałam cieszyć się każdą chwilą, każdym drobiazgiem, a przede wszystkim własną obecnością.
A czasu od dawna mi brakuje i wciąż dziwię się jak mogłam jeszcze nie tak dawno ze wszystkim zdążyć i znaleźć czas dla siebie, bliskich i znajomych. Nie wiem co się z tym czasem stało, jakoś tak dziwnie się skurczył:-))
Serdecznie pozdrawiam Oleńko:-)*
Cieszę się, że i Tobie podoba sie ta piosenka. Prosta, ale bardzo wpadajaca w ucho melodia i piękny tekst. Ja w ogóle bardzo lubię piosenki śpiewane przez E.Geppert i często ich słucham.
UsuńZawsze w listopadzie robię dużo mgielnych zdjęć, bo ten miesiąc daje mi do tego dużo okazji. A ja korzystam z tego ile tylko mogę i często o poranku wędruję po okolicach z aparatem fotograficznym, wypatrując co ciekawszych widoków.
Ja takze nie tęsknie za dziecinstwem czy młodoscia w całości, ale wybranymi jej aspektami tak. Za wieżościa spojrzenia, za umiejętnoscia intensywnego przeżywania. Albo za ludźmi, którzy wówczas byli blisko mnie - a teraz już ich nie ma.A wydawało się, iż będą zawsze. A tymczasem los co i rusz boleśnie uświadamia, że nic nie jest na zawsze.
A co do czasu to taka z niego "ptica", że im bardziej sie go goni, tym szybciej on ucieka. Trzeba przystanąć i dać czasowi czas na ustanie w biegu.Moze wówczas zrobi sie go troche więcej?
Ja także pozdrawiam Cię serdecznie Marytko i dziękuję za Twoje pobudzajace mnie do refleksji komentarze. Refleksje, są tym, co takie jak ja tygryski, im są starsze, lubią coraz bardziej!:-))
Przypomniałam sobie skąd znam tą piosenkę Olu. Mam ją na winylowej płycie Andrzeja i Elizy pod tytułem "buty, buty...". Lubiłam tą płytę. Często jej słuchałam w młodości:-) Właśnie trzymam ją w ręku, tylko adapteru już nie mam:-) I takie to buty:-)))
UsuńTeż lubiłam w młodosci Andrzeja i Elizę. Miałam też możliwosc bycia na koncercie samego Andrzeja Rybińskiego, w wiele lat po rozpadzie jego zespołu.Fajnie grał na gitarze i śpiewał a ludzie śpiewali razem z nim!:-)
UsuńTeż mam tę płytę o której wspominasz Marytko, ale juz w wersji CD, mogę wiec ja odtwarzać, choćby w laptopie. Ale można też Andrzeja i Elizy posłuchać na YT. Okazuje sie, że jest tam prawie wszystko!
Pozdrowienia serdeczne ślę Ci o mglistym poranku, nucąc tym razem "Czas relaksu"!:-))
Tak... zmieniamy się i świat się zmienia, i pory roku. Na pewno już nie jesteśmy tacy sami. Inaczej patrzymy na świat , inaczej podejmujemy decyzje, nie ryzykujemy. Młodość ma swoje prawa, a... potem jest troszkę inaczej.
OdpowiedzUsuńJa też jesienią wpadam w stan rozmyślania i rozliczania swego życia, ale jak mówi piosenka: " jeszcze nie umieramy, jeszcze w zielone gramy." Jeszcze mi się chce, choć czasem wątpię. Uściski serdeczne posyłam :)))
Zmieniamy się, to moim zdaniem bardzo dobrze. Jedne rzeczy w nas zanikają, inne się tworzą.Zawsze jest coś za coś, ale moim zdaniem lepiej widzieć tę szklankę do połowy pełną a nie pustą.I nadal działać zgodnei ze swoimi mozliwościami, umiejętnościami, wiedzą, potrzebami i marzeniami. Bo jakieś marzenia ma sie przecież każdym wieku. I pasje, które można rozwijać, w późniejsyzm wieku nawet lepiej niz wcześniej, w młodszych latach.
UsuńA z drugiej strony, to prawda, że coraz częściej nam sie nie chce, bo ogarnia nas jakaś apatia, zniechęcenia, że machamy na cos ręką, mówiąc że nie musimy, że świat sie nie zawali, gdy czegos tam nie zrobimy. Sama u siebie widzę takie tendencje. A z drugiej dostrzegam też większą odpowiedzialnosc za to co powinnam zrobić, zwłąszcza dla innych, których dobro zależy od mojego działania, siły, wytrwałosci.
Podsumowując, to człowiek podlega róznym stanom i nastrojom. I ma do tego prawo. Ale wciaz ma też prawo do radosci i wolności, dlatego po okresach stagnacji często nabiera nowych sił do pójścia w stronę słonca. Albo w strone mgły, która stanowi dla niego jakże ciekawe wyzwanie i inspirację do kreatywnego działania!:-)
Pozdrawiam Cie serdecznie Ulu, sił oraz czasu życząc na rozwijanie Twych rozlicznych pasji!:-)))
Piękny, refleksyjny post. Idealnie wpisuje się w listopadowy nastrój. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo lubię jesień, jako porę roku i jesień jako porę zycia za to, że więcej jest teraz czasu i możliwości by rozmyślać i tworzyć.
UsuńDziękuje za Twoje słowa i pozdrawiam Cię serdecznie, Karolinko!:-)
Ach :) Ja nic, wszystko napisałaś :) Nawet jeśli to "łabędzi śpiew", niech BRZMI.
OdpowiedzUsuńTak, Aniu. Niech BRZMI!:-))*
UsuńDziękuję, Agnes. Listopadowe mgły dają dużo okazji do robienia tego typu zdjęć!:-)
OdpowiedzUsuńOj chyba ja w stronę tego świętego spokoju nieco pędzę... W wielu kwestiach już odpuściłam, czasami się zasnatawia, że może to odejście Amberka na mnie tak wpłynęło, że czasami się nie da choćby niebo i ziemię poruszyć - nie da się ucieć od nieuchronnego...
OdpowiedzUsuńAle do Was do waszego bloga lubię sobie uciekać i czasami refleksję znaleźć albo spojrzenie sobie wyrobić... Tak pod koykiem i z herbatą poczytać.
Z kominkiem na YT w tle trzaskającym :)
No właśnie - nie da sie uciec od nieuchronnego. Pozostaje więc przestać sie szamotać i próbować spokojem przyjmować co niesie nam los.Nie jest to łatwe, ale z wiekiem człowiek coraz bardziej sie godzi z pewnymi rzeczami. Godzi się, ale nie przestaje tym smucić...
UsuńCieszę się, że wpadasz do nas na lekturę, że lubisz sobie razem z nami porozmyslać!:-)
Kominek na YT? Fajnie sobie na ogień popatrzeć, posłuchać trzaskania szczapek i iskierek!:-)
W bloku co prawda z cegły, ale na trzecim piętrze nie ma jak miec kominka to mam chociaż na tv na YT odpalony :) Aż takie oszukańcze nieco cieplo sie robi - jak sie na to patrzy i slucha :)
UsuńKocurku! My też ne mamy kominka a tylko piec kuchenny i piec C.O. Tyle z tym ogniem mamy do czynienia, ile go widać w czasie dorzucania drew do pieca. Ale i to dobre! Dlatego lubię rozpalać w piecu!:-)
UsuńWszystko płynie, nawet myśli... Ja im więcej się nad tym wszystkim zastanawiam to dociera do mnie że nie wiem prawie nic. Życie to tajemnica która płynie jak rzeka, która jest jak mgła - coś tam widać coś tam słychać ale niewyraźnie i trzeba liczyć na zmysły, które też są tajemnicą i koło się zamyka i nic nadal nie wiem... :) Piękne zdjęcia. Dobrego wieczoru
OdpowiedzUsuńTak to jest, że im wiecej zbieramy doświadczeń i wiedzy, tym bardziej uświadamiamy sobie jak wiele jeszcze nie wiemy. Ale mamy czas do konca życia by szukać, dowiadywać sie, odsłaniać chociaż troche te kurtyny mgły, zanim nie pojawia sie kolejne.Bo mimo wszystko wiele pytań na zawsze pozostanie bez odpowiedzi.Mozemy sie pewnych rzeczy domyslać, czuć i przeczuwać, wierzyć w nie, ale nigdy nie zdobyc pewnosci jak jest naprawdę...
UsuńDzisiaj u mnie znowu mgła za oknem. Otula nasz dom, magicznie oddala od świata...
Dobrego dnia, zyczę Ci Asiu w ten mglisty poranek!:-)
Najwyższe uznanie za ten tekst Olgo.
OdpowiedzUsuńKłaniam Ci się nisko.
I serdecznie pozdrawiam
A piosenka Edyty Geppert - jak wszystkie jej piosenki - przepiękna...
Dziękuję, Strokrotko!:-)
UsuńA co do piosenek E.Geppert to bardzo lubie ich słuchać - za czysty, dźwieczny głos i dykcję, za wrażliwosć, a przede wszystkim za cudnie wyśpiewane melodie z mądrymi słowami...
Ktoś mądry powiedział, że tym co w życiu pewne jest zmiana właśnie.
OdpowiedzUsuńA Noblistka pisała: https://www.youtube.com/watch?v=fWpyycZc7B4
I odwieczne pytanie: czy żyjemy czy życie się nam przydarza, czy planujemy, kontrolujemy, czy rządzi przypadek.
Jesień jest też po to, by zadawać sobie takie pytania. I szukać odpowiedzi. I nie znajdować
Otóz to, Krystynko. Nic dwa razy sie nie zdarza...Tak właśnie jest, ale jednocześnie, o ironio losu, bywa, że mamy wrażenie iż żyjemy w jakimś dniu świstaka, w nieustannej powtarzalnosci. Jednak (jak wynika z filmu pod tym tytułem), takze w powtarzalnosci mozna sie czegoś nauczyć i mimo wszystko czuć, że cos od nas zależy.
UsuńTak to już jest z ważnymi pytaniami, że nie ma na nie jednoznacznych odpowiedzi. Dlatego pewnie wciaz są tak fascynujące i inspirujace do zastanawiania.
Ostatnio czytałam, ze obecne nasze miejsce i to kim jesteśmy teraz, to owoc tego co zasialiśmy w przeszłości , a dziś siejemy swoją przyszłość i trzeba o tym pamiętać , by za kilka kat nie żałować zmarnowanego - teraz. Każda chwila jest ziarenkiem - dlatego siejemy dobre myśli , które kiedyś stworzą dla nas dobre dni. Nie marnujmy ani sekundy , by potem nie żałować ☺️ Każda mgła kiedyś opada, każde teraz staje się - wczoraj, a my też już jesteśmy inni niż kilka lat temu. Podobno fizycznie, to ani jedna komórka naszego ciała, już nie jest ta sama, tylko to Coś - tam w środku - co się nie zmienia - ciągle trwa i doświadcza zmieniającego się krajobrazu... ❤️
OdpowiedzUsuńI ja mam wrażenie, iż dobro rodzi dobro, które pączkuje potem w nieskończoność. Natomiast owoce zła żyją krótko i nie rozprzestrzeniają sie tak, jak owoce dobra. Choć, niestety, i one mogą po czasie odrodzić sie z popiołów - np.jak rasizm, anitysemityzm, nacjonalizm.Skojarzył mi sie z tym odradzaniem po długim czasie "cud" powracania do zycia rózy jeryhońskiej, rośliny, która jako wyschnięta, tocząca sie kula pozwijanych gałazek nawet sto lat potrafi czekać na deszcz. A wystarczy parę kropel zyciodajnej wody by wypuściła nasiona i by na pustyni działo sie nowe, zielone zycie.
UsuńI ja myślę, że w każdym z nas jest to niezmienne od początku do konca "coś" - nasze "ja", jądro, sedno, busolę. Podrózujemy poprzez mgłe unosząc to "coś" w sobie. I to pomaga nam nawet gdy zbłądzimy wrócic w końcu na właściwą ściezkę.
Pozdrawiam Cie Gabrysiu najserdeczniej z zamglonej i okrytej szadzią wioski podkarpackiej!:-)♥
I za to kocham listopad 😍za dystans do rzeczywistości,za refleksyjność i melancholię. Ale przede wszystkim za mądrośc przeżytych lat.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, co do listopada. Sądzę, iz każdy miesiac w roku ma swój charakter oraz właściwości i jakoś poprzez to wpływa na nas, nasz nastrój i to, co robimy. Miesiące w roku są jak pory całego naszego zycia. Po radosnej feerii barw wiosny i lata, po tańcach, hulankach, swawolach nadchodzi jesienny czas wyciszenia, spokoju i refleksji. I bardzo dobrze!:-)
Usuń